Home Aktorzy Bez szufladki czyli Ben Whishaw po raz drugi

Bez szufladki czyli Ben Whishaw po raz drugi

autor Zwierz
Bez szufladki czyli Ben Whishaw po raz drugi

Poniższy wpis pow­stał jako mój wkład w dzień, kiedy władzę nad moi­mi social medi­a­mi prze­jęła całkowicie Moni­ka, która wyl­i­cy­towała w ramach aukcji WOŚP, pra­wo do opowiada­nia u mnie o czym tylko zaprag­nie. Zaprag­nęła opowiedzieć moim czytel­nikom o miłoś­ci jaką darzy bry­tyjskiego akto­ra Bena Whishawa. Jako, że aktor ten już raz pojaw­ił się we wpisie na moim blogu, to co czyta­cie tutaj należy potrak­tować jako życ­zli­wą erratę do tam­tych rozważań. 

 

W „Nie czas umier­ać”, gdy film powoli zbliża się już do koń­ca James Bond, ma okaz­je poroz­maw­iać ze swoim Q. Nie sto­ją blisko siebie, gdyż jeden jest na mis­ji a dru­gi w bez­piecznym miejs­cu, ale w świecie agen­tów taka roz­mowa nie jest szczegól­nie trud­na. W tym pełnym wybuchów, poś­cigów i strze­lanin filmie, dosta­je­my więc wgląd w roz­mowę dwóch przy­jaciół, bard­zo od siebie różnych, a jed­nak do siebie przy­wiązanych. To roz­mowa dra­maty­cz­na, bo pada­ją w niej takie zda­nia których nie da się już cofnąć. Kto wie, być może to najbardziej emocjon­al­ny moment ostat­nich kilku­nas­tu lat Bon­da. Oglą­da­jąc tą scenę nie mogłam się pow­strzy­mać przed wraże­niem, że była­by to sce­na zupełnie inna gdy­by nie owa genial­na decyz­ja, która zapadła parę lat temu by w roli Q obsadz­ić Bena Whishawa. Bo to aktor który właś­ci­wie nie jest w stanie zep­suć roli.

 

 

Nie jest mi łat­wo wracać do aktorów, o których już kiedyś pisałam – głównie dlat­ego, że mam wraże­nie, że dysku­tu­ję nie tyle o nich co o mojej włas­nej zmieni­a­jącej się przez lata per­cepcji ich kari­ery. Kiedy pier­wszy raz pisałam o Benie – led­wie sześć lat temu (dałabym głowę że wczo­raj) postaw­iłam tezę, że to typowa kari­era na którą pozwala bry­tyjs­ka kine­matografia – zaw­ies­zona gdzieś pomiędzy pier­wszym a drugim planem – nie wyma­ga­ją­ca od akto­ra dookreśle­nia, zatrzy­ma­nia w jed­nym miejs­cu w którym może być tylko bohaterem, kina, telewiz­ji czy sceny.

 

Przyglą­da­jąc się temu co Whishaw zro­bił w ostat­nich lat­ach dochodzę do wniosku, że tam­ta intu­ic­ja była słusz­na, zaś sam aktor – pokazał, jak niesamowicie sze­ro­ki może być zakres w którym poruszać się może utal­en­towany człowiek nie zamknię­ty w żad­nej prze­gród­ce. Z jed­nej strony – dzię­ki udzi­ałowi w fil­mach o Jame­sie Bondzie udało mu się wpisać w kino wysokobudże­towe, takie które stanowi jed­ną z najwięk­szych między­nar­o­dowych marek w kine­matografii. To, że rola Q przez te kil­ka lat została stwor­zona na nowo, rozrosła się i w końcu – zatoczyła krąg sta­jąc się niemal kluc­zową dla fabuły nie jest przy­pad­kiem – co było widać już po reakc­jach na „Sky­fall” gdzie spotkanie Bon­da ze swoim Kwa­ter­mistrzem przed obrazem Turn­era było chy­ba jed­ną z najchęt­niej przy­woły­wanych czy anal­i­zowanych scen.

 

 

 

Obok tego Ben ma bard­zo przyz­woitą kari­erę akto­ra filmów kierowanych do sze­rok­iej wid­owni – z uwzględ­nie­niem dzieci. Jak wiado­mo „Padding­ton 2” jest być może najlep­szym filmem jaki kiedykol­wiek nakrę­cono (ton w jakim Ben mówi ostat­nie słowa w tym filmie spraw­ia, że za każdym razem płaczę i dowodzi, że odpowied­ni aktor doskonale wie jak mówią słod­kie misie z Peru), zaś „Mary Pop­pins Powraca” – nawet jeśli zdaniem wielu jest pro­duk­tem nieu­danym, to jed­nak jest filmem, w którego pro­mocję Dis­ney włożył nie małe pieniądze. W tych pro­dukc­jach famil­i­jnych Whishaw niko­mu nie wadzi, zda­je się być ide­al­nie wpisany do świa­ta łagod­nej opowieś­ci, w której ostate­cznie wszys­tko dobrze się skończy.

 

I tu pewnie moż­na było­by powiedzieć – bra­wo, udało się panu! Między­nar­o­dowa kari­era! Ale prze­cież jest jeszcze ta „dru­ga nóż­ka”. Whishaw gra­ją­cy w teatrze – czy to w Bachan­tkach, czy Bru­tusa w Juliusz Cezarze, czy w końcu samą Marylin Mon­roe w „Nor­ma Jeane Bak­er of Troy”. To już jest zupełnie inny Whishaw – być może bardziej w swoim żywiole opowieś­ci niejed­noz­nacznej, pełnej emocji, wyma­ga­jącej czegoś od widza. Niekiedy trud­no pomieś­cić w głowie wiz­ję, że jeden człowiek może być zarówno ide­al­nym Bru­tusem i Padding­tonem ale mam wraże­nie, że to się bierze z tej samej wrażli­woś­ci. Która może być gniewem, pychą, zem­stą a może być życ­zli­woś­cią, cieka­woś­cią i czułoś­cią. To jest na swój sposób ciekawa odpowiedź na pytanie – czy aktorzy rzeczy­wiś­cie muszą wybier­ać pomiędzy ekspery­mentem a kinem wielkiego budże­tu, czy być może to jest w więk­szym stop­niu kwes­t­ia woli, pewnych wyma­gań i wyzwań jakie sobie stawiają.

 

Odcinek Far­go który naw­iązu­je do “Czarnok­siężni­ka z Krainy Oz” to prawdzi­wa perełka

Do tego dochodzi jeszcze kari­era telewiz­yj­na – mnóst­wo mniejszych i więk­szych pobocznych pro­jek­tów. Tym co mnie w tych pro­jek­tach zawsze intrygu­je, to że nie wiado­mo czego się spodziewać – kim w tym wyda­niu będzie Ben. To jest dla mnie chy­ba najbardziej wyraźne kiedy oglą­da się obok siebie „Skan­dal w Ang­iel­skim Sty­lu” i czwarty sezon „Far­go” – w obu Whishaw jest doskon­ały (zresztą za swo­ją rolę w bry­tyjskim seri­alu dostał worek nagród) ale niemal nie przy­pom­i­na siebie – co jest ciekawe bo w przy­pad­ku niek­tórych aktorów mamy wraże­nie, że zawsze gra­ją podob­nie a tu chy­ba korzys­ta­jąc ze swo­jego scenicznego przy­go­towa­nia aktor samą mową ciała zmienia zupełnie swoich bohaterów – tak, że nawet nie przy­pom­i­na­ją siebie.

 

Zresztą tak na mar­gin­e­sie – dlat­ego pole­cam obe­jrzeć jego rolę w najnowszej wer­sji his­torii o Davidzie Cop­per­field­zie. Whishaw ma tam rolę kluc­zową ale dru­go­planową i tak doskonale gra swo­jego niby usłużnego ale zgorzk­ni­ałego bohat­era, że przez chwilę moż­na zapom­nieć że to on. Co jest moim zdaniem kluczem do odpowiedzi na pytanie – dlaczego aktorowi tak dobrze uda­je się prześl­izgi­wać pomiędzy gatunka­mi, nośnika­mi, pomiędzy też rejes­tra­mi kul­tu­ry (bo spotkamy go zarówno tam, gdzie już zaczy­na się kul­tura pop­u­lar­na jak i w tych miejs­cach gdzie nie ma wąt­pli­woś­ci, że jest tak klasy­cznie wyso­ka). To jest jed­nak umiejęt­ność, której nie sposób przecenić, która spraw­ia, że jego kari­era się nie nudzi, nie sta­je, zawsze zna­j­du­je coś nowego.

 

 

Szuka­jąc jed­nego klucza do kari­ery Whishawa cią­gle odbi­jałam się od które­goś z tytułów czy ról które mi nie pasowały, do wyobrażonego obrazu. Co moim zdaniem zawsze jest plusem – gdy się gra zbyt częs­to tą samą postać, gdy się nie przyj­mu­je choć trochę tej natu­ry kameleona, łat­wo się „zas­tać” i znudz­ić nawet najwierniejszych widzów. Oso­biś­cie zna­j­du­ję też w jego kari­erze ten ciekawy trop który jest dla mnie ciekawym przykła­dem tego – jak wiele mogą aktorzy, nie pod­da­ją­cy się pewnym wymogom branży. Whishaw jest chy­ba jed­nym z nielicznych przykładów osób które mogą jed­nocześnie akty­wnie angażować się w zachowanie dziedz­ict­wa Dere­ka Jar­mana – jed­nego z najważniejszych queerowych (i nie tylko) reży­serów bry­tyjs­kich ostat­nich dekad a z drugiej zanurzać się w bajkową wiz­ję Lon­dynu od Dis­neya. Co spraw­ia, że coraz częś­ciej zada­ję sobie pytanie – ile z tych bari­er pomiędzy przestrzeni­a­mi kul­tu­ry ist­nieje rzeczy­wiś­cie, a ile wyni­ka z pewnego braku chę­ci, odwa­gi, czy kto wie może bezczel­noś­ci ich przekracza­nia. Nie mam tu jed­noz­nacznej odpowiedzi ale ta dwois­tość tej kari­ery mnie intryguje.

 

Ostate­cznie szuka­jąc tego co mnie przy­cią­ga do jego kari­ery doszłam do wniosku, że jest to głos.  Tak wiem, że współcześnie wielu aktorów jesteśmy w stanie poz­nać po głosie, ale w przy­pad­ku Whishawa jest w sposo­bie w jaki mówi kwest­ie swoich bohaterów coś tak charak­terysty­cznego – głębok­iego, miękkiego kiedy trze­ba i twardego gdy wyma­ga tego rola, że właś­ci­wie każdego jego wys­tępu mogłabym tylko słuchać. Chy­ba nie ma obec­nie drugiego akto­ra którego głos mogłabym z taką łat­woś­cią przy­wołać w głowie. Nawet nie tyle głos co sposób intonacji, który nada­je wszys­tkiemu co mówi specy­ficznej głębi. I nie ma znaczenia czy czy­ta Oscara Wilde, czy recy­tu­je wier­sz e.e. cum­mingsa czy roz­maw­ia z Jame­sem Bon­dem, czy jest w końcu słod­kim małym misiem z Peru. Ten głos jest nas w stanie zabrać w te wszys­tkie miejs­ca gdzie jest to ważne. I dlat­ego wcale się nie dzi­wię, że jest to jedyny aktor który doczekał się na moim blogu aż dwóch poświę­conych mu wpisów.

0 komentarz
5

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online