Home Film Zabawa dla wybranych czyli parę słów o The Party

Zabawa dla wybranych czyli parę słów o The Party

autor Zwierz
Zabawa dla wybranych czyli parę słów o The Party

Muszę przyz­nać, że zwyk­le mam dość dobrego nosa do filmów, które – jak mniemam – będą mi się podobać. Jeśli znam obsadę, tem­at i mniej więcej reży­sera czy sce­narzys­tkę jestem w stanie powiedzieć czy to coś dla mnie. W przy­pad­ku fil­mu Par­ty wydawało mi się, że będę miała do czynienia z pro­dukc­ja która na pewno trafi na moją listę dobrych filmów. Tym więk­sze było rozczarowanie.

Par­ty to film naw­iązu­ją­cy do długiej trady­cji pro­dukcji o ludzi­ach zapros­zonych na przyję­cie tylko po to by zami­ast pić i się rad­ować, zaczęli roz­maw­iać – i przy okazji zniszczyli rados­ną atmos­ferę prawdą, której nikt nie chce znać. W filmie Par­ty powo­dem do świę­towa­nia jest obję­cie przez Janet pozy­cji w gabinecie cieni – dostała tam do prowadzenia resort zdrowia. Z tego powodu zaprasza na niewielką imprezę kilko­ro goś­ci – swo­ją najlep­szą przy­jaciółkę, która przyprowadza swo­jego fac­eta – rzu­ca­jącego kosz­marnie banal­ny­mi hasła­mi, przy­jaciółkę swo­jego męża ze studiów, raz z żoną i w końcu swo­ją nową współpra­cown­icę wraz z mężem bankierem.  Wszyscy mają usiąść i radośnie opi­jać fakt, że Janet naresz­cie osiągnęła to o czym zawsze marzyła. A wszys­tko dzię­ki wspar­ciu swo­jego męża Bil­la – pro­fe­so­ra his­torii, który poświę­cił dla niej między­nar­o­dową kari­erę tylko po to by mogła wspiąć się na szczy­ty poli­ty­cznej kariery.

 

O tym, że wydarzenia wiec­zo­ra nie potoczą się tak jak wszyscy mogli­by się spodziewać wiemy od samego początku. Bill zde­cy­dowanie coś ukry­wa, inaczej nie siedzi­ał­by w mil­cze­niu na środ­ku poko­ju, z butelką wina w ręku słucha­jąc (zde­cy­dowanie zbyt głośno) muzy­ki ze swo­jego ukochanego adaptera. Przy­jaciół­ka Janet, April pojaw­ia się z Got­tfrie­dem oświad­cza­ją niemal na progu, że to ich ostat­nie wyjś­cie do zna­jomych, bo niedłu­go się rozs­ta­ją. Kiedy na imprezę przy­by­wa Martha z żoną, okazu­je się że dwie panie spodziewa­ją się dziec­ka. A dokład­niej tro­jaczków. Na koniec zami­ast spodziewanej nowej współpra­cown­i­cy przy­chodzi tylko jej mąż  Tom, który jest tak zden­er­wowany, że od razu musi skoczyć do łazien­ki zażyć trochę kokainy. A tele­fon z grat­u­lac­ja­mi cią­gle dzwoni, choć pomiędzy kole­jny­mi przyszły­mi pod­wład­ny­mi i współpra­cown­ika­mi, którzy wydzwa­ni­a­ją by zapewnić że nie mogą się doczekać współpra­cy, pojaw­ia­ją się też tajem­nicze tele­fony od kogoś kogo z Janet łączy zde­cy­dowanie więcej niż zawodowa relacja.

 

Teo­re­ty­cznie film powinien być samo­gra­jem. Reży­ser­ka i sce­narzys­t­ka Sal­ly Pot­er posuwa nam kole­jne kon­trow­er­syjne tem­aty – stan służ­by zdrowia w Wielkiej Bry­tanii, prob­lem z tym jak małżeńst­wa radzą sobie z wiz­ją posi­ada­nia dzieci, różnice kla­sowe, których pełno w bry­tyjskim społeczeńst­wie, poświęce­nie małżonków – jed­no dla drugiego, fem­i­nizm, pytanie o to czy demokrac­ja się sprawdza w chwili kon­flik­tu, wiara w zachod­nią medy­cynę, zmi­ana postawy w obliczu śmier­ci, miłość, zdra­da, zaz­drość, sta­tus. Tem­atów jest tyle, że moż­na było­by nimi obdarzyć nie jeden film. Nie trud­no też dostrzec, że sce­narzys­t­ka próbowała ująć w pro­dukcji ten odwieczny dra­mat lib­er­al­nych elit – które niekoniecznie podąża­ją tam gdzie wskazu­ją. Mamy więc pokój pełen osób o bard­zo jed­noz­nacznie głos­zonych poglą­dach, które w chwilach kryzysowych zachowu­ją się zupełnie sprzecznie z tym co głoszą. Typowe roz­dar­cie, które jest tu pogłębione przez fakt, że nasza głów­na bohater­ka jest ide­ową poli­ty­czką, zaś ludzie w jej otocze­niu to prze­cież eli­ty – czy to bankowe, czy poli­ty­czne czy aka­demick­ie. I wszyscy cier­pią nie tylko z powodu prob­lemów pry­wat­nych czy zdrowot­nych ale też z powodu nien­azwanego tu po imie­niu Brexitu.

 

Nieste­ty to co się pysznie zapowiadało rozbi­ja się o dwie sprawy. Pier­wsza to kwes­t­ia tego jak film jest nakrę­cony. Teo­re­ty­cznie powin­ny się tu ścier­ać poglądy i emoc­je, ale ostate­cznie dosta­je­my niesamowicie statysty­czną pro­dukcję (być może jeszcze pod­kreślaną przez decyzję o tym, że wszys­tko jest krę­cone w czerni i bieli) – bohaterowie mówią zawsze po kolei, wypowiada­ją gład­kie zda­nia, czeka­ją na kon­trę. Wszys­tko przy­pom­i­na ser­ię błyskotli­wie roz­planowanych dialogów, które jed­nak – czuć że ktoś napisał. Do tego stop­nia, że cza­sem widz­imy, że to nie cię­cie ury­wa scenę ale sce­na została napisana pod cię­cie. Co ostate­cznie tworzy wraże­nie jak­byśmy oglą­dali słabo wys­taw­ioną sztukę, która chce stwarzać pozo­ry napię­cia jakie tworzy się nat­u­ral­nie pomiędzy bohat­era­mi ale wszys­tko jest roz­planowane pod zmi­anę deko­racji. Zresztą prob­le­mem jest fakt, że film roz­gry­wa bohaterów w takich prze­ci­w­stawnych due­tach – zami­ast stworzyć równomierne napię­cie pomiędzy wszys­tki­mi uczest­nika­mi imprezy.

 

Dru­ga sprawa to czas trwa­nia fil­mu. Otóż to ciekawy przy­padek pro­dukcji zaw­ies­zonej pomiędzy filmem krótkome­trażowym a dłu­gome­trażowym. Trwa wszys­tkiego 71 min­ut co pozostaw­ia widza w takim dzi­wnym zaw­iesze­niu. Sam pomysł – zdaniem Zwierza zde­cy­dowanie lep­iej sprawdz­ił­by się – przy tak napisanych posta­ci­ach, dialo­gach i kon­flik­tach w pro­dukcji krót­szej – led­wie pół godzin­nej. Wtedy nie czuć by było tego braku dynami­ki w relac­jach pomiędzy posta­ci­a­mi. Z drugiej strony – kiedy film trwa już pon­ad godz­inę człowiek spodziewa się że jed­nak pro­dukc­ja pójdzie w stronę jed­nak nieco bardziej skom­p­likowanej fabuły. Kiedy ostate­cznie okazu­je się, że mamy do czynienia z pro­dukcją której rozwiązanie jest dużo bardziej lin­iowe – te dodatkowe trzy­dzieś­ci, czter­dzieś­ci min­ut fil­mu wyda­ją się mu raczej ciążyć niż zwięk­szać jego wartość. Zresztą samo rozwiązanie tej dość klasy­cznej his­torii wyda­je się być zupełnie niedopa­sowane. Albo inaczej, nie rusza nas za bard­zo – widać że zostało napisane raczej dla błyskotli­woś­ci puen­ty niż dlat­ego, że naprawdę wyni­ka z nar­racji — jest raczej do niej doczepi­one by widz pod sam koniec mógł powiedzieć “ojej to ter­az w fil­mach oby­cza­jowych też są plot twisty”.

 

Film ma niesamowicie dobrą obsadę ale zdaniem Zwierza jedynie Patri­cia Clark­son miała właś­ci­wie coś do zagra­nia – choć jej April spraw­ia wraże­nie jak­by urwała się z zupełnie innego świa­ta niż pozostali bohaterowie. Zwierz ma też wraże­nie, że w obsadzie nieco mar­nu­je się Kristin Scott Thomas – niby w cen­trum wszys­t­kich spraw, ale nie dosta­je żad­nej sce­ny która poz­woliła­by jej zaprezen­tować całą skalę swo­jego tal­en­tu. Dobry jest Tim­o­thy Spall jako Bill choć Zwierz musi powiedzieć – miał prob­lem, bo cały czas miał wraże­nie, że aktor odrobinę za bard­zo schudł i naprawdę wyglą­da na chorego. Zwierz nawet po sean­sie pobiegł sprawdz­ić czy przy­pad­kiem nie jest on ciężko chory. W filmie jest też Cil­lian Mur­phy (cud­own­ie opisany przez jed­ną z bohaterek jako „absurd­ly hand­some”) i choć gra dobrze to film jakoś nie ma dla niego tak naprawdę miejs­ca – wyda­je się słabo pow­iązany z inny­mi bohat­era­mi i ma wprowadzać napię­cie – ale ostate­cznie zosta­je ono szy­bko rozład­owane. Zresztą tak jest przez cały film – tworzy on napię­cie jak­by zaraz miało się coś stać i nic się nie dzieje. Choć to jest pewien świadomy zabieg, to jed­nak tu nie wybrzmiewa szczegól­nie dobrze.

 

Trud­no mi powiedzieć co w tym filmie nie zagrało. Doskon­ała reży­ser­ka, dobra obsa­da i w sum­ie ład­ny pomysł. Ale nieste­ty wszys­tko rozbi­ja się o fakt, że film nie umie zła­pać ryt­mu. Może ta his­to­ria sprawdz­iła­by się lep­iej na sce­nie, gdzie pew­na staty­czność jest wpisana w pro­dukcję, ale tu – jakoś nie wyszło. Może też prob­lem pole­ga na tym, że film ma dobre pomysły ale nigdzie z nimi nie idzie. Np. mamy jed­ną nieobec­ną postać, która sta­je się kluc­zowa dla całego wiec­zoru. Nie mniej – wiemy o niej tak mało, że w sum­ie niewiele nas ona obchodzi. Z drugiej strony – jeśli korzys­ta się ze schematu – nieobec­ny jest najważniejszy dla obec­nych – to postać powin­na być równie waż­na dla wszys­t­kich – a przy­na­jm­niej wszys­t­kich znać. Tu jed­nak tak nie jest – na przyję­ciu są oso­by, których ta postać nie obchodzi a jej dzi­ała­nia nie doty­czą. Przez co braku­je jakiegoś dra­maty­cznego spoi­wa. Wszys­tko roz­pa­da się na kawał­ki i pozostaw­ia w jakimś niedosy­cie. Jed­nocześnie — być może, to wynik pewnego emocjon­al­nego dys­tan­su jaki widz pol­s­ki ma do dylematów bry­tyjs­kich elit. Bo to niewąt­pli­wie jest film moc­no zako­rzeniony w obec­nej bry­tyjskiej poli­tyce (choć nic nie pada tu jed­noz­nacznie nie trud­no rozpoz­nać kra­jo­braz bry­tyjs­kich sporów poli­ty­cznych i społecznych) i napięć w społeczeńst­wie — może z tej per­spek­ty­wy jest to film dużo bardziej emocjon­al­ny. Bo jed­nak kwes­t­ia tego jak np. eli­ty intelek­tu­alne odnoszą się do bankow­ców jest jed­nak zupełnie inna w Polsce (gdzie eli­ty intelek­tu­alne nie mają pięknych olbrzymich domów i miłej stałej pen­sji) niż w Anglii (gdzie w ogóle układ społeczny wyglą­da nieco inaczej). Tak więc zwierz miał nieco wraże­nie, że to co może najbardziej budować w filmie emoc­je, jest dla niego w pewien sposób obce. Nie żeby nie ori­en­tował się w bolączkach ang­iel­skiego społeczeńst­wa, ale jest tu tylko obser­wa­torem i sam jakoś nie jest z tym oso­biś­cie związany.

 

Czy­tałam w kilku miejs­cach bard­zo pozy­ty­wne opinie o Par­ty i zas­tanaw­ia się skąd się biorą. Czy z tego, że film powinien być dobry, bo wszys­tko na to wskazu­je (poza tym co film rzeczy­wiś­cie pokazu­je), czy może dlat­ego, że to taki gatunek że im się więcej widzi­ało podob­nych pro­dukcji (jeśli się lubi ten rodzaj kina) tym każdy kole­jny film jest słab­szy – bo jak­by człowieka mniej zaskaku­ją potenc­jalne zwroty akcji. Zresztą kilku recen­zen­tów wskazy­wało, że jeśli już wybier­ać tego typu pro­dukc­je, to zeszłoroczne „Dobrze się kłamie, w dobrym towarzys­t­wie” zde­cy­dowanie lep­iej real­izu­je tem­at. Zaś samo Par­ty nie jest filmem fatal­nym, ale jed­ną z tych pro­dukcji która naprawdę nic nowego nie wnosi, nie zosta­je z człowiekiem i pod koniec sean­su reagu­je się tylko wzrusze­niem ramion. To być może naj­gorszy rodzaj kina – bo rozczarowu­je dużo bardziej niż po pros­tu słabe pro­dukc­je, po których niczego dobrego człowiek się i tak nie spodziewał.

Ps: Film Zwierz obe­jrzał przed­premierowo w ramach Syl­wes­tra w Kinie Wisła – co ciekawe gdzieś po czter­dzi­es­tu min­u­tach fil­mu salę opuś­ciło jakieś dwadzieś­cia osób. Pier­wszy raz widzi­ałam coś takiego w kinie.

4 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online