Home Ogólnie Strzaskane filiżanki czyli o drugim sezonie Hannibala

Strzaskane filiżanki czyli o drugim sezonie Hannibala

autor Zwierz

Hej

Zwierz w związku z tym, że zen­box awar­i­ował miał okazję obe­jrzeć ostat­ni odcinek drugiego sezonu Han­ni­bala. Ponieważ zwierz nie ma zwycza­ju recen­zować kole­jnych odcinków, pod­jął się podzie­le­nia się z wami kilko­ma reflek­s­ja­mi doty­czą­cy­mi drugiego sezonu jed­nego z ulu­bionych seri­ali zwierza. Oczy­wiś­cie wpis zaw­ier­ać będzie spoil­ery. Zwierz musi wam jeszcze jed­no powiedzieć. NIe oglą­da­j­cie nigdy Han­ni­bala sami — zwierz oba sezony obe­jrzał z bratem i nawet nie wiecie o ile lep­szy jest to ser­i­al kiedy złośli­wy­mi i fanowski­mi uwaga­mi moż­na się dzielić. Plus, ważne jest byś­cie uważnie przeczy­tali jakie zwierz ma pode­jś­cie do seri­alu — bo zdaniem zwierza tu zasadza się cała różni­ca w oce­nie Han­ni­bala. I dlaczego dla niek­tórych to ser­i­al wybit­ny a dla niek­tórych kom­plet­nie bezsen­sowny. A dla zwierza Han­ni­bal to ser­i­al, który jest jak kawał­ki stłuc­zonej fil­iżan­ki, które roztrza­skane na podłodze nie przy­pom­i­na­ją dawnego ksz­tał­tu dopó­ki nie złoży nam się ich w całość. Wpis zaw­iera spoilery

  Nawet jeśli ser­i­al jest miejs­ca­mi bez sen­su, to nie ma drugiego tak autorskiego pod wzglę­dem rozwiązań wiz­ual­nych seri­alu w telewizji.

Zacząć trze­ba chy­ba od dość prostego stwierdzenia, że gdy­by ktoś zarządz­ił prz­er­wę w połowie sezonu nie było­by trudu z wyz­nacze­niem dwóch częś­ci sezonu. Pier­wsza roz­gry­wa­ją­ca się głównie w szpi­talu w Bal­ti­more, dru­ga roz­gry­wa­ją­ca się głównie we wnętrzach gabi­ne­tu Lectera. Obie częś­ci wyda­ją się słabo składać w całość ale Fuller trochę jak w przy­pad­ku pier­wszego sezonu cały czas nas zwodzi. Ilekroć wyda­je się że domknął wąt­ki, że coś rozliczył, że skończył tą część his­torii, sce­narzys­ta przy­pom­i­na, że tak naprawdę cały czas opowia­da o jed­nej spraw­ie, która rozpoczy­na się wydarzeni­a­mi z pier­wszego odcin­ka, pier­wszego sezonu. Nie wszyscy będą zach­wyceni tą struk­turą — zdaniem niek­tórych odbi­ja się to na seri­alu, gdzie postać taka jak Abi­gali może powró­cić pod koniec drugiego sezonu zupełnie bez wyjaśnienia co się z nią dzi­ało przez cały czas kiedy byliśmy pewni że nie żyje. Zwierz mógł­by się z tym zgodz­ić gdy­by nie fakt, że dru­gi sezon doskonale pokazu­je, że jest w telewiz­ji miejsce na ser­i­al który nie chce się wpa­sować w klasy­czne ramy pro­dukcji detek­ty­wisty­cznej czy nawet thrillera. Fakt, że ostat­ni odcinek drugiego sezonu jest właś­ci­wie (przy całym okru­cieńst­wie dzi­ałań Han­ni­bala) spoko­jny sta­je się jasne kiedy spo­jrzymy na to jako na domknię­cie pewnych rozsy­pa­nych wątków. Cały odcinek skła­da się z krót­kich kon­wer­sacji przy­go­towu­ją­cych nas do ostat­niego aktu. Nie seri­alu ale tej jed­nej jedynej sprawy.

To nie są dwie serie. To jest jed­na strza­skana filiżanka.

Zwierz pow­tarzał to wielokrot­nie na face­booku ale ostate­cznie zdał sobie z tego sprawę oglą­da­jąc ostat­ni odcinek. Han­ni­bal to ser­i­al który przyzwycza­ja widza do poe­t­y­c­kich obrazów, do gry per­cepcją bohaterów, do przestrzeni na roz­mowę która toczy się za pomocą samych aluzji. Jed­nocześnie Han­ni­bal nie ma ambicji bycia seri­alem real­isty­cznym. Wręcz prze­ci­wnie dru­gi sezon Han­ni­bala przy­pom­i­na co raz bardziej Push­ing Daisies gdzie rzeczy­wis­tość nigdy jas­no nie zadeklarowana jako alter­naty­w­na dale­ka jest od real­iz­mu. Zwierz przyjął to założe­nie, dając sobie tym samym pra­wo do odłoże­nia na bok wszel­kich pre­ten­sji doty­czą­cych wiary­god­noś­ci. Zwierz też wam to pro­ponu­je — zobaczyć Han­ni­bala jako emanację mrocznej strony tej samej fan­tasty­cznej wyobraźni Fullera, która dała nam oży­wia­jącego zmarłych cukierni­ka. Zresztą zas­tanów­cie się kiedy ostat­nim razem widzieliś­cie ser­i­al gdzie tak pięknie krew miesza­ła się z wodą, tak cud­own­ie parzyła się herba­ta, tak brzmi­ały w uszach skom­p­likowane naszpikowane aluz­ja­mi dialo­gi. Ktokol­wiek liczył na ser­i­al pełen prze­mo­cy krwi ten mógł się zaw­ieść. Widać to zwłaszcza w ostat­nim odcinku gdzie krew leje się gęs­to (serio kto Fullerowi poz­wolił wyko­rzys­tać tyle galonów syropu kukury­dzianego ;) ale ser­i­al na chwilę nie traci swo­jej specy­ficznej este­ty­ki. Przyję­cie, że Han­ni­bal jest his­torią świa­ta alter­naty­wnego nie tylko pozwala prze­jść do porząd­ku dzi­en­nego nad pewny­mi niedorzecznoś­ci­a­mi fabuły (zwierz nigdy nawet sam przed sobą nie krył że jest ich sporo) ale przede wszys­tkim nad ciągłym zawracaniem seri­alu w kierunku his­torii detek­ty­wisty­cznej. Bo wyda­je się, że Fuller wcale takiego seri­alu nie kręci.

Kiedy ostat­nim razem seri­ale fun­dowały nam takie wizje.

Jeśli przyjrzymy się bliżej dostrzeże­my, że tak naprawdę przed­miotem zain­tere­sowa­nia twór­cy wcale nie są morder­st­wa i psy­chopaty­czny morder­ca. Tak naprawdę cały dru­gi sezon Han­ni­bala jest rozważaniem na tem­at zau­fa­nia, przy­jaźni, wpły­wu, manip­u­lacji a przede wszys­tkim pyta­nia, kim jesteśmy i jak zmieni­a­ją nas inni ludzie. Roz­mowy Han­ni­bala z Willem tak niekonkretne, pokrętne, nawet poe­t­y­ck­ie są w sum­ie (co Han­ni­bal zaz­nacza w ostat­nim odcinku serii) jed­ną długą kon­wer­sacją, w której to co najważniejsze nigdy nie zosta­je powiedziane wprost. Z jed­nej strony wyda­je się, że całą sytu­ację kon­trolu­je od samego początku mis­trz aluzji i niedopowiedzeń Han­ni­bal (który o ile zwierza ucho nie myli, nigdy się do niczego nie przyz­nał wprost). Podob­nie jak Will nie ufamy ani jed­ne­mu słowu (a słowem kluczem dla Han­ni­bala jest przy­jaźń rozu­mi­ana jako pod­danie się jego woli) ale trze­ba przyz­nać że do samego koń­ca sączy on powoli tru­ciznę w serce nie tylko Willa ale i wszys­t­kich wokół siebie. Ser­i­al pokazu­je nam, że tym co jest najwięk­szą mocą Han­ni­bala nie jest jego doskon­ały węch ani wspani­ałe umiejęt­noś­ci tus­zowa­nia za sobą śladów czy przyrządza­nia ludziny na set­ki sposobów. Przyglą­da­jąc się tor­tur­owanej przez Han­ni­bala psy­chice bohaterów chce się niemal szep­nąć “This is my Design”. Ale oglą­da­jąc finał nie sposób nie dostrzec, że  Will ma rację – swoim oporem i pozornym zau­faniem zmienił Han­ni­bala. Wyda­je się, że ten psy­chopaty­czny morder­ca naprawdę uwierzył, że znalazł przy­ja­ciela, towarzysza, jedyną osobę która rozu­mie dlaczego robi to co robi.  Sce­na w której morder­ca ofer­u­je mu wspól­ną ucieczkę (tym samym dając możli­wość potwierdzenia swo­jej lojal­noś­ci) świad­czy o tym, że jed­nak przy­jaźń WIlla nie jest dla niego tylko pustym hasłem. Zaś zdra­da Willa prawdzi­wie bolesnym zawo­dem. Podob­nie ja ostat­nia sce­na gdzie Han­ni­bal chce wybaczenia. Wybaczenia które prze­cież temu morder­czemu psy­chopa­cie nie było­by przed poz­naniem Willa potrzeb­ne. Zresztą zwierz nie mógł się pow­strzy­mać przed wraże­niem, że ostate­czny rozlew krwi właś­ci­wie wszys­t­kich w około był wyrazem frus­tracji Han­ni­bala, który istot­nie praw­ie dał się zła­pać we własne sidła. Ci zaś którzy inter­pre­tu­ją tele­fon Willa jako dowód że do koń­ca prze­by­wał on pod czarem Han­ni­bala chy­ba są jed­nak dale­cy od prawdy. Ten sam tele­fon jaki wykon­ał Han­ni­bal do Hobb­sa spowodował, że morder­ca spłoszył się i popełnił błąd. Wyda­je się, ze tego prag­ną Will, ale nie docenił Han­ni­bala i tego jak bard­zo zraniła go jego zdrada.

Kto by pomyślał. że to będzie najlep­sze zdanie finału.

 Jak widzi­cie zwierz czer­pie z oglą­da­nia Han­ni­bala niesłab­nącą przy­jem­ność. Nawet wtedy kiedy naśmiewa się z co raz wyraźniej zarysowanego homo­eroty­cznego podtek­stu seri­alu (nawet nie trze­ba pisać fan fic­tion wszys­tko jest w dialo­gach). Trze­ba zresztą przyz­nać, że oglą­da­jąc dru­gi sezon Han­ni­bala zwierz miał niemiłe wraże­nie, że co raz mniej widzów podąża za sposobem prowadzenia nar­racji auto­ra. Dla zwierza fakt, że finał, mimo że krwawy był w sum­ie bard­zo spoko­jny nie jest prob­le­mem.  Ten ser­i­al dzi­ała wbrew zasadzie dynami­ki i este­ty­ki więk­szoś­ci pro­dukcji telewiz­yjnych, dlaczego tym razem miało­by być inaczej. Jed­nak wiele osób nie jest w stanie się w tej bardziej fan­tasty­cznej niż real­isty­cznej nar­racji odnaleźć. Poza tym zwier­zowi zro­biło się mniej więcej w połowie sezonu bard­zo przykro. Kry­tyku­jąc twór­ców za sposób prowadzenia postaci Alany (która wda­je się w romans z Han­ni­balem) część widzów dała dowód temu, ze postrze­ga posta­cie kobiece w sposób niesły­chanie trady­cyjny. Fakt, że samot­na nieza­leż­na bohater­ka wdała się w romans z kolegą po fachu (o którym nie wie, że jest on  psy­chopaty­cznym morder­cą) wyda­je się mało bul­w­er­su­ją­cy a na pewno nie jest powo­dem by nazwać bohaterkę kre­tynką i pozbaw­ioną charak­teru. Co więcej część kry­tyków wychodz­iła z założe­nia, że nawet jeśli sobie taki romans zafun­dowała powin­na się z nim kryć. Nieste­ty odpowiedzi dlaczego powin­na to zro­bić brzmi­ały już mało przekonu­ją­co. Najwyraźniej część osób nie tylko przy­wiąza­ła się do myśli, że Alana ma pra­wo uczu­ciem darzyć wyłącznie Willa ale także do myśli, że bohater­ka powin­na być swo­ją (nawet niezbyt rozsąd­ną) fas­cy­nacją zaw­sty­d­zona. I choć jasne jest że została przez Han­ni­bala wyko­rzys­tana (a właś­ci­wie ośle­pi­ona) to prze­cież nie ona pier­wsza i ostat­nia w tym seri­alu. Zwierz musi zresztą powiedzieć że gdy­by przyjrzeć się postaci Alany to strasznie potrak­towali ją w tej serii wszyscy — Will nie mniej niż Han­ni­bal. Przy czym zwierz ma wraże­nie, że na przykładzie tej postaci sce­narzyś­ci chcieli pokazać co by było gdy­by w całej spraw­ie brał udzi­ał ktoś kto nie zatracił się w całej tej morder­czej karuzeli zafun­dowanej Wil­lowi i Jack­owi przez Hannibala.

Zwierz kocha ekipę Han­ni­bala z ich wiankową obsesją

Zresztą zwierz musi przyz­nać, że, mimo iż Will i Han­ni­bal stanow­ią fas­cynu­ją­cy duet to tak naprawdę cała seria należała do postaci dru­go­planowych. Dok­tor Chilton, Bedalia De Muri­er, Dok­tor Gideon, zabur­zone rodzeńst­wo Verg­er czy nawet żona Jac­ka umier­a­ją­ca na raka Bel­la — to te posta­cie były naj­moc­niejszym punk­tem serii, jed­nocześnie za każdym razem pozwala­jące powracać Fullerowi do naszego głównego due­tu, zada­jącego sobie pyta­nia o zau­fanie, pokrewieńst­wo, przy­jaźń a nawet odna­jdy­wanie samego siebie itp. I choć brz­mi to śmiesznie nie ma chy­ba obec­nie w telewiz­ji bardziej szcz­erego i anal­i­zowanego związku między dwoma mężczyz­na­mi niż ta cho­ra relac­ja, która łączy Han­ni­bala i Willa. Jed­nak praw­da jest taka, że z ekranu pada nie jed­no stwierdze­nie do rozważe­nia w odniesie­niu do nieco mniej skom­p­likowanych relacji między ludź­mi. Pod tym wzglę­dem Han­ni­bal fun­du­je nam zupełnie niezwiązaną z tem­atem dawkę prze­myśleń. Przy czym potem podle­wa ją odpowied­nią dawką krwi i nieza­mierze­nie dow­cip­nych scen (serio sce­na z koniem, czy sce­na z Han­ni­balem w kaf­tanie – obie były nieza­mierze­nie śmieszne)

 

Fakt, że Han­ni­bal go potem nie pocałował uzna­je zwierz za skandaliczny

Oczy­wiś­cie nie ma Han­ni­bala bez jego niesamowitego fan­do­mu, dzię­ki które­mu całą ta mrocz­na pokręt­na i miejs­ca­mi dale­ka od logi­ki his­to­ria nabiera zupełnie nowego wydźwięku i daje się oglą­dać nawet wtedy kiedy seri­alu się nie oglą­da. Zwierz musi przyz­nać, że ten ser­i­al został niemal stwor­zony po to by prz­er­abi­ać go na dow­cip­ne obraz­ki z niesamow­itym komen­tarzem napisanym com­ic sansem. Zwłaszcza że właś­ci­wie moż­na się zas­tanaw­iać do jakiego stop­nia Fuller pisząc wątek Willa i Han­ni­bala pisze pokręt­ny wątek miłos­ny. W seri­alu jest więcej niż jed­na sce­na, która właś­ci­wie wyr­wana z kon­tek­stu zamieniła­by się w scenę, którą spoko­jnie moż­na było­by wstaw­ić w melo­dra­mat czy komedię roman­ty­czną. Plus rzecz jas­na — fan­dom umie czy­tać z twarzy Mad­sa Mikkelse­na to, czego nigdy nie powie na głos. A do tego jeszcze fam­dom cud­own­ie wyła­pu­je wszelkie nawet najm­niejsze naw­iąza­nia do powieś­ci – gdy­by nie fani zwierz nie dostrzegł­by pewnie że w jed­nej ze scen Han­ni­bal ucisza owcę, nie dostrzegł­by dziesiątek mniej lub bardziej bezpośred­nich naw­iązań do zdań z książek czy scen z innych ekraniza­cji. A wszys­tkie te naw­iąza­nia wrzu­cone tak bez trudu do seri­alu doda­ją mu smaku.

Jak ktoś słusznie napisał nie jestem w fan­domie Han­ni­bala jestem w fan­domie Fan­do­mu Hannibala

A sko­ro przy Mad­sie jesteśmy. Jaki to jest doskonale (wciąż) obsad­zony ser­i­al. Mads Mikkelsen miał w drugim sezonie trud­niejsze zadanie niż w pier­wszym. Jasne na początku wszyscy rwali się do porówny­wa­nia kreacji Mikkelse­na z kreacją Hop­kin­sa ale w sum­ie pokazać nam swo­jego Han­ni­bala było łatwiej niż utrzy­mać naszą fas­cy­nację bohaterem. Zwłaszcza, że w tym sezonie widz­imy więcej Han­ni­bala — widz­imy go zran­ionego (fizy­cznie i psy­chicznie) widz­imy go manip­u­lu­jącego ale i zab­ie­ga­jącego o względy, ziry­towanego. O ile w pier­wszym sezonie łat­wo było grać dia­bła wcielonego tak tu postać musi zostać wzbo­ga­cona o kil­ka ludz­kich cech, a jed­nocześnie nie stracić w oczach widzów. Mikkelsen wywiązu­je się z tego aktorskiego zada­nia znakomi­cie, jego twarz która musi mieć  chy­ba dwa razy więcej mięśni, bo jego mikro ekspres­je są niesamowite. Zwier­zowi zdarza­ło się pau­zować odcinek by uch­wycić ten moment, kiedy Mikkelsen uśmiech­nął się nie rusza­jąc nawet kącikiem ust czy kiedy widać było na jego twarzy rządzę mor­du czy smutek mimo, że wyraz twarzy pozostawał ten sam. Ale nie Mikkelsen czyni cuda pomiędzy uję­ci­a­mi tworząc chy­ba jed­ną z najbardziej fas­cynu­ją­cych postaci w telewiz­ji. Trud­niej ma też Hugh Dan­cy którego bohater w pier­wszym sezonie roz­padał się na częś­ci w tym najpierw musi złożyć się w całość (jak fil­iżan­ka) a potem zagrać postać którą wymarzył sobie Han­ni­bal. Zwierz jest pod wraże­niem jak Hugh Dan­cy gra pomiędzy zagu­bi­e­niem, wrażli­woś­cią i takim roz­pa­dem osobowoś­ci a abso­lut­nie bez­duszną wer­sją samego siebie wymar­zoną przez Han­ni­bala. Zresztą nawet fizy­cznie się zmienia — w drugiej połowie sezonu jest lep­iej ubrany, doskonale uczesany, jak­by od Han­ni­bala zaczął się upod­ab­ni­ać też fizy­cznie. Ale Dan­cy jak­by zała­pał trochę metody gry Mikkelse­na także ogranicza­jąc mimikę. Na wyróżnie­nie zasługu­ją jed­nak też aktorzy dru­go­planowi. Fenom­e­nal­ny Eddie Izzard którego każde pojaw­ie­nie się na ekranie było fenom­e­nal­nym popisem gry (aż stra­ch pomyśleć że Izzard właś­ci­wie jest aktorem kome­diowym), Gillian Ander­son która cały sezon gra tak, że jej pojaw­ie­nie się w ostat­nich sce­nach sezonu jest jak najbardziej log­iczne (serio brawa dla tej pani i radość że jeszcze się pojawi) bo jej Bedalia zda­je się być najbardziej udanym pro­jek­tem Han­ni­bala. No i Raul Esparza który do granic wyko­rzys­tu­je kome­diowy potenc­jał swo­jej roli i jest w niej ze sce­ny na scenę co raz lep­szy. Serio jego Chilton to jed­na z najlep­szych inter­pre­tacji klasy­cznej postaci z powieś­ci, jaką zna­jdziemy w seri­alu. Zwierza zaw­iódł jedynie Michel Pitt. Jego rola nie była zła ale zwierz spodziewał się po tej postaci czegoś więcej. Trud­no powiedzieć czego ale wydawało się zwier­zowi że to postać jed­nak niedo­pra­cow­ana. Z drugiej strony — jest to postać inna niż zwierz sobie wyobrażał kiedy myślał jaki miał­by być Verg­er więc w sum­ie to miłe zaskocze­nie. Z drugiej strony jego sios­tra jest tak róż­na od tego jak widzi­ał ją zwierz że tu zaskocze­nie jest pozytywne.

Bez wąt­pi­enia rola sezonu. A tak Chilot­na zwierz nie lubił.

Zan­im zwierz skończy swo­je rozważa­nia jeszcze dwa słowa o este­tyce seri­alu. Bo powiedzmy sobie szcz­erze – zwierz nie jest w stanie uwierzyć jak spójny styl udało się stworzyć twór­com. Od gar­ni­turów Han­ni­bala (i uroczych sweterków), przez garder­obę pozostałych postaci, meble, poko­je, kuch­nie i dania. Przez sce­ny zbrod­ni ale także budynek sądu, więzienia czy muzeum. Wszys­tko w tym seri­alu wskazu­je nam jed­noz­nacznie, że mamy do czynienia ze światem którego este­ty­ka jest dopra­cow­ana do najm­niejszego szczegółu. Nawet sza­lone wiz­je Willa są zawsze sym­bol­iczne i este­ty­czne jed­nocześnie. Co więcej – ten przy­mus trzy­ma­nia się pewnej este­ty­ki spraw­ia, że kiedy pojaw­ia się Verg­er ze swo­ją tak bard­zo banal­ną postawą takim brakiem tak­tu – naty­ch­mi­ast rozu­miemy dlaczego należy go z tego świa­ta wyprowadz­ić albo przy­na­jm­niej nauczyć go że nie wbi­ja się noża w krzesło i nie kładzie się nóg na stole. Do tego jeszcze nie zapom­ni­ano o este­tyce kar­du, o różnej pró­bie pokaza­nia nam per­cepcji świa­ta przez bohaterów, o grze efek­ta­mi spec­jal­ny­mi, wiz­ja­mi, sna­mi, oma­ma­mi. Zwierz nie oglą­dał drugiego seri­alu który by tak grał z widzem każąc mu nawet kilka­naś­cie sekund zgady­wać co tak naprawdę widzi. Pod tym wzglę­dem nawet jeśli Han­ni­bal nie dostar­cza przy­jem­noś­ci swo­ja fabułą to este­ty­cznie przeciera nowe szlaki.

  Jeszcze coś dla kochanego fandomu

Końcówka drugiego sezonu wyda­je się ostate­cznym domknię­ciem his­torii z sezonu pier­wszego. Umier­a­ją­cy jeleń — jak sam Fuller pod­kreślał — sym­bol więzi łączącej Han­ni­bala z Willem Gra­hamem świad­czy o tym że pewien etap gry między bohat­era­mi się zakończył. Co więcej skończył się bard­zo podob­nie jak w powieś­ci gdzie Will też kończy z nożem w brzuchu. Może­my się domyślać, że kole­jny sezon będzie roz­gry­wał się wedle zupełnie innego schematu, bo nikt już nie będzie miał wąt­pli­woś­ci, że Han­ni­bal jest morder­cą. Jak zwierz mniema Fuller może sięgnąć po flo­renck­ie wąt­ki his­torii Han­ni­bala. Z drugiej strony — wyda­je się, że już ter­az daje nam pewne syg­nały jak Han­ni­bal przetr­wa ewen­tu­alne uwięzie­nie (mój mind palace jest bardziej sty­lowy niż twój). Co więcej jeśli Will przeży­je (a powinien) to czeka­ją nas jeszcze te cud­owne kon­frontac­je w których Will nie będzie już tak pewny siebie i choć może być górą to będzie się Lectera bał.  Zwierz przyz­na, że jest zau­roc­zony kierunk­iem w który poszedł ser­i­al. To co zapowiadało się na inteligent­ni pro­ce­dur­al stało się dowo­dem na to, że ist­nieje coś takiego jak telewiz­ja autors­ka. Zwierz lubi auto­ra, lubi ten sposób nar­racji, lubi dia­bła w sty­lowych gar­ni­tu­rach. Jeśli nie lubi­cie zwierz chy­ba tego nie zmieni. Ale sam myśli o kole­jnym sezonie jak o doskonale podanym daniu. Gdzie nic nie będzie wegetariańskie.

Skrót recen­zji dla leniwych

Ps: Wczo­ra­jsza awaria spraw­iła, że wpis jest taki dłu­gi a zwierz ma na dysku jeszcze jeden. Brak możli­woś­ci pub­likacji napędza tem­po pra­cy zwierza

Ps2: Zwierz tak wstęp­nie pyta czy jak­by tak w połowie czer­w­ca zwierz naw­iedz­ił Poz­nań to czy ktoś chci­ał­by sie ze zwierzem zobaczyć.

23 komentarze
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online