Home Film Z plaży niemal widzisz dom czyli zwierz o Dunkierce

Z plaży niemal widzisz dom czyli zwierz o Dunkierce

autor Zwierz
Z plaży niemal widzisz dom czyli zwierz o Dunkierce

Zwierz nie jest fanem Christo­phera Nolana. Choć bard­zo lubi i Memen­to i Prestiż to gdzieś pomiędzy kole­jny­mi Bat­mana­mi, które chci­ał­by być tak poważne, że aż śmieszne, egzal­towaną Incepcją i Inter­stel­larem gdzie miłość była sil­niejsza niż fizy­ka zwierz stracił sym­pa­tię do zdol­nego reży­sera. Zwierz nie pisze tego by zden­er­wować fanów twór­c­zoś­ci Nolana ale dlat­ego by dać dowód na to, że szedł na Dunkierkę raczej pełen rez­er­wy niż entuz­jaz­mu. Wyszedł zaś aut­en­ty­cznie poruszony.

Zaczni­jmy od tego, że zwierz nie uzna­je czegoś takiego jak spoil­er do his­torii XX wieku. Tak więc nie wyda­je mu się by w tym tekś­cie były jakiekol­wiek spoil­ery. W każdym razie, wszyscy wiemy, że ewakuac­ja z Dunkier­ki była jed­nocześnie imponu­jącą oper­acją wojskową ale także momentem wielkiej klęs­ki wojsk Bry­tyjs­kich które zostały zepch­nięte na plażę i zmus­zone do ewakuacji w bard­zo trud­nych warunk­ach.  Nie jest to typowy epi­zod wojny, który wybiera się do fil­mu. Wszak zwycięst­wo oznacza nie tyle zwycięst­wo nad wro­giem co powrót do domu, w trak­cie odwro­tu. W prze­granej nie ma zaś nic szla­chet­nego, o tyle, że wysłanie kogoś do domu, oznacza że odd­ało się pola. W  więk­szoś­ci filmów wojen­nych ważny jest albo bezpośred­ni kon­flikt, albo bohater­skie poświęce­nie, które ostate­cznie przynosi zwycięst­wo. Rzad­ko wyco­fy­wanie się — nawet tak dra­maty­czne jak ewakuac­ja Dunkier­ki, sta­je się tym o czym opowiadamy. Jed­nocześnie oglą­da­jąc ten mon­u­men­tal­ny w zami­arze film, moż­na dostrzec jed­no — to nie jest pro­dukc­ja która będzie się zach­wycać urodą niszczy­cieli czyli kon­cen­trować na uzbro­je­niu wojs­ka. Tak to wszys­tko tam jest, i nawet moż­na powiedzieć, że twór­cy stara­ją się być jak najbliżsi prawdy (jed­ną z olbrzymich zalet jest fakt, że krę­cono min. w Dunkierce, ale także to, że korzys­tano z masy statys­tów a nie z kom­put­era) ale celem fil­mu jest pokazać nie tyle wielkie wydarze­nie z dziejów his­torii wojskowoś­ci co ludzi uwięzionych na plaży, którzy niemal widzą dom, do którego tak bard­zo chcą wrócić.

 

Film jest tym rzad­kim przy­pad­kiem pro­dukcji wojen­nej która opowiada­jąc o wiel­kich dzi­ała­ni­ach wojskowych w której trud­no szukać wielkiego zwycięstwa.

Być może dlat­ego, trud­no film Nolana nazy­wać filmem wojen­nym. Jasne dzieje się w cza­sie wojny i doty­czy olbrzymiej wojskowej oper­acji. Na ekranie widz­imy tylko kilko­ro cywili — wszys­t­kich zresztą “zwer­bowanych” do pomo­cy.  Mamy też poty­cz­ki z wro­giem ale — co ważne, od początku do koń­ca fil­mu nie widz­imy właś­ci­wie żad­nego wro­ga bezpośred­nio. Film opowia­da o ludzi­ach des­per­acko ucieka­ją­cych przed zagroże­niem, szuka­ją­cych bez­pieczeńst­wa, które jest niesły­chanie blisko, ale też niesły­chanie daleko. Prze­ciw kruchemu ludzkiemu życiu, jed­nocześnie sprzysię­ga­ją się nie tylko wro­gowie, ostrzeli­wu­ją­cy odd­zi­ały ale też sama natu­ra. Jeśli niebo nie będzie zach­mur­zone na odsłoniętą plażę spad­ną pocis­ki z samolotów, jeśli fale będą zbyt wysok­ie, a morze niespoko­jne — wtedy nie ma szans na ocale­nie kiedy statek zacznie tonąć. Jeśli przypływ nie przyjdzie na czas łodzie nie wypłyną. Przyglą­da­jąc się tej niezwyk­le trud­nej ewakuacji nie trud­no dostrzec w niej film porusza­jącą anty­wo­jen­ny.  Który zwraca naszą uwagę nie na lin­ię fron­tu, nie na wysyłanie ludzi na wojnę, ale na ich des­per­acką próbę powro­tu do domu za wszelką cenę.  Wyda­je się, że dużo łatwiej odnaleźć się w tej sytu­acji wid­zowi — nigdy nie byliśmy na fron­cie (przy­na­jm­niej w więk­szoś­ci) ale więk­szość z nas mniej więcej umie sobie wyobraz­ić, czy wyciągnąć z pamię­ci to uczu­cie, ze chce­my być w domu, gdzieś gdzie jest bez­piecznie, gdzieś daleko od tego co niebezpieczne.

 

Zwier­zowi wyda­je się, że nie jest łat­wo wczuć się w żołnierza na fron­cie ale łat­wo zrozu­mieć człowieka który po pros­tu chce do domu.

Zan­im jed­nak przyjdzie nam zobaczyć powroty do domu Nolan fun­du­je nam całe spek­trum emocji, nie odpuszcza­jąc ani na chwilę. Akc­ja fil­mu roz­gry­wa się w trzech per­spek­tywach. Na lądzie oglą­damy młodego żołnierza, na oko kilku­nas­to­lat­ka, który próbu­je się zała­pać na jakikol­wiek statek. Jest młody, chce do domu.  Jest gotów na wiele, od oszust­wa po odwagę, byle­by tylko znaleźć się na jakimś bez­piecznym statku. Będziemy go oglą­dać przez tydzień jak poz­na­je innych równie zdes­per­owanych młodych ludzi. Za młodych, kiedy się na nich patrzy, na bycie żołnierza­mi. We wszys­t­kich będzie ta sama mieszan­ka stra­chu, odwa­gi i niesamowitej deter­mi­nacji by przeżyć. Dru­ga płaszczyz­na roz­gry­wa się przez jeden dzień na niewielkiej pry­wat­nej łód­ce, którą armia zarek­wirowała na potrze­by ewakuacji. Jej kap­i­tan, straszy spoko­jny pan, wypły­wa do Dunkier­ki ode­brać żołnierzy. Ma na pokładzie syna i młodego pomoc­ni­ka.  Tak jak w młodzień­cach na plaży jest niesamowi­ta chęć uciecz­ki, tak w załodze małego jach­tu jest niezach­wiana pewność o koniecznoś­ci niesienia pomo­cy. Nawet jeśli przyjdzie za to zapłacić najwyższą cenę. Ostat­ni akt roz­gry­wa się w przest­worzach gdzie widz­imy star­cia ang­iel­s­kich i niemiec­kich samolotów.  Obser­wu­je­my zwłaszcza jed­nego, małomównego pilota. Ta his­to­ria trwa zaled­wie godzinę.

 

W filmie mamy zaled­wie dwóch- trzech ofi­cerów którzy wiedzą co się dzieje — tak bardziej całoś­ciowo. Resz­ta nar­racji podzielona jest pomiędzy bohaterów którzy w sum­ie o całej oper­acji wiedzą tylko tyle ile ich bezpośred­nio dotyczy

Co ciekawe — wszys­tkie te trzy płaszczyzny przeci­na­ją się ze sobą.  Raz bohaterowie są bliżej, raz dalej, raz jed­na his­to­ria jest trochę wcześniej, a dru­ga nieco później. Jak się w tym poła­pać? Tu czap­ki z głów przed Nolanem, bo właś­ci­wie nie sposób się w filmie nie odnaleźć. Reżyser podrzu­ca to tu, to tam bard­zo proste wiz­ualne haczy­ki, które pozwala­ją ustal­ić jak się ma linia cza­sowa jed­nego wątku, do tego co dzieje się w następ­nym. Cza­sem np. wiemy co się stało z bohat­era­mi, ale żeby poz­nać szczegóły his­torii musimy czekać na zmi­anę per­spek­ty­wy. Np. wiemy że samolot spa­da, ale by dowiedzieć się czy pilot przeżył musimy poczekać aż film wró­ci do opowieś­ci o tym co dzieje się na morzu. Brz­mi skom­p­likowanie ale ta układan­ka jest bard­zo pros­ta, zaś przeskaki­wanie pomiędzy wątka­mi i bohat­era­mi spraw­ia, że reżyser bez trudu utrzy­mu­je napię­cie przez cały film, a jed­nocześnie nieco bawi się per­spek­ty­wą. Ponown­ie — cza­sem jesteśmy w powi­etrzu by niedłu­go potem oglą­dać tą kon­frontację już z zie­mi. O ile patrząc z powi­etrza mamy poczu­cie kon­troli o tyle na zie­mi, wszys­tko wyda­je się poza naszym zasięgiem. To bard­zo atrak­cyjny pomysł zarówno wiz­ual­nie jak i fab­u­larnie, pod warunk­iem, że jest zre­al­i­zowany sprawnie i z pomysłem. Co Nolanowi się doskonale udało, bo to wyśmien­i­ty reżyser (zwyk­le niezbyt wyśmien­i­tych sce­nar­iuszy, być może dobrze, że do Dunkier­ki sce­nar­iusz pisał sam, bez brata).

 

Dunkier­ka to film pięknych i mal­own­iczych ujęć. Takich które zdaniem zwierza, rzeczy­wiś­cie zna­jdą miejsce w his­torii kinematografii.

Napię­cie w filmie jest ważne. Moż­na powiedzieć, że to główny bohater całej pro­dukcji. Dlaczego? Bo Nolan nie odpuszcza­jąc wid­zowi ani przez chwilę, nie pozwala mu się poczuć bez­piecznie. Nie będzie odd­echu, nie będzie momen­tu prz­er­wy. To jest Dunkier­ka, tu wszyscy nasi bohaterowie mogą zginąć. Dostali się na łód­kę? To za mało. Dostali się na niszczy­ciel? Tu też nie muszą być bez­pieczni. Są na molo przy którym stoi zacu­mowany statek? Kto powiedzi­ał, że pocisk nie trafi w molo.  Udało się bez­piecznie lądować? Czy aby na pewno uda się bez­piecznie wysiąść z samolo­tu. Przez cały film czu­je­my to ciągłe zagroże­nie. Wojs­ka się zbliża­ją, kara­biny maszynowe strze­la­ją, samolo­ty nad­latu­ją, fale ros­ną, przypływ nie nad­chodzi. W pewnym momen­cie ma się ochotę powiedzieć “dość, to tylko kawałek morza, zjeżdża­j­cie, niech już będzie bez­piecznie”. Ale nie jest. Ponown­ie — to doskon­ały zabieg, bo dzię­ki temu, właś­ci­wie Nolan nie musi tak dużo pokazy­wać. To znaczy, wbrew temu co może się wydawać, to film jed­nocześnie krę­cony z niesamow­itym roz­machem ale też kam­er­al­ny. Doskonale widać to w jed­nej sce­nie gdzie nad­zoru­ją­cy ewakuację ofi­cer patrzy na toną­cy statek. W jego oczach (okej są to oczy Sir Kena więc zwierz się inten­sy­wnie przyglą­dał) widać nie tylko prz­er­aże­nie wynika­jące z tego, że giną ludzie ale też kon­sek­wenc­je kole­jnego zato­pi­onego tak blisko brzegu statku, dla całej ewakuacji. To doskon­ała sce­na — z jed­nej — nakrę­cona bard­zo “sze­roko” z drugiej — emoc­je są tak pokazane, że jest ta jed­na oso­ba, którą może­my obser­wować dokładniej.

 

Trze­ba powiedzieć, że sce­ny zbiorowe w których mamy aktorów a nie posta­cie gen­erowane kom­put­erowo to jed­nak zupełnie co innego. To naprawdę bard­zo widać.

Dzię­ki odpowied­niemu utrzymy­wa­niu napię­cia udało się w filmie uniknąć nad­miernego pato­su. Mimo, że drugie imię Nolana to patos to tu, udało się jakoś nie zafun­dować nam scen nad­miernie pate­ty­cznych. Dlaczego? Otóż akty wielkiej odwa­gi pojaw­ia­ją się w filmie mimo­cho­dem. Tu ktoś poświę­ci chwilkę na myśle­niu o innych i otworzy drzwi na toną­cym statku, gdzie indziej — zachowa zim­ną krew aż do koń­ca, albo po pros­tu będzie wykony­wał swo­je obow­iąz­ki tak dłu­go jak będzie potrzeb­ny. Albo skłamie wtedy kiedy kłamst­wo jest poświęce­niem.  Zwierz przyz­na, że to wkle­janie bohaterst­wa w obraz klęs­ki spraw­ia, że film wyda­je się bardziej ludz­ki, uni­w­er­sal­ny — zupełnie nie przy­wiązany do real­iów drugiej wojny. Jest w filmie sce­na w której zarek­wirowane przez mary­narkę łodzie docier­a­ją do Dunkier­ki. Przez chwilę może­my się poczuć jak u Spiel­ber­ga — jest radość, jest pomoc zwykłych ludzi, sol­i­darność, jest nawet ładne hasło. Ale jed­nocześnie, to nie świat Spiel­ber­ga ale Nolana i tu his­to­ria się nie kończy. Nawet pada­jące blisko finału słowa prze­mowy Churchilla z par­la­men­tu — to słynne przemówie­nie w którym pre­mier Anglii mówił, że wojsko będzie się bilo na plażach i lot­niskach wypa­da jakoś tak bla­do, smut­no a przede wszys­tkim — czy­tane głosem młodego żołnierza — niekoniecznie pate­ty­cznie. Te słowa o wojnie zestaw­ione z jej realia­mi które przed chwilą widzieliśmy, bardziej niż kiedykol­wiek wcześniej każą myśleć przede wszys­tkim o ludzkiej cenie każdego konfliktu.

 

Zwierza bawi, że Christo­pher Nolan nie lubi twarzy pięknego Toma i zawsze każe mu ją zasła­ni­ać. Ale Tom zawsze da radę. Plus, w tym filmie nie chrząka!

Noal­nowi udało się zebrać doskon­ałą obsadę, która przede wszys­tkim nie gwiaz­dorzy. Tom Hardy gra lot­ni­ka. Przez więk­szość cza­su nie widz­imy jego twarzy tylko oczy. Ale Tom oczy­ma grać potrafi, więc wszys­tkie moralne dylematy i decyz­je bohat­era widz­imy tak jas­no, jak­by do nas mówił. Na morzu niepodziel­nie rządzi Mark Rylance, który po pros­tu gra dobrego człowieka. Ale jak gra, jest w jego postaw­ie coś takiego, co każe na chwilę uwierzyć, że może będzie dobrze. Sko­ro taki spoko­jny, opanowany i kom­pe­tent­ny człowiek jest u steru. Dodatkowo doskon­ały epi­zod gra Cil­lian Mur­phy, korzys­ta­jąc z całej mocy swoich niepoko­ją­cych i przenikli­wych niebies­kich oczu. Na plaży, doskon­ały jest Ken­neth Branagh, jako koman­dor Bolton. Jego bohater ani przez chwilę nie schodzi z molo, na którym nad­zoru­je ewakuację.  A jed­nocześnie, jest naszym prze­wod­nikiem po całej ewakuacji i pewnym barome­trem uczuć. Kiedy się martwi, wiemy, że jest źle, kiedy ma łzy w oczach rozu­miemy, że nie będzie dobrze, a kiedy się uśmiecha mamy nadzieję, że może tym razem się uda. No i zde­j­mu­je czap­kę. Ale jak on ją zdejmuje.

 

Mark Rylance gra dobrego człowieka. Ale jak on go gra. Zwierz by mu dał jakąś nagrodę za rolę drugoplanową.

Trze­ba jed­nak przyz­nać, że w tej całej gwiaz­dorskiej obsadzie abso­lut­nie fenom­e­nal­nie radzą sobie młodzi. Fionn White­head gra Tom­my’ego (choć zwierz nie pamię­ta by jego imię padało choć raz w filmie), młodego chłopa­ka który po pros­tu pojaw­ia się w filmie. To rola w której praw­ie nie ma słów, jest jeden więk­szy dia­log. Nie mniej od początku nam na tym trochę zde­zori­en­towanym chłopaku zależy. Trud­no powiedzieć dlaczego — bo nie jest wyjątkowy? Bo jest zagu­biony? Bo jest po pros­tu jakimś kole­jnym szere­gowym żołnierzem. Może nieco bystrze­jszym od prze­cięt­nego? W każdym razie jest coś w tej roli takiego, że nie sposób nie poczuć więzi z graną przez niego postacią. Naprawdę jak na młodego akto­ra doskonale sobie poradz­ił. Równie dobry jest Aneurin Barnard, jako Gib­son. To kole­jny chłopak na plaży, o którym nic nie wiemy. Trzy­ma się z Tom­mym, obaj rozu­mieją się bez słów, bo mają podob­ne cele. Poza tym o czym tu mówić. Sce­narzys­ta doskonale napisał taki przy­pad­kowy duet. Czy łączy ich przy­jaźń czy raczej okolicznoś­ci — to inna sprawa, niewąt­pli­wie rozu­mieją się wza­jem­nie bez prob­le­mu. Na koniec zwierz musi pochwal­ić Har­ry’ego Style­sa. Chłopak z niezwyk­le pop­u­larnego zespołu, mógł­by prag­nąć jakiejś więk­szej roli. Tym­cza­sem jego bohater jest naprawdę na drugim planie. Ale w tych kilku sce­nach w których trze­ba grać, Styles radzi sobie bard­zo dobrze. Gdy­by zwierz nie wiedzi­ał, że to piosenkarz po pros­tu założył­by, że to któryś z tych młodych aktorów którzy dopiero zaczy­na­ją zdoby­wać pier­wsze fil­mowe szli­fy. Serio nie ma się czego przyczepić.

 

Cil­lian Mur­phy ma niewielką rolę, ale właśnie to jest plus. Niewielkie role doskon­ałych aktorów spraw­ia­ją, że na każdym planie mamy wyśmien­itą grę aktorską i wszys­tkie wąt­ki są równie naład­owane emocjami.

Zwierz czy­tał w bard­zo wielu wypowiedzi­ach po filmie, że to dzieło per­fek­cyjne wiz­ual­nie ale emocjon­al­nie puste. To ciekawe, bo zwierz, który zwyk­le jest dość zdys­tan­sowany do emocji na ekranie, w przy­pad­ku wiel­kich pro­dukcji, tu czuł je cały czas. Przede wszys­tkim stra­ch i napię­cie, oraz poczu­cie, pewnej bez­nadziei. Być może innych emocji spodziewali się wid­zowie. Na pewno niesły­chana uro­da fil­mu  (są w tej pro­dukcji uję­cia genialne, tak piękne i malarskie, że chy­ba prze­jdą do his­torii kina) nie stoi w sprzecznoś­ci z emoc­ja­mi. Jest taka sce­na w której niewiel­ki kuter pod­pły­wa do człowieka siedzącego na rufie zato­pi­onego niszczy­ciela. To sce­na niemal sur­re­al­isty­cz­na, do tego — w sze­rokim planie — taka “nie­ludz­ka”. Ale jed­nocześnie — to spotkanie ludzi gdzieś na środ­ku morza. Ktoś niesie pomoc, ktoś jej potrze­bu­je.  Takich malars­kich ujęć w filmie jest sporo, ale trze­ba przyz­nać, że reżyser nie prze­sadza. Zresztą warto nad­mienić, że np. sce­ny w samolotach krę­cone są zupełnie inaczej — wyraźnie tak by stworzyć efekt, że to my siedz­imy za stera­mi myśli­w­ca. Zwyk­le takie zabie­gi nieco iry­tu­ją — ale nie tu, bo te różnice w sposo­bie kręce­nia pozwala­ją lep­iej wczuć się w bohaterów różnych planów. Plus — malarskość fil­mu właś­ci­wie wyk­lucza, trzęsącą się kamerę której po Szere­gow­cu Ryanie mieliśmy w kinie wojen­nym zde­cy­dowanie za dużo.

 

Pod­czas kiedy na drugim planie są znakomi­ci aktorzy, na pier­wszym, młodzi niekoniecznie znani sze­roko aktorzy spraw­ia­ją, że widz­imy żołnierza a nie aktorskie nazwisko.

Jeśli chodzi o uwa­gi kry­ty­czne, to zwierz ma jed­ną ale za to dużą. Chodzi o muzykę Hansa Zim­mera. Jest ona bard­zo jed­noz­nacz­na (napię­cie, więc smy­cz­ki, na smy­czkach i jeszcze takie wyraźne tykanie zegara bo czas ucieka) i bard­zo pod­krę­ca­ją­ca emoc­je. Niekiedy ma to sens (są całe sek­wenc­je gdzie wszys­tkie emoc­je “robi” muzy­ka) ale gdzieś po godzinie fil­mu zaczy­na męczyć. Głównie dlat­ego, że nie odpuszcza nawet w sce­nach w których nic się nie dzieje. No i jest dość monot­on­na (ciekawsze nuty pojaw­ia­ją się pod koniec). Zwierz miał wraże­nie jak­by takie wyko­rzys­tanie muzy­ki miało nas utwierdz­ić, w tym że film jest pełen napię­cia. Nie ma sen­su, bo jest na tyle sprawnie wyreży­serowany, że to po pros­tu widać. Inna sprawa, trochę Zim­mer prze­sadz­ił bo jed­nak to miejs­ca­mi brz­mi jak­by wszyscy bard­zo chcieli się przepiłować na wylot przez instru­men­ty smy­czkowe. Zwierz chęt­niej by to zobaczył z jakąś bardziej kam­er­al­ną i mniej “napastli­wą” muzyką. Zwłaszcza, że to nie  jest sound­track do zapamię­ta­nia. Raczej do szy­bkiego zapom­nienia. I tak zwierz wie, że pomysłem było by muzy­ka nigdy nie ustawała i cały czas tworzyła nas­trój, ale zwierz jest trochę jak ci weterani pamię­ta­ją­cy Dunkierkę, którzy skarżyli się, że muzy­ka w filmie była głośniejsza od bomb które wtedy spadały im na głowy.

 

Malarskość scen nie tylko zach­wyca ale też pokazu­je jak w w sum­ie dzi­wne jest patrzeć na tak dużą grupę ludzi która tak po pros­tu stoi.

 

Jak zwierz wspom­ni­ał, Dunkier­ka jest w sum­ie filmem gorzkim. Jasne udało się ewakuować młodych ludzi z powrotem do domu. I tak wiemy, że owa słyn­na mowa Churchilla będzie pow­tarzana przez zwycięzców tej wojny. Ale jed­nocześnie w tej pan­ice Dunkier­ki, widać te niesamowite kosz­ty. Tych prz­er­ażonych młodych ludzi, tą kru­chość ludz­kich maszyn. Film doskonale pokazu­je jak kruche jest poczu­cie bez­pieczeńst­wa, jak bard­zo strza­ły są anon­i­mowe, jak bard­zo nie ma znaczenia kto strzela póki strzela do nas. A jed­nocześnie, oglą­da­jąc tych zdes­per­owanych żołnierzy wskaku­ją­cych na małe łodzie zwier­zowi przy­pom­ni­ała się ta słyn­na lin­ij­ka wier­sza, która mówi, że nikt nie wsadzi dziec­ka na łódź, chy­ba że woda jest bez­pieczniejsza od lądu. I w sum­ie to tak bard­zo widać — nikt nie paku­je się masowo na niewielką łódź chy­ba, że wie iż tam — nawet z wielki­mi fala­mi, będzie jed­nak bez­pieczniej. Zwierz nie pode­jrze­wa Nolana o takie przesłanie, ale sko­jarze­nie u samego zwierza było bard­zo silne. Nie zmienia to fak­tu, że film pokazu­je iż posłanie żołnierzy na wojnę, może być najprost­szą decyzją jaka czeka dowództ­wo, zaś z per­spek­ty­wy zwykłego żołnierza, przeży­cie nigdy nie jest sprawą łatwą. Choć jed­na rzecz wydała się zwier­zowi znami­en­na. Ci młodzi chłop­cy, wraca­ją­cy do domu, są przez cywili trak­towani z olbrzymim sza­cunkiem. Zwierza to niepokoi — bo patrząc na szerzącą się niechęć czy nawet pog­a­rdę wobec młodych ludzi rodzi się pytanie — czy sami nie gnamy ich do marzeń o wojnie, gdzie w końcu ich młodość będzie zaletą a ich życie znów nabierze wartoś­ci. Do przemyślenia.

 

Najważniejsze uję­cie w filmie.

 

Na koniec odpowiedź na nie zadane pytanie. Czy Dunkier­ka to film wybit­ny? Wiz­ual­nie — nie ma wąt­pli­woś­ci. Pod wzglę­dem sprawnoś­ci real­iza­cji — blisko ideału. Ale jed­nocześnie, rzeczy­wiś­cie do arcy­dzieła czegoś braku­je. Trud­no powiedzieć, czy film może być zbyt per­fek­cyjny? W znacze­niu, zbyt dopra­cow­any? Prze­myślany? Zwierz cały czas podzi­wiał reży­ser­ską robotę, a jed­nocześnie — nie mógł o niej zapom­nieć — bo widzi­ał w tym filmie reży­sera i jego pomysły. Na najlep­szych fil­mach — zapom­i­na, że to ktoś w ogóle krę­cił. Nie mniej na seans koniecznie należy iść. Dla emocji. Dla prze­myśleń. Dla łez Sir Kena. Naprawdę warto.

Ps: Zwierz przeczy­tał kil­ka tek­stów które oburza­ły się na brak kobi­et w filmie. Rzeczy­wiś­cie pojaw­ia­ją się na tle, czy w drugim planie. Ale jed­nocześnie — nie da się nakrę­cić fil­mu o oper­acji wojskowej tego typu w lat­ach czter­dzi­estych i wrzu­cić tam kobi­ety. Jestem to w stanie zrozu­mieć i wcale mnie to nie boli. Boli mnie brak kobi­et wtedy kiedy nic nie stoi na przeszkodzie by się pojaw­iły. Takich jest zde­cy­dowanie wciąż zbyt dużo.

Ps2: Ponieważ w ostat­nich dni­ach były wydarzenia które odcią­gały mnie od śledzenia newsów z Com­ic Con to pod­sumowanie zna­jdziecie na blogu jutro.

Ps3: Dla zain­tere­sowanych — ponieważ ślub był powraca­ją­cym moty­wem przez kil­ka miesię­cy to będzie wiel­ki wpis na którym o wszys­tkim wam opowiem bo wiem, że jesteś­cie ciekawi. Ale to dopiero jak będą zdjęcia

16 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online