Home Film Tylko nie melodramat czyli o „Queer”

Tylko nie melodramat czyli o „Queer”

autor Zwierz
Tylko nie melodramat czyli o „Queer”

Co zrobić z filmami, które nie są same w sobie złe, ale widzisz w nich głównie zmarnowany potencjał? To pytanie, które zadawałam sobie po wyjściu z kina z nowego filmu „Queer”, który wyreżyserował Luca Guadagnino. Bo nie jest to z pewnością film zły i zupełnie nieudany, ale jednocześnie – dość boleśnie obnażający granice filmowego stylu reżysera. To połączenie wzbudziło we mnie po seansie więcej frustracji niż się spodziewałam.

 

„Queer” to ekranizacja krótkiej powieści Williama S. Burroughsa, jednego z grupy słynnych beatników, którzy żyli i pisali tak jakby nie wiedzieli, że są jakieś z góry ustalone zasady. Bycie wielbicielem beatnikowej twórczości to moim zdaniem pewien etap, przez który trzeba przejść. Znaczy, żeby było jasne – nadal lubię ich prozę i uważam ją za niezmiernie inspirującą, ale jeśli jest się mniej więcej na studiach i trafi się na którykolwiek z tych tekstów, to trafiają one bardzo do wrażliwości na tym etapie życia. Zakładam, że to ta moc odrzucania wszystkiego co wiemy, o porządnym pisaniu, właściwych tematach i poprawnych formach. Plus to są dokładnie ci pisarze, których można kochać albo nienawidzić, ale nie sposób ich zignorować. No i kto w pewnym wieku nie jest zachwycony, gdy bohaterowie prawie nie trzeźwieją a przy dużych połaciach tekstu można z pewnością powiedzieć, że nie powstały bez pomocy najróżniejszych wspomagaczy.

 

 

Jednocześnie ekranizowanie prozy beatników niesie ze sobą pewne problemy. Bo często nie liczy się tylko to co zostało opisane, ale też jak. Nie chodzi nawet o konkretne bogactwo języka, ale o pewną literacką nonszalancję, która sprawia, że coś czyta się zupełnie inaczej niż teksty, które są bardziej tradycyjne. I tu właśnie pojawia się moja pierwsza frustracja. Oglądając film cały czas miałam wrażenie, że ten niesłychanie estetyczny, symetryczny i skoncentrowany na pięknie kadru styl filmowy Guadagnino nijak się ma nie tylko do tej beatnikowej estetyki, ale też do samej przestrzeni, w której rozgrywa się historia. Meksyk lat pięćdziesiątych w obiektywie reżysera, to miasto, tak czyste i pocztówkowe, że czujemy poruszanie się wśród dekoracji. Tu nie ma miejsca na nic co nie byłoby estetycznie przyjemne. Nawet jeśli teoretycznie sięgamy dna to pamiętamy by kadry były symetryczne.  Z resztą w ogóle sam film ma w sobie pewną teatralność, która – działa jako element stylu reżysera, ale nie pozwala pokazać organiczności prozy Burroughsa.

 

Co więc zostaje? Historia, którą reżyser i scenarzysta za wszelką cenę próbują nam sprzedać w ramach romansu czy nawet melodramatu. Głównym bohaterem jest William Lee to amerykański imigrant, który żyje sobie w Meksyku bez konieczności zarabiania pieniędzy. Wołczy się po barach rozmawia ze znajomymi, pije, ćpa i podrywa młodzieńców. Jest przy tym przedstawicielem tej grupy mężczyzn, która z jednej strony sypia z chłopakami, z drugiej – odrzuca wszystko co mogłoby go uczynić w oczach innych „homoseksualistą”. To jest ujęcie ciekawe, bo odpowiadające tożsamościom i identyfikacjom, które wyprzedzały współczesne mówienie o orientacji. Z resztą sam Burroughs i jego orientacja seksualna są przedmiotem ciągłych dyskusji. Jedni jednoznacznie stwierdzają, że był gejem, drudzy niekoniecznie są pewni czy sam wybrałby taką identyfikację. Co samo w sobie doskonale pokazuje, że osobiste identyfikacje, deklaracje czy znaczenia jakie nadaje się swoim działaniom niekoniecznie dają się w prosty sposób zmieścić w jednym czy dwóch słowach. Z resztą samo słowo „Queer” dziś czytamy przecież zupełnie inaczej niż wtedy, gdy Burroughs pisał swój tekst (choć został opublikowany w latach osiemdziesiątych to napisany w pięćdziesiątych).

 

 

Film ledwie dotyka tych kwestii, bo spieszy skupić się na obsesji jaką Lee rozwija względem Eugene’a Allertona, młodego Amerykanina, który chętnie spędza z nim czas. Lee pragnie chłopaka, choć niekoniecznie jest pewien czy ten tylko się z nim umawia czy też, pozwoli się uwieść. Sam Allerton wydaje się obojętny i niekoniecznie można po jego działaniach odczytać, czy rzeczywiście traktuje swoją relację z Lee jako romans, czy jest znudzonym młodym człowiekiem, który chętnie przyjmie całą uwagę jaką może mu zaoferować ktoś kto ma więcej znajomości oraz pieniędzy. Z resztą wizje jakiegokolwiek równego romansu rozwijają się, gdy Lee zaprasza Allertona na wspólną wyprawę do krajów Ameryki Południowej, by tam spróbować znaleźć lokalne rośliny zapewniające transcendentalne przeżycia. Podróż odbywa się bowiem na jasno ustalonych zasadach, które nijak się mają do romantycznego, wspólnego odkrywania nowych przestrzeni.

 

Guadagnino nie jest w stanie porzucić swojej estetyki, co znaczy, że wszystko wychodzi tu bardzo ładnie. Piękne są ciała, które obserwujemy, piękne są przestrzenie w których wszystko się rozgrywa, nawet wizje narkotyczne są piękne. I jasne, są momenty, kiedy ten styl działa – jak w momencie, w którym bohaterowie zażywają w końcu lokalnej rośliny i mogą przeżywać transcendentalne wyjście poza ciało. To jest dobra sekwencja, filmowo ciekawa a dla wielu osób pewnie poruszająca. Tylko w tym całym pięknie przedstawienia historii, w tym zawieszaniu się kamery na prześlicznej twarzy Allertona (w tej roli Drew Starkey) ujawnia się jakaś miałkość. Wszystko opowiedziane jest z wierzchu, skupione na budowaniu scen, które moim zdaniem pochodzą z zupełnie innego porządku. Trochę tak jakby reżyser nie był w stanie pokazać nam bohaterów takich jakimi są, bez sięgania po rzeczy sentymentalne czy romantyczne. A to nie jest opowieść ani sentymentalna, ani romantyczna. Gdy czytam recenzje pełne określeń o „nieskoordynowanym romansie” czy „dwóch rozdartych duszach” to mam poczucie jakby uroda filmu sprawiała, że nie widzimy wszystkiego co realnie pojawia się między bohaterami. Mam wrażenie, że zwodzi nas często właśnie ta „queerowość” opowieści, która każe się nam skupiać na tym, że to relacja gejowska niż na dostrzeżeniu innych kwestii – jak różnicy wieku, statusu, pieniędzy czy potrzeb.

 

 

Jak już mówiłam, to nie jest film zły sam w sobie. Zgadzam się z tymi, którzy zachwycają się rolą Daniela Cragia, który po rozstaniu się z Bondem, może w końcu wrócić do ciekawego grania. Craig zawsze był dobrym aktorem, ale mam wrażenie, że wiele osób dopiero teraz zobaczy go w zupełnie innym wydaniu. Nie jest łatwo zagrać bohatera, który jest z jednej strony pewny siebie, z drugiej – postrzega swoje działania jako żałosne. Craigowi ta trudna do sprecyzowania niechęć do samego siebie wychodzi doskonale, przy jednoczesnym zachowaniu całej tej męskiej postawy, którą podkreślają fantastyczne stroje z lat pięćdziesiątych. Drew Starkey świetnie sobie radzi jako ten zimny młodzieniec, który nigdy nie dopuszcza nas do swojej emocjonalności, którego uroda przesłania fakt, że nie wiemy nic ani o jego uczuciach ani intencjach. Ponownie, choć wspomniałam to już nie raz, to jest też film, który wielu widzów zadowoli estetycznie, bo Guadagnino nie umie nakręcić brzydkiego kadru. Myślę, że nawet gdyby chciał to by mu się nie udało.

 

Nie chcę was do seansu zniechęcić, bo myślę, że dla części widzów, to może być coś nowego, może niespodziewanego. Ale sama jestem zawiedziona tym jak się tu rozjechała proza i jej nastrój z tym co mamy w filmie. A jednocześnie, zaskoczona jak bardzo nie pozwala się tej queerowej narracji (użyjmy tego słowa we współczesnym znaczeniu) funkcjonować poza ramą melodramatu. Dlaczego nie daje się przestrzeni bohaterom na to by byli jednak nieco bardziej paskudni, odrzucający, niepewni. Dlaczego to wszystko musi w ostatecznym rozrachunku zbiegać się do czegoś bardziej rzewnego. Czy to wypełnianie zapotrzebowania, czy oswajanie rzeczy skomplikowanych a może łatwy wytrych? Na pewno łatwiej sprzedać historię zapewniając nas, że to opowieść o pożądaniu i złamanym sercu, niż poddając pod wątpliwość, czy w ogóle mówimy tu o czymkolwiek z sercem związanym.

0 komentarz
4

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot thailand
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online