Home Książki Klapa przeboju czyli nieco sentymentalnie o SMASH

Klapa przeboju czyli nieco sentymentalnie o SMASH

autor Zwierz
Klapa przeboju czyli nieco sentymentalnie o SMASH

Nie ma wielu seri­ali do których reg­u­larnie wracam. Ale jest jeden którego pier­wszy sezon widzi­ałam już kil­ka razy. SMASH. Pro­dukc­ja której wciąż nie mogę odżałować, mimo, że już w drugim sezonie straciłam do niej sporo ser­ca. I dlat­ego, żeby było sen­ty­men­tal­nie Zwierz będzie pisał tylko o pier­wszym sezonie. Bo w sum­ie tylko na jego tem­at ma głęb­sze przemyślenia

Jak­iś czas temu w sieci ukazał się artykuł napisany przez sce­narzys­tkę i showrun­nerkę pier­wszego sezonu Theresę Rebeck, w którym opowiadała o tym jak została zwol­niona z prowadzenia swo­jego włas­nego seri­alu. Jej miejsce zajął Josh Safran – odpowiedzial­ny min. Za Gos­sip Girl. Zdaniem sce­narzys­t­ki poczynione przez niego zmi­any spraw­iły, że ser­i­al, z hitu stał się kitem i ostate­cznie spadł z ramów­ki. Praw­da jest taka, że SMASH zawsze miał prob­le­my – nawet w pier­wszym sezonie, który namięt­nie oglą­dam widać, że twór­cy mieli za dużo pomysłów, za wielkie umiłowanie do melo­dra­maty­cznych scen i tem­po które niekoniecznie musi­ało przy­paść do gus­tu sze­rok­iej wid­owni. To powiedzi­awszy – SMASH jest jed­nym z tych seri­ali które oglą­dane po cza­sie robią się nie gorsze ale lep­sze. Tak moi drodzy, Zwierz oglą­da­jąc ser­i­al po raz kole­jny zdał sobie sprawę, że gdy­by SMASH utrzy­mał lin­ię pier­wszego sezonu nieco dłużej, kto wie, może dziś był­by czymś więcej niż tylko pro­dukcją którą z głębokim westch­nie­niem wspom­i­na­ją wiel­bi­ciele seri­alowych musicali.

 

Po pier­wsze – jed­nym z moty­wów w pier­wszych odcinkach pier­wszego sezonu SMASH jest wątek tego do czego – od pro­du­cen­tów, reży­serów, twór­ców musi się przyzwycza­ić mło­da aktor­ka, która dopiero zaczy­na swo­ją kari­erę. W pier­wszym sezonie Derek – kosz­marny, ale prze­cież nie pozbaw­iony ser­ca reżyser zaprasza młodą bohaterkę do siebie w środ­ku nocy, na dodatkowe szkole­nie przed przesłuchaniem. Dziew­czy­na przy­chodzi, rozu­mie, że albo ma uwieść albo zostanie uwiedziona, ale ostate­cznie – z reży­serem się nie prześpi. Ma swo­je zasady. Prześpi się jej rywal­ka – i dostanie rolę, choć jak może­my pode­jrze­wać – kieru­je się sercem a nie chę­cią zro­bi­enia kari­ery. Która na tym star­ci? Obie – jed­na będzie cały czas świado­ma, że kto wie gdy­by wdała się w romans dostała­by rolę, dru­ga, że niko­go nie obchodzą jej uczu­cia – wszyscy będą mówili że syp­ia z reży­serem dla roli. Kiedy jed­na próbu­je się poskarżyć swo­je­mu chłopakowi – wszak powinien ją wspier­ać, dosta­je poucze­nie, że powin­na się do takich mężczyzn w show biz­ne­sie przyzwycza­ić. W tle zaś trwa wal­ka o wiz­ję Marylin Mon­roe w przy­go­towywanym musi­calu – do jakiego stop­nia ma być sex bom­bą znaną z filmów a do jakiego stop­nia – inteligent­ną wrażli­wą kobi­etą którą pro­du­cen­ci i mężczyźni jej życia trak­towali jak własność.

 

 

SMASH nie czyni z tego tem­atu prze­wod­niego seri­alu ale ta wiz­ja – że nie da się wygrać – że w tej plą­taninie łączącej biznes, uczu­cia, władzę, dom­i­nację i zwykłe szukanie młodych ład­nych dziew­cząt – zawsze się prze­gry­wa. SMASH nie poucza widza z ekranu jak powin­no być – raczej daje wgląd w świat który wyda­je się real­isty­czny i namacal­ny. Zresztą dla równowa­gi – twór­cy dodali nam wątek w którym władza zna­j­du­je się w rękach kobi­ety i to jej wąt­pli­woś­ci czy będzie w stanie się zachować pro­fesjon­al­nie – wpły­wa­ją na obec­ność akto­ra w musi­calu. Ale tu – co symp­to­maty­czne potrak­towano wątek melo­dra­maty­cznie. Czy to błąd – być może tak, jak­by pokazu­ją­cy nierówność, z drugiej strony – nie są to wąt­ki ide­al­nie sym­e­tryczne – przede wszys­tkim braku­je w nim tej nierównoś­ci sta­tusu. Tym­cza­sem kosz­marny reżyser ze SMASH wyda­je się całkiem dobrze nakreślonym obrazem nie tyle sek­sisty czy artysty co człowieka mającego – odrobinę więcej władzy nad inny­mi. Ser­i­al całkiem nieźle pokazu­je jak ta odrobi­na władzy – nawet w artysty­cznym świecie potrafi korumpować. Dlat­ego Zwierz nie był wielkim fanem pomysłu czynienia z reży­sera — zwłaszcza w drugim sezonie postaci roman­ty­cznej, bo zde­cy­dowanie lep­iej sprawdzał się jako bohater bard­zo chimeryczny i w sum­ie — niekoniecznie warty obdarza­nia sym­pa­tią (nieza­leżnie od tego jak bard­zo Zwierz darzy sym­pa­tią gra­jącego go Jac­ka Davenporta).

 

Warto tu zresztą na mar­gin­e­sie zauważyć, że pier­wszy sezon rzeczy­wiś­cie staw­iał głównie na posta­cie kobiece, z których każ­da ma swo­je oso­biste poty­cz­ki z mężczyz­na­mi. Pew­na siebie i uznana pro­du­cen­t­ka, musi się odnaleźć w świecie w którym mąż roz­wodząc się zabrał nie tylko pieniądze ale i możli­wość prowadzenia włas­nego biz­ne­su. Sce­narzys­t­ka musi­calu z jed­nej strony ma kocha­jącego męża, z drugiej prag­nącego atencji kochanka i chy­ba z żad­nym z nich nie jest do koń­ca szczęśli­wa, bo jeden chce za mało a dru­gi zbyt wiele. I chy­ba najbardziej zad­owolona jest tylko wtedy kiedy pracu­je. Rywal­izu­jące o rolę Marylin Karen i Ivy też mają pokrę­cone związ­ki z mężczyz­na­mi. Sym­pa­ty­czny chłopak jest sym­pa­ty­czny tylko do momen­tu kiedy dziew­czy­na nie zacznie osią­gać sukce­su, a reżyser sztu­ki, jak to reżyser — wyko­rzys­ta i porzu­ci. Bohater­ki są w różnym wieku, mają różne ambic­je i popeł­ni­a­ją błędy, ale jed­nocześnie — wszys­tkie są jakieś — nie stanow­ią jedynie kopii tej samej postaci, która zawsze dobrze wie co zrobić.

 

 

Te wstęp­ne uwa­gi wynika­ją z fak­tu, że pier­wszy sezon zdarzyło mi się oglą­dać ostat­nio już po afer­ach związanych z wyko­rzysty­waniem sek­su­al­nym w Hol­ly­wood, i ter­az patrzę na te sce­ny przez nieco inny pryz­mat. I mam wraże­nie, że są lep­sze a nie gorsze. Zwłaszcza, że głów­na bohater­ka – odrzu­ci­wszy reży­sera nie może liczyć, że jej chłopak nie będzie zaz­dros­ny. To jest niby taka klisza fab­u­lar­na – pokazać ide­al­nego chłopa­ka który ide­al­nie nie potrafi się cieszyć szczęś­ciem swo­jej ukochanej, ale ostate­cznie Karen – bohater­ka seri­alu, zna­j­du­je się w środ­ku dość dzi­wnej gry pomiędzy swoim chłopakiem a reży­serem gdzie każdy uważa ją w jakimś stop­niu za swo­ją włas­ność. Ponown­ie nie jest to wątek pier­ws­zo­planowy i ponown­ie – roze­grany w dużym stop­niu melo­dra­maty­cznie ale ład­nie odbi­ja­ją­cy to co dzieje się w musicalu.

 

Nie mniej moja sym­pa­tia do SMASH wzrosła przez lata głównie dzię­ki piosenkom z tego seri­alu. Praw­da jest taka, że piosen­ki do musi­calu Bomb­shell są na poziomie dobrego musi­calu z Brod­wayu i niemal co dru­ga spraw­ia wraże­nie wielkiego hitu. Nigdy nie słysza­łam tak dobrze napisanej muzy­ki do seri­alu – to znaczy jasne uwiel­bia Zwierz piosen­ki z Gala­van­ta ale te z Bomb­shell mają jakość prawdzi­wych musicalowych hitów na lata. Jak Zwierz słyszał – sam musi­cal który pow­stał do seri­alu jest wys­taw­iany w formie kon­cer­towej, ale równie dobrze moż­na było­by wypro­dukować całość. Przy czym niesamowite są pier­wsze odcin­ki pier­wszego sezonu kiedy właś­ci­wie w każdym odcinku dosta­je­my łatwy do zanuce­nia a jed­nocześnie, wyma­ga­ją­cy sporych możli­woś­ci tech­nicznych od wykon­aw­ców, prze­bój. Zwierz jest zda­nia że gdy­by udało się utrzy­mać jakość tych piosenek nieco dłużej to wid­zowie pewnie też dłużej zostal­i­by przy telewiz­o­rach. Być może prob­lem pole­ga na tym, że nieste­ty – jak w niek­tórych oper­ach Mozar­ta – wszys­tkie najwięk­sze prze­bo­je są na początku a potem trze­ba siedzieć kil­ka godzin i czekać. Bo prze­cież wszys­tkie te sek­wenc­je w których bohaterowie śpiewali współczesne hity nie były czymś na co się bard­zo czekało. Dobry cov­er pop­u­larnej piosen­ki to coś czego w świecie jest wiele. Dobra musicalowa piosen­ka — to coś do czego sporo osób bard­zo tęskni.

 

Trze­cia sprawa – i rzecz której do dziś nie mogę odżałować, to obsa­da. Kiedy zmieniono sce­narzys­tkę na sce­narzys­tę zde­cy­dowano się wprowadz­ić do seri­alu kil­ka sławnych nazwisk jak Jen­nifer Hud­son. Ale po co nam więk­sze i sławniejsze nazwiska kiedy w początkowej obsadzie mieliśmy naprawdę znakomi­tych śpiewaków. To był klucz (zdaniem Zwierza) do sukce­su w pier­wszym sezonie SMASH. Nawet kiedy ser­i­al miał głup­sze wąt­ki czy sce­ny pod koniec dnia moż­na było posłuchać jak dobrze śpiewa­ją ci aktorzy którzy zro­bili kari­erę na Broad­wayu. Will Chase może nie jest najlep­szym aktorem, ale kiedy śpiewa to człowiek nie ma ochoty przyśpieszać, wychodz­ić z poko­ju czy przełączać na inny kanał. Megan Hilty nie tylko doskonale nadawała się do roli Marylin ze wzglę­du na wygląd ale też doskon­ały głos – ponown­ie – ilekroć miała okazję śpiewać – tylekroć ser­i­al robił się bez porów­na­nia ciekawszy. Dobrze śpiewa­ją­cych aktorów w obsadzie było mnóst­wo. Więcej – nawet nie śpiewane role obsad­zono aktora­mi którzy śpiewać umieli. Niech będzie wam wiadome, że Chris­t­ian Bor­le był Zwier­zowi zupełnie nie znany przed tym seri­alem. Ale wystar­czyło, że jego bohater zaśpiewał w seri­alu jed­ną piosenkę by Zwierz zdał sobie sprawę, że powinien sprawdz­ić wszys­tko inne w czym aktor kiedykol­wiek śpiewał.

 

Praw­da jest taka, że dobrze śpiewa­ją­cych czy nawet czys­to śpiewa­ją­cych aktorów moż­na zauważyć w wielu fil­mach. Ale jed­nocześnie – mieć ser­i­al w którym aktorzy śpiewa­ją na poziomie Broad­wayu – zwłaszcza w świecie w którym wciąż nie sposób obe­jrzeć więk­szoś­ci sztuk w sposób legal­ny – to coś czego nie da się przecenić. Zwierz będzie na zawsze wdz­ięczny SMASH że dał mu – między inny­mi – liznąć świa­ta który z powodów geograficznych jest niemalże zupełnie niedostęp­ny. I póki teatry w Nowym Jorku nie odkryją że nagry­wanie spek­tak­li nie krad­nie duszy – wciąż niesły­chanie dale­ki. To jeden z najwięk­szych prob­lemów Zwierza z tym co zro­biono ze SMASH w drugim sezonie – gdzie założono, że nieste­ty ma to być ser­i­al dla szer­szej wid­owni. Tym­cza­sem to był ser­i­al dla bard­zo konkret­nej wid­owni. I co więcej chy­ba w ostat­nich lat­ach ros­nącej, bo wiel­bi­cieli amerykańskiego musi­calu przy­by­wa a nie uby­wa. W ogóle mam wiz­ję, że gdy­by dziś SMASH wszedł na ekrany – bez porów­nań do sukcesów wczes­nego Glee za to w atmos­ferze przyz­wole­nia na miłość do musi­cali, jaką roz­pal­ił Hamil­ton to może miał­by szan­sę na dużo więk­szy sukces.

 

Z drugiej strony – przy­na­jm­niej zdaniem Zwierza – pod koniec pier­wszego sezonu ser­i­al padł ofi­arą jed­nego z wątków. Otóż pod koniec pier­wszego sezonu twór­cy prag­nąc pokazać zma­gania świa­ta musi­calu z przy­musem zatrud­ni­a­nia sławnych aktorów do ról, do których się nie nada­ją – wprowadz­ił wątek aktor­ki fil­mowej granej przez Umę Thur­man która przy­by­wa by sprząt­nąć rolę Marylin sprzed nosa naszym doty­chcza­sowym bohaterkom. Wydźwięk tego wątku jest dość prosty – pieniądze idą za nazwiska­mi a te najważniejsze nie są w teatra­ch ale w kinach. I był­by to wątek niezły gdy­by nie jego pod­wójny wymi­ar, bo ser­i­al dzię­ki pojaw­ie­niu się znanej aktor­ki fil­mowej też próbował przy­ciągnąć widzów. I tak jak w seri­alu bohater­ka niszczyła musi­cal, tak w real­nym życiu – źle wpły­wała  na ser­i­al, bo zami­ast doskon­ałych głosów musicalowych musieliśmy słuchać – nie kosz­marnego, ale raczej prze­cięt­nego śpiewa­nia Umy Thur­man. Zresztą w ogóle cały te wątek nigdy dobrze nie leżał w świecie który raczej krę­cił się wokół chę­ci zro­bi­enia kari­ery teatral­nej. Na samym początku kiedy mamy Karen i Ivy star­tu­ją­cych po tą samą rolę – mamy całkiem ciekawe zestaw­ie­nie – dwie zde­ter­mi­nowane bohater­ki – jed­na pracu­ją­ca od lat, dru­ga taki „dia­ment w kaszance”. I to jest całkiem dobrze pokazana rywal­iza­c­ja, gdzie wielo­let­nia pra­ca zosta­je zestaw­iona z tą opowieś­cią o kimś bez doświad­czenia ale z wielkim tal­en­tem. Kiedy do tego rów­na­nia dopisze­my jeszcze właśnie taką siłę z zewnątrz – jak znane nazwisko – wtedy jakoś cała nar­rac­ja się rozsy­pu­je bo okazu­je się, że tak naprawdę żad­na z naszych bohaterek nie miała więk­szych szans. Niby to życiowe ale trochę zmieni­ało kurs seri­alu – nieco za wcześnie – gdy­by ten sam wątek pojaw­ił się w drugim sezonie, pewnie inaczej by to zagrało.

 

Co naj­ciekawsze – pod koniec pier­wszego sezonu wszyscy pisali o seri­alu, że właś­ci­wie nie ma fanów i że ci którzy go oglą­da­ją upraw­ia­ją heate watch­ing czyli oglą­danie dla przy­jem­noś­ci nie lubi­enia pro­dukcji. Ale im więcej cza­su mija tym bardziej widać, że po pier­wsze – całkiem sporo osób szcz­erze lubiło ser­i­al w pier­wszym sezonie. Po drugie – mimo swoich oczy­wistych wad (jak kosz­mar­na sek­wenc­ja rodem z Bol­ly­wood która pojaw­iła się chy­ba tylko dlat­ego, że chłopa­ka głównej bohater­ki grał aktor hin­duskiego pochodzenia) ser­i­al wcale nie jest taki zły. Wręcz prze­ci­wnie – mimo, że od jego pre­miery upłynęło parę lat naprawdę dobrze się trzy­ma. Więcej, widać jak dobrze był zre­al­i­zowany te parę lat temu. To ciekawe jak z cza­sem człowiek zmienia zupełnie pode­jś­cie do seri­ali. Kiedyś bard­zo podobał mi się pier­wszy sezon Glee, ter­az nie mogę go oglą­dać bo mam wraże­nie, że jest kosz­marny. Kiedyś na tym blogu kry­tykowałam pier­wszy sezon SMASH a dziś proszę – odnoszę się do niego z sentymentem.

 

Tu należało­by dodać, że do drugiego sezonu już nie wracam. Widzi­ałam go tylko raz – kiedy został wyemi­towany i od tamtego cza­su nie czułam potrze­by wraca­nia do nowej odsłowny his­torii. Być może dlat­ego, że w tym drugim sezonie ser­i­al – przy­na­jm­niej z tego co pamię­tam, naprawdę próbował się wymyślić zupełnie na nowo, ale stał się przez to podob­ny do bard­zo wielu innych seri­ali do których też nie mam po lat­ach ochoty wracać. Tym­cza­sem SMASH stał się – przy­na­jm­niej jakoś tak w moim otocze­niu, seri­alem trochę kul­towym albo przy­na­jm­niej takim, który oglą­da się z dużo więk­szą przy­jem­noś­cią po lat­ach, niż inne, ska­sowane w podob­nym momen­cie pro­dukc­je. Ostate­cznie upadek tego dobrze zapowiada­jącego się seri­alu pod­powia­da że prob­le­mem seri­ali jest brak cier­pli­woś­ci (moim zdaniem ta pro­dukc­ja miała­by szanse gdy­by nie zmieniono tak szy­bko głównej kon­cepcji, powol­nego przy­go­towywa­nia musi­calu do wejś­cia na Broad­way) a po drugie – moment w którym udało się zro­bić dobrą pro­dukcję ale dla wąskiej grupy odbior­ców. I to jest w sum­ie coś na co remedi­um miały być plat­formy streamin­gowe ale już wiemy że tak nie będzie (Głębok­ie westch­nie­nie na wspom­nie­nie Mozart in the Jun­gle). Jed­nocześnie warto dodać, że SMASH podob­nie jak Han­ni­bal – były seri­ala­mi NBC kiedy stac­ja starała się co pewien czas dotrzy­mać kroku tej jakoś­ciowej telewiz­ji kablowej. I patrząc po lat­ach wcale im tak źle nie szło. Tylko nieste­ty zami­ast robić ukochane seri­ale sze­rok­iej wid­owni udało im się całkiem sprawnie zro­bić kul­towe seri­ale dla wąskiego grona widzów. Pewnie oni się zas­tanaw­ia­ją gdzie popełnili błąd, a Zwierz nadal nuci piosen­ki z musi­calu którego nie było.

Ps:  Czy ktoś wie co dalej z plana­mi zro­bi­enia takiego real­nego musi­calu na pod­staw­ie piosenek ze SMASH? Zdaniem Zwierza to mógł­by być naprawdę dobry kawałek teatru.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online