Home Ogólnie Epoka gołych ścian czyli dlaczego współczsne plakaty są złe a nawet gorsze

Epoka gołych ścian czyli dlaczego współczsne plakaty są złe a nawet gorsze

autor Zwierz

Hej

Moi drodzy mamy kryzys. Poważny kryzys. Nic nie wskazu­je na to, żeby miało być w najbliższym cza­sie lep­iej. Gorzej, wyglą­da na to, że z każdym dniem i miesiącem stan się pog­a­rsza.  Kto wie, może będzie to tak głębo­ki kryzys, że doprowadzi do dra­maty­cznych zmi­an. Jeśli myśl­cie, że zwierz postanow­ił baw­ić się w ekon­o­mistę, czy w pro­ro­ka wróżącego koniec naszej cywiliza­cji to się myli­cie. Zwierza do tych ponurych wniosków doprowadz­iły ostat­nie plakaty super pro­dukcji. Zaś czarę goryczy prze­lał ostat­ni plakat do X‑menów: Days of Future Past, który jest tak zły, że aż trud­no uwierzyć. Choć w sum­ie, ostat­ni­mi cza­sy, wyczeki­wanie na plakaty stało się wyczeki­waniem na kole­jną grafikę, która sprawi, że zaczniemy kwes­t­ionować prawa fizy­ki, anatomii i wydat­ki wiel­kich stu­dio fil­mowych na pro­mocję. Co się stało? Dlaczego sztu­ka robi­enia plakatów padła i kwiczy? I dlaczego na Boga Pro­fe­sor Xavier wyglą­da jak­by miał odrzu­towy ple­caczek? Zwierz nie jest ekspertem, ale postara się trochę pomyśleć nad tym zagad­nie­niem. Przy czym więk­szość rozważań zwierza ma charak­ter pry­wat­ny i na pewno zna­jdziecie jakieś bardziej anal­i­ty­czne pode­jś­cie (bo nie tylko zwierz kryzys zauważył).

 

Zwierz prag­nie się na początku odwołać do pewnego przesą­du, jako­by wszys­tkie dawne plakaty były z natu­ry fajne. Nie tak nie było – oczy­wiś­cie część starych plakatów była niesamowi­ta – do dziś człowiek może sobie powiesić plakat do Metrop­o­lis i czuć, że ma na ścian­ie dzieło sztu­ki czy do przem­inęło z wia­trem gdzie plakat pokazu­je niesły­chanie dra­maty­czną scenę, której próżno czekać w filmie. Ale praw­da jest taka, że od zawsze ist­ni­ał cały prze­mysł bez­nadziejnych plakatów. W dwudziestole­ciu między­wo­jen­nym, kiedy plakat częs­to wędrował za filmem, (kiedy film prze­chodz­ił z więk­szych kin do mniejszych razem z nim prze­chodz­iły mate­ri­ały pro­mo­cyjne) wrzu­cało się na niego wszys­tkie możli­we i ciekawe uję­cia z fil­mu, plus sporo treś­ci, tak by widz na pewno się skusił. Nie zawsze, więc wyglą­dało to szczegól­nie ciekaw­ie, zwłaszcza, że taki kolarz miewał na sobie jeszcze śla­dy dok­le­jonych godzin sean­sów, czy dopisanych uwag, z co lep­szych recen­zji.  Później mieliśmy mnóst­wo doskon­ałych plakatów i mnóst­wo marnych. Na całe szczęś­cie zginęły w pom­roce dziejów, co zwyk­le dzieje się z rzecza­mi słaby­mi (dlat­ego wyda­je się nam, że kiedyś kino było o tyle lep­sze niż dziś). Nie mniej do cza­su, kiedy plakaty właś­ci­wie powszech­nie stały się wynikiem wytężonej pra­cy w pho­to­shopie moż­na było liczyć, że nawet z marnej pro­dukcji zostaną nam znakomite plakaty. Zwierz może nie przepadać za nowy­mi Gwiezd­ny­mi Woj­na­mi, ale pod plakatem z Ataku Klonów spał przez dobre kil­ka lat (nie przykry­wał się nim, choć może powinien), zaś ten zwias­tu­ją­cy Mroczne Wid­mo jest zdaniem zwierza jed­nym z najlep­szych plakatów w his­torii.  Choć to może śred­ni przykład, bo aku­rat plakaty do Gwiezd­nych Wojen to klasy­ka sama w sobie, więc te nowe tez miały do niej naw­iązać. Zwierz nie będzie się rozpisy­wał nad tym, jakie znakomite bywały plakaty, bo nie chce ide­al­i­zować przeszłoś­ci (jesteśmy wszyscy o jakieś sto lat za młodzi by się tak zachowywać). Ale dużo łatwiej było kiedyś znaleźć plakat, który chci­ało się sobie powiesić nad łóżkiem niż dziś. I to nie koniecznie wybit­ny ale po pros­tu sym­pa­ty­czny i taki od którego nie bolały oczy.

Przykład jed­nego a najbardziej kry­tykowanych plakatów ostat­nich miesię­cy.   Scar­lett Johans­son została tak prze­r­o­biona, że ktoś nie tylko ukradł jej kil­ka żeber ale dodał też ręce jak u orang­utana.  Wszys­tko zaś zostaw­ia nas z bohaterką o właś­ci­wie niemożli­wej anatomii. Gif pokazu­ją­cy jak ten mech­a­nizm dzi­ała (stąd)

 Jed­nym z najwięk­szych zarzutów, jaki staw­ia się współczes­nym plakatom jest fakt, że nie są ory­gi­nalne. Kolory, układ postaci, pewne sym­bole od razu kieru­ją do określonego gatunku kina. Mało jest plakatów nieoczy­wistych, raczej sugeru­ją­cych treść niż walą­cych pros­to z mostu, o co chodzi. Zwierz zas­tanaw­iał się nad tym przez chwilę i doszedł do wniosku, że ten jeden zarzut z punk­tu widzenia roli plakatu fil­mowego niekoniecznie wskazu­je na najwięk­szą z możli­wych przewin Zwierz podob­nie jak bard­zo wielu kino­manów, umie mniej więcej powiedzieć, o czym będzie film kieru­jąc się jedynie pale­ta kolorysty­czną wyko­rzys­taną w plaka­cie.  Białe są pol­skie filmy i kome­die roman­ty­czne, żół­to niebieskie filmy akcji, szaro niebieskie, lub bliskie granatu są thrillery, czarne i szare są hor­ro­ry. Oczy­wiś­cie są odstępst­wa, ale nie tak liczne by zasa­da się nie sprawdza­ła. Filmy, które mają duże tytuły napisane czer­woną czcionką rzad­ko kończą się źle, a jeśli dwie oso­by mają się pocałować to film zapewne pow­stał na pod­staw­ie powieś­ci Spark­sa, albo ktoś chce ci tak wmówić. Z punk­tu widzenia sztu­ki plakatu – to zapewne błąd, ale jeśli zas­tanow­imy się nad pier­wot­ną funkcją plakatu – to wszys­tko gra. Plakat speł­nia swo­ją rolę infor­mu­jąc kogoś, kto nań patrzy już na poziomie koloru, co tak właś­ci­wie rekla­mu­je. Zwierza oczy­wiś­cie może stras­zli­wie den­er­wować, że coś co równie dobrze mogło­by być dziełem sztu­ki sta­je się czymś bard­zo czytel­nym ale czy nie na tym pole­ga rekla­ma. Jasne pol­s­ka sztu­ka plakatu to jest coś, z czego będziemy mogli być dum­ni przez lata (i powin­niśmy) ale rzeczy­wiś­cie ówczesne plakaty nie speł­ni­ały najprost­szej funkcji infor­ma­cyjnej.  Człowiek nie miał patrząc na plakat zielonego poję­cia, o czym będzie film, – choć rzeczy­wiś­cie mógł poczuć este­ty­czną przy­jem­ność. Z punk­tu widzenia este­ty­ki wygry­wa pol­s­ka szkoła plakatu, – ale w przekazy­wa­niu najprost­szej infor­ma­cji – lep­szy jest plakat współczes­ny.  Pytanie tylko czy nadal potrze­bu­je­my plakatów by przekazy­wały nam tą najprost­szą infor­ma­cję, ale o tym za chwilę.

h. 

Sekund­kę powiecie, zwierz miał kry­tykować a właśnie tłu­maczy, że leni­we plakaty są najlep­sze. Zwierz jest dale­ki od jakichkol­wiek nieprze­myślanych pochwał.  Po pros­tu szu­ka odpowiedzi na pytanie, dlaczego wszyscy idą na skró­ty – a praw­da jest taka, że dro­ga na skró­ty w ostate­cznym rozwiąza­niu może być dla stu­dio opła­cal­na. Zwłaszcza, że zwróć­cie uwagę, (o czym zwierz pisał tutaj), że pier­wsze plakaty, których zadaniem jest wyłącznie przy­ciąg­nię­cie uwa­gi (bez wskazy­wa­nia, co mamy dokład­nie wybrać przy kinowej kasie) są bez porów­na­nia lep­sze i nawet te które nie są wybit­nie kreaty­wne (np. plakat do Star Tre­ka) mają w sobie jed­nak jak­iś zaczątek kon­cep­tu, który budzi zain­tere­sowanie (zwierz powiesił­by sobie teas­er poster Star Trek: Into Dark­ness w poko­ju czego nie powiedzi­ał­by o jego następ­cach). Prob­lem w tym, że w ostate­cznej wer­sji właś­ci­wie zawsze dosta­je­my to samo – plakat, który zda­je się być efek­tem jed­nego wiec­zoru spęd­zonego nad pho­to­shopem.  Jutro pre­mierę ma Kap­i­tan Amery­ka, który reklam­owano plakatem, z tak zniek­sz­tał­coną anatomią Scar­lett Johans­son, że Inter­net nie zajął się niczym innym tylko wyśmiewaniem i przy­wracaniem jej syl­wetce nat­u­ral­nych pro­por­cji. Najnowszy plakat do X‑men: First Class jest tak niesamowicie zły, że aż trud­no uwierzyć, że stu­dio przyjęło ten pro­jekt. Noe, który teo­re­ty­cznie miał potenc­jał by być reklam­owany niesamow­itym plakatem (wszędzie gdzie są moce boskie jest potenc­jał na niesamow­ity plakat), ma żenu­ją­cy plakat śred­nio budże­towego fil­mu o lata­jącej głowie Rus­sela Crowe. I nie doty­czy to tylko pro­dukcji wysokobudże­towych —  Witaj w Klu­bie nie ma plakatu tylko spis nom­i­nacji i nagród. Ale to i tak nie prze­bi­je tego, co teo­re­ty­cznie ma być plakatem nowego Spi­der Mana. O plakat­ach rekla­mu­ją­cych pro­dukc­je pol­skie lep­iej zaś nie wspom­i­nać, bo żeby zro­bić lep­szy to chy­ba nawet nie trze­ba photoshopa.

No właśnie, dzieje współczes­nego plakatu moż­na określić prostym stwierdze­niem „kląt­wa pho­to­shopa”.  Ponieważ współcześnie tak łat­wo jest skleić ze sobą kil­ka zdjęć, wygładz­ić rysy, wyciągnąć ręce, zmienić pozy, dodać jeszcze trochę kolorków – w ostate­cznym rozra­chunku dosta­je­my pro­dukt, który praw­dopodob­nie nigdy nie wyszedł­by spod ręki grafi­ka pracu­jącego trady­cyjny­mi meto­da­mi.  Oczy­wiś­cie Pho­to­shop pozwala na zro­bi­e­nie wspani­ałych pro­jek­tów, ale chy­ba ludzie, którzy naprawdę umieją go obsługi­wać mają jak­iś od góry zakaz pojaw­ia­nia się w Hol­ly­wood więc siedzą w domach i robią na kom­put­er­ach niesamowite plakaty fanowskie. Przy czym zwierz nie wierzy, by współczesne plakaty były złe, bo brak na nie pieniędzy. Zwierz jest słabo to w stanie uwierzyć. No bo rzeczy­wiś­cie, jeśli weźmie się pod uwagę wszys­tkie kosz­ty pro­mocji, to zapro­jek­towanie plakatu nawet dobrego powin­no być jedynie kro­plą w tych wydatkach – jeśli Dis­ney wydał 175 mil­ionów dolarów na mar­ket­ing związany z Lone Ran­gerem to zapro­jek­towanie dobrego plakatu w ramach tych kosztów powin­no naprawdę być kro­plą w morzu – chy­ba że zwierz czegoś nie wie o pro­jek­tan­tach plakatów ale nie wyda­je mu się by ci którzy umieją korzys­tać z pho­to­shop i mają jakiekol­wiek dobre pomysły byli rzeczy­wiś­cie tak drodzy.  Oczy­wiś­cie, zwierz zakła­da, że stu­dio oszczędza jak się da ale aku­rat w tym przy­pad­ku nawet oszczędza­jąc nie powin­no dostawać się takich trag­icznych wyników.

Zwierz zas­tanaw­ia się czy trag­iczny poziom współczes­nych plakatów nie wyni­ka raczej z pewnego stanu prze­jś­ciowego. Otóż widzi­cie moi drodzy plakaty, jako takie właś­ci­wie sta­ją się powoli niepotrzeb­nym, jeśli nie bard­zo staro­mod­nym sposobem reklam­owa­nia pro­dukcji.  Co raz więcej kin zami­ast ram na plakaty ma ekrany gdzie moż­na wyświ­et­lać coś bliższego gifom niż trady­cyjnym plakatom. Do tego mimo wszys­tko najważniejsze stały się dla nas trail­ery, dzi­en­ni­ki pro­dukcji, aplikac­je i gry – wszys­tkie sposo­by na reklamy filmów, które ofer­u­ją nam więcej infor­ma­cji niż sam plakat.  Przy czym osła­bi­e­nie się znaczenia plakatu dla pro­mocji fil­mu może prowadz­ić w dwie strony. Tak, więc mamy drogę, którą obec­nie idzie więk­szość wytwórni. Plakat, jako dodatek do tych poważniejszych wysiłków mar­ketingowych sta­je się czymś, na co trud­no patrzeć, a cza­sa­mi wręcz nie da się patrzeć. Ale nie ma się czym prze­j­mować bo wid­zowie i tak pójdą  do kin zachęceni teas­er postera­mi, trail­era­mi, wywiada­mi z aktora­mi, pan­elem z Com­ic Conu czy czymkol­wiek innym co nie wyma­ga zatrud­ni­a­nia dobrego grafi­ka. To nawet log­iczne, jeszcze kilka­naś­cie lat temu plakat był naprawdę ważny w pro­mocji fil­mu. Dziś naprawdę waż­na jest pre­miera nowego trail­era na youtube. To tutaj a nie w gablocie przed kinem roz­gry­wa się wal­ka o pieniądze i zain­tere­sowanie widza. Trochę jak w przy­pad­ku wydawa­nia filmów na kase­tach po wprowadze­niu DVD – nadal się to robi, ale z coraz mniejszym pietyzmem i zapałem.

Zwierz sam nie wie jak to się dzieje, że tzw. teas­er postery bywa­ją jeśli nie praw­ie zawsze są intrygu­jące i zachę­ca­jące. By potem zamienić się w abso­lut­ny kosz­mar dla oczu gdy dochodzi do prawdzi­wego reklam­owa­nia fil­mu (to poniżej to nie jest sza­leńst­wo tylko aut­en­ty­cznie jeden z plakatów do Wolverina)

Z drugiej jed­nak strony – odpowied­nio wyko­rzys­tane zmniejsza­jącego się znacze­nie plakatu, może nieco przy­wró­cić równowagę. Jeśli coś nie musi być niesamowicie pop­u­larne i dos­tosowane do najsz­er­szej możli­wej wid­owni (a właś­ci­wie do tego co o najsz­er­szej możli­wej wid­owni myślą spece od mar­ketingu) to pojaw­ia się przestrzeń na ciekawy ekspery­ment czy coś nie­s­tandar­d­owego (trochę jak w przy­pad­ki plakatów fanows­kich, których twór­cy nie muszą się prze­j­mować czy prze­cięt­ny Kowal­s­ki zrozu­mie co tak naprawdę plakat rekla­mu­je) Widzieliś­cie plakat jaki wrzu­cono tuż przed pre­mierą Kap­i­tana Amery­ki? Po strasznym Pho­to­shopowym sza­leńst­wie pojaw­ił się plakat, którego nikt chy­ba się nie spodziewał. Utrzy­many w styl­istyce retro, rysowany a nie pho­to­shopowany plakat spoko­jnie może powędrować na niejed­ną ścianę wiel­bi­ciela obroń­cy amerykańs­kich wartoś­ci. Jego pojaw­ie­nie się tuż przed pre­mierą – kiedy wszyscy zachęceni zostali już zachęceni, wskazu­je, że stu­diom braku­je może nie tyle tal­en­tu co odwa­gi by zde­cy­dować się na mniej uśred­nione pro­mowanie fil­mu. Kto wie, może stu­dia fil­mowe wcale nie porzucą plakatów tylko zori­en­tu­ją się, że z każdym rok­iem będą się one stawały, co raz ważniejszym ele­mentem pro­mocji skierowanej właśnie na fanów pro­dukcji. Oczy­wiś­cie zwierz tu trochę teo­re­tyzu­je, ale jeśli założymy, że tym co niszczy dzisiejsze plakaty jest ich uśred­nie­nie do najprost­szych sko­jarzeń niezori­en­towanego widza, to może fakt że staną się ważne tylko dla częś­ci pub­licznoś­ci pod­niesie ich poziom.

Widzi­cie częs­to zapom­i­namy, że w określe­niu „prze­mysł fil­mowy” słowo prze­mysł bywa kluc­zowe. Wyda­je się, że to co dzieje się dziś z plakata­mi (ale też z okład­ka­mi filmów) jest najlep­szym dowo­dem na funkcjonowanie mech­a­nizmów czys­to rynkowych w świecie fil­mu. Cóż z tego, że plakat jest marny wiz­ual­nie sko­ro w tej najprost­szej warst­wie przy­cią­ga ludzi. Dopeł­ni­a­jące się kolory den­er­wu­ją tych, którzy uważnie śledzą trendy w sposo­bie reklam­owa­niu pro­dukcji sen­sacyjnych. Pytanie ile osób to robi? A to, że uważnie wid­zowie skry­tyku­ją za marny pho­to­shop? Zwierz cza­sem nie zas­tanaw­ia się czy to nie spec­jalne dzi­ałanie mar­ketingow­ców, które skła­nia nas do powiela­nia plakatów w medi­ach elek­tron­icznych z nieza­wod­nym pod­pisem „WTF?”. W końcu to też jakaś for­ma reklamy.  Plakaty nie będą lep­sze tak dłu­go jak dłu­go stu­diom fil­mowym nie będzie się opła­cało wydawać na nie więcej pieniędzy.  Pytanie, kiedy to nastąpi jest otwarte, choć kto wie, może kiedyś wiel­cy ludzie ze szk­lanych pałaców prze­mysłu fil­mowego zdadzą sobie sprawę, że zapłace­nie temu nieco droższe­mu grafikowi jest dobrym pomysłem. Dużo lep­szym niż zle­canie pro­jek­tu plakatu komuś, kto miał piątek na zaję­ci­ach z infor­maty­ki w szkole pod­sta­wowej. Zwierz pro­roku­je, że będzie to mniej więcej wtedy kiedy w Polsce przes­tanie wybier­ać się naj­tańszego wykon­aw­cy autostrad.  I tylko nie mów­cie zwier­zowi, że to znaczy nigdy.

Ps: Z cyk­lu: to trze­ba być zwierzem. Wyobraź­cie sobie, że zwierz oglą­dał wczo­raj Turks and Caicos bry­tyjs­ki film telewiz­yjny ze znakomi­ta obsadą. Zwierz oglą­dał dość śred­nią pro­dukcję cały czas zas­tanaw­ia­jąc się, dlaczego w tym filmie taki aktor jak Ralph Fiennes pojaw­ia się na jakieś 10 sekund w jed­nej sce­nie. Dopiero dziś dotarło do zwierza, że film stanow­ił kon­tynu­ację dość znanej pro­dukcji Ósma Strona. To sporo tłu­maczy, bo zwierz cały czas miał wraże­nie, że oglą­da drugą część. I rzeczy­wiś­cie to była dru­ga część. Której zwierz z resztą nie pole­ca, nawet tym, którym Ósma strona się podobała.

Ps2: A jutro KAPITAN AMERICA! (dzi­ki pisk fan­ki Marvela)

28 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online