Home Seriale Urok chaosu czyli o drugim sezonie „Cień i Kość”

Urok chaosu czyli o drugim sezonie „Cień i Kość”

autor Zwierz
Urok chaosu czyli o drugim sezonie „Cień i Kość”

Czy można nakręcić bardzo dobry sezon serialu, który jest jednocześnie bardzo słabym sezonem serialu? Pozornie wydaje się to zupełnie nie możliwe, ale po objerzeniu drugiego sezonu „Cienia i Kości” mam wrażenie, że oto moim oczom ukazał się właśnie taki paradoks. Z jednej strony – druga odsłona historii o Griszach, jest wciągająca, emocjonująca i budząca falę fanowskich pisków. Z drugiej – jest to taki scenariuszowy misz masz, że czasem trzeba emocje zastąpić wysoko uniesioną ze zdziwienia brwią.

 

Post zawiera spoilery ponieważ mam emocje.

 

Na wstępie muszę zaznaczyć, że uważam pierwszy sezon „Cienia i Kości” za fenomenalny przykład jak można dostrzec pewne słabości oryginalnego materiału i wzbogacić go tak by dostać coś zdecydowanie lepszego. Scenarzyści dostrzegli bowiem (podobnie jak cała masa czytelników), że oryginalna trylogia Griszów jest nieco mniej emocjonująca i słabiej napisana, niż późniejsze tomy, zwłaszcza „Szóstka wron”. Zdecydowano się więc te książki połączyć – a przynajmniej skorzystać z obu serii na raz, dając widzom bardzo ciekawą i dynamiczną produkcję. W pierwszym, spokojniejszym pod względem tempa akcji sezonie sprawdzało się to znakomicie.

 

Shadow and Bone. (L to R) Ben Barnes as The Darkling, Rachel Redford as Fruzsi in episode 202 of Shadow and Bone. Cr. Dávid Lukács/Netflix © 2023

 

Niestety w sezonie drugim pojawił się problem. Z jednej strony mamy bowiem historię o Wronach – zajmującą, dowcipną, opartą w dużym stopniu o emocjonalne rozterki bohaterów, połączone z kolejnymi zleconymi napadami. Z drugiej strony – mamy Alinę, przywoływaczkę światła, która walczy o losy ludzkości, starając się jednocześnie jakoś nawigować pomiędzy tym, że niemal każdy męski bohater serialu ma do niej jakiejś wątki, w tym romantyczne. Te dwie narracje emocjonalnie i nawet estetycznie tak się w tym sezonie rozjeżdżają, że kiedy pod sam koniec sezonu Wrony wpadają na pole bitwy, to człowiek ma wrażenie, jakby nagle do fantasy wpadli kowboje. Znaczy – te dwa wątki się tak do siebie oddaliły, że sprawiają wrażenie różnych gatunkowo. Co prowadzi do pewnego emocjonalnego, ale też estetycznego dysonansu.  Zwłaszcza pod sam koniec, kiedy mamy obok siebie magię, przepowiednie itp. to nagle te Wrony są z zupełnie innego porządku.

 

Kolejna sprawa – twórcy byli chyba bardzo znudzeni oryginalną trylogią. O ile bowiem w pierwszym sezonie opowiadali dość powoli i całkiem rzetelnie historię Aliny na królewskim dworze, o tyle drugi sezon to istny bieg na tempo przez płotki – udało im się wcisnąć w te osiem odcinków fabułę dwóch książek, co oznaczało wyrzucenie całego mnóstwa elementów. I od razu powiem – niektóre miały sens – jak na przykład ograniczenie tego, że Alina się snuje i nie wie za bardzo co ma robić – co się sprawdza w literaturze, nudzi na ekranie, w niektórych momentach zaś – cóż… mam wrażenie, że porzucono ważne, ale i ciekawe elementy tej historii. Na przykład właściwie wypadł cały wątek tego religijnego kultu jaki powstaje wokół naszej bohaterki i tego jak bardzo ogranicza jej wolność. Wypadły też (to akurat na szczęście) je liczne kłótnie z Malem, który w serialu jest postacią zdecydowanie sympatyczniejszą niż w książce. Sporo też zmieniono, by jedni bohaterowie robili więcej zaś inni mniej. Ale to akurat mam wrażenie, wynikało z niechęci twórców do mnożenia postaci.

 

Shadow and Bone. (L to R) Freddy Carter as Kaz Brekker, Amita Suman as Inej Ghafa in episode 206 of Shadow and Bone. Cr. Timea Saghy/Netflix © 2023

 

Odniosłam też wrażenie, że serial ma poważny problem z tempem. Przez pierwsze dwa odcinki zastanawiałam się czy ten sezon wywoła we mnie jakiekolwiek emocje. I tak w sumie do piątego odcinka rzeczy po prostu się działy. A potem były trzy ostatnie odcinki, które miały więcej akcji niż niejeden serialowy sezon. I z jednej strony – to ma sens, bo skończyłam oglądać serial i czuję, ze chcę więcej z drugiej – tym co bardzo ceniłam w pierwszej odsłonie historii było właśnie niezłe tempo opowiadania i takie rozłożenie akcentów po całej serii, że żaden odcinek nie był nudny, ale też w żadnym nie działo się wszystko. Z resztą tempo to nie wszystkie problemy jakie mam – niekiedy po produkcji bardzo widać nie za duży budżet (zwłaszcza pod koniec – bardzo było widać, że to nie jest serial, w którym kogokolwiek stać na statystów i sceny bitwy) kiedy indziej – mamy do czynienia z bardzo dziwnym czy rzekłabym niefortunnym układem scen (przemówienie Nikołaja nad stosem z ciałem Zmrocza miało jakiś taki vibe szkolnego przedstawienia). Kilka razy w czasie seansu miałam myśl, że coraz słabiej idzie ekipie ukrywanie, że to nie żaden fantastyczny świat tylko aktorzy biegający po węgierskich lasach.

 

Jak widzicie – sporo mam zarzutów. Czemu więc uznaje, że to w sumie było niezłe przeżycie? Bo ten serial ma doskonałą obsadę, która doskonale gra i kiedy scenariusz daje im szansę – pojawiają się sceny perełki. I to jest coś co ma niesamowitą moc przyciągania. Casting w tym serialu jest fantastyczny – co potwierdza fakt, że aktorzy grający nowe role – Jack Wolfe jest genialnym Wylanem Hendriksem (choć kurczę chłopak ma twarz jakby miał jakieś siedemnaście lat, choć ma dwadzieścia siedem) no i Patrick Gibson nie zawodzi jako Nikolai. Przyznam, że w tym drugim przypadku bardzo się bałam, że nie znajdą odpowiedniego aktora do roli (bohater powinien być bardzo przystojny, uroczy, charyzmatyczny a jednocześnie wyglądać jak książę z bajki) ale się udało. Może nawet nieco za dobrze, bo Nikolai szybko wyrasta na jedną z najciekawszych postaci całej serii.  Z drugiej strony – jeśli serial dostanie kolejny sezon to będzie jeszcze więcej Nikolaia. Czy mi to przeszkadza? Zupełnie nie.

 

Shadow and Bone. Patrick Gibson as Nikolai in episode 208 of Shadow and Bone. Cr. D‡vid Luk‡cs/Netflix © 2023

 

W drugim sezonie Wrony mają nieco więcej czasu na rozmowy o swoich uczuciach i emocjach, co sprawia, że moim zdaniem najlepsze sceny rozgrywają się pomiędzy nimi. Co prawda, można się śmiać, że Freddy Carter jako Kaz Brekker w tym sezonie głównie zaciska szczękę i wpatruje się intensywnie w grającą Inej Amitę Suman ale  czy komukolwiek to przeszkadza? Zwłaszcza, że to jeden z tych nieźle napisanych wątków z budowaniem napięcia, gdzie w końcu bohaterowie mogą powiedzieć czego by chcieli, ale niekoniecznie to cokolwiek zmienia. W sumie po tej scenie nabrałam pewności, że jeśli nie dostanę trzeciego sezonu to zapadnę się w czarne jezioro frustracji. Mam z resztą wrażenie, że wątek Kaza i Inej niesie romantycznie ten sezon. Bo niestety – Mal i Alina, są parą która emocji nie wzbudza. I ja nawet wiem, dlaczego – serialowy Mal (którego gra Archie Renaux) jest naprawdę sympatyczny. To dużo sympatyczniejsza postać niż książkowa. Tylko niestety – facet ma charyzmę stołka. Znaczy – nie wiem z czego to wynika, ale zupełnie ginie na tle innych postaci. Plus jest taki, że scenarzyści chyba poczuli, że ten ich Mal się z Aliną aż tak dobrze nie zgrywa i przynajmniej na razie puścili go wolno. Dobrze, może będzie miał szansę się czymś wyróżnić co sprawi, że przesunie się na liście „tysiące bohaterów książki z którymi można shipować Alinę”.

 

Ciekawym, nieobecnym w książkach zabiegiem, jest pokazaniem nam nie tylko perspektywy Aliny czy nawet Wron, ale też Zmrocza. Jak wiadomo – serial cierpi tu na rzadkie schorzenie – castingu perfekcyjnego. Ben Barnes, jest dokładnie wszystkim tym czym Zmrocz powinien być (a jednocześnie cóż to za nieprzyzwoici przystojny aktor – jeden z niewielu, który dobrze wygląda jak płacze, co za brak szacunku dla tkanki rzeczywistości) . A to znaczy, że nie można go skazać na los bohatera oddalonego od centrum zdarzeń, który pojawia się tylko w wizjach (nie wiem czy wiecie, ale moje własnej profesjonalne określenie na zabieg, w którym bohater pojawia się tylko w wizjach bohaterki to „edwardowanie” dla uczczenia, że ten zabieg w popularnej literaturze wykorzystał „Zmierzch”). Pokazanie nam perspektywy Zmrocza sprawia, że scenarzystom całkiem dobrze udaje się zrobić z niego postać nieco ciekawszą niż w książkach. Widać tez, że przez cały serial twórcy zmagają się z problemem – Zmrocz to postać dość paskudna, ale jednocześnie – zestawianie go z Aliną daje taki dobry efekt. Trzeba im przyznać – nie próbują bohatera za bardzo usprawiedliwić, wręcz przeciwnie – nie można mu zapomnieć zbrodni i też skłonności do przemocy. Z drugiej strony – to jest ten wątek, w którym trochę grają tym, że właściwie do samego końca mamy nie być pewni jakie dokładnie są uczucia Aliny. Przy czym – uważam za plus, bardzo wyraźną sugestię – dotyczącą obu postaci, że rzeczywiście łączyło ich coś więcej. Zmrocz przed śmiercią wspomina ten jeden moment, kiedy mogło mu się wydawać, że znalazł wszystko czego chciał, zaś Alina… Alina żegna nas w tym drugim sezonie z uśmiechem, którego nie powstydziły się sam Zmrocz.

 

Shadow and Bone. Jessie Mei Li as Alina Starkov in episode 208 of Shadow and Bone. Cr. D‡vid Luk‡cs/Netflix © 2023

 

Trzeba z resztą przyznać, że bardzo spodobało mi się jak posprzątano wątki pod koniec drugiej serii. Jak podejrzewam – nie każdy był zupełnie pewny czy serial dostanie kolejny sezon. Zwłaszcza, że mam pewne podejrzenia, że np. fakt takiej szybkiej przebieżki przez drugi i trzeci tom trylogii może być np.uzasadniony tym, że Ben Barnes nie jest pewien czy chce w serialu zostać. Przy czym nie mam tu żadnych dodatkowych informacji – raczej przeczucie, że może tak być. Samo zakończenie – mimo, że zostawia wiele nierozwiązanych do końca wątków jest jednak satysfakcjonujące. Podoba mi się pozostawienie Aliny na dworze i wysłanie Mala na morze – to jest dużo bardziej interesujący rozwój wydarzeń niż w książce. Zwłaszcza, że daje szasnę na jakieś rozwinięcie postaci Mala. Także rozdzielenie Inej i Kaza pozwoli może tej dwójce jakoś dojść do ładu ze sobą. Zakończenie jest na tyle domknięte, że jeśli nie będzie kolejnego sezonu (Ani mi się ważcie) to nie będzie to historia zupełnie urwana, ale jednocześnie – jest tyle wspaniałych, mrocznych tajemnic, o których bohaterowie sobie nie mówią, że bardzo chętnie zobaczyłabym więcej.

 

Nie będę broniła drugiego sezonu serialu. To jest chaos, to jest niekiedy zbieranina scen, pomiędzy, którymi jest bardzo słabe połączenie. To jest serial, w którym niektóre pomysły scenariuszowe brzmią naprawdę głupiutko, to jest serial, po którym częściej niż rzadziej widać, że w porównaniu z wielkimi produkcjami fantasy jest robiony za pięć złotych. To jest serial, w którym czasem można na pięć odcinków zapomnieć, że mamy jakichś drugoplanowych bohaterów. Ale jednocześnie… kurczę to jest produkcja, która pokazuje, że naprawdę można się wciągnąć, jeśli aktorzy są dobrze dobrani, grają w sposób zaangażowany i mają pomysł na swoich bohaterów. Struktura sezonu może się rozłazić w rękach, ale potem mamy sceny między Aliną i Zmroczem, Kazem i Inej, Jasperem Wylanem, Nikolaiem i dosłownie każdym i nie chcesz nic więcej. Bo to jest dobrze zagrane, emocjonalne i pomimo fantastycznych dekoracji – bardzo prawdziwe.

 

Shadow and Bone. (L to R) Lewis Tan as Tolya, Freddy Carter as Kaz Brekker, Patrick Gibson as Nikolai, Anna Leong Brophy as Tamar, Kit Young as Jesper Fahey, Joanna McGibbon as Nadia Zhabin, Alistair Nwachukwu as Adrik Zhabin in episode 208 of Shadow and Bone. Cr. D‡vid Luk‡cs/Netflix © 2023

 

Oglądając ten sezon pomyślałam, że tym co najbardziej przypomina mi obecnie „Cień i Kość” jest „Merlin” od BBC. Tam też budżet nie zawsze się spinał, tam też fabuła bywała niekiedy głupiutka ale aktorzy byli tak dobrze dobrani i mieli tyle serca do swoich postaci, że produkcja wciągała i łatwo było zostać jej fanką. Co z resztą moim zdaniem dobrze odpowiada na pytanie – co jest ważniejsze – dobrze napisana historia czy dobrze nagrana historia. Mam wrażenie, że jasne – zupełnie idiotyczny scenariusz się nie sprawdzi, ale nawet ciekawy świt i wielki budżet nie zastąpią postaci za którymi chce się podążać (tak na was patrzę „Pierścienie Władzy”). A skoro przy podążaniu za bohaterami jesteśmy, to chodzą coraz głośniejsze plotki, że „Cień i Kość” ma dostać spin-off tylko o Wronach i moim zdaniem to najlepszy możliwy pomysł. Wszystko co w serialu dzieje się wokół Worn jest dużo ciekawsze niż to co dzieje się wokół Aliny. Co więcej – coraz trudniej będzie przeskakiwać pomiędzy tymi wątkami a pomysł by co chwilę Wrony musiały robić jakieś zlecenie powiązane z główny wątkiem – bardzo zawęża świat i prowadzi do wymuszonych przeskoków w scenariuszu.

 

No nie jest ten drugi sezon serialu idealny. Nie jest. Ale czy bawiłam się dobrze w czasie seansu? A jakże. Czy obejrzę ten sezon jeszcze raz z Mateuszem, bo nie byłam się w stanie doczekać, kiedy znajdzie czas na pierwsze oglądanie? Jasne. Czy o tej piątej rano, kiedy skończyłam ostatni odcinek byłam trochę śpiąca? Tak. Czy byłam w pełni zadowolona ze swojej dojrzałej decyzji by obejrzeć trzy ostatnie odcinki za jednym zamachem? Jeszcze bardziej. Bo ostatecznie trochę tego chcę – nie tylko wybitnych scenariuszowo dzieł, ale także seriali, które pozwolą mi głośno fanowsko westchnąć. I taki wciąż jest „Cień i Kość”.

0 komentarz
4

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online