Hej
Zwierz chyba ogłosi ostatni tydzień – tygodniem z życzeniami czytelników, bo zwierz ponownie pisze o czymś o co proszą czytelnicy (nie żeby im wcześniej nie zasugerował, że może o tym napisać), otóż widzicie zwierz wymieniał kiedyś, krótką historię ekranizowania Szekspira ( kiedyś czyli dwa lata temu – zwierz pamięta, że wpis napisał z głowy zamiast pisać pracę magisterską w bibliotece. W tamtym wpisie zwierz popisywał się przede wszystkim umiejętnością wymienienia wszystkiego co widział z ekranizacji Szekspira jednym tchem. Dziś jednak się ograniczy. Do dziesięciu tytułów. Ale dlaczego w ogóle zwierz wraca z Szekspirem? Poza drobną obsesją (kto czyta bloga ten zauważy) zwierz dostrzegł, że plus minus połowę jego planów na kulturalną przyszłość zajmuje oglądanie Szekspira na scenie (tak zwierz posiada bilety na Hamleta z Szycem), oglądanie Szekspira w kinie (tak zwierz uda się na Koliorana w reżyserii Fiennsa) oraz wyczekiwanie na Szekspira w telewizji (Ryszard II, Henryk IV i Henryk V a wszystko wyprodukowane przez BBC w ramach kulturalnej Olimpiady która przy okazji wydaje się wywoływać więcej emocji w zwierzu niż perspektywa zawodów sportowych). Tak więc widzicie gdzie nie spojrzeć tam Szekspir. Oczywiście zwierz od razu zastrzega sobie, że lista po pierwsze – ma tylko 10 pozycji, po drugie odpowiada wyłącznie gustowi zwierza. Po trzecie nie zawiera 10 ulubionych sztuk Szekspira tylko dziesięć ulubionych ekranizacji. Po czwarte – nie liczą się ekranizacje, w których nie mówi się Szekspirem tylko akcja jest przeniesiona do współczesności. Dobra skoro już poczyniliśmy wszystkie możliwe zastrzeżenia czas zaczynać.
Henryk V (1986) – zwierz jak wiecie przysiągł, że nie polubi innej wersji niż ta Branagha. Przysiągł i choć kto wie czy przysięga nie zostanie wystawiona na ciężką próbę (pierwsze klipy z nowego Henryka V wyglądają niezwykle ciekawie) to jednak nie zrobił tego bez powodu. Henryk V nie jest sztuką prostą do zekranizowania przede wszystkim dlatego, że ma niesłychanie fragmentaryczną akcję i raczej dobre momenty niż spójną treść. Nie mniej jednak w realizacji Branagha wszystko gra – narrator przechodzący w pierwszych scenach zapleczem planu filmowego wydaje się być idealnie dopasowany do późniejszej – bardzo realistycznej przecież wizji. U Branagha jest tak jak być powinno – dwór jest ciemny, pole bitewne brudne (ileż błota jest w tym filmie), a ostatnia scena królewskich zalotów zagrana w zupełnie innej tonacji niż reszta filmu. Oczywiście ekranizacji pomaga fakt, że naprawdę wszyscy tam dobrze grają – trudno się z resztą dziwić, spora część aktorów grała wcześniej razem na scenie więc mieli więcej niż zazwyczaj czasu na przemyślenie swoich ról. Branagh w wywiadach z roku wypusczenia filmu podkreśla, że gdyby wiedział jak się robi filmy pewnie nigdy by się nie zdobył na nakręcenie takiego Henryka. Ale zgodnie z zasadą, że ograniczenia są tylko dla tych, którzy są ich świadomi, udało mu się stworzyć film, który zdecydowanie nie sprawia wrażenia reżyserskiego debiutu. Co prawda zwierz odnosi wrażenie, że raz na jakiś czas Branagh pomaga Szekspirowi muzyką (cudowny podkład muzyczny pod St Crispin Day Speeach robi połowę roboty, zaś Non Nobis Domine pod koniec bitwy jest absolutnie mistrzowskim posunięciem) ale i tak ogląda się to świetnie. Oczywiście można zarzucić, że ekranizacja, która swego czasu zrobiła furorę z powodu braku teatralności dziś może się wydać (ponownie) nieco teatralna. Ale zwierz uważa, że Szekspirowi teatralność nigdy nie szkodzi. Jeśli chodzi o aktorstwo to zwierz uważa, że nie ma w tym filmie ról złych – nawet mały Christian Bale (nie trudno go nie dostrzec) jeszcze zwierza nie irytuje. Kawałek świetnego kina, które zwierz będzie lubił nawet jeśli nowy Henryk V będzie tak dobry na jakiego się zapowiada.
Ryszard III (1995)- przeniesione w czasy II wojenne, z Anglią dziwnie przypominającą kraj raczej faszystowski (jest to wersja historii dość alternatywna) sztuka może się wydawać pomysłem ekscentrycznym. Ale w tym szaleństwie jest metoda i to metoda zdecydowanie słuszna. Historia przeniesiona w inne czasy i dekoracje sprawdza się równie dobrze, postacie nie tracą nic ze swojej żywotności zaś polityka – z rządzących nią zasad. Zmiana dekoracji nie tylko dodaje nowe pole do interpretacji ale też wyciąga to co w sztuce i w samym Szekspirze najlepsze – fakt, że treść jego sztuk można przenosić w czasie ale jeśli zostawi się słowa można na tym zdecydowanie zyskać. Ian McKellen jako Ryszard III kradnie film wszystkim, którzy grają w filmie, a obsada trzeba przyznać, jest bardziej niż zachęcająca – przeglądanie listy płac wygląda trochę jak marzenie kinomana (min. Annette Bening, Jim Broadbent, Kristin Scott Thomas, Maggie Smith a nawet w niesłychanie dobrze dobranej dla niego roli Robert Downey Jr.) Oczywiście połowę zabawy z oglądania sprawia przyglądanie się temu w jaki sposób realia zupełnie innych czasów zostają tak splecione z tekstem by nie zgrzytały – w końcu jak w erze samochodów i czołgów zawołać ” Królestwo za Konia” (da się;). Dodatkowym plusem tej ekranizacji, który to sposób kręcenia zwierz zawsze ceni jest fakt, że Ryszard mówi do kamery a właściwie do publiczności. W chwili, w której spogląda prosto na ciebie, i wciąga w swoje knowania sztuka nabiera zupełnie innego wymiaru. Możemy się z nim nie zgadzać, jego czyny mogą w nas budzić obrazę, ale . jesteśmy jego wspólnikami.
Wiele Hałasu o Nic (1993) – ponownie Branagh bo zwierz nie ukrywa, że ma do niego zdecydowaną słabość (jakby ktoś nie zauważył wcześniej). Problem z Wiele Hałasu o Nic jest taki, że sztuka ma najbardziej dopasowany tytuł w historii ludzkości. To znaczy, nie należy jej strasznie długo analizować bo dojdzie się do bardzo głębokich wniosków (zwierz wie bo czytał mądrzejszych, którzy to za niego zrobili) ale jeśli po prostu się ją ogląda to nie trudno dostrzec pewną błahość całego zamieszania. Z drugiej strony Szekspir umieści w sztuce najlepszy wymyślony dotychczas schemat dla komedii romantycznych czyli dwójkę bohaterów którzy są dla siebie idealni tylko się nie lubią. Ekranizację Branagha zwierz lubi z kilku powodów – pierwszym z nich jest Toskania – ładne widoki, willa i ciepłe słońce – wszystko to daje idealną ramę dla tej historii, po drugie Michel Keaton – jako Dogberry (jak on jest po Polsku, bo zwierz zapomniał), to się nazywa dobrze zagrać! Zwierz uwielbia jego teoretycznie drugoplanową rolę, ale jedną z tych, które są prawdziwymi perełkami. Inna sprawa – zwierz, który nie przepada za Keanu Reevsem uważa, że jako Don John sprawdza się świetnie przede wszystkim dlatego, że jego bohater jest cały czas ponury i wściekły a Reeves nie musi nic szczególnie robić by się takim wydawać, podobnie zwierzowi strasznie podoba się Denzel Washington jako Don Pedro bo jest coś takiego w tym aktorze co sprawia, że nie trudno sobie go wyobrazić (a tak jest w tej interpretacji) jako postaci nieco szlachetniejszej od wszystkich innych. Co poniektórzy zarzucali Branaghowi, że zrobił błąd powierzając rolę Beatrycze Emmie Thompson (argument był taki, że jest za stara) ale zdaniem zwierza to zarzut idiotyczny bo aktorka jest w swojej roli świetna a w duecie z Branaghem jeszcze lepsza. Poza tym film zawiera scenę z leżaczkiem, która stanowi dowód na to jak jednym małym rekwizytem można wiele w scenie osiągnąć. Co prawda zwierz znów ma wrażenie, że Branagh sobie trochę pomógł muzyką Patricka Doyle, ale ponieważ zwierz darzy akurat tego kompozytora sporym uczuciem więc zwierzowi to nie przeszkadza.
Wiele Hałasu o Nic (2011) – zwierz postanowił, że skoro obejrzał londyńskie przedstawienie przez Internet a nie w teatrze to zaliczy je raczej do ekranizacji (przynajmniej w zwierzowym rankingu), zwłaszcza że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że można je sobie jeszcze kupić i obejrzeć a kto wie może wyjdzie na DVD ( zwierz bardzo by chciał). Oczywiście biorąc pod uwagę wszystkie ograniczenia sceny, zwierz nie może rysować prostych porównań. No ale przeniesienie akcji w lata 70 na Gibraltar ( zaraz po wojnie o Falklandy) jakoś niczego sztuce nie odejmuje. O ile interpretację Branagha zwierz nazwałby raczej bardziej sentymentalną niż zabawną, o tyle tutaj jest raczej komicznie niż refleksyjnie. Choć nie do końca – bo całą siłą tego akurat przedstawienia jest sposób w jaki przechodzi od błazenady do powagi. Wychodzi to świetnie Davidowi Tennantowi w roli Benedykta, nieco gorzej Catherine Tate. Przesunięte są też akcenty – Don John jest bardziej hmm. campowy, zaś Don Pedro mniej szlachetny i chyba trochę smutny, że w całym tym romansowym zamieszaniu pozostał sam. W ostatecznym rozrachunku dostajemy jednak przede wszystkim popis jednego aktora czyli Tennanta biegającego po scenie w koszulce w z logo Supermana i mówiącego z cudownym Szkockim akcentem. Całe przedstawienie może nie zapisze się w historii ale zwierz widział je kiedyś trzy razy w ciągu jednej doby i nie miał dość.
Hamlet (1996) – zwierz widział chyba wszystkie Hamlety jakie wpadły mu w ręce i pewnie mógłby ich wymienić więcej niż dwa. Tu wymienia przede wszystkim (po raz kolejny) wersję Branagha. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że to pełna wersja sztuki, czyli bite cztery godziny z tym co zazwyczaj się wycina. Po drugie Kate Winslet jest naprawdę dobrą Ofelią a nie taką jak zwykle (zwykle Ofelie są dość mdłe), po trzecie zwierz uważa, że Branagh zrobił słusznie obsadzając się w roli Hamleta choć jego Hamlet jest raczej opanowany na tle bardzo wielu innych. Dobra ale to jeszcze nie koniec – przeniesienie Hamleta w czasie do Danii ale XIX wiecznej zwierzowi podoba się przede wszystkim ze względów estetycznych – jest coś takiego w XIX wiecznej modzie i ceremoniale co pozwala nadać idealną ramę pałacowym rozgrywkom. Do tego jeszcze Branagh zdecydował się na Elsynor w wersji Glamour co stanowi ciekawy (zdaniem zwierza) kontrast dla ponurych wydarzeń jakie się rozgrywają w jego murach. Dodatkowo reżyser nie zapomniał o tym co zawsze czyni sztukę przyjemniejszą do oglądania – jest więc i humor i sceny akcji bo Branagh idzie tropem Szekspira i finałowy pojedynek zamienia w dużym stopniu w scenę akcji, którą jak można podejrzewać był też na początku, bo przecież odrobina akcji zdecydowanie nie była obca teatrowi Elżbietańskiemu. Co jeszcze? Zdaniem zwierza świetna obsada – zwłaszcza podoba się Derek Jacobi jako Klaudiusz (zwierz rzadko lubi Klaudiusza a tego lubił – choć chyba nie powinien), oraz Richard Briers jako Poloniusz. No i w filmie pojawia się Robin Williams w absolutnie genialnej acz małej roli. Oczywiście zwierz nie raz słyszał wszystkie zarzuty pod adresem tej ekranizacji i wie, że bardzo wielu widzom się nie podoba. Ale zwierz nie jest szczególnie ambitny i jakoś nad wątpliwościami większości potrafi przejść obojętnie i oglądać Hamleta raz po razie zwłaszcza, że film ma świetny komentarz.
Hamlet (2009) – ponownie jak nie Branagh to Tennant. Zdaniem zwierza choć sama inscenizacja RSC zaadaptowana na potrzeby filmu robi na nim mniejsze wrażenie, to Tennant jest lepszym Hamletem. Dlaczego? Po pierwsze inscenizacja dziejąca się raczej współcześnie pozwala Hamletowi uwolnić się od wszelkich ram jakie narzuca na niego (a właściwie na rolę) granie jej w kostiumie. Po drugie, mimo, że mamy do czynienia z filmem to ekspresja jest raczej teatralna – aktorzy spoglądają co raz w kamerę, jak podejrzewa zwierz w miejscach gdzie spoglądali na widownię. I tak Hamlet zamiast wygłaszać monologi w przestrzeń czy do lustra nie raz mówi do nas widzów, co jakoś tą powiedzmy sobie szczerze dość dziwną metodę komunikowania się ze światem (mówić na głos co się myśli kiedy nikt nie słucha – hmm.) usprawiedliwia. Ale w Hamlecie Tennanta jest przede wszystkim mnóstwo energii, życiowej siły, która choć nie przekłada się na zdecydowane czyny, sprawia, że Hamlet przestaje irytować (co często się dzieje kiedy aktor nie umie znaleźć właściwego klucza do roli). Nadpobudliwość Hamleta połączona z jego niezdolnością do czynu robi z niego postać jeszcze ciekawsza. Co więcej zwierz nigdy nie widział w żadnym filmie lepszego wykorzystania T-shirtu – zdaniem zwierza genialnego w swej prostocie wykorzystania kostiumu ( jak twierdzi komentarz T-shirt należał do Tennanta który po prostu w nim przyszedł). Zwierz lubi w tej inscenizacji także Klaudiusza (świetny jak zawsze Patrick Stewart) oraz Gertrudę (Penny Downie), której relacje z Hamletem rozegrano w zdecydowanie niepokojący sposób ale nie przekraczający tej granicy, po której człowiek zaczyna wrzucać Edypa do interpretacji. Podsumowując – inscenizacja dobra a Hamlet Tennanta świetny.
Kupiec Wenecki (2004) – z Kupcem Weneckim jest pewien problem. Jest to sztuka antysemicka. Oczywiście antysemityzm Szekspira nijak się ma do późniejszego (I jak wskazuje mowa Shylocka być może nieco mniejszy niż nam się wydaje) ale co się napisało to się napisało, co historia przyniosła to przyniosła i w ostatecznym rozrachunku koszmarnie trudno dziś Kupca Weneckiego zekranizować. Tym bardziej zwierz jest pod wrażeniem jak świetny jest film Radforda. Przede wszystkim genialnym posunięciem było powierzenie tytułowej roli Alowi Pacino. Pacino jest na tle innych aktorów wulkanem energii – jego wściekłość, smutek, rządza zemsty – wszystko to jest bardziej emocjonalne i ludzkie. Nawet jego cierpienie po stracie córki wydaje się być większe niż strach bohatera granego przez Ironsa przed wycięciem sporego kawałka ciała. Ten kontrast sprawia, że Pacino zdobywa widownię szybciej niż ktokolwiek inny – nikt chyba nie wyjdzie z filmu przekonany, że jego bohater nie jest postacią tragiczną, nawet jeśli w swych czynach posuwający się niekiedy za daleko. Co więcej rozgrywająca się trochę na drugim planie historia jego córki (z resztą równie dobrze i barwnie przedstawiona) dodaje jeszcze jeden ciekawy element – zwierz doda tym, którzy widzieli, ze chodzi mu przede wszystkim o kwestię pierścionka. Nie mniej podsumowując, nawet gdyby cały film był do bani to warto byłoby go nakręcić dla poniższego monologu.
Otello (1995) – zwierz bardzo lubi Otella Oliviera Parkera i to nie tylko dlatego, że rolę Jago gra Kenneth Branagh. Dobra po części dlatego. Jago jest absolutnie cudownym złym bo właściwie nie ma jednego prostego wytłumaczenia dla jego czynów (wszyscy to wiedzą, ale zwierza zawsze wzrusza, że jak go pytają dlaczego to wszystko zrobił to nie daje odpowiedzi). W filmie Parkera, trochę jak we wspomnianym Ryszardzie III Jago robi z nas wspólników. Mówi do nas, knuje z nami, dzieli się swoimi wszystkimi pomysłami. To on jest naszym człowiekiem w filmie, i w sumie przez pewien czas nie sposób się powstrzymać by nie kibicować jego poczynianiom. Oczywiście pod koniec przychodzi otrzeźwienie ale jesteśmy wspólnikami zbrodni. Jednak zwierzowi podoba się tu jeszcze, jeśli nie przede wszystkim Otello – Laurence Fishburne gra swoja rolę o tyle dobrze, że zwierz do końca przyglądając się bohaterowi miał wrażenie, że czegoś ważnego o nim nie wie. Z resztą do samego końca wydawało mu się, że postać ta jest zdecydowanie głębsza i ciekawsza niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Minusem filmu jest fakt, że sporo wycięto z oryginału, ale na ekranie zupełnie tego nie widać, akcja toczy się gładko, obsada daje z siebie wszystko (choć Dezdemona jest tu raczej mdła, zdaniem zwierza) a całość wydaje się nie mieć wad. Pod koniec oczywiście, zwierz zastanawia się dlaczego to wszystko, ale tak chyba być powinno.
Stracone Zachody Miłości (2000) – zwierz umieszcza tu tą adaptacje Szekspira ponieważ nie podobała się ona absolutnie nikomu a zwierz ją bardzo lubi. Ze Straconych zachodów Miłości co prawda nie zostało bardzo wiele, ale za to w bonusie są piosenki;) Zwierzowi podoba się pomysł stylizacji na lata 30 (a właściwie ich końcówkę), podoba się pomysł wrzucenia musicalowych fragmentów i rozegrania całego filmu w bardzo staromodnych dekoracjach. Ale najbardziej podoba się zwierzowi, że film stara się oddać coś o czym niekiedy zapominają ci, którzy biorą się za komedie Szekspira. Film chce być śmieszny. I miejscami jest, bo jeśli tylko da się odpowiednią przestrzeń dowcipom Szekspira to zadziałają. Dlaczego film się nie podobał. Zdaniem zwierza jednak za dużo było w nim musicalu za mało Szekspira. A może nie wszyscy do końca pojęli, że film jest dokładnie taki jak ma być, a nie bardziej realistyczny czy jeszcze bardziej współczesny. Niektórzy stwierdzili, że ten film dowodzi, że Branagh nie miał już pomysłów na Szekspira. Ale prawda jest taka, że zwierz woli taką zabawę niż „Jak wam się to podoba”, które w strukturze wykorzystuje właściwie wszystkie pomysły „Wiele Hałasu o Nic”. Zwierz zawsze woli ryzyko od grania bezpiecznie.
Romeo + Julia (1996) – dobra w tym filmie nie ma Branagha, jest za to Leonardo DiCaprio ale akurat do roli Romea zwierzowi bardzo dobrze pasuje. Całość przeniesiona w czasy współczesne gra idealnie tylko i wyłącznie dlatego, że zostawiono tekst Szekspira. Serio – zażywający narkotyki Merkucjo, Monteki wyciągający swoje pistolety z napisem „sword”, telewizyjne wiadomości zamiast wstępu i epilogu – wszystko działa bo mówią przy tym słowami Szekspira. Podobne przeniesienie w czasie bez zachowania słów oryginału było by dość prostackie ale tak ponownie okazuje się że dekoracje są naprawdę drugorzędne. Poza tym wydaje się, że reżyser dobrze wybrał czas i obsadę idealnie trafiając w gusta nie tylko starszych krytyków ale i nastolatków w wieku do pary tytułowych kochanków zbliżonych. Zwierz widział wiele uwspółcześnień Szekspira ale to wydaje się mu, że to jest jednym z lepszych. DiCarpio nie jest najlepszym Romeem jakiego nosiła ziemia ale powiedzmy sobie szczerze to jak aktorzy grają jest nieco drugorzędne wobec samego, bardzo udanego konceptu. W sumie najbardziej wdzięczny jest zwierz za odkrycie dla szerszej widowni Claire Danes, która jest niezłą Julią i ogólnie bardzo dobrą aktorką.
Dobra miało być dziesięć jest dziesięć. Te są na samej górze głowy zwierza, te zwierz widział więcej niż trzy razy. Co nie znaczy, że nie ma innych filmów, zwłaszcza na podstawie innych sztuk, które zwierz lubi, na DVD posiada i ogląda ale rzadziej i raczej z ciekawości niż z prawdziwej pasji. Jak widzicie wyszedł mały festiwal Kennetha Branagha ale to nie wina zwierza tylko gustu zwierza. Co jeszcze – a zwierz nie pretenduje ani nie pretendował do bycia znawcą, jest co najwyżej entuzjastą. Różnica między znawcą a entuzjastą jest spora i chyba uwidacznia się w tym wpisie ale zwierz dochodzi niekiedy do wniosku, że tylko tej drugiej grupie przedmiot ekspertyzy sprawia frajdę. Stąd też zwierz zwraca się do bardzo przeciwnej temu wpisowi Ponurej o odrobinę zrozumienia.
Ps: Tak zwierz wie, że poza UK i US też kręcą Szekspira, zwierz bardzo lubi Rosyjskiego Hamleta z lat 60 – miejscami to jedna z najpiękniejszych ekranizacji Szekspira jaką zwierz widział. Zwierzowi całkiem podobała się też Polska wersja Teatru Telewizji wystawiana w Wieliczce. Zwłaszcza pomysł by zacząć monologiem Hamleta ( to znaczy TYM monologiem)
Ps2: Czy zwierz już wspomniał, że to tylko 10 ze znaczenie dłuższej listy? Czuje się w obowiązku to powtórzyć jeszcze na koniec.??