Koniec wakacji co roku oznacza, że zwierz spisuje sobie listę seriali które będzie musiał zobaczyć. A przynajmniej jeden odcinek zanim zdecyduje co dalej. Oczywiście czasem okazuje się to metoda nieco wadliwa (opłakiwanego niedawno Hannibala zwierz po jednym odcinku chciał rzucić) ale dużo lepszych nie wymyślono. I tak sezon zaczyna odcinek który – zwierz przyznaje bez bicia obejrzał wersji bardzo przed premierowej. A chodzi o Lucyfera
Nudny diabeł jest nudny – a to przestępstwo
Lucyfer teoretycznie – zupełnie teoretycznie jest serialem opartym o wydawnictwo DC Comics. Lucyfer pojawiał się w Sandmanie i miał nawet własny komiks więc czemu nie przenieść do go telewizji na fali rosnącej popularności produkcji których bohaterowie wywodzą się z uniwersum DC. Dla przypomnienia obecnie to całkiem spora gromadka – oprócz Arrow mamy Flasha, Gotham, przez pewien czas mieliśmy Constantina a to jeszcze nie koniec seriali nadawanych i planowanych. Teoretycznie więc tak jak Marvel buduje swoje imperium w kinach (choć w telewizji też odnosi sukcesy – warto wspomnieć Agent Carter czy Daredevila) tak DC co raz wyraźniej podbija rynek seriali. Lucyfer mógł teoretycznie stać się dla DC tym czym dla seriali czy produkcji na podstawie Marvela stał się Daredevil. Produkcją wciąż bardzo komiksową, na swój sposób uroczą ale jednak sygnalizującą, że w tym gatunku chodzi o coś więcej niż odtwarzanie schematów. Niestety tak się nie stało, bo FOX to zdecydowanie nie jest Netflix.
Urok i fajna fura zawsze się sprawdza ale właśnie… serialowi jak na razie brakuje oryginalności
Największym problemem z Lucyferem nie jest nawet fakt, że praktycznie nie czerpie on z komiksu (choć teoretyczne punkt wyjścia jest ten sam – znudzony piekłem Lucyfer prowadzący bar na ziemi (dokładniej w Los Angeles). No i na punkcie wyjścia się właściwie kończy bo scenarzyści jakby nie za bardzo chcą mieć cokolwiek wspólnego z komiksem. Prawda jest taka, że ten pierwszy odcinek sprawia wrażenie jakby tak naprawdę nie chcieli mieć nic wspólnego z niczym oryginalnym. Żeby wam to uświadomić zwierz zada wam jedno pytanie – czy jesteście w stanie podać z głowy jakiś serial w którym piękna, profesjonalna i pewna siebie policjantka prowadzi śledztwo z pomocą obdarzonymi pewnymi niestandardowymi umiejętnościami mężczyzną, który jest bardzo pewny siebie, doskonale wygląda i ma na każą okazję odpowiednią uwagę? Dobrze coś wam świta w głowie – jakiś Castle albo Mentalista? To może dalej – czy przypomina się wam jakiś serial gdzie ów mężczyzna jest na dodatek nieśmiertelny? Jeśli ktoś powie teraz Forever nie będzie daleki prawdy. A jak jeszcze dodamy, że urok naszego bohatera działa na wszystkich tylko nie na dzielną panią policjant to właściwie dostaniemy pełny przegląd niemal wszystkich procedurali jakie nakręcono w Stanach w ostatnich latach.
No oczka Ellis ma ładne ale całego serialu się tym nie utrzyma
No właśnie, z nieznanych zwierzowi przyczyn postanowiono wziąć ciekawy i niestandardowy punkt wyjścia i zamienić go w produkt poddany zasadom najnudniejszego gatunku serialu telewizyjnego. Oczywiście, zwierz doskonale zdaje sobie sprawę, że wszyscy mają jeden czy dwa ukochane procedurale, ale nie ukrywajmy – to nie jest gatunek, który przyczynia się do lepszego zrozumienia materii opowieści w odcinkach, wnosi coś do naszej perspektywy patrzenia na bohaterów serialowych itp. Procedurale są fajne ale w ich naturze leży powtarzalność schematów. W sumie po to powstają – by zapewnić co tydzień widzom powtarzalną rozrywkę. I zwierz nic do nich nie ma ale nie rozumie za bardzo przykładania tego formatu pod historię która spokojnie mogłaby zainteresować widzów w nieco mniej schematycznym wydaniu. To znaczy spokojnie można robić sobie nowy procedural nie wykorzystując do tego żadnego Lucyfer z lubianego przez ludzi komiksu. Zwłaszcza że nie oszukujmy się – takie potraktowanie materiału wyjściowego sprawia, że wszyscy potencjalni widzowie, którzy mogliby się na serial skusić bo lubią komiksowego bohatera, po pierwszym odcinku grzecznie podziękują.
I nawet te wątki niebiańsko/piekielne wypadają jakoś tak blado
Co więcej Lucyfer – przynajmniej w tym pierwszym odcinku jest niesłychanie i boleśnie nudny. Oto mamy przedstawionego bohatera, jego niesamowite moce i od razu dostajemy pierwszą „sprawę” czyli śmierć młodziutkiej piosenkarki. Dalsze śledztwo jest tak strasznie typowe że nasz bohater mógłby piekła na oczy nie widzieć a i tak zagadka zostałaby w końcu rozwiązana. Przez cały odcinek Lucyfer łazi od jednej do drugiej osoby i zadaje pytania. Ponieważ jest panem piekieł ludzie powinni wyznawać mu swoje najskrytsze marzenia. I rzeczywiście to robią, ale jak serial wskazuje – odrobina zwykłej detektywistycznej pracy przynosi podobne efekty. Do tego partnerująca mu policjantka jest jak wyjęta z worka z najbardziej banalnymi postaciami kobiecymi. Tak jest prześliczna, tak jest samotną matką, tak najbardziej na świecie zależy jej na tym by traktowano jej prace poważnie i by doprowadzić winnych zbrodni przed oblicze sprawiedliwości. No i oczywiście cały diabelski urok Lucyfera zupełnie na nią nie działa. Serio gdzieś w świecie scenarzystów telewizyjnych musi być broszura „Jak stworzyć policjantkę do procedurala” gdzie krok po kroku informują jak się właściwie takie postacie pisze. I nikt nie złamie schematu (córeczka naszej policjantki jest nawet odpowiednio szczerbata by dopełnić schematycznego obrazu). Problem stanowi też sam Lucyfer – po pierwsze absolutnie w niczym nie przypomina tego komiksowego. I to jakby na całej linii – nie chodzi jedynie o charakter, ale też o rzeczy tak banalne jak wygląd. I nie zrozumcie zwierza źle – Tom Ellis w czarnych ciuchach to jest widok niesłychanie przyjemny i zdecydowanie wspierający estetycznie. Co nie zmienia jednak faktu, że jego bohater ma więcej wspólnego z tymi wszystkimi niesłychanie uroczymi i pewnymi siebie postaciami ze wszystkich innych produkcji od czasu Housa niż z władcą piekieł. I to jest trochę denerwujące, kiedy poza dowcipnymi i pewnymi siebie uwagami z ust Lucyfera usłyszymy dodatkowo jedynie jakieś kompletne banały które postaci z takim potencjałem zupełnie nie przystoją. Przy czym zwierz nie będzie wam kłamał – jeśli jest jakikolwiek powód dla którego zwierz rozważa obejrzenie kolejnego odcinka to jest to właśnie Tom Ellis jako Lucyfer. To znacz nie tylko się na niego dobrze patrzy ale to co ma zagrać, gra całkiem nieźle. Gorzej że jakby nie gra niczego bardzo fascynującego. Do tego zdaniem zwierza gra strasznie podobnie jak w serialu Rush – który miał premierę chyba w zeszłym roku. Też był tam przystojny i wygadany oraz niemoralny. Zresztą amerykanie nie wiedzą co zrobić z Ellisem – odkryli że jest przystojny i uroczy ale jakoś nie mają dla niego fajnej roli.
To może być miły procedural ale po co mieszać tam Lucyfera?
No właśnie oglądanie procedurali może bawić. Zwierz sam przez kilka sezonów oglądał Bones czy Castle i nawet przez pewien czas Mentalistę. Gdyby nie skasowano mu Forever pewnie z radością zasiadałby co tydzień do kolejnych sezonów. Ale każdy z tych seriali miał coś co sprawiało, że sprawdzony i nudny schemat serialu w którym zawsze taka sama para bohaterów, szuka zawsze tak samo przebiegłych morderców. Tymczasem poziom oryginalności Lucyfera jest przynajmniej w tym pierwszym odcinku gdzieś na poziomie -1. Łącznie z konkretnymi scenami, które naprawdę widziało się już w innych produkcjach wiele razy. Zwierz ma niepokojące wrażenie, że do obejrzenia drugiego odcinka zasiądzie naprawdę niewiele osób. A szkoda bo jak zwierz już wiele razy pisał – materiał źródłowy był ciekawy i można było naprawdę wyciągnąć z niego więcej niż procedural. Choć zwierz cały czas powtarza sobie, że za Lucyferem stoi telewizja FOX która zamordowała Gotham które tak ładnie się zapowiadało. Więc może jak coś się zapowiada bardzo średnio to nie ma co się smucić?
Jednocześnie zwierz zastanawia się nad obecnością seriali na podstawie komiksów w telewizji. Od tego sezonu ma być ich jeszcze więcej. Trend komiksowo/super bohaterski umacnia się w telewizji. Trudno się dziwić skoro filmy przynoszą krocie. Ale tu w sumie też widać, że poza pomysłem by wziąć punkt wyjścia, czy postać z komiksu, rzadko jest naprawdę pomysł na to co właściwie zrobić z tym dalej. Co zniechęca bardziej niż gdyby twórcy wzięli zupełnie nowe postacie (wobec których nie ma oczekiwań) i zdecydowali się nakręcić ten sam serial bez udawania że ma coś wspólnego z komiksem. No ale chyba marka za bardzo kusi. W każdym razie – na razie Lucyfer ma minusa. I jeszcze szansę w drugim odcinku. A potem do diabła z nim.
Ps: Dziś ponoć jakieś święto blogowe z tej okazji zwierz poleca wam przeczytać swój wczorajszy wpis. I oczywiście założyć bloga.
Ps2: Jutro zwierz wrzuci wam coś na pocieszenie że lato się skończyło ;)