Home Książki Fakty nie są protezą wyobraźni czyli uwagi o literackim researchu

Fakty nie są protezą wyobraźni czyli uwagi o literackim researchu

autor Zwierz

Dziś będzie jeden z tych tek­stów przy których po pier­wsze – czu­ję się jak narzeka­ją­cy stary zgryźli­wy Zwierz a po drugie – będę miała cią­gle prob­lem z przed­miotem tego o czym piszę. Nie dlat­ego, że nie mam co napisać ale dlat­ego, że serio wielkim chi­chotem ludzkoś­ci jest fakt, że wykonu­ję pracę, której nie umiem poprawnie zapisać. Serio nauczyłam się pisać bez błędów Bene­dict Cum­ber­batch (mimo, że mogłabym napisać Bre­den­dit Cum­ber­bum­ber i też byś­cie wiedzieli o kogo chodzi) a słowa research – z którego korzys­tam niemal na co dzień nauczyć się nie umiem. Więc jeśli nie wyłapię jakiejś literów­ki w tym słowie to wybacz­cie, . A w ogóle to wpis będzie o researchu i pisarzach.

Od pewnego cza­su w recen­z­jach książek jak n mantra pow­tarza­ją się pochwały czytel­ników na tem­at research autorów. Nawet jeśli opinia o fab­ule książ­ki niekoniecznie jest pozy­ty­w­na to oso­by wyda­jące opinię czu­ją się w obow­iązku pochwal­ić autorów – zwłaszcza powieś­ci his­to­rycznych za dobry research. Niekiedy, ponown­ie w przy­pad­ku powieś­ci his­to­rycznych – wytykanie błędów czy niewystar­cza­jącego research sta­je się z kolei ulu­bionym zaję­ciem mniej lub bardziej złośli­wych recen­zen­tów. Tym co moim zdaniem stanowi pewien prob­lem to ustal­e­nie – jakie właś­ci­wie ma znacze­nie research w powieś­ci i co właś­ci­wie należało­by uznać za research dobry. Spec­jal­nie nie będę w dzisiejszym wpisie korzys­tała z konkret­nych przykładów autorów – bo to nie jest wpis za jakimś pis­arzem czy prze­ci­wko komuś. Raczej reflek­s­ja nad zjawiskiem które moim zdaniem wyma­ga zas­tanowienia (albo mojego narzeka­nia). Ponieważ mam kil­ka uwag to ujmę je w punk­tach co by się nie pogubić.

 

 

Dużo nie znaczy dobrze – research do konkret­nego tem­atu – czy to powieś­ci czy do tek­stu repor­tażowego czy dzi­en­nikarskiego skła­da się z dwóch skład­ników. Pier­wszy – to zgro­madze­nie infor­ma­cji. Tu moż­na się zaopa­trzyć we wszys­tkie fak­ty jakie są, artykuły o rzeczach pop­u­larnych i niepop­u­larnych, infor­ma­c­je ze źródeł ofic­jal­nych i nie­ofic­jal­nych. Po tej pier­wszej orgii fak­tów następu­je koniecz­na część dru­ga – wery­fikac­ja i wybór. Tak więc odrzu­camy najczęś­ciej rzeczy, których potwierdzenia nie zna­jdziemy w bardziej rzetel­nych czy szanowanych źródłach i wyrzu­camy nad­mi­ar. A nad­mi­ar zawsze ist­nieje, bo zwłaszcza w świecie Inter­ne­tu niesły­chanie łat­wo znaleźć mnóst­wo infor­ma­cji – schody zaczy­na­ją się kiedy trze­ba odd­zielić ziarno od plew. Nieste­ty mam wraże­nie że coraz częś­ciej ludzie zapom­i­na­ją o tym drugim koniecznym skład­niku research. Zwłaszcza pis­arze pozwala­ją swoim powieś­ciom puch­nąć i częs­to mar­nu­ją je wpisu­jąc w nie wszys­tkie znalezione infor­ma­c­je a nie tylko te, które są real­nie potrzeb­ne. To jeden z najwięk­szych prob­lemów – częs­to widzę pochwałę research w powieś­ci, której autorzy po pros­tu wrzu­cili wszys­tkie znalezione i znane fak­ty do książ­ki. Tym­cza­sem to jest research połow­iczny i szkodli­wy – zapy­cha powieś­ci niepotrzeb­ny­mi infor­ma­c­ja­mi tworząc wraże­nie, że ich twór­cy wykon­ali tytan­iczną pracę. W isto­cie zaś się lenili bo zna­j­dowanie infor­ma­cji jest zde­cy­dowanie prost­sze niż ich surowa selekcja.

 

 

Po co nam te fak­ty – to pytanie które zada­ję sobie ilekroć jak­iś autor albo autor­ka decy­du­ją się sprzedać mi his­torię całego mias­ta w którym roz­gry­wa się akc­ja powieś­ci. Oso­biś­cie uważam, że fak­ty znalezione przez auto­ra mogą mieć dwie funkc­je – albo mogą fab­ule poma­gać – np. kiedy książ­ka naw­iązu­je do wydarzeń które rzeczy­wiś­cie miały miejsce i dzię­ki odpowied­niemu wyko­rzys­ta­niu infor­ma­cji o tym co się wydarzyło w przeszłoś­ci czyni nar­rację ciekawszą, a bohaterów bliżej inter­su­ją­cych wydarzeń, albo jej nie przeszkadzać. Mała zna­jo­mość real­iów danego miejs­ca czy cza­su częs­to okazu­je się przeszkodą dla fabuły bo autor albo pisze ogól­nika­mi albo nieświadomy jak wyglą­dała sytu­ac­ja pisze bzdury które są dla czytel­ni­ka dużo mniej atrak­cyjne niż praw­da. Bo praw­da zwyk­le bywa ciekawsza niż wyobraże­nia jak to by mogło być. Nie mniej fak­ty dla fak­tów są moim zdaniem w powieś­ci­ach tylko obciąże­niem. Ilekroć autor czu­je potrze­bę by koniecznie przy­wołać mi his­torię jakiegoś budynku, mias­ta czy wydarzenia począwszy od pier­wszych Piastów zawsze zas­tanaw­iam się po co to robi – zwyk­le odnoszę wraże­nie, że dlat­ego, że żal mu fak­tów. Tym­cza­sem dobry research jest dla fak­tów bezwzględ­ny. Jeśli jest ci żal każdej pozyskanej infor­ma­cji to nie robisz research tylko zale­wasz kogoś masą infor­ma­cji z których nie sposób wydobyć tych ważnych.

 

 

Patrz­cie, patrz­cie co mam! – pozosta­jąc przy kwes­t­i­ach tech­nicznych – nie będę ukry­wać – wolę jak psiarz powie mi za mało niż za dużo. W niek­tórych książkach pojaw­iła się ostat­nio taka iry­tu­ją­ca maniera, w której pis­arz przes­ta­je snuć opowieść by na chwilkę się zatrzy­mać i podzielić się z nami wszys­tki­mi znany­mi sobie infor­ma­c­ja­mi na tem­aty równie pasjonu­jące jak wypy­chanie dzi­kich zwierząt, czy łowie­nie na muchę. Autorzy wielu książek uzna­ją, ze taki fak­tograficzny przy­padek czyni ich książ­ki bogat­szy­mi a na pewno bardziej eduka­cyjny­mi. Pół biedy jeszcze jak bohater czy bohater­ka napotka­ją na swo­jej drodze spot­ka szem­ranego tak­so­der­mistę który pode­jrzany o wypy­chanie lokalnych poli­tyków w zaka­markach swo­jego zakładu odpowia­da na pyta­nia udziela­jąc przy okazji infor­ma­cji o wypy­cha­niu zwierząt. Gorzej kiedy bohater czy bohater­ka wspom­i­na­jąc dziecińst­wo nagle sam sobie w myślach, lub słowa­mi nar­ra­to­ra opisu­je cały pro­ces łowienia ryb, bo jak wszyscy wiemy, tak się właśnie budu­je wspom­nienia. Najwięk­szą zarazą jest taka fak­tograficz­na wysyp­ka w powieś­ci­ach his­to­rycznych, gdzie bohaterowie nie tylko tłu­maczą sobie wza­jem­nie własne położe­nie, ale też przy okazji infor­mu­ją się o sytu­acji poli­ty­cznej Europy danego stule­cia. Trochę jak­by na pytanie „Co u ciebie” koleżan­ka odpowiadała „Dobrze, choć muszę ci powiedzieć, że nieco niepokoi mnie wzrost nieufnoś­ci do lib­er­al­nych demokracji na Świecie, pogłębi­a­jące się podzi­ały w ramach Unii Europe­jskiej, auto­ry­tarne prak­ty­ki rządów Rosji i Tur­cji, oraz zanieczyszczenia Oceanów. A co u ciebie kochanień­ka? „, „U mnie też dobrze, mimo licznych demon­stracji w sprawach kobi­et, niepewnoś­ci zatrud­nienia zwłaszcza wśród młodych, i dyskusji o roli religii w pra­wodaw­st­wie świeck­iego państ­wa”. Jak widzi­cie – bard­zo nat­u­ral­nie to wypada.

 

 

Jak sprzedawać research – kole­jną sprawą jest to, że dziś sprzeda­je się research jako wiel­ki wysiłek autorów. Coś co niemalże wymyślono dwa dni temu, jako zupełną nowość. Rzeczy­wiś­cie zmi­ana pode­jś­cia do research się zmieniła – głównie dlat­ego, że żyje­my w świecie w którym „zgod­ność z fak­ta­mi” zaczę­to trak­tować jako jed­ną z najwięk­szych cnót fikcji (o tym za chwilę więcej). Nic więc dzi­wnego, że tym sprzeda­je się książ­ki a właś­ci­wie bardziej autorów – pod­kreśla­jąc ich zaan­gażowanie. Prob­lem w tym, że w sum­ie… to ani nie jest nowość, a samo przeprowadze­nie research nie jest jakąś wybit­ną zasługą. Wiele lat temu moja bab­cia piszą­ca książ­ki dla dzieci, z kom­for­tu swo­jej kanapy dzwoniła do polic­jan­tów i roz­maw­iała z nimi o pro­ce­du­rach pol­i­cyjnych. Albo prosiła dzieci na spotka­ni­ach autors­kich by pod­powiadały jej jakie są pop­u­larne zwroty i określe­nia. Nie było to dla niej i dla innych znanych jej pis­arzy coś przedzi­wnego. Więcej – pis­arze od lat zawraca­ją głowę spec­jal­is­tom, czy­ta­ją mapy, przeglą­da­ją stare roczni­ki gazet, czy plany mias­ta. Ogól­nie – to jest dość stan­dar­d­owe dzi­ałanie.  To przeko­nanie, że research do książek odkry­to przed chwilą jest nieco iry­tu­jące. Podob­nie jak wynosze­nie pod niebiosa autorów za sprawdze­nie jak się krzyżu­ją ulice w ich mieś­cie, czy zadanie sobie pyta­nia gdzie jest przys­tanek auto­bu­sowy, albo czy w XVII wieku jed­zono brukiew.

 

 

A nie próbowałeś tego wymyślić ? – Obiecałam ze wrócę do tem­atu mody czy wręcz manii „zgod­noś­ci z fak­ta­mi” we współczes­nej kul­turze pop­u­larnej. Otóż obser­wu­ję od kilku lat jak zgod­ność z fak­ta­mi – czy to w kinie czy w powieś­ci sta­je się coraz ważniejszym czyn­nikiem – coraz wyżej cenionym przez widzów, coraz bardziej wysuwanym na pier­wszy plan przez mar­ketingow­ców. I oczy­wiś­cie – dobrze jak książ­ka nie jest napisana głu­pio albo nie opiera się na zupełnie fałszy­wych założe­ni­ach, czy przeinacza­niu fak­tów his­to­rycznych. Ale jed­nocześnie – nie będę ukry­wać – moim zdaniem to w ogól­nej materii rzeczy, nie jest aż tak niesamowicie ważne. Ważne jest czy autor ma na książkę pomysł i czy umie ją napisać. Doskon­ały research nie uratu­je złej książ­ki. Będzie jedynie dowo­dem że autor potrafi wyszuki­wać infor­ma­c­je ale nie jest dobrym lit­er­atem. Research jest jak luki­er. Ale luki­er na zakalcu nie zmieni zakalca w dobre cias­to (tu proszę o pow­strzy­manie się od uwag – wiem, że tam jesteś­cie wy pato­log­iczni wiel­bi­ciele zakalców. Wiem kim jesteś­cie). Ogól­nie jestem w stanie wybaczyć wiele drob­nych pomyłek czy nawet niek­tóre więk­sze jeśli powieść jest dobra. I w sum­ie wcale nie jestem aż tak przeko­nana, że autor nie może się ani razu pomylić – w końcu opowia­da his­torię. Ktoś kto snu­je his­torię częs­to koloryzu­je, czy opowia­da niedokład­nie, dopó­ki robi to dobrze to zde­cy­dowanie warto go słuchać. Nato­mi­ast fak­ty nie stanow­ią pro­tezy wyobraźni.

 

Jak wszyscy wiemy, powyższe uwa­gi doty­czą przede wszys­tkim autorów powieś­ci his­to­rycznych i krymi­nałów. Obie grupy doskonale wiedzą, że powin­ny wszys­tko sprawdz­ić. Ci którzy piszą o his­torii – bo jeśli nie sprawdzą, to przyjdzie ktoś z lupą i powie im że buba, bo wtedy lni­anej koszuli nie było, a poza tym jak to on jedzie do niej dro­ga na Ostrołękę jak wtedy dro­gi na Ostrołękę nie było. Z kolei autorzy krymi­nałów boją się strasznie że w świecie gdzie wszyscy widzieli pon­ad sto odcinków CSI (nawet ci którzy nie oglą­dali kiedyś trafili na jak­iś taki odcinek) będą oskarżać że nasz detek­tyw w ogóle nie umie sprawy rozwiązać i że w ogóle gdy­by tylko dać im mikroskop to oni by nie tylko ziden­ty­fikowali zabójcę ale zatrza­s­nęli za krat­ki połowę przestępców. I rzeczy­wiś­cie wyma­gania w tych gatunkach są najwięk­sze. Co spraw­ia, że tu najczęś­ciej wys­tępu­je infor­ma­cyj­na puch­li­na, czy też kosz­marny zwyczaj infor­mowa­nia nas jak się budu­je zamek tylko po to by pod koniec czter­dziesto stron­i­cowej tyrady poin­for­mować, że bohaterowie opowieś­ci właśnie w takim zamku mieszka­ją. W sum­ie trud­no się dzi­wić, ze niek­tórzy twór­cy trochę ucieka­ją od research w fan­tastykę – bo tu moż­na samemu ustal­ić zasady i nikt nam nie powie, że źle wyliczyliśmy zachód słoń­ca w Koło­brzegu, bo na naszej planecie są trzy słoń­ca. Choć może lep­iej nie bo tego też się potrafią czepiać.

 

 

Ostate­cznie research to sprawa trud­na i tak naprawdę – dobrze robi go niewielu autorów. Powinien być dokład­ny, ale rygo­rysty­cznie prze­brany, przy­tu­lony do fabuły, właś­ci­wie niewidzial­ny, na tyle porząd­ny by błędy nie wyrzu­cały nas ze świa­ta opowieś­ci, na tyle dyskret­ny żebyśmy nie mieli poczu­cia, ze ktoś wciska nam infor­ma­c­je. Czy­tałam w życiu niewiele książek które umi­ały to zro­bić. I nie przy­pom­i­nam sobie by na okład­ce jakiejkol­wiek  z nich zna­j­dowały się pochwały pod adresem researchu. Być może cały ten tekst jest tylko wynikiem mojej głębok­iej frus­tracji na to, jak bard­zo cza­sem nie rozu­mie się czym jest research. Ale też chy­ba pewnego zawodu tym jak częs­to chwali się coś co niekoniecznie zostało wyko­nane dobrze. I w ogóle tym jak bard­zo np. język opowieś­ci prze­suwa się na dru­gi plan wzglę­dem poprawnoś­ci fak­tograficznej. Ogól­nie to jest ciekawe, bo ja lubię fakt, ale jed­nocześnie boję się świa­ta w którym dobrą książkę utożsami­amy ze zebraniem dużej ich iloś­ci. Być może to mój odwieczny lęk przed tym co się dzieje z naszą wyobraźnią. A mam wraże­nie, że dzieje się niedo­brze. Ale na to nie mam danych, ani badań, tylko przeczucie.

Ps: Jutro będzie konkurs i post o Gilliamie! Bo skończyłam czytać !

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online