Home Festiwale Prywatne bo polskie, polskie bo prywatne czyli kilka uwag do 43 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni

Prywatne bo polskie, polskie bo prywatne czyli kilka uwag do 43 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni

autor Zwierz
Prywatne bo polskie, polskie bo prywatne czyli kilka uwag do 43 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni

Tegoroczny Fes­ti­w­al w Gdyni przy­pom­i­nał, zde­cy­dowanie bardziej niż zeszłoroczny, że Pol­s­ka to kraj w którym najważniejsze pytanie zawsze brz­mi – co to znaczy być Polakiem. A najwięk­sza uciecz­ka na jaką moż­na sobie poz­wolić, to nie zadawać sobie choć przez chwilę tego pyta­nia. I takie były też filmy – rozpięte między tym co pol­skie a prywatne.

Szukanie wspól­nego klucza dla wszys­t­kich pokazanych w konkur­sie głównym filmów jest zawsze ryzykowne – należało­by bowiem założyć, że twór­cy stanow­ią jakąś grupę która mówi – świadomie czy nie jed­nym głosem. Ale  jed­nocześnie tegorocz­na Gdy­nia spraw­iała wraże­nie fes­ti­walu z kluczem – w którym filmy trochę jed­nak ze sobą kore­spon­du­ją. Z jed­nej strony wyraźnie widać, że pol­skość – bard­zo różnie defin­iowana wciąż jest tem­atem atrak­cyjnym – czy to w „Kamer­dyn­erze”, czy w „Zim­nej Wojnie” czy nawet w pewnym stop­niu w „Klerze” (bo nie ma wąt­pli­woś­ci, że to Kler „nasz” pol­s­ki). Nie moż­na też zapom­i­nać o pokazy­wanej w konkur­sie „Twarzy” – Mał­gorzaty Szu­mowskiej, która jest prze­cież niebyt udaną anal­izą pol­skiej, wiejskiej men­tal­noś­ci z wielkim Jezusem w tle. Do jakiegoś stop­nia naw­iązanie do chrys­tian­iza­cji jako ele­men­tu niszczy­ciel­skiego i założy­ciel­skiego pojaw­ia się w (moim zdaniem bard­zo nieu­danej) „Krwi Boga” – która próbu­je niby roz­gry­wać się w śred­niowieczu a w isto­cie chce być głosem współczes­nym, w sporze o to jaka ma być wiara. Z drugiej strony pojaw­ia­ją się filmy wręcz osten­ta­cyjnie pry­watne czy oso­biste – jak „Pies z Kotem” – fil­mowy zapis życiowych poty­czek reży­sera z rodz­iną i chorobą. W „7 uczu­ci­ach” też mamy powrót do swois­tej fil­mowej ter­apii jaką od lat upraw­ia Kot­er­s­ki. W końcu kome­diowy „Juliusz” ma gdzieś całą pol­skość i pyta o szukanie pry­wat­nego szczęścia.

 

Ale ten podzi­ał nie jest taki prosty – nie ważne czy Bajon czy Paw­likows­ki – dziś wielką his­torię i wielkie pyta­nia zada­je się przez his­to­rie małe i pry­watne. Jeden związek, jed­na rodz­i­na, jed­no małżeńst­wo. Kamer­dyn­er niby chce być kinem wielkim i epickim ale jed­nocześnie – trzy­ma się blisko swo­jej rodzin­nej his­torii. Zim­na Woj­na bardziej niż podzi­ałem Europy martwi się murem sto­ją­cym na przeszkodzie szczęśli­wego związku bohaterów. To intrygu­jące jak bard­zo współczesne kino nawet stara­jąc się pode­j­mować tem­aty wielkie, wciąż wraca do pry­wat­noś­ci, zgod­nie z założe­niem, że his­to­rie oso­biste są nie mniej ważne niż his­to­ria z poli­ty­cznych gabi­netów czy wojskowych fron­tów. Wszys­tko co wielkie roz­gry­wa się zarówno w tej „prawdzi­wej” his­torii, jak i w his­torii pry­wat­nej – nie mniej bur­zli­wej choć nieco bardziej kam­er­al­nej. A jed­nocześnie, to zbliże­nie ma poz­wolić na więcej niejed­noz­nacznoś­ci – pokazanie niuan­sów które – kiedy spoglą­damy na szer­szą his­to­ryczną panoramę częs­to giną. To ciekawe, że im bardziej his­to­ria sta­je się w Polsce jed­noz­nacz­na, tym bardziej kine­matografia prag­nie niuan­su. Szla­chetne prag­nie­nie – choć nie będę ukry­wać  — nie zawsze się udaje.

 

To zapętle­nie w ucieka­niu od pub­licznego w pry­watne i w ciągłym zadawa­niu sobie pyta­nia – kim jesteśmy i skąd przy­by­wamy (serio człowiek by pomyślał, że po tylu lat­ach Pola­cy mają jakąś odpowiedź a my coraz bardziej nie wiemy) spraw­ia, że tegoroczny fes­ti­w­al był bard­zo Pol­s­ki. Z zeszłorocznego wyjeżdżałam z miłym przeko­naniem, że tytuł taki jak „Atak pani­ki” mógł­by pow­stać właś­ci­wie wszędzie i wszędzie mógł­by roze­grać się w bard­zo podob­ny sposób. W przy­pad­ku tegorocznej Gdyni odniosłam wraże­nie, że wszys­tko co widzi­ałam było niesły­chanie tute­jsze. Najgłośniej omaw­iany film fes­ti­walu czyli “Kler” z całą pewnoś­cią jest tytułem nie tylko zre­al­i­zowanym na potrze­by pol­skie ale też na potrze­by pol­skie tego roku. Smar­zows­ki zro­bił ten jeden z rzad­kich filmów, które są ważne zan­im ktokol­wiek go jeszcze zobaczył. Choć „Jak pies z kotem” może się wydawać na pier­wszy rzut oka bard­zo uni­w­er­salne – to jed­nak nie da się ukryć, że jest to film z kluczem, zaś klucz dostęp­ny jest wiel­bi­cielom pol­skiego kina. Z kolei teo­re­ty­cznie odd­alona od współczes­nych real­iów „Krew Boga” traci najwięcej kiedy twór­cy próbu­ją zro­bić z niej film kos­mopoli­ty­czny pozbaw­ia­jąc go jed­nocześnie jakiegokol­wiek zako­rze­nienia w rzeczy­wis­toś­ci. “Juliusz” teo­re­ty­cznie wycią­ga rękę w kierunku his­torii dość uni­w­er­sal­nej ale jed­nocześnie, to prze­cież nasz kra­jowy nieu­dacznik — z naszym kra­jowym brakiem per­spek­tyw jako nauczy­ciel, i z nasza kra­jową wódeczką podle­wa­jącą rodzin­ną his­torię. Niby przesłanie takie ogólne, a jed­nak żeby śmi­ać się z Chyry jako dyrek­to­ra pod­stawów­ki to trze­ba być stąd.

 

Czy ta „pol­s­ka choro­ba” (określanie które moim zdaniem doskonale pasu­je do wiecznej pol­skiej potrzeb­ny autoter­apii) na Fes­ti­walu to coś złego? Niekoniecznie. Wiado­mo, że cza­sy są trudne a jeszcze trud­niejsze jest poję­cie co to takiego Polak i Pol­s­ka (definic­ja płyn­na wciąż zawężana od zewnątrz i rozpy­chana od środ­ka) więc dobrze, ze kino w jak­iś sposób odnosi się do tego co dzieje się w ser­cach i duszach widzów. Dawno nie było zresztą fes­ti­walu na którym tak wiele by roz­maw­iano nie o jed­nym ale o kilku tytułach – co zresztą jest o tyle ciekawe, że nagrod­zona Zło­ty­mi Lwa­mi  „Zim­na woj­na” wywołała na samym fes­ti­walu już najm­niej emocji – bo wszys­tko co było o niej do powiedzenia i napisa­nia, powiedziano i napisano wcześniej. To chy­ba najwięk­szy prob­lem kiedy fes­ti­w­al rozpoczy­na się właś­ci­wie z ustalonym zwycięskim filmem – co praw­da nie oznacza to, że nie było szans by jakakol­wiek pol­s­ka pro­dukc­ja prze­biła „Zim­ną Wojnę” pod wzglę­dem kun­sz­tu reży­serii, czy samej opowiedzianej his­torii, ale trze­ba przyz­nać, że „Zim­na Woj­na” z naszy­mi wewnętrzny­mi lęka­mi rozpraw­iła się najbardziej świa­towo. Jeśli Pol­skie kino chci­ało­by się pokazać za granicą od swo­jej najład­niejszej strony to nic dzi­wnego że film Paw­likowskiego wygry­wa (zresztą został, słusznie, pol­skim kandy­datem do Oscara – i moim zdaniem powinien zostać dostrzeżony, choć na nagrody bym raczej nie liczyła).

 

Co ciekawe – tegorocz­na Gdy­nia mogła być nieco kon­fun­du­ją­ca dla tych którzy chcieli­by w pol­skim kinie – a właś­ci­wie w sposo­bie jego finan­sowa­nia widzieć jas­ny klucz. Ot cho­ci­aż­by np. “Kler” otwiera logo PISF – co oznacza, że jed­nak mimo zacieś­ni­a­ją­cych się związków państ­wa z koś­ciołem, film ten dostał państ­wowe dofi­nan­sowanie. Z kolei „Kamer­dyn­era” otwier­a­ją (i zamyka­ją, jeszcze przed obsadą, co wydało mi się skan­dal­iczne) logo spółek skar­bu państ­wa – choć film opowia­da o tym jak okrut­nie rozpraw­ił się XX wiek ze szlachecką rodz­iną z pomorza – niemiecką szlachecką rodz­iną. Oczy­wiś­cie film pode­j­mu­je też ważny motyw pol­skoś­ci Kaszubów – nie mniej  — wciąż, jest to film pełen dobrych Niem­ców, na których ucieczkę przed Armią Czer­woną widz czeka w napię­ciu. Nie zagłębi­ałam się w kwest­ie finan­sowa­nia pol­skiej kine­matografii – a przy­na­jm­niej nie robiłam tego w ostat­nich lat­ach – ale przy­na­jm­niej doty­chczas udało się zre­al­i­zować kil­ka niekoniecznie płas­kich ide­o­log­icznie filmów przy państ­wowym finan­sowa­niu. Czy to znaczy, że uścisk państ­wowej ide­ologii nie jest tak moc­ny? Może, choć wyda­je mi się, że to raczej prob­lem braku alter­naty­wy dla niepoko­rnych fil­mow­ców którzy zawsze chcą zadawać niewygodne pyta­nia. Pro­dukc­ja­mi real­i­zowany­mi poza tym kręgiem fes­ti­walowego kar­ne­tu się raczej nie wypełni.

 

Warto na koniec pod­kreślić, że co się da wyczuć w Gdyni – a może w ogóle w Pol­skim kinie – to zwięk­sza­jącą się reprezen­tację kobi­et. Jak może wiecie w tym roku w jury fes­ti­walu było więcej kobi­et niż mężczyzn. Do tego pod­pisano zobow­iązanie które do 2020 roku postara się wyrów­nać liczbę kobi­et i mężczyzn w Pol­skim prze­myśle fil­mowym. Dodatkowo prezen­towano filmy reży­serek, bez czego się już właś­ci­wie żaden pol­s­ki fes­ti­w­al odbyć nie może, bo prze­cież nie sposób już ter­az zro­bić poważnego fes­ti­walu pol­skiego kina bez prezen­tacji osiąg­nięć reży­serek. To zresztą dla mnie olbrzy­mi powód do dumy że w Polsce za reży­ser­ię coraz częś­ciej biorą się kobi­ety – to jed­na z tych bari­er, która została jeszcze do przeła­ma­nia a którą koniecznie przeła­mać trze­ba, bo jed­nak im więcej per­spek­tyw tym lepiej.

 

Na koniec muszę stwierdz­ić, że jed­nak oglą­danie filmów na Fes­ti­walach – zwłaszcza tych najwięk­szych – spraw­ia, że ma się zupełnie inną per­spek­ty­wę. Po pier­wsze – nagle cała pol­s­ka kine­matografia kilku miesię­cy zosta­je ściśnię­ta do kilku dni, przez co zupełnie inaczej oce­nia się jakość każdej pro­dukcji (Kamer­dyn­er oglą­dany w kinie pewnie bronił­by się dużo lep­iej niż wciśnię­ty między kole­jne pro­dukc­je zde­cy­dowanie lep­iej i sprawniej zre­al­i­zowane) . Po drugie – atmos­fera fes­ti­walowa – nieza­leżnie od wielkoś­ci fes­ti­walu, jest upa­ja­ją­ca – nie tylko dlat­ego, że przez chwilę nic się tak nie liczy jak kino, ale też przez specy­ficzne poczu­cie krótkotr­wałej wspól­no­ty. Jeśli człowiek siedzi w kaw­iarni w cen­trum fes­ti­walowym to może ulec nieco myl­ne­mu przeko­na­niu, że wszys­t­kich intere­su­je kino. Ech.. miłe marze­nie.  Po trze­cie w końcu – kry­tyk (duże słowo, na wyrost) taki jak Zwierz, zamknię­ty w czterech ścianach z lap­topem czu­je się niekiedy dzi­wnie, kiedy ori­en­tu­je się, że może ze swo­ją wygłos­zoną w przed­sionku sali opinią, wpaść na akto­ra który w kry­tykowanym właśnie filmie grał. Być może to nie jest takie złe przekon­ać się że twór­cy oglą­danych filmów ist­nieją, choć jed­nocześnie – o ile łatwiej mieć do nich pre­ten­sje kiedy są byta­mi niezmaterializowanymi.

 

Ostate­cznie mogę powiedzieć, że mimo moich niekończą­cych się prob­lemów z Pol­skim kinem – tegorocz­na Gdy­nia była „jakaś”. Nie wiem może pol­s­ka kine­matografia potrze­bu­je nar­o­dowych sporów i wewnętrznych podzi­ałów żeby kwit­nąć. Może jak fil­mow­com jest zbyt wygod­nie to i filmy wypada­ją sła­biej. Trud­no powiedzieć, ale mam wraże­nie że dobrze idzie rodz­imym twór­com w ostat­nich lat­ach. I tylko czekam aż zna­jdą sobie nowe pytanie nad którym się będą biedz­ić. Bo ta Pol­s­ka to taki nużą­cy temat.

Ps:  Już jutro 25.09 o godzinie 19:00 Czy­tu Czy­tu powraca z audy­cją Live – jeśli chce­cie nas posłuchać czy obe­jrzeć to koniecznie pada­j­cie na Youtube Pod­słuchane albo na nasze wydarze­nie na Facebooku.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online