Zwierz obleciał wam na dziś wpis kontynuujący jego wyliczanie lubianych przez zwierza aktorów amerykańskich, ale niespodziewanie rozwinięte życie towarzyskie pokrzyżowały plany długiego wpisu. Dlatego dziś znów oddychamy brytyjską telewizją a dokładniej pierwszym odcinkiem ostatniego sezonu Downton Abbey.
Nie ma lepszego sposobu na podkreślenie zmieniających się czasów niż ubranie boahterek w stroje idealnie zgrane ze wszystkim trendami epoki
Zwierz jak może wiecie kochał serial w jego pierwszym sezonie i potem z każdym kolejnym sezonem powoli tracił serce do opowieści o idyllicznych stosunkach pomiędzy państwem a służbą w cudownie wystawnym arystokratycznym domu w Yorkshire. Zwierz nie stracił do serialu serca tylko dlatego, że fałszuje on historię, i niesłychanie wybiela klasę wyższą. Tym co zwierza najbardziej w przypadku DA zdenerwowało był fakt, że scenarzysta Julian Fellowes porzucił snucie powolnej acz ciekawej historii o przemianach obyczajowych na rzecz zwykłego dramatu znanego raczej z oper mydlanych. Ludzie padali w serialu jak mrówki, zdarzały się cudowne ozdrowienia a skandal i nieślubne dzieci były częstsze niż epidemie grypy. To wszystko zwierz już pisał wiele razy, niemal zawsze deklarując, że w końcu ostatecznie straci do serialu cierpliwość. I w sumie ostatnie dwa sezony zwierz oglądał bez większych emocji, dostrzegając raczej jak Fellowes swój serial „szyje” dorzucając wątki tak by z jednej strony sugerować wielki dramat z drugiej niczego za bardzo nie zmieniać zwłaszcza w stosunkach państwo/ służba. Jednak zwierz zapominał że to jest angielska telewizja a to oznacza, że chce zejść ze sceny niepokonana. Nawet jeśli zwierz i krytycy kręcą nosem to amerykańska widownia (chyba przekonana, że ogląda serial nie historyczny ale jak najbardziej aktualny) serial kocha i może być jej naprawdę żal że twórca kończy produkcję zanim wszyscy są koszmarne znudzeni. Zwierza zawsze pociągają zakończenia seriali – być może sugerujące pewną puentę, stąd zwierz wrócił przed telewizor choć zarzekał się, że więcej tego nie zrobi.
Fellowes od pewnego czasu lubował się w dramatch rodem z opery mydlanej ale w szóstym sezonie (przynajmniej w pierwszym odcinku) nagle jest dużo spokojniej
Fellowes lubi skakanie w czasie i zwierz przez pewien czas zastanawiał się czy nie skoczy jeszcze dalej do lat trzydziestych – wydawałoby się, że ramą serialu dość naturalnie powinno być dwudziestolecie. Na razie jednak jesteśmy w pierwszym odcinku w roku 1925. I bardzo widać to po strojach. Niesamowite ile ówczesnych modowych trendów udało się upchnąć w jednym odcinku. Mamy więc i te proste nieco workowate z dzisiejszego punktu widzenia stroje, i opaski na głowę, i włosy krótkie i uczesane z takim charakterystycznym loczkiem z boku głowy, mamy płaszcze które pewnie dziś chętnie podebrałaby paniom nie jedna hipsterka. Zwierza ten przegląd mody bawi, bo bardzo po nim widać, że serial bardzo dba nawet nie tyle o odtworzenie przeszłości, co zaprezentowanie widzowi takich jej elementów, które będą dla niego bardzo rozpoznawalne. Wiecie wszyscy dobrze się czują kiedy mogą spojrzeć na sukienkę bohaterki i tonem znawcy wydatować w jednej chwili cały odcinek. Do tego strój jest najprostszym sposobem zasygnalizowania, że coś się zmieniło, bo aktorzy przez te kilka lat jak na złość nie zestarzeli się o lat trzynaście (czytajcie : wyglądają zupełnie tak samo). Tak samo wygląda zresztą cały dom więc jakby tylko strój pozwala powiedzieć co się zmieniło.
Odcinek rozpoczyna scena polowania więc można się spodziewać że tradycje są jeszcze żywe, ale potem wszyscy mówią i myślą wyłącznie o zmianie
A zmienia się sporo o czym zresztą odcinek opowiada w taki sposób jakby nie wierzył w nawet najmniejszy przejaw inteligencji widza. Zaczynamy od dość tradycyjnej sceny polowania – więc wydawać by się mogło, że wiejskie życie pozostaje bez zmian – wszak pięknie polowano już w pierwszym sezonie. Ale jeden rzut oka na lady Mary która siedzi w męskim siodle i już wiemy, że nadszedł czas zmian. Zmian przede wszystkim podyktowanych kwestiami nie obyczajowymi a finansowymi. Wielkie domy utrzymujące zastępy służby przestały się opłacać, i czas pomyśleć o nieco mniejszym lokum. Dyskusje na ten temat trwają przez cały odcinek, zwłaszcza że wyprowadzają się sąsiedzi wyprzedając właściwie cały rodzinny majątek . Fellowes nie byłby sobą gdyby nie dopisał do tego nie tylko niesprawiedliwości jaka spotyka najemców starych właścicieli (którym teraz w obliczu zmiany właściciela grozi eksmisja) ale też nie zasugerował, że w miejsce starych i dobrych właścicieli wprowadzają się nowi którzy zapewne pozbawieni są serca. Wciąż widać tu swoisty sposób kształtowania rzeczywistości (obecny u Fellowesa od samego początku serialu) gdzie zmiana nawet dobra burzy jednak porządek oparty na wartościach których to „nowe” już nie reprezentuje. Sprzedaż posiadłości czy zwolnienie służby oznacza zmianę życia wszystkich w około. Teoretycznie z roku na rok co raz mniejszą ale wciąż istotną.
Każdy spór pomiędzy hrabiną Grantham a Isobel Crawley zwierz wita z radością – oznacza to bowiem mnóstwo ciętych uwag
Jednocześnie zmianę czasów Fellowes podkreśla wątkami pobocznymi. Z jednej strony mamy spór naszych ukochanych serialowych seniorek czyli Isobel Crawley z hrabiną Grantham o lokalny szpital. Ten ma zostać przejęty przez większy ośrodek medyczny – co oznaczałoby utratę kontroli rady nad tym przybytkiem. Choć spór teoretycznie rozgrywa się o szpital w istocie to spór jak zwykle w serialu starego z nowym, gdzie z jednej strony stoi chęć utrzymania tradycyjnych wpływów na życie lokalnej społeczności, z drugiej troska o pacjentów. Spór zapowiada się pysznie, zwłaszcza że panie od lat się przyjaźnią i ich walka o szpital prowadzona jest raczej dla zasady niż z wzajemnej niechęci. Ciekawy przykład zmiany pojawia się też w wątku lady Mary która to znów sprowadziła na siebie skandal. Jak pamiętacie w poprzednim sezonie sypiała sobie z pewnym absztyfikantem w londyńskim hotelu. Z romansu nic nie wyszło (zwierz żyje nadzieją że w tym sezonie powrócił Matthew Goode by ostatecznie zająć miejsce u boku lady Mary) ale teraz w Downton pojawia się pokojówka z hotelu gotowa wywołać skandal. Ale to już nie te czasy kiedy skandal był tak straszny, że trzeba było przenosić ciało z pokoju do pokoju (kto to jeszcze pamięta). Świat z obojętniał a bohaterowie się wyrobili. Dziś nie ma nad głową cienia szantażu. Wystarczy zapłacić 50 funtów, pogrozić i ostatecznie okazuje się, że coś co mogłoby zrujnować bohaterkę jest załatwione w jedno popołudnie.
Zwierz przyzna szczerze, że tym razem ciekawiej a na pewno bardziej uroczo było pod schodami. Zwierz w ogóle woli jak ciekawsze są wątki służby
Co ciekawe widać, że sam Fellowes jest już chyba nieco zmęczony wielkimi dramami swoich bohaterów. Wątek aresztowania Anny i procesu przeciwko niej i Batesowi zostaje rozwiązany w pierwszym odcinku bez żadnych dramatycznych zakrętów i zawirowań. Znajdują się winni, mamy zeznanie i jego poświadczenie – cień unosi się z nad głów najbardziej nieszczęśliwej pary w historii telewizji. Oczywiście nie do końca, bo wygląda na to, że Anna nie może mieć dzieci. Zwierza strasznie denerwuje, że przy całym zmodernizowaniu stosunków pomiędzy bohaterami (naprawdę są dość współczesne) Fellowes każe na każdym kroku mówić Annie, że bez dziecka jej mąż nie będzie taki szczęśliwy. Zwierz co prawda podejrzewa, że para jakieś dziecko adoptuje, czy dostanie na wychowanie, ale skoro już poprawiamy przeszłość (miejscami dość drastycznie) to czy Anna nie mogłaby uwierzyć, że dostała tak dobrego męża. Albo zmienić narrację i zacząć mówić o własnym szczęściu a nie o jego szczęściu. Jakoś to zwierza zdenerwowało.
Okej zwierz ogląda sezon w nadziei że powróci (widzany ostatnio w odcinku świątecznym) Matthew Goode
Natomiast zdecydowanie nie zdenerwował zwierza wątek Carsona i pani Huges. Zwierz bał się po poprzednim sezonie – kiedy para się zaręczyła, że pójdziemy w taką dość bajkową wizję, dwójki ludzi którzy spędzili obok siebie całe życie a teraz bez problemów wezmą, będąc już w mocno średnim wieku ślub. Fellowes zdecydował się jednak, z olbrzymim taktem ale też ze sporą dozą poczucia humoru podjąć temat o którym raczej się nie mów. To znaczy jak by takie małżeństwo miało wyglądać – pani Hughes wyobrażałaby sobie pewnie raczej przyjacielskie życie razem – nie różniące się aż tak bardzo od dotychczasowych relacji, Carson chce mieć zaś żonę nie przyjaciółkę. Oboje jako posła korzystają z koszmarnie wręcz zakłopotanej pani Pattmore która musi – z całym swoim niesamowitym wdziękiem – dowiedzieć się czego właściwie jedna strona wymaga od drugiej. Zwierz śmiał się radośnie przy niesłychanie obserwując skrępowanie bohaterów, ale jedocześnie w głowie gratulował scenarzyście że udało mu się podjąć wątek trudny, jednocześnie nie popadając w wulgarność i zostawiając nas wszystkich z jeszcze większą miłością dla bohaterów.
A to żeby trochę się pośmiać. Działa idealnie
Zwierz złapał się a tym (i zgadza się tu z Fabulitas która miała podobne wrażenia) że ostatecznie pierwszy odcinek Downton Abbey zwierz obejrzał z większymi emocjami niż pierwszy odcinek Doktora. Jasne – w przypadku DA jest to wzmocnione przez świadomość, że serial się kończy ale jednak zwierz nie spodziewał się dwa lata temu, że tak będą układać się jego uczucia. Najwyraźniej seriale które naprawdę się lubi zawodzą nas dużo bardziej niż te z którymi mamy raczej „love/hate relationship” (czy istnieje jakiś odpowiednik tego sformułowania po polsku?). Jednocześnie jeśli reszta sezonu pozostanie taka jak ten odcinek – bardzo dowcipna (ech Maggie Smith to jest jednak wybitna aktorka, będzie żal kiedy nie będzie jej co tydzień na ekranach), pozbawiona wielkich dramatów i w sumie ciepła oraz rodzinna to zwierz chętnie będzie do końca sezonu wpadał do Downton i może nawet przez głowę przemknie mu myśl, że wcale nie chce by nadeszły te nowe piękne czasy.
Ps: BBC One wypuściło trailer seriali na przyszły sezon. Wygląda na to, że zwierz nie odejdzie od telewizora.
Ps2: Zwierz nie wie czy jutro wpis nie będzie dopiero późnym wieczorem. Przygotowuje się do konferencji i po prostu może nie mieć czasu.