Hej
Dawnymi czasy gdy zwierz był jeszcze uczniem a zwyczaj walentynkowy zaczął się w Polsce robić co raz bardziej popularny zwierz był zdecydowanym przeciwnikiem tego święta uważając je za kulturowo obce i komercyjne. Wiek zmienił podejście zwierza, ale nie dlatego że zwierz się zakochał i poczuł potrzebę celebrowania miłości ( blech) ale dlatego że uświadomił sobie że po pierwsze ludzie i tak wydają pieniądze więc mogą je wydać na czekoladowe serduszka po drugie luty to miesiąc nudny kiedy euforia nowego roku już opadła a do Wielkanocy jeszcze daleko. Zwierz zaś wychodzi z założenia że świat potrzebuje świąt. Zwłaszcza że im dłużej zwierz zajmuje się kulturą popularną tym bardziej dochodzi do wniosku że rządzi nią fetysz miłości. W sumie wszystkie piosenki są o miłości ( zwierz kiedyś już kiedyś o tym pisał) i z rzadka uświadczysz filmu czy serialu w którym nie znalazł by się wątek romantyczny. Zwierz uświadomił to sobie z pełną mocą oglądając ekranizację ” Władcy Pierścieni” gdzie specjalnie dodano wątek Arweny bo przecież nie można dziś historii opowiedzieć bez ukochanej i pocałunku. Właśnie nie seksu ale starego dobrego romantycznego pocałunku – zwróćcie uwagę moi drodzy czytelnicy. Żyjemy w świecie teoretycznie pozbawionym romantyzmu ale większość seriali potrafi przyciągnąć przed ekrany wielu fanów jedynie zapowiadając że po trzech latach emisji serialu bohaterowie się pocałują ( tak moi drodzy jeden pocałunek bohaterów może wzbudzić więcej zainteresowania dyskusji i kontrowersji niż gdyby tarzali się oni po łóżku w każdym odcinku). Co do filmów to zwierz bez zastanowienia może w sumie przywołać jedynie kilka tytułów w których nikt nikogo nie całuje – tak jakby był to absolutnie obowiązkowy nie dający się pominąć element fabuły. Ale nie tylko o ten drobny szczegół chodzi. Miłość z popkultury to uczucie nie istniejące za to wzbudzające w nas wszystkich tęsknotę lub poczucie nie spełnienia. Widać to wyraźnie na mikro blogach gdzie wkleja się mnóstwo obrazków i cytatów mówiących jakim wspaniałym uczuciem jest miłość. Wklejają je głównie młodzi ludzie którzy nawet jeśli są w związkach to jednak nie koniecznie uczucie które pozbawia ich wszystkich problemów wręcz przeciwnie nastręcza nowych. A jednak pomimo że druga połowa piosenek jest o złamanym sercu wszyscy chętnie dajemy się ponieść tej fantazji o uczuciu które wyprostuje nam życie, zmieni kolory tęczy i sprawi że znikną wszystkie problemy. Zwierz nie jest cyniczny. Wierzy w istnienie miłości, wierzy w radosny stan zakochania. Ale wie też doskonale że nigdy nie zakochamy się tak jak to opisują w piosenkach, nie będziemy tak szczęśliwi jak bohaterowie filmów. Dlaczego więc pragniemy tej miłości na sterydach ? Zdaniem zwierza – jeśli może przedstawić tutaj olbrzymią teorię która być może nie jest prawdziwa. Otóż zdaniem zwierza ludzie potrzebują bóstwa. Ale w ostatnich latach świat się laicyzuje – odchodzi od kościołów i wyznań. Nie oznacza to jednak braku potrzeby wiary w coś ponad nami, coś ważnego co wszystko może zmienić i naprawić, coś na co trzeba czekać, co może nas spotkać. I tu pojawia się miłość. Wyidealizowana odpowiednio podkolorowana, atakująca nas zewsząd będąca tym co tłumaczy nasz współczesny świat. Tak więc moi drodzy – naszym dzisiejszym bóstwem jest miłość. I jest to bóstwo dalekie od tego naszego ludzkiego uczucia. Tak więc 14 kiedy będziecie kupowali bombonierki, pluszaki i wszystkie inne czerwone gadżety zastanówcie się czy to jakoś dziwnie nie przypomina kultu:)
Ps: Zwierz przeczytał dziś naśmiewającego się felietonistę Gazety Wyborczej który twierdził że stwierdzenie ze książka Rowling o Potterze jest strasznie podobna ( niemal skopiowana) do Akademii Pana Kleksa jest przejawem naszej polskiej małostkowości która mówi że wszystko nam ukradziono. Szkoda że felietonista nie zastanowił się nad tym chwile. Bo obie książki są do siebie strasznie podobne – tylko że nasza była pierwsza. To nie przejaw małostkowości tylko raczej powód do dumy