Home Film Ta Czwórka to na trójkę czyli „Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki”

Ta Czwórka to na trójkę czyli „Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki”

autor Zwierz
Ta Czwórka to na trójkę czyli „Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki”

Na nową „Fantastyczną Czwórkę” szłam do kina pełna oczekiwań i nadziei. Być może dlatego, że moi znajomy, którym ufam napisali w sieci dużo pozytywnych opinii o tej nowej odsłonie MCU. Bardzo chciałam, żeby ten film mnie uwiódł, bo trochę tęsknię za emocjami, które towarzyszyły mi niemal dekadę temu podczas oglądania filmów Marvela. Niestety, wygląda na to, że potrzeba mi dużo więcej bym sobie przypomniała, jak to jest czuć autentyczny entuzjazm po zakończeniu seansu.

 

Post nie zawiera spoilerów

 

Rozumiem pozytywne oceny filmu, bo rzeczywiście, jest to produkcja zdecydowanie lepsza niż ostatnie, niekoniecznie udane, propozycje Marvela. Na pewno zostawia daleko w tyle rzeczy tak nieudane jak „Marvels” czy ostatnia odsłona „Kapitana Ameryki”. To film dużo bardziej spójny, przemyślany z ciekawą warstwą wizualną. To w końcu też opowieść, która ma jakiś początek środek i koniec, a nie sprawia wrażenie kolejnego odcinka serialu. Pomysł by opowiedzieć o bohaterach korzystając z możliwości umieszczenia ich w alternatywnej rzeczywistości dał tu sporo przestrzeni na taki film jakiego dawno nie mieliśmy – pozbawiony nawiązań do innych produkcji i seriali, mający sporo przestrzeni by stworzyć coś własnego – zarówno narracyjnie jak i wizualnie.

 

Podkreślam tą stronę wizualną, bo w ostatnich latach można było dojść do wniosku, że filmy MCU zaczynają powoli wszystkie wyglądać tak samo. Tu mamy historię osadzoną w takim ciekawym retro futuryzmie nawiązującym do lat sześćdziesiątych. Moje pierwsze skojarzenie to „Jetsonowie”, co chyba nie jest przypadkiem. Przyglądanie się codzienności Fantastycznej Czwórki i temu jak wygląda ten alternatywny Manhattan jest przyjemne, bo estetycznie tu wszystko jest na swoim miejscu, zwłaszcza wnętrza i kostiumy, które naprawdę przypominają, ile jest zabawy, gdy kino komiksowe, czy po prostu gatunkowe próbuje trochę przełamać swoją przyjętą estetykę. Traktuje to jako olbrzymi plus, bo nawet jeśli kręcę nosem na niektóre rozwiązania fabularne, to sam film nie zleje mi się z innymi produkcjami. Co w ostatnich latach wcale nie było oczywiste, bo wszystkie filmy zdawały się zlewać w jedno.

 

 

Nie mam też problemów z tym, że aby uniknąć powtarzania historii o narodzinach superbohaterów, twórcy „Fantastycznej Czwórki” zdecydowali się na podobny zabieg co James Gunn w „Supermanie”. Nie dostajemy więc znanego wszystkim początku historii – czyli opowieści o kosmicznym promieniowaniu i dzielnej ekipie odkrywców zmienionych na zawsze. Zamiast tego zostajemy wrzuceni w środek opowieści, w rzeczywistość, w której Fantastyczna Czwórka jest powszechnie znana, kochana a świat, w którym funkcjonują ma coraz mniej zagrożeń dzięki ich interwencjom i mądrej polityce na rzecz światowego pokoju. Cztery lata później, nikt nie zastanawia się nad tym skąd wzięły się tajemnicze super moce a cała rodzina ma już swój rytm, zarówno w życiu bohaterskim jak i czysto prywatnym. Bohaterów spotykamy w momencie, kiedy ich świat i rodzina nagle się zmieniają i bezpieczeństwo jednego i drugiego staje pod znakiem zapytania.

 

Muszę przyznać, że o ile rozumiem, dlaczego pominięto tu tą wstępną fazę opowieści, to moim zdaniem działa to na niekorzyść całego filmu. Niestety, za słabo znamy naszych bohaterów i zanim zdążymy się im lepiej przyjrzeć i pogłębić ich wzajemne interakcje czy problemy to porywa nas akcja. Bardzo to widać, kiedy zrobimy krok w bok i zastanowimy się co tak naprawdę wiemy o bohaterach i ich problemach. Najlepiej napisany jest tu Reed Richards jako swoisty rewers postaci Tony’ego Starka. Podczas gdy geniusz Starka łączył się z niesamowitą swobodą, beztroską i urokiem osobistym, u Reeda jego wybitna inteligencja karmi jego koszmary. Richards jest tym geniuszem, który patrząc na świat wokół siebie cały czas myśli o tym co może pójść nie tak i czuje ciężar znalezienia odpowiedzi na każde pytanie i problem. To jest świetny pomysł na bohatera i najbardziej pogłębiona postać całego filmu.

 

Niestety nie da się tego samego powiedzieć o Sue Storm, która w tej wersji opowieści ma być duszą całej grupy, osobą najlepiej rozumiejącą jak działają ludzie i społeczeństwo. Ponownie, dobra koncepcja, ale gorzej z realizacją. Przez większość filmu Sue jest przede wszystkim matką. I żeby było jasne, nie mam nic przeciwko pokazywaniu siły macierzyńskiej miłości, ale chciałabym poznać bohaterkę lepiej. Chciałabym usłyszeć od niej więcej przemyśleń i refleksji nie związanych z dzieckiem i mężem. Cały czas miałam wrażenie, że ja po prostu Sue nie znam, a co za tym idzie, trudno mi przeżywać jej emocje.

 

 

Ale i tak Sue jest lepiej zarysowana niż Ben i Johnny. Johnny Storm pokazany jest nam jako człowiek, którego mało kto w rodzinie słucha, możemy się domyślać, że czuje z tego powodu frustrację. Ale to właściwie tyle, reszta jego cech jest w dużym stopniu domyślna. Co więcej film nigdzie nie daje odpowiedzi na pytanie – skoro Johnny czuje się tak bardzo odstawiony na bok, czy nie doceniany, to dlaczego nie próbuje nic z tym zrobić chociażby – wprowadzić się ze wspólnego mieszkania. Tu jest zasygnalizowany jakiś konflikt, ale właściwie natychmiast odłożony na bok, bo druga połowa filmu jest całkowicie wypełniona akcją.  Najgorzej potraktowano postać Bena, u którego poczucie, że nie możemy żyć normalnie z racji swojej mutacji zostało sprowadzone do bardzo lekkiej sugestii i dwóch krótkich scen. Ale ponownie – nie ma czasu nic tu pogłębić, nawet dać mu wyrazić swoje problemy.

 

Bo problemem tego filmu jest to, że on zakłada, że my tych bohaterów tak dobrze znamy, że nie potrzebujemy tych dodatkowych informacji. Tylko o ile – nie kłócę się, że takie założenie mógł zrobić James Gunn przy „Supermanie” o „Fantastyczna Czwórka” to jednak nie ta skala popularności bohaterów i wcale ich aż tak dobrze nie znamy. Zwłaszcza, że poprzednie filmy nie tylko były dawno, ale też były niekoniecznie udane i nie należały do MCU. To jest ciekawe, bo zwykle MCU świetnie przestawiało postaci, nawet jeśli nie oferowało im ciekawej fabuły. Tu zaś mamy dość schematyczną fabułę, która daje potencjalnie bardzo dużo miejsca na rozwój postaci, ale brakuje tego serca. Między innymi dlatego, druga połowa seansu, która powinna być bardzo emocjonalna jakoś mnie za bardzo nie poruszyła. Za mało znałam tych ludzi by ich los był mi bardzo bliski.

 

 

No właśnie, ta ucieczka scenarzystów od sztampy kina super bohaterskiego ma swoje granice. O ile pierwsza połowa filmu układa się nieco inaczej niż typowa opowieść o bohaterskich czynach, to już końcówka filmu prezentuje nam dość klasyczne rozwiązania, bez większych prób reinterpretacji gatunku. To nie jest problem, kiedy jesteśmy tak zaangażowani, że nie zauważymy, że te same sceny widzieliśmy już dziesiątki razy. Kiedy jednak czujemy, że czegoś nam brakuje w relacji z bohaterami to nagle te wszystkie klisze stają się boleśnie oczywiste. Tu oczywiście muszę zaznaczyć, że to jest bardzo subiektywne, ale w moim przypadku im dłużej oglądałam film tym mniej emocji czułam.

 

Co ciekawe, nie jestem tego w stanie do końca zrzucić na obsadę. Pedro Pascal moim zdaniem doskonale sprawdza się w tej interpretacji Reeda Richardsa, ma w sobie wrażliwość i nerwowość kogoś kto nie wierzy w happy endy. Vanessa Kirby nie należy do moich ulubionych aktorek, ale jej pewność siebie sprawia, że trochę jestem ciekawa jaka była Sue Storm zanim fabuła sprowadziła ją do roli matki. Mam tylko jedną uwagę – choć film bardzo próbuje nas przekonać, że mamy do czynienia z idealnym, niezwykle kochającym się małżeństwem to Vanessa Kirby i Pedro Pascal nie mają jakiejś dzikiej chemii. Cały czas miałam wrażenie jakby ich dopiero sobie przedstawiono. Widziałam głosy krytyczne pod adresem Josepha Quinna jako Johnny’ego Storma ale trochę ich nie rozumiem. Moim zdaniem to pierwszy Johnny, który jest sympatyczny a jego beztroska nie jest przerysowana. Z kolei Ebon Moss-Bachrach zrobił dla swojego Bena wszystko co mógł tylko tam nie za bardzo ma co grać. A i zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że Julia Garner jako Shalla- Bal to jeden z najlepszych elementów całego filmu.

 

 

Nie mogłabym nazwać „Fantastycznej Czwórki” złym filmem. Ale muszę powiedzieć, że trochę się wynudziłam. Bardzo chciałam się dobrze bawić, pokochać bohaterów, zapomnieć, o schemacie. Tymczasem nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, w kilku scenach obyczajowych, miałam wrażenie, jakbym oglądała aktorów dopiero na próbie, szukających swoich kwestii i rytmu rozmowy. Wszystko wydawało mi się takie płaskie, wręcz domagające się pogłębienia. I to jest ciekawe, bo „Superman” poradził sobie z budowaniem bohaterów fantastycznie, mimo że trochę pogubił się w fabule. Tu mamy spójną fabułę i duże stawki, ale coś nie wyszło przy kreacji bohaterów. I teraz nie wiem – czy to po prostu próba pogodzenia bardzo wielu wątków i oczekiwań względem filmu, czy coraz trudniej opowiedzieć coś ciekawego w wąskich ramach gatunku. Na pewno jest lepiej niż było, ale po seansie nie mam w ogóle poczucia, że chciałabym więcej. A kiedyś z taką myślą wychodziłam z niemal każdego seansu MCU.

 

Wiemy, że „Fantastyczna Czwórka” ma odegrać kluczową rolę w „Avengers: Doomsday”  – jestem ciekawa czy uda się tu jakoś poprawić bohaterów. Choć jeśli chodzi o ten film mam coraz mniej nadziei, bo wszystkie wieści jakie dochodzą z planu wskazują, że Marvel chce tu wrzucić wszystko na raz. Pozostaje czekać, choć z coraz mniejszą ekscytacją.

 

PS: Co ciekawe, zaraz po obejrzeniu tej „Fantastycznej Czwórki” zapragnęłam powrócić do tej sprzed lat (chodzi mi o film z 2005 roku) i zobaczyć, jak trzyma się po latach. Nie była to produkcja bardzo udana, ale pamiętam, że sprawiła mi dwadzieścia lat temu trochę frajdy.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot thailand
slot88
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online