Home Film Uczciwość zabójcy czyli “John Wick 4”

Uczciwość zabójcy czyli “John Wick 4”

autor Zwierz
Uczciwość zabójcy czyli “John Wick 4”

Kiedy ktoś zada­je mi pytanie jakie były najważniejszą rozry­wkę tytuły w ostat­nich lat­ach, bez waha­nia poda­ję „Johna Wic­ka”. Film nie tylko w wpłynął na to jak pokazu­je się w kinie sce­ny wal­ki, ale też przy­pom­ni­ał nam coś o czym w świecie ekraniza­cji komik­sów i książek łat­wo zapom­nieć. Ile fra­jdy daje niczym nieskrępowane świa­totwórst­wo. To nie sam bohater ani nawet jego poty­cz­ki napędza­ją ser­ię. To fakt, że twór­cy zarez­er­wowali sobie pra­wo do tworzenia włas­nej wcią­ga­jącej rzeczy­wis­toś­ci. W czwartej odsłonie serii to właśnie te kreaty­wność spraw­ia, że przez niemal trzy godziny baw­imy się wyśmienicie.

 

Po nieco słab­szej trze­ciej odsłonie fil­mowego cyk­lu, John Wick, wraca poniekąd do korzeni. Jego cel jak zwyk­le jest taki sam — to człowiek prag­ną­cy spoko­ju i wydosta­nia się ze skom­p­likowanych układów jakie narzu­ca na niego glob­al­na przestępcza orga­ni­za­c­ja, która zarządza światem płat­nych morder­ców.  By odzyskać spokój John Wick będzie musi­ał podróżować po całym świecie. Zacznie w Osace, by potem nieść śmierć i zniszcze­nie w Berlin­ie a ostate­cznie w Paryżu. Film ma zresztą fan­tasty­czną struk­turę — każ­da część (którą wyróż­nia jed­na wiel­ka bijaty­ka) różni się tem­pem, pomysłem na real­iza­cję i ma włas­ną dra­maturgię. Powin­ni na tym filmie uczyć jak pisać trzy­godzinne filmy, które baw­ią jak te które trwa­ją 90 minut.

 

Oczy­wiś­cie odzyski­wanie wol­noś­ci nigdy nie jest proste. Tu nasz bohater dosta­je proste wyty­czne — co musi zro­bić i real­izu­je je w bard­zo określonej kole­jnoś­ci. Jeśli przy­pom­i­na to wam zbieranie questów w grach, to nie jest to  sko­jarze­nie zupełnie pozbaw­ione sen­su. Odnoszę wraże­nie, że twór­cy abso­lut­nie świadomie wyko­rzys­tu­ją nar­rację znaną z gier, podob­nie jak w niek­tórych sce­nach, dosta­je­my rzut izom­e­tryczny, który też kojarzy się z gra­mi kom­put­erowy­mi. Przy czym — ja wiem, że wciąż żyje­my w świecie, w którym korzys­tanie z zabiegów rodem z gier, jest uważane za wadę fil­mu. Tylko to jest do koń­ca prawa — w przy­pad­ku Johna Wic­ka 4, sko­rzys­tanie z takiej kon­strukcji nar­racji spraw­ia, że film nie nudzi i nie roz­chodzi się w szwach. Jed­nocześnie — fakt, że nasz bohater musi pokon­ać pośred­nie prze­ci­wnoś­ci by spotkać się z tą ostat­nią, spraw­ia, że ostat­nie dwadzieś­cia min­ut fil­mu jest niezwyk­le emocjonu­jące — nawet jeśli widzieliśmy już wcześniej dziesiąt­ki trupów.

 

 

Moż­na się dużo rozpisy­wać o tym jak ciekaw­ie John Wick pokazu­je sce­ny wal­ki. Oczy­wiś­cie — nasi bohaterowie wciąż są nie­ludzko szy­b­cy, cel­ni i niekiedy kulood­porni (tak wiem, że mają kulood­porne gar­ni­tu­ry, ale wciąż) ale poza tym — widać, że to już jest zupełnie inny pomysł na to jak ma wyglą­dać sce­na wal­ki. Bard­zo cenię twór­ców serii, że nie postaw­ili na taki mon­taż, który uniemożli­wia ciesze­nie się tym jak pracu­ją aktorzy i kaskaderzy (którym zde­cy­dowanie za mało płacą! W tym filmie co chwilę ktoś skądś spa­da!). Jest tu z resztą sporo ciekawych pomysłów — od wyko­rzysty­wa­nia broni białej (bo to po pros­tu wyglą­da) po łuki (bo to dobrze wyglą­da) i bard­zo dużo chwytów, z najróżniejszych sztuk wal­ki (które moż­na zobaczyć, w dobrym wyko­na­niu bo aktorzy umieją je zro­bić!).  Co praw­da każdy recen­zent, który napisze w swoim tekś­cie o „bale­cie śmier­ci” dosta­je lin­ijką po łapach, ale praw­da jest taka, że gdy­by ktoś chci­ał zro­bić balet na pod­staw­ie Johna Wic­ka to nie było­by to trudne.

 

 

Jak już wspom­ni­ałam — najbardziej lubię w tej serii jej nieskrępowane świa­totwórst­wo. Widz po czterech odcinkach już wie, że twór­cy będą mu podrzu­cać okrusz­ki wiedzy na tem­at wielkiego świa­ta płat­nych morder­ców, który rządzi się włas­ny­mi prawa­mi. I w czwartej odsłonie serii znów dosta­je­my garść nowych infor­ma­cji. Uwiel­bi­am w cyk­lu o Johnie Wicku to, żę nikt nam nie wyjaś­nia za bard­zo, ile już wiemy, nikt nie przy­pom­i­na poprzed­nich infor­ma­cji. Bohaterowie żyją w tym świecie więc zna­ją jego prawa. Zbyt wiele filmów boi się, że widz może czegoś nie zrozu­mieć, jeśli nie dostanie wszys­t­kich zasad jas­no i na wstępie. Ale to zabiera całą olbrzymią radochę poz­nawa­nia tego świa­ta i jego zasad. John Wick wrzu­ca nas w środek nar­racji i zupełnie nie przeprasza, że dosta­je­my tylko kawałecz­ki opowieści.

 

Pod wzglę­dem głównych ele­men­tów kon­stru­u­ją­cych świat, nowy John Wick jest bard­zo spójny z całą ser­ią. Rodz­inę kochać, wobec przy­jaciół zachowywać lojal­ność, mówić niezbyt wiele i nade wszys­tko — nie krzy­wdz­ić piesków. No i zabi­jać hur­towo zbirów, którzy chcą zabić ciebie. Gdy­by szukać jakichkol­wiek ide­o­log­icznych przesłanek w całej tej wielkiej rozró­bie, to pewnie dało­by się znaleźć kil­ka wątków. Ot cho­ci­aż­by fakt, że nasza zbrod­nicza orga­ni­za­c­ja funkcjonu­je poza zasada­mi państ­wa i prawa — co z jed­nej strony pozwala im zabi­jać pod każdą sze­rokoś­cią geograficzną, z drugiej — w dużym stop­niu opiera sys­tem wartoś­ci na hon­orze. Bohaterowie, nawet jeśli są zabój­ca­mi, są zabój­ca­mi hon­orowy­mi. Co pokazu­je, przy­na­jm­niej moim zdaniem — jak spore jest w nas przy­wiązanie do tego wątku i do tego myśle­nia o świecie, gdzie lojal­noś­ci hon­orowość stanow­ią główne wyz­naczni­ki zachowa­nia w społeczności.

 

Dru­ga wskazówka to oso­by kon­flik­tu. Wiemy, że John Wick jest sierotą, człowiekiem, który poza swo­ją rodz­iną (i psem) właś­ci­wie nic nie ma. Jego majątek stanow­ią zaciąg­nięte — mniej i bardziej for­mal­nie, dłu­gi hon­orowe, przysłu­gi i przy­jaźnie. W czwartej częś­ci przy­chodzi mu zmierzyć się z zagroże­niem, które reprezen­tu­je Mark­iz Vin­cent de Gra­mont. Gra go w sposób cud­owny Bil­ly Skars­gard (mężczyźni o prz­er­aża­ją­cym spo­jrze­niu najlep­szym pro­duk­tem eksportowym Skan­dy­nawii). Mark­iz jest pokazany w sposób, który aż doma­ga się jakiejś kla­sowej inter­pre­tacji. Jest to bowiem jed­no z najpiękniejszych przed­staw­ień próż­ni­aczego arys­tokraty jakie widzi­ałam w kinie ostat­nich lat. Mark­iz właś­ci­wie nic nie robi sam, bo od wszys­tkiego ma ludzi. Kiedy obser­wu­je­my go w kole­jnych aktach his­torii zaj­mu­je się sprawa­mi cud­own­ie absurdal­ny­mi — obser­wu­je szer­mierkę na koni­ach (jak mamy zrozu­mieć, we włas­nej ujeżdżal­ni), przechadza się w cud­own­ie skro­jonych gar­ni­tu­rach (których jedynym zadaniem jest dobrze wyglą­dać), albo prze­siadu­je w zamknię­tym spec­jal­nie na jego potrze­by muzeum. Oczy­wiś­cie ostate­czne star­cie z nim odbędzie się w Paryżu, a jak jeszcze dodamy do tego konieczne poko­nanie schodów, to już w ogóle wszys­tko nam wskaku­je na to, że nie jest to układ przy­pad­kowy. Czyż nie jest dobrze od cza­su do cza­su zwró­cić się w Paryżu prze­ci­wko stare­mu ład­owi (choć sce­ny rozró­by jaką robi John Wick to nic w porów­na­niu z protes­ta­mi związków zawodowych, które obec­nie trwa­ją w całym kraju).

 

Oczy­wiś­cie, moż­na — a kto wie, może nawet trze­ba, oglą­dać Johna Wic­ka, zupełnie poza jakimikol­wiek rama­mi szer­szej inter­pre­tacji. Może należy się obow­iązkowo zanurzyć, w świecie pis­to­le­tu i pięś­ci i zadać sobie pytanie — dlaczego po tej trzy­godzin­nej niemal prze­jażdżce chce­my jeszcze raz. Wyda­je mi się, że to jest pokłosie fak­tu, że sama seria — zda­jąc sobie sprawę, z włas­nej pow­tarzal­noś­ci — cały czas kieru­je naszą uwagę na detale, na ele­men­ty świa­ta przed­staw­ionego, jed­nocześnie nigdy nie tłu­macząc zbyt wiele. Jest w tym sporo speł­ni­a­nia zach­cianek widzów — i kierowa­nia nas w stronę tego co jest wiz­ual­nie ciekawe czy intrygu­jące (jak poje­dynek oso­by z kataną z kimś kto posługu­je się chińskim mieczem) ale jed­nocześnie — nigdy nie popa­da w nad­mierną autoironię. „John Wick” jest wcią­ga­ją­cy, bo nigdy nie sta­je się swo­ją autopar­o­dią, wręcz prze­ci­wnie — jest tak na poważnie jak tylko się da. Co w świecie filmów, które co chwilę mru­ga­ją do widza jest na swój sposób odświeża­jące. Jed­nocześnie — ponieważ bohater wal­czy o własne oso­biste interesy — nigdzie nie ma przytłacza­jącej koniecznoś­ci ratowa­nia świa­ta. John Wick to wciąż seria o pry­wat­nej zemście.

 

 

Jest w całej serii, którą na razie wieńczy czwarta część his­torii, jakaś ucz­ci­wość. Ucz­ci­wość w opowiada­niu włas­nej, osob­nej his­torii. Ucz­ci­wość w pokazy­wa­niu scen akcji, gdzie nie próbu­je się nas zwieść mon­tażem czy nad­miernym wyko­rzys­taniem efek­tów, ale staw­ia się na pro­fesjon­al­izm kaskaderów (tu taka uwa­ga na boku — uwiel­bi­am fakt, że Keanu Reeves pod­kreśla, jak waż­na jest współpra­ca z kaskadera­mi zami­ast udawać, że wszys­tko robi sam. Choć jed­nocześnie — bard­zo widać, że przeszedł odpowied­nie szkole­nie ze sztuk wal­ki). Jest też ucz­ci­wość w byciu rozry­wką być może nie najwyższych lotów, ale przy­na­jm­niej nie mru­ga­jącą co chwilę i przy­pom­i­na­jącą, że twór­cy zda­ją sobie z tego sprawę. Co ostate­cznie czyni „Johna Wic­ka 4” kawałem  doskon­ałego kina akcji.

0 komentarz
9

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online