Ponoć zasada młodych filmowców brzmi – napisz scenariusz filmu długometrażowego, nakręć film krótkometrażowy, zdobyć pieniądze na swój pierwszy pomysł. Choć nie zawsze tak wygląda produkcja filmu to jednak krótkometrażówki które stały się długimi filmami to nie taka rzadka sprawa. Tu macie dziesięć historii o tym jak kilka minut zamieniło się w całkiem popularne filmy pełnometrażowe.
Whiplash – w przypadku Whiplash mamy do czynienia z dość klasyczną historią filmu krótkometrażowego,który w istocie od początku miał za zadanie jedynie zainteresować inwestorów, gotowych wyłożyć pieniądze na film długometrażowy. Autor scenariusza (i reżyser) Damien Cahzelle wykorzystał piętnaście stron swojego scenariusza (razem stron miał 85) by zrealizować piętnastominutowy film. W roli ucznia nie wystąpił jeszcze Miles Teller ale już w wymagającego dyrygenta wcielił się J.K. Simmons. Jeśli widzieliście film to wiecie, że rzeczywiście jest to scena wzięta prosto z filmu długometrażowego z tą różnicą że na pierwszy rzut oka widać że dekoracje są zdecydowanie mniej kosztowne, oświetlenie gorsze i wszystko nosi znamiona filmu niezależnego. Jednak taka produkcja bez trudu dostała się na festiwal w Sundance gdzie udało się osiągnąć cel – zdobyć finansowanie. Niestety fakt, że Whiplash pełnometrażowy powstał na podstawie scenariusza krótkometrażówki (przynajmniej wedle Amerykańskiej Akademii filmowej) to musiał się na Oscarach mierzyć z najlepszymi scenariuszami adaptowanymi a nie oryginalnymi.
Pixels – to chyba jeden z najsmutniejszych przypadków na tej liście. W 2010 roku francuski animator wyreżyserował i napisał film o Pixelach. Nie było to nic więcej niż przyjemna zabawa z postaciami i przeciwnikami z ulubionych gier z lat 80 atakujących Nowy Jork. Film szybko stał się viralem (trwał zaledwie dwie minuty) i szybko zyskał sympatię widzów i krytyki (zdobył nagrodę na festiwalu filmów animowanych w 2011 roku). Tu kończy się przyjemna historia a zaczyna horror twórcy. Columbia Pictures wykupiła prawa do filmu pełnometrażowego wykorzystującego pomysł z animacji. Za reżyserię wziął się Chris Columbus ale jak wszyscy twierdzą Pixele to najgorszy film tego roku jeśli nie dekady. Między innymi dlatego, że choć skorzystały z tych samych elementów co animacja krótkometrażowa to w przeciwieństwie do francuskiego filmu w miejsce sentymentu i sympatii wstawiono głupie żarty oraz absolutny brak zrozumienia dla kultury grania. Zwierz nie widział Pixeli ale wszyscy którzy się na ich temat wypowiadają korzystają ze słów każących domyślać się, że gdyby mogli poszliby z widłami na siedzibę wytwórni.
Bottle Rocked – w przypadku pierwszego filmu Andersona który otworzył mu drzwi do pierwszego filmu pełnometrażowego mamy do czynienia z typowym projektem studenckim. Reżyser i dwóch głównych aktorów (Luke i Owen Wilson) spotkali się na zajęciach na uniwersytecie w Teksasie i razem zrealizowali film krótkometrażowy. Oglądając go nie trudno dostrzec o jakich elementach zadecydowały kwestie min. finansowe.Chociażby jak jazzowa muzyka za którą niekoniecznie trzeba płacić. Film w przeciwieństwie do późniejszych produkcji Andersona jest czarno biały i w sumie niewiele go łączy z pełnometrażową produkcją (która nosiła już pierwsze wyraźne ślady stylu Andersona). Właściwie byłaby to krótkometrażówka zapomniana gdyby nie fakt, że właśnie dzięki temu 13 minutowemu filmowi udało się zainteresować reżyserem i scenariuszem studio Columbia Pictures (niby ta sama wytwórnia co Pixele ale jak widać efekt inny) i zapewnić budżet który pozwoliłby nie tylko na nakręcenie filmu ale także na jego szeroką dystrybucję. Co prawda Bottle Rocket okazało się klapą, ale Anderson miał już film na koncie i jego następna produkcja Rushomore okazała się już filmem zdecydowanie ciekawszym (i bardzo Andersonowskim)
Peluca – To niesłychanie ciekawy przypadek kiedy coś niezależnego zamienia się w coś równie niezależnego. Peluca to czarno biały nakręcony bardzo amatorsko film, zrealizowany na potrzeby zaliczenia zajęć na uniwersytecie Bringham. Nakręcił go Jared Hess zaś odtwarzający główną rolę w filmiku Jon Heder dostał za swoją rolę niesamowitą pensję – 500 dolarów. Przewińmy taśmę i z roku 2002 kiedy powstała krótkometrażówka przenieśmy się do 2004 roku gdy świat ujrzał Napoleon Dynamite. Film nakręcony przez tego samego reżysera. Tym razem grający główną rolę Jon Heder dostał aż tysiąc dolarów. Ale w przeciwieństwie do szkolnej etiudy Napoleon Dynamite – czy jak chce polskie tłumaczenie Napoleon Wybuchowiec nie był już małą studencką produkcją. Był jednym z tych filmów niezależnych których sława wykroczyła daleko poza kino niezależne. Napoleon Dynamite to film kultowy wedle wszystkich wyznaczników. Do tego produkcja zarobiła 44 mln dolarów co w przypadku filmu który był tak tani jest niesamowitym osiągnięciem. Do tego w 2010 roku pojawił się nawet serial animowany oparty o postacie z filmu. A wszystko zaczęło się od bardzo taniego szkolnego projektu. Czy wy też zastanawiacie się co by było gdybyśmy wszyscy choć raz przyłożyli się do pracy domowej?
Jay and Seth vs Apocalypse – to historia dość ciekawa. W 2007 roku na Youtubie pojawił się półtora minutowy filmik w którym wstąpili Jay Baruchet i Seth Rogen jako dwóch aktorów którzy zamknęli się w swoim mieszkaniu podczas gdy za oknem szaleje apokalipsa. Film mający formę trailera sugerował komedię w którym przetrwanie jest równie ważne o ciągłe kłótnie bohaterów. Filmik szybko zyskał niesłychaną popularność i stało się jasne że pomysł przypadł widzom do gustu. Do tego stopnia że już w 2011 roku poinformowano, że powstanie pełnometrażowy film This Is The End oparty mniej więcej na tym samym pomyśle i że w obsadzie znajdą się aktorzy z krótkometrażowej produkcji. Co w tym ciekawego? A no losy krótkometrażówki – początkowo klip na Yotubie miał zapowiadać dziewięciominutową produkcję którą twórcy chcieli pokazywać na festiwalach filmowych. Kiedy jednak zaczęły się prace nad filmem pełnometrażowym, krótkometrażówka trafiła na półkę i przede wszystkim nie wypuszczono jej do internetu. Na co bardzo czekali zachęceni trailerem fani. Ostatecznie ukazała się dopiero na Blu-ray z filmem This is The End w 2013 roku czyli sześć lat po trailerze.
Alive in Joburg – Te kilkuminutowy film nakręcony przez Neilla Blomkampa ostatecznie skończył jako punkt wyjścia do Dystryktu 9 – jednego z najlepiej ocenianych i najoryginalniejszych filmów sf ostatnich lat. Pomysł na produkcję krótkometrażową był dość prosty – film nakręcony w stylu mockumentary (z użyciem efektów specjalnych by pokazać statki obcych i ich specjalne kostiumy) opowiadał – podobnie jak film o tym jak obcy przybyli na ziemię, osiedlili się i zaczęli być traktowani jak wszyscy inni emigranci – z niechęcią i sporą dawką ksenofobii. Blomkamp rozwinął potem swój krótkometrażowy film do pełnej fabuły ale wciąż tym co jest najlepsze w Dystrykcie 9 to elementy przeniesione z ALive in Joburg- czyli właśnie te utrzymane w konwencji mockumentary. Co więcej w Alive in Joburg Blomkamp skorzystał z prawdziwych wypowiedzi dotyczących emigrantów z Zimbabwe – oczywiście tych w których nie mówiono jasno o kogo chodzi. Zdaniem zwierza ALive in Joburg jest lepszym filmem niż Dystrykt 9 bo zwierz nie jest wielkim fanem samej fabuły w filmie pełnometrażowym – tzn. cała historia urzędnika i jego ramienia zawsze zwierza średnio interesowała. Dlatego warto zobaczyć jak wyglądał pierwotny pomysł, zwłaszcza że jest bardzo dobrze zrealizowany. I zgodnie z obecną w RPA sztuką robienia krótkometrażówek które zawsze są inne, dziwne i trochę fantastyczne.
Cashback– historia cierpiącego na bezsenność młodego artysty który zaczyna pracować w supermarkecie i odkrywa że może zatrzymać czas to historia dwóch filmów – długo i krótkometrażowego pod tym samym tytułem. Sean Ellis nakręcił swoją krótkometrażówkę początkowo bez zamiaru zamieniania jej w dłuższy film. Jednak zmienił zdanie kiedy Cashback okazał się sukcesem. I to nie małym – poza kilkunastoma nagrodami na różnych festiwalach film był też nominowany w 2006 roku do Oscara za najlepszy film krótkometrażowy. Tym co odróżnia pomysł Ellisa – przekształcenia filmu krótkiego w długi jest fakt, że zamiast nakręcić wszystko od nowa, jedynie poszerzył już istniejący materiał, właściwie dodając sceny do istniejącego filmu krótkometrażowego. Po pierwsze znacznie obniżyło to budżet a po drugie nie musiał jeszcze raz kręcić scen które już (w satysfakcjonującej go wersji) posiadał. W ten sposób widzowie pełnometrażowego Cashback właściwie dostają obudowaną krótkometrażówkę (która teraz stanowi jeden z segmentów opowieści). Całość warto zobaczyć choć wciąż trwają spory czy to film wybitny czy wręcz przeciwnie – seksistowski i pozbawiony głębi.
The Dirk Diggler Story – zwierz opowiadał wam już o krótkometrażówkach które powstały z wielu różnych powodów – braku budżetu, chęci zaprezentowania się producentom czy zebrania kasy na pełnometrażową produkcję. W tym przypadku fakt, że film krótkometrażowy powstał jako pierwszy można prosto powiązać z faktem, że jego reżyser Paul Thomas Anderson miał zaledwie siedemnaście lat kiedy przystąpił do produkcji. Utrzymany w konwencji mockumentray film opowiada historię fikcyjnego (choć bazującego na prawdziwym) aktora filmów pornograficznych, przyglądając się jego karierze. Film został nakręcony naprawdę amatorsko – choć niektóre elementy są nieco bardziej profesjonalne (jak pożyczona od ojca kamera). Nie mniej o tym jak niewiele kosztowała produkcja niech świadczy fakt, że Andersonowi udało się na nią zarobić czyszcząc klatki w sklepie ze zwierzętami. Dziesięć lat później kiedy reżyser był nieco starszy to właśnie ta krótkometrażowa produkcja posłużyła za inspirację do nakręcenia słynnego Boogie Nights. Zmienił się co prawda styl narracji (porzucono mockumentary który to sposób opowieści Anderson wybrał pod wpływem This Is Spinal Tap) i zakończenie ale niektóre dialogi pojawiają się i w jednym i w drugim filmie. Ogólnie warto produkcję zobaczyć chociażby po to by zastanowić się jacy jesteśmy mało zdolni i leniwi bo w wieku 17 lat nie stworzyliśmy chyba nic co po dekadzie mogłoby posłużyć za podstawę bardzo dobrego i przełomowego dla naszej kariery dzieła.
The Customer is always Right – Jak przekonać upartego autora komiksów by pozwolił nam zekranizować swoje dzieło? Zróbmy film krótkometrażowy! Robert Rodriguez -wielbiciel komiksu Sin City chciał od dawna nakręcić na jego podstawie film. Jednocześnie Miller przysięgał, że nigdy więcej nie zada się z Hollywood. Aby go przekonać Rodriguez nakręcił w 2004 roku trzyminutowy film krótkometrażowy z udziałem Josha Hartnetta i Marley Shelton. Podobnie jak reszta nakręconego potem filmu ta niewielka produkcja była utrzymana w stylu czarno białych charakterystycznych kadrów z elementami koloru. Rodriguez pokazał prywatnie film Millerowi wyjaśniając że jeśli fragment mu się podoba będzie stanowił sekwencję otwierającą filmu, jeśli nie – pozostanie trzyminutową niezależną produkcją. Millerowi film się spodobał i dziś otwiera Sin City, zaś Rodriguez pokazywał go kolejnym angażowanym do filmu aktorom by wyjaśnić im na czym polega jego dość nowatorski pomysł na produkcje. Okazało się to doskonałym pomysłem bo jak twierdzi Rodriguez – wszyscy byli zachwyceni. I rzeczywiście pierwsze Sin City zachwyca.
Frankenweenie – w 1984 roku Burton pracował jeszcze dla Disneya zanim został zwolniony za „marnowanie zasobów firmy”. Ten krótkometrażowy film (w sumie trwający całkiem porządne 30 minut) opowiadał zgodnie z tytułem o chłopcu Viktorze któremu udaje się ożywić swojego psa co z kolei uruchamia dość znany nam mechanizm. Niech dla wszystkich będzie wiadome,że jest w filmie scena gdzie wściekli sąsiedzi otaczają biednego psa schowanego w małym wiatraku na polu do mini golfa. Poczałkowo film miał być pokazywany w kinach przed – wprowadzonym ponownie na duże ekrany – Pinokiem. Ostatecznie jednak ludzie Disneya zdecydowali się filmu nie pokazywać. Był on wyświetlany w Wielkiej Brytanii ale nie w Stanach. Szerszą widownia mogła produkcję obejrzeć dopiero później – po tym jak Burton z dala od Disneya odniósł sukces – na kasetach pojawił się w 1992 roku, można go też zobaczyć na kilku wydaniach DVD pozostałych produkcji Burtona. Ironia losu polega na tym, że w 2012 roku pogodzony z Disneyem Burton zrealizował dla nich pełnometrażowy film o ożywionym psie. Tym razem jednak nie zdecydowano się na produkcję aktorską tyko wykorzystującą znany z innych produkcji Burtona animację. I tak Disney po latach skorzystał z pomysłu który wcześniej uznał za marnowanie ich środków. Przynajmniej umieją uczyć się na błędach.
Te dziesięć przykładów nie wyczerpuje nawet w drobnym ułamku historii gdy z krótkometrażówki zdecydowano się zrobić film pełnometrażowy. Ale jednocześnie pokazują, że czasem jeden mały pomysł może się skończyć całkiem dużą produkcją. Zwierza w tym wszystkim fascynuje najbardziej fakt że filmowcy lubią wracać do swoich pomysłów, poprawiać je i jak wszyscy twórcy – gdyby im nie wyrwać filmu z rąk pewnie nigdy nie byłby wystarczająco dobry by pokazać go widzom. Choć czasem szkoda naprawdę dobrych i błyskotliwych pomysłów które bawiły przez kilka minut a nie są w stanie napędzać całej produkcji. Może to byłby dobry trend – wycinanie z filmów pełnometrażowych uroczych i pomysłowych krótkometrażówek.
Ps: Wiecie że już 7.08 wraca podcast!
Ps2: Zwierz przypomina, że od piątku przez kilka dni wpisy będą w jakichś szalonych godzinach bo zwierz wyjeżdża.