Home Ogólnie Gigant na glinianych nogach czyli o Halt and Catch Fire

Gigant na glinianych nogach czyli o Halt and Catch Fire

autor Zwierz

Hej

Czytel­ni­cy strony face­bookowej zwierza wiedzą, że Halt and Catch Fire co tydzień rusza­ło serce zwierza, dostar­cza­jąc mu mate­ri­ału do prze­myśleń, niekiedy mate­ri­ału do głębo­kich westch­nień a niekiedy nieco kon­trow­er­syjnych tem­atów do rozmów. To jeden z tych seri­ali, które zaczy­na się oglą­dać bo wyglą­da­ją ciekaw­ie a po dwóch tygod­ni­ach wiz­ja, że za tydzień będzie kole­jny odcinek sta­je się powo­dem odlicza­nia dni w kalen­darzu. Zwierz wie, że kiedy pisze te słowa AMC odwle­ka infor­ma­cję o ska­sowa­niu seri­alu. Nieste­ty zdaniem zwierza to tylko dowód na to, że oglą­dal­ność jest jed­nym z tych czyn­ników które nie zawsze idą ramię w ramię z jakoś­cią seri­alu. Bo Halt and Catch Fire to dobry ory­gi­nal­ny a przede wszys­tkim – niesły­chanie wcią­ga­ją­cy ser­i­al. Oczy­wiś­cie to jest wpis po wszys­t­kich dziesię­ciu odcinkach seri­alu więc będą w nim spoil­ery, choć w sum­ie jest zaskaku­ją­co oględny.

Zwier­zowi podobał się pier­wszy odcinek ale nie przy­puszczał wtedy, że ser­i­al zami­ast kon­cen­trować się tylko na budowa­niu nowego kom­put­era będzie przede wszys­tkim starał się nam pokazać ludzi, którzy próbu­ją prze­bić się z nowym pro­duk­tem na rynek

Zwierz musi powiedzieć, że kiedy zobaczył pilota HaCF (sko­rzys­ta­jmy ze skró­tu) spodziewał się czegoś nieco innego. Był przeko­nany, że głównym tem­atem seri­alu będzie budowanie kom­put­era a główne prob­le­my bohaterów będą wynikały z pró­by stworzenia nowej tech­nologii czy braku odpowied­niej tech­ni­ki. Inny­mi słowy zwierz naprawdę spodziewał się seri­alu o budowa­niu kom­put­era. Tym­cza­sem twór­cy zde­cy­dowali się zro­bić ser­i­al po pier­wsze o ludzi­ach, po drugie o wczes­nych lat­ach rynku kom­put­erowego a dopiero na samym końcu o samym kom­put­erze.  Oczy­wiś­cie – olbrzymią rolę w seri­alu gra wal­ka o to by zaprezen­tować najnowszy, najszyb­szy, najbardziej zaawan­sowany kom­put­er. Ale nie mniej liczy się to, jak się go sprzeda­je, jaką nada się mu nazwę, jaką wiz­je użytkown­i­ka się wykreu­je. Pod tym wzglę­dem HaCF próbu­je nas przekon­ać, że tak naprawdę w robi­e­niu kom­put­erów chodzi nie tylko o rewolucyjne pomysły ale przede wszys­tkim o ich sprzedaż – co z resztą niby wiemy ilekroć sięgamy po pro­duk­ty Apple, ale ser­i­al przekonu­je nas, że to nieodłączny ele­ment świa­ta komputerów.

W sum­ie to doskonale pod­sumowu­je wpływ jaki Joe ma na resztę swo­jego zespołu. 

Zresztą dość symp­to­maty­czne jest, że nasz główny bohater Joe McMil­lan nie jest infor­matykiem. Coś tam o kom­put­er­ach wie, ale nie jest ani kon­struk­torem ani pro­gramistą. Jest zło­toustym sprzedaw­cą, który potrafi sprzedać nie ist­nieją­cy pro­dukt, czy zażą­dać od swo­jego zespołu niemożli­wego. Przy czym sam Joe – co mu w końcu zostanie wytknięte – nie ma wielu pomysłów. Mówi że chce kom­put­er szyb­szy i lże­jszy ale prze­cież tego chcą wszyscy.  Postać Joe mogła­by być nud­na gdy­by nie fakt, że sce­narzyś­ci postanow­ili napisać istotę tak chimeryczną, że nawet po ostat­nim odcinku widz nie za bard­zo wie, z kim tak właś­ci­wie miał do czynienia.  Z jed­nej strony poz­na­je­my go jako niesamowicie pewnego siebie człowieka, który nie mając abso­lut­nie nic potrafi przekon­ać wszys­t­kich w około, ze ma całą władzę. Im dłużej go znamy tym bardziej widz­imy, ze wszys­tko to blef i naprawdę mamy do czynienia z postacią moc­no zabur­zoną. No właśnie – zwyk­le kiedy okazu­je się, ze nasz bohater tylko ble­fu­je poz­na­je­my z kimś zran­ionym czy niepewnym. Ale Joe jest przy tym wszys­tkim zwolen­nikiem uciecz­ki do przo­du. Jeśli nie podo­ba mu się że ktoś ingeru­je w jego wiz­ję będzie dzi­ałał nawet na włas­ną nieko­rzyść byle by tylko wszys­tko trzy­mało się jego planu. Nie ma w nim za grosz  lojal­noś­ci, bywa praw­domówny ale trud­no powiedzieć kiedy kłamie a kiedy mówi prawdę. Potrafi być miły i uroczy ale w następ­nej sce­nie zachowu­je się tak jak­by nie miał uczuć. Przy czym widać że to postać sza­le­nie ambit­na – co zresztą widać na przestrzeni całego seri­alu. Joe nie chce zbu­dować kom­put­era, Joe chce być lep­szy od wszys­t­kich innych. Co praw­da – była to postać zde­cy­dowanie ciekawsza kiedy praw­ie nic o niej nie wiedzieliśmy (Joe pojaw­ia się sam prak­ty­cznie bez przeszłoś­ci), dopisanie jej smut­nego dziecińst­wa i mat­ki odd­anej do szpi­ta­la psy­chi­a­trycznego nieste­ty trochę osłabia fas­cy­nację. Bo to takie proste wyjaśnie­nie dla postaci w której abso­lut­nie nic nie jest jed­noz­naczne. A takie posta­cie są dobre bo trud­no przewidzieć ich zachowa­nia i reakc­je co napędza serial.

Joe to cud­nie psy­chopaty­cz­na postać, niejed­noz­nacz­na i chimerycz­na. Kiedy się myśli, że coś się o nim wie, zachowu­je się zupełnie wbrew oczekiwaniom

Jak zwierz mówił właś­ci­wie nie jest to ser­i­al o budowani kom­put­era. Ponown­ie dobrze to widać po postaci Gor­dona który kom­put­er budu­je. Tak naprawdę w jego przy­pad­ku mamy raczej obserwację pewnej podróży. Gor­don to człowiek które­mu się nie udało, który porzu­cił marzenia o byciu kon­struk­torem i dusi się w swo­jej codzi­en­noś­ci (jak potem odkry­je­my to samo tyczy się jego żony).  Dla niego kom­put­er jest ważny nie tylko dlat­ego, że może zre­al­i­zować swo­je ambic­je ale dlat­ego, że wresz­cie może wró­cić do życia którego chci­ał. Słucha­jąc jak w ostat­nich odcinkach opowia­da o tar­gach kom­put­erowych na których był kil­ka lat wcześniej widz­imy zupełnie innego człowieka. Ale ponown­ie – twór­cy nie byli­by sobą gdy­by poz­wo­lili Gor­donowi prze­jść przemi­anę bez potknięć. Odwraca­jąc się od samych tech­nicznych trudów budowy kom­put­era zwraca­ją się ku tru­dom psy­chicznym. Tego co z człowiekiem robi per­spek­ty­wa poraż­ki (lub też wielkiej wygranej). Zała­manie ner­wowe Gor­dona to coś na co właś­ci­wie czekamy od samego początku. I ponown­ie  kiedy już wyra­bi­amy sobie zdanie o postaci, dosta­je­my zachowa­nia których się nie spodziewamy. Gor­don który wyglą­da początkowo na dość zahukanego okazu­je się człowiekiem nie mniej ambit­nym niż Joe ale pozbaw­ionym całego jego uroku i elok­wencji. Pod tym wzglę­dem Gor­don jest postacią nie tyle ciekawą co przede wszys­tkim (trochę jak Joe) nieobliczal­ną. Co więcej – uda­je mu się osiągnąć więcej niż Joe. Ale końcówka seri­alu dość jas­no sugeru­je, że Gor­don doskonale zda­je sobie sprawę, że jego sukces i awans nie miał­by miejs­ca gdy­by nie stał za nim ktoś kto jest w stanie wyz­naczyć mu cel.

No właśnie — cały ser­i­al to właś­ci­wie wal­ka dwóch wiz­ji budowa­nia sprzę­tu — jed­na to zbu­dować coś co da się łat­wo i szy­bko sprzedać, dru­ga to uczynić kom­put­er czymś więcej. Co ciekawe — po której stron­ie tego sporu sto­ją bohaterowie nie jest do koń­ca jasne. Joe namaw­ia swoich pra­cown­ików do wielkoś­ci ale sam jest gotowy przys­tać na śred­ni pro­dukt jeśli oznacza to, że będzie mógł go sprzedać. Choć nie do koń­ca. Jak to zwyk­le z Joe bywa

Chy­ba najbardziej z samym tworze­niem kom­put­era jest w seri­alu związana Cameron. Nie tylko dlat­ego, że jest pro­gramistką.  Cameron chce czegoś więcej – ale w prze­ci­wieńst­wie do Gor­dona nie zad­owoli się półśrod­ka­mi, czy po pros­tu awansem. Jest z natu­ry antysys­te­mowa więc trochę jak Joe – musi grać o real­iza­cję swoich planów w całoś­ci a nie tylko o nagrodę pocieszenia. Jej wiz­ja inter­ak­ty­wnego sys­te­mu oper­a­cyjnego  to trochę mrug­nię­cie twór­ców seri­alu do współczes­nego widza. My prze­cież doskonale wiemy, że w tym wyś­cigu o to kto pod­bi­je ser­ca użytkown­ików przy­jazne sper­son­al­i­zowane opro­gramowanie okaza­ło się może nie kluc­zowe ale niesły­chanie istotne. A na pewno było znakiem przeło­mu. Przy czym właśnie przy postaci Cameron najlepiej widz­imy jak wiz­jon­erst­wo ściera się z rynkiem. Być może kom­put­er Cameron był­by innowa­cyjny ale ser­i­al sugeru­je, że trud­niej by go było sprzedać. Zresztą przy okazji dosta­je­my wątek szpiegost­wa kor­po­ra­cyjnego (który ide­al­nie wyjaś­nia dość  nie pasu­ją­cy do resz­ty seri­alu wątek roman­su którego nie było) i przy­pom­nie­nie, że na rynku kom­put­erowym od zawsze panowały zasady – bądź pier­wszy albo zgiń. Nawet jeśli ten pier­wszy niekoniecznie był najlep­szy. Przy czym ponown­ie – Cameron to przykład jak doskonale pisze się posta­cie w tym seri­alu. Bo oczy­wiś­cie to jest punkowa, trochę anar­chisty­cz­na w dzi­ała­ni­ach i poglą­dach dziew­czy­na. Z drugiej strony – twór­cy nie obdarowali jej niewspółmierną do wieku mądroś­cią życiową czy emocjon­al­noś­cią. I tak dosta­je­my postać nie mniej niejed­noz­naczną niż dwie pozostałe. Cameron się zakochu­je, zawodzi, jest w jed­nej chwili nieza­leż­na w drugiej szu­ka pomo­cy. Jed­nocześnie nie przes­ta­je być znakomi­tym pro­gramistą, wiz­jonerem i dobrym sze­fem zespołu. Zdaniem zwierza więcej takich dziew­czyn przy­dało­by się nam na ekranach.

Cameron to faj­na postać — z jed­nej strony inteligent­na i nieza­leż­na, z drugiej nie tracą­ca pewnej młodzieńczej nai­wnoś­ci, poszuku­ją­ca jed­nak pewnych form opie­ki. Zwier­zowi się podo­ba że te dwie cechy nie sto­ją w sprzeczności

Na samym końcu koniecznie trze­ba wspom­nieć o Don­nie – ponown­ie – postaci dla której sce­narzyś­ci seri­alu wymyślili coś więcej niż tylko rolę zdol­nej kury domowej. Don­na z całej tej pacz­ki zda­je się naj­moc­niej stą­pać po zie­mi, i najwięcej widzieć. To ona jako pier­wsza dostrze­ga, że Joe jest nielo­jal­nym manip­u­la­torem, to ona widzi jak bard­zo Cameron nie potrafi sobie poradz­ić z presją i w końcu ma na co dzień jak na dłoni obraz zała­ma­nia ner­wowego Gor­dona. Opuszc­zona w tym wszys­tkim zapewne w 90% seri­ali wpadła by w jak­iś romans – tu teo­re­ty­cznie taki wątek nam się sugeru­je ale do niczego nie dochodzi. Don­na jest nie tylko lojal­na ale i ponown­ie – rozsąd­na. Przy czym zwier­zowi bard­zo podo­ba się, ze im dalej idzie ser­i­al tym bardziej Don­na zaczy­na doma­gać się by dostrzeżono jej wkład (kluc­zowy!) w budowę kom­put­era, tym bardziej widz­imy, że stanow­ią z Gor­donem kon­struk­tors­ki tan­dem. Pod koniec zaś dostrzegamy, że mimo sym­pa­ty­cznego uśmiechu i łagod­nego gło­su manip­u­lac­ja czy kłamst­wo abso­lut­nie nie są Don­nie obce. Prawdę powiedzi­awszy pod tym wzglę­dem całkiem dużo łączy ją z Joe.

Początkowo wyda­je się że w seri­alu mamy Gor­dona i jego żonę. Ale szy­bko przekonu­je­my się, że w isto­cie mamy równorzęd­ny tan­dem wybit­nych konstruktorów

Zwierz zajął się opisy­waniem postaci bo obser­wowanie ich przez te dziesięć odcinków zdaniem zwierza stanow­iło najwięk­szy choć nie jedyny atut seri­alu. Pozostałe nie są trudne do wymie­nienia. Po pier­wsze cud­own­ie jest oglą­dać ser­i­al który z jed­nej strony dzieje się w przeszłoś­ci ale z drugiej strony jest to przeszłość na tyle niedale­ka, że moż­na bez się­ga­nia po grube tomy zwery­fikować  wier­ność his­to­rycznej prawdzi­wie i sprawdz­ić kto ma rację wróżąc przyszłość. Cud­ow­na sce­na w cza­sie targów gdzie bohaterowie zach­wyca­ją się Win­dowsa­mi (zaz­nacza­jąc że mają one dużo błędów) dotykowy­mi ekrana­mi (hej HP) czy nowy­mi dyski­etka­mi jest dla widza wisienką na tor­cie, bo prze­cież wszyscy wiemy co będzie dalej z tymi pro­duk­ta­mi. Poza tym fajnie spo­jrzeć na świat kom­put­erów od strony sprzedaży – jak sprzedać pro­dukt, zachę­cić nie tylko przyszłych użytkown­ików ale i właś­ci­cieli sklepów, jak ukryć wady, wyol­brzymić zale­ty, uwieść dostar­czy­cieli częś­ci. Zwierz który lubi patrzeć jak nasze życie wyglą­da od strony eko­nom­icznej był tym bardziej zain­tere­sowany niż dwus­tron­na płytą główną (choć ta też jest ciekawa). Zresztą nie tylko w reali­ach świa­ta kom­put­erów celu­ją twór­cy – ubra­nia, muzy­ka (bard­zo dobra), samo­chody – wszys­tko przy­wodzi na myśl tak odległą a jed­nocześnie nieodległą przeszłość.

 

To uczu­cie kiedy obser­wu­je­my przeszłość, która jest jeszcze w grani­cach pamię­ci i naszego poczu­cia współczes­noś­ci a jed­nocześnie wiemy jak dawno to było z punk­tu widzenia technologii

Zwierz zach­wycał się już raz aktora­mi ale jeszcze do tego wró­ci. Przede wszys­tkim Lee Pace ma w HaCF kil­ka scen za które należała­by mu się jakaś nagro­da. Pace doskonale bal­an­su­je pomiędzy graniem łgarza, manip­u­la­to­ra i psy­chopaty a pokazy­waniem nam łagod­niejszej strony swo­jego bohat­era. Przy czym  gra­jąc postać tak niejed­noz­naczną aktor musi włożyć sporo wysiłku by wszys­tko co robi jego bohater moż­na było inter­pre­tować na więcej niż jeden sposób. Fakt że zwierz właś­ci­wie przez cały ser­i­al nie był do koń­ca pewien czy Joe mów prawdę, czy znów real­izu­je swój plan, czy też improw­iz­u­je, to zasłu­ga aktorstwa Lee. Co więcej uda­je mu się bard­zo trud­na sztucz­ka. Joe jest takim ewident­nym sam­cem alfa. Kiedy wchodzi do poko­ju nie tylko wszyscy go widzą (no ma chłopię te 2 metry wzros­tu) ale wiado­mo kto ma władzę, siłę i pewność siebie. Oczy­wiś­cie od pier­wszego odcin­ka widz­imy go w dość niefor­mal­nym i pokręt­nym związku z Cameron. Czyli wszys­tko się zgadza. A potem ten sam bohater na złość kobiecie która nie rozu­mie jego wiz­ji, uwodzi jej kochanka. Z pełną deter­mi­nacją i wyra­chowaniem. Kil­ka odcinków później pojaw­ia się jego były chłopak, porzu­cony lata temu. Takich postaci nie tylko się nie pisze (Joe tak naprawdę nie jest w cen­trum wydarzeń dopiero w ostat­nim  odcinku gdzie tą jego pewność siebie prze­j­mu­je Gor­don) ale też trud­no je zagrać. Bo widz powinien cią­gle kwes­t­ionować bohat­era, a jed­nocześnie nigdy nie pod­ważać jego dom­i­nacji na ekranie. Lee powinien jakąś nagrodę dostać czy co.

Lee Pace ma trudne zadanie — jego bohater musi być jed­nocześnie zło­tousty i charyz­maty­czny z drugiej strony — trud­no go pol­u­bić. Ale trze­ba mu kibi­cow­ać — choć­by ze wzglę­du na innych bohaterów

Zwier­zowi bard­zo podobała się też Macken­zie Davies w roli Cameron. Chy­ba dlat­ego, że zwierz ją pol­u­bił mimo, że ma wiele cech za który­mi zwierz nie przepa­da (zwierz jest mało antysys­te­mowy). Poza tym zwierz zawsze lubi kiedy dziew­czy­na na której progu pojaw­ia się facet mówi – sor­ry ale właś­ci­wie to prze­jrza­łam na oczy i nie jesteś dla mnie. Te które rzu­ca­ją facetów bo mogli­by się zmienić, albo dlat­ego że je zdradzili są oczy­wiś­cie jak najbardziej w praw­ie, ale zwier­zowi podo­ba się  Cameron doskonale wie dlaczego związek z Joe nie ma sen­su. I wiemy, ze raczej do niego nie wró­ci. Poza tym Cameron wygry­wa w tym seri­alu najwięcej bo uda­je jej się założyć włas­ną fir­mę i znaleźć powołanie. Macken­zie Davies umi­ała spraw­ić, że zwierz dostrzegł nie tylko olbrzy­mi potenc­jał Cameron ale też ani przez chwile nie zapom­ni­ał, że oglą­da osobę młodą, która dopiero szu­ka odpowiedzi na to czego w życiu chce. Najm­niej zwier­zowi przy­padł do gus­tu Scoot McNairy jako Gor­don. Przy czym to po połowie wina postaci i akto­ra. Tzn. Gor­don jest postacią trud­na do pol­u­bi­enia, i chy­ba tak nawet został napisany, ale zwierz cały czas czekał na jak­iś przełom – i rzeczy­wiś­cie w jed­nym odcinku (fan­tasty­cznym – z hura­ganem) McNairy pokazał coś więcej. Ale potem wró­cił do kre­owa­nia postaci która z jed­nej strony jest nieprzewidy­wal­na ale mimo wszys­tko nud­na. Przy czym zwierz rozu­mie jak Gor­dona napisano ale nie jest do koń­ca pewny czy umi­ał­by go pol­u­bić (Joego też nie lubi ale jest nim zafascynowany).

Cameron nie wpa­da ani w kat­e­gorię sil­nej postaci kobiecej ani w kat­e­gorię ozdob­ni­ka. Widać że sce­narzyś­ci mają na nią pomysł a nie dorzu­cili postać kobiecą bo wypada

Jed­nak nie tylko posta­cie, cza­sy czy doskon­ała obsa­da wyróż­ni­ało Halt and Catch Fire. Tym co zwier­zowi się najbardziej podobał w seri­alu jest pokazy­wanie nam scen których inter­pre­tac­ja zmienia się jeszcze w trak­cie trwa­nia odcin­ka. Jak wiel­ka prze­mowa Joe w deszczu kiedy pokazu­je swo­je blizny. Oglą­da­jąc tą dość sztam­pową scenę zwierz miał wraże­nie że twór­cy jak­by stra­cili rytm. Dopiero kiedy okazu­je się że Joe kłamie (co uświadamia nam Cameron) sce­na sta­je się fas­cynu­ją­cym popisem manip­u­la­tors­kich umiejęt­noś­ci Joe. Podob­nie kiedy obser­wu­je­my akcję z utra­cony­mi dany­mi Cameron – dopiero po pewnym cza­sie rozu­miemy, że oglą­damy wiel­ki przekręt Joe. Takich scen i wątków jest więcej dzię­ki czemu sce­narzyś­ci każą nam kwes­t­ionować każdy ruch postaci i znacze­nie każdej ze scen. Zwier­zowi strasznie się ten zabieg spodobał bo w sum­ie zwierz lubi jak ktoś gra z jego per­cepcją. Im częś­ciej wpuszcza się zwierza w maliny tym bardziej jest on zad­owolony. Może dlat­ego, ze gra z per­cepcją widza to jed­na z tych sztuczek którą zwierz najbardziej lubi w kinie. Zresztą trze­ba twór­com powiedzieć, że stworzyli seri­alu, który po zdję­ciu z ante­ny będzie się z przy­jem­noś­cią oglą­dało jeszcze kil­ka razy. Pier­wszy sezon stanowi na tyle zamkniętą całość (zwłaszcza pod wzglę­dem roz­wo­ju postaci), że jeśli dru­gi sezon nie pow­stanie to pier­wszy może udawać że zawsze miał być taką zamkniętą całością.

His­to­ria boomu kom­put­erowego jest o tyle fas­cynu­jąc że choć roze­grała się na naszych oczach to przy­na­jm­niej w Polsce ze wzglę­du na dys­tans (przestrzen­ny i his­to­ryczny) wciąż mało się o mech­a­niz­mach rządzą­cych tymi cza­sa­mi wie

Na koniec zwierz musi powiedzieć, że HaCF pod­biło serce zwierza jeszcze jed­nym ele­mentem. Otóż w seri­alu są posta­cie kobiece. Zwierz się nie kłó­ci – jest ich zde­cy­dowanie mniej niż męs­kich, ale twór­cy nie pod­dali się pokusie nakręce­nia fil­mu o fac­etach robią­cych kom­put­ery. I słusznie bo dawno minęły cza­sy kiedy trud­no nam uwierzyć w kobi­etę pro­gramistkę czy inżyniera. Co więcej – częs­to tak bywa że w tych początkowych pio­nier­s­kich lat­ach nad jakim­iś tech­nolo­gia­mi pracu­ją najz­dol­niejsi a ponieważ nie ma jeszcze stereo­ty­pu kto się do danej pra­cy nada­je to pojaw­ia­ją się i kobi­ety i mężczyźni. Nie inaczej było w świecie kom­put­erów. No i ser­i­al nie ucieka w pokazy­wanie nam kobi­et wybit­nie nieza­leżnych – wręcz prze­ci­wnie Don­na przede wszys­tkim stara się jakoś zbal­an­sować wychowanie dzieci, pracę, popada­jącego w obłęd męża i własne ambic­je zawodowe. I co ciekawe – w końcu dop­nie swego – co praw­da bez pomo­cy męża nie mogła­by się zde­cy­dować na prace w bezpłat­nym start- upie ale z drugiej strony przez resztę sezonu to jej stała pra­ca utrzymy­wała dom w cza­sie sza­leństw męża. Ogól­nie fajnie zobaczyć ser­i­al gdzie kobi­ety wykonu­ją zawód uznawany dziś za raczej męs­ki (nie znaczy że zwierz tak uważa) które po pros­tu są dobre w tym co robią zaś ich osiąg­nię­cia są zupełnie nieza­leżnie od płci. Niby taki prosty kon­cept a w wielu seri­alach się nie pojawia.

Ser­i­al nie tyle wprowadza posta­cie kobiece do świa­ta kojar­zonego z mężczyz­na­mi ale jeszcze ma na nie pomysł. W ostate­cznym rozra­chunku nasze bohater­ki wychodzą z całego zamiesza­nia jak najbardziej zad­owolone z włas­nym biznesem. 

HaCF to ser­i­al który zdaniem zwierza spodo­ba się trzem grupom widzów. Po pier­wsze tym którzy lubią takie wymuskane seri­ale o przeszłoś­ci – co praw­da lata 80 to nie to co lata 60 ale HaCF speł­nia wszys­tkie wymo­gi stacji AMC. Jest doskonale nakrę­cony, ma ciekawe pomysły real­iza­torskie a kostiumy i meble są dobrane tak, że człowiek ma wraże­nie jak­by wszyscy nagle cofnęli się w cza­sie. Do tego co chwila mru­ga się do widza przy­pom­i­na­jąc mu co było tech­niczną nowinką trzy­dzieś­ci lat temu. Dru­ga gru­pa to wiel­bi­ciele wszys­tkiego co poświę­cone kom­put­erom. Ser­i­al rzeczy­wiś­cie pozwala sobie przy­pom­nieć jak wyglą­dały te lata kom­put­erowego boomu kiedy wszyscy prześ­ci­gali się w co raz to nowszych pro­jek­tach. I serio sce­na w której prezen­tu­je się po raz pier­wszy Mak­in­tosza – aż cia­r­ki prze­chodzą po ple­cach. Albo kiedy bohaterowie oglą­da­ją nagraną reklamę 1984 – co ciekawe – nawet jej nie widać na ekranie (prawa autorskie). Nawet bohaterowie nie musza się odzy­wać. Wystar­czyć ćwierć dźwięku i zdanie „Czy nie jest to najlep­sze posunię­cie mar­ketingowe jakie widzi­ałeś” i już wiado­mo o co chodzi. To daje takie poczu­cie że przy­należymy do pewnego kręgu odniesień. Na koniec gru­pa do której zapewne należy zwierz (choć do poprzed­nich też się łapie). To ludzie którzy przede wszys­tkim lubią dobrze napisane zaskaku­jące posta­cie. Zwierz musi przyz­nać, że dla niego fabuła w seri­alach pozosta­je trochę służeb­na wobec postaci – to jest naj­moc­niejsza strona seri­alu – możli­wość pokazy­wa­nia nam bohat­era w różnych sytu­ac­jach przez dłuższy okres cza­su. I pod tym wzglę­dem HaCF jest doskon­ałe – to jest ser­i­al o ludzi­ach i ich wza­jem­nych relac­jach. Zwierz bard­zo się do bohaterów przy­wiązał i mimo, że nie wszys­t­kich pol­u­bił (co uważa za plus- z bohat­era­mi tak jak z ludź­mi, jeśli lubisz wszys­t­kich coś jest nie tak) był cały czas ciekawy ich losów.

Niby człowiek całą tą przeszłość pamię­ta ale dziś oglą­danie seri­alu o kom­put­er­ach w lat­ach 80 daje dzi­wne poczu­cie jak­by się żyło w świecie sci­ence fiction

 

 Zwierz mógł­by jeszcze dłu­go pisać o seri­alu. Jak zmienia tem­po, jak daje nam odcin­ki by zła­pać odd­ech (ten huraganowy), jak jest niewymusze­nie dow­cip­ny choć poważny. Jak cud­owne jest to, że nie unosi się nad nim duch ponurej depresji bohaterów. Jak miło jest co tydzień spo­tykać się z ciekawy­mi ludź­mi, którzy co praw­da są tylko napisani i zagrani ale na tyle dobrze, że widzi się w nich prawdzi­wego człowieka. No i jaką fra­jdą jest obser­wowanie przeszłoś­ci tak bliskiej, że moż­na czuć się doskonale wiedząc co przetr­wa, co będzie retro, a co z tego co mówią o przyszłoś­ci bohaterowie to bzdu­ra. Przy czym co zwier­zowi się podo­ba HaCF nie jest przekom­bi­nowane. Oczy­wiś­cie,  twór­com uda­je się pokazać że ten kom­put­er „Gigant” stoi na glini­anych nogach swoich  niepewnych twór­ców, ale nie wrzu­ca­ją do his­torii tworzenia Gigan­ta wszys­t­kich prob­lemów świa­ta. Tak więc koniecznie zobacz­cie. Ostat­nia oso­ba której zwierz pole­cił HaCF napisała do niego następ­nego dnia maila. Wyrzu­ca­jąc zwier­zowi że nie wyz­nał, że jest nadanych tylko sześć odcinków a dziesięć planowanych. Zna­jomy piszą­cy maila pisał coś o nieod­powiedzial­noś­ci zwierza który powinien pod­suwać pro­dukc­je które nie skończą się nigdy i mają łat­wo dostęp­ne odcin­ki. Nieste­ty Halt and Catch Fire Modą na Sukces zde­cy­dowanie nie jest, choć szko­da że nie jest nań moda bo ma wszelkie skład­ni­ki tego co powinien mieć ser­i­al by osiągnąć sukces.

PS: Ulu­biona sce­na zwierza w tym seri­alu to „Zde­cy­dowal­iśmy się na Por­to” zdaniem zwierza wszyscy w tej sce­nie gra­ją mistrzowsko.

PS2: Czy to jest to miejsce gdzie mogę pod koniec stwierdz­ić że Lee Pace strasznie ład­nie wyglą­da w gar­ni­tu­rach z epo­ki? To stwierdzam. A praw­ie nikt wtedy ład­nie nie wyglądał.

Zwierz przy­pom­i­na, że w Warsza­w­ie trwa kon­went Avan­gar­da. Trawa do koń­ca niedzieli. Wpad­ni­j­cie koniecznie. Zwierza nie będzie ale kon­wen­ty są fajne.

9 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online