Miałem wrażenie, że minęło raptem pięć minut, kiedy światła zapaliły się ponownie, a sympatyczny męski głos poinformował nas wszystkich przez megafon, że wrócimy za pięć minut na wizję, ale teraz trwa przerwa reklamowa. Tempo, w jakim część osób zerwała się ze swoich miejsc i pognała w kierunku drzwi, przypominało to, co dzieje się w szkolnych klasach po dzwonku. Po części z nich było widać, że mogą pobić rekord świata w sprincie do toalety. Inni, poruszający się tylko odrobinę spokojniej, wyraźnie musieli skoczyć po drinka albo na papierosa. Większość osób zaczęła się jednak rozglądać po widowni, wyraźnie szukając bliższych i dalszych znajomych, z którymi mogliby pogadać. Dostrzegłem, że kilka osób zerka co chwilę w moją stronę. Pewnie gdybym miał na szyi identyfikator, byłbym dla nich przezroczysty. A tak zastanawiali się zapewne, kim jestem i dlaczego siedzę na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował zupełnie kto inny.
Przede wszystkim miałem jednak okazję naprawdę zobaczyć, dlaczego Oscary mogły być ważne dla kogokolwiek z branży. Wyglądało na to, że część osób bierze udział w jakiejś przedziwnej grze polegającej na bieganiu pomiędzy rzędami w poszukiwaniu kolejnej osoby, której mogli by się przedstawić. Wokół mnie ściskano dłonie, chichotano, padano sobie w ramiona. Jedynie z boków i z samego tyłu sali dostrzegłem ludzi, którzy siedzieli nieruchomo. Nikt się z nimi nie witał i z nimi nie rozmawiał. Przypomniało mi się, że na wielkiej rozpisce nominowanych, którą przeglądałem na próbie, rozsadzono tam twórców filmów dokumentalnych. Podejrzewam, że z nimi dogadałbym się najlepiej. Zwłaszcza z tymi od krótkometrażowych filmów dokumentalnych. Mógłbym się założyć, że żaden z nich nie miał smokingu droższego niż mój.
Choć jeszcze kilka minut temu sytuacja, w której się znalazłem, wydawała mi się dziwna i krępująca, poczułem się na chwilę nieco bardziej zrelaksowany. Nikt mnie przecież nie wyciągnie stąd za fraki, mogę siedzieć i obserwować, jak wygląda zaplecze gali. Nawet jakby nie przydarzyło się mi nic więcej, miałem co opowiadać Kevinowi do końca roku. Miałem jedynie nadzieję, że nikt nie podejdzie przywitać się z Evą, bo to oznaczałoby, że musielibyśmy tłumaczyć, kim jestem. Szybko okazało się jednak, że nie można siedzieć w trzecim rzędzie na Oscarach i być niewidzialnym. W naszą stronę szedł, a właściwie niemal płynął przez tłum olbrzymi facet przerastający wszystkich o pół głowy. Machał do Evy radośnie, poprawiając co chwila na nosie okulary w grubej oprawie.
– To Eddie Bercow. Bardzo znany producent. Kiedyś ze mną pracował. Koszmarnie wścibski facet. Jakby cię o cokolwiek pytał, to tylko się uśmiechaj.– Eve wyglądała na trochę rozbawioną, trochę zdenerwowaną całą sytuacją. Wyglądało na to, że niekoniecznie przemyślała pomysł zwerbowania mnie jako swojego oscarowego towarzysza. Co więcej chyba nie wzięła pod uwagę, że będziemy z kimkolwiek rozmawiać.
Nie zdążyłem jej pocieszyć, że jestem całkiem niezły w wymyślaniu swoich fałszywych życiorysów, kiedy Bercow w końcu dotarł do naszego rzędu i, przeciskając się pomiędzy kolejnymi osobami, stanął obok Eve. Z bliska wyglądał na jeszcze większego, choć wciąż na jego twarzy utrzymywał się łagodny i przyjazny uśmiech.
– Eve, serdeńko, jak miło cię wiedzieć, kopę lat. Kopę lat. – Eddie nachylił się, żeby ucałować ją w oba policzki. Zwróciłem uwagę, że Eve nie była zadowolona – jak ci się mieszka w Miami, serdeńko?
– Och Eddie, nie wiem, kto ci nagadał, że mieszkam w Miami. Mieszkam tu, w LA.
– Jak to? Przecież tydzień temu rozmawiałem z Emiliem i mówił mi, że ma wszystko czego może chcieć w Miami. Opowiadał, że ten dom, który kupił w grudniu, to najlepsza inwestycja jego życia – producent brzmiał tylko na lekko zaskoczonego. Być może zadał pytanie o dom w Maiami nie bez przyczyny. Zacząłem podejrzewać, że ludzie filmu lubią środowiskowe plotki, niemal tak, jak internauci lubią plotki o ludziach filmu.
– Emilio ma tam wszystko czego potrzebuje. – ton głosu Eve zmienił się tylko odrobinę, ale na miejscu Bercowa zastanowiłbym się dwa razy nad zadaniem jakiegokolwiek jeszcze pytania o dom w Miami.
Sam producent zresztą wyraźnie się zmieszał. Najwyraźniej spodziewał się jakiejś małej soczystej plotki, a nie poważnych tematów. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– No jasne, jasne, a ty teraz z kim robisz film. Z Johnem?
– Nie, z Johnem dopiero pod koniec roku, o ile wszystko się dopnie. Za tydzień jadę z Martinem do Belgii. – Eve wyraźnie się rozluźniła, najwyraźniej takie rozmowy były bezpieczne.
– Do Belgii? To ten dramat o serze? Nie skończyliście go przypadkiem? – Bercow wydawał się nieco zaskoczony tą informacją. Ja byłem zaś absolutnie zafascynowany dramatem o serze. Obiecałem sobie, że koniecznie muszę się dowiedzieć, o czym jest ten film i dlaczego mają go kręcić w Belgii. Jednocześnie pomyślałem, że to w sumie doskonały pomysł. Bez dłuższego zastanawiania się mogłem wymienić kilkanaście osób, które kupiłyby kilka biletów na dramatyczny film o serze.
– Zostały nam jeszcze dwa tygodnie dokrętek. Nic wielkiego, ale wracamy. Martin nawet się cieszył, kiedy z nim rozmawiałam – Nie miałem pojęcia, kim był Martin, ale z tonu głosu Eve domyślałem się, że ktoś cieszący się z dokrętek jest ewenementem.
– Ty też wybierasz się do Belgii? – producent zwrócił się do mnie tak nagle, że aż lekko podskoczyłem na moim siedzeniu.
– Nie, ja zostaję tutaj, muszę iść do pracy – odpowiedziałem zupełnie automatycznie. Miałem nadzieję, że nie będzie drążył dalej.
– Pracy? – Bercow nie dawał za wygraną, był przy tym dość obcesowy. Ostatecznie nawet nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Zastanawiałem się, czy każda osoba na tej gali zachowuje się w równie obcesowo, czy tylko niektórzy mają przywilej przepytywania ludzi wedle kaprysu. Podejrzewałem, że odnosi się to bardziej do producentów niż do aktorów.
– Pracuję dla ABC. – odparłem zgodnie z prawdą – W produkcji. – dodałem, żeby nie pomyślał, że jestem aktorem.
-A! To, dlatego cię nie poznałem. No ładnie wam wyszło – Eddie machnął ręką w kierunku sceny. Jak podejrzewałem, wziął mnie za kogoś związanego z produkcją gali – Stephanie musi być bardzo zadowolona.
– Och, oczywiście, ona i Lynette uważają, że ten rok może pobić poprzedni – powiedziałem z wielką pewnością siebie. Bercow nie musiał wiedzieć, że nazwiska producentek gali znałem tylko dlatego, że czekając, aż pracowy ekspres wypluje porcję mojej paskudnej kawy, z nudów czytałem porzucony na kuchennym blacie biuletyn pracowniczy.
Bercow nie odpowiedział, tylko skinął głową, jakbym zdał jakiś egzamin. Potem spojrzał jeszcze raz uważnie na Evę, tak jakby próbował z wyrazu jej twarzy wyczytać, obok kogo siedzi. Najwyraźniej nie dostrzegł nic, co wskazywałoby, że coś tu jest nie tak.
– Ale się zagadaliśmy – rzucił okiem na swój zegarek. Podejrzewam, że roczny czynsz za mieszkania moje i Kevina kosztowały tyle, ile ten olbrzymi kawał złota na jego przegubie – lecę do swojego rzędu, bo nie zdążę. Przekaż Emilio moje pozdrowienia. No i powodzenia w Belgii.
Bercrow z trudem zaczął przepychać się w kierunku końca rzędu, a my z Eve odprowadziliśmy go wzrokiem. Kiedy w końcu znalazł się na tyle daleko, że na pewno nie mógł nas usłyszeć, Eve zaczęła chichotać.
– No, tego się nie spodziewałam, Panie Clarke. Albo jesteś najlepszym łgarzem, jakiego w życiu widziałam, albo w telewizji jest gorzej z pensjami, niż mówią.
– Nie musiałem za bardzo kłamać. Rzeczywiście pracuję w ABC, tyle że jestem researcherem do produkcji historycznych – zrobiło mi się nagle głupio. Czemu w ogóle zacząłem kłamać, przecież nikt mnie o to nie prosił – Przepraszam. Jakoś fantazja mnie poniosła.
– I bardzo dobrze. Bercrow to człowiek, któremu się wydaje, że jak wyprodukował kilka hitów, to jest panem życia i śmierci. Zawsze chce wszystko wiedzieć i wsadza nos w nie swoje sprawy. Prawda jest taka, że od „Człowieka z żelazną pochodnią” nie miał żadnego większego hitu. Za to chętnie złapie cię za tyłek na przyjęciu i opowie o tym, jak załatwi ci rolę. Tak długo, jak długo nie zwrócisz mu uwagi, gdzie trzyma łapę. – Ostatnie zdanie Eve niemal wysyczała.
Ja byłem w lekkim stuporze. Oczywiście, że widziałem „Człowiek z żelazną pochodnią”. To był jeden z tych filmów, który kilka lat wcześniej obejrzeli praktycznie wszyscy. Sam wybrałem się nawet dwa razy do kina. Głównie dlatego, że podobał się mojej ówczesnej dziewczynie. Potem posypała się na ten film jakaś masa nagród. Pewnie niejedna też dla Bercowa.
– Przepraszam Eve, mam do ciebie jedno pytanie.
– Tak – jej ton głosu brzmiał niemal zalotnie. Jak podejrzewałem, była naprawdę mocno ubawiona całą sytuacją.
– Co to jest za film o serze?
W tym momencie głos z mikrofonu poinformował nas, że za pięć sekund wracamy na wizję. Zanim światło zgasło, rzuciłem okiem w kierunku drzwi, przy których stał Peter. Wykonywał w moim kierunku jakieś dziwne gesty. Jeden z nich na pewno mogłem odczytać jako uniwersalny symbol podrzynania komuś gardła. Przełknąłem ślinę, wyprostowałem się na krześle i mocno postanowiłem nie patrzeć w tę stronę aż do końca gali.