Hej
Skarżyłam się już na koszmarne tłumaczenia tytułów ale w ostatnich dniach uświadomiłam sobie że jest to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. Przecież tytuł to w sumie nic strasznego – najwyżej będzie zupełnie inny i spędzicie kilka godzin przed komputerem zastanawiając sie jak po angielsku nazywał sie ten film do którego chcecie ściągnąć torrent. Cóż może to jakaś wyrafinowana walka z piractwem – niczego nie można wykluczyć. Gorzej kiedy kiepskie tłumaczenie pojawia się w filmie lub serialu w dialogach. Chyba najbardziej spektakularny jest tu House – oczywiście zdaje sobie sprawę że większość dowcipów Housa jest nieprzetłumaczalna – ale żeby nawet nie podejmować wysiłku? Nie tak dawno oglądałam odcinek w której House zgrywał się przed Wilsonem że ma kamerę pod prysznicem swojej szefowej pytając go jednocześnie czy lubi ,, brazilian” – tłumacz polski podumał i dodał The przed tym słowem w związku z tym dowcip padł bo czemu House miałby się pytać o jakiś zespół. Gdyby jednak pogłówkował jeszcze trochę te pewnie doszedł by do tego że Housowi chodzi o specyficzną formę depilacji okolic bikini i wtedy dowcip ( nie mówię że najlepszy) miałby jakikolwiek sens. Ale idziemy dalej – wczoraj oglądałam na BBC Entertainment film Johnny English- koszmarnie nietaktowny główny bohater pytany co sądzi o gospodarzu Francuzie odpowiada że jedyne czego Francuzi powinni byc gospodarzami to inwazja. Dowcip także nie najśmieszniejszy ale przynajmniej odpowiada temu co większość Anglików myśli o Francuzach. Tymczasem w polskim tłumaczeniu bohater mówi ,, niech sobie gospodarzą w tych swoich gospodach” – czy to ma jakiś sens? nie za bardzo. A przecież w ostatnich dniach nawet się nie wysilałam by szukać takich błyskotliwych tłumaczeń. Nie chcę tu mówić że filmy należy oglądać w oryginale albo w ogóle – dobrze zdaję sobie sprawę że jeśli nie rozumie się jezyka obcego albo nie przykłada się wagi do dokładnego tłumaczenia to nikomu to nie przeszkadza. Problem w tym że coraz częściej dochodzę do wniosku że w biurach tlumaczeń powinien siedzieć spec od slangu i nawiązań kulturowych i tłumaczyć jak przełożyć to co nie przetłumaczalne. Przecież jedno odwołanie można zastąpić drugim – filmy rysunkowe najlepiej pokazują że przy odpowiednim tłumaczu można mieć film tak samo śmieszny albo nawet śmieszniejszy. Wiedzą o tym też amatorscy tłumacze napisów – muszę przyznać że nie widziałam wielu filmów z amatorskimi podpisami ale te które widziałam wzbudzały mój szacunek – było w nich to czego brakuje niejednokrotnie w tłumaczeniach oficjalnych – odrobina pomyślunku.