Pamiętacie cykl wpisów o amerykańskich aktorach który zwierz zaczął w zeszłym tygodniu? To niesamowite jak bardzo trudno było się zebrać do kolejnej części wpisu. Nie dlatego, że zwierza nie bawił tylko dlatego, że tyle się działo. Słowo się jednak rzekło i dziś kiedy zwierz bawi na Blog Forum Gdańsk możecie sobie przeczytać trzecią odsłonę ulubionych aktorów amerykańskich zwierza.
Podobnie jak w poprzednim rozdaniu zwierza przypomina, że kryterium doboru aktorów to nie ich talent czy wybitny wpływ na kinematografię amerykańską ale sympatia zwierza. Ta zaś – co zwierz tłumaczył – nie zawsze łączy się z uznaniem dla aktorskiego talentu. Zwierz zwykle naprawdę wierzy w aktorski talent gwiazd kina, nawet jeśli za nimi nie przepada. Dokładniejsze wyjaśnienie kryterium znajdziecie w pierwszym wpisie z serii a część nazwisk w drugim tekście z cyklu. Dziś zgodnie z zapowiedzią zwierz chciałby się zająć tym aktorskim pokoleniem które za czasów zwierzowego zainteresowania kinem zmierzało już w kierunku aktorskiej emerytury. Nie znaczy to, że są to aktorzy już nie grający ale część z nich najlepsze lata ma już za sobą (choć nie wszyscy).
Dustin Hoffman – zwierz jak to zwykle bywa z aktorami z pokoleń wyprzedzających jego własne (i to o kilka długości) zapoznał się z filmografią Hoffmana zupełnie nie po kolei. Zwierz był dopiero na studiach kiedy zobaczył Absolwenta – film który dziś może już nie wywiera takiego wrażenia jak kiedyś ale zapisany w nim kompletny brak pomysłu na siebie jest jak się wydaje dość wieczny. Zwierz jednak polubił Hoffmana przede wszystkim obserwując jego późniejsze role – nawet do Tootsie – filmu zaiste przecudownego zwierz dotarł stosunkowo późno. Ale takie odkrywanie kariery aktora nie po kolei ma swoje zalety. Zwierz przekonał się że Hoffman nie popełnił błędu wielu aktorów którzy zdobyli popularność w latach 70 ( i pod koniec 60) i nie rozmienił się na drobne. Tak był czas gdy grał bardzo niewiele i teraz też nie za bardzo się udziela, ale przynajmniej nie ma w swojej filmografii zbyt wielu ról których mógłby się wstydzić. Z nowszych ról Hoffmana zwierzowi niesłychanie podobała się jego drugoplanowa rola profesora literatury w Stranger Than Fiction. Rola niewielka ale doskonale zagrana i magnetyczna. Co ciekawe – Hoffman pojawia się tam w jednej scenie z Emmą Thompson i para ma taką ekranowa chemię że nic dziwnego, że zdecydowano się potem nakręcić z nimi film (Last Chance Harvey) który niestety okazał się zaskakująco mało udany. W Hoffmanie zwierz zawsze najbardziej cenił to, że aktor wprawił się doskonale w graniu ludzi potencjalnie przeciętnych.Ale w tej przeciętności zawsze kryło się coś interesującego, do tego – mimo, że pozbawiony klasycznej urody Hoffman jest jednym z tych aktorów których zwierz zawsze widzi w filmie nieco wyraźniej. Trudno to powiedzieć, ale np. nie utożsamiający się zwykle z bohaterami filmowymi zwierz od razu zaczyna kibicować bohaterom Hoffmana. Taki automat. Ostatnio Hoffman zaprzyjaźnił się z angielską kinematografią co zaowocowało wyreżyserowanym przez niego cudownym Kwartetem (ile w tym filmie zrozumienia że starość jest dla człowieka sporym zaskoczeniem) i przeuroczym Esio Trot. Zwierz czytał kiedyś artykuł że Hoffman się skończył. To było w około 1999 rok. No niechże się wszyscy tak kończą.
Jack Nicholson – podobnie jak w przypadku Hoffmana najważniejsze role Nicholsona zwierz poznał dopiero stosunkowo niedawno (zwierz rozumie przez to że widział np. Chinatown dopiero pod koniec liceum – zwierz ma zaburzone poczucie tego co było niedawno). Co ciekawe dwie pierwsze role w jakich zwierz tak świadomie (pierwszy, pierwszy raz zwierz widział Nicholsona w Batmanie) widział aktora to Lepiej być nie może i Schmidt (ten ostatni zwierz zalicza do jeden z najlepszych filmów jaki w życiu widział) – co ukształtowało w głowie zwierza nieco inny obraz aktora niż ten który przyniosły wcześniejsze produkcje. Jednocześnie może i dobrze że pojawiła się taka kolejność bo dzięki niej zwierz dowiedział się o Nicholsonie rzeczy ważnej – to aktor który potrafi zagrać wszystko o ile reżyser go przyciśnie. Oczywiście zwierz podobnie jak wszyscy widzowie zawsze oglądając film ma świadomość, że osoba którą widzi na ekranie to nie żaden bohater tylko Jack Nicholson ale niektórzy aktorzy tak mają i wcale nie świadczy to o braku talentu. Zwierz przyzna że jego sympatia do Nicholsona jest podszyta przede wszystkim zainteresowaniem pewnym obrazem aktora w który Nicholson idealnie się wpisuje. Zwierz nie wie do jakiego stopnia to kwestia autokreacji do jakiego stopnia kwestia charakteru ale Nicholson stara się chyba wygrać bingo w grze „kto na sali jest na tyle dobrym aktorem by wybaczać mu paskudny charakter”. Zwierz nie tak dawno czytał olbrzymie (prawie 900 stron) wspomnienia Anjelicy Huston z których – jeśli wierzyć aktorce – wychodzi obraz niesłychanie podobny do tego który człowiek może sobie sam wykreować. Dość paskudnego człowieka i naprawdę doskonałego aktora. W sumie ludzi którzy umieją wokół siebie stworzyć tak jednoznaczne i wciąż intrygujące emploi jest co raz mniej. I w sumie stąd bierze się sympatia zwierza.
Clint Eastwood – kilka dni temu zwierz oglądał Siłę Magnum i przyglądając się młodemu Eastwoodowi (mają rację ci którzy widzą podobieństwo między nim a Hugh Jackmanem – istotnie kiedyś było olbrzymie) zwierz pomyślał, że nikt by się wówczas nie domyślił, ze na emeryturze Eastwood będzie kręcił zaskakująco dobre i poruszające filmy. Zwierz lubi Eastwooda aktora – zwłaszcza Dobry, Zły i Brzydki czy Za garść dolarów to filmy które zwierz może w kółko. Są dobre, dowcipne i im mniej w nich mimiki tym lepiej. Jednak naprawdę zwierz Eastwooda ceni za to jakim jest reżyserem. Choć oczywiście zdarzają mu się gorsze produkcje to zwierz może z ręką na sercu zaręczyć, że ktoś kto wyreżyserował Bez Przebaczenia, Co się wydarzyło w Madison County i Million Dollar Baby i jeszcze Rzekę Tajemnic (nie wspominając o Grand Torino) jest doskonałym reżyserem. Zwierz nie przypuszczał że tak blisko jest jego wrażliwości do tego co pokazuje Eastwood ale tyle razy już zachwycił się jego filmami, że chyba musi coś w tym być. Zwierz w kinematografii zawsze jest zainteresowany krętymi ścieżkami talentu. Eastwood który sam gra, reżyseruje i komponuje muzykę do filmów to postać dla zwierza wybitnie fascynująca, I jasne nigdy wielkim aktorem nie był, ale też należy podziwiać ludzi którzy są świadomi swoich ograniczeń. Poza nieszczęsną serią filmów z orangutanem Eastwoodowi raczej udało się uniknąć grania w filmach które są dla niego albo kompromitujące albo wymagają zdolności aktorskich których ten w sumie mało ekspresyjny aktor nie posiada. Do tego jakoś udało mi się tak wpisać w ikonografię kultury popularnej że dziś ilekroć widzieć kogoś w ponczo to natychmiast słyszysz odpowiednią melodię i widzisz Eastwooda. A to jest sukces. I zwierz jest Eastwoodowi wybaczyć wiele – nawet gadanie do pustego krzesła na konwencji republikanów. Którzy nawiasem mówiąc mogą mieć nietęgie miny kiedy oglądają jego filmy.
Bill Murray – zwierz musi wam coś zdradzić. Zwierz ma poważne podejrzenia że Bill Murray może być wybitnym aktorem. Właśnie nie dobrym a wybitnym. Należy do grupy niesłychanie wąskiej. Aktorów którzy potrafią być śmieszni, tragiczni, poważni i… trudno nawet powiedzieć jacy ale człowiek czuje jakby wiedzieli o naturze losu ludzkiego więcej niż on sam. Zwierz oczywiście znał Billa Murraya z Pogromców Duchów. Wiedział, że to aktor komediowy i jako takiego zawsze go traktował. Z uśmiechem przyjmował wszystkie jego występy telewizyjne w których widać było, że jeśli aktor ma poczucie humoru to mocno abstrakcyjne, niszowe i dalekie od tego które prezentował w filmach. Ale prawdą jest że zwierz naprawdę zakochał się w aktorze dopiero przy jego rolach poważniejszych – po Lost in Translation (z każdym innym aktorem ten film byłby nudny, kiczowaty i wpadający w setki klisz) czy Broken Flowers. Murray zachwycił zwierza także jako członek obsady filmów Wesa Andersona. Jego dowcip zawsze polega na tym samym. Smutna poważna twarz i coś co byłoby bardzo smutne gdyby nie było bardzo śmieszne. Zwierz wie, że aktorów komediowych który decydują się na role dramatyczne czasem ocenia się na wyrost – z czystego zaskoczenia że nie muszą tylko bawić. Ale w przypadku Murraya zwierz zawsze miał wrażenie jakby to bawienie ludzi też nie było takie proste, jakby zawsze (no może poza Golfiarzami) był w tym element czarnego humoru, jakiegoś przeczucia ostatecznej klęski. Zwierz aktora uwielbia, chodzi na każdy film z nim i nawet jeśli sam film nie zawsze go porwie to Murray zwykle nie zawodzi. I tylko zwierz się zastanawia co by było gdyby kino w stylu Wesa Andersona upomniało się o niego jeszcze wcześniej.
Robert Redford – był tak rok kilka lat temu kiedy zwierz obejrzał wszystko w czym grał Robert Redford od Boso po parku zaczynając a na Lions for Lambs kończąc. Zwierz musi przyznać, ze kiedy patrzy się na młodego Roberta Redforda to aż dziw, że ktokolwiek kazał mu grać. Rzadko się zdarza żeby kamera kogoś tak kochała, ale Redforda kochała bardzo i stosunkowo długo bo i oglądając pożegnanie z Afryką człowiek absolutnie nie dziwi się bohaterce a i w Niemoralnej Propozycji wybór wydaje się dość prosty. Zwierz przyzna, że sympatii do ról aktora nabierał powoli. Do dziś wielu bohaterów których grał zwierza denerwuje, jednocześnie nikt tak dobrze nie grał człowieka prawego, amerykańskiego ale jednak myślącego – w miarę znośnego dla widza w Europie. Do tego zwierz ma niezwykłą słabość do jego roli w Tacy byliśmy. Ten jego bohater taki cudownie idealny amerykański chłopak. Oczywiście cieszący się wszystkimi przywilejami i obciążeniami z tego wynikającymi. I ta nasza bohaterka grana przez Streisand z którą tak łatwo się identyfikować. Zwierz zawsze lubił kiedy w filmach z Redfordem pojawiał się element nie do końca na serio. Zdaniem zwierza aktor ma spory talent komediowy którego jednak nigdy jakoś specjalne w filmach nie rozwinął. Być może kino nie było jeszcze się gotowe z niego śmiać. Natomiast niezależnie od pewnych zastrzeżeń do ról filmowych Redforda zwierz darzy go sympatią za rozruszanie Sundance. To jednak był przełom w promocji niezależnego kina amerykańskiego i te cudowne lata kina niezależnego które teraz obserwujemy nie byłby możliwe bez Sundance. I za to uzależniony od niezależnego kina amerykańskiego zwierz jest wielce wdzięczny.
Harrison Ford – Harrison Ford był pierwszym aktorem w którym zwierz był zakochany. To znaczy w sumie nie w aktorze tylko w Hanie Solo. Zwierz nigdy nie był do końca pewny czy chce być Hanem Solo czy z Hanem Solo ale z całą pewnością rola wywarła na zwierzu olbrzymi wpływ. Sam Ford jest przykładem aktora który sprawia wrażenie jakby nie lubił wykonywanego zawodu. Dobrze poprowadzony potrafił grać doskonale czy niemalże wybitnie – świetny był w Blade Runnerze, Indianie Jonesie czy Wybrzeżu Moskitów. Jednocześnie jeśli nikt Forda szczególnie nie pilnował zdarzały mu się role wręcz płaskie i nieudane. Do tego zwierz musi przyznać, ze nie przepada za przyglądaniem się tego co z karierą Harrisona Forda stało się w ostatnich kilkunastu czy prawie dwudziestu latach kiedy przestał być Jackiem Ryanem. Zwierz zawsze ogląda filmy w których jest Ford ale o bardzo niewielu z nich można powiedzieć że są dobre, zaś nawet jeśli da się je oglądać – trzeba siły woli by przekonać kogoś że Ford w nich gra a nie tylko się przechadza. Co prawda wywiady telewizyjne wskazują, że aktor ma poczucie humoru ale tak naprawdę ożywia się tylko wtedy kiedy mowa o samolotach. Teraz ma powrócić w Gwiezdnych Wojnach i zwierz ma nadzieję że to będzie jednak jeden z tych filmów gdzie ktoś Forda namówił, żeby grał. Zwierz może stracić sympatię do aktora. Ale jak zabierzecie zwierzowi Hana Solo to zwierz zostanie z niczym (czyli z tą czwartą częścią Indiany Jonesa której nigdy nie nakręcono).
Al Pacino – Zwierz powie wam szczerze, że rzadko oglądając aktorów filmowych ma ochotę zrobić po jakiejś scenie pauzę i puścić sobie tą scenę jeszcze raz. Ale jeśli taka myśl zwierza nachodzi to zwykle znaczy to, że w scenie był Al Pacino. Zwierz znalazł kiedyś taki piękny diagram który tłumaczył, że aktor ma w głowie zarówno szept jak i krzyk. I to prawda. Ile razy w filmie Pacino mówił tak że nie dało się jednego od drugiego oddzielić. Serce zwierza kupił nagle w Ojcu Chrzestnym, filmie którego zwierz był pewien że nie polubi, a który uważa za jeden ze swoich ulubionych. Co ciekawe potem zwierz oglądał z nim filmy z mniejszymi i większymi napadami fanostwa aż w końcu zobaczył Kupca Wenckiego. Sposób w jaki Pacino tam zagrał. Zwierz przyzna szczerze – brakuje mu słów w słowniku. Ten główny najsławniejszy monolog który wypowiada jego bohater już zawsze będzie brzmiał w głowie zwierza w tej interpretacji. Zresztą zwierz może być w jakimś niesłychanie wąskim gronie ludzi którzy nie tylko widzieli ale i polubili Sposób na Ryszarda – film będący impresją na temat wystawiania sztuki szekspirowskiej, po który zwierz sięgnął gdyż znajduje się w nim urywak wywiadu z pewnym znanym angielskim reżyserem filmów szekspirowskich (sami wiecie którym). Zwierz przyzna że wśród ostatnich projektów aktora najbardziej poruszały go te telewizyjne. Znakomita rola w Aniołach Ameryki czy Phila Spektora w Philu Spectorze. Oczywiście zwierz nadrobił też co było do nadrobienia z Pacino z początków jego kariery. Nie było to trudne bo zaskakująco wiele z tych tytułów wypada znać po prostu wielbicielowi kina. Zwierz doszedł do wniosku że przez lata Pacino aktorsko bardzo się zmienił ale – co ciekawe – jeden dobry aktor zastąpił drugiego dobrego aktora. Co w sumie nie zdarza się często.
Tommy Lee Jones – zwierz przyzna szczerze, że Tommy Lee Jones to aktor który czasem wygrywa wszystko po prostu będąc. Przy aktorskim minimalizmie, aktor niesłychanie często polega na swoim spojrzeniu, smutnym wyrazie twarzy i tym że pasuje on właściwie do wszystkiego. W Facetach w Czerni dodawał genialnego elementu komicznego w To nie jest Kraj dla Starych ludzi – odpowiadał nam wszystko o świecie w którym żyje bohater zanim jeszcze cokolwiek zdążył powiedzieć. W ostatnich latach to spokojnie wykorzystanie doskonałych warunków do grania ludzi zmęczonych i znudzonych najbardziej zwierzowi spodobało się w Lincolnie. To była doskonała rola i Tommy Lee Jones bezczelnie ukradł tamten film Danielowi Day- Lewisowi który był przerażająco nudny. Zwierz przyzna że pewnie jak większość jego rówieśników kojarzył aktora przede wszystkim z rolą nieustępliwego śledczego w Ściganym. Jednak z czasem okazało się, że to jeden z najlepszych amerykańskich aktorów drugiego planu. Zwierz ma wrażenie że do lubienia Tommy Lee Jonesa trzeba trochę dorosnąć. Ale jak się nauczy go zauważać to on naprawdę bezczelnie kradnie filmy innym aktorom.
Tyle na dziś. Zwierz jest w Gdańsku gdzie bierze udział w Blog Forum Gdańsk ale nie wie kiedy wam o nim jutro opowie. Ogólnie zwierz nie ma tu ani dobrego internetu ani wiele czasu więc musicie mu wybaczyć. Zwierz ma nadzieję, że mu to wybaczycie. I że będziecie udawać, że ni widzicie że nie ma tu dziesięciu aktorów tak jak być powinno. I jeszcze jedno jak kogoś nie ma, to nie znaczy, że zwierz aktora nie lubi, tylko że np. nie pójdzie na film tylko dlatego, że aktor tam jest. O ile dobrze rozumiecie ten sposób doboru nazwisk.
Ps: Jeśli chcecie śledzić co zwierz robi na Blog Forum Gdańsk to wejdźcie na twittera to właśnie tam zwierz opowiada o tym co się tu dzieje.