Hej
Pomysł na wpis złapał zwierza w czasie seansu. Zwierz oglądał wydany właśnie w Polsce na DVD Hyde Park nad rzeką Hudson. W wielkim skrócie jest to film o wizycie króla Anglii w rezydencji Roosevelta, gdzie w tle mamy romans prezydenta, nadchodzącą wojnę i amerykańsko angielskie różnice obyczajowe. Film średnio przypadł zwierzowi do gustu, bo wydaje się, że więcej zapowiada niż opowiada, ale jedna rzecz zwróciła szczególną uwagę zwierza. Oto w trzecioplanowej niemej roli ni to lokaja na kamerdynera pojawia się w filmie brytyjski aktor Blake Ritson. Aktor zapewne w ogóle wam nieznany, ale zwierzowi natychmiast skojarzył się z jedną rolą. Otóż w brytyjskim serialu Upstairs Downstairs grał on nikogo innego jak królewskiego brata, księcia Kentu. Zwierz zadumał się przez chwilę jak aktor, który w Wielkiej Brytanii jest bratem króla w Ameryce spada do rangi otwierającego królowi drzwi (jest to zresztą cały czas ten sam król) . Przy czym zwierz był zdumiony widząc znaną sobie dobrze twarz tak bardzo w tle. Oczywiście nie wszyscy znają na pamięć obsadę większości seriali BBC, ale chyba każdy znalazł się kiedyś w takiej sytuacji. Tak, więc paradoksalnie dzisiejszy wpis nie będzie o aktorach nieznanych, tylko wręcz przeciwnie bardzo znanych. Otóż raz na jakiś czas bardzo znany aktor czy aktorka zgadzają się właściwie nie tyle by zagrać rolę, ale by mignąć na ekranie. Robią to zazwyczaj na prośbę przyjaciół czy stałych współpracowników, czasem na prośbę rodziny. Zwierz znalazł dziesięć takich mignięć, które przynoszą radość każdemu kinomanowi albo przyprawiają o ból głowy, kiedy zastanawiamy się skąd znamy osobę z tła, której twarz jest podejrzanie znajoma. Zwierz nie brał pod uwagę pierwszych ról później znanych osób, tylko role znanych osób, które są niewielkie.
Judi Dench – Hamlet – jak wiadomo Judi Dench może się chwalić, że dostała Oscara za jedną z najkrótszych nagrodzonych ról w historii, – czyli za rolę Elżbiety I w Zakochanym Szekspirze. Jednak w porównaniu z jej występem w Hamlecie to była rola długa i wyczerpująca. Grała, bowiem Hekubę żonę Priama. Jeśli pamiętacie para pojawia się we fragmencie recytowanym najpierw przez księcia potem przez aktora. Hekuba i Priam (sam wielki John Gielgud) są na ekranie jakieś 30 sekund i pewnie gdyby filmu nie reżyserował Kenneth Branagh nigdy nie udałoby się tak wspaniale tej scenki właściwie a nie sceny obsadzić. O ile obecność Gielguda zaważa wielu fanów Szekspira o tyle wiele osób nie zauważa Judi Dench i sam zwierz pauzował film udowadniając, że jednak w nim gra.
Jedyna wersja jaką zwierz znalazł jest z komentarzemsir. Kennetha. ale chyba nie ma w tym nic złego, nawet jest ciekawiej
Dustin Hoffman – Holiday – Tu mamy przykład naprawdę niewielkiego pojawienia się aktora na dodatek trochę oszukanego, bo Hoffman pojawia się w jednej scenie, jako on sam, co jednak jest nieco innym rodzajem maleńkiej roli w tle. Zwierz jednak ją lubi, bo toczy się nigdzie indziej tylko w wypożyczalni DVD gdzie aktor widząc bohaterów dyskutujących nad Absolwentem wzdycha, że nigdy nie dadzą mu spokoju. Jeśli jednak nie uważacie, że ten występ się liczy to w Holiday w malutkiej roli w produkowanym przez bohaterkę trailerze pojawia się James Franco, jako bohater filmu, którego rzecz jasna nikt nigdy nie nakręcił.
Zwierz zawsze się zastanawiał co Dustin wypożyczł
Bruce Willis – Ocean’s Twelve – tu z kolei mamy rólkę niewielką, choć ważną dla całego filmu. Oto nasza bohaterka na potrzeby skomplikowanej akcji udaje, że jest Julią Roberts, co przychodzi jej dość łatwo, ponieważ bohaterkę gra Julia Roberts. Wszystko poszłoby prosto gdyby w hotelowym lobby nie natknęła się na Bruce’a Willisa (tu grającego pewną wersję samego siebie), kolejne dwie sceny z ich udziałem są prześmieszne i właściwie stanowią jedyny powód, dla którego warto oglądać dość nieudaną kontynuację znakomitego Ocean’s Eleven. Plus Bruce Willis ma szansę pośmiać się z Szóstego Zmysłu a właściwie z tego, że wszyscy doskonale wiedzieli, na czym polega plot twist.
Starsznie śmiesznie jest oglądać aktorów grających ludzi przejętych spotkaniem z aktorem.
Orlando Bloom, Gwyneth Paltrow – Miłość i Inne nieszczęścia – bohaterowie filmu pod sam koniec opowiadanej historii idą do kina obejrzeć film na podstawie ich przeżyć. I oto ich role w filmie grają Orlando Bloom i Gwyneth Paltrow. Zwierz nie wie jak udało się namówić dwójkę aktorów do pojawienia się w takiej malutkiej roli w sumie dość niszowym filmie, ale wywiązują się ze swojego zadania doskonale. Jednocześnie ich wspólny występ w zaledwie jednej scenie strasznie ułatwia granie w grę polegającą na łączeniu aktorów, którzy nigdy ze sobą nie grali, bo mało, kto o tym niewielkim występie pamięta a dzięki niemu można szybko połączyć np. Avengersów z Władcą Pierścieni.
Jakość marna ale zabawa konwencją świetna, bohaterowie filmu skończyli bowiem dużo bardziej normalnie niż ich flmowe odpowiedniki.
John Borrowman – Zero Dark Thirty – to może najdziwniejsze małe cameo w tym zestawieniu, ponieważ dla większości czytelników zwierza John Borrowman nie jest szczególnie znanym aktorem, ale dla fana Doktora Who i Tochrwood to jak nagle zobaczyć kogoś, kogo się doskonale zna. Tu Borrowman pojawia się dosłownie na sekundkę na bardzo ważnym spotkaniu, na którym ważą się losy polowania na Bin Ladena. Zwierz był przekonany, że ma omamy, ale nie rzeczywiście Borrowman pojawia się w tej malutkiej rólce.
y
Brad Pitt i Matt Damon – Wyznania niebezpiecznego umysłu – czegóż się nie robi dla przyjaciół – w reżyserskim debiucie Georga Clooneya program Randka w Ciemno odgrywa ważną rolę nic, więc dziwnego, że oglądamy nagrania do jednego z odcinków. Sympatyczna dziewczyna zadaje pytania i wyraźnie ma się ku niezbyt urodziwemu kawalerowi numer 3. Kawalera nr. 1 gra Brad Pitt, kawalera nr.2 Matt Damon. Najwyraźniej Clooney nigdy nie przepuści okazji by się nieco pośmiać wraz oraz z swoich sławnych przyjaciół.
Clooney nigdy nie przepuści okazji by przypomnieć swoim kolegom że nie są AŻ tak przystojni :P
Meryl Streep – Skazani na siebie – Skazani na siebie to niezbyt śmieszna i powiedzmy sobie szczerze nieudana komedia braci Farelly. Już sam pomysł robienia komedii o bliźniętach syjamskich, które nie są do siebie podobne powinna być sygnałem, że coś tu jest nie tak. Jednak pod koniec filmu ku zaskoczeniu wszystkich na premierze sztuki „Bonnie i Clyde the musical” w roli Bonnie pojawia się Meryl Streep. Dlaczego aktorka zgodziła się zagrać w filmie? To pytanie zadaje sobie nawet reżyser, ale ostatecznie kosztowało ją to tylko trzy dni zdjęciowe a ta jedna scena jest tak niedorzeczna, że nawet może uchodzić za odrobinę śmieszną.
Zwierz oraz wielu widzów było dość zaskoczonych widząc aktorkę w tak marnym filmie. Ale cyniczni kinomani mogą stwierdzić, że Meryl można spodziewać się wszędzie.
Glenn Close – Hook – jak wiadomo Glenn Close była kilka lat temu nominowana do Oscara za rolę kobiety udającej mężczyznę. Ale to nie pierwszy raz, kiedy aktorka pojawia się w męskim stroju na ekranie. W filmie Spielberga Hook jeden z marynarzy zostaje wrzucony do za karę do Boo Box. Marynarz jest jak na każdego porządnego pirata brodaty i zarośnięty, i gra go Glen Close, co trzeba wiedzieć żeby wyłapać. Przy czym zabawa polega na tym, że kapitan Hook nie za bardzo się myli twierdząc, że grany przez aktorkę pirat jakby troche nie pasuje do kompanii.
Czym ten pirat różni się od wszystkich innych?
Cate Blanchett – Hot Fuzz – w filmie na chwilkę pojawia się całkowicie zamaskowana dziewczyna głównego bohatera pracująca wśród (niezbyt lotnej) ekipy zbierającej ślady na miejscu zbrodni. Widzimy, co prawda tylko jej oczy, ale po glosie i napisach końcowych możemy poznać, że to sama Cate Blanchett, która z nieznanych zwierzowi przyczyn zgodziła się na małą rólkę w naprawdę cudownym filmie. Choć z drugiej strony to film, w którym Peter Jackson pojawia się, jako szalony święty Mikołaj gryzący głównego bohatera w rękę, więc o cameo sławy nie było chyba aż tak trudno.
Klipu z Cate nie udało się znaleźć, zamiast tego Peter Jackson gryzie Simona Pegga w rękę.
Jednak prawdę powiedziawszy gdyby zwierz miał sam wybierać jeden krótki występ, który naprawdę wydaje mu się przykładem jak kilka minut na ekranie potrafi zmienić recepcję całego filmu to pojawienie się Seana Connery w Robin Hoodzie – pod sam koniec przyjeżdża on, jako Ryszard Lwie Serce akurat na ślub. Gdyby zwierz był panną młodą zostawiłby mdłego Costnera pod ołtarzem i zwiał byle dalej z Królem Ryszardem. W każdym razie zwierz zawsze, kiedy trafia na drugą połowę filmu tylko czeka aż król się pojawi. Co ciekawe w parodii Robin Hooda w reżyserii Mela Brooksa Król Ryszard też pojawia się na końcu i tez jest znakomicie obsadzony, bo gra go Patrick Stewart. Cóż taka rola. Niewielka, ale można zrobić niezłe wejście.
Dobra to tyle popkultury dla was na dziś. Bo jeszcze pod koniec mała część sentymentalna. Czytelniczka zwierza uświadomiła zwierzowi, że dziś mija rok od pierwszego spotkania zwierza ze swoimi czytelnikami. Zwierz jest zdumiony, że minął rok od czasu, kiedy zwierz postanowił przełamać blogerską barierę i spotkać się z wami poza siecią. Podobno profesjonalny bloger nie powinien się zaprzyjaźniać ze swoimi czytelnikami, ale zwierz jakoś nie jest w stanie zrozumieć, po co robić sobie takie kuku. Wczorajszy wieczór zwierz spędził w cudownym towarzystwie osób, których rok temu nie znał, a które poznał właśnie dzięki blogowi. Naprawdę z nikim nie rozmawia się tak dobrze o kinie, aktorach i o tym, że 34 zasada Internetu obejmuje też Thomasa Jeffersona jak z własnymi czytelnikami a właściwie teraz już znajomymi. Dzięki otwarciu się na czytelników zwierz nie tylko wzbogacił swoje życie towarzyskie, ale np. po powrocie do domu mógł odebrać sms informujący go, że da się w Londynie zamienić dwa słowa z Johnem Simmem. Zwierz nawet nie pamięta dokładnie, kiedy zaczął żyć w świecie ciągłych londyńskich doniesień spod teatrów, długich nocnych dyskusji o rocznicach urodzin aktorów i wielkich fundamentalnych sporów o to, jakie buty wypada nosić na festiwali filmowym. Dlatego korzystając z okazji, zwierz pragnie wam wszystkim – zarówno poznanym na żywo, jaki i znanym wyłącznie za pośrednictwem sieci bardzo podziękować. Sherlock twierdził, ze byłby zgubiony bez swojego blogera, zwierz twierdzi, że nie miałby się podziać bez swoich czytelników. Zwierz nie wie, dlaczego jesteście tacy fajni, ale z całą pewnością stanowicie coś, co z pewnością jest jednym z największych wymiernych zysków prowadzenia tego bloga. Bo bez was życie zwierza byłoby inne. I chyba nie trzeba się bardzo wysilać by stwierdzić, że byłoby smutniejsze.
Ps: Zwierz ma nowego Worda, który nieco agresywniej poprawia interpunkcję. Czy to w ogóle widać? Zwierz się tak z ciekawości pyta, bo w sumie nie jest w stanie sam powiedzieć.
Ps2: Zwierz jest bardzo wdzięczny Eli, która przywiozła mu z Londynu worek prezentów. To się nazywa dbać o blogera. Przywiozła też zwierzowi ulotkę z retransmisji Makbeta z Kennethem. Co przypomniało zwierzowi by sprawdzić czy jednak nie wygrał w Totka. Nie wygrał. Szanse, że na 20.07 dotrze do Londynu lekko się zmniejszają;)