Home Aktorzy Panna do bicia czyli pokrętne losy Gwyneth Paltrow

Panna do bicia czyli pokrętne losy Gwyneth Paltrow

autor Zwierz
Panna do bicia czyli pokrętne losy Gwyneth Paltrow

Musimy poroz­maw­iać o Gwyneth Pal­trow. W sum­ie to nie, wcale nie musimy o niej pogadać, ale było­by warto. Bo to przy­padek ciekawy, odbi­ja­ją­cy jak w soczew­ce całkiem sporo his­torii współczes­nego Hol­ly­wood. I każą­cy zadawać sobie pyta­nia — kto tu jest czarnym charak­terem. O ile w ogóle czarny charak­ter tu występuje.

 

Pal­trow debi­u­tu­je wcześnie. Dokład­nie w „Hooku” Steve­na Spiel­ber­ga. Gra młodą Wendy. Debi­ut ułatwia fakt, że Spiel­berg jest jej ojcem chrzest­nym.  Gwyneth nie jest bowiem pier­wszą lep­szą dziew­czyną z castin­gu, tylko córką Blythe Dan­ner i Bruce’a Pal­trow. Jej mat­ka jest więc znaną aktorką, ojciec był pro­du­cen­tem telewiz­yjnym i fil­mowym. Dziś mówi się na robiące kari­erę dzieci znanych osób „nepo babies” ale na początku lat dziewięćdziesią­tych — sporo było tek­stów, które raczej chwal­iły młode aktor­ki i aktorów za to, że przy­pom­i­na­ją swoich sławnych rodz­iców. Nie mniej — drzwi do kari­ery otworzyły się szy­bko i szeroko.

 

Przez chwilę moż­na było pode­jrze­wać, że Pla­trow stanie się kimś takim jak Keira Knight­ley tylko jakieś kilka­naś­cie lat wcześniej. Była mło­da, pięk­na i miała na ekranie sporo wrażli­woś­ci i dobrze wyglą­dała w stro­jach z epo­ki.  Nie była też pozbaw­iona tal­en­tu — kiedy oglą­da się jej filmy z początku kari­ery widać, że to aktor­ka, która ma całkiem spory potenc­jał. Była chwaloną „Emmą” w ekraniza­cji powieś­ci Jane Austen (trochę jak rytu­ał prze­jś­cia dla młodych aktorek), była niezła jako eterycz­na isto­ta w „Wiel­kich Nadzie­jach”, w „Sie­dem” pojaw­iała się na chwilkę, ale była na tyle wyrazista, że gdy poz­nal­iśmy jej los było nam przykro. Nawet w śred­niej „Przy­pad­kowej dziew­czynie” pokaza­ła się od takiej strony, która pozwalała brać ją pod uwagę jako aktorkę do komedii romantycznych.

 

Kul­mi­nac­ja tej rozwi­ja­jącej się kari­ery to Oscar za „Zakochanego Szek­spi­ra”. Wszyscy wiemy, jak ułożyła się his­to­ria — agresy­w­na kam­pa­nia pro­mo­cyj­na, wyrok Akademii, który wiele osób zaskoczył, pięk­na różowa suk­nia, w której Pal­trow przy­pom­i­nała Grace Kel­ly i łzy przy odbiera­niu stat­uet­ki. Do dziś uzna­je się tego Oscara za przykład tego jak łat­wo było w pewnym momen­cie zma­nip­u­lować członków Akademii. Sama Pal­trow, wyz­nawała po lat­ach, że pra­ca nad filmem nie była łat­wa, zaś sama kam­pa­nia prowadzą­ca do Oscarów doprowadza­ła ją do zała­ma­nia. Kon­trow­er­s­ja związana z tym Oscarem przełożyła się na nie tak rzad­kie zjawisko. Aktor­ka stat­uetkę dostała, ale nie koniecznie dostała bonus z tej stat­uet­ki inny­mi słowy — zami­ast jej pomóc, Oscar spraw­ił, że jej tal­ent doce­ni­ano rzadziej niż częś­ciej. Zdol­ną, młodą aktorkę łat­wo było włożyć do szu­flad­ki, w której wsadza się oso­by, zbyt szy­bko i zbyt moc­no doce­nione. Tu zwrócę uwagę, że zdarzyło się to też Jen­nifer Lawrence.

 

 

I tu na chwilkę musimy przys­tanąć. Bo mam wraże­nie, że wiele osób postrze­ga Pal­trow jako zabawkę Wein­steina, ale też osobę, na której kari­erze kładzie się cień współpra­cy z pro­du­cen­tem. Tu należy pamię­tać, że Pal­trow była jed­ną z kilku głównych infor­ma­torek dla autorek słyn­nych tek­stów, które doprowadz­iły ostate­cznie do zatrzy­ma­nia Wein­steina. Pro­du­cent miał molestować Pal­trow już na planie „Emmy” i przes­tał po tym jak aktor­ka poprosiła o pomoc swo­jego ówczes­nego chłopa­ka — Bra­da Pit­ta. Tu pewnie część z was zas­tanaw­ia się „Sekund­kę, jak to możli­we, że molestowana mło­da aktor­ka, potem wciąż współpra­cow­ała z tym samym pro­du­cen­tem”. Oczy­wiś­cie łat­wo było­by uznać, że może nic się nie stało. Dużo trud­niej dostrzec w tym potwierdze­nie tego jak dzi­ała ten mech­a­nizm, w którym człowiek się zna­j­du­je — młode aktor­ki w Hol­ly­wood, nawet te z konek­s­ja­mi mają mniej władzy niż wiel­cy pro­du­cen­ci. Chcesz grać? Siedź cicho i ciesz się, że przy­na­jm­niej masz sławnego chłopa­ka. Z resztą warto zwró­cić uwagę, że na planie „Zakochanego Szek­spi­ra” był obec­ny też Ben Affleck, z którym Pal­trow się wtedy umaw­iała. Brz­mi to trochę jak trzy­manie się wypróbowanego sposobu na to, żeby mieć pewność, że do niczego nie dojdzie.

Wróćmy jed­nak do kari­ery Pal­trow — nie dosta­jąc bonusu za Oscara, aktor­ka zde­cy­dowała się na klasy­czną kari­erę wielu aktorów (ten sam sys­tem miał przez lata min. Bruce Willis czy George Clooney) — jeden film dla kasy, jeden film dla pasji. Jeśli zas­tanaw­ia­cie się jak ta sama oso­ba mogła przyjąć rolę i w „Płytkim Face­cie” i „Genial­nym Klanie” (moim zdaniem to najlep­sza rola Pal­trow w jej kari­erze), oraz na dodatek zro­bić to w jed­nym roku, to macie odpowiedź. Inna sprawa, że poraż­ki Pal­trow potrafiły być spek­taku­larne — jasne — mogła się spodziewać, że his­to­ria Sylvii Plath i jej męża (w tej roli Daniel Craig) będzie dobrym filmem, ale ktokol­wiek spo­jrzał na sam kon­cept pro­dukcji „Szkoła stew­ardes” musi­ał wiedzieć, że to będzie kicha jakich mało. Z resztą, sko­ro przy „Szkole stew­ardes” jesteśmy — bry­tyjs­ki komik Richard Ayoade napisał błyskotli­wą i dow­cip­ną książkę „Ayoade On Top”, która jest głęboką i niesamowicie zabawną anal­izą tego fil­mu. Inna sprawa — nigdy nie widzi­ałam by ktoś wyrzu­cał Markowi Ruf­fa­lo, że grał w tym filmie, podob­nie jak rzad­ko widzę tek­sty, w których ktoś zas­tanaw­ia się co w filmie “Płyt­ki facet” robił kochany przez wielu Jack Black. Ale to aku­rat klasy­ka dyskusji o słabych rolach — jakoś zde­cy­dowanie łatwiej z potknięć w kari­erze wybrnąć aktorom niż aktorkom — przy­na­jm­niej w zakre­sie pub­licznej dyskusji.

 

 

Jeśli przyjrzy­cie się kari­erze Pal­trow gdzieś w połowie lat 2000 zaczy­na ona spowal­ni­ać. To proste — aktor­ka związa­ła się z wokalistą Cold­play Chrisem Mar­tinem (wiecie, że piosen­ka „Fix You” jest o niej? Pewnie jak zna­cie zespół to zna­cie his­torię, ale jak nie to macie cieka­wostkę) i urodz­iła dzieci. Tu ponown­ie warto zro­bić pauzę. Zwró­cil­iś­cie kiedyś uwagę, na to jak bard­zo omaw­ia­jąc kari­erę aktorską kobi­et pomi­ja się to jak wiele z tych kari­er spowal­nia albo wręcz zani­ka, kiedy pojaw­ia­ją się dzieci? Jasne — nie mówię, że dzieci wyk­lucza­ją z kari­ery, ale widać, że wciąż — nawet w świecie bard­zo, bard­zo, bard­zo uprzy­wile­jowanych osób — dzieci i kari­era wcale nie idą tak łat­wo w parze. I spowol­nie­nie kari­ery nie jest przy­pad­kiem tylko Pal­trow. Wiele młodych aktorek, które szy­bko wys­trzeli­wu­ją do sławy nagle zni­ka i okazu­je się, że muszą przystopować, bo dzieci. Niek­tóre wraca­ją. Niek­tóre nigdy nie odzysku­ją swo­jej pozy­cji, bo Hol­ly­wood nie przepa­da za prz­er­wa­mi, ale też za tym, że po urodze­niu i lekkim odchowa­niu dziec­ka, kobi­eta wraca starsza o rok, dwa czy trzy. Zwracam na to uwagę, bo ten schemat się w kobiecych kari­er­ach pojaw­ia niezwyk­le częs­to. A prze­cież to są oso­by, które stać na mil­ion niań i opiekunek. Tylko wiecie — jak masz dzieci to niekoniecznie po to by ich nie widzieć.

 

 

Wróćmy jed­nak do kari­ery Pal­trow — jak w przy­pad­ku zaskaku­ją­co dużej grupy osób, które wydawało się — straciły już szanse na masową rozpoz­nawal­ność, rękę wycią­ga MCU. Musi­cie sobie zdać sprawę, że kiedy Pal­trow dosta­je rolę w „Iron Manie” u boku Rober­ta Downeya Jr. MCU nie jest tym czym jest dziś. Wręcz prze­ci­wnie — ekraniza­c­je komik­sów to wtedy wciąż ten rodzaj filmów, które sprzeda­ją się w kratkę, a Downey Jr. co praw­da jest nazwiskiem znanym, ale w tym momen­cie — kojar­zonym ze wszys­t­kich złych powodów. Kiedy „Iron Man” okazu­je się małą kinową rewolucją Pal­trow dosta­je stałą rolę na kilka­naś­cie następ­nych lat. Ale paradok­sal­nie najważniejszym wys­tępem w jej kari­erze okazu­je się gościn­ny wys­tęp w Glee Ryana Murphy’ego. Choć nie gra tam przy­jem­niej postaci i nawet jakoś super nie śpiewa, to jed­nak — po pier­wsze — ma szan­sę zdobyć potenc­jal­ną nową wid­own­ię a po drugie spo­ty­ka pro­du­cen­ta Bra­da Falchu­ka, który zostanie jej drugim mężem (w roli kamerzysty na ślu­bie odna­jdzie się Steven Spiel­berg). Z resztą jej rola w innym seri­alu Murphy’ego „The Politi­cian” to naprawdę dowód, że Pla­trow ma całkiem sporo tal­en­tu i zaskaku­ją­co dobre wyczu­cie ironii i cam­pu, której w seri­alach Murphy’ego nie brakuje.

 

Pewnie opowieść o kari­erze Gwyneth Pla­trow była­by przy­powieś­cią o tym jak Oscar może wcale nie pomóc w kari­erze i jak pró­ba naw­igowa­nia pomiędzy rodz­iną, niewielki­mi pro­jek­ta­mi a kinem komer­cyjnym może zaowocow­ać kari­erą, która jest peł­na obiet­nic bez pokrycia. Tylko o Pal­trow aktorce mało kto dziś mówi. Jeśli Pal­trow jest czarnym charak­terem to głównie za sprawą newslet­teru, który prze­rodz­ił się w fir­mę. Oto bowiem kiedy w 2008 roku Pal­trow założyła Goop, zaczął się nowy rozdzi­ał jej dzi­ałal­noś­ci, który jest równie fas­cynu­ją­cy co przerażający.

 

Goop, który zaczął jako newslet­ter, jest obec­nie całkiem sporą i sporo wartą fir­mą. Czym się zaj­mu­je — sze­roko poję­tym „wellnes” — określe­niem, w którym zna­jdziemy wszys­tko — od ćwiczeń i dba­nia o zdrowie, po suple­men­ty diety, porad­ni­ki doty­czące życia sek­su­al­nego i szuka­nia swo­jej wewnętrznej równowa­gi. „Wellnes” to worek pojem­ny, w którym zna­j­du­je się zarówno — całkiem sporo pomysłów na to jak poradz­ić sobie w życiu i żyć przy­jem­nie, jak i — co jest bard­zo widoczne na Goop — mnóst­wo pseudonau­ki. Z resztą — właśnie wąt­ki pseudonaukowe i niekoniecznie sprawd­zone pro­duk­ty (bo dziś Goop to głównie sklep) spraw­iły, że całe przed­sięwz­ię­cie stało się znane. Infor­ma­c­je o lewatywach z kawy, sprzedawanie jadeitowych jajeczek, które wkła­da się sobie do pochwy (ponoć w celach leczniczych) i mnóst­wo pseudonau­ki dookoła — spraw­iły, że o Goop pisało sporo dzi­en­ników. W tym wszys­tkim jeszcze — coraz mod­niejsze przyj­mowanie zdrowot­nych kro­plówek, które mają nam zapewnić dłuższe, zdrowsze i czyst­sze życie. Bo też — nieodłączną częś­cią całego tego kon­cep­tu jest ciągłe oczyszczanie orga­niz­mu (najwyraźniej Gwyneth nie ufa swo­jej wątro­bie i nerkom).

 

 

Pal­trow nie tylko uży­czyła fir­mie twarzy, ale też stała się w jak­iś sposób mod­elem tego jak ma wyglą­dać kobi­eta Goop. Boga­ta, dłu­go zachowu­ją­ca urodę i fig­urę, z rodz­iną, mężem i szafą pełną drogich ubrań. Pod­kreślam kwest­ie pieniędzy, bo szy­bko stało się jasne, że Goop nie jest dla wszys­t­kich. Ten specy­ficzny sposób życia jaki pro­ponowała Pal­trow był od samego początku zarez­er­wowany dla ludzi, którzy zapłacą potrójną cenę za jakikol­wiek pro­dukt — dlat­ego, że ich stać, ale też dlat­ego — że wciąż potwierdza­ją swój sta­tus. Przyję­cie specy­ficznych rad doty­czą­cych życia i zdrowia stało się więc bardziej niż kwest­ią sty­lu życia kwest­ią potwierdzenia swo­jej pozy­cji społecznej. Jeśli nie było się bogatą kobi­etą z Kali­fornii, która zara­bia w mil­ionach, moż­na było do tego aspirować. Wystar­czyło tylko kupić niezwyk­le dro­gi zestaw wit­a­min, poczy­tać o tym, że należy wye­lim­i­nować z diety wszys­tkie białe rzeczy i żyć nadzieją, że dzię­ki wle­wom wit­a­minowym uda się nam całkowicie wye­lim­i­nować jedze­nie. Parę lat temu jed­na z dzi­en­nikarek udała się na zlot orga­ni­zowany przez Goop, by odkryć, nieco bez zaskoczenia, że znalazła się w miejs­cu, którego nikt nie zaplanował dla „zwykłych śmiertel­ników”. Pal­trow znalazła więc doskon­ały klucz dla społecznych elit. Do lekarza to sobie może iść pan Areczek, obi­adek może sobie jeść pani Grażyn­ka, ale ludzie, którzy naprawdę dba­ją o „wellnes” mają medy­tac­je i lewaty­wy. No i ostate­cznie wyglą­da­ją lep­iej od pani Grażyn­ki i pana Arecz­ka i to naprawdę nie jest kwes­t­ia pieniędzy.

 

 

Być może Goop pozostawał­by jedynie tą fir­mą, o której wiedzą najbardziej zain­tere­sowani gdy­by nie fakt, że Net­flix dał Pal­trow ser­i­al „Goop Lab”.  Nie chodzi nawet o to, że pro­dukc­ja z tru­dem trzy­mała się fak­tów naukowych (o tej świado­moś­ci zapew­ni­ała już plan­sza pojaw­ia­ją­ca się przed każdym odcinkiem) ale raczej o to, że nakrę­cała — już i tak rozkrę­cony świat wellnes, opartego na niby nauce. Samo Goop nie jest ani jedyne ani za to odpowiedzialne, ale coś co jeszcze nie dawno funkcjonowało na mar­gin­e­sie — ter­az prze­suwa się do środ­ka. Co więcej — zaszła przemi­ana, pseudonau­ka czy właś­ci­wie — nie nau­ka (bo wiele z tych pomysłów w ogóle nie szu­ka naukowego potwierdzenia) prze­sunęła się z niżej postaw­ionych czy mar­gin­al­i­zowanych grup społecznych na same szczy­ty. Paradok­sal­nie — jeśli chcesz być dziś kimś kto prag­nie potwierdz­ić swój sta­tus społeczny — szukaj innych rozwiązań niż te dla wszys­t­kich. To ten następ­ny etap, gdzie oczyszcza­sz ciało od środ­ka, praw­ie nie jesz, nien­aw­idzisz chemii (cokol­wiek by znaczyła) i wszys­tko możesz zro­bić z pomocą swo­jego speca od medy­tacji. Oczy­wiś­cie wszys­tko w ramach olbrzymiego, coraz bardziej ros­nącego rynku wellnes (ponown­ie nie wszys­tko co nosi nazwę wellnes jest z natu­ry złe, ale to poję­cie jest BARDZO szerokie).

 

 

I tak Pal­trow stała się w społecznej świado­moś­ci nie tyle aktorką co przed­staw­icielką pewnej grupy społecznej i pewnego myśle­nia o świecie. Niechęć do Pal­trow moim zdaniem jest bardziej kla­sowa niż oso­bista. Aktor­ka czy właś­ci­wie bizneswoman, nie przyjęła mech­a­niz­mu społecznego zbliże­nia — w którym aktorzy zara­bi­a­ją­cy mil­iony dolarów mówią „jestem taka jak wy” ale wręcz prze­ci­wnie — sięgnęła po kasę swoich odbior­ców mówiąc „hej szaracz­ki, bądź­cie taka jak ja”. Oczy­wiś­cie z pełną świado­moś­cią, że nigdy nie będziemy jej kasy, konek­sji i społecznego przy­wile­ju.  Nic dzi­wnego, że ludzie nie przyj­mu­ją tego z jakimś dzikim entuz­jazmem. A sama Pal­trow? Myślę, że postrze­ganie jej jako czarnego charak­teru, to jeden z tych prostych kul­tur­owych schematów w jakich dzi­ałamy. Chce­my, żeby źli ludzie robili źle rzeczy. Pal­trow ma na swoim sum­ie­niu szerze­nie pseudonau­ki (i zara­bi­a­n­iu na tym dobrych pieniędzy)  i nieu­dawanie, że jest z klasy uprzy­wile­jowanej. Nie znaczy to jed­nak, że musi być zła — po prawdzi­we — nie znam kobi­ety i może być zarówno wred­na jak i sym­pa­ty­cz­na. Z resztą niek­tórzy zwraca­ją uwagę, że obses­ja Pal­trow na punkcie jedzenia czy właś­ci­wie nie jedzenia (w ostat­nim wywiadzie dla jed­nego z pod­castów wyszło, że w sum­ie w ciągu dnia praw­ie nic nie je) może równie dobrze wynikać z zaburzeń odży­wia­nia. Nie była­by to pier­wsza kobi­eta w Hol­ly­wood, która ma trudne relac­je z ciałem, zwłaszcza jeśli zaczy­nała swo­ją kari­erę w lat­ach dziewięćdziesią­tych, gdy mod­na była niezwykła chu­dość. Podob­nie — szukanie jakichś niekoniecznie naukowych źródeł długiego życia może mieć źródło w fak­cie, że ojciec aktor­ki umarł dość mło­do na raka. Pode­jrze­wam, że niejed­na oso­ba, której bliskim medy­cy­na nie była w stanie pomóc szu­ka rozwiązań spoza nau­ki. A może to reakc­ja na fakt, że zbliżanie się czy przekraczanie pięćdziesiąt­ki w Hol­ly­wood to właś­ci­wie dla więk­szoś­ci kobi­et koniec. Wal­ka o młody wygląd to zaś zawodowa konieczność. Nie uważam tego za dobre, ani słuszne, ale niczym Tewie Mleczarz — szukam drugiej strony. Przy czym żeby było jasne — to są rozważa­nia nad motywac­ja­mi aktor­ki, które niekoniecznie oznacza­ją przyz­wole­nie na takich zachowanie. Po pros­tu wyda­je mi się intere­su­ją­cym jak łat­wo to motywa­cyjne wellnes stało się pod­szy­tym przy­wile­jem ode­jś­ciem od nau­ki. To moim zdaniem ciekawy mech­a­nizm, zwłaszcza, że rozle­wa się na coraz szer­sze grupy (bo jak pisałam — ma obec­nie charak­ter ambicjonalny).

 

O Gwyneth Pal­trow jest głośno w ostat­nich tygod­ni­ach, bo najpierw wyszło, że nie za dużo je a ter­az siadła na ław­ie oskarżonych. Trwa bowiem pro­ces, który ma rozstrzygnąć, że aktor­ka ma zapłacić odszkodowanie za zdarze­nie na stoku. Oskarża­ją­cy aktorkę poszkodowany lekarz twierdzi, że nie tylko na niego wpa­da powodu­jąc wypadek, ale też, że ani ona ani jej instruk­tor nie udzielili mu pomo­cy (a był to wypadek poważny). Oczy­wiś­cie sama aktor­ka broni się tym, że nic takiego nie miało miejs­ca. Tu jed­nak — nie pode­j­mu­je się żad­nych osądów — mam nadzieję, że sprawę załatwi sąd i będzie to wyrok spraw­iedli­wy.  Nie zdzi­wiłabym się jed­nak, gdy­by do zdarzenia doszło, bo aku­rat — brz­mi to jak coś do się niewąt­pli­wie zdarzyć może.

 

Czy niechęć do Pal­trow jest antyfem­i­nisty­cz­na? Fem­i­nisty­cz­na? Kla­sowa? Naukowa? Uza­sad­niona? Nie uza­sad­niona? Nie wiem. Mam wraże­nie, że jedynym przymiotnikiem jaki zna­j­du­je jest „powszech­na”. I tu mam reflek­sję — trochę spoza tem­atu, że ilekroć widzę powszech­ną niechęć tylekroć zas­tanaw­iam się nad tym — jak dzi­ała­ją jej mech­a­nizmy i jak częs­to kieru­je się ona prze­ci­wko aktorkom. Pamię­tam cza­sy, kiedy mówiono mi, że Nicole Kid­man nie umie grać. I wiecie co… praw­ie uwierzyłam. W każdym razie — nie bronię Pal­trow, patrzę z boku i zas­tanaw­iam się nad tym jak­by się potoczyła kari­era tej aktor­ki, gdy­by nie zdobyła Oscara. A może inaczej, gdy­by nie zdobyła TEGO Oscara. Czy było­by mniej czy więcej łez…

0 komentarz
13

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online