Home Ogólnie Not Dead czyli Sherlock i wszystkie konsekwencje zmartwychwstania

Not Dead czyli Sherlock i wszystkie konsekwencje zmartwychwstania

autor Zwierz

Hej

Zwierz oglądał wczorajszy odcinek Sherlocka inaczej niż wy. Podczas gdy dla was był to wyczekiwany i wytęskniony powrót po dwóch latach, dla zwierza był to drugi seans w ciągu krótkiego czasu. Czy to dobrze? Zwierz na pewno ma nad wami tą przewagę, że zamiast pochylać się na krześle i zadawać sobie, co chwilę pytanie „jak on to zrobił?”, Mmógł cieszyć się odcinkiem wiedząc, co będzie dalej i jak się skończy. Oznacza to mniej emocji, ale z drugiej strony czy cechą dobrego recenzenta nie jest umiejętność wyciszenia wewnętrznej piszczącej fangirl? No zobaczymy czy zwierzowi się uda. Pewne jest natomiast to (zanim zwierz zanurzy się w milionie mniej i bardziej ważnych uwag), że BBC z wydatną pomocą Moffata i Gatissa udowodniło jedną rzecz. Że we współczesnej kulturze nadmiaru, czekanie bywa czasem wartością samą w sobie. Napięcie, jakie towarzyszyło premierze Sherlocka jest nie do osiągnięcia w przypadku 24 odcinkowych seriali wracających, co sezon na antenę stacji telewizyjnej. Zwierz nie twierdzi, że cieszy się z tak długiej przerwy (wywołanej głownie przez konieczność nakręcenia skromnego niskobudżetowego filmu pt. Hobbit), ale ma wrażenie, że dostaliśmy dzięki niej w pakiecie z Sherlockiem pewne uczucia, których inaczej nie da się (przynajmniej w popkulturze wytworzyć). Dobra tyle uwag ogólnych i teraz jeszcze jedna szczegółowa. Ten wpis zawiera straszliwie spoilery. Obrazkowe i tekstowe. Jeśli nie widzieliście serialu lub nienawidzicie spoilerów odejdźcie od komputera. Jeśli zaś czytaliście tekst zwierza na Hatak.pl i myślcie, że zwierz powiedział już wszystko, co ma do powiedzenia to warto jednak przeczytać jeszcze te uwagi. Są one bardziej fanowskie i zwierzowe i nieco bardziej szczegółowe. Tak, żeby nie pisać w dwóch miejscach tego samego. No dobra. Gotowi? Zaczynamy!

 

Za tym zdjęciem Benedicta zaczynają się spoilery. Duże spoilery, wielkie spoilery. Kurczę żadnych sugestii wszystko kawa na ławę.  Spoilery także w gifach!

It’s not about the case – zacznijmy od sprawy, która zarówno po pierwszym jak i po drugim seansie wydała się zwierzowi najważniejsza. Empty Hearse nie jest odcinkiem serialu detektywistycznego. Oczywiście mamy w tle sprawę zamachu terrorystycznego (czy tylko zwierz miał wrażenie, że twórcy zrobili wielkie nawiązanie do V jak Vendetta?) ale tak naprawdę najważniejszym wątkiem jest ponowne spotkanie Sherlocka i Watsona. Czy to dobrze? Zwierz ma wrażenie, że nie ma się, co oszukiwać – serial od początku był bardziej o Sherlocku i Johnie niż o sprawach do rozwiązania – zresztą tym, co ludzi fascynuje nawet u Doyle’a to bohaterowie, (jeśli nie bohater) a nie ich sprawy. Gdyby Empty Hearse był zapisem śledztwa z niewielkimi wstawkami o tym jak przebiega spotkanie bohaterów odcinek może lepiej odpowiadałby schematowi opowieści detektywistycznej. Ale, po co trzymać się schematu, kiedy można dać widzom to, czego chcą. A Empty Hearse robi dokładnie to – daje fanom to, o czym mogą marzyć. Raz na dwa lata można. Zresztą nie oszukujmy się, prawie nikt nie ogląda Sherlocka dla jego genialnych dedukcji czy wspaniałych zagadek detektywistycznych – tych mamy na kopy w innych serialach. Choć trzeba przyznać, że drobne sprawy Sherlocka w tym odcinku są naprawdę dobre, a jego szalona jazda przez Londyn na motocyklu (z bardzo bystrą Mary na tylnym siodełku) jest jednak emocjonująca (choć zwierza bawi bo prawdopodobnie scenę dodano bo Benedict umie jeździć na motocyklu ale pewnie nie wolno mu było jeździć – bo producenci nie pozwalają w trosce, że aktor zrobi sobie krzywdę).

 

Jeśli ktoś potrzebowałby streszczenia odcinka to mniej więcej 80% znajduje się w tym gifiach. Zwierzowi strasznie podoba się, że John ma pretensje nie tylko o to, że Sherlock się pojawia ale że ktoś wiedział, że detektyw żyje. John został tu potraktowany jako ktoś nieważny, nawet jeśli wiemy, że był najważniejszy.

I don’t care how he did it – powiedzmy sobie szczerze nie ma satysfakcjonującego wszystkich scenariusza dotyczącego tego jak Sherlock to zrobił (przez to rozumiemy skok z dachu, po czym otrzepanie się i odejście w sobie tylko znanym kierunku). Fakt, że twórcy postanowili zagrać w sadystyczną grę z fandomem i pobawić się pojawiającymi się w sieci domysłami – przedstawiając nam nie jedną, ale aż trzy wersje, niezwykle się zwierzowi spodobał. Zwłaszcza, że nie odpuścili także tych, w których pojawiają się tak charakterystyczne dla fandomu wątki jak slash, (choć zwierz da głowę, że taki sposób przedstawienia członków fandomu spotka się na tumblr z krytyką, co ciekawe da głowę, że oberwie się Moffatowi, mimo, że odcinek napisał Gatiss). Jednak tym, co zwierzowi się najbardziej spodobało to fakt, że właściwie do końca nie wiemy. Wyjaśnienie, jakie Sherlock daje jedynej zainteresowanej osobie, (jakie to cudowne, że nikt nie chce wysłuchać historii do końca – na przekór fanom ale też jakoś w zgodzi z tym co mogliby czuć ludzie, którzy naprawdę zostali postawieni w takiej sytuacji) czyli Andersonowi może być prawdziwe może by jedynie kolejną wersją. Bliższą prawdy, ale czy prawdziwą i ostateczną? Nie wiadomo. I tak Gatiss wyszedł po mistrzowsku ze scenariuszowej próby, w którą wrobił go Moffat. Nie da się zadowolić jedną odpowiedzią spekulującego dwa lata fandomu. Ale można mrugnąć pod koniec. I dzięki temu wiemy i nadal nie wiemy. Just Brilliant. Plus – czy fakt, że hasłem jest „Lazaurs” nie jest nawiązaniem do Gatissowego odcinka Doktora. Czy to fangirl przemawia przez zwierza.

 

Zwierz wie, że część fanów poczuje się obrażona tym jak potraktowano fan fiction. Z drugiej strony jaki inny serial zdecydowałby się na uczynienie z fan fików części historii? Gif stąd

Not Dead – spotkanie Sherlocka z Watsonem jest zdaniem zwierza przede wszystkim mistrzowskim popisem talentu dwóch aktorów. Cumberbatch uczynił w tej scenie swojego Sherlocka znacznie młodszym, bardziej beztroskim, który niczym uczeń, któremu udał się doskonały dowcip wyskakuje zza rogu z okrzykiem „Not Dead” jakby zupełnie nieświadomy, szkód, jakie poczynił w psychice  i życiu Johna. Zdaniem zwierza ta scena dobrze pokazuje, jak bardzo Sherlock potrafi być nieludzki w chwilach, kiedy nie ma przy nim Johna by podpowiedzieć mu jak wypada się zachować. Plus ewidentnie nie rozumie, że przez te dwa lata życie Johna nie stało w miejscu (wydaje się, że Sherlock trochę jak fandom serialu miał wrażenie jakby ktoś spauzował świat na czas jego nieobecności). Z kolei Martin doskonale zagrał mieszankę absolutnego zaskoczenia, wściekłości i desperacji. To cudowne, że zdecydowano się nie pokazać radości i szczęścia tyko właśnie frustrację i wściekłość. Bo Sherlock zrobił Watsonowi straszliwe świństwo, którego sam nie do końca rozumie. Zwierz uwielbia całą tą sekwencję i fakt, że Sherlock strasznie chce by wszyscy przyjęli jego powrót, jako coś naturalnego a reakcje odbiegają od tego, co sobie wyobraził. A skoro przy reakcjach na powrót jesteśmy – ulubioną reakcją zwierza jest ta Lestrada. Twórcy oddali mu powitanie, którego większość fanów mogła spodziewać się po Johnie. Ale w wydaniu Lestrada a właściwie Ruperta Gravesa wypadała tak niesamowicie przeuroczo, że zwierz naprawdę czuje ciepło na samą myśl o tej scenie. Zwłaszcza, że Martin Freeman jest idealnym aktorem do zagrania gniewu i frustracji a w radość Lestrada nie trudno uwierzyć. No i jeszcze – cudowne nawiązanie do kanonu – kilka scen później kiedy pojawia się starszy pan w klinice Watsona.

Ukochana scena zwierza z całego odcinka. Greg Lestrade is my spirit animal. Gif stąd 

The Holmes family – pomysł by wrzucić do odcinka rodziców Benedicta grających rodziców Sherlocka to spory krok w stronę uniezależniania się serialu od kanonu. Z drugiej strony zwierzowi podoba się ten koncept, (o którym Gatiss mówi w Londynie, ale zwierz nie mógł wam wcześniej powiedzieć), że Mycroft i Sherlock nie pochodzą z zimnej i zdystansowanej rodziny, ale wręcz przeciwnie – to dwaj geniusze, którzy przydarzyli się bardzo miłym i normalnym ludziom – może, dlatego w ogóle Sherlock podjął próbę przystosowania się do społeczeństwa, (choć trochę). Gatiss stwierdził, że chciałby Sherlock i Mycroft byli takim Frasierem i Nailsem Crane – którzy właśnie pochodzili z normalnej i bardzo kochającej rodziny. Jeśli zwierz ma poznać rodziców Sherlocka to podoba mu się ten pomysł.  Jednocześnie fakt, że rodziców Sherlocka grają rodzice Benedicta a narzeczoną Watsona życiowa partnerka Martina robi z całego serialu wielkie rodzinne przedsięwzięcie. Zwierz nie wie do końca czy go to cieszy, (bo naprawdę – zobaczyć jak strasznie podobny do swoich rodziców jest Benedict – zwłaszcza oczy ma po matce – jest bardzo zabawne) czy martwi, (bo jednak wydaje się, że to zabieg mający na celu wyłącznie radość fanów). To jeszcze przez pewien czas będzie kwestia, nad którą zwierz będzie się bardzo zastanawiał (plus pytanie czy pokazanie rodziców Sherlocka będzie miało jakiekolwiek konsekwencje)

 

Brytyjski casting? Ponieważ w UK jest tak niewielu aktorów jeśli chcesz kogoś do grania rodziców twojego bohatera sprawdź czy rodzice aktora nie są wolni :) Ale tak serio, jeśli mam poznać rodziców Sherlocka to ci są idealni. I nie ma problemów z dziećmi nie podobnymi do rodziców (choć Mycroft jest chyba adoptowany). Gif stąd

I tought i was stupid! – Zwierz nigdy nie przypuszczał, że będzie miał coś wspólnego z Sherlockiem, ale ma. Zwierz podobnie jak najwybitniejszy z detektywów był całe dzieciństwo przekonany, że jest głupi, bo jego brat był przecież taki mądry. Dopiero później zwierz załapał, że bycie głupszym od własnego brata jeszcze nie znaczy bycia głupim. Zwierz uwielbia scenę dedukcji pomiędzy Sherlockiem i Mycroftem oraz ich rozmowę o „złotych rybkach” (w czasie której Sherlock stara się delikatnie wybadać czy jego brata podobnie jak Johna nie dotknęła jego nieobecność).  Po pierwsze – dostajemy wgląd w to jak życie Sherlocka wyglądało zanim pojawił się w nim Watson (wielogodzinne gry w Operację? To ma sens biorąc pod uwagę słabość Sherlocka do prostych gier planszowych ;), po drugie można się zastanawiać jak bardzo Sherlock chce być taki jak Mycroft a przynajmniej mu zaimponować – coś bardzo dobrze znanego wszystkim posiadające starsze rodzeństwo. Plus jest w tej scenie kawałek dialogu który niesłychanie przypomina rozmowę z drugiego sezonu, gdy Mycroft sugerował, że Sherlock nic nie wie o seksie, z kolei tu Sherlock sugeruje, że Mycroft nic nie wie, o tym jak to jest nie być samotnym. No i na koniec. To Baker Street gdzie siedzi dwóch mimo wszystko samotnych braci, zastanawiających się jak działa to całe społeczeństwo poza nimi. Jest w tej scenie coś smutnego i zabawnego jednocześnie. No i z punktu widzenia relacji między rodzeństwem coś bardzo prawdziwego. Zwierz uwielbia tą scenę i cieszy się, że Gatiss nie bał się jej sam sobie napisać.

 

To co dzieje się między Mycroftem a Sherlockiem w tym odcinku jest genialne i zwierz naprawdę rozumie Sherlocka który myślał, że jest głupi. (gif stąd)

There is something about Mary – zwierz bardzo bał się tego jak zostanie potraktowana postać Mary. I był zachwycony tym, co zobaczył na ekranie. Mary nie jest trzecim kołem u wozu, kobieta pomiędzy Sherlockiem a Watsonem. Ona jest nie, obok ale z nimi. Błysk w oku, kiedy Sherlock robi uwagi o wąsach Watsona, radość, kiedy czyta, co John napisał o swoich wspólnych przygodach z Sherlockiem. Dla niej przyjaźń między bohaterami jest ważna – bo czyni Johna szczęśliwym. Zdaniem zwierza to bardzo ważne by pokazać w serialu czy w popkulturze, że pojawienie się ukochanej nie niszczy męskiej przyjaźni i że kobiety nie są z natury wściekle zazdrosne i nieufne. Bądź, co bądź, jeśli się kogoś kocha to nie odcina się go od wszystkich, nawet najbardziej ekscentrycznych znajomych. Plus genialnie pokazano na ekranie natychmiastową więź, jaka tworzy się między Shelockiem a Mary – trochę ponad niezbyt zadowolonym z tego Johnem (który pewnie w następnych odcinkach to doceni). Olbrzymia w tym zasługa doskonale obsadzonej Amandy Abbington. Jako prawdziwa żona Martina i przyjaciółka Benedicta przenosi chyba trochę tych relacji na ekran. Jej obecność w życiu bohaterów wydaje się taka naturalna i pozytywna, że niemal nie chcemy by znikała z ekranu. Jeśli ktokolwiek będzie ją teraz krytykował to chyba jest głupi albo zapomniał, że johnlock to tylko fanowska fantazja a nie kanon (tu zwierz musi powiedzieć, że całym sercem pokochał brak przekonania pani Hudson czy John powinien się umawiać z kobietami). W każdym razie Mary było łatwo zmarnować a jak na razie jest doskonała. Naprawdę. Brawo.

 

  Jeśli nie pokochaliście mary po pierwszym odcinku to zwierz nie wie co wam pomoże, zwierz jest zachwycony i tym jak postać pokazano i tym jak Amanda ją zagrała. Plus – rozwiązanie wątku wąsów powinno raz na zawsze przekonać widzów serialu, że absolutnie nie da się go oceniać przed emisją odcinka. (gif stąd)

So funny, so human – zwierz ma wrażenie, że scena w wagoniku metra stanie się jedna z ulubionych scen w historii serialu. Dlatego, że Sherlock po raz pierwszy zachowuje się jak człowiek, który stracił kontrolę – coś, czego nie widzieliśmy nawet na dachu. To moment doskonałej gry aktorskiej ze strony Benedicta, który przekonuje nas (jednocześnie przekonując Watsona), że to już naprawdę może być koniec. Nie mniej jeszcze lepsza jest ta scena ze strony Watsona, ponowne reagującego wściekłością i irytacją. Bardziej niż przerażeniem. Watson jest wściekły, bo ma umrzeć i to właśnie teraz, kiedy spełniły się jego sny o powrocie przyjaciela. Jest wściekły, ale właściwie nie na niego, tylko na swoje życie. Jego wygłoszone drżącym głosem stwierdzenie – podobne do tego wygłoszonego nad grobem Sherlocka jest równie doskonale zagrane (ponownie scena gdzie BAFTA wjeżdża na scenę na srebrnym wózku i zostaje w objęciach Martina już na zawsze), ale kiedy widzimy puentę to dopiero wtedy rozumiemy jak bardzo Sherlockowi zależy na wybaczeniu ze strony Watsona. Zdaniem zwierza nie ma wątpliwości, ze Sherlock specjalnie podpuszcza tu Watsona, bo musi usłyszeć od niego, że przyjaźń wciąż trwa, by mimo wszystko usłyszeć, że zostało mu wybaczone (zresztą wydaje się, że czego by Sherlock nie udawał musiał przez te dwa lata więcej niż raz słyszeć w głowie głos Johna). To przewrotna scena, scenariuszowo może nieco pogmatwana, ale dla bohaterów i widzów, którzy chcą bohaterów zrozumieć, bardzo ważna. Przy czym niestety – zupełnie nie ma w tej scenie jednego elementu. Wiarygodności – ta emocjonalna jest, ale ta z przyciskiem wyłącznika jest takim trochę typowym zagraniem leniwego scenarzysty.

Czasem potrzeba terrorysty i bomby by usłyszeć od przyjaciół to na czym nam najbardziej zależy. Gif stąd 

You are important Molly Hooper – pomysł by Molly znalazła się, choć na chwilkę w centrum  odcinka jest bardzo ciekawym pomysłem. Bo oto Gatiss wziął postać, która cały czas marzy by znaleźć się u boku Sherlocka i pokazał jak bardzo spełnienie tego marzenia jest niesatysfakcjonujące. Molly nie może zastąpić Johna i co więcej, nie jest szczególnie zachwycona śledzeniem zbrodni. Zresztą chyba nie czuje się aż tak znudzona swoim życiem jak John (doskonała sekwencja w klinice pokazująca, że John średnio nadaje się na lekarza w przychodni) i nie ma tyle dystansu by osobiście nie dotykały jej wszystkie historie, których jest świadkiem. No i Molly chciałaby być kimś specjalnym dla Sherlocka a nie zastępstwem Johna, z resztą sam Sherlock robi to chyba tylko by pokazać, że jest gotowy odwdzięczyć się za udzieloną pomoc.  Zwierz ma mieszane uczucia czy dowcip z niesłychanie podobnym do Sherlocka narzeczonym jest dobrym pomysłem, ale podoba się zwierzowi, że tym, który wykazuje najwięcej taktu w tej sytuacji jest właśnie Sherlock. To on ma dozgonny dług wdzięczności wobec Molly i wydaje się, że zawsze będzie o tym pamiętał. Zwierz cieszy się, że przynajmniej w nim Molly zawsze znajdzie sojusznika. Przy czym spotkanie wszystkich bohaterów pod koniec odcinka w mieszkaniu przy Baker Street potwierdza wizję zwierza, że tak naprawdę Empty Hearse to takie bardzo długie otwarcie i trzeci sezon zaczyna się dopiero od ostatnich scen odcinka.

Zwierz pamięta jak na pokazie zobaczył tą scenę i pomyślał, że twórcy Sherlocka stracili rozum. Przez chwilę był kupką nieszczęścia zanim znów stał się wyznawcą małego kościoła im. Gatissa.

Anderson Believes – zwierz pisał o tym przy mini odcinku, ale bardzo chciałby jeszcze raz wspomnieć jak genialnym pomysłem było obrócenie tej postaci o 180 stopni. Fani, którzy tak bardzo go nie lubili mogą\a teraz dostrzec w nim kogoś podobnego do siebie, spędzającego obsesyjnie dużo czasu na próbie dojścia do tego jak Sherlock przeżył, zresztą zwierzowi podoba się ten wątek, bo trochę łączy świat serialu ze światem rzeczywistym. To oczywiście jest trochę :”cheeky” (cytując Gatissa) ale zwierz twórcom wybaczy bo to co dzieje się w wokół Sherlocka jest wyjątkowe i warto to choć pośrednio uczcić w serialu.  Przy czym sam pomysł by uczynić z fandomu przynajmniej jeden wątek serialu – powiedzmy sobie szczerze – od dwóch lat fandom robi, co chce z tym, co Gatiss i Mycroft pokazali w telewizji, może czas by oni odpowiedzieli ze swojej strony.

  Anderson jest trochę jak fandom który nareszcie poznał swoje odpowiedzi (prawie) i nie wie co dalej ze sobą robić. Gif stąd.

Game is On– odcinek, jako samodzielny byt telewizyjny nie jest wybitny, (choć bardzo zabawny) między innymi, dlatego, że właściwie stanowi tylko prequel do sprawy, której jeszcze Sherlock nawet nie zaczął badać. Pod tym względem jest to bardziej zbiór scen, które jeszcze nie łączą się w całość. Co nie zmienia faktu, że kiedy zaczynamy sobie zadawać pytanie, kto mógłby wymyślić coś tak strasznego jak wsadzenie Watsona w sam środek stosu z okazji 5 listopada zaczynamy podejrzewać, że nowy zły będzie jeszcze bardziej bezwzględny niż Moriarty. A już ostatnie ujęcia nas do tego przekonują w 100%. Zwierz nie może się z resztą tej konfrontacji doczekać, bo zapowiada się naprawdę ciekawie.

 

  Ten odcinek jest pełen momentów kiedy człowiek nie wie czy mówi scenarzysta, bohater czy fandom. Gif stąd.

Empty Hearse nie jest doskonałym odcinkiem, na pewno nikogo nie przekonacie nim żeby zaczął Sherlocka oglądać. Więcej, nawet pełen entuzjazmu i uwielbienia zwierz widzi, że scenariusz rozpada się na tysiące małych kawałeczków, a część scen w ogóle nie ma sensu. Ale zdaniem zwierza to jest dokładnie taki odcinek, jaki należał się widzom i fanom serialu po dwóch latach czekania. To nie jest nawet odcinek dla tych, którzy serial lubią, jako tako, czy oglądają go, bo jest modny. To jest odcinek dla tych, którzy spekulowali, pisali fan fiction, znali każde ujęcie poprzednich sezonów na pamięć. Szalony, wypełniony aluzjami i nawiązaniami, czasem sprawiający wrażenie zrobionego pod fanowskie gify. Czy to jest dobry pomysł częstować nas takim odcinkiem? Zwierz myśli, że tak. Po dwóch latach czekania nie sposób przejść obojętnie wobec fanów. Jasne można udawać, że tego całego niespodziewanego szaleństwa nie ma. Ale w sumie, dlaczego nie pokazać, że się to widzi, że się rozumie te uczucia, że chce się spełnić kilka marzeń? Jednocześnie to odcinek, który jest bardzo zabawny i pozytywny i po jego zakończeniu trudno się nie uśmiechać. Do tego, jest doskonale nakręcony (fragment odcinka gdzie przenikają się sceny z Sherlockiem i Watsonem/ całe pojawienie się Sherlocka po raz pierwszy), z bardzo inteligentnymi rozwiązaniami reżyserskimi. Oczywiście można się czepiać, że w sezonie, który ma tylko trzy odcinki taki, w którym nic się nie dzieje to marnotrawienie tak cennego czasu. Ale widzicie, to jest ten moment, kiedy zwierz się cieszy, że zamiast na siłę wyciskać z niego łzy, czy udawać, że nic się nie stało, twórcy sygnalizują – wiem, że tam jesteś, czekałeś, dziękujemy – masz taki cudownie fanowski odcinek. I zwierz jest za to głęboko wdzięczny. Bo cóż jak może zauważyliście. Jest fanem Sherlocka. I jako fan ten odcinek obejrzał. Gdyby nie był fanem Sherlocka zapewne nie pisałby pierwszego szkicu tego tekstu  20.12.2013.

Time to be Sherlock Holmes. Gif stąd

Ps: Pamiętacie trzy słowa? Rzeczywiście, mieliśmy i Sumatrę i Sczura. Brillant Panie Gatiss.

Ps2: A i jeszcze na koniec – zwierz zgadza się z tymi którzy uważają, że pani Hudson nie powinna być przekonana, że John jest gejem. Zwierz rozumie, że I’m not gay to obowiązkowa kwestia do wygłoszenia przez Johna w każdym odcinku ale zdziwienie powinna okazać osoba, która nie widziała całej masy kobiet z którymi umawiał się John w poprzednim sezonie. Chyba, że twórcy pragną raz na zawsze przyznać, że między Johnem a Sherlockiem nic nie było i nie będzie.

79 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online