Home Film Duchota czyli „Ma Rainey: Matka bluesa”

Duchota czyli „Ma Rainey: Matka bluesa”

autor Zwierz
Duchota czyli „Ma Rainey: Matka bluesa”

Wśród nominowanych do Oscara filmów jeden budzi zaskoczenie osób zajmujących się analizami szans produkcji na nagrody. To „Ma Rainey: Matka bluesa”. Film nominowany za swoje główne role, za scenografię, za makijaż i kostiumy nie dostał nominacji za najlepszy film. Co dziwi bo zwykle gdy obsada dobrze gra – można się spodziewać tej głównej nominacji. Czy to oznacza, że „Ma Rainey: Matka bluesa” jest filmem doskonale zagranym ale jednak – niekoniecznie udanym?

 

Mamy rok 1927 – do dusznego studia nagraniowego w Chicago przyjeżdża zespół który ma towarzyszyć legendzie muzyki blusowej – Ma Rainey w nagraniu jej piosenki. Na nagranie czekają zdenerwowani, i coraz bardziej spoceni szefowie studia świadomi, że wśród ich odbiorców jest rosnące zapotrzebowanie na muzykę czarnoskórych. Bo choć rasizm ma się dobrze, to jednak nic nie łapie za serce tak jak blues.  Sesja nagraniowa staje się przestrzenią w której twórcy rozgrywają dyskusję o doświadczeniu rasizmu, relacjach między czarnymi a białymi twórcami i tego jak muzyka staje się wąską przestrzenią w której można realizować swoje ambicje wyrwania się z klasy społecznej.

 

Cr. David Lee / Netflix

 

Historia koncentruje się na dwóch postaciach, które choć łączy ambicja to są w zupełnie różnych punktach swojej kariery. Chadwick Boseman gra postać Levee’go  – utalentowanego trębacza, który ma ambicję by nagrywać własne piosenki. Jest w nim olbrzymia pewność siebie – zdaje sobie sprawę, ze swojej wartości ale nie ma za wiele siły przebicia. Jest członkiem zespołu jazzowego, który towarzyszy piosenkarce. Jego kariera może rozkwitnąć choć takich muzyków jak on jest przecież wielu. Z drugiej strony mamy Ma Rainey – postać jak najbardziej prawdziwą – piosenkarkę bluesową, która przez lata budowała swoją popularność – zarówno wśród czarnoskórych słuchaczy, jak i potem białych. Ma Rainey na pierwszy rzut oka może wydawać się kapryśna i nieznośna (jak na prawdziwą gwiazdę przystało) ale w istocie jej zachowanie jest przemyślanym mechanizmem. Im bardziej Ma zachowuje się jak gwiazda tym bardziej przypomina właścicielom studia, że to oni jej potrzebują a nie ona ich. Podobnie jak Levee doskonale wie ile jest warta ale w przeciwieństwie do niego – nie musi prosić białych producentów o dostrzeżenie jej talentu.

 

Atmosfera dusznej i przedłużającej się sesji nagraniowej, pozwala nam dostrzec skąd wypływają motywacje bohaterów i jak spotykają się z realnym światem. Ma która w studio nagraniowym jest panią swojego losu, talentu o portfela, poza nim jest kolejną czarnoskórą kobietą, która w przypadku spotkania z tłumem czy policją, nie ma wielkiej przewagi (poza swoją niesamowitą pewnością siebie). Dodatkowo poznając jej siostrzeńca i przyjaciółkę (a właściwie kochankę – to jest dość jasno zaznaczone w filmie, zresztą ponownie zgodne z historyczną prawdę) odkrywamy mechanizm towarzyszący wielu utalentowanym osobom które wybiły się ze swojej grupy – jeśli idzie się w górę osób, którymi trzeba się opiekować jest coraz więcej. Muzyczna wrażliwość Ma jest skonfrontowana z jej pragmatyzmem – nic co robi w studio nie jest przypadkowe. Kontroluje swoje emocje w sposób mistrzowski – na każdym kroku świadoma, że wystarczy jedno ustępstwo, jakiekolwiek pokazanie słabości i straci panowanie nad sytuacją. Póki jest pewną siebie gwiazdą, mającą w zanadrzu najbardziej pożądany towar – swój głos i piosenki – póty kontroluje sytuację, jeśli jednak choć na chwilę stanie się czarną, zmęczoną kobietą w średnim wieku to nawet nie dostanie Coli za kilka centów. To jest fenomenalne studium takiej absolutnej kontroli które wynika z faktu, że bohaterka tak naprawdę wychodzi ze słabszej pozycji. Niewątpliwie najlepszą sceną jest tu ta w której Ma nalega by zapowiedział ją jąkający się chłopak. Wymaganie bez sensu ale daje jej niesamowitą moc wyznaczenia rytmu nagrania i pokazania kto rządzi całą sesją zespołu.

 

Ma Rainey’s Black Bottom (2020): (L to R)
Glynn Turman as Toldeo, Chadwick Boseman as Levee, Michael Potts as Slow Drag, and Colman Domingo as Cutler.
Cr. David Lee / Netflix

 

Z kontrolą Ma zestawione są emocje Levee – o ile po działaniach Ma można się zorientować, że ona doskonale wie, że jest o krok od tego by zostać wykorzystana, to Levee jest zbyt młody, emocjonalny i pewny siebie by to dostrzec. O ile Ma budowała swoją karierę przez lata (i wydaje się już nią mocno zmęczona) o tyle Levee chciałby wszystkiego na raz. Jest dokładnie tym bohaterem który wydaje jeszcze nie zarobione pieniądze na piękne buty w nadziei, że świat stanie przed nim otworem. Tylko, że świat nie staje otworem, nawet przed utalentowanymi osobami, drzwi które przez całą sesję nagraniową intrygują bohatera nie prowadzą do lepszego świata czy wspaniałego ogrodu, prowadzą do kolejnego małego pomieszczenia gdzie nie ma nic ciekawego i nawet niezbyt dobrze widać niebo. Niekoniecznie wybitna ale całkiem dobra metafora tego co zwykle staje się z marzeniami osób z grup wykluczonych.

 

Jednocześnie oczekiwanie na nagranie pozwala bohaterom snuć własne narracje – głównie o przeszłości. Im więcej się o nich dowiadujemy, tym bardziej czujemy to rozdarcie, pomiędzy muzyką – która wyraża często afirmację życia a osobistymi doświadczeniami – które niosą za sobą tylko traumę. Gdzieś przy oglądaniu produkcji pojawia się pytanie – czy można mieć jedno bez drugiego. A całość kończy gorzka puenta w której utwory wyrastające z konkretnego doświadczenia śpiewa rzecz jasna biały piosenkarz (jest to trochę historia amerykańskiej muzyki) pozbawiając je tego brzmienia i głębi, które mogli zaproponować słuchaczowi artyści tacy jak Ma czy Levee, którzy wkładali w swoją muzykę i smutki, i nadzieje i doświadczenia. Warto tu dodać, że jedynym momentem takiego prawdziwego odprężenia w tym pełnym napięcia filmie jest samo nagranie piosenki – nawet jeśli sama scena przypomina nam o wewnętrznych konfliktach w samej grupie.

 

Cr. David Lee / Netflix

 

No właśnie – to jest ważne – często narracje dotyczące spotkania się z rasizmem czy ambicji czarnoskórych twórców są zestawione z postaciami białych bohaterów – dając nam proste zestawienie dwóch stron konfliktu. W  „Ma Rainey: Matka bluesa” ważne jest to, że film pokazuje nam konfrontacje w samej społeczności – każdy ma swoje interesy, swoje ambicje, swoją wizję tego jak znaleźć sobie miejsce w tym skomplikowanym świecie. Ambicje Levee’go nie są na rękę Ma, która uważa że nie wywiązuje się dobrze ze swojej pracy, jego pragnienie szybkiego sukcesu niekoniecznie podoba się też jego kolegom z zespołu, którzy słusznie dostrzegają w nim naiwność. Sam Levee staje się coraz bardziej sfrustrowany – i swoje emocje oczywiście przenosi na innych muzyków bo konfrontacja z białym producentem nie wchodzi w grę. Dzięki temu sam film dość dobrze pokazuje jak doświadczenie uwięzienia w pewnej roli czy na określonej pozycji społecznej prowadzi do konfliktów w samej grupie, i że nie można mówić o naturalnej i oczywistej solidarności każdej mniejszości.

 

Film będący adaptacją sztuki teatralnej doskonale wpisuje się w tegoroczne opowieści o czarnych amerykanach – oparte bardziej na wewnętrznych sporach i napięciach niż na relacji z białymi członkami społeczeństwa. To ciekawe przesunięcie akcentów gdzie biali są zawsze obecni nawet jeśli nie ma ich na ekranie bo to oni wyznaczają zasady gry. Jednocześnie – w tym roku dostajemy sporo narracji o wybitnych czarnoskórych twórcach i ich znaczeniu dla amerykańskiej kultury i społeczeństwa. Jest w tym słuszna tendencja do przypominania, jak wiele dla kultury, zwłaszcza dla kultury muzycznej kraju zrobiła mniejszość, której zasługi często potem pomijano. Jest to też kolejna w tym roku próba uchwycenia jednego, specyficznego momentu w historii, który staje się takim pars pro toto całej historii napięć rasowych i wkluczenia.

 

 

Cr. David Lee / Netflix

 

Teatralny rodowód filmu widoczny jak na dłoni – w zamkniętej przestrzeni całego dramatu, ale też w jego języku. Mamy tu bowiem sporo dialogów, czy monologów, które – choć dają aktorom możliwość zabłyśnięcia – niekoniecznie brzmią jak kwestie filmowe (które zwykle są jednak nieco krótsze i więcej w nich dynamiki). Reżyser George C. Wolfe stara się nas wyrwać z tej teatralności stawiając na zupełnie nie teatralne zbliżenia. Zwłaszcza, spocona twarz Ma z jej przerysowanym makijażem staje się dla widza fascynująca. Oczywiście spora w tym zasługa Violi Davies (która fantastycznie pokazuje zarówno wrażliwość jak i siłę bohaterki) ale trzeba przyznać – że jak rzadko, trudno sobie wyobrazić by rola była tak dobra bez makijażu z epoki. W tej mocno pomalowanej spoconej twarzy odbija się wszystko, jednocześnie błyskawicznie osadzając nas w konkretnym czasie i miejscu. Rola Leveego to z kolei niemal podarunek dla aktora, który może tu pokazać zarówno pewność siebie czy nawet krnąbrność  muzyka jak i narastające poczucie klęski. Boseman doskonale się w tym odnajduje (zresztą bardzo przypomina mi tu młodego Denzela Washingtona, jednego z producentów filmu)  choć mam wrażenie, że na scenie robił bez porównania większe wrażenie niż na filmie.

 

No właśnie – ta niewielka/wielka sztuka bardzo mocno gra poczuciem bliskości, emocji które rosną w czasie całego spotkania prowadząc do wstrząsającego finału. Gdy oglądamy takie rzeczy na scenie, czujemy tą duszną atmosferę z pierwszej ręki, co sprawia, że nawet po krótkim czasie czujemy że dramaty bohaterów są naszymi. W filmie niestety jesteśmy od całego tego dusznego pomieszczenia w Chicago za bardzo odsunięci. Czuć to zwłaszcza pod koniec gdy bohaterowie zaczynają się rozchodzić i widz nie czuje żadnego odpuszczenia, może nadziei na jakieś powietrze które wpłynie przez otwarte okno. Za dużo jest przestrzeni i powietrza w tym filmie by mógł zrobić na nas takie samo wrażenie jak sztuka teatralna. Stąd mam poczucie, że choć ma doskonałe role i fantastyczny scenariusz, to dla wielu osób pozostanie dziełem zbyt chłodnym i wystudiowanym.

 

Cr. David Lee / Netflix

 

Jeśli patrzeć na przyznane dotychczas w tym sezonie nagrody Chadwick Boseman może zostać kolejnym pośmiertnie nagrodzonym aktorem. Nie dziwię się. Patrząc na jego energię i charyzmę, na to jak doskonale pokazał wolę życia i pragnienie sukcesu swojego bohatera – nie trudno nie pochylić ze smutkiem głowy nad wszystkimi rolami, których już nie zagra. To jest dokładnie ten aktor, który dla mnie wpisywał się w ciąg aktorów, od Sidneya Poitiers przez Denzela Washingtona właśnie do Chadwicka. Obdarzonych charyzmą, przekraczających granice schematu aktorów którzy zawsze chcieli więcej. I za przypomnienie nam jak doskonale się tą łapczywość ogląda na ekranie Boseman statuetkę powinien dostać. Za tą rolę i za te wszystkie nie zagrane.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online