90 lat temu zmarł Rudolf Valentino – imigrant, tancerz, aktor i symbol romantycznego kochanka z lat dwudziestych. Dziś kiedy mówimy Valentino nie musimy nic dodawać – wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Warto jednak przypomnieć że Valentino nie tylko wprowadził do niemego kina czar południowca. Wniósł do niego także niekończącą się dyskusję o tym jak męski ma być obiekt westchnień kobiet.
Valentino o homoseksualizm podejrzewano właściwie zawsze. Był bardzo piękny, dobrze się ubierał i trudno znaleźć zdjęcie na którym nie ma idealnie przylizanych pomadą włosów. Miał co prawda dwie żony – z pierwszą małżeństwo trwało jednocześnie bardzo krótko i za długo. Krótko bo małżeństwo z Jean Acker skończyło się właściwie przed nocą poślubną. Aktorka która pragnęła uciec od swoich skomplikowanych romansów z kobietami, chciała poślubić mężczyznę. Szybko jednak zmieniła zdanie. Jak nosi wieść gminna Valentino spędził noc poślubną poza pokojem żony. Jednak nawet tak krótkie małżeństwo trwało za długo – kiedy Valentino ponownie wziął ślub z Natachą Rambovą został oskarżony o bigamie. Małżeństwo jakkolwiek krótkie nie zostało unieważnione. Jednak ani małżeństwo z Rambovą ani romans z Polą Negri nie przekonywał ludzi, Valentino nie pasował do obrazu męskości do jakiego się przyzwyczajono.
Czy Valentino był homoseksualistą czy biseksualistą nigdy nie ustalono. To jedna z tych rzeczy która często zdarza się kiedy patrzymy na czyjeś życie. Jeśli nie mamy jednoznacznych dowodów można snuć podejrzenia ale nic nie można powiedzieć na pewno. Natomiast na pewno można powiedzieć, że wzorzec męskości jaki prezentował Valentino nie tylko stanowił nowość dla amerykańskiej widowni ale też – budził zastrzeżenia komentatorów. To były czasy w których na ekranach kin królował Douglas Fairbanks – z nim wszystko było jasne. Wysportowany, z szerokim uśmiechem, wąsem i odpowiednio zarysowaną szczęką. Tak wyglądał filmowy bohater i takim miał być mężczyzną. Do tego był to aktor amerykański – wówczas mający za żonę jedną z najpopularniejszych amerykańskich aktorem Mary Pickford. Wszystko się zgadzało – być jak Douglas Fairbanks było zdecydowanie łatwiej niż być jak Rudolf Valentino (choć wielu się starało). Tymczasem Valentino prezentował zupełnie inny rodzaj męskości. Był tajemniczym kochankiem – ciemnookim, ciemnowłosym, nie dość że emigrant to jeszcze najbardziej znany z roli Szejka – Araba z dalekiego kraju, który jest jednocześnie groźny i egzotyczny ale też pociągający.
Do tego dochodził fakt, że popularność Rudolfa Valentino nie pozostawała bez wpływu nie tylko na kobiecą widownię ale i na męską. Valentino występował w makijażu więc i panom przychodziło co pewien czas użyć pudru. Pomada na włosach? Rzecz konieczna. Do tego Valentino pokazywał się publicznie w strojach doskonale dobranych – to też nie pozostawało bez wpływu na jego wizerunek. Kiedy zaczęto go naśladować raban jaki się podniósł trochę przypominał ten który pojawił się wtedy gdy mieliśmy do czynienia z pojęciem – mężczyzny metroseksualnego. Na Valentino (podobnie jak współcześnie na Beckhama który został obwieszczony pierwszym metroseksualnym mężczyzną) posypały się gromy. Był on nie tylko podejrzany o bycie mało męskim ale także – o niszczenie męskości ówczesnego Amerykanina. Valentino miał być winny temu, że mężczyźni zamiast zachowywać się zgodnie z przyjętymi wcześniej normami zaczęli dbać o swój wygląd i nie daj boże – zbliżać się w tym do kobiet. A jak wszyscy wiemy raz na jakiś czas pojawia się ta budząca lęk koncepcja, że dbający o siebie mężczyźni natychmiast niewieścieją.
Po jednym z artykułów w Chicago Tribune rozgoryczony Valentino (który wcale nie miał zamiaru być symbolem zniewieścienia ameryki) wyzwał autora na pojedynek bokserski. Zamiast autora artykułu na dachu pojawił się dziennikarz sportowy, który jednak wcześniej oświadczył, że nie uszkodzi aktora za bardzo, zwłaszcza jego cennej dla wytwórni twarzy. Sam Valentino do pojedynku się przygotował – lekcji udzielał mu mistrz wagi ciężkiej Jack Dempsey. Pojedynek nie trwał długo, panowie spotkali się na dachu hotelu, wymienili ciosy. Valentino wygrał. Zwycięstwo miało potwierdzić, że pod przylizanymi włosami i urodą amanta kryje się równie prawdziwy mężczyzna co inni gwiazdorzy tego okresu. Nie trudno nie dostrzec tu paradoksu – aktora który jednocześnie zmieniał obraz idealnego mężczyzny i usilnie starał się o potwierdzenie tego, że nie różni się od innych „męskich aktorów”.
W tym wszystkim trudno pominąć fakt, że nowy rodzaj męskości prezentowany przez Valentino okazał się atrakcyjniejszy niż jakikolwiek inny przed nim. Popularność Szejka i kontynuacji Syna Szejka opierała się głównie na fascynacji jego bohaterem. Bohaterem który nosił cień do powiek i niewątpliwie miał na twarzy całe mnóstwo makijażu – niekiedy nawet nieco więcej niż było to normą w kinie dwudziestolecia. Ale to właśnie ten aktor stał się symbolem filmowego kochanka. To właśnie jego pogrzeb stał się pierwszym masowym przejawem histerii fanek – wraz z mdlejącą Polą Negri (twierdziła że byli wówczas potajemnie zaręczeni a aktor miał do niej pisywać listy zanim jeszcze był sławny), szlochającymi kobietami i tajemniczą kobietą w czerni która przychodziła na jego grób jeszcze przez lata po śmierci aktora. Valentino był więc jednocześnie aktorem którego krytykowano za szerzenie zniewieścienia wśród mężczyzn i mężczyzną którego pragnęło naśladować wielu amerykanów – po to by zyskać sobie przychylność kobiet. Kobiety zaś śniły o południowym kochanku, który może nie miał wybitnych talentów aktorskich ale za to wystarczyło spojrzeć w jego oczy by znikał cały świat.
Parząc na zmagania Valentino ze swoim wizerunkiem można zauważyć jak bardzo różniła się jego percepcja w zależności od płci. Dla kobiet Valentino był uosobieniem czegoś egzotycznego, tego niebezpiecznego, bo nieco zbyt pięknego kochanka – obcokrajowca, postaci z dalekich krajów, która uwodzi i niesie za sobą kłopoty. Valentino nigdy nie był na ekranie mężczyzną którego chce się poślubić i zaprowadzić do domu. To postać która może istnieć wyłącznie gdzieś w egzotycznych krajach, wśród melodramatycznych przygód i zdecydowanie przesadzonych filmowych zbliżeń. Choć postacie Valentino były powszechnie kochane nie stanowiły tak naprawdę żadnego zagrożenia dla amerykańskiego wzorca męskości. Były jedynie potwierdzeniem tego, że w filmie doskonale sprawdza się to co egzotyczne, niecodzienne i przesadzone. Valentino można było podziwiać na zdjęciach, czytać o jego niezwykłym życiu ale ostatecznie pozostawał raczej piękną fatamorganą.
Fakt że dla męskich komentatorów stanowił przykład zagrożenia dobrze pokazuje, że niezależnie od epoki wizja że istnieje jeden główny schemat reprezentowania męskości ma się dobrze. Jak wszyscy wiemy – 90 lat później – jeden standardowy obraz męskości trzyma się dalej. I dalej jest to przede wszystkim amerykański blondyn, któremu w ostatnich latach przybywa coraz więcej muskulatury. Zmieniła się także atmosfera i trudno komuś zaszkodzić plotkami o biseksualizmie czy homoseksualizmie (choć statystyki potwierdzają ze jednak odbija się to na karierze). Mężczyźni mimo wielu zmian nadal mają problem z korzystaniem z kosmetyków (nie do higieny tylko do malowania się) i a eyeliner wciąż przynależy głównie do świata gwiazd rocka. Zniewieścienie wciąż wymienia się jako najgorszą rzecz jaka może spotkać współczesnych mężczyzn. Jawi się za węgłem i ma coraz to nowe twarze kolejnych aktorów, którzy nie pasują do ustalonego wzorca męskości. I tylko nikt się już nie bije na dachach by potwierdzić że można być romantycznym kochankiem z podmalowanymi oczami i skorym do bitki mężczyzną jednocześnie.
Valentino to symbol. Symbol romantycznego kochanka. Dziś rozmawia się o nim już rzadko, nikogo nie obchodzi jak o nim pisano, mało kto oglądał jego filmy i jeszcze mniej osób wie że pojedynkował się na dachu by bronić się przeciwko oskarżeniom o zniewieścienie. Być może to jest największy triumf Valentino, większy nawet niż zwycięstwo w pojedynku pięściarskim. W końcu bowiem do historii jako wielki kochanek kina przeszedł on a nie żaden jego bardziej „męski” konkurent, I jak się patrzy w te ciemne oczy to nawet trudno się dziwić.
Ps: Zwierz trochę oszukuje w daty bo rocznica śmierci Valentino była dwa dni temu ale zwierz się zagapił.
Ps2: Zwierz będzie w tym roku na Serialis w Katowicach. Będzie mówił o River Song.