Home Ogólnie Kinomani do Łodzi! czyli filmowy weekend Zwierza.

Kinomani do Łodzi! czyli filmowy weekend Zwierza.

autor Zwierz
Kinomani do Łodzi! czyli filmowy weekend Zwierza.

Zwierz jeździ do Łodzi reg­u­larnie od kilku­nas­tu lat. Pojaw­ia się tam co najm­niej raz w roku, by zobaczyć co się zmieniło do cza­su jego ostat­niej wiz­y­ty. Nic zwierza nie odstraszyło. Ani ciągną­cy się remont trasy kole­jowej, ani remont dwor­ca Łódź Fab­rycz­na, ani pow­stawanie nowych galerii hand­lowych, które powoli wys­sały życie z głównej uli­cy mias­ta. Zwierz staw­iał się w Łodzi reg­u­larnie. Ale zwiedz­ił ją tylko raz. Do ostat­niego week­endu kiedy postanow­ił zobaczyć Łódź na nowo. Tym razem na filmowo.

Każdy pol­s­ki wiel­bi­cieli fil­mu musi zdawać sobie sprawę ze znaczenia Łodzi dla naszej kra­jowej kine­matografii.  Więcej, biorąc pod uwagę jakie tal­en­ty opuś­ciły łódzką Filmówkę trud­no Łódź prze­gapić na świa­towej mapie miejsc do których wiel­bi­ciele kina powin­ni piel­grzy­mować.  Zwierz miał swo­je własne powody, by rozpocząć swo­je fil­mowe zwiedzanie Łodzi aku­rat ter­az. Powody mieś­ciły się na uli­cy Piotrkowskiej 120. To właśnie tam mieś­ci się hotel Stare Kino, na którego zaprosze­nie zwierz przy­jechał do Łodzi na week­end. Pod­czas kiedy wiele miejsc chce być kojar­zonych z kine­matografią, tylko nieliczne są w stanie spełnić pokładane w nich nadzieje. Zwierz zaś wiązał ze Starym Kinem nadzieje spore. Dlaczego? Przede wszys­tkim adres zobow­iązu­je. To właśnie tutaj w 1899 roku dwaj bra­cia Władysław i Antoni Krzemińs­cy założyli pier­wsze kino w Łodzi. Kino nie funkcjonowało tam zbyt dłu­go ale his­to­ria stałych kin w Polsce zaczy­na się nigdzie indziej tylko właśnie w tej kamieni­cy. Stąd miejsce znaczące — zwłaszcza dla takich osób jak zwierz dla których his­to­ria kina to najlep­szy rodzaj historii.

Zwierza do Łodzi zaprosił hotel Stare Kino. Hotel i kino w jed­nym. Brz­mi jak raj.

 

Od kina nie uciekniecie nawet na klatce schodowej (choć warto zaz­naczyć że hotel nie ma windy więc oso­by mające prob­le­my z chodze­niem po schodach mogą mieć problem)

 

Aby was od razu uspokoić — hotel nie zawodzi. Nie zawodzi jako hotel (poko­je przy­tulne, łóż­ka mię­ci­utkie, wszys­tko czyś­ci­utkie) ale przede wszys­tkim nie zawodzi jako hotel fil­mowy.  Nie chodzi tylko o fenom­e­nal­ny pomysł na wys­trój — każdy pokój nazy­wa się od tytuły fil­mu — a jed­ną ścianę zaj­mu­je wiel­ka foto­tape­ta z foto­sem z tego fil­mu, do tego dobra­no odpowied­nio meble (tak by pasowały do fil­mowej epo­ki) i plakaty na ścianach. Wys­trój hotelu jest niesamowicie kon­sek­went­ny — idąc wzdłuż ścian kory­tarzy mija się plakaty i foto­sy fil­mowe — film jest wszędzie nie sposób od niego uciec. Ale jak zwierz wspom­ni­ał, na wys­tro­ju się nie kończy. W hotelu co wieczór odby­wa­ją się seanse fil­mowe dla goś­ci (filmy puszczane są w prawdzi­wej małej sali kinowej!), a do każdego poko­ju moż­na wypoży­czyć odt­warzać DVD i płytę z filmem. Zwierz spędz­ił bard­zo miły wieczór oglą­da­jąc w swoim hotelowym poko­ju (ktoś zna­jąc serce zwierza wybrał dla niego pokój “Pół żartem, pół serio” — jego ukochaną komedię) “Mężczyźni wolą blon­dyn­ki” — też z Marylin Mon­roe. Film dużo lep­szy niż zwierz zapamię­tał. Jeśli ktoś przy­wiózł­by ze sobą dziecko mógł­by je posłać na Warsz­taty małego fil­mow­ca, gdzie moż­na się np. poczuć o tym jak pow­sta­ją filmy ani­mowane. Inny­mi słowy — od kina się w Starym Kinie nie ucieknie.  Zwierz postanow­ił więc nigdzie nie uciekać tylko w pełni pod­dać się tem­atowi przewodniemu.

Niek­tóre hotele poprzes­tały­by tylko na wys­tro­ju poko­jów ale Stare Kino naprawdę jest związane ze swoim tem­atem przewodnim

 

Wierz­cie zwier­zowi na słowo — to są takie wygodne łóżka

Sko­ro kino w Łodzi to zwierz porzu­cił wal­izkę w poko­ju i pobiegł do Muzeum Kine­matografii. Od hotelu nie jest tam daleko — kilka­naś­cie min­ut spac­erem.  Muzeum mieś­ci się w pałacu Karo­la Scheiblera, więc moż­na jed­nocześnie podzi­wiać pałac jed­no z najbo­gat­szych łódz­kich prze­mysłow­ców. Pałac który sam ma włas­ną fil­mową his­torię. Wys­tawa w muzeum jest fas­cynu­ją­ca, ale nieste­ty — zdaniem zwierza, trochę za słabo opisana.  Choć w zbio­rach muzeum zna­j­du­ją się foto­sy z filmów przed­wo­jen­nych, plakaty, czy cza­sopis­ma to pewnie dla wielu początku­ją­cych wiel­bi­cieli kina może to być nieco nużą­cy frag­ment ekspozy­cji. Warto nato­mi­ast przyglą­dać się dokład­niej eksponatom tech­nicznym — kamerom, stołom mon­tażowym — urządzeniom dzię­ki którym przez lata pow­stawały kole­jne filmy. Zwierz ponown­ie ma wraże­nie, że moż­na było­by je opisać lep­iej, bo każdy powinien oble­gać gablot­ki z kam­era­mi z lat 20 i 30 czy miejsce w którym prezen­tu­je się światu jeden z pier­wszych fil­mowych wynalazków Kaz­imierza Prószyńskiego. Prob­lem w tym, że zwiedza­ją­cy może prze­gapić jak wspani­ałą kolekcję oglą­da. Zwierz chęt­nie by oprowadzał.

Muzeum Kine­matografii w pałacu który grał w fil­mach. Czego chcieć więcej?

 

Przed­wo­jenne wynalaz­ki fil­mowe — cud­owny frag­ment wys­tawy przy którym przy­dało­by się oprowadzanie

Na piętrze mieś­ci się nato­mi­ast wys­tawa poświę­cona pro­dukowanej w Łodzi pol­skiej ani­macji przy­jaz­na dla dzieci, a dla dorosłego zwiedza­jącego najwięk­szych wrażeń dostar­czy plan fil­mu ani­mowanego — na który moż­na wejść i zobaczyć — od środ­ka — jak wyglą­da świat w którym krę­ci się ani­mac­je metodą pok­latkową. Jed­nocześnie warto po pros­tu prze­jść się po pałacu. Jak zwierz pisał — ma on sporą fil­mową his­torię — grał min. w Zie­mi Obiecanej, w Lalce, w Jak daleko stąd, jak blisko, w Staw­ce więk­szej niż Życie. Trud­no się dzi­wić — jak w przy­pad­ku więk­szoś­ci siedz­ib Łódz­kich fab­rykan­tów — jest tam tyle przepy­chu, bogact­wa i pomiesza­nia stylów że człowiek ma wraże­nie jak­by chodz­ił po deko­rac­jach fil­mowych. Wiz­y­ta w muzeum nie jest dro­ga (dla jed­nego nor­mal­nego i jed­nego ulgo­wego spacerow­icza to całe 17 zł) a z całą pewnoś­cią jest tego warta. Do tego w budynku muzeum mieś­ci się kino studyjne Kine­matograf. A w kasie kina może­cie kupić pub­likac­je związane z filmem Pol­skim czy plakaty fil­mowe z pol­skiej szkoły plakatu.

Mało co robi takie wraże­nie jak przechadz­ka po planie fil­mu animowanego

Kiedy już wyjdziecie z Muzeum warto zro­bić jeszcze maleń­ki spac­erek (dosłown­ie pięć min­ut wzdłuż parkowego pło­tu) ulicą Tar­gową. Oto bowiem pod numerem 61/63 mieś­ci się Łódz­ka szkoła fil­mowa. Tu właś­ci­wie moż­na było­by skończyć — bo wszyscy wiemy czym jest łódz­ka Filmówka dla pol­skiego kina. Stu­diowali tu niemal wszyscy najważniejsi polscy reży­serzy, to szkoła która wypuś­ciła jed­nych z najlep­szych oper­a­torów fil­mowych na świecie, przez pod­wórko przed pała­cykiem Oscara Kona prze­si­ady­wali przys­zli twór­cy pol­skiej szkoły fil­mowej, kina moral­nego niepoko­ju, jest nawet tablicz­ka upamięt­ni­a­ją­ca lata w których Polańs­ki skakał tam ze schodów. Założe­nie szkoły fil­mowej w Łodzi było w lat­ach czter­dzi­estych kwest­ią koniecznoś­ci. Daw­na stoli­ca pol­skiej kine­matografii- Warsza­wa, leżała w gruzach. Za to w Łodzi ludzie wracali do życia. Pow­stanie państ­wowej szkoły ksz­tałcącej twór­ców fil­mowych było marze­niem jeszcze przed­wo­jen­nym. Wielu pub­l­i­cys­tów narzekało wów­czas, że bez dobrej państ­wowej szkoły, nasze kino nigdy nie wesp­nie się na wyższy poziom. Zwierz myśli, że mało kto mógł przy­puszczać jak szy­bko łódz­ka szkoła stanie się sym­bol­em jakoś­ci, ale też — braku poko­ry, bo zami­ast wypro­dukować nam reży­serów reżi­mowych, dało nam twór­ców myślą­cych, kry­ty­cznych i wrażli­wych. Zresztą do dziś Filmówka jest w Polsce znakiem jakoś­ci, a z całej Pol­s­ki (i nie tylko) ścią­ga­ją ludzie by stu­diować tu na wydzi­ałach aktorskim, reży­ser­skim, oper­a­torskim. Dla nas zwiedza­ją­cych pozosta­je napawanie się atmos­ferą miejs­ca i obow­iązkowa wiz­y­ta w uczel­ni­anej księ­gar­ni gdzie moż­na zakupić książ­ki wydawnict­wa uczel­ni. To jedne z najlep­szych około fil­mowych pub­likacji w Polsce. Tylko nie zrób­cie błę­du zwierza i zwiedza­j­cie w tygod­niu, zwierz w sobotę odbił się z łkaniem od zamknię­tych drzwi.

W filmów­ce nawet na klatce schodowej nie ucieknie się od fil­mu (zdję­cie robione w nowym budynku uczelni)

Jeśli cofniecie się do ul. Pił­sud­skiego (to ta sama uli­ca przy której stoi muzeum Kine­matografii) i prze­jdziecie jeszcze kawałek to tra­fi­cie do Muzeum Ani­macji.  Wytwór­nia fil­mowa Se-ma-for właś­ci­wie wypro­dukowała nam dziecińst­wo. Nieza­leżnie od tego czy woleliśmy Dis­ney’a czy ani­mac­je na Polonii 1 to każdy kto oglą­dał jako dziecko Wiec­zo­rynkę musi­ał zobaczyć choć jeden odcinek Misia Usza­t­ka, Misia Coral­go­la (zwierz oso­biś­cie nien­aw­idzi tej ani­macji bo nigdy nie był w stanie wymówić imienia głównego bohat­era), Przy­gody kota File­mona (najlep­sza ani­mac­ja o kotach jaka ist­nieje). Samo stu­dio ma się też czym pochwal­ić. Pow­stały tu dwa nagrod­zone Oscarem filmy — Tan­go  Zbig­niewa Rybczyńskiego i Piotruś i Wilk. W muzeum ani­macji moż­na dowiedzieć się jak pow­sta­ją i pow­stawały filmy ani­mowane i przekon­ać się jak bogatą his­torię ani­macji ma Łódź. Zwierz który nigdy nie był fanem tych konkret­nych pol­s­kich ani­macji poczuł się bard­zo sen­ty­men­tal­nie. Głównie dlat­ego, że zdał sobie sprawę, że jed­nak spędz­ił całkiem sporo dziecińst­wa oglą­da­jąc ani­mac­je które pow­stały w tym studio.

Jeśli ktoś lubi plakaty pol­skiej szkoły fil­mowej to w Łodzi zna­jdzie nie jed­no miejsce gdzie będzie mógł wydać na nie fortunę.

Sko­ro już pozwiedza­l­iśmy muzea czas na spac­er. Zwierz cofnął się po włas­nych śladach ulicą Pił­sud­skiego i wró­cił na Piotrkowską. Uli­ca ta zmienia się częś­ciej niż jakakol­wiek inna znana zwier­zowi uli­ca. Wystar­czy, że chwilę tu zwierza nie ma a już pow­sta­ją nowe kna­jpy (zwierz jadł tym razem w kna­jpce Włoszczyz­na, która zaofer­owała mu domowy makaron z tru­fla­mi i było to dobre. Potem zaofer­owała mu też  Tiramisu i było to bard­zo dobre. Potem zwierz musi­ał potoczyć się dalej i było to nieco gorsze), sklepy ( pod żad­nym pozorem nie wchodź­cie do sklepu Bard­zo Rozsąd­nie — zostaw­icie tam wszys­tkie pieniądze i odd­a­cie nerkę w zastaw) i miejs­ca (Off Piotrkows­ka jest tak cud­nie hip­ster­s­ka że Warsza­wscy hip­sterzy czu­ją się jak żenu­ją­ca prow­inc­ja). Niek­tóre rzeczy się jed­nak na Piotrkowskiej nie zmieni­a­ją. Koniecznie pode­jdź­cie pod numer 17 i spróbu­j­cie przeczy­tać zamieszc­zoną na nim  tabliczkę. Nie jest to proste ale jeśli światło będzie odpowied­nie to dowiecie się że w tej niepo­zornej kamieni­cy pod numerem 17 po pier­wsze było rzeczy­wiś­cie jed­no z pier­wszych kin w Łodzi (a także jeden z pier­wszych pokazów fil­mowych) a także że tu było kino które wyna­j­mował przez pewien czas (zan­im przeniósł się na Piotrkowską 21) Theodor Jun­od — ojciec Euge­niusza Bodo. Czyli jesteś­cie w miejs­cu gdzie zaczęła się jed­na z najwięk­szych kari­er fil­mowych dwudziestole­cia bo jak wiemy mały Bodo zaczął wys­tępy jako kilku­latek właśnie w kinie ojca.

Musi­cie Zwier­zowi uwierzyć na słowo że ta tablicz­ka na Piotrkowskiej 17 upamięt­nia całe mnóst­wo ważnych dla his­torii kina momentów

Z Piotrkowskiej warto skrę­cić na ulicę Tuwima 2. Tam mieś­ci się budynek dawnego kina Odeon, po wojnie kino Gdy­nia. To jeden z pier­wszych, jeśli nie pier­wszy budynek w Polsce który pow­stał spec­jal­nie z myślą o kinie (wcześniej kina mieś­ciły się w budynkach zaadap­towanych na potrze­bę sal kinowych, ewen­tu­al­nie budynkach po teatra­ch). Budynek utrzy­mał swo­je przez­nacze­nie po wojnie. A dla nas ma znacze­nie nie tylko ze wzglę­du na his­torię ale i architek­turę. Wieńczą­ca dach sowa, to przykład cud­ownego secesyjnego zdo­bi­enia. Kiedy dzi­ałało tam kino w nocy sowie świeciły się oczy. Kil­ka lat temu odnowiono elewację budynku. Nieste­ty nie mieś­ci się tam już żadne kino. Wiel­bi­ciele starych kinowych budynków powin­ni skoczyć też na pod­wórko przy Piotrkowskiej 67 i rzu­cić okiem na budynek Kina Polo­nia — Od początku XX wieku w tym miejs­cu było kino, pro­jekt budynku wyko­nano jeszcze przed pier­wszą wojną. Tym co powin­no nas zain­tere­sować to umiejs­cowie­nie kina — nie od fron­tu tylko właśnie w pod­wórku — w drugim rzędzie budynków. Przed wojną takie umiejs­cowie­nie kin było bard­zo popularne.

 

 

Nieste­ty na kinie najs­mut­niejszą na świecie tabliczkę “Kino nieczynne”

 

Warto patrzeć pod nogi. Tu tabli­ca upamięt­ni­a­ją­ca fakt, że przez lata w Łodzi odby­wał się fes­ti­w­al oper­a­torów Cam­eraim­age. Dziś odby­wa się w Bydgoszczy

Jeśli bolą was już nogi (jak zwierza) to nie ma w tym momen­cie lep­szego pomysłu niż wró­cić do hotelu i zwinąć się w kłębuszek na mię­ci­utkim łóżku i iść spać śniąc o przed­wo­jen­nych fil­mow­cach. Następ­nego dnia może­cie obudz­ić się rześ­cy i śliczni (a także abso­lut­nie zakochani w hotelowym mat­er­acu) i zejść na śni­adanie (w restau­racji hotelowej podano zwier­zowi do śni­ada­nia Crème brûlée i zwierz o mało nie umarł ze szczęś­cia) i ruszyć dalej. Tym razem idziemy w prze­ci­wną stronę — czyli w dół Piotrkowskiej (w niedzielne przed­połud­nia, kiedy sklepy są zamknięte to właś­ci­wie wymarła uli­ca) pros­to do Ogrodowej a stamtąd do Man­u­fak­tu­ry. Nie idziemy jed­nak na zakupy (no może malutkie) ale na zwiedzanie. Dokład­niej zwiedzanie pałacu Poz­nańs­kich. Zwierz nie wiedzi­ał czego się spodziewać (uwierzy­cie że NIGDY nie zwiedzał pałacu?) ale to co zobaczył przeszło jego najśmiel­sze oczeki­wa­nia. Po pier­wsze — zwierz jako wiel­bi­ciel Zie­mi Obiecanej (zwierz uwiel­bia ten film) poczuł się przez chwilę jak­by chodz­ił po planie. No ale w Zie­mi Obiecanej grały praw­ie wszys­tkie pałace łódz­kich fab­rykan­tów (zwierz pole­ca wybrać się do Łodzi na zwiedzanie mias­ta ich szlakiem — to jest niesamowite znaleźć się w świecie takich kon­trastów — tu pałace, tam pozostałoś­ci robot­niczej biedy, gdzie indziej powo­jenne budown­ict­wo — całość to niezwykły miks), ale aku­rat pałac Izraela Poz­nańskiego wbił się zwier­zowi w pamięć, za sprawą niesamowitej klat­ki schodowej.

Jak rozśmieszyć ludzi w kasie pałacu Poz­nańskiego? Zbier­a­jąc drob­ne na bile­ty (nieste­ty nie moż­na płacić kartą) należy powiedzieć “Ja mam dziesięć zło­tych, ty masz dziesięć zło­tych razem mamy aku­rat tyle żeby założyć fab­rykę”. Zwierz jest pod wraże­niem, że to kogoś w Łodzi jeszcze bawi. Zwierz był przeko­nany, że wszelkie naw­iąza­nia do Zie­mi Obiecanej wywołu­ją w łodzianach tylko przewracanie oczy­ma i lekką irytację.

Kiedy już poz­bier­amy szczękę z podło­gi i przez chwilę poza­z­drościmy fab­rykan­tom (spy­cha­jąc na tył mózgu świado­mość że ich wielkość zbu­dowana była w dużym stop­niu na cier­pi­e­niu innych) czas na zwiedzanie muzeum.  Pomysł jest super. W kilku poko­jach pałacu zro­biono muzeum sławnych łodz­ian. Każdy pokój ma trochę inny charak­ter, i trochę inną ekspozy­cję. W poko­ju Rey­mon­ta może­my się trochę wynudz­ić, w poko­ju Tuwima westch­niemy nad zdję­ciem Ska­mandry­tów które każe się zas­tanaw­iać jak to możli­we by mieć takich utal­en­towanych zna­jomych. Ale nic nas nie przy­go­tu­je na pokój poświę­cony Alek­sandrowi Tans­man­owi, wybit­ne­mu pianiś­cie, dyry­gen­towi i kom­pozy­torowi. Ta część wys­tawy jest mul­ti­me­di­al­na. Może­my dowiedzieć się czy był­by z nas dobry dyry­gent — macha­jąc batutą przed spec­jal­nym ekranem który czy­ta nasze ruchy i pod­powia­da czy umiemy wskazać batutą rytm. Zna­jdziemy tu pro­gram który pozwala nam stworzyć włas­ną kom­pozy­cję (bard­zo nowoczes­ną) i będziemy mogli sami rzu­cić okiem na par­ty­tu­ry czy ilus­trowane listy od Straw­ińskiego. Ale najwięk­sze wraże­nie robi puszczany w tle film. W którym Tans­man mówi min. o swo­jej przy­jaźni z Ein­steinem. Naprawdę doskon­ała ekspozy­c­ja. Kiedy już się oder­wiemy od Tans­mana to w następ­nym poko­ju czeka na nas Rubin­stein. Jeden pokój jest poświę­cony życiu słyn­nego pianisty, w drugim są wyłącznie otrzy­mane przez niego wyróżnienia. Kiedy już oder­wiemy się od wszys­t­kich dyplomów naszym oczom ukaże się gablot­ka. A w niej obok siebie Oscar, Emmy i Gram­my. Ot tak sobie sto­ją. Braku­je do kom­ple­tu tylko Tony.

Takie bibelo­ty

Z pałacu Poz­nańskiego trud­no wyjść — tyle poko­jów do obe­jrzenia, człowiek by siedzi­ał i się napawał. Być może więc wygo­ni was głód — jeśli tak, to zwierz pole­ca jed­nak skoczy do Man­u­fak­tu­ry do ich­niej tajskiej kna­jpy Hot­spoon. Mają tam przepyszne tajskie jedze­nie i lemo­ni­adę z maraku­ją która jest być może najlep­szą lemo­ni­adą jaką zwierz pił w życiu. Sko­ro już jesteś­cie najedzeni, to warto wró­cić na Piotrkowską i zajrzeć do dwóch antyk­wari­atów — Bóg się rodzi i Zli­tuj się nad nami — oba tuż obok siebie, sprzeda­ją stare książ­ki i drenu­ją kieszeń zwierza. No bo jak nie kupić dwóch pier­wszych tomów Kino Wehikuł Mag­iczny za 10 zł za tom. Zwierz pamię­ta jak przed reedy­cją pier­wszego tomu, moż­na je było dostać za sto zło­tych każdy. Zwierz przez lata nie kupował, bo były na półce u rodz­iców. Ale sko­ro miesz­ka już sam to chy­ba warto mieć własne. Minus jest taki, że po zakupi­e­niu książek nagle robi się trochę ciężko i późno i chy­ba czas wracać do domu. A to oznacza spac­er na dworzec Łódź Fabryczna.

Tak powinien się nazy­wać każdy antykwariat.

 

Najpiękniejsze napisy kibi­cowskie na murach — wiz­ytówka Łodzi

Zwierz ma teorię —  lata temu w Łodzi robił się gigan­ty­czny statek kos­miczny i przez ostat­nie lata nikt nie budował w mieś­cie dwor­ca tylko starał się przykryć tą kos­miczną katas­trofę. Nie da się inaczej wyjaśnić dlaczego nowy łódz­ki dworzec jest tak olbrzy­mi. A jest NIESAMOWICIE duży. Serio zwierz ma wraże­nie, że w skali jest porówny­wal­ny z dworcem Berlińskim jeśli nie więk­szy. Zwierz chodz­ił po nim i miał wraże­nie, że się nigdy nie skończy. Nie będzie jed­nak narzekać. Co najwyżej trochę żal mu że na zawsze zniknął per­on po którym biegł bohater Przy­pad­ku Krzyszto­fa Kieślowskiego. No ale to po raz kole­jny dowód na to, że fil­mowej Łodzi właś­ci­wie nie da się zwiedz­ić. Po pros­tu przy­jeżdżasz do Łodzi i chodzisz po jed­nym wielkim planie fil­mowym. Po naszej fil­mowej his­torii, przeszłoś­ci i przyszłoś­ci. Bo zwierz nie wąt­pi że jeszcze nie jeden absol­went łódzkiej Filmów­ki zawład­nie naszą wyobraźnią i nie jed­na uli­ca stanie się przestrzenią znaną z fil­mu. W końcu nie na dar­mo drugie imię Łodzi to Hol­lyłódź. Tak więc drodzy kino­mani, zami­ast marzyć o wycieczkach do Los Ange­les, czas poświę­cić chwilkę cza­su i osza­łami­a­jące cztery dychy na bilet kole­jowy (bez zniż­ki) i pojechać do Łodzi. Bliżej wielkiego kina nie będziecie.

Przyz­na­j­cie się — wylą­dował wam statek kos­miczny i stara­cie się to zatuszować

Ps: Zwierz odwiedz­ił Łódź na zaprosze­nie hotel Stare Kino w Łodzi. Które to miejsce serdecznie wam wszys­tkim pole­ca. Na wyciecz­ki około fil­mowe i nie tylko.

 

8 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online