Home Ogólnie Tylko niezależnym dziewczynom kręcą się włosy czyli zwierz na Meridzie Walecznej

Tylko niezależnym dziewczynom kręcą się włosy czyli zwierz na Meridzie Walecznej

autor Zwierz

 

Hej

 

           Zwierz wybrał się wczoraj w doborowym towarzystwie (w skład którego wchodziła osoba najlepiej ze wszystkich znajomych zwierza znająca się na Disneyu i przyległościach) na Meridę Waleczną – choć film miał swoją premierę za morzami już dość dawno to dopiero teraz dociera na nasze ekrany.  Zwierz ma wobec filmu więcej niż kilka uwag, a ponieważ już czuje pod palcami, że będzie to recenzja emocjonalna postanowił wybrać najlepszy znany sobie klucz czyli pisanie w punktach. Dzięki temu wpisy trzymają jaką taką dyscyplinę, a i jeszcze jedno – ponieważ filmy dla dzieci ocenia się w dużym stopniu po tym jak się kończą (bo morał mimo wszystko jest ważny) to doczekacie się spoilerów (nie mniej to nie jest ani Batman ani Prometeusz i nie ma tu wielkich niesamowitych tajemnic). A i jeszcze jedno zwierz nauczył się, że słowo feminizm użyte w jakimkolwiek przypadku we wpisie może powodwać konflikty. Zwierz prosi więc byśmy pamiętali, że to rozmowa o poglądach zwierza na  temat filmu rysnukowego.  

 

 

 

 Merida miała być pierwszym filmem Pixara wyreżyserowanym przez kobietę, ale autorka scenariusza ostatecznie nie wyreżyserowała filmu ze względu na różnice artystyczne. Stąd jak niektórzy przypuszczają, wewnętrzne niespójności w finalnym projekcie 

 

 Niezależna nie znaczy egoistyczna – to chyba największy problem zwierza z filmem. Oto wszędzie wychwala się go jako produkcję „feministczną” (zwierz wybrał cudzysłów bo chodzi o powszechne rozumienie tego słowa a nie o odniesienie się do wielkich teorii. Zwierz to zaznacza by nie było wątpliwości o jakim rozumieniu feminizmu mówimy).  Oto mamy bowiem dziewczynę, wyzwoloną lubiącą strzelać z łuku, pragnącą biegać po lesie z rozwianym włosem i strzelać do czego popadnie (jej życiowe ambicje cudownie podsumowuje ojciec), którą matka – królowa – przyucza do roli księżniczki,  by w końcu poinformować córkę, że dla dobra królestwa musi ona zawrzeć związek małżeński. Tu nasza królewna mówi dość i nie bacząc na konsekwencje oświadcza, że żadnego małżeństwa zawierać nie będzie, po czym kompromitując rodziców (a właściwie matkę), zwiewa do lasu powracając tylko po to, by za pomocą uroku wpłynąć na matkę (bo rozmowa nie ma przecież sensu). Problem jednak polega na tym, że nasza bohaterka w swoim dążeniu do niezależności wcale nie budzi sympatii. Wręcz przeciwnie – zwierz odebrał ją jako małą rozkapryszoną dziewczynkę, której los rodziny i kraju nic nie obchodzi. Co więcej – przyglądając się temu jak dziewczyna prycha z pogardą na wszelkie „dziewczęce” umiejętności jakich uczy jej matka (choć w sumie są to po prostu podstawy dobrego wychowania) zwierz zastanowił się jak to się ma do tych wszystkich dorosłych ludzi, którzy narzekają, ze nie mówią w obcych językach bo rodzice nie przymuszali ich w dzieciństwie.  Bo serio – Merida nie jest przyuczana do roli dziewczyny siedzącej przy garach – raczej świadomej swojej społecznej roli przyszłej królowej.  I nie jest to jakoś szczególnie represyjna rola – przyglądając się jej matce (teoretycznie uwięzionej w ramach konwenansów) widzimy kobietę, która zajmuje się dyplomacją, praktycznie rządzi krajem w imieniu męża, jest powszechnie szanowana ,zaś jej małżonek jest w niej koszmarnie zakochany i gotowy wysłuchać, poradzić i wesprzeć żonę w dowolnym działaniu. Na dodatek na swoje nieszczęście twórcy filmu wybrali nie jakąś mityczną krainę ale średniowieczną Szkocję.  Dlaczego na nieszczęście? Bo oglądając film nie mamy wątpliwości, że w tych realiach małżeństwo nie z miłości ale z powodów dyplomatycznych (przymusu jakoś wielkiego w filmie nie ma – bo Meridy rodzice dużo tłumaczą ale w sumie prawie na nią nie krzyczą, czy nie zamykają jej pod kluczem jak zwykli to jeszcze do niedawna robić animowani rodzice) było realną koniecznością, zapewniającą dobro wszystkim. Niestety – wedle twórców filmu, dziewczyna po pierwsze powinna mieć gdzieś dobro wspólne i ewentualne poświęcenie, po drugie – wszelka tradycja jest nie dobra – i choć dziś brzmi to dobrze to realia sprawiają, że takie przekonania brzmią nieszczerze i naiwnie. Z resztą w tym średniowiecznym świecie nie ma dla Meridy zbyt wielu innych opcji – zwierz nie rozumie czemu wybrano akurat istniejącą Szkocję zamiast zrobić jakieś alternatywne nie istniejące królestwo, gdzie decyzja dziewczyny o niezależności nie miałaby takich konsekwencji. Co ciekawe jak poinformowała zwierza świetnie poinformowana Panna Bloom już przy scenariuszu Mulan zastanawiano się czy nie bohaterka nie powinna uciec do wojska,  nie po to by ratować ojca ale dlatego, że nie zgadza się na głupią tradycję. Ostatecznie jednak zrezygnowano z tego pomysłu wychodząc z założenia, że bohaterka byłaby za bardzo egoistyczna i trudna do polubienia.  I nie mylili się, jedynie zmieniły się czasy – i teraz nagle bycie niezależnym jest ważniejsze od dobra wspólnego (a z feminizmem nie ma to zupełnie nic wspólnego bo zwierz miałby podobne niegatywne uczucia wobec księcia który zwiewa zamiast poślubić kogoś dla dobra kraju ).To chyba największy problem jaki ma zwierz z tym filmem i jakoś odrzuca go utożsamianie feminizmu z niedbaniem o nikogo poza samym sobą. A to, że dziewczyna woli strzelać z łuku i jeździć konno? Wszystko fajnie ale zwierz ponownie ma wrażenie, że animacje popadają w dwie skrajności. Są tylko dziewczyny które łagodnie szorują podłogi i te które gardzą wszystkim co dziewczęce. Szkoda, że jakoś umknęła trzecia dorga – w końcu można strzelać z łuku i lubić ładne sukienki.

 

 

 Zwierz powinien polubić bohaterkę ale tak naprawdę ma wrażenie, że jest chodzącym egoizmem

 

 

Nie ma nic ponad przechadzkę po lesie – większość akcji dzieje się w lesie – jak wszyscy wiemy zdaniem Disneya (a więc od pewnego czasu i Pixara) wszyscy powinniśmy więcej chodzić po lasach – bo można tam znaleźć miłość i magię. I rzeczywiście las w filmie wygląda fenomenalnie – magicznie i ciekawie (choć lasu z Pięknej i Bestii nic nie przebije). Niestety fakt, że część filmu dzieje się w lesie a część w zamku sprawia, że film niezwykle się rozpada fabularnie – mamy długą ekspozycję a potem sporo scen, z których sporo polega na obrazie dziewczyny galopującej na koniu – ładnie to wygląda ale zdaniem zwierza dowodzi nieporadności scenariusza, w którym akcję chyba jednak nie za dobrze pozszywano ze sobą. Z resztą ogólnie scenariusz jest zupełnie nie zbalansowany – tak jakby gdzieś w połowie biegania po lesie scenarzystka zorientowała się, że musi szybciutko kończyć bo inaczej nie wyrobi się w wyznaczonym na film dla dzieci czasie.

 

 

 

 

 Las w filmie jest prześliczny ale nie aż tak magiczny jak niektóre wcześniejsze pomysły Pixara

 

Gdzie te chłopaki? – no właśnie, po lesie biegało się dotychczas po to by spotkać mężczyznę swego życia. Tu mężczyzny swojego życia nasza bohaterka nie pozna. Po prostu go w tym filmie nie ma. Zwierzowi trochę szkoda – bo choć to film Pixara a nie Disneya – to jednak zdaniem zwierza odrobina rysunkowego romansu zawsze jest fajna (nikt nie uczy nas romantyzmu tak jak kreskówki). Oczywiście problem polega tu na tym, że nie do końca wiemy ile lat ma nasza bohaterka – jeśli 12-13 (na ile wygląda) to jest to zrozumiałe a jeśli 16 (na które wskazuje decyzja o ślubie) to trochę tego brakuje (choć zwierz nie twierdzi że to przymus pisze jako zwykły widz).  Ale nawet chłopca który nie byłby kandydatem na chłopaka zwierzowi brakuje. Z resztą czy to nie ciekawe – że kiedy pojawia się decyzja by zrobić współczesny film animowany z główną bohaterką dziewczyną to wyrzuca się przede wszystkim chłopaka? Z resztą trzeba przyznać, że film jest interpretowany (znów w tym „feministycznym” wymiarze) trochę niesprawiedliwie- bo nie tylko Merida nie chce robić tego co każą jej rodzice, podobnie kandydaci do jej ręki nie są zachwyceni. Choć oni w przeciwieństwie do księżniczki poświęcają się dla ojców (to nie domysły – sami się przyznają).  Mimo, że poślubienie rudej księżniczki wydaje się im równie nie na rękę.  Podobnie – przykre jest to, że dziewczyna nie tylko działa na niekorzyść swojej matki – do której można (choć nie zdaniem zwierza) mieć uzasadnione pretensje ale także na niekorzyść ojca, który kocha ją bezwarunkowo i w ogóle nieba by jej przychylił i pewnie po dłuższej rozmowie pozwolił odrzucić wszystkich możliwych kandydatów. Ale w ogóle wydaje się, że księżniczka żyje trochę obok swojej rodziny. W każdym razie zwierz trochę żałuje, że wyrzucono zwyczajową męską postać. Zwierz miał nie miłe wrażenie jakby dostał film z gatunku tych „a teraz będzie między nami dziewczynami”. Tak jakby nie daj boże pojawienie się większej postaci męskiej (czy lepiej zarysowanej) musiało odwrócić uwagę od dziewczyny. Zwierz jest za tym by w filmach była równowaga (w większości filmów o chłopcach są jednak posatcie dziewczęce) w obie strony.

 

 

 Zwierzowi trochę żal że film o niezależnej dziewczynie oznacza całkowite wykasowanie chłopaków. Tu sa jedynie karykaturalni.

 

Muzyka piękna ale gdzie piosenki – zwierz pamięta, że to film Pixara ale musi powiedzieć, że trzeba się na coś zdecydować. W filmach Disneya dość tradycyjnie są trzy cztery niezłe piosenki. Tu mamy jedną (no ewentualnie dwie) – średnie i nie wpadające w ucho. Może więc warto – skoro piosenka zupełnie nam nie pasuje (i „odwalamy” ją na samym początku) w ogóle z tego motywu zrezygnować, albo przesunąć ją pod napisy końcowe. Skoro jednak decydujemy się na piosenkę to nie powinna ona budzić bolesnego zgrzytu zębów.  Nie mniej zwierz nie będzie się czepiał ścieżki dźwiękowej bo cudowną muzykę inspirowaną ludowymi brzmieniami skomponował ukochany kompozytor zwierza czyli Patrick Doyle i zwierz nie ma do niej żadnych zastrzeżeń. To taka uwaga marginesowa ale z drugiej strony po raz pierwszy zwierz miał wrażenie, że ogląda film animowany produkcji Disney/Pixar z którego nie chciałby posłuchać jeszcze raz żadnej piosenki.

 

 

 

Być może zwierz nie miałby tylu zarzutów wobec filmu gdyby nie dzial się w średniowiecznej Szkocji tylko w jakimś fikcyjnej krainie. 

 

Szkocja, Szkocja gdzie moja Szkocja – film rozpoczynają absolutnie przecudowne ujęcia animowanej  średniowiecznej Szkocji. Trzeba nie mieć serca by się nimi nie zachwycić. Ale ta niesamowita uroda krajobrazu i przyrody zaskakująco szybko znika z ekranu. Zwierz odnosił wrażenie, że wszyscy tak strasznie skupili się na animowaniu włosów księżniczki (zwierz nie został na napisach ale podejrzewa, że było ich pewnie pięć różnych zespołów bo rzeczywiście każdy kosmyk rusza się niezależnie), że gdzieś im się zgubiła piękna Szkocja. A szkoda bo filmowi bardzo brakuje jakichś cudownie zachwycających scen – animacja 3D sprawiła, że staliśmy się głodni pięknej animacji – a tu nie było naprawdę niczego, co mogłoby się równać domowi unoszonemu na pęku kolorowych balonów, czy robotom tańczącym w kosmosie. Szkocji brakuje też niestety w głosie – ponownie animacja pojawiła się w kinie tylko i wyłącznie w wersji polskojęzycznej. A szkoda bo do dubbingowania filmu wykorzystano większość Szkockich i sporo nie szkockich  aktorów i aktorek.

 

 Jak wiadomo takie piękne  nieposłuszne wlosy mają jedynie dziewczęta niezależne. Dziewczęta represjonowane mają proste gładkie włosy. 

 


A tu powinien być drugi plan – jednym z większych plusów animacji Pixar był zawsze drugi plan – często niewielkie postacie (pamiętacie karalucha z Wall-E, czy miłą ludzką parę z tego samego filmu? Albo radosnego psa z UP?) z drugiego planu wnosiły do filmu sporo humoru, ale także wzbogacały świat przedstawiony. Tu postacie z drugiego planu są bardzo średnio napisane – wręcz naszkicowane – trzech rudych, psotnych nic nie mówiących braci głównej bohaterki to taki typowy element kreskówek – jak myszki w Kopciuszku (choć tamte myszy mówiły) – nic nowego, może odrobinę irytującego. Dobra jest czarownica ale właściwie znika z ekranu zanim się tam na dobrze pojawi, nawet koń ma mniej osobowości niż koń z Pięknej i Bestii.  No ale jeśli uznamy, że to świat w którym zwierzęta są naprawdę zwierzętami to strasznie brakuje jakiś dobrze napisanych postaci drugoplanowych. Tak jakby ktoś (o czym zwierz wspomniał wcześniej) siedział nad tym scenariuszem nieco krócej. 

 

 

 Wyjątkowo w tym filmie nie ma dobrych postaci drugiego planu – a trzej braci złośnicy ani nie bawią ani szczególnie sprytnie nie denerwują pozostałych mieszkańców zamku

 

 

Gdzie jest moja magia? – Pixar jest od dawna znany, nie z tego, że opowiada na nowo dobrze znane historie ale wymyślał coś zupełnie nowego, wręcz magicznego. To w końcu oni nakręcili film o zabawkach ożywających ilekroć dziecko opuści pokój, o rywalizacji pracy między potworami z szafy, o robocie wciąż sprzątającym opuszczoną ziemię czy o starcu który  unosi się w dal w swoim domu przyczepionym do dziesiątków kolorowych balonów. Te filmy były zupełnie inne, otwierające nam oczy na to, że dzięki animacji i pomysłowości nie ma granic dla naszej wyobraźni. Zwierz bardzo lubił za to filmy Pixara i to właśnie przede wszystkim dzięki tej ich właściwości zgadzał się ze wszystkimi wychwalającymi wytwórnię jako najbardziej innowacyjną w kinematografii. Tym smutniej kiedy kolejna produkcja okazuje się być nawet nie wariacją na temat klasycznych wątków, ale ich dość mało kreatywnym połączeniem. I tu zwierz przyzna – dzieciom takie połącznie nie zaszkodzi ani ich nie zdziwi (dziewczynka obok mnie przewidywała kolejne sceny ) ale gdzieś uleciał ten urok animacji Pixara która jako jedna z pierwszych wyznaczyła pewien trend mądrego i zupełnie innego kina dla dzieci i dorosłych. Ten film jest dla dzieci i ewentualnie dla nieco zbyt pogłębionej analizy dorosłych.

 

 

 

 Galopujące konie są piękne, i pewnie nie łatwe do animacji. Ale sceny z galopującym koniem jest w tym filmie o kilka za dużo.

 


Łuk i Niedźwiedź – tak początkowo miał nazywać się film i dobrze, że się nie nazywa – bo akurat i Niedźwiedź i Film to dwa najmniej dopracowane elementy filmu. Wielu widzów może udać się do kina z przekonaniem, że fakt iż księżniczka nigdzie nie rusza się bez swojego łuku będzie miał jakiś znaczący wpływ na fabułę. A nie ma . I trochę nie wiadomo dlaczego akurat strzelanie z łuku ma być tym wyznacznikiem niezależności. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że z łuku strzela mnóstwo kobiecych bohaterek. To znaczy zwierz ma wrażenie, że gdyby chłopiec strzelał z łuku to miałoby to jakieś znaczenie dla fabuły, a tu mamy być już tak zachwyceni, że dziewczynka nie bawi się lalkami, że ma nam to wystarczyć. Z kolei Niedźwiedź jako ten zły jest kompletnie nie dopracowany i właściwie doczepiony na siłę do całej historii. Nie ma właściwie wielkich motywacji, trochę trudno się go bać i naprawdę można się bez niego być. Nie każdy film musi mieć koniecznie wielkiego złego czy jakiegoś potwora. W końcu ten film przede wszystkim ma opowiadać o realcjach rodzinnych. Oczywiście film pisze o niedźwiedziu rodzaju męskiego. Ogólnie pomysł z niedźwiedziem, choć mógł wnieść do filmu coś ciekawego wydaje się być typowym wybiegiem polegającym na zmienianiu kogoś w zwierzę aby się czegoś nauczył.

 

 

 Zwierz zupełnie nie rozumie po co reklamować film przede wszystkim dziewczyną strzelającą z łuku kiedy  w ostatecznym rozrachunku umiejętnośc ta nie zostaje zupełnie wykorzystana 


Rewolucja? Morał? – no właśnie obiecywano rewolucję. Ale rewolucji nie było. Wszystkie niemal przygody disneyowskich bohaterek zaczynają się tak samo – od buntu i ucieczki – rodzicom postawiła się Mała Syrenka, Mulan, Zaplątana, Jasmina z Aladyna.  Swój rozum miała już Bella z Pięknej i Bestii i nawet pokorny Kopciuszek zwiał z domu mimo, że miał grzecznie siedzieć i myć podłogi. Ogólnie problem, że dziewczyna nie chce wychodzić za mąż – czy to za chłopaka podstawionego czy jakiegokolwiek wcale nowy nie jest zwłaszcza w filmach animowanych. To, że popada w konflikt z rodzicami też. Z resztą to ciekawe – że mimo iż film teoretycznie ma być nowatorski to dziewczyna buntuje się właśnie przeciw tak tradycyjnej bajkowo decyzji jak konieczność zawarcia ślubu. Zwierz chętnie zobaczłby film, w którym chodziło by nie o małżeństwo tylko o zwykłe przejęcie korony po ojcu. Bo przekazwyanie biznesu się zdarza w naszych czasach częściej niż aranżowane małżeństwa.I żeby zwierza dobrze zrozumiano – zwierz nie ma problemu z tym, że film wskazuje nam, że dziewczyna może nie chcieć małżeństwa czy jakiegokolwiek związku (z resztą jak zwierz pisał – trudno określić w jakim wieku jest dziewczyna i czy jest po prostu nie gotowa na związek czy chłopcy nigdy jej nie interesowali). Zwierz ma problem z tym, że w tym przypadku odrzucenie małżeństwa nie jest opowiedzeniem się przeciwko damskiej roli w społeczństwie (z resztą czy naprawdę musimy kręcić feministyczne bajki dziejące się w średniowieczu?) ale przeciwko własnej rodzine, interesowi ogółu i kto wie losowi państwa. Wszyscy chcemy decydować o sobie ale musimy to robić pamiętając o konsekwencjach. Trochę tu właśnie tego przesłania brakuje i w sumie zwierz onosi wrażenie że cały problem szybko zamieciono pod dywan (bo konkluzja że każdy może poślubić kogo chce jest nowatorska w śrenidowieczu ale nie dziś) Nie ma tu więc nic zupełnie nowego no może poza tym, że dziewczyna nie wraca do domu z chłopakiem. Z drugiej strony – trudno nie dostrzec że morał jest tu dość trudny do prostego wyprowadzenia. Problem wcześniejszego ślubu rozwiązuje się mniej więcej w połowie, więc zostają właściwie relacje matki z  córka. W tym przypadku oznacza to wspólne dzierganie gobelinu – niby poprawnie ale zwierz zastanawia się czy to marzenie feministek. Z kolei trudno powiedzieć czego miałaby się nauczyć matka Meridy? Co prawda biega teraz z rozwianym włosem ale czy morał ma być taki, że ma nie dbać o swoją córkę tylko pozwalać jej popełniać błędy na własną rękę? Przecież nic się nie zmieniło. Dziewczyna nadal jest królewską córką i nadal ma powinności względem swojego kraju. Oczywiście widzmy jak się godzą ale to co stoi u źródeł ich sporu chyba jenak nie zostało do końca rozwiązane (albo inaczej – zostało trochę zbyt prosto rozwiązane). Film się w to już nie zagłębia, przekonując nas że teraz wszystko będzie dobrze. Trochę szkoda zwłaszcza kiedy zwierz przypomina sobie finał UP gdzie z czegoś co mogło być banalnym zakończeniem zrobiono jedną z najlepszych scen o wychowaniu dzieci jaką zwierz kiedykolwiek widział. Nie ma tu więc rewolucji. Raczej sprytny marketingowy zabieg, który sprawia, że robi się niesłychany szum z tego, że głowną bohaterką filmu animowanego jest dziewczyna.

 

 

 

 Ojciec bohaterki podsumowuje jej filozofię życiową prawdziwą ale nie liczącą się z konsekwencjami

 

Tak więc widzicie Merida zwierza nie zachwyciła. Wręcz nieco zniechęciła bo zdaniem zwierza zamiast promować niezależność promuje egoizm (a właściwie nie wystarczająco go potępia). Wydaje mi się, że dzieci (naprawdę bez względu na płeć) będą się dobrze bawić (no wielka krzywda raczej się nikomu nie stanie) ale z punktu widzenia widza dorosłego, który zazwyczaj świetnie bawił się na produkcjach Pixaru zwierz może wyrazić jedynie olbrzymi zawód produkcją.  Zwierz nie twierdzi, że Pixar zupełnie stracił wyczucie magii – poprzedzająca film krótkometrażowa animacja o dziadku, ojcu i młodym chłopcu pokazuje, że gdzieś tam w Pixarze wciąż siedzą ludzie, którzy potrafią stworzyć coś naprawdę magicznego . Być może więc księżniczki należy pozostawić Disneyowi zaś samemu zająć się tym o czym nikt inny nie zrobi animacji. Bo na tym Pixar zna się zdecydowanie lepiej od wszystkich innych.

 

Ps: Przy okazji zwierz dowiedział się, że Pixar miał zrealizować film o Traszkach ale zarzucił pomysł. Szkoda bo pomysł o dwóch traszkach które mają zostać skojarzone dla ocalenia gatunku brzmiał nawet śmiesznie.??

 ps: Jeśli szukacie dobrej feministycznej recenzji Brave to popełniła ją niezawodna fabulitas, która ocenia film z innych niż zwierz pozycji więc dochodzi do innych (bardzo ciekawych) wniosków.

1 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online