Home Ogólnie Słabostka i Słabizna czyli zwierz o Febliku

Słabostka i Słabizna czyli zwierz o Febliku

autor Zwierz
Słabostka i Słabizna czyli zwierz o Febliku

A więc jest. Ten czas roku, kiedy zwierz w szaleńczym pędzie i z obłędem w oczach bieży do księgarni celem zakupienia najnowszego tomu Jeżycjady. Choć prawdą jest że od kilku lat lektura dostarcza raczej cierpień niż radości to zwierz autentycznie nie jest w stanie nie złapać za kolejny tom.

12219542_10206128320821893_4199009266734748075_n

Budzące wątpliwości fragmenty zwierz ilustrował karteczkami

Zanim przejdziemy do recenzji zwierz musi poczynić przedziwną deklarację. Jego własna rodzona matka (która debiutowała tu swego czasu recenzją  Wnuczki do Orzechów, uświadomiła swego czasu zwierzowi, że w sumie naszą rodzinę niewiele od Borejków różni. Tak jasne potomstwa mniej i bardziej mieszane, ale poza tym – niczym Gabrysia i Grzegorz, rodzice zajmują się pracą naukową, ani nie biedujemy ani kasą nie śmierdzimy, dyskusje przy rodzinnym stole dotyczą polityki, historii i Gry o Tron. Książki czyta się rodzinnie i co pewien czas trzeba się popisać zaskakującą erudycją by nie wypaść z rodzinnego dyskursu. Do tego jest to tradycja rodzinna, więc w sumie sagę można byłoby sklecić i nad niejednym pokojem który ledwo wystaje spod książek pochylić. Zwierz nie czyni tej deklaracji by podnieść swój prestiż ale raczej po to by zaznaczyć, że  nic tak nie boli kiedy pewien obraz grupy społecznej do której się chcąc nie chcąc należy jest tak wypaczony jak to się dzieje w książkach Musierowicz. To boli o tyle, że zadaje się, że zacięcie broniąc swojej inteligenckości, autorka gdzieś po drodze przyjmuje sposób patrzenia na świat, który wedle wiedzy zwierza nic wspólnego z etosem inteligenckim nie ma. Bowiem ten każe na inność spoglądać z zainteresowaniem, a społeczeństwu służyć, nie zaś odcinać się od niego i z wysokiej wieży (czy też z podmiejskiego domu) w pogardzie przyglądać się barbarzyńcom

No dobra tyle wstępu. Teraz zwierz was zadziwi. Otóż jest coś co zdaniem zwierza jest w Febliku całkiem dobre. Jest to moi drodzy ogólny zarys fabuły. Oto Ignacy Grzegorz spotyka w autobusie koleżankę z gimnazjum i jak to bywa w powieściach Musierowicz zaczynają się ich kilkudniowe perypetie. Nie jest to jakaś szczególnie dramatyczna czy rozbudowana fabuła i obejmuje głównie jeżdżenie po wsi wielkopolskiej i przechadzki po Poznaniu ale nie jest to schemat ani gorszy ani lepszy niż inne powieści autorki. Co więcej,  udało się tu nareszcie wyrwać z tego koszmarnego schematu miłości od pierwszego wejrzenia bo bohaterowie znali się jednak nieco wcześniej, więc choć uczucie wybucha gwałtownie to jednak są tu jakieś podstawy. Do tego sama historia, dowożenia dzbana ze wsi do miasta i problemy z odłamanym uchem jest całkiem w porządku. Nic specjalnego (widać że to było pisane równolegle z Wnuczką do Orzechów) ale fabularnie raczej znośne. To znaczy rzeczy lepsze i gorsze już się czytało. Nie mniej jest to ostatnia dobra rzecz jaką zwierz jest w stanie o Febliku powiedzieć.  Kolejne problemy zwierz wymieni w punktach bo inaczej się pogubi. Skrzętnie wynotowane cytaty pochodzą z książki i jak mniema zwierz – będą najlepszą ilustracją problemów zwierza.

11214709_10206126624619489_5728784886102458751_n

Obecne na zdjęciach cytaty znajdziecie też w tekście, ale zwierz wstawia zdjęcia żeby oczy wam trochę odpoczęły

Ignacy Grzegorz, mężczyzna prawdziwy – jeśli zwierz miałby w skrócie powiedzieć kim jest w tym tomie Ignacy Grzegorz to odrzekłby że w jakiś 75% przewodnikiem po Wielkopolsce. Chcąc uczynić bohatera erudytą autorka kazała mu pełnić rolę przewodnika – nie takiego żywego tylko dość nudnej książki. Serio teksty które wygłasza nasz bohater mają w sobie tyle życia ile czytanie opisów kolejnych zabytków. Zwierz który całe swoje życie był poddawany zalewowi niepotrzebnych informacji (cześć tato!) może was zapewnić, że nawet człowiek z którego wylewają się nazwiska i daty jest zwykle bardziej interesujący niż wspomniany Ignacy Grzegorz, który co więcej ma koszmarny zwyczaj przyjmowania tonu pouczającego. Na pozostałe cechy bohatera składa się jego dzika obsesja oceniania wszystkich po ich stosunku do poezji (autorka obudziła się któregoś dnia i stwierdziła że kto nie lubi poezji ten nie jest człowiekiem wartym uwagi). Do tego bohater nasz jest – mimo ciągłego podkreślania jego delikatności i inteligenckości, koszmarnym seksistą i chamem. Trudno się zresztą dziwić skoro porzucony (czy właściwie zwiedziony przez dziewczynę) myśli przede wszystkim. „Mężczyźni nie płaczą. Przez kobiety. No przynajmniej ci którzy mają choć trochę godności. No i nie przed innymi kobietami”. Cudowna socjalizacja.

Ten  męski gentleman nigdzie koleżanki samej nie puści a co więcej ma wielki szacunek dla kobiet. Tak wielki, że co chwila mówi o kobietach. Mamy więc stanowcze zdanie „ Ktoś tu zasłabł. Kobieta!” (a jakby nie kobieta to co?), albo „Chodzi o kobietę po zemdleniu: żeby nie musiała chodzić zbyt daleko!”. Kiedy musi poprosić o pomoc kuzyna oświadczy „Sytuacja jest poważna, ktoś ma kłopoty. Kobieta”. Rzekłbyś – takich ludzi już nie robią, co by kobiety tak szanowali. Jednak wystarczy trochę poskrobać a nasz Ignacy Grzegorz okazuje się zwykłym… chamem. Trudno inaczej nazwać telefon do matki w którym wygłasza takie oto zdanie: „Dobrze, że nie pijesz. Wręcz świetnie, mamo. Moje uznanie. Nie masz pojęcia, co alkohol robi z kobietą w średnim wieku. Co za degradacja!”. Zwierz wyobraża sobie, że moment w którym rzekłby coś takiego do swojej rodzicielki byłby monumentem w którym musiałby się pożegnać z obiadowymi wizytami na kilka lat. Kiedy Ignacy spotyka kobietę która nie przypadła mu do gustu („bo i ile generalnie podziwiał i cenił przedstawicielki świata kobiecego, to równie generalnie wolał by były one spokojne, delikatne i pełne tajemniczego uroku, a nie agresywne, trywialne i przykre”) to nagle jego maniery idą w kąt. Gdy trzeba poprosić przyrodnią siostrę swojej koleżanki (negatywnie do chłopaka nastawioną) by popchnęła jego samochód zwróci się do niej w ten oto sposób „Zwykłej kobiety nie śmiałbym prosić, ale pani jest taka silna”.

Nie chodzi jednak nawet o to jak zwraca się do różnych kobiet, dziewczyn i przedstawicielek płci przeciwnej. Oto w jednej ze scen Agnieszka (koleżanka szykowana na ukochaną) martwi się że nie zdążą dojechać na czas na proszony obiad do Pulpecji. Dziewczyna jest tu absolutnie w prawie, wszak wypada być punktualnie. Ignacego Grzegorza uczucia czy obawy dziewczyny nic nie obchodzą. Zaznacza że przecież nie jedzie jako jego narzeczona więc mogą się spóźnić i muszą pozwiedzać. Cudownie wychowany to chłopak, który własny pomysł na przejażdżkę stawia ponad czyjś dyskomfort. Plus w tym cudownym wychowaniu zabrakło chyba prostej lekcji empatii a na pewno połączenia dobrego wychowania z punktualnością. Drugi przykład – w pewnym momencie staje się jasne że matka dziewczyny jest alkoholiczką i do tego osobą niechętną mężczyzną. Kiedy Agnieszka zaczyna się tym przejmować Ignacy poucza ją że nie ma czegoś takiego jak uczucie zmarnowane i zła miłość, bo miłość po prostu jest a on jako człowiek właśnie odrzucony, jest w tym momencie tego świadom. Wiecie Ignacy Grzegorz dostaje w tej książce po łbie sztalugą. Jakby zwierz miał jakąś to jest moment w którym skorzystał by z brutalnej siły.

11219385_10206123649425111_4684695133097041567_n

Nie chodzi nawet o idiotyzm tylko o to, że nie ma korekty która poprawi „Staczać się w dół”

Dziewczę bladolice – ukochaną Grzegorza jest Agnieszka, inna od swojej matki i siostry, które obie są złe. Głównie dlatego, że nie lubią mężczyzn, ćwiczą karate i – zwłaszcza w przypadku matki – są nieutalentowanymi artystkami. Na całe szczęście gdzieś po drodze okazuje się że Tekla – która jest napisana z masą niechęci jest tylko siostrą przyrodnią bohaterki. Nie daj boże by była jej najzwyklejszą acz inną siostrą. Agnieszka nie ma za wiele charakteru – na jej główne cechy składają się fakty, że jest wiotka i lubi się myć. Bo widzicie, co warte zauważenia, w świecie Musierowicz zawsze okazuje się, że nasze bohaterki są odmienne od „obfitej dziewczyny w szortach” która jest „rubaszna” i musi kupować wielkie lody (które ku uciesze wszystkich spadają na ziemię bo co to za pomysł by grube dziewczę jadło bezkarnie lody). Agnieszka jest estetką dlatego wspominając Ignacego Grzegorza z czasów szkolnych przypomina sobie dlaczego znajomość nigdy nie wyszła poza koleżeństwo„(…)zawsze, kiedy z nim rozmawiała,  musiała, chcąc nie chcąc, wpatrywać się w ten jego trądzik. Przeszkadzał jej, irytował ją, zakłócał normalny wygląd twarzy Ignasia; może niezbyt okazały był ten trądzik, ale przecież wyrazisty. A ona była estetką. Tak, to z pewnością było niegrzeczne, ale wbrew wszystkiemu i własnej woli – nie mogła na niego patrzeć.” Widzicie to jest książka dla młodzieży. Trądzik jak to bywa staje się udziałem chłopaków i dziewczyn bez względu na dobrą wolę i higienę. Musierowicz wrzucając do książki taki ustęp, niby jest dowcipna ale co tak naprawdę pisze. Że na ludzi z trądzikiem nie da się patrzeć. Prawdę powiedziawszy, nawet jeśli można tak pomyśleć, to napisanie czegoś takiego jest okrutne. Co więcej Agnieszkę odrzucała też informacja że chłopak leczył trądzik specjalną maścią. Nie ma lepszego sposób na dydaktyczny wydźwięk książki niż pokazanie, że czynność lecznicza jest obrzydliwa. Ciekawa jestem ile młodych osób, które starają się pokonać trądzik po takim tekście będzie się dobrze czuło skoro obrzydliwym jest się i z trądzikiem i go lecząc. A oczekiwanie, że będziemy lubić taką postać. Cóż zwierz prędzej polubił Hannibala, który by zresztą pewnie Agnieszkę i połowę Borejków spałaszował zgodnie z zasadą „Eat The Rude”.

Warto zaznaczyć, że mimo problemów z estetyką dziewczyna z Agnieszki niebanalna i inteligenta. Skąd to wiemy? Dziewczę maluje przepięknie, jest zaradne (po sprzątnięciu gruzu w jednym z pokojów mieszkania na Roosevelta (wyczyn skwitowany przez ojca Ignacego Grzegorza wykrzyknięciem „Słaba kobieta! A w dodatku pomalowała łazienkę”) i malowniczo mdleje. Do tego – jak zauważa sam Ignacy Grzegorz jest wyjątkowa. Zauważa to lustrując jej pokój (biały i śliczny) i zauważając na półce książkę którą podarował jej kiedyś na szkolne mikołajki (zamiast dziewczyńskiego misiaczka czy pamiętniczka na kluczyk) „Ale oto, proszę, minęły lata, maskotka dawno znalazłaby się w koszu na śmieci a świat starożytny stoi na półce, służy. Agnieszka jest więc raczej nietypową przedstawicielką świata kobiecego”. Drogie czytelniczki tego bloga, przypomnijcie mi, czy typowym dla przedstawicielek naszej płci jest wyrzucanie podarowanych książek? Czy jest jakiś tajny pakt który wszystkie kobiety zawarły i nikt nie powiedział o nim zwierzowi? CZY ZWIERZ COŚ PRZEGAPIŁ? Bo zasadniczo ludzie nie wyrzucają podarowanych książek. Niezależnie od płci.

Dziewczę jako się rzekło jest istotą wrażliwą. Kulminacja wrażliwości następuje podczas wizyty w skansenie. Wtedy to w jednej ze zwiedzanych chałup, Agnieszka – przypomnijmy  dziewczę wrażliwe, wygłasza osobliwe expose dotyczące chłopa wielkopolskiego „Byli biedni, ciężko pracowali. Tam mało ich dzieliło od przyrody, od ziemi. Od nieba. Musieli być dzielniejsi, bardziej wytrwali, bardziej uważni. Popatrz na ich sprzęty, narzędzia które sami sobie robili, popatrz, jakie to wszystko mądre i pomysłowe. Popatrz na te naiwne obrazki i rzeźby. Widzisz, jacy byli pracowici? Jacy zacni, prostoduszni. Jak  łatwo ich było krzywdzić i oszukiwać. Tyle zawiedzionej ufności i zmarnowanej miłości! A my sobie zwiedzamy!…”. W tym momencie zwierz chciałby zaocznie przeprosić wszystkich przeszłych i przyszłych chłopów wielkopolskich za potraktowanie ich jakby z gatunkiem ludzkim niewiele mieli wspólnego. Wiele zaś wspólnego mieli z jakimś egzaltowanym obrazkiem niewinnych, naiwnych niebożątek nad którymi trzeba się pochylać i broń boże nie można oglądać pozostałości po nich.  Zwierz przepraszałby aktywniej gdyby nie fakt, że jak wiemy te chłopięta niebożęta miały za uszami tyle co miastowi jak nie więcej.

Przy czym pomysł żeby Agnieszka miała matkę alkoholiczkę byłby nawet dobry gdyby nie fakt, że właściwie problemu nie ma. Wystarczy pojechać do Borejków wysłuchać trochę mądrości życiowych i już właściwie można się przeprowadzać do narzeczonego, którego kocha się miłością prawdziwą od dni trzech. Wszyscy przyjmą pod dach, a na uwagę że w domu jest miło i wszyscy czują się tu swobodnie dostanie się taką oto naturalnie brzmiącą odpowiedź, że rodzina jest swobodna: „Z szacunku dla prawdy. Prawda wcale nie jest abstrakcją, ona żyje i wciela się w ludzi i rzeczy. Rzeczywistość jest nią przepojona. Więc pewnie jest tak, że kochając rzeczywistych ludzi, kochamy prawdę, którą w sobie noszą.” Zwierz uciekłby z takiego domu jak najszybciej, zacierając ślady. Bowiem naturalną odpowiedzią na taką uwagę jest np. „Tak masz rację, miło tu , lubimy się i trzymamy razem” albo „To taka nasza tradycja że wszyscy się zjeżdżają” albo „A masz rację, jakoś tak wyszło że wszyscy się dobrze dogadują”. To są odpowiedzi ludzkie a nie brzmiące jak fragment wypowiedzi członka sekty.

11193413_10206123623584465_7146528543601003372_n

KOBIETA!

Zły, zły świat – od pewnego czasu świat otaczający bohaterów Musierowicz jest zły. Ignacy Grzegorz we wspomnieniach Agnieszki jest gentlemanem „w przeciwieństwie do całej gromady prostaków w klasie”, którzy to  „Nazywali go: Profesorek – i był to najłagodniejszy z epitetów, choć w ich mniemaniu i tak wysoce obraźliwy” . Powszechnie bowiem wiadomym jest, że nazwanie kogoś profesorkiem jest przejawem chamstwa i prostactwa. Biorąc pod uwagę, jak przedstawiano bohatera kiedy był w wieku gimnazjalnym, było to nadzwyczajnie  trafne określenie. Wspominając ksywki szkolnych prześladowców Ignacy wpada w dość maniakalny po latach monolog: „„Popatrz, to ciekawe jak wszyscy nasi prześladowcy obrali pseudonimy na „B” (…) „B” jak bandzior (..) Jak barbarzyńca, bestia, bezczelność, brud, brutal, brzydota, bydlę”. Zwierz zastanawia się jakim cudem na tych kiedyś ukochanych przez autorkę Jeżycach do szkoły chodzą same prostaki i bydlęta. Jak świat światem w szkolnych klasach byli zarówno łobuzi jak i ludzie mili. Jak to się stało, że ta sama szkoła w której córki Borejków mogły znaleźć znajomych i dobrych nauczycieli teraz jest tak koszmarnie. A jeśli było tak koszmarnie, czemu nikt biednego Ignacego Grzegorza nie przeniósł do innej szkoły. Ale nie ma co racjonalizować bo przecież nie o szkołę i nie o uczniów chodzi. Chodzi o przekonanie, że tą małą enklawę świata Borejków otacza schamienie.

Widać to doskonale w cudownym dialogu rozgrywającym się na wsi. Otóż jeden z synów Robrojka rozmawiając z koleżanką nie popisuje się elokwencją, co rodzice tłumaczą chęcią wtopienia się w tło (jasne zjawisko – nikt nie chce w wieku mocno nastoletnim za bardzo odstawać). Owo proste wyjaśnienie spotyka się z oburzeniem Ignacego Borejki: „„Ale zamierzacie go przecież wychować na inteligenta, prawda? Cóż niego będzie za inteligent, jeśli nie potrafi zachować własnej twarzy? Mówić własnym głosem?”. Przypominamy to oburzenie wywołuje rozmowa telefoniczna trzynastolatka z kolegą w czasie której mówi tylko „no” (zbrodnia to niesłychana. Inteligent mówiący „no”. Tu właściwie należałoby odłożyć książkę i rzucić się z najbliższego mostu jaki się znajdzie. Otóż zwierz pragnie was poinformować że wszystko co wie o wychowaniu na inteligenta składa się przede wszystkim z usilnego wychowywania człowieka na istotę w miarę porządną i pokazywaniu mu zbyt wielu przedstawień operowych. Pomysł wychowywania kogoś, w sposób zamierzony na Inteligenta budzi w zwierzu dreszcz przerażenia. Ale tu rozmowa się nie kończy bowiem wchodzi do niej Florian (inteligent przez osmozę) z dykteryjką „Mieliśmy wiosną gościa (…) Bardzo skromny, mądry, koło pięćdziesiątki, facet z klasą. Wykłada na uniwersytecie, no już nie powiem, na którym. Pięknie i ciekawie mówi (…) przyznam, że mi zaimponował (…) zajrzałem na stronę jego wydziału, żeby zobaczyć opinie studentów. I co? – wyraźna powszechna niechęć. Przyznają, owszem, że uczy świetnie, ocenia sprawiedliwie, pomaga jak może. Ale ma wadę, której nie da się wytrzymać: jest „zbyt ugrzeczniony”. On nawet sobie nie zaklnie! A tym samym jest jakiś dziwny, obcy. Czują się przy nim nieswojo.”

Otóż zwierz ma nad wami czytelnikami (nie wszystkimi rzecz jasna!) swoistą przewagę. Słowem gdzie nie splunie tam profesor i pracownik naukowy albo student, doktorant czy inny byt pragnący pogrzebać swoje szanse na wyższe zarobki karierą naukową. I zwierz wie, że to nie jest prawda. Że to jest swoisty przejaw tej bulgocącej w autorce od kilku tomów niechęci do świata. Zwierz spotkał się w życiu tylko z jednym naprawdę krzywdzącym stereotypem dotyczącym profesorów. Otóż głosił on że to wszystko niesłychanie kulturalni i inteligent ludzie, którym z racji posiadanego tytułu od razu trzeba przypisywać kulturę osobistą i wysokie przymioty moralne. Hłe, hłe, hłe – zwierz zaśmieje się brzydko. Plus, zwierz wie, z własnego doświadczenia że dla studenta klnący pracownik naukowy jest jak stepująca panda. Czymś nie do pomyślenia. No ale autorki nie obchodzi rzeczywistość. Chodzi o możliwość wyrażenia swojej niechęci do świata (jak zauważa Ignacy Borejko, kiedyś ludzie szukali wzorów a nie schodzili na złą drogę, ale dziś już większość zeszła na złą drogę i tych dobrych jest mniej) i wszystkiego co nas otacza. Robrojek w tej samej konwersacji stwierdza „ A zauważycie – wtrącił Robrojek – jak media pilnie pracują nad tym, by ludzie uwierzyli, że dobrze jest być głupim, aroganckim, wulgarnym i niewykształconym. I ludzie wierzą, bo wtedy jest się kimś przeciętnym, a więc żyje się bezpiecznie”

Zwierz ponownie powinien odłożyć książkę. Bo to jest dokładnie ta diagnoza rzeczywistości społecznej która jest sprzeczna ze wszystkim co można nazwać inteligenckim. Serio, jak łatwo obrazić się na świat, oskarżyć o wszystko media, zarzucić społeczeństwu że chce być przeciętne. Wystarczy wyprowadzić się na wieś i radośnie rozkoszować dyskusjami, które zawsze są na poważne tematy (bohaterowie w tym tomie nie rozmawiają tylko przerzucają się filozoficznymi rozważaniami i encyklopedycznymi informacjami dotyczącymi książek i ich autorów. Przy czym problemem nie jest treść a fakt, że oni wszyscy brzmią jakby autorka odpuściła sobie pisanie i przepisywała notki z encyklopedii). Tylko to nie jest bycie inteligentem. Ani człowiekiem ciekawy i odważnym. To właśnie jest bycie bezpiecznym tchórzem który zwiewa od tego strasznego zewnętrznego świata. Problem w tym, że swoistym obowiązkiem inteligenta jest przyglądanie się społeczeństwu, poczucie odpowiedzialności, chęć pracy. A nie siedzenie i opowiadanie o tym jak to kiedyś wszyscy byli szlachetni a dziś wszyscy są źli. Plus bijące od bohaterów – tak dobrych i „wielkodusznych” poczucie wyższości bardziej zbliża ich do klasy wyższej która z plebsem nic nie chce mieć wspólnego. Plebs zaś jest wszędzie. Najczęściej nie lubi poezji, jest gruby i w ogóle ie przejmuje się tworzeniem piękna mimo życiowych trudów.

12196345_10206123530942149_3114974602879714940_n

Zwierz w tym momencie chciałby podziękować swojej matce że kupiła wino bo zwierz miał ochotę a nie ma kasy

Co włożysz to wyjmiesz – W książce mamy kilka scen  w których Gabrysia i jej mąż osobno rozmyślają nad charakterem swojego syna. Gabrysia jest przede wszystkim zmartwiona że nie daje znaku życia (Zajście wykazuje się cudowną cechą gentelmana – jak wszyscy wiemy, podstawą dobrego wychowania jest to, że myśli się o innych, na przykład o martwiącej się matce) a potem tym, że nocuje u nich w domu dziewczyna. Rodzina pociesza Gabrysię że syn na pewno zachowa się właściwie, skoro został dobrze wychowany. Zwierz się zastanawia, jak właściwie dorosły student może się zachować niewłaściwie w takiej sytuacji. Nawet jeśli się z dziewczyną prześpi ( O la Boga seks!) to cóż by w tym złego było? Z punktu widzenia wiary (Borejkowie stali się w ostatnich latach wręcz dewocyjni) nie jest to grzech aż tak wielki że wszystko przekreślając, zresztą jest to osobista decyzja człowieka. Z punktu widzenia moralności i wszystkich innych czynników jest to zachowanie neutralne. Serio. Z kolei Grzegorz zostaje oświecony, że jego żona jak zawsze ma rację.  Oto bowiem przychodzi mu zgodzić się z żoną, że fakt iż Józinek całe dzieciństwo dręczył swojego kuzyna doskonale wpłynęło na jego charakter i zmotywowało by zrobić prawo jazdy i ogólnie zmężnieć. W tym momencie zwierz odniósł wrażenie, że czyta przemyślenia swoistego zakładnika sekty. Tak Grzegorz ma absolutną rację – jeśli jedno dziecko cały czas dyskredytuje drugie, jeśli bliscy kuzyni tak się nie cierpią, nie należy się wzruszać nad tym jak napędzają się do rozwoju ale logicznie podejść do sprawy i konflikt jeśli nie zażegnać to ukrócić. Ale to myślenie z innego świata, gdzie faceci nie muszą od dzieciństwa dążyć do dobrej i spokojnej męskości i szanuje się psychikę dziecka. Grzegorz o mało co nie zachował się jak człowiek spoza sekty ale na całe szczęście zrozumiał swój błąd.

12112043_10206126719141852_1179400734384152420_n

Poznań przyniósł jednak całkiem miłe przeżycia!

Miłość i dzietność – zwierz jakoś nie jest w stanie przejść do porządku dziennego nad tym praktykowanym przez Musierowicz od kilku powieści schematem że każde wyznanie miłości jest właściwie równe narzeczeństwu. O ile jeszcze zwierz rozumiał ten sposób myślenia w przypadku dzieciaków (młodzi panicze Borejkowie chyba nie slyszeli o tym, że można randkować nie planując ślubu) o tyle w tym przypadku o spadnięcie butów przyprawiła zwierza Ida. Oto dowiedziawszy się że jej syn zakochany jest w Dorocie (przypomnijmy dziewczyna jeszcze nie zdała na studia, miła sympatyczna nastolatka) w takich słowach pisze do Gabrysi „Szykowałam ją dla Ciebie, jako najlepsza ze szczodrych sióstr, a tymczasem ona ma być moją synową! I to ja będę babcią jej dzieci! Hura. I popatrz, jak idealnie się na ułoży przyszłość zawodowa, zyskałam także koleżankę!”. Przypomnijmy. Jej syn zaczął się umawiać z nastolatką. Automat z jakim Ida przyjęła że patrzy na matkę swoich wnuków jest przerażający. Zresztą skoro o wnukach mowa. Otóż Laura oświadcza rodzinie że wraca wcześniej z Lozanny i ma im coś do powiedzenia. W tym momencie, każdy kto żyje w XXI wieku dochodzi do wniosku, że dziewczyna jest w ciąży. No i jest. Problem w tym, że moment oświadczenia tego faktu, opisany jest w sposób przyprawiający o lekkie mdłości „ Laura była jakaś zmartwiona? Nie, nie – roztargniona? – czy raczej: odwrócona do wewnątrz, jakby czegoś nasłuchiwała, jakby zaprzątnięta była jakąś tajemnicą (…) To jest coś w oczach, pomyślał Ignacy. W takim uduchowionym wyrazie twarzy. To jest nowość. Mama też to widzi, nie spuszcza oka z Tygrysa. Mama nic nie mówi. Mama coś wie”. Serio? Mój ty nastoletni Sherlocku (narrację prowadzi Ignacy). Serio w XXI wieku w przypadku młodej mężatki to nie tylko mama powinna coś wiedzieć, ale absolutnie wszyscy łącznie z twoim trzynastoletnim kuzynem. Plus serio zwierz rozumie sympatię autorki do macierzyństwa, ale ta nasłuchująca do wewnątrz młoda matka budzi w zwierzu raczej spazmy śmiechu niż potoki łez wzruszenia.

12219420_10206122802203931_7595666339700098405_n

Zwierz czytał powieść w Centum Kultury Zamek – jednej z najładniejszych instytucji kulturalnych jakie widział

 „Zbaw mnie od pogardy” – Borejkowie zrobili się strasznie wierzący. Zwierz zwrócił na to uwagę jakiś czas temu (wcześniej byli wierzący ale w sposób zdecydowanie mniej dewocyjny) ale ostatnio czuje się mocno zaspokojona tym jaki kształt przybiera narracja o wierze. Oto taki dialog:

„ Masz kłopot z pacierzem? – zainteresował się Florian.

Tak, wujciu.

– A ja nie – rzucił Szymon.

– A ja tak. Wciąż myślę o czymś innym, wujciu. I dlatego muszę zacznać na nowo. Jedno „Ojcze nasz” mówię godzinę.

A skąd (…) Jakie tam dziwne. Nie znasz się na chłopakach Natalio”.

Po pierwsze tak na marginesie, facet mający dwie córki mówiący matce dwóch synów że nie zna się na chłopakach powinien iść na karnego jeżyka. Po drugie sama koncepcja wychowania w takiej odmianie wiary że chłopak męczy się godzinę z Ojcze Nasz budzi zaniepokojenie zwierza. Choć późniejsze tłumaczenia (że Bóg jest naszym ojcem itd.) pewnie przypadną do gustu osobom wierzącym, to jednak przede wszystkim, ten sposób wychowywania dzieciaków jest po prostu niebezpieczny. Łatwo tu o obsesję nie mającą nic wspólnego z wiarą i poczucie winy nie mające nic wspólnego z intencjami. Pal sześć rady Floriana. Dlaczego nikt po prostu nie powiedział dzieciakowi wcześniej, że nie musi się od nowa modlić ilekroć zdarzy mu się pomyśleć o czymś innym. Bo serio to taka dewocja która z wiarą niewiele ma wspólnego (zwłaszcza w przypadku dziecka, o którym można sądzić że intencje zawsze ma dobre, tylko jest jak to czasem bywa – dzieckiem).

12072574_10206128669030598_1642788431914087572_n

Trzeba podziękować Musierowicz – zwierz prawie nie zauważył powrotu do Warszawy – tak zajęty pisaniem 

Zwierz wie co piszą wielbiciele autorki, że w jej świecie zachował się taki piękny obraz ciepłej inteligenckiej rodziny, która przerzuca się łacińskimi cytatami, informacjami o ulubionych pisarzach i ocenia kandydatki na żony grając z nimi w gry planszowe (wedle Musierowicz by podbić serca Borejków nie można za dużo mówić „ja” w czasie gry). Uroczy obrazek, zestawiony  z tym złym brutalnym światem, który ciągle podkłada takim ludziom kłody pod nogi i który nigdy ich nie zrozumie. Jak zwierz pisał, znając taki świat od środka (ojciec zaczyna konwersację od „Czy opowiadałem ci już o premierze Tajlandii”, matka wpada co chwila by powiedzieć jak w czasopismach z dwudziestolecia opisywano naukę w chederach, czy chociażby wspólne rodzinne czytanie tych samych książek jednocześnie celem dzielenia się emocjami) może powiedzieć, że Musierowicz niczego nie konserwuje. Wręcz przeciwnie – udało jej się stworzyć wyjątkowo szkodliwą wizję w której tacy ludzie – uznani z góry za dobrych – skontrastowani są ze złym światem, który chamieje i robi im ciągle krzywdę. Tylko, że tak nie jest. Wiem bo żyję w świecie, w którym non stop spotykam ludzi, których do takiej wizji życia rodzinnego odnoszą się życzliwie, niekiedy zazdrośnie. Ludzi którzy mają ambicje, którzy cenią inteligencje i erudycję, którzy chcą więcej, inaczej ciekawej. I jest ich w tym świecie pełno, w różnych miastach, instytucjach, dzielnicach. Tak gdzieś tam na pewno jest świat niechętny nauce czy erudycji. Ale on był zawsze. Więcej można mniemać, że w młodości Ignacego Borejki było go nawet więcej.

Kiedy ostatni raz słyszałeś dialog – na sam koniec – zanim przejdzie zwierz do wniosków końcowych, to kwestia tego jak książka jest napisana. O ile opis krajobrazów czy sam szkielet fabuły jest znośny o tyle wszystkie dialogi są nieznośne. Po pierwsze gdzieś wyparowało poczucie humoru. Kompletnie. Chyba że to zwierzowi się wyostrzyło i sceny w których coś się komuś dzieje czy upada mu lód nie budzą dzikiej wesołości.  Po drugie – jak już zwierz pisał, bohaterowie nie mówią tylko przerzucają się niesłychanie sztywnymi informacjami faktograficznymi. Ewentualnie rozważaniami moralnymi. Nie opowiadają sobie normalnie na pytania za to nie przepuszczą żadnej okazji by kogoś pouczyć w sprawie miłości, piękna i moralności. Przy czym wpadają tu w taki niekończący się krąg wzajemnych pouczeń, że można dojść do wniosku, że mają pamięć złotej rybki i co chwilę zapominają co sobie już wcześniej mówili. Przy czym np. prowadzi się tu długie rozważania o tym jak będzie się czuło obecność dziadków Borejków jak zejdą ze świata. Serio w których rodzinach rozmawia się o tym czy będzie się czuło obecność osób jeszcze zupełnie żyjących? Na koniec Borejkowie zbiorowo zachorowali na egzaltację. Rodzinę Borejków spala zdaniem Ignacego Borejki płynące ze wszystkich wewnętrzne światło jego żony, wszyscy rzucają uwagi które można uznać za ładne jeśli ma się tak jakoś z 14 lat i pisze pierwsze wiersze. Jednak i to można by znieść gdyby nie ten brak naturalności. Nikt nie mówi w tej książce normalnie. Lud wiejski mowi jakby autorka nie zauważyła przemian języka z ostatnich 50 lat, ogólnie wszyscy którzy nie są Borejkami, mówią jakby zostali zaklęci w połowie ubiegłego stulecia. Sami zaś Borejkowie mówią tak jakby pytanie „Podasz sól” wymagało opowieści o pięknie, dobru i prawdzie. Tak podzielony jest to świat.

12189854_10206133971683161_5056944514069297639_n

Poznań zawiódł literacko ale nie życiowo. Wiecie, że zwierz mieszkał na Zamku? Było zimno, bez łazienki i z muzyką do 2 w nocy ale na Zamku!

I to jest mój główny zarzut. To paskudne fałszowanie wizji świata. Tworzenie postaci, k

tóre mają być cnotliwe ale jedyne co robią to ogłaszają święty izolacjonizm. Nawet miasto staje się złe (remonty i reklamy jako symbol zła). Dobra jest wieś i prości ludzie. Nie źle, dobra jest wieś wypełniona inteligentami. Prości ludzie są wulgarni, niedouczeni w najlepszym przypadku zabawni. No chyba że są martwi – wtedy zyskują zestaw cnót. Zwierz odłożył książkę z niechęcią. Mimo młodej twarzy spoglądającej z okładki, zwierz nie ma wątpliwości, że oto dał się wciągnąć w świat pretensji i żalów które wychodzą spod pióra osoby, która postanowiła na stare lata wypełnić serce niechęcią do świata. Czasem się tak zdarza (czasem nie – cześć wazon!) i jest to zjawisko przykre. I taka jest ta książka. Bardzo, bardzo przykra.

Ps: Zwierz ma wrażenie, że w książce jest akapit imienia matki zwierza który zawiera korektę sporego błędu rzeczowego z Wnuczki do Orzechów który to piętnowała chyba jako pierwsza właśnie matka zwierza

Ps2: Zwierz zaocznie zaadoptował także akapit w którym babcia Borejko tłumaczy, swojemu wnukowi, że jak krytyka jest zła to on od razu będzie wiedział i nie musi się nią przejmować tylko robić swoje. Więc wiecie, my tu tak trochę po próżnicy gadamy.

Ps3: O! Tytuł książki też jest ładny ale zwierz nie zachwycił się ponoć ciekawym słownictwem bo po pierwsze nie jest ono wielce oryginalne, a po drugie uznaje nadmierne stosowanie anachronizmów  prozie współczesnej za zabieg pretensjonalny.

89 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online