Home Ogólnie Once and Future Queen czyli wszystkie angielskie róże

Once and Future Queen czyli wszystkie angielskie róże

autor Zwierz

Hej

Zwierz nie jest się w stanie pow­strzy­mać. Ilekroć BBC rozpoczy­na emisję nowego seri­alu tylekroć zwierz zna­j­du­je siebie samego przed telewiz­orem, a właś­ci­wie lap­topem przyk­le­jonego do ekranu i odlicza­jącego dni do kole­jnego odcin­ka. Zwierz nie wie jakim cud­em BBC to robi ale nawet emi­tu­jąc ser­i­al do którego zwierz ma sporo zas­trzeżeń, jest go w stanie utrzy­mać przed ekranem i kazać mu czekać na kole­jny odcinek? Jak? Zwierz chci­ał­by zacy­tować „Zakochanego Szek­spi­ra” i odpowiedzieć „To tajem­ni­ca” ale praw­da jest taka, że  lep­iej nada­je się tu parafraza „Misa” – zwierz pozwala by plusy przesłoniły mu minusy. Dziś o tym niecodzi­en­nym rów­na­niu na przykładzie nowego historyczno/literackiego seri­alu White Queen. Którego BBC wyemi­towało, już dwa odcin­ki. Dlat­ego dziś zami­ast wpisu zapowiadanego będzie wpis recen­zenc­ki. Cóż poradz­ić zwierz sprzedał duszę BBC.

Zaczni­jmy od gatunku. Teo­re­ty­cznie ser­i­al opowiada­ją­cy o ostat­nim etapie wojny dwóch róż moż­na nazwać seri­alem his­to­rycznym. Ale tylko na pozór, ser­i­al jest ekraniza­cją trzech książek (Philip­py Gre­go­ry)  i na pier­wszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z his­torią pod­daną zasadom lit­er­ack­iej nar­racji. Nazwiska bohaterów się zgadza­ją, imiona też, ogól­ny (bard­zo ogól­ny) zarys zdarzeń pozosta­je bez zmi­an. Ale nie ma się co łudz­ić, że przed­staw­iona na ekranie opowieść jest próbą odt­worzenia prawdzi­wych (a właś­ci­wie przekazanych) wydarzeń. To his­to­ria niemal stupro­cen­towo lit­er­ac­ka bo choć bohaterowie prawdzi­wi to doskonale przy­cię­ci do pewnych schematów. Mamy więc śliczną, dobrą dziew­czynę z ludu (a właś­ci­wie kobi­etę bo Eliz­a­beth nasza bohater­ka jest wdową i to dzieci­atą choć zupełnie po niej tego nie widać) w której zakochu­je się król. I tu od razu nie miejmy wąt­pli­woś­ci – rzeczy­wiś­cie Edward York (czyli król Edward IV) poślu­bił Eliz­a­beth w tajem­ni­cy. I rzeczy­wiś­cie źródła wspom­i­na­ją, że był to mężczyz­na przys­to­jny i wyso­ki (miał metr 1.93 co czyni go najwyższym królem Anglii w his­torii). Ale tu Eliz­a­beth ślicz­na jak obrazek zakochu­je się w bard­zo przys­to­jnym Edwardzie od pier­wszego wejrzenia, w środ­ku wios­ny pod pięknym kwit­ną­cym drzewem. I ona jest tą dziew­czyną z ludu, którą chci­ała­by być każ­da, on zaś jest tym przys­to­jnym księ­ciem (a właś­ci­wie królem) dosłown­ie na białym koniu w pięknie lśniącej zbroi i przenikli­wym spo­jrze­niu. I jego uro­da (Max Irons syn Jere­mego Iron­sa zde­cy­dowanie odziedz­iczył dobre geny i jest bard­zo przy­jem­ny dla oka) i dobroć oraz odd­anie każe współczes­nej młodej ang­iel­skiej dziew­czynie wzdy­chać myśląc, że sko­ro król mógł iść raz za głosem ser­ca, to prze­cież nic nie stoi na przeszkodzie by i współcześni monar­chowie nie zwró­cili się ku dziew­czę­tom z ludu. Zwłaszcza, że Edward nie jest mężczyzną swoich cza­sów ale uoso­bi­e­nie pewnego ideału, facetem które­mu musi urodz­ić się syn ale który z zach­wytem bierze na ręce nowonar­o­d­zoną córkę.

 Dobra zwierz się trochę nabi­ja ale praw­da jest taka, że bohaterowie to nieco wyide­al­i­zowane wer­sje ich samych z his­torii. Zresztą  wszyscy tu ład­nie pasu­ją do swoich ról w typowym dra­ma­cie. Jest brat przys­to­jny i zaz­dros­ny, i nieco brzyd­szy i wyco­fany. Jest pewny siebie dorad­ca który traci władzę, jest dobra i prze­myśl­na mat­ka (rodz­ice bohater­ki oczy­wiś­cie musza się bard­zo kochać mimo różni­cy sta­tusu), jest zła królowa mat­ka, która nie dop­uś­ci dziew­czyny z ludu do rządzenia, jest w końcu ta trze­cia kobi­eta teo­re­ty­cznie pozbaw­iona wszys­tkiego ale posi­ada­ją­ca wystar­cza­ją­co dużo deter­mi­nacji by dostrzec, że nazwisko Tudor będzie się liczyło w ostate­cznym star­ciu. Wszyscy przewi­ja­ją się jak w kale­j­doskopie, wszys­t­kich skądś znamy, a jak­byśmy zapom­nieli to jed­na królowa nosić będzie biel,  zaz­dros­ny kuzyn pojawi się w zie­le­ni­ach, ta która czeka na zmi­anę sytu­acji zmieni­ać będzie czerń na czer­wień. Do tego wszys­t­kich odpowied­nio postar­zono, bo inaczej wyszła­by his­to­ria peł­na nas­to­latków (Mar­garet miała 14 lat kiedy urodz­iła Hen­ry­ka, czyli sko­ro Hen­ryk ma w filmie lat 5 powin­niśmy widzieć na ekranie 19 latkę, podob­nie sam król nie był dużo starszy).  Może trochę szko­da bo warto było­by przy­pom­nieć wid­zom, że w śred­niowieczu wielu z pode­j­mu­ją­cych decyzję było ludź­mi bard­zo młodymi.

Trzech braci i jed­no królest­wo, powiedzmy sobie szcz­erze takie rzeczy nigdy nie kończą się dobrze.

Przy czym musi­cie zrozu­mieć. W chwili w której przes­ta­je­my oglą­dać film o his­torii, a zaczy­namy oglą­dać film, który wyko­rzys­tu­je his­to­rie jako kostium baw­imy się od razu lep­iej. Bo takim właśnie pro­duk­tem jest White Queen. Dlat­ego zwierz wybacza śnieg na zielonych liś­ci­ach (tak wiem BBC macie mały budżet i paskudne dni zdję­ciowe w środ­ku lata), dlat­ego zwierz przymy­ka oczy na najczyst­szy śred­niowieczny Lon­dyn w his­torii ludzkoś­ci (także najm­niejszy, bo widać budżet wystar­czył plus minus na jeden dziedziniec) , na lśniące bielą zęby i stro­je (łącznie z buta­mi) i praw­ie udało mu się przymknąć oczy na man­i­cure Eliz­a­beth (choć serio zwierz uważa, że to straszne niedopa­trze­nie w seri­alu w którym tak częs­to pokazu­je się jej dłonie). Bo to wszys­tko to baj­ka z dobry­mi i zły­mi króla­mi, dobry­mi i zły­mi królowy­mi  a bajkom wybacza się wiele. Jed­nym ele­mentem którego zwierz nie może wybaczyć jest dodanie do tego wyrzyskiego szczyp­ty magii. Dlaczego? Widzi­cie jeśli za pewną częś­cią wydarzeń his­to­rycznych postaw­icie mag­ię, klątwy i dobrze zin­ter­pre­towane przeczu­cia wtedy wszyscy mamy wraże­nie, że his­torią ktoś może rządz­ić. Że ludzie rzeczy­wiś­cie mogli i mogą sobie coś zaplanować, wymod­lić, wyczarować. Tym­cza­sem jeśli his­to­ria czegoś nas uczy (choć powiedzmy sobie szcz­erze uczy nas zaskaku­ją­co niewiele), to że człowiek nie rządzi his­torią. Najprze­myśl­niejsze dynasty­czne plany, sojusze i kam­panie stawały się ofi­arą przy­pad­ku. His­torią rządzą połud­niowe wia­try, gorącz­ki, zarazy, źle przypraw­ione mięsa, za lekkie ubra­nia, trudne poło­gi, gene­ty­czne wady, upada­jące konie, spłos­zone dzi­ki, za wol­ni posłań­cy. Te ele­ment nie dającego się uwzględ­nić przy­pad­ku, fakt że niek­tóre królowe rodz­iły same cór­ki,  ot coś czego nawet najlep­szy strateg nie przewidzi, spraw­ia, że his­to­ria jest czymś fas­cynu­ją­cym. Po co dodawać mag­ię tam gdzie wystar­czy by zadzi­ałał los czy przy­padek. O ileż ciekaw­iej odt­worzyć bieg zdarzeń pod­dawszy się tej sile, która wprowadza­ła zawsze do his­torii najbardziej dra­maty­czne splo­ty zdarzeń. Czyż to dopiero nie jest magia.

War­wick to człowiek, które­mu król zawdz­ięcza wszys­tko, tak już jest z króla­mi którzy nie znaleźli się na tron­ie z woli Boskiej, nigdy nie powin­ni zapom­i­nać kto ich wspomógł, bo sojusze łat­wo zmienić, zwłaszcza jeśli zżera nas zazdrość.

White Queen rekla­mu­je się zde­cy­dowanie jako ser­i­al przenoszą­cy ciężar obserwacji wydarzeń his­to­rycznych z mężczyzn na kobi­ety, mamy więc Eliz­a­beth królową, która podąża za głosem ser­ca ale nie traci przy tym zdrowego rozsąd­ku (oraz znakomi­tych i wyważonych poli­ty­cznie rad swo­jej bard­zo mądrej mat­ki), Lady Mar­garet, która swo­ją pobożność łączy z moc­nym przeko­naniem , że jej syn zasiądzie na tron­ie Anglii (jej powiedzi­ał to Bóg nam podręcznik do his­torii ), na końcu zaś mamy młodą pozornie niewin­ną Anne Neville robiącą słod­kie oczy do księ­cia Ryszar­da. Mamy więc żonę, matkę i córkę.  Autor­ka a za nią sce­narzyś­ci seri­alu nie tylko pokazu­ją, jak kobi­ety rządzą swoi­mi mężczyz­na­mi. Pokazu­ją przede wszys­tkim, że w świecie gdzie syn­owie i małżeńst­wa są najważniejsze nie da się prowadz­ić poli­ty­ki bez kobi­et. Zresztą w seri­alu bard­zo widać, że mężczyźni nie widzą wszys­tkiego. Ojciec Eliz­a­beth nie jest w stanie dostrzec wszys­t­kich możli­woś­ci jakie sto­ją przed jego córką, mężczyźni otacza­ją­cy Mar­garet nie rozu­mieją ile może dać przeko­nanie, że włas­ne­mu syn­owi należy się jego tytuł, ojciec Anne tak dalece nie bierze jej pod uwagę (jej jako oso­by), że otwiera to więcej per­spek­tyw niż zamy­ka. Poza tym kiedy mężczyźni sieką się na polach bitw, kobi­ety roz­gry­wa­ją swo­je sprawy w pozornie uprze­jmych kon­wer­sac­jach, w których jed­nak rozwiązu­je się więcej poli­ty­cznych kwestii niż na naradach poko­jowych.  To dobrze roze­grany aspekt seri­alu, bo mimo wszys­tko wciąż są to kobi­ety przed­staw­ione w relac­jach do mężczyzn. Nie próbu­je się nam więc wcis­nąć współczes­nych kobi­et w kostiu­mie z epo­ki (no może poza matką Eliz­a­beth) ale raczej pokazać przestrze­nie w których śred­niowieczne kobi­ety mogły wpły­wać na ksz­tałt ówczes­nej poli­ty­ki. Zresztą trze­ba pamię­tać, że mówimy tu o roz­gry­wkach na najwyższym stop­niu gdzie  poli­ty­ka, potomst­wo i małżeńst­wo liczyło się tak bard­zo, że kobi­ety mogły odpowied­nio kieru­jąc męża­mi i syna­mi znaleźć sobie miejsce jeśli nie na tron­ie to najbliżej ucha króla.

Spośród kobi­et najbardziej należy lękać się tych które a.) są przeko­nane, że Bóg jest po ich stron­ie b.) wal­czą nie w swoim imie­niu ale w imie­niu swych dzieci.

Poza tym to ser­i­al dobrze zagrany. Udało się dobrać taką obsadę, że nawet Eliz­a­beth, która ma wszelkie cechy postaci łatwej do znielu­bi­enia (jest jak­iś poziom dobrej, wiernej, ład­nej dziew­czyny po przekrocze­niu którego mamy ochotę bohaterkę udusić) jest całkiem sym­pa­ty­cz­na, gra­ją­ca ją Rebec­ca Fer­gu­son co praw­da w ogóle się w seri­alu nie starze­je i śred­nio wyglą­da na matkę piąt­ki dzieci ale moż­na jej to wybaczyć kiedy się ład­nie uśmiech­nie. Jed­nak aktorsko z całą pewnoś­cią prze­bi­ja ją Aman­da Hale jako lady Mar­garet, kobi­eta  niemal sza­leńc­zo religi­j­na, ale też odd­ana mat­ka i sprawny poli­tyk. Aman­da Hale zagrała ją znakomi­cie bo widz­imy w niej nie fanatyzm (co moż­na by zagrać) ale deter­mi­nację, do tego widać jak bard­zo nie kocha swo­jego nowego męża i jak łagod­nieje przy prawdzi­wym obiek­cie swoich uczuć.  Z kolei gra­ją­ca Anne Faye Marsay jeszcze nie miała się czym popisać, choć na razie dobrze gra dziew­czynę pozornie bez znaczenia. Dziew­czynę, którą od razu chce­my pol­u­bić. Nato­mi­ast znakomi­ta jest Janet MacTeer jako mat­ka Eliz­a­beth. Jej postać jest dokład­nie taką postacią kobiecą, której od razu chce się kibi­cow­ać całym sercem. Pew­na siebie, widzą­ca dwa kro­ki w przód, wyko­rzys­tu­ją­ca wszys­tkie nadarza­jące się okaz­je by  prowadz­ić włas­ną poli­tykę. Nawet jej włas­ny mąż przyz­na­je, że go prz­eras­ta a ser­i­al sugeru­je, że prz­eras­ta wszys­t­kich zebranych. Wśród panów poza ślicznym zakochanym i nieco stroskanym Edwar­dem w  wyko­na­niu Maxa Iron­sa, uwagę zwraca przede wszys­tkim knu­ją­cy War­wick grany przez Jame­sa Fraina oraz Aneurin Barnard jako sym­pa­ty­czny, delikat­ny i słod­ki książę Ryszard.  Zwłaszcza ta ostat­nia rola rozczuliła zwierza bo to taka his­to­rycz­na zmył­ka – zain­wes­t­u­jesz uczu­cia w księ­cia Ryszar­da zan­im uprzy­tom­nisz sobie, że to Ryszard III.  Aktor gra więc prze­ciw Szek­spirowi który raczej nie chci­ał w nas wzbudz­ić sym­pa­tii do Ryszarda.

Oczy­wiś­cie zabawę psu­je trochę fakt, że my doskonale wiemy jak to się wszys­tko skończy.  Więcej wiemy, że właś­ci­wie his­to­ria przy­go­towała nam taki plot twist jakiego nikt by się pewnie nie spodziewał. Jed­nak gdy dziel­ny król jedzie na bitwę, to trud­no w napię­ciu oczeki­wać rozwiąza­nia, które doskonale znamy. Gdy brat sugeru­je bohater­ce, że nie zostanie królową Anglii trochę trud­no nam przeży­wać jej rozter­ki.  A jed­nak ser­i­al abso­lut­nie nie nuży, miejs­ca­mi nawet każe emocjonować się tymi wydarzeni­a­mi, których prze­bieg i rozwiązanie nie jest dla nas tajem­niczą. Trud­no powiedzieć jak będzie dalej (choć doskonale wiemy dokąd akc­ja zmierza), ale jeśli ser­i­al zachowa tą aktorską for­mę jaką miał przez ostat­nie dwa odcin­ki to zwierz nie ma wąt­pli­woś­ci, że będzie to jeden z tych seri­ali, przy którym wyłącza wewnętrznego his­to­ry­ka i dobrze się bawi, oglą­da­jąc bajkę w his­to­rycznych deko­rac­jach. Ci z was którzy zaś nie muszą wyka­sowywać sobie z głowy wiedzy zbęd­nej niech w którymś momen­cie (przed lub po sean­sie) przeczy­ta­ją cho­ci­aż­by na Wikipedii kto był kim i dlaczego. Niekiedy baśń skon­fron­towana z his­torią bawi nawet bardziej.

A ter­az mały dodatek na koniec. Zwierz dostał wczo­raj kil­ka maili (czy wczo­raj był dzień napisz sym­pa­ty­cznego maila do swo­jego blogera?)  z różny­mi uwaga­mi i pyta­ni­a­mi (zwierz uwiel­bia takie maile więc naprawdę nie ma się co zas­tanaw­iać zan­im się do zwierza napisze). W jed­nym z nich oprócz pyta­nia zna­j­dował się prezen­towany poniżej ślicznej urody rysunek który przed­staw­ia zwierza (wer­s­ja wyide­al­i­zowana bo zwierz nieste­ty jest nieco bardziej okrąg­lut­ki) . Słucha­j­cie zwierz jest za każdym razem zaskoc­zony jacy wy wszyscy jesteś­cie zdol­ni drodzy czytel­ni­cy. Plus jest zaskoc­zony  tym jak wiele ma włas­nych podobizn dzię­ki wam. Nar­cyzm zwierza rośnie.

daleko od domu

Ps: Zwierz napisał wczo­raj dru­gi zapowiadany wpis ale nie był w stanie się pow­strzy­mać. Wpis zapowiadany będzie jutro. Sor­ry ale zwierz cza­sem musi.

15 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online