Home Ogólnie Wyjdź do pracy nawet jeśli nie musisz czyli jak Zwierz pracuje

Wyjdź do pracy nawet jeśli nie musisz czyli jak Zwierz pracuje

autor Zwierz
Wyjdź do pracy nawet jeśli nie musisz czyli jak Zwierz pracuje

Codziennie wychodzę z domu. To nie jest jakieś poruszające zdanie. Chyba że dodamy kolejne – wcale nie muszę codziennie wychodzić z domu. Co najmniej cztery dni w tygodniu mogłabym siedzieć w czterech ścianach. Taką mam pracę, że byłoby to nawet rozsądne – przecież głównie piszę przy komputerze. Nie mam psa. Zakupy można zrobić raz na tydzień. Nie muszę wychodzić do miejsca pracy. Więc dlaczego wychodzę? I dlaczego uważam że wychodzenie z domu, żeby pracować to dobre wyjście? O tym właśnie będzie ten wpis.

 

Dzisiejszy wpis ilustrują zdjęcia z Placu Europejskiego w Warszawie na którym dziś pracowałam i jedno z późniejszego spacerku

 

Na początku zaznaczę jednak że to oczywiście nie jest wpis dla osób z fobiami społecznymi, zaburzeniami czy jakimikolwiek przeciwwskazaniami do wychodzenia innymi niż banalne przekonanie, że zawsze lepie zostać w domu. Nie jest to też – z przyczyn oczywistych wpis dla tych którzy mają psy czy dzieci – i wychodzenie z domu jest dla nich albo absolutnie koniecznie albo zupełnie nie możliwe. To wpis dla ludzi takich jak ja, albo młodszych (na was patrzę studenci) którzy spokojnie mogliby pracować zarówno w domu jak i poza nim. Jak mniemam mam wśród czytelników i znajomych sporo osób które są dużo mniej przywiązane do swojego mieszkania niż im się wydaje.

 

Wychodzić z domu zaczęłam dokładnie wtedy kiedy dziesięć lat temu zaczęłam pracować na pół etatu.  Oczywiście – zimą zdarzają mi się dni kiedy jedynym dystansem jaki pokonuje jest ten do lodówki. Nikt nie jest tak szalony by koniecznie wychodzić każdego dnia – zwłaszcza w lutym. Ale kiedy przychodzi taki dzień jak np. ostatni poniedziałek czy zwykła środa – kiedy nie idę do pracy ale mam sporo roboty (artykuł do napisania, recenzja czy książka) – wtedy zazwyczaj wkładam laptopa do plecaka i ruszam na miasto. Niekoniecznie szukam jakichś zupełnie nowych i nieznanych miejsc. Są dni kiedy jedne miejsce do którego mam siłę dotrzeć to kawiarnia oddalona od mojego mieszkania o jakieś pięć minut wolnego spaceru. I to tylko wtedy kiedy człowiek naprawdę się nie śpieszy i idzie na około.

 

 

Dlaczego wychodzę? Po pierwsze z czystego przyzwyczajenia. Jako dziecko zostałam nauczona że z domu się wychodzi. Np. nie ma weekendu który całkowicie spędza się w domu, a latem popołudnie to idealny czas na spacer nawet po najbliższej okolicy. Dopiero jako dorosła osoba poznałam instytucję weekendu w czasie którego nie ma planu na żaden spacer. Nie wiem skąd się wziął ten przymus spacerowania – osobiście uważam że to nawyk mojej nadpobudliwej matki a może fakt, że rodzice – pracowali w takim domowym trybie dużo przed tym jak stało się to powszechne (rodzice pracujący w domu są dla mnie czymś tak oczywistym jak dla niektórych rodzice nie pracujący w mieszkaniu).

 

Ale tak naprawdę zwyczaj wychodzenia regularnie z domu do pracy wyrobiłam sobie kiedy mieszkałam sama i pisałam pierwszą książkę. Było to kilka lat temu. Oczywiście decydowało głownie to, że mieszkałam sama i jeśli nie wychodziłam zdarzało się, że przez dwa dni nikt nie słyszał mojego głosu. To przedziwne jak szybko człowiek się orientuje, że żyje w świecie bez głosu i mówienia. Ucieczka przed samotnością nie wszystkim jest potrzebna, ale ja jestem zwierzęciem stadnym. Szybko zauważyłam, że paradoksalnie wśród ludzi pracuje mi się lepiej. Nie muszą to być głośni ludzie – mogą być to ludzie w bibliotece. Ponownie myślę, że ta moja potrzeba by pracować w towarzystwie wzięła się jeszcze z dzieciństwa. Nigdy nie byłam w stanie odrabiać lekcji w swoim pokoju, musiałam mieć kogoś obok – siedziałam przy dużym stole w dużym pokoju i pracowało mi się doskonale. Myślę, że to jest sposób na pewną intelektualną nadpobudliwość. Kiedy coś mnie trochę rozprasza koncentruję się bardziej i myśli nie uciekają mi w zupełnie inne miejsce. Nie mam pojęcia czy to jest naukowo udowodnione, ale zupełnie cichym miejscu nie jestem w stanie pracować bo paradoksalnie nie umiem się skoncentrować – muszę się koncentrować w kontrze do tego co mnie rozprasza. Myślę, że z tego samego powodu rysuję w czasie wykładów.

 

 

Dziś wychodzę z kilku powodów. Jednym z nich jest internet. Moim zdaniem nie ma większego zabójstwa dla pracowitości niż bardzo dobrze działające łącze internetowe. Jasne można wygasić wszystkie strony ale trochę pokusy zostaje. Kiedy połączanie internetowe jest słabe, albo go nie ma, nie ma ucieczki. Trzeba pisać. Między innymi dlatego co pewien czas drukuję sobie materiały by nawet nie mieć pretekstu by otworzyć przeglądarkę. Druga sprawa – trochę powiązana z tym o czym mówiłam to kwestia odcięcia się od Netflixa i platform streamingowych – skoro już wychodzę to znaczy że od pracy nie odciągnie mnie żaden film czy serial, nie będę go przecież oglądała w kawiarni na słabo działającym łączu. Tylko raz w życiu wyszłam i oglądałam film poza domem, ale to był film który oglądałam niejako z przymusu – był mi zadany do obejrzenia i zrecenzowania. Tu wyjście mnie zmotywowało – film miałam na dysku i nie mogłam przełączyć na cokolwiek ciekawszego. Oczywiście to o czym piszę nie jest niezbędne ludziom którzy w każdym momencie swojego życia nie zastanawiają się – a może by tak obejrzeć film. Trzecia – mam gdzieś poczucie, że wychodzenie z domu jest zdrowe. Nawet jeśli idę gdzieś usiąść to przynajmniej pochodzę nieco dłużej niż w mieszkaniu. Średnie wyjście na pracowanie to dla mnie między 7 a 10 tys. kroków – nie jakoś niesamowicie dużo ale wystarczająco by nie zostać osobą która wyłącznie siedzi. Wiem, że niektórzy są w stanie te kroki nadrobić np. na siłowni ale mnie siłownie niesamowicie nużą.

 

Druga sprawa to kwestia samego miasta. Mieszkam w Warszawie. Mieście które znam bardzo wyrywkowo. Wiecie w każdym mieście mamy swoje utarte szlaki, miejsca które mijamy w drodze do pracy, nasze kawałki dzielnic. Czasem na niedzielnym spacerze gdzieś się wybierzemy ale zwykle kręcimy się po tej samej okolicy. Moje wyjścia do pracy mają też wymiar odkrywczy. Jasne pracuję kilka godzin ale w nagrodę oglądam miejsca które mijam ale niekoniecznie kiedykolwiek zwiedziłam je na nogach. Uważam ze zdecydowanie za mało uwagi przykładamy do tego by zbaczać z naszych utartych ścieżek i czasem udać się w nieco inne rejony miasta. Zwłaszcza latem przyjemnie jest odkryć miejsca  zacienione albo takie nad wodą. Jest tam chłodniej i dużo bardziej komfortowo niż w nagrzanym mieszkaniu. Zresztą tu przechodzą do punktu trzeciego – przechodzenie z budynku do budynku zwykle oznacza znikomy kontakt z naturą. Albo chociażby z byciem na zewnątrz. Jasne zimą się nie da ale wiosną i latem warto czasem wyprowadzić mózg i komputer na spacer. Ostatecznie zostaliśmy stworzeni raczej do życia na powietrzu.

 

 

Nie będę ukrywać że na mnie fakt że mam w zasięgu wzroku drzewo, trawnik, jakąś wodą działa niesłychanie dobrze jeśli chodzi o pisanie, mniej się frustruję, łatwiej mi się myśli, działam sprawniej, mniej prokrastynuję. To jeden z powodów dla których niesamowicie marzy mi się balkon, taras, albo ogródek. Co prowadzi mnie do kolejnego punktu, że pewnie część z was może trochę moich spacerowych potrzeb załatwić spacerem do ogródka. Niestety w bloku ogródka nie uświadczysz (tzn. uświadczysz jak jesteś wybrańcem losu). Ponownie nie wiem czy ktoś to badał ale mam podejrzenie, że kontakt z naturą ogólnie wpływa dobrze na wszystko. Zresztą wiecie, czasem nawet w zimie przejście się trochę (wiem że jest smog ale udawajmy że nie ma) sprawia, że łatwiej się myśli.

 

No właśnie – jestem przekonana, że ludzie nie doceniają, wpływu chodzenia na proces twórczy. Oczywiście – jeśli nie lubicie chodzić to pewnie wpływa to tylko na wasze rozmyślania o nieszczęściu i końcu świata. Nie mniej prawda jest taka, że dobry spacer ze swoimi myślami, bywa niesamowicie kreatywny. Chodzenie jest czynnością prostą – noga za nogą, nie trzeba się spieszyć a i cel można mieć naszkicowany bardzo pobieżnie (nikt nie mówił że trzeba wiedzieć gdzie się dokładnie dotrze) – w czasie spaceru (zwłaszcza jeśli wiemy że zaraz zasiądziemy do pracy) można sobie ustalić co chcemy napisać, przemyśleć trudne sprawy, pokłócić się samemu ze sobą testując naszą argumentację. A jak wymyślamy fabuły to próba odwrócenia naszej własnej uwagi od faktu, że idziemy już dziesiąty kilometr doskonale działa na kreatywność.

 

 

Natomiast wychodzenie pozwala na jeszcze jedno – ograniczanie czasu pracy. Czasem specjalnie nie zabieram ładowarki do laptopa by móc pracować tylko tyle ile on sam wytrzyma. Nie mniej to podejście dość drastyczne. Nie mniej wychodzenie do pracy pozwala też z pracy wrócić do domu. To niezwykle ważne by móc autentycznie wyjść z pracy – i wrócić do miejsca gdzie się nie pracuje. Wiele osób pracujących na własne konto zmaga się z tzw. Work-life balance – czyli równowagą między pracą a życiem rodzinnym czy towarzyskim. Jak wiadomo – każdy jest swoim własnym najgorszym szefem. Łamie prawa pracownicze na każdym kroku i pozwala wymagać dwunastu godzin pracy bez przerwy. Warto tego wewnętrznego szefa trzymać poza domem, kiedy tyko się da. A po powrocie do domu trochę na niego ponarzekać. Jednym z największych przywilejów jest praca której nie można zabrać do domu. Bo znaczy, że w domu nie można pracować. I wtedy dom jest domem. Oczywiście tego się zupełnie rozdzielić nie da ale można próbować. Zwłaszcza, że mogę wam wyznać, że u mnie to doskonale podziałało na zdrowie psychiczne i pozwoliło się wyrwać z takiego ciągłego poczucia winy, że się nie pracuje (mój dziadek mówił że bycie naukowcem czy w ogóle pisanie polega na tym, że człowiek się zawsze czuje jakby miał nieodrobioną pracę domową).

 

To nie jest reklama żadnej konkretnej miejscówki czy sposobu pracy poza domem. Wiem, że dla niektórych idealnym wyjściem będą coworkingi. Inni zostają stałymi klientami pobliskiej kawiarni. Jeszcze inni – w tym ja – tworzą w głowie mapy miasta gdzie można sobie spokojnie latem i wiosną za darmo posiedzieć a nawet załapać się na wiejący od urzędu miasta internet. Zimą jest trudniej – mam kilkanaście ulubionych kawiarni w których pracuję. Ale nie ukrywam – pewnie jakby zsumować koszt wszystkich wypitych przeze mnie kaw wyszedłby pewnie abonament na jakiś miły coworking. Dlatego też od razu powiem, że pewnie ekonomicznie wychodzenie z domu nie zawsze jest najlepszym wyjściem, choć jeśli przypomnimy sobie o istnieniu bibliotek – wtedy można kontynuować wyprawy najmniejszym możliwym kosztem – karty bibliotecznej. Zdaję sobie też sprawę, że mój nawyk wynika z tego, że mieszkam w dużym mieście więc miejsc gdzie można się podziać – płatnych czy bezpłatnych jest sporo.

 

 

Wychodzenie z domu i praca w kawiarni czy w parku może się części osób wydawać dziwne. Ale kiedy patrzę na swoje dni, kiedy praktykuję właśnie takie podejście do pracy, to po prostu widzę że jestem bez porównania bardziej wydajna, kreatywna a przede wszystkim – po powrocie do domu mam poczucie, że już pracowałam. W ogóle jeszcze na marginesie – jeśli wychodzi się pracować, to głupio nie pracować na takim wyjściu. Tzn. dużo łatwiej nie pracować w domu kiedy człowiek postanowił że spędzi kilka godzin na pisaniu. Zawsze można przesuwać godzinę rozpoczęcia pracy, zmywać naczynia, wstawiać pranie itp. Kiedy się jednak już wyjdzie z domu, to głupio wrócić bez żadnych wyników takiego wyjścia. Przynajmniej ja tak mam – ponownie nie chcę wyjść na kogoś kto sprzedaje jedyny dobry sposób na to jak pracować kiedy jesteśmy własnym szefem.

 

Ostatnio dużo myślę nad tym jaką cześć naszego życia zajmuje praca i martwienie się tym co mamy zrobić na zamówienie innych osób. To nie są przemyślenia wynikające z jakichś problemów, raczej z każdym rokiem zdaję sobie sprawę ile czasu zajmuje nam robienie różnych rzeczy które musimy. Absolutnie nie tęsknie za brakiem pracy (sama jej sobie dodaję!) ale zdaję sobie sprawę, że nasz czas jest ograniczony. I jakoś kiedy człowiek pierwszy raz pomyśli, że ma skończoną ilość letnich miesięcy w życiu to każdy lipcowy dzień staje się cenniejszy. I skoro już musimy pracować, to jeśli możemy – czemu nie złapać trochę tych dni, nawet jeśli tylko kątem oka.

 

Ps: Czy wiecie że Niesamowite przygody Kavaliera i Claya w końcu wyszły po polsku?! Lećcie do księgarni bo to najlepsza książka Chabona.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online