Home Ogólnie Nie gram, patrzę czyli trzy dokumenty ze świata gier komputerowych

Nie gram, patrzę czyli trzy dokumenty ze świata gier komputerowych

autor Zwierz
Nie gram, patrzę czyli trzy dokumenty ze świata gier komputerowych

Jest fak­tem dość powszech­nie znanym, wśród czytel­ników tego blo­ga, że zwierz nie gra w gry kom­put­erowe. Nie wyni­ka to z żad­nych ide­o­log­icznych założeń czy przekon­ań ale z prostego fak­tu, że zwierza gry kom­put­erowe nie baw­ią, a właś­ci­wie nawet baw­ią ale bard­zo szy­bko nudzą. Ale nie znaczy to, że zwierz nie lubi kul­tu­ry gier kom­put­erowych. Lubi. A najbardziej lubi oglą­dać o nich filmy doku­men­talne – ostat­nio obe­jrzał trzy.

Zan­im zwierz prze­jdzie do filmów chci­ał­by jeszcze opowiedzieć wam skąd u niego zain­tere­sowanie gra­mi.  Otóż tak naprawdę zwierza najbardziej intere­su­je nie tyle to w co się gra ter­az ale his­to­ria gier. A właś­ci­wie nie samych gier a prze­mysłu z nimi związanego. Otóż nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że w świecie gier – chy­ba jak w żad­nym innym, roze­grał się niesamow­ity, szy­b­ki postęp tech­no­log­iczny, który spraw­ił, że niek­tóre firmy znikły z powierzch­ni zie­mi, zmieniła się cała kul­tura otacza­ją­ca granie i w ogóle to co dziś mamy na naszych kom­put­er­ach i kon­so­lach zda­je się być lata świ­etlne od rzeczy­wis­toś­ci lat osiemdziesią­tych. Fakt, że zmi­any te zachodz­iły tak szy­bko i fun­da­men­tal­nie zmieni­ały to czym jest granie i bycie graczem, spraw­ia­ją że jest to jed­na z naj­ciekawszych technologiczno/kulturowych przemi­an ostat­nich kilku dekad. Co więcej – ponieważ jest to his­to­ria tech­nologii i kul­tu­ry – znamy ją pobieżnie i częs­to nie zda­je­my sobie sprawy z gwał­townoś­ci tych przemi­an, oraz ich znaczenia dla naszego postrze­ga­nia samego zjawiska gra­nia. Inny­mi słowy – wyobraź­cie sobie, że przeskok od filmów braci Lumiere do kina 3D roze­grał się w cza­sie bez porów­na­nia krót­szym  i to w całoś­ci na naszych oczach. Jak tu nie być zafascynowanym.

atari-2600-1548365_1280-2

Man vs Snake: The Long and Twist­ed Tale of Nib­bler – jed­nym z najsławniejszych filmów doku­men­tal­nych poświę­conych starszym grom kom­put­erowym – tym najlepiej znanym z cza­sów salonów gier jest „King of Kong”. Tam chodz­iło o pobi­cie świa­towego reko­r­du w Don­key Kong – jed­nej z najbardziej znanych gier – nawet wśród ludzi nie zain­tere­sowanych tem­atem. Man vs Snake opowia­da podob­ną his­torię ale jest w sum­ie ciekawszy. Oto poz­na­je­my Tima McVey – człowieka z niewielkiego mias­ta Iowa które­mu nic wielkiego się w życiu nie przy­darzyło. Nic poza tym, że mając szes­naś­cie lat zdobył mil­iard punk­tów w Nib­blera – mało znaną grę gdzie steru­je się olbrzymim wężem i zbiera punk­ty.  Ter­az dwadzieś­cia pięć lat później próbu­je swój reko­rd pobić i raz na zawsze ustal­ić, że to on jest najlep­szy na świecie. Brz­mi pros­to ale w isto­cie film jest fas­cynu­ją­cy i ma więcej zwrotów akcji niż moż­na było­by przy­puszczać. Oto pojaw­ia się infor­ma­c­ja, że tak naprawdę reko­rd naszego bohat­era został pobity już dawno temu – przez chłopa­ka z niewielkiej Włoskiej miejs­cowoś­ci, choć nikt ofic­jal­nie go nie uznał – trochę to nasze­mu Tim­o­wi przeszkadza. Jed­nocześnie pojaw­ia się ryw­al, który chce wyzwać Tima na poje­dynek – czy będzie uczciwy?

Nie chodzi o sam wynik, raczej o uchwycenie specyficznego osiągnięcia życiowego i wszystkich jego konsekwencji

Nie chodzi o sam wynik, raczej o uch­wyce­nie specy­ficznego osiąg­nię­cia życiowego i wszys­t­kich jego konsekwencji

Film opowia­da zarówno o zma­ganiu z reko­r­dem jak i o pró­bie odzyska­nia najważniejszej chwili, czy momen­tu w swoim życiu. Jest to jed­nocześnie doskon­ałe spo­jrze­nie na dawny świat gier, gdzie przy jed­nym automa­cie zbier­ały się tłumy przyglą­da­jąc się najlep­szym grac­zom. Zna­jdziemy tu właś­ci­ciela salonu Twin Galax­ies, który przeszedł przez wszys­tkie fazy ostat­nich dekad i już nie jest narko­manem za to bud­dys­tą podróżu­ją­cym do Indii. Spotkamy fac­eta który był kiedyś „bad boyem” świa­ta gier kom­put­erowych a ter­az wyglą­da na najwięk­szego nieu­daczni­ka świa­ta. W filmie wypowie się zwycięz­ca w Don­key Kon­ga, który brz­mi i wyglą­da trochę jak Jezus gier kom­put­erowych.  Wszyscy ci ludzie należą trochę do świa­ta który nar­o­dz­ił się w lat­ach osiemdziesią­tych kiedy salony gier były miejs­ca­mi gdzie spo­tykali się młodzi ludzie by grać, bić reko­rdy i spędzać mnóst­wo cza­su. Trze­ba przyz­nać, że choć salony takie nadal ist­nieją (choć nielicznie) to niesamowicie patrzy się na kul­turę której właś­ci­wie już nie ma. A prze­cież tam­to granie było zupełnie inne od gra­nia które znamy dziś. Bardziej społeczne, mimo wszys­tko wid­owiskowe, opier­a­jące się na zupełnie innym sposo­bie spędza­nia cza­su. Film, który jest zabawny i dość rozry­wkowy – warto zobaczyć właśnie ze wzglę­du na tą unikalną możli­wość zajrzenia do świa­ta którego już nie ma. A który – jak pokazu­je nam film – był dla wielu osób niesły­chanie ważny.

Tytuł mówi prawdę - to niesamowite jak skomplikowana okazuje się historia bicia jednego rekordu w mało znanej grze

Tytuł mówi prawdę — to niesamowite jak skom­p­likowana okazu­je się his­to­ria bicia jed­nego reko­r­du w mało znanej grze

Atari: Game Over – nawet będąc osobą która o grach więcej słysza­ła niż w nie grała, zwierz doskonale wie czym było Atari. A było przez pewien czas sym­bol­em wszys­tkiego czym gry mogą się stać. Zwierz, którego rodz­ice mieli pier­wszego PC jeszcze na początku lat 90 nigdy nie dotknął tego co było wcześniej, ale między inny­mi dlat­ego to go fas­cynowało. Bo był to świat na który zwierz praw­ie, praw­ie się zała­pał a jed­nak zniknął on tak bard­zo, że jedyne miejsce gdzie moż­na zobaczyć Atari i gry nań to spotka­nia poświę­cone retro grom (zwierz był na jed­nym i chy­ba został fanem). Atari: Game Over to film który idzie tropem jed­nej z naj­ciekawszych his­torii poświę­conych grom kom­put­erowym. Otóż Atari, które było u szczy­tu pop­u­larnoś­ci, zde­cy­dowało się wypuś­cić grę związaną z E.T. Twór­ca gry dostał niewiele cza­su – tak by móc wyko­rzys­tać przedświąteczne zakupy i pop­u­larność pro­dukcji. Gra pow­stała i jak głosi leg­en­da była naj­gorszą grą na świecie. Atari zbankru­towało, zaś cały nakład gry został wrzu­cony do wielkiego dołu i zalany cementem. Brz­mi jak niesamowi­ta leg­en­da – nic więc dzi­wnego, że zde­cy­dowano się ją sprawdz­ić. Film podąża tropem ludzi którzy zde­cy­dowali się kopać we wskazanym punkcie wysypiska śmieci – by sprawdz­ić czy rzeczy­wiś­cie pochowano tam grę. Jed­nocześnie jed­nak oglą­damy his­torię Atari i próbę odpowiedzi na pytanie – czy rzeczy­wiś­cie jed­na gra mogła zru­jnować tak ważną i dużą firmę.

Film fajnie pokazuje jak tworzy się nasza wizja "najgorszych" tworów popkultury

Film fajnie pokazu­je jak tworzy się nasza wiz­ja “naj­gorszych” tworów popkultury

Jak zwyk­le okazu­je się, że rzeczy­wis­tość jest nieco bardziej skom­p­likowana. Ale nawet nie to jest w filmie naj­ciekawsze. Mamy okazję przyjrzeć się nie tylko his­torii firmy i tej nieszczęs­nej gry ale także temu jak ksz­tał­tu­je się leg­en­da – w sytu­acji gdy mamy do czynienia z takim wycinkiem rzeczy­wis­toś­ci, który jed­nocześnie jest bard­zo znany (wiemy, że Atari zro­biło złą grę  i zbankru­towało) i mało zbadany (dziś mało kto przyglą­da się dokład­nie his­torii firm które kiedyś były kluc­zowe dla rynku gier kom­put­erowych). Co ciekawe, jest to też ciekawy przy­czynek do dyskusji skąd tak naprawdę wiemy czy jak­iś wytwór kul­tu­ry jest najlep­szy czy naj­gorszy na świecie. Twór­cy fil­mu ład­nie pokazu­ją, że tak naprawdę E.T nie było naj­gorsze na świecie, tylko zostało jako takie zapamię­tane. Rzeczy dużo gorsze – po pros­tu zostały zupełnie zapom­ni­ane. Dlaczego więc E.T trafia na listy naj­gorszych gier? Między inny­mi dlat­ego, że mamy wiel­ki rozziew pomiędzy tym czego się spodziewano a co otrzy­mano. Być może to najlep­szy punkt wyjś­cia do roz­mowy o tym co jest naj­gorsze – czy przy­pad­kiem nie to co zawodzi nasze oczeki­wa­nia. Film nie jest bard­zo pory­wa­ją­cy ale po pros­tu ciekawy – zwłaszcza jeśli sprawę zna się pobieżnie – lub tylko inter­ne­towo (jak zwierz) i szu­ka się sposobu na to by jakoś wiedzę usys­tem­aty­zować. Zwłaszcza, że to kawał his­torii pop­kul­tu­ry o którym wielu z nas niewiele wie.

Film pozwala też poznać ludzi którzy w pewnym momencie byli naprawdę istotni dla świata gier a teraz są właściwie kompletnie zapomniani. Tu Howard Scott Warshaw

Film pozwala też poz­nać ludzi którzy w pewnym momen­cie byli naprawdę istot­ni dla świa­ta gier a ter­az są właś­ci­wie kom­plet­nie zapom­ni­ani. Tu Howard Scott Warshaw

Indie Game: The movie – to ostat­ni z  doku­men­tów poświę­conych grom, który ostat­nio widzi­ał zwierz (ma zami­ar obe­jrzeć więcej bo lista na Net­flix­ie się nie skra­ca). Tu już nie mamy per­spek­ty­wy his­to­rycznej – raczej spo­jrze­nie na współczes­ny rynek gier. Tym razem chodzi jed­nak nie o pro­dukc­je przy­go­towywane przez wielkie firmy ale przez nieza­leżnych twór­ców gier, którzy mają pomysł i prag­ną stworzyć i pokazać gry innym. Film ma pewne wady – przede wszys­tkim pokazu­je nam bard­zo specy­ficzny zestaw twór­ców (np. są wśród nich twór­cy gier które odniosły wiel­ki sukces – co nieco wypacza obraz tego jak wyglą­da rynek gier nieza­leżnych gdzie wielu nikt nie zauważy) pracu­ją­cych nad gra­mi. Ciekawe są nie tyle same pomysły na gry (wiele z nich wyda­je się na pier­wszy rzut oka dość pros­ta) ale relac­ja pomiędzy twór­ca­mi a grą. Widać wyraźnie, że mamy tu pode­jś­cie o którym rzad­ko myśli się w kon­tekś­cie gry kom­put­erowej – nie mamy kogoś kto dostar­cza pro­dukt a twór­cę który pracu­je nad swoim dziełem jed­nocześnie – częs­to uzu­peł­ni­a­jąc je o własne przeży­cia czy próbu­jąc za ich pośred­nictwem przepra­cow­ać prob­le­my czy traumy.

Idie Game: The Movie to ciekawe spo­jrze­nie na świat twór­ców gier, choć trochę jed­nak braku­je dłuższego pochyle­nia się nad tym jak się trak­tu­je gry — te nieza­leżne i nie we współczes­nej kulturze

Nie jest to film bard­zo udany – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza, wciąż wiemy po nim zbyt mało o rynku gier nieza­leżnych. Dodatkowo trud­no jed­noz­nacznie powiedzieć co twór­cy chcą osiągnąć. Jeśli chcą nam pokazać prob­le­my związane z tworze­niem gier, to są one nieco na drugim planie – zwłaszcza że mamy tu do czynienia z twór­ca­mi który­mi raczej się udało. Dużo ciekawsze było­by pokazanie jak bard­zo gry są jed­nak frag­mentem kul­tu­ry – zbyt częs­to trak­towanym jedynie jako prze­mysł. Tym­cza­sem sporo gier docier­a­ją­cych do mil­ionów użytkown­ików spoko­jnie speł­nia wszys­tkie założe­nia jakie daje­my dziełom sztu­ki czy  cenionym prze­ja­wom kul­tu­ry pop­u­larnej. Ten ciekawy aspekt pojaw­ia się jed­nak jedynie na drugim planie – być może dlat­ego, że więcej tu tech­nicznych zma­gań z dys­try­b­u­torem czy zaw­iedziony­mi wspól­nika­mi niż takiej artysty­cznej kreacji.  Zwierz przyz­na szcz­erze, że nieco zaw­iódł się na filmie, choć musi przyz­nać, że ciekawe były same charak­tery twór­ców gier. Więk­szość z nich nieste­ty wyglą­dała jak­by potrze­bowała jakiejś kon­sul­tacji psy­cho­log­icznej bo kłębiło się w ich głowach sporo demonów. Może to jed­nak kwes­t­ia bycia twór­cą, że trze­ba chodz­ić z bebecha­mi na wierzchu. Trud­no orzec. Zwierz jest ciekawy fil­mowej kon­tynu­acji która pow­stała jakoś niedawno ale chy­ba nie ma jej jeszcze na Netflixie.

Zwierz widzi prob­lem z filmem — oglą­damy tu przede wszys­tkim twór­ców którym się udało prze­bić do szer­szej pub­licznoś­ci. Tym­cza­sem naj­ciekawsi są ci którzy nie odnieśli może poraż­ki ale też nie są sym­bo­l­a­mi sukcesu

Zwierz jeszcze nie zakończył swo­jego mara­tonu z doku­men­ta­mi o grach. Ogól­nie Net­flix robi ze zwierzem straszne rzeczy, bo zawsze pod­suwa jeszcze jeden film doku­men­tal­ny do obe­jrzenia. A one są total­nie uza­leż­ni­a­jące. Po pier­wsze dlat­ego, że jest tyle ciekawych rzeczy o których moż­na się czegoś dowiedzieć (choć oczy­wiś­cie zawsze należy zadawać sobie pytanie co twór­cy chcą nam pokazać a co wolą ukryć), po drugie dlat­ego, że to chy­ba ostat­ni fil­mowy gatunek gdzie jeszcze nie rządzi wyłącznie sztam­pa. Serio cza­sem w doku­men­tach zwroty akcji są takie, że gdy­by jakikol­wiek sce­narzys­ta próbował to napisać to został­by wyśmi­any a kry­ty­cy wiesza­l­i­by na nim psy. Pod tym wzglę­dem posi­adanie Net­flixa jest cud­owne bo nor­mal­nie trud­no odd­zielić ziarno od plew a na plat­for­mę trafi­a­ją głównie pro­gramy doku­men­talne które pokazy­wano wcześniej np. na fes­ti­walach fil­mowych. To bard­zo ułatwia życie.  Zresztą spraw­ia że sporo się też myśli o relacji między doku­men­ta­mi a ich przed­miotem. Ale ponieważ zwierz chci­ał­by wam jeszcze o tym napisać w kole­jnych wpisach to na dziś tyle. Game Over.

Ps: Zwierz przyz­na szcz­erze, że im bliżej koń­ca roku tym częś­ciej łapie się na tym, że oglą­da więcej filmów tylko po to by zakończyć rok z więk­szą iloś­cią obe­jrzanych pro­dukcji niż rok wcześniej. O tym mech­a­nizmie fil­mowego przeskaki­wa­nia swoich reko­rdów zwierz też wam kiedyś napisze.

4 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online