Hej
Uważni czytelnicy strony zwierza na facebooku dostrzegą zapewne, że zwierz jest ostatnimi czasy nieco bardziej niż zwykle zapracowany ( jakoś trzeba zarobić na DVD i komiksy) więc w tym tygodniu trudno się spodziewać, by zwierz zaskoczył was niesamowitym wpisem, odkrywającym przed wami nowe horyzonty ( tu w sumie zwierz powinien stwierdzić, że zapewne czeka nas smutne wielkanocne rozstanie bo zwierz wyjeżdża czego za żadne skarby nie chce uczynić wraz z nim jego połącznie internetowe). Dziś zwierz postanowił postawić na temat, na który pisać łatwo bo nie potrzeba wielkich poszukiwań w Internecie za to daje dużo frajdy. Innymi słowy zwierz postanowił napisać jakie są jego ulubione złe filmy. I teraz zacznijmy od kilku wyjaśnień – zwierz nie będzie wymieniał tu filmów w stylu ” Komodo kontra Kobra” tzw. Kino klasy F, które namiętnie swego czasu oglądał brat zwierza to zupełnie inny rodzaj złych filmów. Podobnie zwierz nie będzie wymieniał filmów naprawdę fatalnych raczej przez to że są stare. Tak zwierz skupi się na przeglądzie tych filmów o których doskonale wie, że są produkcjami nie udanymi a i tak nie umie się powstrzymać by ich nie oglądać. Niech najlepszym dowodem będzie dla was fakt, że wszystkie wymienione tytuły poza jednym zwierz posiada w wydaniu na DVD. Zwierz chce jeszcze dodać, że zbierając te tytuły starał się postawić na jak największą różnorodność swoich spaczonych filmowych gustów. W końcu powiedzieć jakie są nasze ulubione dobre filmy każdy się wyrywa, ale złe które więcej mówią o widzu trzeba już z ludzi wyciągać niemal jak na torturach ( a i tak skłamią)
Conan Niszczyciel – za swoją słabość do tego filmu zwierz wini swego ojca, który będąc fanem Conana jako takiego potraktował obejrzenie przez nas ( zwierza wraz z rodzeństwem) obu części przygód dzielnego Cymeryjszyka jako absolutną konieczność. O ile jeszcze pierwsza część jest w swoim gatunku filmem całkiem dobrym ( świetna pierwsza scena w której ojciec uczy Conana legendy o stali, którą to scenę beznadziejnie zmasakrowano w nowym Conanie) o tyle dwójka niestety znacznie od niej odstaje. Co prawda posiada rewolucyjne jak na tamte czasy efekty specjalne, ale jest też w tym filmie dużo koszmarnego kiczu lat osiemdziesiątych, ze sporym dodatkiem futrzanej bielizny. Całość układa się zaś w sposób schematyczny i powiedzmy sobie szczerze, miejscami zupełnie idiotyczny. Czemu więc zwierz tak lubi ten film i ogląda ilekroć nadarzy się okazja? Cóż zdaniem zwierza to kwestia miłych wspomnień związanych z oglądaniem filmu – bo tego filmu nie sposób oglądać całkowicie na poważnie, a z drugiej strony nie jest aż tak głupi by nie dać się choć odrobinę wciągnąć. I tak zwierz ilekroć myśli o tej produkcji widzi siebie wraz z którymś ze swoich braci oraz obowiązkowo ze swoim ojcem oglądających tą produkcję i wygłaszających te same uwagi dokładnie w tych samych miejscach
Dog Soldiers – jeden z nielicznych przypadków kiedy zwierz zapoznał się z arcydziełem za pośrednictwem swoich znajomych. Tym razem cała zasługa w działaniach Ponurej, która zaproponowała zwierzowi, że pokaże mu arcydzieło angielskiej kinematografii. Otóż moi drodzy jeśli nie widzieliście Dog Soldiers nie wiecie co tracicie – to film o żołnierzach, którzy na ćwiczeniach w Szkocji ( zwierz zakłada że to szkoccy żołnierze tak przynajmniej wnioskuje z akcentu) wpadają na wilkołaki. Serio zwierz streścił wam właśnie film, ale nawet przez moment nie myślcie, że już wszystko o nim wiecie. Dog Soldiers to film, którego istnienie udowadnia, że nie ma projektów zbyt dziwnych czy zbyt idiotycznych. Co więcej oglądanie tego filmu ( zwierz zaleca w towarzystwie, wtedy jest zabawniej) dostarcza wielu pozytywnych emocji, budzi sympatię do brytyjskiej kinematografii i gwarantuje chęć zobaczenia kontynuacji. Do tego zwierz musi dodać, że przecież nikt nie robi takich wilkołaków jak Anglicy więc to praktycznie obowiązek
Zwierz nawet nie jest w stanie opisać ile radości sprawia mu samo oglądanie Arniego z jednym jedynym wyrazem twarzy przez cały film
Van Helsing – pozostając na chwilę w fantastycznych klimatach. Van Helsing to film nieudany. W swoich założeniach absolutnie idiotyczny, miejscami wręcz kiczowaty, miejscami zupełnie nie do oglądania. Zwierz go bardzo lubi. Dlaczego? Och z wielu powodów – bo główną rolę gra Hugh Jackman co zawsze pomaga zwierzowi poczuć sympatię do bohatera, bo przez film przewijają się bohaterowie od potwora doktora Frankensteina do Draculi. Bo całość jest naprawdę ładnie nakręcona i skomponowana, tak że od pierwszej do ostatniej sceny nie traci swojego stylistycznego uroku. Jednak prawda jest taka, że zwierz lubi ten film bo na niego czekał. Naprawdę, czekał na niego straszliwe intensywnie oglądając trailer kilkanaście razy. Kiedy w końcu film się pojawił zwierz był absolutnie zdeterminowany by go polubić i chyba zadziałał sam na siebie metodą autosugestii. Oczywiście film nawet w najmniejszym stopniu nie odpowiada zwierzowym wyobrażeniom o tym jak powinno się go nakręcić ale nie zmienia to faktu, że zwierz ciągle łapie się na tym, że ogląda jego powtórki – chyba zawsze mając nadzieję że tym razem będzie odrobinę lepszy
Mężczyzna moich marzeń – zwierz założy się że większość z was nawet nie słyszała o tym filmie. To francuski film o pewnym facecie i pewnej kobiecie, którzy utknęli na lotnisku w Paryżu. On jest właścicielem firmy produkującej mrożonki, ona makijażystką. Lecą w różnych kierunkach no ale przez złe warunki atmosferyczne utknęli. Film jest troszkę o niczym bo bohaterowie błąkają się po lotnisku prowadzą mniej lub bardziej mądre rozmowy no i ogólnie co nikogo nie widzi mają się co raz bardziej ku sobie. Zwierz nie wie dlaczego tak bardzo lubi ten zdecydowanie nie udany film, ale może go oglądać w kółko. Być może dlatego, że mimo wszystko jest to film francuski, który bierze dobrze znane motywy ale jednak nie przerabia ich w amerykańskim stylu. Być może tak po prostu działa na zwierza każdy film, który dzieje się na lotnisku, nie mniej zwierz pozostaje pod urokiem tego zdecydowanie złego filmu. I wcale się tego nie wstydzi. O tym z reszta jak nie udana to produkcja może świadczyć fakt, ze nawet zwierz posiada jedynie egzemplarz, który kiedyś dodawali do Claudii czy równie ambitnego czasopisma
W sumie w każdym filmie w którym dochodzi do konfrontacji wilkołaka z wampirem zwierz znajdzie coś dla siebie
Zakochany Molier – dystrybutor jak zwykle wyświadczył filmowi niedźwiedzią przysługę bo dając tytuł Zakochany Molier zasugerował, ze film ma cokolwiek wspólnego z Zakochanym Szekspirem co rzecz jasna zawsze kończy się nieuprawnionymi porównaniami. W oryginale tytuł brzmią po prostu Molier zaś cała fabuła ma w sobie więcej z komedii niż romansu, no może poza końcówką która ma w sobie więcej z tragedii niż komedii. Dlaczego zwierz uważa że ten film jest zły? Bo jest – jeśli wyrzucimy radość jaką daje odnajdywanie nawiązań do kolejnych sztuk Moliera ( dobra pomysł, ze bohaterowi przydarza się to co opisuje potem w swoich sztukach jest nieco skradziony z Zakochanego Szekspira) to zostaje nam dość średni film który nie wie czy chce być alternatywną biograficzną historią artysty który chciał być prawdziwym dramatopisarzem a nie tylko aktorem czy komikiem. Nie mniej zwierz jako istota niemal uzależniona od wszelkich filmowych pozycji, w których bada się życie pisarzy czy poetów ( zwierz nie wie skąd ta słabość)film bardzo lubi i udaje, że nie widzi jego niedoróbek ani fabularnych mielizn. Zwierz lubi ten film do tego stopnia, ze jest mu nawet w stanie wybaczyć, że główną role gra Romain Duris zdaniem zwierza najbardziej denerwujący francuski aktor
Jaś Fasola. Wakacje – zwierz nie wie czy to jest zły film. Jego zdaniem jest to film absolutnie genialny. No ale zwierz jest się w stanie zgodzić z dość licznym zastępem krytyków wytykających fabule nadmierna schematyczność, zaś gagom powtarzalność. Nie mniej jednak zdaniem zwierza film jest absolutnie cudowny i przeuroczy, zaś po jego obejrzeniu zwierz zawsze ma ochotę rzucić wszystko i pojechać na francuską Rivierę by tam rozkoszować się cudem wakacji. Nic więc dziwnego, że zwierz ogląda ten film nałogowo zazwyczaj w okolicach stycznia kiedy ma wrażenie, ze już nie dożyje końca zimy, a przynajmniej nie dożyje w psychicznej całości. Zwierz z resztą uważa że ludzi na całym świecie można podzielić wedle jednej bardzo prostej kategorii tzn. tych których Jaś fasola bawi i tych którzy nigdy nie pojma geniuszu tej postaci. Zwierz lubi uważać, że po jego stronie konfliktu jest zabawniej.
Zwierza nie obchodzi że głupie, zwierza bawi bo zabawne
Do diabła z miłością – stylizowany na komedie z lat 50 czy początku lat 60 film jest zły. Serio – kolejna dość schematyczna komedia, która pragnie się wyróżniać na tle innych tylko tym że nawiązuje do schematycznych komedii sprzed pół wieku. A jednak zwierzowi mimo wszystko z nie znanych mu przyczyn film się spodobał. Być może dlatego, że główną rolę gra Ewan McGregor którego zwierz właściwie lubi we wszystkim ( choć niestety w filmie gra też Renee Zellweger, której zwierz nie cierpi), być może dlatego, że jednak stylizacja tego filmu na produkcje z początku lat 60 jest absolutnie idealna. Zwierz ogląda ten film zawsze z pewnym poczuciem wstydu bo to naprawdę zła produkcja, co więcej chyba nie mogąca się zdecydować czy chce być parodią, nawiązaniem czy jedynie odtworzeniem pewnego rodzaju filmów. Nie mniej wygląda na to, że zwierzowy gust chadza różnymi drogami niedostępnymi dla zwierzowego poczucia estetyki bo zwierz widział ten film więcej niż raz, i to co więcej z przyjemnością.
U Pana Boga w Ogródku – tak moi drodzy ze wszystkich tych świetnych polskich filmów zwierzowi najbardziej przypadł do gustu absolutnie kiczowaty obrazek polskiej wschodniej prowincji. Zwierz woli tą historię od U Pana Boga za Piecem – które oglądał wielokrotnie jadąc autobusami a to do Francji a to do Londynu. Oczywiście to film od wybitnych bardzo daleki, wątek młodego policjanta przyjeżdżającego na sielską prowincję i od razu zakochującego się w córce komendanta, wprowadzenie postaci nawróconego gangstera, który znajdzie swoje odkupienie na tym końcu świata – wszystko to już było. Do tego jeszcze ten obrazek sielskiej prowincji gdzie wszyscy tacy zgodni i pogodni, burmistrz pisze grafomańskie wiersze a ksiądz wszystkimi się opiekuje. Zwierz wie, ze to koszmarnie kiczowata bajka. Ale jak wszystkie bajki wprowadza zwierza w radośnie sentymentalny nastrój, każe mu wierzyć w ład i porządek świata, i nie martwić się problemami wielkiego miasta. Zwierz oglądając ten film zawiesza na chwilę na kołku swoją wiedze filmową i wymagania odnośnie poziomu produkcji polskich i cieszy się, że Kochanowski miał rację pisząc ” Wsi spokojna, wsi Wesoła”
Ze wszystkich nieprawdziwych wizji Polski zwierz postanowił wybrać sobie ta najbardziej idylliczną
Pacemaker – czy istnieje bardziej schematyczny film pod tytułem „mam zaledwie dwa dni by ocalić świat przed straszną bombą” niż Pacemaker? Zwierz jednak uwielbia tą produkcję od pierwszych do ostatnich scen. Nawet jeśli film uwzględnia takie idiotyzmy jak spacerowanie z bombą atomową po NY a potem rozbrajanie jej ręcznie w kaplicy bo kamienie mogą powstrzymać promieniowanie. Zwierz wielokrotnie się zastanawiał dlaczego lubi Pacemakrea ale dochodzi do wniosku, że nie tylko dlatego, że gra tam wyjątkowo dobrze prezentujący się George Clooney. Pacemaker to bowiem kino sensacyjne jakiego się już prawie nie kręci. Chodzi o to, ze dziś za ratowanie świata biorą się super bohaterowie zaś wszystkie pozostałe filmy starają się albo zdystansować się do tematu, albo przesadzają z efektami specjalnymi czy wyolbrzymianiem wad bohatera. Pacemaker nie ma takiego problemu bo psychika bohaterów szczególnie się nie przejmuje, podobnie jak ich charakterami. Ogólnie jest to film, w którym jest dużo przemieszczania się z miejsca na miejsce, sporo akcji i trochę naprawdę niezłych scen. Zwierz tęskni za takim kinem akcji w którym jeszcze się orientował co się dzieje na ekranie i o co właściwie chodzi.
Constantine – wielbiciele komiksów powiedzą wam że Constantine jest naprawdę złą ekranizacją komiksu o Hellblazerze. Zwierz się nie kłóci – nigdy nie był fanem. Nie mniej nawet nie znający komiksu widzowie mogą mieć pewne zastrzeżenia do tej produkcji w której Keanu Reeves wędruje dosłownie do piekła i z powrotem. Jednak zwierz nie należy do tej grupy. Constantine podobał mu się niesamowicie, był zdaniem zwierza odpowiednim połączniem elementów horroru, filmu przygodowego i pastiszu tego wszystkiego. Zwierzowi niesłychanie podobał się pomysł obsadzenia Tild Swinton w roli anioła Gabriela, podobnie jak uważa, że końcowe pojawienie się Szatana to jedna z najzabawniejszych scen jakie kiedykolwiek widział w kinie. Nie mniej nawet zwierz może zrozumieć dlaczego film był dość powszechnie krytykowany. Jest to jedna z tych produkcji, która jeśli nie przyjmie się odpowiedniego dystansu może się wydawać absolutnie koszmarna, dopiero kiedy człowiek zrozumie, że to wszystko od początku nie miało mieć szczególnego sensu – wtedy zaczyna być zabawnie.
Pal sześć sens – ten film jest po prostu bardzo ładny
Zwierz spogląda na swoją listę z pewnym niesmakiem. Miał wrażenie że na jego liście ulubionych złych filmów więcej jest tytułów naprawdę odrażających. Ale może właśnie na tym polega przeraźliwa prawda o guście zwierza – nie jest się on bowiem w stanie zdobyć na lubienie po prostu złych filmów, zwierz lubi filmy koszmarnie banalne, albo jeszcze gorzej nie udane. Czy zwierz się tego wstydzi? Któż będąc zwierzem wstydziłby się własnego gustu. Zwierz bardziej żałuje, że nie spotkał w swoim życiu większej ilości takich produkcji, o których mógłby z dumą powiedzieć, że musiały być kręcone dla niego bo spodobały się tylko mu. Wszak to jedyny logiczny wniosek kiedy podoba się nam film który wszyscy inni zjechali. Czyż nie.??