Zwierz miał wczoraj okazję obejrzeć w kinie pełną reżyserską wersję Batmana v Supermana. Film trwa trzy godziny, ma ponad pół godziny więcej scen niż oryginalna kinowa wersja i ma jak zwierz się dowiedział dopiero po seansie więcej przemocy. To znaczy teoretycznie mamy do czynienia z filmem z kategorii R ale prawda jest taka, że zdecydowanie tego na ekranie nie widać. Jak wiecie po premierze Batmana v Supermana jednym z najczęstszych zarzutów z jakim spotykali się krytycy filmu był taki, że to co widzieliśmy w kinie nie jest wersją reżysera ale produkcją pociętą przez wytwórnie. Teraz mamy ostateczną odpowiedź – czy Batman v Superman Ulitmate Edition jest lepszym filmem niż jego kinowy poprzednik? (spoilery)
Odpowiedź na to pytanie brzmi po prostu NIE. Jasne – dodanie kilku wątków – zwłaszcza znaczne poszerzenie wątku Lois Lane (która w wydłużonej wersji zachowuje się jak dziennikarka prowadząca śledztwo) sprawiło że mamy do czynienia z produkcją nieco bardziej sprawną. Bohaterowie dowiadują się o sobie nieco więcej przed rozpoczęciem akcji, przez co cała długa przygrywka do ostatecznej konfrontacji wydaje się nieco lepiej rozplanowana. Nie czuje się aż tak że film próbuje się zacząć na nowo z każdą kolejną sceną co ma spory plus – bo przynajmniej daje się jakoś te trzy godziny ścierpieć – choć im dalej w las tym bardziej zbliżamy się do wersji kinowej i tym trudniej jest znieść to co pojawia się na ekranie. Bo niestety każdy kto był w kinie powie wam że nic w Batmanie v Supermanie nie wypada gorzej od konfrontacji naszych super bohaterów.
Co więcej rozszerzenie pewnych scen sprawia, że człowiek coraz bardziej zadaje sobie pytanie – skoro Batman wie (przynajmniej w tej wersji), że za zamachem na Kapitol nie stoi Superman. To jakim cudem najwybitniejszy detektyw w historii nie domyśla się, że został w konfrontacje wmanipulowany. O ile sam Superman zostaje do niej po prostu zmuszony, to Batman w takim ujęciu sprawy okazuje się po prostu idiotą który nie umie połączyć punktów. Całe jego gadanie o zagrożeniu jakie niesie Superman ma sens mniej więcej do tego momentu. Potem Batman powinien zacząć mieć pewne wątpliwości. Ogólnie jednak wciąż – niezależnie od poszerzonych scen największym problemem filmu jest to, że nikt się w nim nie komunikuje. Loise Lane odkrywa że Superman nie mógł zapobiec tragedii na Kapitolu. Jak wiemy to jedna z tych rzeczy, która Clarkowi ciąży i każe kwestionować swoją postawę względem świata. Czy Lois dzieli się z Clarkiem informacją że ładunku w wózku wyłożonym ołowiem po prostu nie mógł dostrzec? Ależ nie – to nie tego typu film. Takich scen gdzie wystarczyłoby się porozumieć jest więcej. I niestety wszystkie dokładają się do obrazu produkcji jako wielkiego, męczącego bałaganu.
Dla wszystkich zastanawiających się czy jednak warto na film zobaczyć po raz drugi przypominamy, że Batman v Superman to Produkcja w której:
Superman obrońca świata i okolic zupełnie nie przejmuje się sąsiadami z dołu – włażąc w pełnym ubraniu do wanny swojej dziewczyny. Teoretycznie ma być seksownie a zwierz myślał tylko o tym czy Lois ma odpowiednie ubezpieczanie.
Bardzo trudno w tej wersji filmu powiedzieć kto jest właściwie Batmanem – Bruce Wayne czy jego wierny Alfred. Alfred bowiem naprawia zbroję, konstruuje zbroję, majstruje przy Batmobilu, mówi Batmanowi gdzie ma iść i co ma zrobić, steruje samolotem i jeszcze w razie konieczności przyniesie kawę i porąbie drewno. Zdaje się, że Batman to mózg Alfreda, kasa panicza Wayne’a i twarz Bruce’a.
Skoro przy Alfredzie jesteśmy – nic dziwnego że Batman co chwila mniej lub bardziej przypadkowo adoptuje jakieś dziecko – presja ze strony Alfreda by „panicz” w końcu się rozmnożył jest gorsza niż niektórych matek na ich zbliżające się do trzydziestki córki.
Nigdy nie poznamy tajemnicy co tak naprawdę opony zawiniły Batmanowi ale pewne jest, że zemsta musi być straszna i niemalże krwawa. Film zawiera całą sekwencję w której Batman robi oponom krzywdę.
Jeśli się nad tym głębiej zastanowić Batman jest najgorszym kierowcą w historii – potrafi jechać tylko prosto – to pewnie dlatego, że ma czołg i przez wszystko się przebije.
W scenie w której Batman ma zaledwie dziesięć minut by uwolnić matkę Clarka z rąk złych porywaczy znajduje się czas by magicznie opadła z niego zbroja (na oko Alfred musiał ją zakładać na panicza całą noc) i pojawił się zupełnie nowy nieśmigany kostium. A zwierz myślał że tylko Superman potrafi się tak szybko przebierać. Jednak największe wrażenie robi fakt, że Batman zdążył sobie podmalować oczy. Każda kobieta chciałaby poznać jego sekret szybkiego makijażu.
Zwierz jest ciekawy czy Superman pracuje na etat czy za wierszówkę. Jak za wierszówkę to należy go wyrzucić bo nic nie pisze. Jak na etat to należy go wyrzucić bo nic nie pisze i nie pojawia się w pracy
Jedną z zagadek ludzkości pozostanie jak Clark Kent – dziennikarz i reporter może nie wiedzieć jak wygląda i w sumie kim jest Bruce Wayne. Wayne nie mieszka w Gotham – on je właściwie posiada. Pewnie jego nazwisko jest na studzienkach ściekowych
Lex Luthor wypowiada w całym filmie chyba tylko cztery kwestie które nie są cytatami lub nawiązaniami do literatury bądź historii. Zwierz obawia się, że to może oznaczać że w jakiejś wersji naszej rzeczywistości on sam właśnie szantażuje superbohaterów
Lex Luthor w swoich prywatnych plikach znalazł wystarczająco dużo czasu by zaprojektować wszystkim odkrytym meta ludziom logo. Ładnie z jego strony – identyfikacja wizualna to podstawa
Pamiętajcie to film gdzie Superman idzie w niedostępne góry porozmawiać z duchem ojca o prowadzeniu farmy. True story.
Na pogrzebie w Kansas jest prawdziwy żywy dudarz w kilcie. Bardziej nienaturalne niż superbohaterowie tłukący się w centrum Metropolis
W filmie są konie. Dwa konie. Konie. Dużo koni. Ogólnie więcej koni niż to potrzebne w filmie o superbohaterach
Bruce Wayne przesyła zdjęcia i pliki z niesłychanie poufną zawartością w zwykłym mailu – podpisanym swoim imieniem i nazwiskiem – co więcej w treści maila jest napisane że są to pliki ukradzione Lexowi Luthorowi. Widać że tego maila Bruce pisał pod nieobecność Alfreda.
W tym filmie jest najsmutniejsza scena w historii – Batman sam sobie zapalający Batsygnał by ktoś do niego przyszedł.
Jedno jest pewne – mieszkańcy Kryptonu mieli najlepsze źródła zasilania w galaktyce. Ich statek – rozbity i pogruchotany z zaledwie 37% sprawności śmiga tak jak gdyby nic się nie stało. A tymczasem wszyscy wiemy, że jak już jest koło 30 % to należy się bardzo uważnie rozglądać za ładowarką
Zwierz rozumie wiele ale jakoś nikt mu nie wyjaśnił dlaczego Batman – w świecie tylu wspaniałych wynalazków robi z tego wielkiego kawałka kryptonitu akurat dzidę? Jakaś fascynacja antykiem?
A w tym wszystkim Perry White stara się tylko prowadzić gazetę w trudnych dla prasy czasach. A oni wszyscy żądają helikopterów i refundowanych lotów do stolicy a potem jeszcze nie pojawiają się w pracy. To Perry jest prawdziwym superbohaterem. Każdy kto był w redakcji czasopisma wam to powie.
No i oczywiście – jedyną reakcją na fakt że twoja matka nazywa się MARTHA i jego matka nazywa się MARTHA jest dozgonna przyjaźń. ZAWSZE!
W każdym razie jeśli to wszystko was nie zniechęca i macie wolne trzy godziny to możecie spokojnie zrobić podejście do rozszerzonej wersji. Zwłaszcza że Galapagos wprowadza ją na rynek w wersji Blu ray, Blu ray 3D oraz w nowym formacie 4K Ultra HD. Jeśli zwierz dobrze rozumie w tym ostatnim będziecie tak blisko akcji, że sami będziecie mogli zapytać bohaterów dlaczego właściwie ze sobą na spokojnie nie pogadają. Sam zwierz zadowoli się dwoma seansami i – co chyba jest w tym momencie już przejawem daleko idącej desperacji – wyczekiwaniem na Ligę Sprawiedliwości z nadzieją, że być może studio się czegoś nauczyło.
Ps: Ponieważ zwierz pisał już bardzo poważną recenzję filmu to proszę nie traktować tego tekstu bardzo na poważnie.
Ps2: Zwierz jest straszna nuda maruda ale wypada podziękować Galapagos za zaproszenie na pokaz. Było to w sumie dużo sympatyczniejsze przeżycie niż oglądanie filmu raz jeszcze w wydaniu DVD.