Hej
tytuł może być nieco mylący bo pomysł przyszedł zwierzowi do głowy kiedy rozmyślał na Yale — a dokładniej nad dziwnym przypadkiem, że już w drugim serialu stacji CW ( wcześniej WB od Werner Bros ) młodzi bohaterowie nie marzą o niczym innym niż dostać się do tego niezwykle prestiżowego uniwersytetu. Zwierz zastanawiał się przez chwilę czy uniwersytet nie opłaca scenarzystów by nazwa szkoły pojawiła się w serialu ( np. by wydać się bardziej cool dzieciakom które oglądają najpopularniejsze seriale) lub też stała się rzecz ciekawa — nawet dzieciaki które nie mają zamiaru zdawać do Ivy Lague ( a właściwie te których nie stać) chcą oglądać swoich bohaterów kandydujących do osnutych legendą uczelni. Tak wielkie amerykańskie uniwersytety wydają się być zdecydowanie bardziej interesujące niż jakiekolwiek uczelnie Europejskie. Harvard to obecnie nie tyle uczelnia co marka czy symbol — na tyle popularny że można sprzedać produkt ( jakikolwiek — nawet musujące witaminy!) przekonując jedynie że któryś z kupujących trafi do Harvardu ( to że trafi na szkołę letnią nie ma tu znaczenia). Zwierz nie zliczy filmów i książek które nawet jeśli nie rozgrywają się bezpośrednio na kampusie ( filmy uwielbiają nie tylko cudowną architekturę kampusów ale także możliwości jakie scenarzystom dają istniejące tam tajne studenckie stowarzyszenia, które zawsze mogą być dobrym punktem wyjścia do jakiegoś thrillera) to przynajmniej dyplom uniwersytetu z Ligii Bluszczowej występuje jako ostateczne potwierdzenie kompetencji badacza czy uczonego ( żeby daleko nie szukać Longdon Dana Browna byłby nie groźnym wariatem gdyby nie wykładał na Harvardzie). Kto oglądał niedawno Social Network wie że bez Harvardu nie było by facebooka — a to już poważna sprawa. Problem polega jednak na tym że nigdy nie zaglądamy pod powierzchnię — nawet książki dziejące się na kampusie przedstawiają dość idealistyczną wizję studiowania ( zwłaszcza wyśmienite książki Erica Segala przekonują że nigdzie na świecie nie jest ciekawiej) co więcej rzadko pokazują młodych ludzi siedzących na tych samych nudnych zajęciach co na całym świecie (nikt nie pokazuje wstępu do statystyki czy zajęć ze sfragistyki — co ciekawe nikt nie pokazuje nic innego tylko studiowanie prawa, medycyny i innych pasjonujących nauk). Tymczasem zwierz podejrzewa że studia to zawsze jednak tylko studia. Jeśli nie masz znajomości trudno ci będzie dostać się i przerwać na uczelniach które żyją z datków swoich absolwentów — zwłaszcza tych znanych. Tradycja i przywiązanie do obyczaju które tak strasznie kusi kulturę popularną i wielu młodych ludzi na całym świecie to po prostu próba ukrycia prostego faktu — uczelnie amerykańskie nie są równie stare co Europejskie. Co tam wielkie uczelnie zachodu — nawet UJ jest starszy nie tyle od uczelni amerykańskich co od samego państwa czy z Europejskiej perspektywy kontynentu. No tak powiecie ale marka to jednak nie tylko zmasowany popkulturalny przekaz ale i realne wyniki naukowe. Zwierz wie. To świetne uczelnie. Ale nie ukrywajmy są to też niesamowicie bogate uczelnie na które ciągną najzdolniejsi z całego świata- no z takich to trudno nie uczynić śmietanki naukowego świata. Zastanawiacie się zapewne dlaczego zwierz o tym pisze. otóż przyszło zwierzowi do głowy że to jedna z tych rzeczy która psuje ludziom w głowach. Zwierz spotkał nie jedną młodą osobę która marzyła by studiować właśnie na takiej uczelni ( koniecznie w stanach) — tymczasem są one dla nas nie dostępne co więcej zwierz zaczyna mieć wątpliwości czy warto się tak strasznie starać. Bo w ostatecznym rozrachunku zostaje się z dyplomem. A to na każdym kontynencie zaledwie ( lub aż!) kawałek papieru.