Home Ogólnie Film był lepszy niż książka czyli zwierz i zdanie, którego nie słyszy się często

Film był lepszy niż książka czyli zwierz i zdanie, którego nie słyszy się często

autor Zwierz

 

Hej

 

Dziś będzie wpis nieco kon­trow­er­syjny nie mniej też zabawny bo zwierz ma nadzieję, że wzbudzi choć trochę dyskusji i włas­nych propozy­cji ze strony czytel­ników. Otóż kiedy wpisze­my do wyszuki­war­ki “good book bad movie” ilość wyliczeń zale­je nas w prze­ciągu paru sekund. Każdy bez zas­tanowienia może podać przykład przy którym z dobrej książ­ki zro­biono bez­nadziejny film. Gorzej w drugą stronę — dyskus­je ciągną się tu w nieskońc­zoność a ilość pewnych przykładów jest zde­cy­dowanie mniejsza, żeby nie powiedzieć praw­ie nie ist­nieją­ca. Co więcej o ile w przy­pad­ku wymieni­a­nia złych filmów na pod­staw­ie dobrych książek najczęś­ciej mamy zgodę o tyle w przy­pad­ku ekraniza­cji prz­eras­ta­ją­cych pier­wowzór zawsze mamy do czynienia z dyskusją, zarzu­caniem sobie nawza­jem głupo­ty i tym podob­nych. Zwierza to fas­cynu­je bo film, który bierze na warsz­tat książkę i czyni z opowiedzianej nie zawsze ide­al­nie his­torii coś nieco lep­szego — nie zdarza się aż tak rzad­ko — najlep­szym przykła­dem jest to, że nie zawsze zda­je­my sobie sprawę że oglą­dany przez nas film jest adap­tacją — kto na przykład umieszcza “Szczę­ki” na liś­cie ekraniza­cji? Praw­ie nikt choć pier­wsza była niezbyt warta uwa­gi książ­ka. Nie mniej zwierz postanow­ił wymieć 10 filmów które jego zdaniem są lep­sze od książek- zaś same książ­ki nie zawsze są złe ale częs­to nie są w stanie w pełni wyko­rzys­tać początkowego pomysłu.

 

Prestiż - Prestiż Nolana to dla zwierza sym­bol naprawdę dobrze zre­al­i­zowanej i zagranej pro­dukcji, która spraw­ia każde­mu wid­zowi miłą niespodziankę. Wielowarst­wowa, zag­mat­wana his­to­ria dwóch rywal­izu­ją­cych ze sobą ang­iel­s­kich magików nie tylko świet­nie się oglą­da ale także każe sobie staw­iać pyta­nia o to ile moż­na poświę­cić dla sztu­ki, sukce­su czy iluzji.  Film nie jest przein­telek­tu­al­i­zowany ale pokazu­je, że rozry­wka może dawać do myśle­nia a jed­nocześnie zaw­ier­ać zawsze poszuki­wany kom­po­nent tajem­ni­cy.  Zwierz po pro­jekcji pog­nał do księ­gar­ni kupić książkę na pod­staw­ie której pow­stał film. Ku swo­je­mu zaskocze­niu nie znalazł w niej ani tajem­ni­cy, ani sty­lu ani nawet równie zaj­mu­jącej co w książce fabuły. Wręcz prze­ci­wnie gdzieś w połowie zdał sobie sprawę, że czy­ta po pros­tu złą książkę, której nigdy ponown­ie nie ma zami­aru wziąć do ręki. Tym­cza­sem film pozostał w jego pamię­ci jako jeden z lep­szych filmów jakie widzi­ał i wraca do niego ilekroć może.

 

 Co się wydarzyło w Madi­son Coun­ty — chy­ba najwięk­szy skok pomiędzy poziomem powieś­ci a filmem.  Robert James Waller (tak się nazy­wał autor książ­ki) napisał kosz­marne wręcz łza­we roman­sid­ło, którego nie da się czy­tać bez zażenowa­nia. Książ­ka jest bard­zo krót­ka i bard­zo zła, do tego stop­nia zła, że od pewnego momen­tu był to jedyny powód dla której zwierz ją czy­tał. Tym­cza­sem fil­mu chy­ba zwierz nie musi wam zach­walać — jest nas­tro­jowy, pełen empatii i świet­nie nakrę­cony. Ale przede wszys­tkim — co stanowi w tym przy­pad­ku najwięk­sze osiąg­nię­cie w porów­na­niu z książką — nie jest egzal­towany. Przy czym trze­ba zaz­naczyć, że sce­nar­iusz właś­ci­wie bierze z książ­ki tylko zarys postaci i wydarzeń bo więk­szość z tego co widz­imy na ekranie jed­nak nie jest uwzględ­niona w bard­zo cienkiej bard­zo złej książce.

 

 NAwet nie chodzi o to, że  w książce nie ma Meryl Streep. W książce właś­ci­wie nieczego nie ma.

 

 Love Sto­ry — chy­ba najbardziej znana powieść Eri­ca Segala ( po niej jest jeszcze dru­ga część Opowieść Oliviera) jest też zdaniem zwierza jego naj­gorszą książką . Nie jest to taki kosz­marek jak w przy­pad­ku wspom­ni­anych wyżej Mostów Madi­son Coun­ty  ale jest w niej raczej szkic his­torii niż sama his­to­ria. Co ciekawe film, który jest dość wierną adap­tacją książ­ki — łącznie z iden­ty­cznie brzmią­cy­mi niek­tóry­mi rozdzi­ała­mi, zde­cy­dowanie lep­iej opowia­da tą samą his­torię, wielkiej nie takie znów łatwej i nieste­ty krótkiej miłoś­ci. Zwierz nie twierdzi, że książ­ka Segala jest zła ale jest po pros­tu żad­na pod­czas gdy film zde­cy­dowanie wyróż­nia się na tle melo­dra­maty­cznej konkurencji.

 

Star­dust - zwierz bard­zo chci­ał znaleźć taki przykład i mu się udało. Gwiezd­ny Pył Neila Gaimana nie jest złą his­torią, ale jest his­torią w której czegoś braku­je. Tak jak­by twór­ca miał pomysł na 500 stron­i­cową powieść a poprzes­tał na 200. Cały czas zwierz miał wraże­nie że wszys­tkiego jest tu za mało — opisów, dia­logu, kon­strukcji świa­ta przed­staw­ionego. Nie była to zła opowieść, ale cały czas wydawała się bardziej szkicem do książ­ki niż samą książką.  Tym­cza­sem w filmie, wręcz prze­ci­wnie odnosi się wraże­nie, że nieco za szy­bko wychodz­imy z bard­zo ciekawego, dobrze skon­struowanego świa­ta. Nie odnosi się też wraże­nia, że bard­zo pros­ta w sum­ie his­to­ria jest nasz­ki­cow­ana zbyt pros­to. Być może na tym pole­ga magia fil­mu, że tam gdzie spodziewamy się od auto­ra by dostar­czył nam jakiegoś opisu, film po pros­tu daje nam kil­ka scen, które zastępu­ją od 5 do 50 stron pisa­nia. Zwierz uważa Star­dust za jeden z rzad­kich przy­pad­ków fil­mu fan­ta­sy, który tworzy spójny ciekawy świat nie koniecznie zna­j­du­jąc dla niego opar­cie w ekrani­zowanej książce. Zwierz musi tez powiedzieć, że do bajkowej kon­wencji his­torii zwier­zowi zde­cy­dowanie bardziej pasu­je zakończe­nie fil­mowe, które lekko choć nie bard­zo różni się od zakończenia książki

 

Ojciec Chrzest­ny — tu zwierz naraża się na sporą kry­tykę ale powiedzmy szcz­erze — książ­ka Mario Puzo nie jest zła ale daleko jej do wybit­noś­ci. Prawdę powiedzi­awszy, zwierz miejs­ca­mi lekko się nudz­ił ją czy­ta­jąc, i odnosił wraże­nie, że autorowi nieco roz­pa­da się akc­ja, oraz prz­eras­ta do skala his­torii. Oczy­wiś­cie  zwierz wie, że Mario Puzo jest uwiel­biany przez część czytel­ników, i jest jed­nym z niewielu autorów, których nazwiska nie zagłuszyła ekraniza­c­ja. Nie mniej nawet jeśli książ­ka Puzo nie jest zła to jest jej dość zdaniem zwierza daleko do poziomu jaki prezen­tu­je sobą film. O ile nie przeczy­tanie książ­ki nie jest zdaniem zwierza żad­ną krzy­wdą w poz­nawa­niu his­torii lit­er­atu­ry, o tyle zwierz jest przeko­nany, że każdy kto chce znać his­torię kina powinien choć raz odsiedzieć na sean­sie Ojca Chrzest­nego. Zwłaszcza, że to co nie sprawdza się w książce — czyli pew­na frag­men­taryczność akcji, świet­nie sprawdza się w nar­racji fil­mowej gdzie jesteśmy przyzwycza­jeni że nie wszys­tkie wydarzenia czy właś­ci­wie sce­ny pros­to się ze sobą łączą. Nie mniej O ile jest to może wybór kon­trow­er­syjny to zwierz nie ma wąt­pli­woś­ci, że w tym przy­pad­ku film książkę prz­erósł. I to co więcej zwierz nie jest do koń­ca pewien czy nie prz­erósł jej będąc w sum­ie bardziej “książkowy” w skali opowiadanej przez siebie historii.

 

 

 Zwierz nie powie, że książ­ka jest gorsza z powodu braku tego Pana. Po pros­tu film ma zdaniem zwierza lep­szą skalę.

 

Dia­beł Ubiera się u Prady — zaczni­jmy od tego, że Dia­beł Ubiera się u Prady nie jest żad­nym arcy­dziełem — ani film ani książ­ka. Nie mniej o ile książ­ka jest czy­tadłem, które zaczy­na się nudz­ić mniej więcej w połowie, o tyle film jest jed­ną z tych całkiem udanych, przy­jem­nych pro­dukcji do których wraca się w zimowe wiec­zo­ry kiedy naprawdę nie mamy ochoty oglą­dać nic szczegól­nie intelek­tu­al­nego. Prob­lem z książką jest taki, ze choć dostar­cza­ła dobrego punk­tu wyjś­cia do his­torii to jej autor­ka nieste­ty nie została obdar­zona zbyt dużym nar­ra­cyjnym tal­en­tem — wręcz prze­ci­wnie zwierz czy­ta­jąc powieść odnosił wraże­nie,  że ma do czynienia z jed­ną  z tych kosz­marnych now­eliza­cji pisanych już po nakręce­niu fil­mu. Oczy­wiś­cie tym czego książ­ka w żaden sposób nie była w stanie dostar­czyć była cud­ow­na niejed­noz­naczność postaci Mirandy. No ale trud­no się dzi­wić. Nie wiele osób potrafi pisać tak jak Meryl Streep Gra

 

For­rest Gump — jeden z najbardziej ukochanych filmów ludzkoś­ci lat 90 pow­stał na pod­staw­ie nie takiej do koń­ca dobrej książ­ki. Ponown­ie epi­zody­czny charak­ter fil­mu niko­mu nie przeszkadzał — wręcz prze­ci­wnie był całkiem fajny — zwłaszcza uję­ty w klam­rę nar­ra­cyjną siedzącego na przys­tanku For­res­ta. Ale książ­ka zdawała się być chao­ty­cznym spisem mniej lub bardziej ciekawych his­torii z których niek­tóre były zupełnie nie do uwierzenia (o ile zwierz pamię­ta For­rest wylą­dował w kos­mosie z Orang­utanem czy coś w tym sty­lu). Na dodatek nar­rac­ja prowad­zona z punk­tu widzenia prostego na umyśle For­res­ta nie była szczegól­nie udana  — trze­ba mieć spory dar do pisa­nia w ten sposób i wyda­je się że autorowi go zabrakło. Oczy­wiś­cie ponown­ie — film wygry­wa pewny­mi pomysła­mi jak np. wkle­janiem naszego bohat­era w różne wydarzenia his­to­ryczne. Zwierz może popełnił błąd spodziewa­jąc się, że książ­ka będzie w pełni odd­awała charak­ter fil­mu (zwierz musi się tłu­maczyć tym że był młody) ale doskonale pamię­tał że odkładał ją w zadzi­wie­niu jak z tak złego kawał­ka prozy moż­na zro­bić tak dobry film. I nawet jeśli nie przepada­cie za For­restem Gumpem to trze­ba stwierdz­ić, że nie wiele było takich pro­dukcji, które odniosły­by tak spek­taku­larny sukces właś­ci­wie nie opowiada­jąc żad­nej wielkiej historii.

 

 

 Jest coś takiego w filmie o For­reś­cie Gumpie co uza­sad­nia snu­cie epi­zody­cznej opowieś­ci o człowieku który jest jed­nocześnie geniuszem i idiotą. Zwierz nie znalazł tego  w książce

 

 Zak­li­nacz Koni — to ciekawy przy­padek. Książa Evansa Nichol­sa to  w dużym stop­niu roman­sid­ło i to nie do koń­ca dobrze napisane z abso­lut­nie kosz­marnym zakończe­niem. Tym­cza­sem film trzy­ma się zde­cy­dowanie moc­niej wątku Zak­li­na­nia Koni i leczenia nie tylko dużego czworonożnego stworzenia ale także małej dziew­czyn­ki. Co praw­da film nie jest arcy­dziełem ale powiedzmy sobie szcz­erze — nie trud­no jest prze­bić książkę Nichol­sa.  Z resztą zdaniem zwierza to odważ­na decyz­ja by z powieś­ci która właś­ci­wie jest romansem wyrzu­cić romans pozostaw­ia­jąc tylko pewną sug­estię, że pomiędzy bohat­era­mi może być coś więcej. Zdaniem zwierza całość do tego stop­nia różni się od książ­ki, że właś­ci­wie trud­no mówić tu o adap­tacji, prędzej o inspiracji czy prostej acz zawsze skutecznej kradzieży pomysł. Kradzieży o tyle słusznej że lep­iej wykorzystanej.

 

Skazani na Shaw­shank — tutaj mamy do czynienia z przy­pad­kiem podob­nym do Star­dust. Opowiadanie Kinga na pod­staw­ie którego nakrę­cono film to w sum­ie dość krót­ka his­to­ria o face­cie, który w prze­myśl­ny sposób zwiał z więzienia. Nie jest to zła his­to­ria, opowiadanie dobrze się czy­ta ale nie ma w  nim nic spec­jal­nego. Tym­cza­sem zwierz chy­ba nie musi was przekony­wać, że film opar­ty o ten krót­ki tekst jest jed­nym z lep­szych jakie kiedykol­wiek nakrę­cono.  Co więcej ma zde­cy­dowanie więk­szą skalę i roz­mach niż lit­er­ac­ki pier­wowzór prz­eras­ta­jąc go właś­ci­wie pod każdym wzglę­dem. Przy czym opowiadanie jest tak inne (no i jest opowiadaniem a film wyda­je się być ekraniza­cją bard­zo grubej powieś­ci) że właś­ci­wie nie powin­no się ich porówny­wać (zwierz  odkła­da na bok dyskusję czy moż­na porówny­wać książ­ki i filmy jako takie) > Nie mniej ponown­ie — jeśli nie przeczyta­cie opowiada­nia nie tylko nie stanie się wam krzy­w­da, ale co może nieco ważniejsze nie poczu­je­cie, że braku­je wam jakiejś ważnej pozy­cji w dorobku Kinga. Jeśli jed­nak daru­je­cie sobie Skazanych na Shaw­shank to może­cie poczuć że na liś­cie filmów które koniecznie ale to koniecznie trze­ba zobaczyć macie jed­ną nie odhac­zoną pozycję.

 

 


 Krótkie odpowiadanie Kinga  nie jest złe, ale zwierz musi przyz­nać, ze nie jest nawet w połowie tak dobre jak film. No i nie ma w nim Mor­gana Freemana. 


Pamięt­nik - tu zwierz pode­jrze­wa może się spotkać z obur­zonym parsknię­ciem — jak to zwierz uważa Pamięt­nik za dobry film. Zwierz nie ma zami­aru was przekony­wać, że to arcy­dzieło ale na pewno jest to dobry film w swoim gatunku i najlep­sza ekraniza­c­ja prozy Nicholasa Spark­sa. A sko­ro przy Nicholasie Spark­sie jesteśmy to zwierz poświecił mu już cały wpis więc tylko doda, że ów Pan ma jed­ną his­torię do opowiedzenia i nie opowia­da jej szczegól­nie dobrze. Tym­cza­sem Pamięt­nik nawet jeśli opowia­da his­torię prostą jak drut nadra­bia piękny­mi zdję­ci­a­mi, dobrą muzyką i świet­nie dającą sobie radę obsadą. O ile książ­ka nie wyróż­nia się na tle innych roman­sid­eł o tyle film nie bez powodu odniósł sukces i wywołał całą ser­ię kole­jnych ekraniza­cji. Zdaniem zwierza nie ma nic złego w wypeł­ni­a­n­iu zapotrze­bowa­nia na łza­we filmy o miłoś­ci o ile robi się to dobrze. Zdaniem zwierza Pamięt­nik robi to świetnie.

 

 

 

To koniec pod­sta­wowej listy — są jeszcze pozy­c­je dyskusyjne. Jak na przykład Mil­cze­nie Owiec, które nie jest nawet w połowie zdaniem zwierza tak dobre jak hip­no­tyzu­ją­cy film w którym może­my popa­trzeć w fas­cynu­jące oczy zła (lub Anthonego Hop­kin­sa jak kto woli), zwierz powie wam też szcz­erze że książ­ka Juras­sic Park nie jest w stanie wygrać z wygen­erowany­mi kom­put­erowo dinoza­u­ra­mi i muzyką Johna Williamsa.  W Internecie ist­nieje jeszcze sil­na gru­pa osób twierdzą­cych że Fight Club był zde­cy­dowanie lep­szy od książ­ki na postaw­ie, której pow­stał ale zwierz wrzu­cił­by ich do tego samego wor­ka, którzy twierdzą, że film na pod­staw­ie Zabić Droz­da był lep­szy od książ­ki — to ludzie z dobrą wolą ale chy­ba nie zawsze łapią co przeczy­tali. Zwierz ma z resztą swo­ją teorię, która jest dość pros­ta — film może być lep­szy od książ­ki o ile książ­ka nie jest wielką lit­er­aturą ale po pros­tu czy­tadłem czy hitem jed­nego sezonu. Zdaniem zwierza dzi­ała wtedy prosty mech­a­nizm — autorzy sce­nar­iusza wyj­mu­ją z powieś­ci to co najlep­sze i niekiedy poświę­ca­ją jej więcej reflek­sji niż sam autor. Poza tym takie książ­ki częs­to mają fabułę, którą da sę przełożyć na ekran pod­czas kiedy w naprawdę dobrych powieś­ci­ach po pros­tu nie da się odd­ać tego co oprócz akcji stanowi o ich wartoś­ci — języ­ka, sposobu opisu i kre­owa­nia świa­ta. Ale zwierz nie jest stupro­cen­towo pewny czy to dobra teo­ria. W każdym razie dostrze­ga tu pewną prawidłowość.

A ter­az trady­cyjne pytanie do czytel­ni­ka — czy macie jakieś propozy­c­je?  Czy wręcz prze­ci­wnie uważa­cie, że zwierz powinien się wsty­dz­ić mówiąc “film był lep­szy?  Zwierz jest niezwyk­le ciekaw waszych opinii i przykładów ( wcale nie chodzi o to by zgar­nąć mnóst­wo komentarzy )

 

Ps: Zwierz  Vlo­gował i to z nowym mikro­fonem — klip TUTAj

 

Ps: Dziś BATMAN, jutro recenzja.??

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online