Home Film Tytuł tego postu nie jest nawiązaniem do żadnego dzieła popkultury czyli Zwierz o Ready Player One (bez spoilerów)

Tytuł tego postu nie jest nawiązaniem do żadnego dzieła popkultury czyli Zwierz o Ready Player One (bez spoilerów)

autor Zwierz
Tytuł tego postu nie jest nawiązaniem do żadnego dzieła popkultury czyli Zwierz o Ready Player One (bez spoilerów)

Mam dzi­wne przeczu­cie, że to będzie jeden z tych tek­stów po którym przyjdzie sporo osób tłu­maczyć mi, że się nie znam i nie zrozu­mi­ałam albo, że Rot­ten Toma­toes twierdzi inaczej. Cóż takie życie kiedy nie pała się miłoś­cią do tek­stu, który dla wielu jest syn­on­imem dobrej rozry­w­ki. Co nie zmienia fak­tu, że nic mnie nie pow­strzy­ma przed napisaniem wam jak złym filmem jest Ready Play­er One. Wpis przez niemal całość nie będzie zaw­ier­ał spoil­erów. Ale pod sam koniec pojawi się jeden (oznac­zony!) akapit ze spoil­erem – bo muszę omówić kwest­ię z zakończenia.

Zaczni­jmy od tego, że Ready Play­er One to bard­zo luź­na ekraniza­c­ja. To znaczy – pojaw­ia­ją się w niej ele­men­ty prze­jęte niemal jeden do jed­nego z ory­gi­nału ale np. pełnią w filmie zupełnie inną funkcję, albo pojaw­ia­ją się w innym kon­tekś­cie. Choć książkę i film łączy ten sam bazowy pomysł  — jest cyfrowy świat Oasis w którym ludzie spędza­ją więk­szość cza­su i trwa roz­gry­wka w której moż­na zdobyć kon­trolę nad całą tą wirtu­al­ną rzeczy­wis­toś­cią to w sum­ie – tu trochę podobieńst­wa się kończą.  Przede wszys­tkim dlat­ego, że zarówno świat przed­staw­iony, jak i motywac­je oraz sposób dzi­ała­nia bohaterów jest w obu tek­stach przed­staw­iony zupełnie inaczej. No i poza tym – nie da się ukryć – w filmie nie pojaw­ia się to co najważniejsze z punk­tu widzenia książ­ki – obsesyj­na fas­cy­nac­ja jed­ną dekadą kultury.

 

W książce bohater miał dość paskud­ny charak­ter. W filmie rozwiązano ten pomysł tak — bohater nie ma charakteru

 

Tak moi drodzy – jeśli czy­tal­iś­cie Ready Play­er One – albo czy­tal­iś­cie o tej książce to zapewne wiecie, że w samym cen­trum opowieś­ci zna­j­du­je się fas­cy­nac­ja auto­ra (i trochę z obow­iązku bohaterów) kul­turą pop­u­larną lat osiemdziesią­tych. Książ­ka jest w pewien sposób hoł­dem dla zjawisk w kul­turze pop­u­larnej które uksz­tał­towały młodych ludzi którzy w tym okre­sie przeży­wali swo­je for­ma­cyjne lata. Dzieje się tak między inny­mi dlat­ego, że autor książ­ki Ernest Cline – urod­zony w lat­ach siedemdziesią­tych, sam doras­tał w lat­ach osiemdziesią­tych i z sen­ty­mentem wspom­i­nał to co sam znał i lubił kiedy był nas­to­latkiem. Nieza­leżnie jak den­er­wu­ją­cy jest w książce sposób przed­staw­ienia tego jak zachowu­ją się fani, jest w tym pew­na spójność. Bohaterowie poz­na­ją kul­turę lat osiemdziesią­tych – niemalże jak kom­put­ery chłonąc infor­ma­c­je (i niczego nigdy nie zapom­i­na­jąc) bo twór­ca wyzwa­nia w Oasis — James Hal­l­i­day, podob­nie jak autor książ­ki też wychował się w lat­ach osiemdziesią­tych. Naw­iąza­nia – choć dość iry­tu­jące w swo­jej naturze, nie tylko są więc spójne ale też – pełnią niesły­chanie istot­ną rolę nar­ra­cyjną. Bez nich książ­ka nie ma sen­su bo książ­ka pow­stała po to by moż­na było te naw­iąza­nia wprowadz­ić i roze­grać. Tak więc są te naw­iąza­nia ale przy­pad­kowe nie ustruk­tu­ry­zowane i cza­sem zupełnie bezsen­sowne. W sum­ie najwięcej naw­iązań do lat 80 jest na plakacie.

 

Film zaw­iera dość den­er­wu­ją­cy wątek roman­ty­czny, który opiera się na tym że bohater musi się zakochać w imię imper­aty­wu roman­ty­cznego. Tzn. jest dziew­czy­na trze­ba się zakochać

 

Do tego rzeczy­wiś­cie w niek­tórych swoich aspek­tach książ­ka doty­ka tych zjawisk z kul­tu­ry pop­u­larnej które przez lata stały się niemal wyłącznie domeną fan­do­mu czy bardziej zaan­gażowanych geeków. Choć filmy John Hugh­e­sa są wciąż jeszcze istotne kul­tur­owo nawet dla młodzieży urod­zonej później niż data ich pow­sta­nia (choć nawet dla rówieśników Zwierza nie są już tak ważne jak dla dzieci­aków z lat osiemdziesią­tych) to na przykład granie w D&D- które było całkiem main­stremowe na początku lat osiemdziesią­tych dziś jest już domeną osób bardziej zaan­gażowanych w fan­dom (choć w sum­ie D&D oraz RPG przeży­wa ter­az całkiem ład­ny rene­sans). Dlaczego o tym piszę? Bo wyraźnie widać, że film za wszelką cenę stara się uniknąć naw­iązań zbyt nis­zowych i zbyt słabo rozpoz­nawal­nych. Co więcej – niekoniecznie chce się odwoły­wać do pop­kul­tu­ry z lat osiemdziesią­tych – bo dzisi­aj do kina idą dzieci­a­ki które niekoniecznie mają same jak­iś sen­ty­ment do gier na Atari, do papierowych RPG-ów, do gra­nia na automat­ach. Tak moi drodzy – film zde­cy­dował się odsunąć na dru­gi plan to co było najważniejsze – wielkie sen­ty­men­talne pochyle­nie się nad pop­kul­turą lat osiemdziesią­tych. Porzuce­nie tego pomysłu, że obiek­tem zain­tere­sowa­nia wszys­t­kich graczy jest tylko 10 lat kul­tu­ry, doprowadz­iło do tego, że naw­iąza­nia w filmie straciły jakąkol­wiek struk­turę, a także – funkcję.

 

Film nie zmienia wielkiej słaboś­ci ory­gi­nału. Źli są źli bo są źli.

 

No właśnie – ponown­ie – nieza­leżnie od tego jak bard­zo iry­tu­ją­ca była lek­tu­ra Ready Play­er One (mamy o tym odcinek Czy­tu Czy­tu) istotne było by bohaterowie znali pop­kul­turę na pamięć – to właśnie taka jej zna­jo­mość – zde­cy­dowanie bardziej zaan­gażowana niż prze­cięt­nego użytkown­i­ka pozwalała im prze­jść przez kole­jne wyzwa­nia. Oczy­wiś­cie, musieli znać twór­cę gry, ale najważniejsze było poz­nanie go przez pryz­mat jego upodobań. Dlat­ego nasz bohater spędzał godziny doskon­aląc się w gra­niu na automat­ach, czy­ta­jąc opinie Hal­l­i­daya na tem­at dzieł kul­tu­ry, w końcu zapamię­tu­jąc wszys­tkie dialo­gi jego ulu­bionych filmów, był w stanie prze­jść przez kole­jne wyzwa­nia. W filmie uznano jed­nak, że to jest mało atrak­cyjne ‑zami­ast tego, bohaterowie właś­ci­wie muszą znać jed­no – biografię i życie samego twór­cy gry. Kiedy idą do przepast­nego archi­wum kon­cen­tru­ją się przede wszys­tkim na tym by odt­warzać sobie nagrane w 3D sce­ny z życia auto­ra Oasis. Co ciekawe – twór­cy usunęli też motyw prze­wod­ni łączą­cy wszys­tkie wyzwa­nia. Ter­az niekoniecznie wiążą się one ze zna­jo­moś­cią jakiejkol­wiek kul­tu­ry np. pier­wsze wzy­wanie jest po pros­tu wyś­cigiem samo­chodowym, drugie wiąże się z udzi­ałem w filmie, ale zupełnie innym (i w sum­ie z per­spek­ty­wy książ­ki i ogól­nego fan­do­mu przy­pad­kowym), zresztą jego zna­jo­mość nie jest pod­stawą do zwycięst­wa, trze­cie wyzwanie naw­iązu­je do tego co jest w książce – ale wciąż – nie jest obu­dowane tylo­ma mniejszy­mi zada­ni­a­mi wyma­ga­ją­cy­mi odpowied­niej wiedzy.

 

Mam prob­lem z zaan­gażowaniem się w wirtu­al­ną część his­torii bo przy­pom­i­na mi este­tyką trochę za bard­zo Salę Samobójców

 

Co więc zosta­je? Prawdę powiedzi­awszy – niewiele. Zwierz czy­tał w kilku miejs­cach zach­wyty nad tym ile w tym filmie jest ester eggów. Prob­lem w tym, że to takie marni­utkie niespodzian­ki. Trochę na zasadzie – wrzucimy w tło trochę na chy­bił trafił kilka­set naw­iązań. Niek­tóre opisze­my bard­zo dokład­nie bo może jesteś za młody by wiedzieć o co chodzi. Innych nie opisze­my. Czy to będzie miało znacze­nie dla fabuły? Czy będzie czymkol­wiek więcej poza obec­noś­cią ? Czy będzie w jakikol­wiek sposób komen­towało się czy odnosiło się do swo­jej pier­wot­nej funkcji? Odpowiedź brz­mi – Nie zupełnie nie. W filmie bohater jeździ DeLore­anem a jego koleżan­ka moto­cyk­lem z Akiry. Czy to ma jakieś znacze­nie, jest pod­stawą żar­tu, jest czymkol­wiek więcej? Nie. Podob­nie jak dziesiąt­ki postaci w tle które wzię­to z najróżniejszych dzieł kul­tu­ry – tu Stalowy Gigant, tam postać z Over­watch, gdzie indziej bohater kresków­ki. W sum­ie jest to ciekawe tylko z takiego punk­tu widzenia, że wiemy do jakich postaci Warn­er Bros ma prawa. No więc – do wielu nie ma praw. Przyz­nam szcz­erze – nie za bard­zo wiem gdzie tu czer­pać radość. Rozu­miem kiedy naw­iązanie jest sub­telne, wyma­ga wiedzy, jest w jak­iś sposób ciekaw­ie roze­grane, pozwala nam wcześniej niż bohaterom wiedzieć pewne rzeczy. Ale kiedy po pros­tu wrzu­casz postać z pop­u­larnej gry do sekundy fil­mu to… ogól­nie co? Pokazu­jesz że wiesz że gra ist­nieje? To raczej nie jest bard­zo geekows­ka wiedza jeśli grę ma na świecie mil­iony osób.

 

Film rzu­ca naw­iąza­ni­a­mi na pra­wo i lewo ale nie za bard­zo wie co z nimi zro­bić. Są bo to fajne. Tylko, że w sum­ie — trochę też nużące

 

Inna sprawa to sama kon­strukc­ja i tem­po fil­mu. Przyz­nam szcz­erze nie spodziewałam się po Spiel­ber­gu tak słabego fil­mu pod wzglę­dem nar­ra­cyjnym. Tym­cza­sem Ready Play­er One ma strasznie długą – dość niepo­rad­ną ekspozy­cję, którą moż­na było­by pewnie streś­cić w kilku sce­nach – bard­zo szy­bkim mon­tażem – a zami­ast tego dosta­je­my takie długie – i niekiedy pow­tarza­jące się wprowadze­nie. Potem następu­je dość rwana akc­ja, podzielona na to co dzieje się w świecie rzeczy­wistym i wirtu­al­nym. Prob­lem w tym, że na potrze­by budowa­nia napię­cia, zdarzenia w świecie rzeczy­wistym są niekiedy roz­ciąg­nięte do granic – pod sam koniec film tak bard­zo chce budować napię­cie, że to się aż robi śmieszne – zwłaszcza że robi to niepo­rad­nie. Do tego w środ­ku fil­mu pojaw­ia się prob­lem z tem­pem – w książce też w pewnym momen­cie akc­ja zwal­nia ale o dzi­wo – spowol­nie­nie akcji w książce nie jest prob­le­mem – gwał­towne spowol­nie­nie akcji w filmie – spraw­ia że trochę człowiek ziewa. Zresztą jest w tym filmie kil­ka kosz­marnych rozwiązań fab­u­larnych – w tym np. w pewnym momen­cie bohater­ka ratu­je się przed zagroże­niem korzys­ta­jąc ze sposobu uciecz­ki który może ostat­nim razem udał się w Scoo­by- Doo. Ogól­nie o ile jeszcze część w świecie wirtu­al­nym potrafi być wid­owiskowa, o tyle sce­ny w świecie rzeczy­wistym oglą­da się z tru­dem – jest w nich jakaś stras­zli­wa toporność i napię­cie rodem z pro­dukcji telewiz­yjnych.  Może trochę przy­czy­nia się do tego fakt, że nikt w tym filmie nie gra naprawdę dobrze? No może poza Markiem Rylance choć on i Simon Pegg mają taki wyraz twarzy jak­by chcieli umrzeć na planie zan­im pro­dukc­ja dobieg­nie końca.

 

Oglą­da­jąc film Zwierz miał takie wraże­nie, że raczej oglą­da przekrój tych wyt­worów pop­kul­tu­ry do których WB ma prawa. Do Dis­neya praw zde­cy­dowanie nie ma

 

Wiele osób może zapy­tać – jak film radzi sobie z tym, że główny bohater książ­ki jest stras­zli­wym dup­kiem. Z jed­nej strony – udało się rozwiązać kil­ka prob­lematy­cznych kwestii – dzię­ki sporym zmi­anom w his­torii, a także temu, że film rezygnu­je w więk­szoś­ci scen z nar­racji pier­ws­zoosobowej – nie musimy słuchać rozważań naszego dziel­nego chwa­ta o tym, że gee­ki mają trud­nej w życiu i dlaczego mas­tur­bac­ja jest koniecz­na dla genial­nych ludzi. Z drugiej strony – pewnych mielizn nie udało się uniknąć – nasz bohater nadal jest „miłym chłopakiem”, który czu­je się w obow­iązku powiedzieć poz­nanej w sieci dziew­czynie, że nie jest zaw­iedziony jej wyglą­dem. Nadal dziew­czy­na jest głównie po to by wspier­ać bohat­era i to on decy­du­je kiedy jej przy­go­da ma się skończyć. Nadal jego miłosne zau­rocze­nie jest ważniejsze od jej emocji. Więcej – film się nie przemógł i postać Art3mis w filmie jest takiej elfick­iej urody z ide­al­ną fig­urą. Co jest trochę sprzeczne z tym co wiemy z książ­ki. Poza tym film nie umi­ał się pow­strzy­mać przed pokazaniem nam że ludzie w wirtu­al­nej rzeczy­wis­toś­ci też mogą się obłapi­ać. Hłe hłe. Do tego nieste­ty — film głównie zach­wyca się kom­pe­tenc­ja­mi bohat­era i jak nie czy­tało się książ­ki to nie sposób wywnioskować, że to Art3mis była niesły­chanie pop­u­lar­na a nasz bohater był nikim. Inna sprawa – pode­j­mowana kil­ka razy kwes­t­ia tego jak w książce są reprezen­towane mniejs­zoś­ci została potrak­towana następu­ją­co – Japończy­cy są odrobinę mniej stereo­ty­powi niż byli zaś o mniejs­zoś­ci­ach sek­su­al­nych nic się nie mówi, bo jeszcze ktoś by się obraz­ił i była­by buba.

 

Aktorsko film jest… żaden. Aktorzy nie spraw­ia­ją wraże­nia jak­by byli jakoś bard­zo zaan­gażowani w grę. Jacyś tacy są nijacy

 

Nie mniej jed­nym z najwięk­szych prob­lemów fil­mu jest to jak pokazu­je świat nie wirtu­al­ny ale real­ny. Otóż w książce jest dość jas­no zaz­nac­zone, że real­ny świat w którym miał­by wieść życie bohater jest właś­ci­wie niez­dat­ny do nor­mal­nego funkcjonowa­nia. Olbrzy­mi kryzys, wojny, no właś­ci­wie wokół jest trochę post-apo. Oasis nie jest więc tylko miejscem w którym człowiek gra i się dobrze bawi, ale też miejscem w którym ludzie chodzą do pra­cy, młodzież chodzi do szkoły i ogól­nie – toczy się życie, które z różnych powodów nie za bard­zo mogło­by się toczyć poza wirtu­al­ną rzeczy­wis­toś­cią. No i właśnie ten kon­cept zupełnie umknął twór­com którzy niby mówią nam że rzeczy­wis­tość nie jest jakaś spec­jal­nie różowa ale jed­nocześnie pokazu­ją Oasis jako przestrzeń przede wszys­tkim rozry­wkową. Widać tu taki kon­cept, że jeśli jest wirtu­al­na rzeczy­wis­tość to musi służyć tylko do gry. I tu mam wraże­nie, że duże znacze­nie ma fakt, że reży­serem jest Spiel­berg, który jed­nak z racji wieku, jest zapewne poza grupą graczy którzy wyobraża­ją sobie już zupełnie inną rzeczy­wis­tość (choć jed­nocześnie Zwierz niekoniecznie jest przeko­nany do tej inter­pre­tacji bo prze­cież zna sporo starszych ludzi i autorów którzy sami przewidy­wali takie życie w takiej wirtu­al­nej rzeczy­wis­toś­ci). W każdym razie – tu roz­gry­wka toczy się głównie o to, żeby nie było reklam (przy czym to jest zabawne w pro­dukcji która ma mnóst­wo prod­uct place­ment)  w grze i żeby nie było kont pre­mi­um. Tym­cza­sem w świecie książ­ki wal­ka toczyła się o to by dostęp nie tyle do rozry­w­ki ale do całego życia – był bezpłatny.

 

Film ma spore prob­le­my z tem­pem i kon­strukcją, coś czego się nie spodziewałam po pro­dukcji Spielberga

 

No i tu następu­je  SPOILER. Otóż film kończy się kon­kluzją, że życie w wirtu­al­nej rzeczy­wis­toś­ci nie jest fajne. Mówi to nam trzy­ma­jąc na kolanach swo­ją dziew­czynę w wielkim prze­stron­nym mieszka­niu. A potem oświad­cza że Oasis będzie zamknięte we wtor­ki i czwart­ki. Tak moi drodzy – to jest wielkie rozwiązanie jakie pro­ponu­je nam film – trze­ba żyć w rzeczy­wis­toś­ci więc wyłączymy na dwa dni w tygod­niu rzeczy­wis­tość wirtu­al­ną. Trochę jak muzeum, pocztę czy bib­liotekę. No i tu oczy­wiś­cie najbardziej wychodzi ten prob­lem że dla twór­ców Oasis nie jest alter­naty­wą dla wszys­t­kich aspek­tów real­nego świa­ta – w tym pra­cy czy edukacji, ale tylko rozry­wką. Prawdę powiedzi­awszy – trud­no o bardziej paskud­ny gest ze strony wszech­moc­nego bogacza niż zamknąć mniej uprzy­wile­jowanym dostęp do edukacji i pra­cy na dwa dni bo on ma aparta­ment i dziew­czynę. Inna sprawa – nigdzie nie jest wspom­ni­ane, że nasz bohater zro­bi cokol­wiek by napraw­ić prob­le­my otacza­jącego go świa­ta. Być może dlat­ego, że otacza­ją­cy go świat nie jest taki zły – dzi­ała w nim polic­ja co niekoniecznie było­by oczy­wiste w książce. To zakończe­nie świad­czy że twór­cy nie postarali się o żad­ną inną reflek­sję poza „Ej może wyłącz­cie Inter­net we wtor­ki i czwart­ki”. Istot­nie pogłębiona reflek­s­ja społecz­na. Koniec SPOILERA

 

Z tego co Zwierz pamię­ta książkowa Art3mis nie miała ide­al­nej fig­ury. Ale w filmie to by nie przeszło.

 

Ready Play­er One zawodzi zarówno jako ekraniza­c­ja książ­ki, jako film który powinien w jak­iś sposób odnosić się do nos­tal­gii za lata­mi osiemdziesią­ty­mi (a Stranger Things pokazu­je nam, że to nie był­by zły pomysł) i nawet jako zwykły film rozry­wkowy. Zwierz bard­zo wierzył, że Spiel­berg – który w pewien sposób stworzył świat przed­staw­iony lat osiemdziesią­tych, będzie umi­ał – cho­ci­aż­by naw­iązu­jąc do włas­nych filmów, ciekaw­ie odnieść się do tem­atu książ­ki i tego jak bezkry­ty­cznie odnosi się ona do pop­kul­tu­ry z przeszłoś­ci. Ale nie, nic takiego nie ma miejs­ca. To dopiero jest przykry zawód kiedy reżyser który naprawdę miał szan­sę sko­men­tować dzieło kul­tu­ry które w pewien sposób komen­towało jego dzi­ała, nie robi tego w ogóle. Zami­ast jakiejkol­wiek gry z pewnym kon­ceptem czy kon­wencją nos­tal­gii dosta­je­my jak­iś nieprze­myślany chaos. Równie dobrze za kamerą mógł­by stać dużo mniej doświad­c­zony reżyser. Kto wie czy nie wyszło­by lep­iej bo może ktoś by zwró­cił mu uwagę, że film ma sporo wad. A Spiel­ber­ga się mniej popraw­ia, niż pier­wszego lep­szego reży­sera. Poza tym nie da się ukryć – fil­mowi ciąży fakt, że sce­ny roz­gry­wa­jące się w wirtu­al­nej rzeczy­wis­toś­ci niekoniecznie są bard­zo angażu­jące. Ale to może prob­lem Zwierza który nie przepa­da za posta­ci­a­mi ani­mowany­mi w taki sposób w jaki widz­imy je w tym filmie. Jak pros­ta rozry­wka o tyle słabo się sprawdza, że ma nierówne rwane tem­po i bohaterów którzy są tak nija­cy, że trud­no jakoś bardziej zain­west­ować emoc­je w to co się im przy­trafia. Całość w ogóle spraw­ia wraże­nie, jak­by bardziej niż reżyser czyn­ni tam byli pro­du­cen­ci bard­zo uważnie dobier­a­ją­cy treść do naw­iązań tak by na pewno znalazły się takie znane. Co prowadzi do reflek­sji — że w sum­ie o geekach nie da się zro­bić fil­mu, bo z założe­nia musi­ał­by być przy­na­jm­niej częś­ciowo nis­zowy. Da się nato­mi­ast zro­bić mieszankę bardziej i mniej pop­u­larnych naw­iązań, przy czym na wszel­ki wypadek wszys­tkie takie nieco mniej super rozpoz­nawalne — koniecznie się wyjaś­nia. Na dłuższą metę to ani zabawne, ani ciekawe.

 

Nie przepadam za książką, ale zde­cy­dowanie jest lep­sza od fil­mu. Przy­na­jm­niej ma jak­iś pomysł. Głupi bo głupi ale ma.

 

Zwierz chci­ał­by coś napisać o aktorach ale serio – gubią się w całym tym chaosie, niewyko­rzys­tanych szansach i jakiejś dzi­wacznej pró­bie ekraniza­cji książ­ki, z pominię­ciem jej głównej myśli i pomysłu. Fakt, że autor książ­ki pisał też sce­nar­iusz (częś­ciowo) może świad­czyć o tym, że on sam nie jest do koń­ca pewien co chci­ał powiedzieć. W każdym razie wyszła pro­dukc­ja marni­ut­ka, miejs­ca­mi wręcz żenu­ją­ca, a ostate­cznie – mało rozry­wkowa. I naprawdę – rozry­wka pole­ga­ją­ca na zna­j­dowa­niu na ekranie postaci z kresków­ki która mignie przez sekundę to nie jest powód żeby oglą­dać dwu­godzin­ny film. Równie dobrze moż­na było­by zro­bić jed­ną wielką stop­klatkę i wrzu­cić do sieci. Zresztą Zwierz ponown­ie miał wraże­nie, że mało kto rozu­mie czym są emoc­je fanowskie. To nie chodzi o to by wrzu­cić Mechagodzil­lę. Chodzi o to by wrzu­cić taką scenę w której zna­jo­mość pop­kul­tu­ry się przy­da do czegokol­wiek innego niż nazwanie postaci i w całym tym filmie jest naprawdę chy­ba jed­na taka sce­na. Niewiele. Tak więc – to zde­cy­dowanie nie jest dobry film. I to naprawdę nieza­leżnie od tego co się myśli o książce. To po pros­tu jest słabi­ut­ka pro­dukc­ja. Szko­da bo ja miałam nadzieję, na dobrą ekraniza­cję marnej książ­ki. No ale najwyraźniej nie będzie mi dane pol­u­bić się z Ready Play­er One w żad­nym medium.

 

PS: Jak ktoś mi napisze że to tylko film rozry­wkowy i nie ma co go anal­i­zować, to dostanę piany na ustach, bo przy­pom­nę – kon­cepc­ja książ­ki którą ten film ekranizu­je opiera się na założe­niu, że są ludzie którzy anal­izu­ją każdy aspekt popkultury.

6 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online