Home Góry Przez chaszcze czyli wpis wakacyjny piąty

Przez chaszcze czyli wpis wakacyjny piąty

autor Zwierz
Przez chaszcze czyli wpis wakacyjny piąty

Mówią, że negoc­jac­je z ter­ro­rys­ta­mi nie mają sen­su a ja wam mówię, że jak czwarty dzień wakacji narzekasz na to, że cię mat­ka wcześniej budzi, to w końcu spot­ka cię łas­ka. Oto zostałam obud­zona pól godziny później. Przy czym obaw­iam się, że po raz ostat­ni, bo kiedy zeszłyśmy na śni­adanie mat­ka oświad­czyła „nic tu nie ma” (znaczy wszys­tko było, ale ona nie była przy tym pier­wsza) co pewnie znaczy, że więcej łas­ki nie doznam.

 

Po wczo­ra­jszych wyprawach międzymi­as­towych, mat­ka Zwierza zażą­dała jakiegoś szlaku. Widzi­cie o ile w Tatra­ch podążam grzecznie za panią matką, to tu zostało mi powier­zone wyty­cze­nie naszego szlaku. Nie było to trudne, bo z Kudowy szla­ki są z grub­sza trzy. Wybrałam ten czer­wony, bo wydawał się naj­ciekawszy, plus lubię kolor czer­wony. Ruszyłyśmy więc pewnie i wszys­tko szło bard­zo dobrze, póki szlak biegł przy uli­cy. Gdy jed­nak postanow­iłam skrę­cić i nie iść dalej poboczem (muszę przyz­nać, że nie lubię chodz­ić poboczem i dla mnie to żaden spac­er, raczej reflek­s­ja nad tym czy coś mnie roz­jedzie) sprawy zaczęły się kom­p­likować. To znaczy skom­p­likowała się jed­na sprawa — zgu­biłam szlak.

 

 

Nie byłam jed­nak zaniepoko­jona, ostate­cznie oko­lice Kudowy to nie Tatry, urwisk nie ma, ścież­ka biegła pros­to i przy­jem­nie a wido­ki były naprawdę ładne, bo cóż z tego, że góry niewysok­ie, sko­ro idąc granią wzniesienia moż­na spoglą­dać w dół, na zielone pola, i zabu­dowa­nia, a jeszcze na niebie co pewien czas pojaw­ia się par­alot­niarz. Wido­ki są niezwyk­le urokli­we i zaprasza­jące do kon­tyn­uowa­nia spaceru, a człowiek czu­je się znakomi­cie, bo nie jest zmęc­zony, ale ma poczu­cie, że jest tak właśnie ide­al­nie odd­alony od cywiliza­cji by ją podzi­wiać z bez­piecznej odległoś­ci. Jed­nocześnie jest tu po pros­tu bard­zo ład­nie, co przekonu­je mnie, że są to jedne z najład­niejszych okolic w Polsce, zwłaszcza dla ludzi, którzy lubią, jak ziemia zaczy­na się fał­dować i nie jest tak bez­nadziejnie płasko jak na Mazowszu.

Zach­wyt okolicą nieco osłabł, kiedy sze­ro­ka ścież­ka niosą­ca śla­dy samo­chodowych kół się skończyła. Po pros­tu, w pewnym momen­cie nie było już dro­gi. Co praw­da słysza­łyśmy szum uli­cy oraz gdzieś spomiędzy drzew prześwity­wały jakieś dachy, ale nie było żad­nej dro­gi, która miała­by nas zaprowadz­ić tam gdzie chci­ałyśmy się znaleźć. Do tego słysza­łyśmy dźwięk pracu­ją­cych pił maszynowych sugeru­ją­cy, że gdzieś ktoś w okol­i­cy dokonu­je wycin­ki, co nie napawało nas optymizmem — bo jak ktoś coś wyci­na, to wyci­nana rzecz pada i kto nam zag­waran­tu­je, że nie pad­nie na dwie zagu­bione w lesie oso­by. Ja byłam gotowa zawró­cić, ale pani mat­ka stwierdz­iła, że sko­ro przed nami są śla­dy cywiliza­cji ludzkiej, to należy się do nich kierować. Na moje pytanie czy nie boi się, że wypad­nie na nas z lasu jak­iś zły drw­al, poucza­ją­cy nas, że nie ma tu ścież­ki stwierdz­iła, że jeśli się boję to mam iść szybciej.

 

 

Nasza wyprawa przez chaszcze uświadomiła mi, że do listy rzeczy, które robię wyłącznie w towarzys­t­wie mat­ki, mogę dopisać przedzieranie się przez zarośla bez ścież­ki. W każdym razie po pewnym cza­sie — kiedy nie wypadł na nas żaden zły leśnik i żad­na z nas nie wylą­dowała twarzą w ściółkę leśną, znalazłyśmy się na jakiejś niewielkiej polanie, na tyłach zabu­dowań. Tu pojaw­ił się prob­lem, bo stało się jasne, że zabu­dowa­nia są od lasu odgrod­zone płotem i nie da się ich obe­jść. I właśnie wtedy pojaw­ił się nagle pan, z uśmiechem infor­mu­ją­cy nas, że oto oczy­wiś­cie otworzy nam furtkę i przepuś­ci przez ogródek. Okazu­je się bowiem, że nie jesteśmy ani pier­wsze, ani ostat­nie, które wylą­dowały na zapleczu jego ogród­ka dzi­ałkowego. Jak się okazu­je, co pewien czas z lasu wychynie jak­iś zagu­biony turys­ta (zdarza­ją się nawet tacy z row­era­mi) i próbu­je się zori­en­tować — gdzie jest, co się stało i ile cza­su spędz­ił w leśnej głuszy. Każdy taki zagu­biony turys­ta, musi potem prze­jść ścieżką wzdłuż ogród­ków dzi­ałkowych, gdzie uśmiech­nię­ci dzi­ałkow­icze, zaję­ci doglą­daniem grządek mówią mu pociesza­ją­cym tonem, że nie jest pier­wszy i już się przyzwyczaili.

 

 

Znalazłszy się na drodze, doszłyśmy do wniosku, że mamy dość przygód, i zami­ast iść dalej przed siebie, zawró­ciłyśmy. Po dodrze do domu zaszłyśmy do ruchomej szop­ki (rzecz dość rzeczy­wiś­cie niezwykła, bo robiona hob­bisty­cznie w lat­ach dwudzi­estych, przez mieszkań­ca wsi, który najwyraźniej miał dużo cza­su i tal­en­tu). Aku­rat, kiedy podzi­wiałyśmy niewielką insta­lację, do szop­ki wes­zli turyś­ci, którzy spy­tali, czy ktoś coś wie o tej wycince drze­wa przy szlaku. Jak się okaza­ło — na krótkim odcinku przy szlaku na Błędne Skały trwa właśnie wycin­ka i właś­ci­wie to nie powin­no się prze­chodz­ić, ale są tacy, którzy się tym nie prze­j­mu­ją. Zas­tanaw­iam się czy właśnie to nie byłyśmy my, które praw­ie na wycinkę nie weszłyśmy. W każdym razie — jak pow­tarza­łam potem matce — były zna­ki, że to niekoniecznie była dziś dro­ga dla nas. Przy czym — nie ukry­wa­jmy — trud­no nazwać naszą wycieczkę dalekosiężną, ale jak słusznie zauważa mat­ka — każ­da wyciecz­ka z przy­go­da­mi się liczy.

 

 

Kto by pomyślał, że po tych przy­go­dach spoczniemy na lau­rach, ten jest w błędzie. Oczy­wiś­cie udałyśmy się do mias­ta, gdzie spożyłyśmy zupę czosnkową (z resztą najpierw podano nam złą zupę, a potem w ramach wyrów­na­nia krzy­wd omal nie dostałyśmy dwóch por­cji) a potem z braku lep­szych pomysłów poszłyśmy na spac­er. I tu doszło do bard­zo ciekawego zjawiska — otóż tak właś­ci­wie to nigdzie nie poszłyśmy — ot jed­na ulicz­ka w bok, dru­ga w bok, trze­cia w bok i… mój licznik kroków wskazu­je, że przeszłam ich dziś dwadzieś­cia pięć tysię­cy, a aplikac­ja do fit­ness zaraz  zażą­da ode mnie zdję­cia dowodu oso­bis­tego celem zwery­fikowa­nia czy to na pewno ja z niej korzys­tam, bo coś jej się nie widzi. Najwyraźniej — nie jesteśmy w stanie wymyślić lep­szych rozry­wek niż spacerowanie, no może poza sprawdzaniem granic życ­zli­woś­ci ludzkiej. Przy czym na razie bada­nia wypada­ją na naszą korzyść — obcy ludzie nas karmią, pod­wożą i wpuszcza­ją do ogród­ków. Mama mówi, że to dlat­ego, że ludzie są ogól­nie dobrzy, ja twierdze, że wyglą­damy żałośnie, praw­da pewnie leży gdzieś pośrodku.

 

Na jutro wszyscy — od aplikacji w tele­fonie po Alert RBC zapowiada­ją zała­manie pogody w stop­niu apokalip­ty­cznym. Co prowadzi nas do prz­er­aża­jącego wniosku, że być może będziemy musi­ały spędz­ić trochę cza­su w poko­ju, za który zapłaciłyśmy. Albo mat­ka wypędzi mnie na deszcz i burzę bo nie po to płaci za hotel, żeby w nim siedzieć.

0 komentarz
23

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online