Home Książki Przeminęło z Wiatrem” to nie romansidło czyli o czym tak naprawdę pisała Margaret Mitchell

Przeminęło z Wiatrem” to nie romansidło czyli o czym tak naprawdę pisała Margaret Mitchell

autor Zwierz
“Przeminęło z Wiatrem” to nie romansidło czyli o czym tak naprawdę pisała Margaret Mitchell

Ten wpis chodz­ił mi po głowie już od bard­zo daw­na. Właś­ci­wie mam go ochotę napisać za każdym razem kiedy ktoś stwierdza, że „Przem­inęło z Wia­trem” to romans wszech cza­sów. Dziś w końcu Zwierz postanow­ił wyjaśnić raz na zawsze – dlaczego „Przem­inęło z Wia­trem” to jed­nak nie jest tylko roman­sid­ło dla kobi­et, dlaczego warto je czy­tać i przede wszys­tkim – dlaczego to ten przy­padek w którym ekraniza­c­ja bard­zo zaszkodz­iła recepcji powieści.

Ponieważ mamy 2018 rok, to trze­ba zacząć od sło­nia, który stoi na środ­ku poko­ju. Wiele osób słysząc obec­nie o „Przem­inęło z Wia­trem” myśli o nim tylko w kat­e­go­ri­ach apo­teozy życia na Połud­niu Stanów a co za tym idzie – uwzniośle­nia sys­te­mu opartego na niewol­nictwie i rasizmie. Ponieważ książ­ka opowia­da o kon­flik­cie z „niewłaś­ci­wej strony”  to powin­na zostać odrzu­cona jako tekst, który pozy­ty­wnie odnosi się do świa­ta w którym niewol­nict­wo było na porząd­ku dzi­en­nym. Tu należy zaz­naczyć trzy rzeczy. Pier­wsza – nie ukry­wam, że wszys­tkie moje argu­men­ty doty­czące książ­ki, są argu­men­ta­mi oso­by, która ma do wydarzeń w Stanach dys­tans geograficzny i his­to­ryczny. Nie uważam by moje prze­myśle­nia oznacza­ły, że np. amerykańs­cy potomkowie niewol­ników, czy jakikol­wiek czarnoskóry człowiek w Stanach czy na świecie musi­ał czy­tać ‘Przem­inęło z Wia­trem”. Poza tym mam luk­sus dys­tan­su wynika­ją­cy z fak­tu, że to nie jest moja his­to­ria i moja lit­er­atu­ra. Jestem w stanie przyjąć, że mam pewien kom­fort wynika­ją­cy z fak­tu, że to nie jest opowieść o mnie, moim kra­ju i moich czasach.

 

Po drugie – tak Przem­inęło z Wia­trem w dużym stop­niu umac­nia roman­ty­czną wiz­ję Połud­nia. Ale jej nie stworzyło, a nawet – nie jest odpowiedzialne za najwięk­szy wybuch sen­ty­men­tu (który zaczął się sporo później). Autor­ka Mar­garet Mitchell – sama opowiadała, że wyrosła w micie cud­ownego życia na plan­tac­jach – przed wojną secesyjną (pamię­ta­jmy, że dla urod­zonej w 1900 roku autor­ki woj­na secesyj­na wcale nie była tak dawną his­torią – żyli jeszcze ludzie którzy ją pamię­tali i wspom­i­nali) – dopiero kiedy miała kil­ka lat zori­en­towała się, że Połud­nie tą wojnę prze­grało. „Przem­inęło z Wia­trem” jest doskon­ałym zapisem nie tyle rzeczy­wis­toś­ci his­to­rycznej, ale pewnej nar­racji o przeszłoś­ci jaką upraw­iali ludzie, już po tym jak sprawa była dawno prze­grana. Dlaczego to takie ciekawe? Widzi­cie z his­torią jest tak, że rzeczy które sobie o niej opowiadamy cza­sem są nie mniej ważne czy nawet nie mniej prawdzi­we niż te które naprawdę się zdarzyły. Tu prosi się trochę o zacy­towanie Har­rego Pot­tera „Pot­ter: Pro­fe­sorze! To się dzieje naprawdę? Czy tylko dzieje się w mojej głowie? Albus Dum­b­le­dore: Oczy­wiś­cie, że to się dzieje w two­jej głowie, Har­ry. Ale czy to znaczy, że nie naprawdę?”.

 

Łat­wo z góry założyć, że ludzie którzy pamię­tali przeszłość inaczej niż się wydarzyła spec­jal­nie zmieniali nar­rację żeby wypaść lep­iej. Tym­cza­sem to nie do koń­ca tak wyglą­da – całe grupy ludzi potrafią stworzyć jed­ną spójną nar­rację o wydarzeni­ach his­to­rycznych – która jest dla nich nie czymś osob­nym od tego co naprawdę było, ale jak najbardziej real­isty­cznym zapisem włas­nej przeszłoś­ci. Zwłaszcza w przy­pad­ku kon­flik­tu – gdzie przeszłość która zniknęła – sta­je się zawsze wyide­al­i­zowana – nawet jeśli fak­ty przeczą takiemu spo­jrze­niu. Doskonale widać to na przykładzie dwudziestole­cia między­wo­jen­nego – w naszych głowach jest to epo­ka daw­na, zamknię­ta ale też – okres przed kon­flik­tem i całkow­itą zmi­aną świa­ta. Stąd w zbiorowej pamię­ci Polaków to okres nie biedy, kon­flik­tów, sporów i niespraw­iedli­woś­ci oraz powszech­nego rasiz­mu ale okres lep­szej edukacji, masowego postępu, wspani­ałej Warsza­wy, szyku i ele­gancji, budowy Gdyni i cud­ownej wielokul­tur­owoś­ci. To, że zna­jąc fak­ty wiemy, że to nie do koń­ca praw­da nie zmienia tego, że pamięć zbiorowa, częs­to ide­al­izu­ją­ca przeszłość, jest czymś tak prawdzi­wym, że nawet jeśli się z tym wal­czy to trud­no to zmienić.

 

Nie oznacza to, że książ­ka Mitchell nie jest rasis­tows­ka czy nie opowia­da z sen­ty­mentem o świecie pełnym niewol­ników. Oznacza to, że pozwala nam spo­jrzeć – co w sum­ie jest dość unika­towe – na zapis takiej nar­racji o przeszłoś­ci jaką – prze­grana społeczność wyt­worzyła sobie by móc w jak­iś sposób znaleźć punkt zaczepi­enia  po prze­granej– ide­al­ny utra­cony świat. Jed­nocześnie – jeśli odłożymy na bok kwest­ie rasiz­mu czy niewol­nict­wa – łat­wo moż­na zauważyć, że przed­miotem tęs­kno­ty jest nie tylko sys­tem eko­nom­iczno-społeczny ale też cała filo­zofia życia. Patrząc na kon­flikt Półno­cy z Połud­niem częs­to zapom­i­namy jak bard­zo był to kon­flikt nie tylko poli­ty­czny czy eko­nom­iczny ale przede wszys­tkim – kon­flikt dwóch bard­zo różnych cywiliza­cji i sposobów życia, spo­jrzenia na świat i jed­nos­tkę. Co jest  o tyle ciekawe, że ten podzi­ał widać do dziś – przy­na­jm­niej w lit­er­aturze amerykańskiej, gdzie wciąż pod­kreślana jest jakaś taka pró­ba uwol­nienia się od indy­wid­u­al­isty­cznego, szy­bkiego i bard­zo nastaw­ionego na sukces życia na Półno­cy i tęs­kno­ta za spoko­jem i wspól­no­towoś­cią Połud­nia. Przyglą­danie się nar­racji o włas­nej przeszłoś­ci jest tym ciekawsze, że mamy do czynienia z wojną domową. A to oznacza, że relac­je pomiędzy zwycięz­ca­mi a zwyciężony­mi będą układać się zupełnie inaczej niż w przy­pad­ku najaz­du czy wojny obronnej.

 

No waśnie tu mamy punkt trze­ci. To jest książ­ka napisana z per­spek­ty­wy tych którzy prze­grali. Może­my uznawać, że prze­grali jak najbardziej słusznie i dobrze im tak. Ale jed­nocześnie – czy­tanie książek o stron­ie prze­granej – w jakimkol­wiek kon­flik­cie – jest fas­cynu­jące. Z wielu powodów – po pier­wsze dlat­ego, że odbiera his­torii jed­noz­naczność. Tak Połud­nie opier­ało swój sys­tem na niewol­nictwie. Czy to jed­nak oznacza, że szes­nas­to­let­nia dziew­czy­na wychowana na plan­tacji nie była ofi­arą takiej wojny? Czy młodzi chłop­cy, którzy szli w obronie wyśmiewanej przez Scar­lett nud­nej Sprawy nie bezsen­sown­ie zginęli  na wojnie której nie dało się wygrać? Jasne – warto jeśli się­ga się po lek­turę, przy­pom­nieć sobie jak rzeczy­wiś­cie ułożyły się kole­je his­torii i dlaczego tak a nie inaczej. Kiedy pier­wszy raz czy­tałam książkę, moja włas­na mat­ka dała mi ją do ręki mówiąc „Pamię­taj czy­tasz o wojnie ze złej strony”. Co oczy­wiś­cie sug­erowało, że czy­tam ją od strony tych którzy nie mieli racji. Ale jed­nocześnie – to, że w kon­flik­cie nie ma się racji nie czyni go mniej niespraw­iedli­wym dla tych którzy zostali weń zaplą­tani. A jed­nocześnie – nar­rac­je prze­granych po pros­tu pozwala nam lep­iej zrozu­mieć dlaczego kon­flik­ty takie jak woj­na domowa rzad­ko wygasają w chwili kiedy pod­pisu­je się pokój. Czego najlep­szym przykła­dem jest fakt, że do dziś na Połud­niu Stanów jest wielu ludzi, którzy żyją w poczu­ciu niespraw­iedli­woś­ci. To, że jest ono niesłuszne, to zupełnie inna sprawa.

 

 

Warto też pod­kreślić, że tak naprawdę książ­ka Mitchell bard­zo słabo nada­je się do wrzuce­nia do kat­e­gorii książek, które są jed­noz­naczne w swo­jej oce­nie wojny secesyjnej. Jej główni bohaterowie – Scar­lett i Ret­th nie są najbardziej zaan­gażowany­mi poli­ty­cznie jed­nos­tka­mi. Scar­lett w sum­ie odnosi się do gada­nia o kwes­t­i­ach poli­ty­cznych – jako do spraw nud­nych, co nie dzi­wi biorąc pod uwagę, że na początku książ­ki jest nas­to­latką, która ma lep­sze sprawy na głowie. Z Kolei Ret­th doskonale zda­je sobie sprawę, że z punk­tu widzenia logisty­cznego i wojskowego sprawa jest prze­grana. Jego decyz­ja w zaan­gażowanie się w kon­flikt przy­chodzi w momen­cie kiedy jest to już tylko kwes­t­ia hon­oru – wcześniej dość dobrze radzi sobie wyko­rzys­tu­jąc wojnę do celów eko­nom­icznych. Inny­mi słowy dosta­je­my opowieść, która dość dobrze pokazu­je, że nie każdy kogo woj­na dotknie jest w nią jakoś bard­zo ide­o­log­icznie zaan­gażowany. Albo rozu­mie o co w ogóle w niej chodzi. Pod tym wzglę­dem „Przem­inęło z Wia­trem”, wymy­ka się takiemu proste­mu zakwalifikowaniu.

 

Tu trze­ba jeszcze dodać, że książ­ka Mitchell była chęt­nie czy­tana w innych momen­tach his­torii – niekoniecznie ze wzglę­du na swój sposób pokazy­wa­nia Połud­nia. Kiedy ukaza­ła się w cza­sach Wielkiego Kryzy­su – dla ludzi ważne było to jak przed­staw­ia odna­jdy­wanie się w nowej rzeczy­wis­toś­ci, zaraz po tym jak wszys­tko się straciło. Fakt, że pokazy­wała to z punk­tu widzenia kobi­ety – szczegól­nie trafi­ał do czytel­niczek, które stawały przed podob­nym wyzwaniem. Mimo, że książ­ka była dość dro­ga w swoim pier­wszym wyda­niu, roz­chodz­iła się błyskaw­icznie, właśnie dlat­ego, że opowiadała na dylemat – jak się odnaleźć w cza­sie przemi­an. Z kolei w Polsce książ­ka była niesły­chanie pop­u­lar­na po wojnie. Trud­no się dzi­wić – ludzie odna­jdy­wali w powieś­ci zarówno włas­ną tęs­knotę za wiz­ją świa­ta którego już nie było ( co nie znaczy, że tęsknili za niewol­nictwem) jak i właśnie własne dylematy – jak żyć po tym gdy cała cywiliza­c­ja którą znali „Przem­inęła z wia­trem”. Co pod­powia­da, że udało się Mitchell to co jest wyz­nacznikiem dobrej lit­er­atu­ry – zawrzeć jakąś prawdę o emoc­jach jed­nos­tek na tle his­torii – nie ogranicza­ją­cych się do tylko jed­nego konfliktu.

 

O pamię­ci zbiorowej moż­na mówić wiele, zresztą są na ten tem­at całe opra­cow­a­nia. Co ważne – wszys­tko zależy od pode­jś­cia jakie mamy do książ­ki. Jeśli uznamy, że autor­ka opisu­je jak było naprawdę, to rzeczy­wiś­cie – Mitchell kłamie (choć aku­rat wiemy, że przed napisaniem książ­ki niesły­chanie skrupu­lat­nie sprawdza­ła intere­su­jące ją fak­ty). Jeśli jed­nak – co w sum­ie nie jest dalekie prawdy – uznamy, że autor­ka opisu­je to co było naprawdę w głowach ludzi dla których cała ta pięk­na cywiliza­c­ja „przem­inęła z wia­trem”, wtedy dosta­je­my książkę która pozwala zrozu­mieć nie tylko dlaczego kon­flikt wybuchł ale także dlaczego tlił się i za cza­sów Mar­garet Mitchell i trwa pod różny­mi odsłon­a­mi aż do dziś. I pod tym wzglę­dem będzie to powieść dużo prawdzi­wsza niż chcielibyśmy przyznać.

 

Dobrze sko­ro już poroz­maw­ial­iśmy o tej kluc­zowej dla wielu osób spraw­ie warto zwró­cić uwagę na to co w książce jest poza tym. Otóż wyso­ka pozy­c­ja „Przem­inęło z Wia­trem” na liś­cie lubianych czy poważanych lek­tur nie wyni­ka ze słaboś­ci kobi­et do nieszczęśli­wych trójkątów miłos­nych. Bo należy zauważyć, to zupełnie nie jest o tym książ­ka. Tak – w życiu głównej bohater­ki jest dwóch mężczyzn – dość drasty­cznie różnią­cych się od siebie pod każdym wzglę­dem – wyglą­du, charak­teru, życiowych postaw. Prob­lem w tym, że wybór między nimi nie jest tylko kwest­ią pory­wów ser­ca ale przede wszys­tkim wyborem pomiędzy dwoma rzeczy­wis­toś­ci­a­mi. Ash­ley – w którym Scar­lett kocha się od cza­sów nas­to­let­nich to ten porząd­ny, zap­a­tr­zony w przeszłość dżen­tel­men z Połud­nia. Ash­ley to wyobraże­nie o tym życiu które czekało na Scareltt – dziew­czynę z najwęższą tal­ią w trzech powiat­ach – gdy­by nie przyszła woj­na. Ten wyide­al­i­zowany mężczyz­na z przeszłoś­ci, który zupełnie nie nada­je się do nowych cza­sów. Z kolei Rhett But­ler, to człowiek na nowe cza­sy. Przed­siębior­czy niczym jankes, nie spoglą­da­ją­cy w przeszłość tylko w przyszłość, odrzu­ca­ją­cy te zbędne w nowych cza­sach konwenanse.

 

Jed­nocześnie uczu­cie Scar­lett do Ash­leya to doskon­ały zapis nie tyle miłoś­ci do kogoś ist­niejącego ale do wyide­al­i­zowanej wiz­ji człowieka. Tak naprawdę cała książ­ka w pewien sposób opowia­da o dojrze­wa­niu Scareltt do uświadomienia sobie, że przez całe życie kochała raczej wyobraże­nie o człowieku (i swoim życiu z nim) a niekoniecznie real­ną osobę. Co jest jed­nym z tych wątków który tak naprawdę wychodzi poza schemat roman­su – przenosząc nas w nieco bardziej real­isty­czny świat uczuć, które niejed­nokrot­nie sami znamy. Taka tęs­kno­ta za włas­nym niezre­al­i­zowanym sce­nar­iuszem życia to wątek dobrze znany z innych dzieł lit­er­atu­ry – choć niekoniecznie tak dobrze zre­al­i­zowany. Dru­ga sprawa to fakt, że ów miłos­ny trójkąt nie stanowi tak naprawdę cen­trum nar­racji – jasne – jest swoistą klam­rą dla opowieś­ci, ale uczu­cia Scar­lett są bard­zo częs­to na drugim planie – na pier­wszy zaś wysuwa się tem­at dużo ważniejszy – wyborów jakie pode­j­mowali ludzie w cza­sie trwa­nia kon­flik­tu i co ważniejsze – po jego zakończe­niu, kiedy stawali przed koniecznoś­cią – albo dos­tosować się do nowych cza­sów albo przyjąć, że co było już nie wró­ci – i zacząć życie na nowo. Ostate­cznie cen­tral­nym tem­atem powieś­ci jest dra­mat jed­nos­t­ki zaw­ies­zonej pomiędzy tym co nowe i stare.

 

Zresztą warto przy­pom­nieć, że książ­ka w prze­ci­wieńst­wie do fil­mu (więcej o filmie zaraz) jest dużo bardziej real­isty­cz­na niż więk­szość roman­sów z epo­ki. Scar­lett nie jest niewin­ną pan­ną czeka­jącą na swo­jego wybran­ka. Wręcz prze­ci­wnie – ma za sobą nieu­dane małżeńst­wa – w tym jed­no zawarte wyłącznie z koniecznoś­ci finan­sowej. Powieść ma wiele frag­men­tów w których bohaterowie dość wyraźnie odnoszą się do sek­su jako istot­nego ele­men­tu związku. W filmie nie zna­jdziemy sce­ny w której Rhett po pros­tu pro­ponu­je Scar­lett romans bez zobow­iązań, co nasza bohater­ka odrzu­ca wskazu­jąc, że co niby będzie z tego miała – mało zabawy i jeszcze może zajść w ciążę. Z kolei szla­chet­ny Ash­ley raczej nie pozostaw­ia Scar­lett złudzeń, że chęt­nie by się z nią przes­pał, ale żony nie porzu­ci bo jest zbyt szla­chet­ny. To wszys­tko spraw­ia, że relac­je między bohat­era­mi sta­ją się dużo bardziej real­isty­czne i dużo mniej przy­pom­i­na klasy­czny melo­dra­mat. Prędzej  — opowieść o kobiecie w której życiu ważni byli różni mężczyźni. A jeszcze ważniejsze było przeżycie.

 

Odchodząc od kwestii roman­su czas prze­jść do tego co w książce jest zdaniem Zwierza naj­ciekawsze. Opowieść o wojnie napisana z punk­tu widzenia kobi­ety. Nie mamy zbyt wielu takich nar­racji – zwłaszcza wykracza­ją­cych poza granice samego kon­flik­tu. Pod tym wzglę­dem Przem­inęło z Wia­trem pozosta­je opowieś­cią unika­tową. Także dlat­ego, że wybiera per­spek­ty­wę dziew­czyny zupełnie nie zaan­gażowanej w sprawę. Ludzi Scar­lett den­er­wu­je ale jed­ną z najlep­szych cech jej charak­terysty­ki jest fakt, że sta­je się ofi­arą kon­flik­tu do którego sama się dys­tan­su­je. Nie wychowano jej by angażowała się w poli­tykę czy Sprawę – ma być pię­knoś­cią z połud­nia, która flir­tu­je z chłopaka­mi, zna­j­du­je męża i zosta­je wspani­ałą damą – jak jej mat­ka. Wszys­tko co dzieje się później, nie tylko rozwala świat dziew­czyny, ale też pokazu­je – niesamow­itą siłę charak­teru. Scar­lett z jed­nej strony radzi sobie w sytu­acji wojny lep­iej niż moż­na było­by przy­puszczać, z drugiej – trau­ma stra­chu, gło­du i opuszczenia pozosta­je z nią na długie lata.

 

Tym co powieść dobrze pokazu­je, jest to jak ta zarad­ność Scar­lett – zarówno w cza­sie wojny jak i po jej zakończe­niu, nie tylko nie jest nagrod­zona, ale też – w pewnym stop­niu jej ciąży. Bohater­ka cały czas żyje w cie­niu wspom­nienia o swo­jej matce – która była tym ideałem do którego mło­da dziew­czy­na miała dążyć. Oczy­wiś­cie Scar­lett nie mogła stać się swo­ją matką – his­to­ria chci­ała inaczej. Co nie zmienia fak­tu, że poczu­cie winy, że porzu­ciła te ideały kobi­ety z Połud­nia prześladu­je ją przez niemal całą powieść. Moż­na wręcz stwierdz­ić że to jeden z najważniejszych wątków w książce. Dru­ga sprawa to dos­tosowanie się do nowych cza­sów. Scar­lett radzi sobie z nową rzeczy­wis­toś­cią, nie tylko dlat­ego, że umie ale też dlat­ego że musi. Ludzie z jej otoczenia – częs­to zap­a­trzeni w przeszłość, nie umieją zapewnić sobie odpowied­niego bytu. Ostate­cznie Scar­lett zna­j­du­je się w sytu­acji gdzie sporo osób pole­ga  na jej zarad­noś­ci, jed­nocześnie oce­ni­a­jąc negaty­wnie jej gotowość do przys­tosowa­nia się do nowej rzeczy­wis­toś­ci. Pod tym wzglę­dem powieść wcale tak dobrze nie oce­nia tych wszys­t­kich zap­a­tr­zonych w „księżyc i magnolie”.

 

Inna sprawa – powieść zdaniem Zwierza doskonale pokazu­je jak bard­zo traum wynie­sionych z kon­flik­tu nie da się po pros­tu zapom­nieć.  Zdaniem Zwierza to jeden z najlep­szych zapisów wojen­nej traumy w lit­er­aturze. Właśnie dlat­ego, że doskonale pokazu­je jak bard­zo to uciekanie przed gło­dem, brakiem sta­bi­liza­cji – wpły­wa na późniejsze życie bohater­ki. Co więcej – to jest doce­nie­nie tego jak woj­na wpły­wa na życie ludzi, którzy prze­cież nie byli na fron­cie, nigdy nie wal­czyli, ale ponieśli jej kon­sek­wenc­je w postaci gło­du czy stra­chu. Jeśli  do tego dodamy, że jest to nar­rac­ja o lęku kobi­ety – która została bez żad­nego przy­go­towa­nia zostaw­iona całkowicie sama z całym walą­cym się światem – to jest to niewąt­pli­wie coś czego nie moż­na zig­norować. Ostate­cznie wątek utra­conego, właś­ci­wie na zawsze poczu­cia bez­pieczeńst­wa to coś co moż­na odnieść nie tylko do wojny secesyjnej. Jed­nocześnie – choć Przem­inęło z Wia­trem nie jest książką współcześnie fem­i­nisty­czną to wciąż – jest powieś­cią, która kon­cen­tru­je się właś­ci­wie wyłącznie na opowiedze­niu o wojnie z per­spek­ty­wy tych kobi­et które zostały za lin­ią fron­tu. Nawet jeśli nie zachowu­ją się one w sposób współczes­ny, ani nawet jeśli autor­ka nie pisze o nich współcześnie to wciąż – warto docenić fakt, że mamy w lit­er­aturze świa­towej dobry zapis tego jak woj­na wpły­wa na życie kobi­et wychowywanych do zupełnie innego życia.

 

Na koniec warto dodać, że choć książ­ka rekon­stru­u­je pewien sposób myśle­nia o przeszłoś­ci to jed­nocześnie – ponieważ Mitchell żyła w cza­sach w których żyli ludzie którzy wal­czyli w wojnie secesyjnej  i ponieważ miała dostęp do mate­ri­ałów które zostały – gazet, list zabitych, doku­men­tów, jej książ­ka nie jest rados­ną fan­tazją, która nie ma nic wspól­nego z fak­ta­mi. Jasne – sposób myśle­nia o świecie jaki reprezen­tu­ją bohaterowie jest raczej zapisem pamię­ci zbiorowej, ale już opis dzi­ała­nia szpi­ta­la polowego, infor­ma­c­je o tym jak radz­iła sobie lud­ność cywilna, co jadła, skąd brała zaopa­trze­nie, jakie były zwycza­je, postawy, zachowa­nia – to wszys­tko Mitchell dokład­nie sprawdz­iła – zresztą jej pro­ces pra­cy nad powieś­cią – który był dłu­gotr­wały i bard­zo skom­p­likowany – to tem­at na osob­ny wpis. Warto jed­nak pod­kreślić, że odrzu­canie całej powieś­ci jako zupełnie nie mówiącej prawdy o wojnie secesyjnej nie jest do koń­ca właś­ci­wym posunię­ciem. Zwłaszcza jeśli chce­my się dowiedzieć co dzi­ało się w oblężonej Atlancie.

 

Ponown­ie o książce mogłabym pisać jeszcze dłu­go – ale chci­ałam tu prze­jść trochę do sed­na sprawy. To znaczy do tego co powieś­ci Mitchell zro­biła jej ekraniza­c­ja. Bo kluc­zowy prob­lem jest taki – mamy do czynienia z wybit­ną powieś­cią i wybit­nym (jak na swo­je cza­sy i reprezen­towany gatunek) filmem. Ale niekoniecznie mamy do czynienia z tą samą opowieś­cią. Zaczni­jmy od pier­wszej kwestii – trzy tomy powieś­ci w żaden sposób nie zmieś­cił­by się w sce­nar­iuszu jed­nego fil­mu. Stąd wykreślono bard­zo wiele wątków pobocznych i his­torii nie związanych bezpośred­nio z główny­mi bohat­era­mi. Co niesamowicie spłaszcza całą opowieść i odbiera jej ten niemal dzi­en­nikars­ki aspekt rekon­struowa­nia jak wyglą­dało życie dawnych właś­ci­cieli plan­tacji tuż po wojnie. Inny­mi słowy – to co ludzie trak­tu­ją niekiedy jako wierną adap­tację powieś­ci jest tylko bard­zo wybrakowanym brykiem z niek­tórych wątków. Nieste­ty – ponieważ film jest łat­wo dostęp­ny cza­sem trud­no przekon­ać ludzi, że w książce jest coś więcej (a właś­ci­wie dużo więcej).

 

Dru­ga sprawa to kwes­t­ia pode­jś­cia do oby­cza­jowoś­ci. Niekiedy zapom­i­namy, że w powieś­ci z lat trzy­dzi­estych moż­na było napisać bez porów­na­nia więcej, niż pokazać w filmie z lat trzy­dzi­estych. Stąd wypadła więk­szość aluzji sek­su­al­nych, pewne jed­noz­nacznie wyrażone w powieś­ci uczu­cia zostały załagod­zone. Co z kolei spraw­iło, że his­to­ria Scar­lett i jej uczuć do różnych mężczyzn nabrała takiego stras­zli­wie melo­dra­maty­cznego charak­teru. Ponieważ znamy bohaterów krócej, a niek­tóre wąt­ki zostały dość drasty­cznie przy­cięte to rzeczy­wiś­cie – zosta­je nam bard­zo ład­nie rozpisany romans. To, że relac­je pomiędzy posta­ci­a­mi są jed­nak bardziej skom­p­likowane, zaś wszyscy zaan­gażowani są bardziej świado­mi co się dzieje – niemal zupełnie umyka.

 

 

Do tego zde­cy­dowano się na iście Hol­ly­woodzkie potrak­towanie głównej bohater­ki, która zami­ast mieć trójkę dzieci z trze­ma różny­mi mężczyz­na­mi ma tylko jed­no dziecko. Co całkowicie zmienia spo­jrze­nie na jej dzi­ała­nia (np. Scar­lett mogła pomóc ode­brać poród bo sama rodz­iła) i motywac­je (w powieś­ci dość ważny jest fakt, że Scar­lett stara się zapewnić byt swoim dzieciom). Do tego pogłębiły się pewne prob­le­my – jak np. portre­towanie czarnoskórych. Z jed­nej strony – pewne kosz­marne kwest­ie z książ­ki nie pada­ją w filmie. Z drugiej – z racji zasad panu­ją­cych w kine­matografii wykreślono całe mnóst­wo postaci czarnoskórych – spraw­ia­jąc, że his­to­ria bard­zo zbielała. Wypadły wąt­ki doty­czące eman­cy­pacji a obec­ne na ekranie posta­cie niewol­ników mają dużo mniej osobowoś­ci i charak­teru. Dlat­ego film oglą­da się dużo łatwiej niż czy­ta książkę co jed­nak wcale nie jest dobre. Bo nie kon­fron­tu­je nas za bard­zo ani ze sposobem myśle­nia o niewol­nictwie, ani z tym co stało się po zakończe­niu wojny. Ostate­cznie – o ile książ­ka w pewien sposób rekon­stru­u­je spo­jrze­nie na przeszłość – które łączyło po wojnie ludzi z Połud­nia, o tyle rzeczy­wiś­cie w przy­pad­ku fil­mu dużo bardziej widać, że próbu­je nie tyle coś zrekon­struować co stworzyć na nowo – nie bez przy­czyny film bard­zo przy­czynił się do budowa­nia leg­endy tego pięknego wspani­ałego połud­nia  — także kładąc dużo mniejszy nacisk na pokazanie jak bard­zo prze­grani są ludzie którzy nie umieli dos­tosować się do nowej rzeczywistości.

 

Słysząc różne opinie o „Przem­inęło z Wia­trem” dostrzegam pewną praw­idłowość. Sko­ro powieść opowia­da o kobiecie – i ważnym wątkiem jest jej życie miłosne, to automaty­cznie trafia do kat­e­gorii „romans wszech cza­sów”. Sta­je się też – ponown­ie z automatu – lit­er­aturą kobiecą. Dlaczego? Bo nieste­ty nie postrzegamy zapisu doświad­czenia kobiecego jako czegoś uni­w­er­sal­nego. Uczu­cia mężczyzn są po pros­tu uczu­ci­a­mi, uczu­cia kobi­et są romansem. Wojenne przeży­cia mężczyzn, są zapisem his­torii, wojenne przeży­cia kobi­et – pewną deko­racją dla wspom­ni­anego roman­su. Przem­inęło z Wia­trem opowia­da o kobiecie i jej uczu­ci­ach ale przede wszys­tkim – jest próbą opisa­nia tego momen­tu umiera­nia pewnej cywiliza­cji – coś co jest tem­atem nie mają­cym płci czy nie przyp­isanym nawet do jed­nej epo­ki. Co więcej – najważniejsze prob­le­my bohater­ki – jak się dos­tosować, zapewnić byt sobie i bliskim w ogóle przekracza­ją granice płci. Oczy­wiś­cie – to co bohater­ka może zro­bić – jak np. zawrzeć małżeńst­wo dla pieniędzy – jest wynikiem tego jaką ma  płeć i pozy­cję w społeczeńst­wie. Ale jej motywac­je, prob­le­my i dylematy są ogól­noludzkie. Prob­lem w tym, że to co jest kobiece nie jest wyjś­ciowo trak­towane jako ogól­noludzkie. O kobi­etach i ich decyz­jach i prob­lemach to w sum­ie powin­ny czy­tać tylko kobi­ety. Bo cóż miał­by tam dla siebie znaleźć facet. Jed­nocześnie – spotkałam wiele dziew­czyn, które dys­tan­su­ją się od takiej prozy bo prze­cież sko­ro jest domyśl­nie kobieca to musi być gorsza. Tak jak­by w his­torii były dobre doświad­czenia męskie i te drugiego sor­tu – kobiece.

 

Nie będę bronić „Przem­inęło z Wia­trem” jako książ­ki bez wad. Wciąż jest to powieść w której bohaterowie z sen­ty­mentem odnoszą się do świa­ta w którym prze­moc, wyzysk i niewol­nict­wo było na porząd­ku dzi­en­nym. Jest to też powieść, która zaw­iera chy­ba najsłyn­niejszą w lit­er­aturze scenę gwał­tu małżeńskiego, której inter­pre­tac­ja bard­zo dziś dzieli czytel­ników. Nie jest to też powieść współczes­na – co dla niek­tórych stanowi prob­lem, bo nie wszyscy są w stanie przeła­mać się w czy­ta­niu rzeczy starszych – odw­zorowu­ją­cych zupełnie inny sposób myśle­nia. Ale jed­nocześnie – zawsze mnie boli, że o ile ja cią­gle musi­ałam się spo­tykać z kole­jny­mi opisa­mi męs­kich przeżyć (w tym mnóst­wem przeżyć wojen­nych) to kiedy dochodzi do opisu ze strony kobi­et to nagle his­to­ria traci uni­w­er­sal­ność. No i na koniec – przy całej mojej sym­pa­tii do fil­mu (który nadal lubię) jestem wściekła kiedy opinia o powieś­ci jest wydawana tylko na pod­staw­ie ekraniza­cji. Ekraniza­cji która nie obe­j­mu­je trzech czwartych wątków, postaci i jest – pewną inter­pre­tacją treś­ci powieści.

 

Więcej, dosta­je białej piany kiedy ludzie zaczy­na­ją mówić o „Przem­inęło z Wia­trem” jed­nym tchem z kon­tynu­ac­ja­mi – napisany­mi później, które ewident­nie próbu­ją odd­ać charak­ter fil­mu nie książ­ki. Zresztą Mitchell ofer­owano naprawdę dzikie sumy za napisanie ciągu dal­szego, czego autor­ka nie chci­ała zro­bić. I trud­no się dzi­wić – jej opowieść stanowi wyraźną zamkniętą całość. Prob­lem w tym, że wiele osób nie myśli o książce jako o dziele lit­er­atu­ry – niepoprawnym ale ważnym w ksz­tał­towa­niu się pewnej nar­racji o przeszłoś­ci, tylko widzi wyłącznie fakt, że jest w nim jed­na kobi­eta i dwóch mężczyzn. A od tego dla niek­tórych tylko krok by uznać „Przem­inęło z Wia­trem” za Har­le­quina. I nie zmyślam tego – to efekt bard­zo wielu rozmów – głównie z ludź­mi, którzy albo spotkali się z filmem albo automaty­cznie zak­wal­i­fikowali książkę jako romans – ze wzglę­du na obec­ność kobi­ety jako głównej bohaterki.

 

 W  jed­nym tek­stów które czy­tałam przy­go­towu­jąc się do napisa­nia tego wpisu padło doskon­ałe zdanie, że powieść Mitchell doskonale pokazu­je, że ludzkie życio­rysy nie są tylko sumą okolicznoś­ci his­to­rycznych w jakich znalazł się człowiek. To doskon­ałe pod­sumowanie tego co moż­na powiedzieć o książce. Dobra powieść o ludzkim losie przekracza granice tego kto miał słuszność, a kto nie, co było dobre a co było złe, kto wygrał a kto prze­grał. Ostate­cznie rzeczy­wis­tość his­to­rycz­na i biografie oraz postawy ludzi okazu­ją się dużo bardziej skom­p­likowane niż chcielibyśmy przyz­nać. Ostate­cznie po stron­ie każdego kon­flik­tu są ludzie. To co się wydarzyło zwyk­le jest pomiędzy tym co o wydarzeni­ach opowiadali sobie i zwycięz­cy i zwyciężeni. Bo całej prawdy nie mówi nikt.

 

Ps: Tak naprawdę moż­na było­by dużo jeszcze pisać o tym co stało się, z per­cepcją książ­ki na przestrzeni cza­su, warto bowiem pamię­tać, że czym innym jest to co jak­iś autor napisał a czym innym — co z napisanym tek­stem robili potem jego czytelnicy.

21 komentarzy
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online