Hej
Jak może pamiętacie w filmie Mechaniczna Pomarańcza bohatera w ramach resocjalizacji katowano 9 symfonią Beethovena. Biedakowi nie wyszło to na dobre. Zwierz po części go rozumie gdy siedzi w kinie czekając na film i chcąc nie chcąc musi oglądać reklamy na które wcale nie ma ochoty ale przed którym absolutnie uciec nie sposób. Ale po kolei.
Gdy zwierz dziecięciem jeszcze był przed filmem puszczano dwa rodzaje reklam – pierwsze szły reklamy produktów – dwie góra trzy – przygotowane specjalnie dla kina. Nic takiego w telewizji nie można było obejrzeć więc stanowiły przyjemną odmianę. Potem zaś następowały trailery i tu zwierz podobnie jak zapewne nie jeden widz mógł je oglądać w dowolnych ilościach ( są filmy z których zdecydowanie najlepszy jest trailer). Co więcej inaczej niż to dziś jest w zwyczaju ludzie raczej te reklamy oglądali zamiast wchodzić i robić zamieszanie gdy rozpoczynał się już film.
Jednak w ostatnich latach reklamy zmieniły się i to drastycznie zamieniając owe wcale nie takie straszne acz konieczne preludium do pokazu w czystą mękę. Przede wszystkim reklamy w niektórych kinach trwają dziś 20 minut – specjalizuje się w tym zwłaszcza multikino które chyba chce w ten sposób wygonić potencjalnego widza po kubełek popcornu byle by tylko nie oglądać kolejnej partii reklam. Co więcej w kicha pojawiły się reklamy znane z telewizji. Te zaś jakoś dziwnie nie chcą się skomponować z sytuacją oglądana filmu – widz właśnie przyszedł na ciężkie mordobicie trzy a tu z ekranu atakuje go proszek do prania, mydło Dove i dyskomfort trawienny. Oczywiście oprócz tego bloku który przypomina Polsatowskie reklamy z czasów gdy człowiek potrafił zapomnieć co tak właściwie ogląda – tyle bowiem trwały- puszcza się trailery. Te na całe szczęście nadal są fajne choć od czasu kiedy można je obejrzeć w internecie utraciły nieco uroku – no ale nie wszyscy kompulsywnie oglądają trailery na stronie Apple. I tak po dwudziestu minutach kiedy człowiek jest już autentycznie zmęczony zaczyna się film – i wierzcie lub nie zwierzowi zdarzyło się ze dwa razy zapomnieć w czasie tego reklamowego potopu na co właściwie do kina przyszedł.
O ile jeszcze reklamy kinowe wydają się koniecznością ( choć ciekawe – w latach 30 pisano o reklamach kinowych że publiczności ich nie słucha i siedzi nudząc się koszmarnie. 80 lat później i właściciele kin niczego się nie nauczyli) o tyle zwierza do pasji doprowadzają reklamy na DVD ( zwierz o tym wspominał ale uznał że to temat na większe narzekania). Oto wczoraj obejrzał sobie wieczorem „Pokutę” ( recenzja na drugim blogu zwierza) ale zanim doszedł do menu musiał – dowiedzieć się kto sponsorował wydanie DVD ( jedna firma już nie istnieje), zostać pouczonym że nie powinien kupować pirackich płyt tak jak kraść torebek ( idiotyczne przecież ewidentnie skoro zwierz ogląda ten przekaz to kupił legalną płytę a skoro kupił legalną płytę to czemu nikt go nie poklepie po głowie tylko wszyscy na niego krzyczą) oraz zwiastun ” Elżbieta: Złoty Wiek” filmu który zwierz już widział, a nawet kupił z nim DVD ( nie żeby to był dobry film ale zwierz nie lubi jak ma pierwszą część bez drugiej) – innymi słowy przez 10 minut zawracano mu zupełnie niepotrzebnie głowę bez możliwości przyspieszenia czy odpuszczenia sobie reklam.
To doprowadza zwierza do wcale nie popkulturalnej furii. Nie po to zwierz płaci ciężkie pieniądze na płytę by potem nie być jej pełnym panem. Skoro coś jest na płycie zwierz powinien móc to przyśpieszyć – nawet jeśli nie za pierwszym razem to za 100 – w każdym razie w dowolnym momencie owych 50 lat na które potencjalnie ma mu starczyć płyta. Z resztą zwierz zastanawia się czy ktoś w ogóle myśli jak zniechęcająca do produktu jest konieczność oglądania jego reklamy dziesiątki razy ( skoro ma się płytę z filmem to chyba znaczy że chce się go obejrzeć więcej niż raz) nawet wtedy gdy dawno już nie ma go na półkach.
Wydaje się jednak że owa wizja klienta po prostu wychodzącego z pokoju na czas obowiązkowej reklamy nikogo nie zniechęca. Bądź co bądź żyjemy w świecie gdzie wszystko wszyscy chcą zareklamować. I tylko zwierz co raz bardziej rozumie biednego bohatera Mechanicznej Pomarańczy którego dźwięk niektórych reklam doprowadzał do szaleństwa – sam zwierz kiedy słyszy takty kilku nie dających się przewinąć reklam zaczyna czuć że obłęd jest blisko.
Ps: Pani Recydywa poprosiła o nowe recenzje na 379 i więcej ( teraz to już znacznie więcej) więc zwierz postara się jakoś reaktywować działalność recenzyjno-impresyjną.