Home Ogólnie Nawet wozu z sianem brak czyli chłodno o Assassin’s Creed

Nawet wozu z sianem brak czyli chłodno o Assassin’s Creed

autor Zwierz
Nawet wozu z sianem brak czyli chłodno o Assassin’s Creed

Zwierz nigdy nie grał w Assassin’s Creed. To znaczy grał. Kiedyś w sklepie poz­wolono mu grać przez dziesięć min­ut w pier­wszą część. Zwierz świet­nie się baw­ił, kogoś zabił i chy­ba spadł z konia albo z budynku. W każdym razie tyle. Nie mniej na adap­tację gry udał się do kina ochoc­zo. Nazwi­j­cie to skok­iem wiary ale zwierz miał nadzieję, że tym razem się uda. Nieste­ty roz­paćkał się o chodnik.

Zaczni­jmy od tego, że zwierz doskonale zda­je sobie sprawę, że nigdy nie było jakiejś szczegól­nie dobrej ekraniza­cji gry. Ale Assassin’s Creed teo­re­ty­cznie mógł być oglą­dal­ny. Za kamerą stanął Justin Kurzel, który wyreży­serował może nie wybit­nego ale pomysłowego Mak­be­ta. Głównego bohat­era miał zagrać Fass­ben­der (który gry­wa w złych fil­mach ale przy­na­jm­niej jest na co popa­trzeć) a part­nerować miała mu Mar­i­on Cotil­lard. Do tego w dru­go­planowych rolach pojaw­ia się Char­lotte Ram­pling i Jere­my Irons. No to jest obsa­da fenom­e­nal­na. Do tego gra – jakkol­wiek moż­na jej wiele zarzuć pomysł miała całkiem niezły – przy­na­jm­niej wiz­ual­nie, bo kto by sobie nie chci­ał popa­trzeć na fajnie ubranych zakap­tur­zonych ludzi skaczą­cych po dachach. Fil­mowy parkur ma się od pewnego cza­su dobrze, więc wystar­czy tylko wszys­tko pod­krę­cić i moż­na się dobrze bawić.

Jedyną rzeczą jaką da się powiedzieć na pewno o przod­ku naszego bohat­era to, że w ramach prekog­nicji już mówił po hisz­pańsku z irlandzkim akcentem

Tak się zwier­zowi wydawało. Nie mniej kiedy światło na sali fil­mowej zapal­iło się po sean­sie zwierz mógł z ręką na ser­cu powiedzieć, że jedynym naprawdę wartym wyprawy do kina ele­mentem całej pro­dukcji było jakieś dwadzieś­cia pięć min­ut kiedy Fass­ben­der bez więk­szego sce­nar­ius­zowego powodu gania bez koszul­ki. A że do fil­mu ćwiczył a syl­wetkę zawsze miał taką śliczną to moż­na nacieszyć oczy. Tu właś­ci­wie lista pozy­ty­wnych uwag się kończy. Nie jest to lista dłu­ga i niepoko­ją­co przy­pom­i­na tą którą zwierz sporządz­ił zaraz po tym jak skończył się seans Tarzana i okaza­ło się, że tam z kolei film nabier­ał sen­su dopiero po 35 min­u­cie kiedy koszulkę zde­j­mował Alek­sander Skars­gard. I choć zwierz jest czuły na pię­kno ład­nie wyrzeźbionej musku­latu­ry, to jed­nak wybiera się do kina z nieco innych pobudek. Może coś jest z nim nie tak ale woli kiedy film ma …. no nie wiem.. fabułę? Posta­cie? Sens? Albo cho­ci­aż odrobinę dialogów.

Zwierz musi powiedzieć, że pozby­cie się przez Fass­ben­dera koszul­ki na 25 min­ut fil­mu czyni seans atrak­cyjnym, choć nie zna­jdziecie w sce­nar­iuszu nawet pół lin­ij­ki o tym dlaczego to robi. Ot poczuł że czas poświecić klatą.

No właśnie gdy­by zacząć wyp­isy­wać wszys­tkie prob­le­my z filmem trze­ba było­by zacząć od sprawy fun­da­men­tal­nej. Otóż cała his­to­ria o Złych Tem­plar­iuszach szuka­ją­cych Jabł­ka z Ede­nu by zabrać ludziom wol­ną wolę jest bez sen­su. Bez sen­su są również bract­wo Asasynów które im w tym przeszkadza. A najbardziej bez sen­su jest całe to kosz­marne paplanie o DNA dzię­ki które­mu moż­na podróżować do wspom­nień swoich przod­ków jeśli tylko podłączymy się pod odpowied­ni pro­gram. Cały ten zestaw aż krzy­czy „Pirami­dal­na bzdu­ra” a jak doda­cie do chy­ba bardziej niż więk­szość ekraniza­cji komik­sów, choć tam przekonu­je się nas że Thor jest prawdzi­wy tylko pochodzi z kos­mo­su. Bzdurność założeń fabuły wcale nie musi być prob­le­mem. W kul­turze pop­u­larnej jest całe mnóst­wo bzdur które całkiem nieźle się sprzeda­ją. Ponown­ie spójrz­cie na próbę streszczenia ekraniza­cji komik­sów. Facet prze­bier­a­ją­cy się za nietop­erza, kos­mi­ta z dobrym sercem, czy lekarz którzy nauczył się magii. Cała sztucz­ka pole­ga na tym by do bzdury którą chce się zapro­ponować wid­zowi dobrać odpowied­ni ton. Film który opowia­da niedorzeczną his­torię musi sobie z tego zdawać sprawę. I znaleźć sposób by swo­ją bzdurę może nie tyle uwiary­god­nić ale uczynić znośną a cza­sem nieis­tot­ną dla widza.

Mam nadzieję, że więk­szość tego fil­mu będzie roz­gry­wała się w ter­aźniejs­zoś­ci ” — nie powiedzi­ał żaden oczeku­ją­cy na ten film. Nigdy.

Zasad­nic­zo są dwa sposo­by. Pier­wszy – iść w charak­ter i wiary­god­ność bohaterów. Zasa­da jest pros­ta – jeśli zależy ci na bohaterze jesteś w stanie uwierzyć w zasad­ność wszys­tkiego co robi i nie spędzać zbyt wiele cza­su rozkłada­jąc na czyn­ni­ki pier­wsze dlaczego to robi i czy to jest możli­we. Weź­cie Indi­anę Jone­sa. Serio hitlerow­cy poszuku­ją­cy arki przymierza by wygrać wojnę? Arche­olog który po pra­cy jest poszuki­waczem przygód posługu­ją­cy się biczem? Mądre to to nie jest. Ale ponieważ bohater jest doskonale napisany a my od razu lubimy go i jego towarzyszy. Ponieważ rozu­miemy jego motywac­je oraz zagroże­nie to nie za bard­zo nam przeszkadza że tak na dłuższą metę wszys­tko nie za bard­zo ma sens. Dru­gi sposób to meto­da na Mar­vela. Co pewien czas – kiedy sprawy zachodzą za daleko do krainy bezsen­su, twór­cy mru­ga­ją do nas albo trochę „odsuwa­ją” nas od akcji wyko­rzys­tu­jąc humor. W ten sposób syg­nal­izu­ją wid­zowi „Tak wiemy że to wszys­tko jest trochę bez sen­su ale wszyscy się dobrze baw­imy więc  oglą­da­jmy dalej”. Te dwie metody doskonale dzi­ała­ją i są wyko­rzysty­wane naprzemi­en­nie a w najlep­szych fil­mach rozry­wkowych nawet razem.

Pod­ty­tuł fil­mu powinien brzmieć “Assas­s­in’s Creed czyli Fass­ben­der stoi na gzymsie”.

Nieste­ty twór­cy Assasin’s Creed uznali, że są za dobrzy na którykol­wiek z tych pomysłów i podes­zli do pro­dukcji z mieszan­iną nied­balst­wa i śmiertel­nej powa­gi. Nied­balst­wo widać w sposo­bie kre­owa­nia postaci. Ktoś sprzedał sce­nar­iusz w którym nie ma niko­go kto miał­by jakikol­wiek charak­ter. Główny bohater po pros­tu jest. Mówi o sobie, że jest człowiekiem agresy­wnym, wiemy że kogoś zabił. Ale co poza tym? Cóż właś­ci­wie jedyną konkret­ną wiado­moś­cią na jego tem­at jest to, że ma umi­arkowane zdol­noś­ci plas­ty­czne,  oraz że lubi ste­ki. Ale jakim jest człowiekiem? Jakie motywac­je nim rządzą? Co go napędza? Co sądzi o swo­jej sytu­acji? Nic się nie dowiecie. Co więcej nie jest on w tym filmie sam. Prowadzą­ca  bada­nia pani naukowiec, jej ojciec przy­wód­ca całego ośrod­ka prowad­zonego z ramienia tem­plar­iuszy, ukochana przod­ka naszego bohat­era. Wszys­tkie te posta­cie chodzą po ekranie coś mówią ale nigdy nie oży­wa­ją. Nie mają głębi, nie mają za bard­zo motywacji, pomysłów, ani nawet trud­no je ocenić. Po pros­tu są i wygłasza­ją swo­je kwest­ie.  Z kolei śmiertel­na powa­ga jest w przy­pad­ku takich filmów aut­en­ty­cznie zabójcza. Gdzieś w takiej his­torii o Tem­plar­iuszach, Asasy­nach i przenosze­niu się w świat Hisz­pańskiej Inkwiz­y­cji musi być poczu­cie humoru. Bez niego nie da się tego przełknąć. Ale twór­cy postaw­ili sobie chy­ba za punkt hon­oru potrak­tować się chy­ba jeszcze poważniej niż Bat­man v Super­man. W związku z tym humor pojaw­ia się nieste­ty w sposób nieza­mier­zony. Jest w tym filmie kil­ka scen w założe­niu dra­maty­cznych, które spraw­ia­ją że człowiek pars­ka śmiechem.

Kon­strukc­ja bohat­era jest na tyle miz­er­na że wiemy iż lubi rysować węglem. I to jest chy­ba najwięk­sze spo­jrze­nie w głąb jego psy­chi­ki. Wiemy też że nie jest w tym spec­jal­nie dobry.

Teo­re­ty­cznie twór­cy mogli­by jeszcze – zdobyć zaszczyt­ny medal „Głupie a ładne”. Nieste­ty tu zaw­iódł ich budżet czy brak pomysłu. Film roz­gry­wa się w cza­sach hisz­pańskiej inkwiz­y­cji ale wyglą­da jak­by przeszłość charak­tery­zowała głównie mgła. Pięknych widoków nie ma za wiele, zaś twór­cy są tak zach­wyceni Fass­ben­derem spoglą­da­ją­cym z góry na mias­to, dom, ludzi, helikoptery i ogól­nie całe mnóst­wo innych rzeczy, że naduży­wa­ją tego uję­cia ostate­cznie pozbaw­ia­jąc je całego uroku. Do tego zde­cy­dowano się że ele­mentem ułatwia­ją­cym wid­zowi znalezie­nie się w prze­jś­ci­ach pomiędzy sce­na­mi będzie – lata­ją­cy orzeł (czy sokół). No i w jed­nej sce­nie to może jeszcze gra ale w pewnym momen­cie zwierz miał wraże­nie jak­by grał na jakimś starym kom­put­erze na którym bard­zo dłu­go wczy­tu­je się nowy etap i poz­wolono mu oglą­dać tylko ekrany wczy­ty­wa­nia. Zresztą ten zabieg przy­pom­ni­ał zwier­zowi inny film w którym widzi­ał coś w tym sty­lu. Były to toczące się po niebie chmury w ekraniza­cji Wiedźmi­na. Jak sami rozu­miecie – kiedy coś przy­pom­i­na wam ekraniza­cję Wiedźmi­na to coś niedo­brego roz­gry­wa się przed waszy­mi oczy­ma. Co więcej – nawet bie­ganie po dachach i okoli­cach zwierz widzi­ał już w ład­niejszym i bardziej emocjonu­ją­cym wyda­niu. Ale tu wracamy do tego o czym zwierz pisał. Jeśli nie znasz postaci które po tych dachach bie­ga­ją to właś­ci­wie co cię taka sce­na ma obchodz­ić? Tylko wtedy kiedy uda się wzbudz­ił w widzu jakieś emoc­je cała ta bie­gan­i­na nabiera sensu.

Film mógł­by trafić do kat­e­gorii “Głupie ale ładne” prob­lem w tym że nie jest spec­jal­nie łądny.

Kiedy mówi się, że film nie tworzy żad­nych postaci to najczęś­ciej jest to wina nawet nie tylko aktorów ale przede wszys­tkim sce­nar­iusza. Otóż zwierz odniósł wraże­nie, że udało się stworzyć sce­nar­iusz nie tylko bez żad­nej istot­nej ale też bez żad­nej intere­su­jącej wymi­any zdań. Choć bohaterowie do siebie mówią to trud­no uznać że odby­wa się tu jakakol­wiek komu­nikac­ja. Np. w jed­nej ze scen bohater Fass­ben­dera mówi że jest głod­ny. Na co zosta­je zaprowad­zony do miejs­ca gdzie tłu­maczy mu się całą his­torię tego jak właś­ci­wie został wybrany do pro­jek­tu Ani­mus. Pomiędzy tą a poprzed­nią sceną nie ma żad­nej łącznoś­ci a dialo­gi z jed­nej i drugiej sce­ny słabo ze sobą kore­spon­du­ją. Więcej są w tym filmie sce­ny gdzie dwo­je bohaterów do siebie mówi ale właś­ci­wie nie roz­maw­ia­ją. Każdy odhacza swo­je lin­ij­ki dia­logu. Zwierz miał wraże­nie jak­by oglą­dał zbiór takich scenek które wypeł­ni­a­ją grę pomiędzy kole­jny­mi eta­pa­mi. Z tą różnicą że autor sce­nar­iusza postarał się by nikt nie powiedzi­ał nic ciekawego. Do tego stop­nia że właś­ci­wie moż­na się zas­tanaw­iać czy którykol­wiek z bohaterów mówi cokol­wiek poza przekazy­waniem infor­ma­cji czy pow­tarzaniem dość  nud­nych albo wytar­tych frazesów. Zwierz pisze tą recen­zję kil­ka godzin po sean­sie i nie jest w sum­ie sobie w stanie przy­pom­nieć więk­szoś­ci dialogów.

Ja muszę poma­lować zamek na łoso­siowo a co ty robisz w tym filmie?”

Do tego dochodzą aktorzy. Zwierz ma wraże­nie że powinien pow­stać jak­iś przepis który stanowi, że Jere­my Irons nie ma prawa grać w pro­dukc­jach naw­iązu­ją­cych do zdoby­czy kul­tu­ry pop­u­larnej. Serio jego pojaw­ie­nie się w takiej pro­dukcji zwyk­le zwias­tu­je klapę. Zwierz rozu­mie, że aktor ma zamek który wyma­ga reg­u­larnego mal­owa­nia na łoso­siowo ale naprawdę – zwierz dłużej nie zniesie. Trud­no też powiedzieć co w filmie robi Char­lott Ram­pling ale patrząc na jej obec­ność w tym gnio­cie zwierz pode­jrze­wa, że powinien pow­stać jak­iś fun­dusz dla aktorów z którego po pros­tu będą pobier­ać pieniądze zami­ast grać w takich pro­dukc­jach. Serio zwierz by się dorzu­cił tylko po to by ich ura­tować. Co do Fass­ben­dera to trze­ba powiedzieć, że ma on niesamowitego nosa do złych filmów. Jak na tak doskon­ałego akto­ra jakim potrafi być udało mu się wys­tąpić w kilku naprawdę nieu­danych pro­dukc­jach. W Assasin’s Creed nie jest aż taki zły ale po pros­tu jak­by… nie ma czego grać. Jego bohater nie ist­nieje więc poza odt­warzaniem chore­ografii walk niewiele aktorowi do gra­nia zosta­je. Z kolei Mar­i­on Cotil­lard ma w oczach taką pustkę jak­by widzi­ała jak jej naprawdę ciekawa kari­era w ambit­niejszym kinie wyjeżdża na sre­brnym wózeczku przez drzwi obok. Zresztą Cotil­lard też powin­na dostać zakaz gra­nia w czymkol­wiek co nie jest poważne i zaan­gażowane. Zwierz przyz­na szcz­erze, że  widzi też prob­lem relacji pomiędzy twór­ca­mi filmów a gra­mi. Zarówno reżyser jak i aktorzy przyz­nali się że nie grali w grę. Zwierz zas­tanaw­ia się do jakiego stop­nia moż­na zro­bić dobry film na pod­staw­ie gry bez zna­jo­moś­ci gry. To znaczy bez zrozu­mienia co stoi za sym­pa­tią do gry – od strony fanów.  Jasne – byli aktorzy którzy grali w ekraniza­c­jach książek których nie czy­tali. Ale kiedy nikt z ekipy nie jest zapoz­nany z grą na poziomie inten­sy­wnego odbioru to moż­na się zas­tanaw­iać – do jakiego stop­nia są w stanie powiedzieć co właś­ci­wie jest w takiej grze interesujące.

Hej myślisz że wid­ow­n­ia załapie tą sub­tel­ną sym­bo­l­ikę tej sceny?”

Oglą­da­jąc Assasin’s Creed które w przy­bliże­niu trwa dwa tygod­nie – a przy­na­jm­niej tak się wyda­je kiedy człowiek siedzi na sali i nie ma co ze sobą zro­bić bo oglą­danie fil­mu raczej nie wchodzi już w grę (Fass­ben­der założył w końcu koszulkę) – zwierz zaczął się zas­tanaw­iać nad prob­le­mem ekraniza­cji gier. Jak wiado­mo, co się ktoś bierze za ekraniza­cję gry kom­put­erowej to jaki to by nie był hit kończy się chałą albo finan­sową klapą a najczęś­ciej jed­nym i drugim. Przy czym na polu bitwy poko­nane zosta­ją ekraniza­c­je tak wierne że wyglą­da­ją jak frag­men­ty gry i tak niewierne że mają z gry tylko tytuł (a i tak trze­ba się cieszyć że nie z literówką). Zwierz ma swo­ją teorię . Uwa­ga, uwa­ga oto teo­ria zwierza. Otóż zdaniem zwierza nikt nie chce ekraniza­cji gier. To nie ma sen­su. Kino nie jest w stanie odt­worzyć przeży­cia jakie daje granie w grę. Co więcej – relac­ja pomiędzy graczem a grą jest inna niż pomiędzy czytel­nikiem a książką. O ile ekraniza­c­ja może ciekaw­ie inter­pre­tować książkę, to ekraniza­c­ja gry zwyk­le ją spłaszcza bo pozbaw­ia świat gry ele­men­tów (np. inter­ak­ty­wnoś­ci)  a nie ją wzbo­ga­ca.  Czego więc chcą ludzie? Okej, pamię­ta­j­cie że to tylko teo­ria zwierza. Otóż ludzie chcą – fan fików do gier.

Ta radość kiedy okazu­je się, że wszyscy grzecznie gra­ją według tych samych reguł i nikt nie przyniósł pis­to­le­tu na poje­dynek w sty­lu hisz­pańskiej inkwizycji

Tak moi drodzy – teo­ria zwierza mówi, że jeśli ktoś chce efek­tu gry – zagra w grę. Tego czego gra nie daje to  te ele­men­ty z których musi najczęś­ciej zrezyg­nować. Czyli to co dzieje się poza samą akcją. Sce­ny oby­cza­jowe, domowe, w jakimś stop­niu roman­ty­czne, czy jak wspom­ni­ano dow­cip­ne. To wszys­tko co rzecz jas­na gdzieś się tam w grach pojaw­ia ale naprawdę zysku­je kiedy bohaterów ani­mowanych zastępu­ją prawdzi­wi aktorzy. Tu film może grę prześ­cignąć, pogłębić nawet obec­ne w grach ele­men­ty, dodać coś co da satys­fakcję wid­zowi. Zwierz założy się że gdy­by twór­cy fil­mu zami­ast kon­cen­trować się na kole­jnych sce­nach akcji, dodal­i­by kil­ka dobrze skon­struowanych scen oby­cza­jowych to film był­by lep­szy. Ale tego nikt nie zro­bi bo przeko­nanie jest takie. Sko­ro gracza­mi w gry są młodzi face­ci, i lubią grę gdzie się skacze po dachach, to pewnie chcą zobaczyć w kinie jak ktoś skacze po dachach. Co nie ma za bard­zo sen­su bo kino odgry­wa­jące grę prze­gra. Da mniejszego kopa niż gra, będzie raczej oglą­daniem jak ktoś inny prze­chodzi kole­jne etapy. Tu kino wygrać nie może. Nato­mi­ast mogło­by wygrać korzys­ta­jąc z sym­pa­tii jaką ludzie darzą posta­cie i wyko­rzys­tu­jąc to do ich pogłę­bi­enia na ekranie – dając coś nowego.

Ej bo prze­cież wid­zom zależy tylko na tym by popa­trzeć jak postać skacze z dachu na dach jak w grze. Co innego by ich znudziło.

Nieste­ty takie myśle­nie o ekraniza­cji gry jakoś nie może się prze­bić. Najpewniej dlat­ego, że wyma­gało­by to ode­jś­cia od przeko­na­nia, że film opar­ty o grę musi całą swo­ją energię czer­pać z akcji i odgry­wa­nia w real­nych przestrzeni­ach efek­tów z gier. Kino ekranizu­jące komiksy znalazło swój włas­ny język fil­mu super bohater­skiego. Filmy nie odt­warza­ją komik­sowych kadrów – a przy­na­jm­niej robią to nieczęs­to (z pominię­ciem takich pro­dukcji jak Sin City, ale to trochę inna para kaloszy) – zami­ast tego staw­ia­ją na dobrze napisane posta­cie, relac­je między nimi i humor. To się sprawdza bo to kino ma włas­ną tożsamość. Tym­cza­sem ekraniza­c­je gier cier­pią na brak tożsamoś­ci. Są tylko próbą uzyska­nia dodatkowego dochodu z ist­niejącego pro­duk­tu. Co więcej – jak widać próbą najczęś­ciej zupełnie chy­bioną. Zwierz widzi­ał tylko jed­ną ekraniza­cję gry która mu się podobała i był to War­craft. Ale dlat­ego, że speł­ni­ał – zdaniem zwierza – pod­sta­wowe założe­nie – budował posta­cie i kon­flik­ty pomiędzy nimi na tych samych zasadach na jakich robi się to w fil­mach które z gra­mi nie mają nic wspól­nego. Inny­mi słowy – przy całej swo­jej ozdob­noś­ci i kic­zowa­toś­ci, trak­tował widza na tyle poważnie by zapro­ponować mu jakichś bohaterów. I emocje.

Powiedzmy to raz i nie wraca­jmy do sprawy. Fajny strój nie zastąpi całej osobowoś­ci bohatera.

Zwierz przyz­na szcz­erze, że nie pamię­ta kiedy ostat­nim razem zakończe­nie fil­mu było­by mu tak obo­jętne. Rzeczy roze­grały się przed nim na kinowym ekranie dość szy­bko. Kto przeżył, kto zginął, kto będzie prag­nął zem­sty mało obchodz­iło zwierza. Trud­no by było inaczej. Spędz­ił czas na oglą­da­niu jak ktoś gra w grę. Nie jest to ulu­biona rozry­wka zwierza i naprawdę zna lep­szy sposób by spędz­ić swój czas. Jed­nocześnie zwier­zowi trud­no wyobraz­ić sobie oglą­danie tego fil­mu z zaan­gażowaniem. Co jest ponown­ie – pewnym osiąg­nię­ciem. Ostate­cznie Assasin’s Creed jest jed­nym z naj­gorszych tego typu filmów jakie zwierz widzi­ał od daw­na.  Nie ma bowiem chy­ba gorszej zarazy od fil­mu który jest tak bard­zo pusty w środ­ku. I nawet wozu z sianem nie ma.

PS: Zwierz napisał bez spoil­erów bo uznał że gra­ją to tylko jeden dzień. Nie mniej jeśli miał­by kiedyś napisać recen­z­je ze spoil­era­mi to był­by zde­cy­dowanie bardziej złośliwa.

33 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online