Home Film Prawy prosty czyli o “Road House” od Amazon Prime

Prawy prosty czyli o “Road House” od Amazon Prime

autor Zwierz
Prawy prosty czyli o “Road House” od Amazon Prime

Jak stworzyć film, który daje miłe uczu­cie oglą­da­nia wiecznego hitu z kablów­ki, bez kablów­ki i to na dodatek niemal zupełnie na nowo? To jest pytanie, które pewnie zada­je sobie nie jeden reżyser a już praw­ie co dru­gi pro­du­cent, który chęt­nie przeniósł­by na stream­ing to uczu­cie, które towarzyszy zna­j­dowa­niu na kanałach kablowych, filmów, które kochamy niekoniecznie za to, że są dobre. Ostat­nio jed­nak komuś się udało. Doug Liman i Ama­zon Prime Video roz­bili bank swo­ją nową wer­sją fil­mu „Road House” (w Polsce znaną pod cud­ownym tytułem „Wyki­da­jło”). Nie tylko pro­dukc­ja szy­bko znalazła się na szczy­cie najchęt­niej oglą­danych filmów na plat­formie, ale też zad­owoliła nowych widzów i fanów ory­gi­nału z lat osiemdziesią­tych. I choć Jake Gyl­len­hall naprawdę nie wyglą­da jak Patrick Swayze to czas pochylić się nad tym jak to się stało, że stream­ing roz­gryzł vibe fil­mu z kablówki.

 

Tym, którzy zupełnie fabuły czy fenomenu nie zna­ją należy się najkrót­sze ze wszys­t­kich streszcze­nie zrębu fabuły. Tej współczes­nej choć w wielu punk­tach jest ona zbież­na z his­torią z lat osiemdziesią­tych. Bohaterem jest tu były mis­trz mieszanych sztuk wal­ki, który jed­nak od daw­na nie wal­czy w oktag­o­nie. Dlaczego? Nie zdradzę, ale warto wiedzieć, że wiedzie życie pozbaw­ione celu i jest bied­ny nękany olbrzymi­mi wyrzu­ta­mi sum­ienia. Szan­są jest dla niego wyjazd na Flo­ry­dę gdzie dosta­je pozornie proste zadanie — ma pil­nować lokalnego baru, przed miejs­cowy­mi przestęp­ca­mi, którzy sobie to miejsce upodobali. Dal­ton, główny bohater his­torii, szy­bko da się poz­nać jako niezwyk­le skuteczny bramkarz, który szy­bko i tak­town­ie jest w stanie pozbyć się każdego natręt­nego typa,  ale też człowiek, który łat­wo daje się wplą­tać w nieco bardziej skom­p­likowane miejs­cowe pora­chun­ki. Tyle w najwięk­szym skrócie.

 

Zaczni­jmy od tego, że moim zdaniem kluc­zowe jest właś­ci­wie obsadze­nie głównej roli. Jasne, w nowej wer­sji fil­mu, nikt raczej nie powie Gyl­len­hal­lowi „myśleliśmy, że będziesz więk­szy” bo aktor wyro­bił sobie musku­laturę, która jest tak imponu­ją­ca, że człowiek zas­tanaw­ia się czy naprawdę w ludzkim ciele ist­nieje tyle mięśni czy część dodano w post pro­dukcji. Swayze, rzeczy­wiś­cie nigdy taki duży nie był, ale też cza­sy były inne (przy­pom­i­nam, nic się tak nie rozrosło w fil­mach w ostat­nich lat­ach jak męs­ka musku­latu­ra). Nie mniej, zarówno Swayze jak i Gyl­len­hall nie są wcale domyśl­nie aktora­mi kina akcji. Mają w sobie sporo uroku, wrażli­woś­ci i spo­jrze­nie, które nie sugeru­je by miała za nim od razu iść pięść. Obaj też przede wszys­tkim potrafili całkiem nieźle grać. A to oznacza, że w cen­trum fil­mu nie mamy po pros­tu osił­ka, tylko akto­ra, który będzie się nam bił a jed­nocześnie – w miarę wiary­god­nie (W MIARĘ) przeży­wał odpowied­nią dawkę wewnętrznych katuszy.

 

Jake Gyl­len­haal stars in ROAD HOUSE. Autor: Lau­ra Radford/Prime Video Prawa autorskie: Ama­zon MGM Studios

 

Dru­ga sprawa to odpowied­nie rozez­nanie się w tym co czyni bohat­era atrak­cyjnym dla widza. Facet, który wali innych po pyskach za pieniądze niekoniecznie jest dla widza ciekawy. Trze­ba więc zbu­dować odpowied­ni pro­fil psy­cho­log­iczny, który sprawi, że widz będzie miał poczu­cie, że ilekroć nasz bohater się z kimś bije – wal­ka toczy się o coś więcej. I to moim zdaniem doskonale roz­gry­wa współczes­na wer­s­ja, która od razu pokazu­je nam, że mamy do czynienia z kimś, kto jest abso­lut­nie na grani­cy pod­da­nia się. Dal­ton nie jest opanowany, bo taką ma tech­nikę pra­cy czy filo­zofię życia. Jest spoko­jny, bo mu już właś­ci­wie nie tak bard­zo na życiu zależy. Oczy­wiś­cie, nie tak by je sobie ode­brać, ale na tyle, że właś­ci­wie nie jesteśmy do koń­ca pewni czy cała ple­ja­da czarnych charak­terów grożą­cych mu obraże­ni­a­mi, czy szy­bkim końcem w isto­cie nie robi mu przysłu­gi. Dal­ton odby­wa prze­cież pokutę za swo­je grzechy i każde uderze­nie zbliża go do odpuszczenia. Brz­mi to może abstrak­cyjnie, gdy oglą­da się ten film, ale pod tym wszys­tkim kry­je się właśnie taka kon­strukc­ja opowieś­ci o grzeszniku, który uda­je się na sam koniec świa­ta by tam odpoku­tować. Waląc przy okazji mnóst­wo osób po pyskach.

 

Na sam koniec – nie należy psuć tego co dzi­ała. His­to­ria o barze nękanym przez lokalnych przestępców, sko­rumpowanej policji, złodzie­jaszkach, prawdzi­wych przestęp­cach i miłych lokalsach, pisze się sama. Gdy­by w fil­mach Hall­marku wol­no było­by sobie dawać po psykach to w sum­ie nie było­by to pod pewny­mi wzglę­da­mi aż tak inne kino. I nie piszę tego złośli­we – pewne stałe ele­men­ty kina sen­sacyjnego lat osiemdziesią­tych (kiedy moim zdaniem te pro­dukc­je osiągnęły pewien szczyt dopra­cow­a­nia gatunku) wciąż dzi­ała­ją i nie należy mieszać w tym co zawsze zagra. Do tego jeszcze przepiękne okolicznoś­ci przy­rody, które mają tu znacze­nie nieba­gatelne. Mam bowiem wraże­nie, że błęk­it wody i błęk­it nie­ba, ciepełko i biały piasek – wszys­tko to czyni tą pełną prze­mo­cy opowieść bard­zo umowną. Sama kolorysty­ka każe nam ująć wszys­tko w odpowied­ni naw­ias dobrej rozry­w­ki co naty­ch­mi­ast zwala­nia nas z koniecznoś­ci nad­miernego rozważa­nia logi­ki zdarzeń czy wytrzy­małoś­ci cza­sz­ki i szczę­ki głównego bohatera.

 

LUKAS GAGE and JAKE GYLLENHAAL star in ROADHOUSE Pho­to: LAURA RADFORD © AMAZON CONTENT SERVICES LLC

 

Ter­az już jest teo­re­ty­cznie pros­to – należy dodać trochę humoru – to miejs­ca­mi ide­al­nie suchego, z dużą iloś­cią odzy­wek (niekiedy zamierze­nie niez­abawnych) i puent, które ojciec powtórzył­by przy stole i właś­ci­wie jesteśmy w domu.  Z humorem jest jed­nak ten prob­lem, że filmy Mar­vela właś­ci­wie zmarnowały korzys­tanie z dow­cip­nych odzy­wek, i trze­ba się w sum­ie nad tym sporo namęczyć, by nie wypadło to sztucznie, a przede wszys­tkim by film bywał zabawny, ale nie był zabawny. To jest taka wcale nie łat­wa do zachowa­nia równowa­ga, której moim zadaniem w ostat­nich lat­ach wiele filmów nie zachowało. Tu jed­nak się udało, być może dlat­ego, że dialo­gi są dość skąpe, więc też nie ma za dużo miejs­ca by pomiędzy kole­jny­mi bijatyka­mi ktoś próbował być nad­miernie zabawny.

 

Trzy­ma­jąc się ducha lat osiemdziesią­tych warto jed­nak cały czas pamię­tać, że w lat­ach osiemdziesią­tych już nie jesteśmy. Może być roman­ty­cznie, ale nie musimy co chwilę ratować kobi­ety z opresji, czy roz­bier­ać jej do sce­ny łóżkowej. Może­my z resztą w ogóle uczynić bohater­ki kobiece nieco bardziej współczes­ny­mi i akty­wny­mi – nawet jeśli fab­u­larnie spełnią plus minus tą samą rolę. Wciąż jed­nak – cho­ci­aż­by ten jeden ele­ment poz­woli nam stworzyć jed­nak pewną nową jakość, która nie sprawi, że część współczes­nych widzów poczu­je odrobinę zażenowa­nia. Co więcej fabuła na tym zys­ka zami­ast stracić, bo w takich prostych fabułach cza­sem niewielkie zmi­any wychodzą na plus. Inna sprawa – sukces odt­warza­nia sukce­su z przeszłoś­ci to bardziej reflek­s­ja – nad tym jak jest dzisi­aj niż nad tym jak było kiedyś. Jak­by ktoś chci­ał obe­jrzeć film z lat osiemdziesią­tych to nadal ma pod ręką ory­gi­nały. Tu chodzi o to by czuć się jak wtedy, kiedy oglą­dal­iśmy coś w lat­ach osiemdziesią­tych, ale z ele­men­ta­mi współczes­nej wrażliwości.

 

CONOR MCGREGOR stars in ROAD HOUSE Pho­to: LAURA RADFORD © AMAZON CONTENT SERVICES LLC

 

Oczy­wiś­cie są ele­men­ty, których przewidzieć się nie da. Mam wraże­nie, że abso­lut­nie nikt kto siadał do oglą­da­nia „Road House” nie pode­jrze­wał jak abso­lut­nie cud­ownym aktorem okaże się Conor McGre­gor. Zda­ję sobie sprawę, że nie jest to pier­wszy przy­padek, w którym sportowiec, prze­chodzi z powodze­niem do świa­ta fil­mu. Ale McGre­gor spraw­ia w tym filmie wraże­nie, jak­by nagle do tej opowieś­ci z lat osiemdziesią­tych, ktoś wkleił postać wprost z fil­mu Guya Ritchiego. I co więcej to dzi­ała – jego irlandz­ki akcent, jakieś dzikie sza­leńst­wo w spo­jrze­niu oraz wiary­god­ność w rozlicznych sce­nach wal­ki. W świecie, gdzie w kinach Godzil­la sprzymierza się z King Kongiem trud­no stworzyć wraże­nie, że jeden bro­daty facet w rozchełs­tanej koszuli stanowi śmiertelne zagroże­nie, ale w tym filmie jak najbardziej się to uda­je. Fan­tasty­cznie to wyszło, choć nie pode­jrze­wam by ktokol­wiek się spodziewał, że dostaniemy tak wspani­ałą (i charyz­maty­czną!) postać a nie tylko ukłon w stronę fanów mieszanych stylów walki.

 

No i mamy – całą tą mieszankę wziął pod swo­je skrzy­dła Doug Liman, reżyser filmów dobrych oraz bard­zo niedo­brych i wyszło mu dokład­nie to co chcieli zro­bić wszyscy już od daw­na. Oglą­da się to z wraże­niem, że właśnie jest czwartkowy hit na Pol­sa­cie. A to znaczy, że pod żad­nym pozorem nie będziemy tego wyłączać i nawet jakoś dzi­wnie, że w połowie nie ma reklam, za to ojca by się zawołało, bo mam wraże­nie, że człowiek chce automaty­cznie takie pro­dukc­je oglą­dać z tatą. Co więcej cały czas miałam wraże­nie, że powin­nam jeść chip­sy i co najm­niej popi­jać je piwem co było o tyle ciekawe, że do sean­su to herbatkę piłam, bo jed­nak jest środek tygod­nia.  Mam tu jed­nak ważną uwagę, to nie jest film, który jest robiony żeby był głupi, żeby był zamierze­nie retro. To his­to­ria z prostą fabułą, i bohaterem nakreślonym pod stan­dardy lat osiemdziesią­tych, ale nie ma tu wiz­ji, że zro­bimy film tak zły, że aż dobry. To moim zdaniem ważny czyn­nik, który robi z tego naprawdę przy­jem­ną pro­dukcję do oglądania.

 

Czy to jest film dla wszys­t­kich? Nie pode­jrze­wam. Jeśli nie macie słaboś­ci do ludzi okłada­ją­cych się pięś­ci­a­mi na ekranie (ja taką słabość mam i nie umiem jej wyjaśnić) to pewnie nie będziecie się dobrze baw­ić, bo to nie jest pro­dukc­ja z pogłębioną reflek­sją społeczną i rozbu­dowaną charak­terystyką postaci. Jeśli jed­nak chce­cie zobaczyć coś co skutecznie odt­warza pewne wzorce kina lat osiemdziesią­tych, zna­j­du­jąc jed­nak do nich współczes­ny klucz – to może być to całkiem intere­su­ją­cy sezon. Ja sama zła­pałam się tylko na tym, że oglą­da­jąc film cały czas pytałam samą siebie – czy pol­s­ki bohater pojechał­by po odkupi­e­nie na Hell? Ja to widzę – jakieś wal­ki pod Juratą i jakieś gan­gusy z Jas­tarni. Może by się udało.

 

PS: W cza­sie pisa­nia tego pos­tu, byłam zupełnie nie świado­ma iloś­ci najróżniejszych zarzutów, które spoczy­wa­ją na McGre­gorze. Może to was zdzi­wi, ale nie żyję światem walk w klatce. Byłam przeko­nana, że sko­ro mamy do czynienia ze sportow­cem tak znanym i pop­u­larnym to może co najwyżej mieć man­dat za zbyt szy­bką jazdę. Dopiero w jakimś komen­tarzu do pos­tu, ktoś zwró­cił uwagę na jego krymi­nalne wys­tęp­ki, co skłoniło mnie do lek­tu­ry jego hasła w Wikipedii, a także zakład­ki “Kon­trow­er­sje”, która serio jest dłuższa niż powin­na być jakakol­wiek zakład­ka kon­trow­er­sje. Ter­az siedzę w lekkim stu­porze jak przy tylu oskarże­ni­ach o prze­moc, napaś­ci sek­su­alne, więcej prze­mo­cy, namaw­ian­ie do prze­mo­cy, sportowiec nadal cieszy się na tyle dużym uznaniem, że spoko­jnie go zatrud­ni­a­ją do filmów. Mate­ri­ały pro­mo­cyjne, które widzi­ałam przed­staw­iały McGre­go­ra w dobrym świ­etle, co wyda­je się jeszcze bardziej sur­re­al­isty­czne gdy się ową zakład­kę przeczy­ta. W każdym razie — zostaw­iam recen­zję w niezmienionym ksz­tał­cie, bo też nie uda­ję, że umiem podróżować w cza­sie, ale zostaw­iam ten przyp­is, bo trwam w pewnym zaskocze­niu. Jest to też przyp­is, który gdzieś tam po drodze, wskazu­je, że wbrew pozorom — recen­zent fil­mu, nie zawsze czy­ta pełną biografię każdego akto­ra i oso­by wys­tępu­jącej w filmie. Nie mam zda­nia czy zawsze powinien.

0 komentarz
6

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online