Home Ogólnie Dokąd poszli Nick i Jess czyli pożegnanie z New Girl

Dokąd poszli Nick i Jess czyli pożegnanie z New Girl

autor Zwierz
Dokąd poszli Nick i Jess czyli pożegnanie z New Girl

Kiedy w zeszłym roku w okoli­cach finału szóstego sezonu New Girl pojaw­iły się infor­ma­c­je, że może to być koniec seri­alu, Zwierz napisał tekst o tym, że być może nie było­by to takie złe. Zakończe­nie szóstego sezonu całkiem ład­nie pasowało na zakończe­nie serii. New Girl dostało jed­nak osiem kole­jnych odcinków. I wiecie co. Nie powin­no. Ten post zaw­iera spoil­ery do siód­mego i końców­ki szóstego sezonu New Girl

To chy­ba najdzi­wniejsza deklarac­ja jaką przyjdzie mi napisać. Wolałabym by jeden z moich ulu­bionych, i wyczeki­wanych przez wiele tygod­ni seri­ali nie miał więcej odcinków. Wolałabym żeby skończył się po pros­tu na sezonie szóstym w którym bohaterowie niczym w ostat­niej sce­nie komedii roman­ty­cznej stali na progu czegoś nowego wspani­ałego i szcz­erego.  Takie zakończe­nie miało­by takie cud­owne otwar­cie na wszys­tko co może się przy­darzyć ludziom, którzy zamyka­ją pewien etap swo­jego życia.

 

Sezon siód­my zaczy­na się trzy lata po tym jak skończył się sezon szósty. Prob­lem w tym, że twór­cy nie za bard­zo wiedzą co z tym fan­tem zro­bić. I tak nie ma się ani poczu­cia nowoś­ci ani kontynuacji

 

Tym­cza­sem New Girl dostała osiem odcinków więcej. Sce­narzyś­ci zde­cy­dowali się umieś­cić je trzy lata po ostat­nim odcinku szóstej serii. To pomysł całkiem niezły gdy­by umieli go odpowied­nio zre­al­i­zować. Tym­cza­sem prze­sunię­cie o lata właś­ci­wie nic nie zmieniło w bohat­er­ach, poz­woliło zaś sce­narzys­tom przeskoczyć od wyz­na­nia miłos­nego do zaręczyn i ślubu, bez zbęd­nych przy­go­towań. No właśnie, kiedy patrzymy na naszych bohaterów po lat­ach mają oni przed sobą ostat­nie ważne granice – zaręczyny, ślub, nar­o­dziny dziec­ka, wyprowadz­ka z mieszka­nia w którym spędzili ostat­nie kilka­naś­cie lat. Trochę jak w ostat­nim sezonie Przy­jaciół – wszyscy muszą się szy­bko zmieś­cić ze swo­ją roman­ty­czną his­torią zan­im nie daj boże zro­bią się smut­ni. Przez smut­ni rozu­miemy — po trzy­dzi­estce bez męża/narzeczonego/psa/dziecka (niepotrzeb­ne skreślić).

 

Wprowadze­nie dziecię­cych bohaterów do nar­racji jest dobrym pomysłem. Prob­lem w tym, że twór­cy nie za bard­zo umieją co z młodą bohaterką zrobić.

 

 

No właśnie, tym co najbardziej zawodzi w tym skró­conym sezonie siód­mym jest to, że twór­cy nie są w stanie wymyślić dla bohaterów żad­nej innej przyszłoś­ci niż takiej która skła­da się z małżeństw, dzieci i wspól­nej przy­jaźni na lata. To wiz­ja z jed­nej strony niesły­chanie kon­wencjon­al­na, z drugiej – trochę nieciekawa. W siód­mym sezonie Jess nie jest już nauczy­cielką, jej pra­ca odgry­wa tak naprawdę dru­gorzęd­ną rolę wobec tego co jest naprawdę ważne – by Nick się jej w końcu oświad­czył. Z kolei sam Nick – postać którą Zwierz całkowicie i bez­granicznie pokochał przez te wszys­tkie sezony, jest tu cie­niem samego siebie. Twór­cy wymyślili mu udaną kari­erę pis­arską po czym jak­by nie umieli się odnaleźć w tym pomyśle. Naj­ciekaw­iej wypada­ją Schmidt i CeCe, choć nar­rac­ja o nich głównie kon­cen­tru­je się wokół tego że wychowu­ją razem córkę. Ogól­nie wszys­tkie rzeczy nie związane z rodz­iną w tym najbardziej trady­cyjnym wyda­niu są na drugim planie.

 

Jed­ną z rzeczy, która zaskoczyła Zwierza jest to, że ser­i­al zupełnie zig­norował pracę i kari­erę Jess. Dali jej jakąś fuchę ale w sum­ie jej rozwi­ja­ją­ca się kari­era nauczy­ciel­ki została przekreślona. A szko­da bo to był dobry wątek.

 

I nie zrozum­cie Zwierza źle – ja rozu­miem, że takie jest kon­wencjon­alne dobre zakończe­nie. Ale jed­nocześnie – ser­i­al traci tu jakąkol­wiek szan­sę na wymyśle­nie na nowo tego jak zakończyć ser­i­al o grupie przy­jaciół mieszka­ją­cych razem. W sum­ie kiedy spo­jrzymy na zakończe­nie to w pewien sposób – mimo, że minęło tyle lat, taki ser­i­al musi się skończyć dokład­nie tak jak Przy­ja­ciele. Nowe związ­ki, nowe dzieci i nowe mieszkanie. To co wydarzyło się przedtem musi zostać odcięte, życie po ślu­bie, życie z dzieć­mi nie jest już tak jed­noz­naczną kon­tynu­acją tego co wcześniej (poza oczy­wiś­cie grupą przy­jaciół którzy też mają dzieci i są w parach). Zwierz wyobrażał­by sobie, że  nasi bohaterowie spoko­jnie mogli­by skończyć na tej samej kanapie w tym samym mieszka­niu, pokazu­jąc że nieza­leżnie od tego ile się zmieniło – to wciąż są ci sami ludzie. Przyz­nam szcz­erze, mam taką roman­ty­czną wiz­ję zakończenia gdzie wszyscy siedzą na kanapie i chlip­ią razem ze wzruszenia oglą­da­jąc Dirty Danc­ing. To była­by pięk­na klamra.

 

Tym co Zwierza najbardziej zdzi­wiło jest to jak bard­zo nie zabawny jest ten sezon.

Nieste­ty prob­lem z tymi ośmioma odcinka­mi był też taki, że sce­narzyś­ci wyraźnie nie mieli na nie pomysłu. Wąt­ki pojaw­ia­ją się i znika­ją, sami bohaterowie właś­ci­wie nie mają za wiele do zro­bi­enia. Nie mamy też cza­su czuć jakiegoś napię­cia czy nawet ucieszyć się ze szczęś­cia bohaterów. Między zaręczy­na­mi a ślubem Nic­ka i Jess mija odcinek. Zresztą sam odcinek ślub­ny bard­zo mnie rozczarował – głównie dlat­ego, że Nick i Jess mieli w innych odcinkach dużo lep­szą chemię. Zaś tu wydawali się po pros­tu dwójką ludzi, którzy jakoś tak trochę z rozpę­du biorą ślub. Poza tym nie wiem jak wy ale jakoś nie przepadam za kliszą nieu­danych ślubów – była sym­pa­ty­cz­na w przy­pad­ku CeCe i Schmid­ta bo ostate­cznie mieli pięknie zor­ga­ni­zowany ślub ale tu miałam wraże­nie, że cała niby „kląt­wa” wiszą­ca nad bohat­era­mi była śred­nio napisana.

 

 

Oglą­da­jąc niek­tóre odcin­ki miało się wraże­nie jak­by sce­narzyś­ci nie tyle napisali mini sezon ale starali się wcis­nąć cały sezon w osiem odcinków.

Zresztą tyczy się to tych wszys­t­kich ośmiu odcinków które trochę nie wiedzi­ały co ze sobą zro­bić. Czy pokazać zupełnie nowych bohaterów, czy wręcz prze­ci­wnie poza­mykać wąt­ki, które z per­spek­ty­wy postaci zostały otwarte już trzy lata temu. Wszys­tko spraw­iało wraże­nie, pisanego na szy­bko, w zaskaku­ją­co mało zabawny i niekoniecznie satys­fakcjonu­ją­cy sposób. Kiedy pod koniec szóstego sezonu widz­imy emoc­je bohaterów – związane z tym co ich czeka widać w tym entuz­jazm i radość, z tego, że życie idzie do przo­du. Pod koniec siód­mego sezonu obok sen­ty­men­tu pojaw­ia się też jakaś rezy­gnac­ja. Kiedy ciężarówka odjeżdża spod mieszka­nia bohaterów cale nie mam wraże­nia, że czeka ich coś wspani­ałego czy roman­ty­cznego. Jakoś nie z takim uczu­ciem chci­ałam się rozs­tać z serialem.

 

W siód­mym sezonie dzieje się sporo ważnych rzeczy ale nie ma szan­sy by cokol­wiek wybrzmi­ało. Jest tu mnóst­wo otwartych wątków które w sum­ie nie mają więk­szego znaczenia.

Ostate­cznie muszę z zaskocze­niem stwierdz­ić, że ten wyczeki­wany przeze mnie siód­my sezon stras­zli­wie mnie rozczarował. Jess i Nick wcale nie wydawali się w sobie niesamowicie zakochani tylko trochę sobą znudzeni. Co z jed­nej strony – może być log­iczne jeśli u nich minęły trzy lata ale u mnie minął tylko rok – i wcale ich przez ten czas nie widzi­ałam. Trochę smut­no było mi obser­wować fakt że znów Win­ston jest sprowad­zony do tak chao­ty­cznie napisanej postaci (odcinek z pogrzebem kota uważam za dość kuri­ozal­ny) zwłaszcza, że prze­cież pod koniec szóstego sezonu to co było w nim naj­fa­jniejsze to fakt, że znalazł pracę i doskonale się w niej odnalazł. Trud­no mi też zrozu­mieć dlaczego np. Coach pojaw­ia się w seri­alu w odcinku z pogrzebem kota a nie pojaw­ia się na ślu­bie Nic­ka i Jess – gdzie był­by zde­cy­dowanie bardziej odpowied­ni. Den­er­wu­je mnie też trochę fakt że prze­gapil­iśmy niemal całą sławę Nic­ka – to musi­ało być prześmieszne do oglą­da­nia. Ale to też prob­lem tego sezonu – on wcale nie jest śmieszny, wręcz prze­ci­wnie – spraw­ia wraże­nie jak­by sce­narzyś­ci sami nie pamię­tali jak pisali swo­je postacie.

 

Zwierz nie do koń­ca rozu­mie dlaczego twór­ców zupełnie przes­tało obchodz­ić co bohaterowie robią zawodowo.

 

Nie ukry­wam, mam zami­ar, kiedy po raz tysięczny będę oglą­dać ser­i­al (bo to ser­i­al do oglą­da­nia po wielokroć – tak jak każdy ciepły sit­com w którym wszys­tko musi się dobrze skończyć) pom­inę siód­my sezon. Uznam, że ostat­ni odcinek szóstego sezonu był ostat­ni. W ten sposób moja New Girl kończy się w sposób który pozwala mi wierzyć, że losy bohaterów będą być może nieco mniej banalne. A jed­nocześnie – oglą­da­jąc to zakończe­nie pomyślałam sobie, że jed­nak mimo, że lata się zmieni­a­ją żyje­my w dość okrut­nym świecie. Szczęśli­we zakończe­nie? Mąż, dzieci, przy­ja­ciele z dzieć­mi. Jeśli nie masz męża, jeśli nie masz dzieci, nie ma dla ciebie dobrego zakończenia. W Przy­ja­ciołach przy­na­jm­niej został Joey, jako ten który jeszcze się nie ustatkował (i wcale nie jest nieszczęśli­wy). Tu takie opcji nie ma. I im dłużej się żyje tym bardziej się widzi jakie to jest paskud­nie wciska­jące nas w jed­ną definicję szczęśli­wego życia. To przykre, że sce­narzyś­ci nie umieją wymyślić innego dobrego zakończenia. Np. takiego które jest związane z sukce­sem zawodowym, albo takiego które moż­na odnaleźć bez koniecznoś­ci znalezienia partnera.

 

To zaskaku­jące jak bard­zo twór­cy seri­alu mają tylko jed­no dobre zakończe­nie. I w sum­ie jak bard­zo smut­ny jest świat w którym jest do wyboru tylko jed­na droga

 

Być może paradok­sal­nie wyrosłam trochę z takich dobrych zakończeń, być może patrząc na moich zna­jomych, czy nawet na siebie, wiem, że ślu­by wcale nie kończą naszego dawnego życia, że wcale nie musimy opuszczać znanych miejsc by wymyślić się na nowo. Może wolę kiedy przed bohat­era­mi przyszłość jest sze­ro­ka a nie zawężona do jakiejś jed­nej wiz­ji tego czym jest szczęś­cie. Nie zmienia to fak­tu, że bard­zo lubiłam New Girl. Bezpre­ten­sjon­al­ny ser­i­al z najlepiej napisaną męską postacią w telewiz­ji od lat (kocham cię Nicku Miller!) i najlep­szym seri­alowym związkiem jaki zwierz widzi­ał (Nick i Schmidt jako para która naprawdę się kocha). Tak więc przyj­mu­ję od dziś ofic­jal­nie że ser­i­al miał sześć sezonów i kończył się tam gdzie zawsze powin­ny się kończyć roman­ty­czne pro­dukc­je. W windzie.

Ps: Zwierz nie do koń­ca rozu­mie dlaczego sce­narzyś­ci mając tylko osiem odcinków nie zde­cy­dowali się dać im jakiejś jed­nej prostej klam­ry nar­ra­cyjnej – było­by to o wiele lep­sze niż pró­ba opowiedzenia całego sezonu w wielkim skrócie.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online