Och namnożyło się nam ostatnio musicali nadawanych na żywo. Jeszcze dwa lata temu „Dźwięki Muzyki” NBC nadawane na żywo wydawały się ryzykownym posunięciem i próbą przywracania zapomnianego telewizyjnego formatu. Wystarczyły jednak jedne fantastyczne wyniki oglądalności by nadawanie musicali na żywo stało się niemal sportem narodowym – w tym roku mieliśmy Oz, Brytyjskie Dźwięki Muzyki a dosłownie przed chwilą telewizja FOX zdecydowała się nadać na żywo musical Grease. O którym dziś sobie porozmawiamy.
Musical nawiązuje głównie do produkcji filmowej – jest żywą i nowoczesną wariacją na temat
Dotychczasowy pomysł na musicale w wydaniu telewizyjnym wyglądał mniej więcej tak – po pierwsze – zaangażować kogoś z bardziej znanym nazwiskiem, kto przy okazji umie śpiewać (choć niekoniecznie robi to bardzo dobrze) po to by przyciągnąć jak najszerszą możliwą widownię. Do tego należy wystawić musical tak by jak najbardziej przypominał produkcję sceniczną, łącznie z teatralnymi sposobami na ukrycie faktu, że nie jesteśmy na otwartej przestrzeni. Wychodziło to różnie – ale niemal we wszystkich przypadkach kończyło się to podobnie. Musical sam w sobie można było wyobrazić sobie z dużo lepszą obsadą, zaś teatralne dekoracje śledziło się głównie po to by złapać twórców na wpadce czy niepowodzeniu. Tych zaś potrafiło być niewiele albo mnóstwo – jak np. w zeszłorocznym Piotrusiu Panie. Ostatecznie jednak cały nacisk kładziono na fakt, że mamy do czynienia z występem na żywo co powinno stanowić główną atrakcję. Wykorzystanie przestrzeni studio filmowego oczywiście pozwalało na nieco więcej swobody niż wystawianie musicalu na scenie ale wciąż było w tym sporo udawania, że żadnych dekoracji nie ma i wszystko jest „naprawdę”.
Podczas gdy inne stacje przekaz na żywo ograniczał tu pozwolił na dużo więcej niż w teatrze a nawet w filmie
FOX zupełnie zmienił swoje podejście do takich produkcji. Po pierwsze do obsady zaangażowano co prawda aktorów popularnych – ale związanych z Broadwayem, czy łączących w karierze śpiewanie z tańcem. Co oznaczało, że choć może nieco mniej osób wiedziało kim jest grający Danny’ego Aaron Tveit to jednak nie ma wątpliwości, że aktor (większość z was kojarzy go pewnie z Nędzników) umie śpiewać. Z kolei Vanessa Hudgens dawno wyrosła z High School Musical i w ostatnich sezonach występowała z powodzeniem w Gigi na Broadwayu. Zatrudnianie aktorów którzy naprawdę umieją śpiewać i są dobrze obeznani z występami na żywo i znają ducha teatru musicalowego to zawsze jest dobry wybór (w musicalach NBC często właśnie aktorzy z Broadwayu choć obsadzani w drugoplanowych rolach kradli show). Oczywiście udało się wcisnąć do programu parę gwiazd ale ponownie – pomysł by piosenkę tytułową (z filmu bo to wystawienie nawiązywało bardziej do filmu niż wersji scenicznej) Jessie J a piosenkarzem na potańcówce był Joe Jonas to właśnie najlepszy sposób wiązania popularnych wykonawców z musicalem bez zmuszania ich do mierzenia się z zadaniami aktorskimi.
Obsada umie śpiewać i tańczyć – coś co musicalowi nigdy nie zaszkodzi
Ale nie tylko o to chodzi. FOX zmienił też sposób myślenia o tym jak właściwie taki musical na żywo miałby wyglądać. Zamiast uznawać, że telewizja i występ na żywo jest ograniczeniem udało im się wyjść poza ramy teatralnych dekoracji. Łącznie scen we wnętrzach z tymi rozgrywającymi się poza budynkami, włączenie widowni (która nie tylko robiła tłum ale dawała poczucie, że jesteśmy w teatrze bo tam publika reaguje podobnie entuzjastycznie) czy ciekawy sposób filmowania (zarówno bardzo szerokie ujęcia jak i kamera „w środku zdarzeń) – wszystko to pozbawiło nadawany na żywo musical teatralności. Tak pokazane przedstawienie zawisło gdzieś po drodze pomiędzy narracją filmową a teatralną – z jednej strony wciąż sporo w tym umowności, z drugiej – jest tu zdecydowanie więcej przestrzeni i oddechu niż w produkcji teatralnej. Właściwie zamiast przedstawienia mamy wydarzenie – do którego angażuje się zarówno widzów obecnych w czasie musicalu jak i tych przed telewizorami. Do tego jeszcze fakt, że w czasie rozpoczęcia programu padało (i w ogóle miały panować jeszcze bardziej niesprzyjające warunki atmosferyczne) zamiast przeszkodzić (rozpoczęcie zaplanowano na świeżym powietrzu) uczynił całość jeszcze ciekawszą. Deszcz który może pokrzyżować plany i cała obsada pod parasolami sprawiła, że emocje oglądania „na żywo” stały się jeszcze większe. Jednocześnie warto zauważyć, że FOX mógł sobie na takie potraktowanie realizacji pozwolić bo zdecydowano się skorzystać właściwie z całej przestrzeni studia filmowego a nie z jednego „planu”. To doskonały pomysł ale zwierz myśli, że w przypadku tej produkcji prace nad nią musiały być dużo bardziej skomplikowane niż w przypadku innych musicali na żywo. Zwierz założy się, że najwięcej „natańczyli” się tu kamerzyści.
Gwiazdy są ale w tle – dokładnie tam gdzie akurat przyciągną fanów ale nie zagarną całego spektaklu
Trzeba jednak przyznać, że ta lekkość i sprawność z jaką FOX opowiedział historię w Grease niestety nie zawsze dobrze działa w przypadku samej fabuły musicalu. Co to znaczy. Otóż scena potańcówki, naprawa samochodu czy sama końcówka jest naprawdę doskonała. Czuć energię i radość bohaterów które w sumie bez trudu przekładają się na entuzjazm widzów. Gorzej z tymi poważniejszymi wątkami – zwłaszcza chodzi tu o wątek Betty czy nawet Frenchy. Obie dziewczyny co prawda mają doskonałe numery muzyczne (Vanessa Hudgens jest doskonała przez cały spektakl ale moment w którym śpiewa There Are Worse Things I Could Do to jeden z najlepszych momentów musicalu) ale ich wątki jakoś w całym tym zamieszaniu nikną i gorzej trafiają do widza. Właściwie to cała fabuła trochę w tym wszystkim ginie – jest super zabawa, świetna muzyka, wspaniała choreografia ale całość jest chyba jeszcze bardziej płaska znaczeniowo niż film na którym głównie wzorowali się twórcy musicalu. A przecież już film odstawał od wersji scenicznej. Przy czym to jest taki zarzut z którym łatwo polemizować bo kiedy ostatnim razem ktoś oglądał Grease dla głębszej refleksji nad życiem nastolatków pod koniec idealizowanej w pamięci amerykanów dekady lat 50.
Właściwie wszystko brzmiało bardzo pięknie poza chyba jedną piosenką gdzie padło nagłośnienie
Wróćmy jednak do musicalu. Zwierz musi przyznać, że zawsze miał jeden problem z filmową wersją historii – nie przepadał za Johnem Travoltą i jego sposobem śpiewania. Widział co prawda zwierz wersję w Polsce ale cóż z tego kiedy odtwórca głównej roli starał się śpiewać tak by brzmieć jak najbardziej jak Travolta. Na całe szczęście Aaron Trevit nikogo nie udaje i nareszcie Danny brzmi dokładnie tak jak powinien. Jednocześnie jakoś tak od pierwszych scen nie jest nam trudno bohatera polubić – co ponownie sprawiało zwierzowi problem przez cały czas kiedy oglądał film (który mimo wszystko uwielbia). Niestety mimo zdolności tanecznych i ładnego głosu zupełnie na tle doświadczonego aktora musicalowego ginie grająca Sandy Julianne Hough. To znaczy jest dokładnie tak pozbawiona osobowości jak jej bohaterka. Co innego wspominana już Vanessa Hudgens której Betty Rizzo jest być może jedyną pełną postacią w całym musicalu. Dziewczyna gra znakomicie, i nie wychodzi z roli nawet wtedy kiedy kamera nie jest skierowana bezpośrednio na nią co przecież gorszym aktorom czasem się zdarza (zwłaszcza w musicalu gdzie trzeba biegać od budynku do budynku w czasie przerwy na reklamy). Zwierz wie, że rzadko przywołuje w recenzjach fakty z życia prywatnego aktorów ale fakt, że ojciec aktorki zmarł dzień przed transmisją czyni ten występ godnym jeszcze większych pochwał. Trzeba być naprawdę niesamowicie profesjonalną osobą by bez trudu wejść w postać mimo osobistej tragedii. Zwierzowi bardzo spodobała się też Keke Palmer – zwierz nie kojarzył jakoś wcześniej tej aktorki ale zachwyciła go i urodą i naprawdę doskonałym głosem. Ogólnie można by długo wymieniać ale jedno jest pewne – to była obsada która naprawdę umiała dobrze śpiewać i co więcej – znaleźć własne interpretacje bardzo dobrze znanych hitów. Co wcale nie jest proste bo akurat utwory z tego musicalu wszyscy znają.
jest kolorowo, radośnie i z mnóstwem energii – trochę się po drodze gubi ale można wybaczyć
Zwierz musi przyznać, że twórcom musicalu udało się dokładnie to co sobie założyli – jest w nim mnóstwo pozytywnej energii – która działa za każdym razem kiedy człowiek spotyka się z takimi hitami jakie wypełniają Grease. Jednocześnie FOX podniósł poprzeczkę tak wysoko, że dziś NBC będzie się musiało naprawdę natrudzić by przebić konkurencję. Co prawda trzeba przyznać, że FOX może się trochę przejechać – bo o ile musical tak lekki i dobrze znany jak Grease łatwo wystawić spychając nieco poważniejsze czy po prostu bardziej fabularne wątki na drugi plan (Grease można równie dobrze wystawić w wersji koncertowej i zostanie 99% piosenek z musicalu). Innymi słowy – tym razem udało się bo taka forma idealnie zgrała się z treścią utworu ale np. gdyby w przyszłym roku wybrano coś poważniejszego to mogłoby się to zupełnie rozjechać. Choć oczywiście to tylko gdybania – wiele jednak zależy od reżysera.
Trzeba powiedzieć, że zwierz powinien wysłać list z podziękowaniami do NBC – gdyby nie ich zaskakująca decyzja kilka lat temu pewnie teraz musicale nadawane na żywo nie przeżywałby (w sumie dość przewidywalnego przy popularności seriali musicalowych) renesansu. Zwierz jest ciekawy co dalej – czy będziemy się wciąż bawić w hity a może ktoś napisze coś specjalnie dla telewizji. A może zrobimy to czego pragnie zjednoczony naród wielbicieli musicali na całym świecie. Pokażemy Hamiltona. Takie piękne marzenie.
Ps: Zwierz zaraz po zakończeniu musicalu pobiegł na youtube gdzie jest całe mnóstwo materiałów dodatkowych które wrzucił FOX min. można się nauczyć części choreografii do tańca z potańcówki (zwierz już umie bo wystarczy tylko ruszać rękami)