Home Ogólnie Jestem z miasta czyli zwierz i Wnuczka do Orzechów.

Jestem z miasta czyli zwierz i Wnuczka do Orzechów.

autor Zwierz

Hej

Zwierz nie wie czy pamięta­cie albo czy wiecie ale od wielu lat – tak wielu, że zwierz nawet nie pamię­ta – jest wiernym czytel­nikiem kole­jnych książek napisanych przez Mał­gorza­tę Musierow­icz. Sto­sunek zwierza do autor­ki zmieni­ał się na przestrzeni lat od daleko posuniętej sym­pa­tii, przez lek­ki zawód, po niechęć lub jak to w ostat­nich cza­sach bywało wściekłość i oburze­nie. Słyn­na już w Internecie McDu­sia – dzieło potępi­a­jące fry­t­ki i nawraca­jące na poezję, było wyt­worem książkopodob­nym zaw­ier­a­ją­cym tyle scen przykrych czy niedorzecznych, że aż serce się kra­jało na myśl, że ich bohat­era­mi są te same posta­cie które kiedyś darzyło się sym­pa­tią.  Tym ciekawsze były pier­wsze odniesienia, które pojaw­iły się po pre­mierze Wnucz­ki do Orzechów, że oto autor­ka powró­ciła z dobrą książką. Zwierz nie był­by sobą gdy­by powieś­ci nie pożarł w jeden wieczór (nie chce­cie znać godziny o której zwierz pisze te słowa) i nie zde­cy­dował podzielić się z wami swoi­mi uwaga­mi. Ponown­ie jest to raczej zbiór reflek­sji po lek­turze, niż porząd­na recenzja.

Wnuczka_do_orzechw_M3_big

Zdaniem zwierza wpis nie zaw­iera aż tak stras­zli­wych spoil­erów by miały one zep­suć lek­turę ale rzeczy­wiś­cie zwierz odnosi się dość częs­to do treś­ci książki

Wsi spoko­j­na wsi wesoła – his­to­ria tym razem nie roz­gry­wa się na Poz­nańs­kich Jeży­cach ale na okolicznych wisach. Jest jak u Kochanowskiego abso­lut­nie cud­own­ie i właś­ci­wie wszyscy bohaterowie książ­ki, są naturą i otacza­jącą ich przy­rodą zach­wyceni – ta zaś leczy ich ducha i ciało. Pię­kno wsi Wielkopol­skiej jest zwier­zowi obce ale opisy istot­nie wskazu­ją na kra­jo­brazy piękne i mal­own­icze. Wszak każdy kto choć raz spędz­ił wakac­je na wsi wie, że człowiekowi tam zwyk­le przez jak­iś czas dobrze. I tej siel­skiej wiz­ji wsi zwierz się nie sprze­ci­wia. Tym co budzi zaskaku­ją­cy opór zwierza jest jakaś irracjon­al­na niechęć autor­ki do mias­ta. Zwierz nie wie czy Musierow­icz wyprowadz­iła się z Poz­na­nia ale odnosi wraże­nie, jak­by tak było. Ter­az niemal wszyscy bohaterowie wypowiada­ją się o mieś­cie negaty­wnie zaś starzy Bore­jkowie którzy trochę z koniecznoś­ci przeprowadzili się na dłuższy czas do swo­jej cór­ki Pulpecji wygłasza­ją zda­nia o tym jak mias­to człowieka dusi i niewoli. Zresztą mias­towi są tu oczy­wiś­cie nosi­ciela­mi wszys­t­kich naj­gorszych cech – ludź­mi którzy radośnie Zatrzy­mu­ją się przy pożarze wygłasza­jąc głupie komen­tarze – co oczy­wiś­cie skła­nia do reflek­sji nad wspól­notą lud­noś­ci wiejskiej i jej brakiem wśród lud­noś­ci miejskiej. Widzi­cie w tym jed­nym wątku odbi­ja się cały prob­lem jak zwierz ma z Wnuczką. Bo sam pomysł umieszczenia akcji na wsi – nawet prze­sad­nie siel­skiej – nie jest abso­lut­nie niczym złym – w końcu kto tak nie pisał – ale już ta abso­lut­na konieczność kon­trastowa­nia jej ze złym miastem budzi w zwierzu automaty­czny sprze­ciw. Zwłaszcza, że tym czego autor­ka nie lubi są nawet remon­ty i budowy – nat­u­ral­ny ele­ment życia miejskiego, którego potępi­anie naprawdę wyda­je się już po pros­tu zrzędzeniem.

Kaza­nia pod­miejskie – zwierz czy­ta­jąc książkę nal­iczył w niej kil­ka kazań. Niemal dosłown­ie wygłaszanych z kart książek pouczeń, które autor­ka wyjęła w formie nawet nie zaka­mu­flowanych niczym wykładów. I ponown­ie autor ma do tego pra­wo, ale tu treść tych kazań poza tym, że jest niesły­chanie namol­na (młody czytel­nik nie lubi być pouczany wprost a mimo­cho­dem – podob­nie zresztą jak stary – rzecz to ludz­ka) pokazu­je głęboką niechęć autor­ki do świa­ta albo przeko­nanie, że wszys­tko wokół idzie w jak naj­gorszym kierunku. Mamy więc pesymisty­czne rozważa­nia o tożsamoś­ci, społeczeńst­wie, ludzi­ach złych którzy chcą człowieka uwięz­ić w nien­aw­iś­ci. Wszys­tko jed­nak mówione z opozy­cji – oni (ktoś kto Bore­jka­mi i czytel­nika­mi nie jest) i my – być może skazani w tym złym świecie na los samot­ników. Przy czym miesza­ją się tu porząd­ki stras­zli­wie bo do tej wyrażonej pośred­nio niechę­ci do świa­ta co chwilę dochodzi wyrażona w komen­tarzach niechęć do mediów (zupełnie irracjon­al­na niechęć do wiado­moś­ci – prze­jaw­iana przez ludzi z rodziny inteligenck­iej) posunię­ta do tego stop­nia że gdy jeden z obec­nych w książce bohaterów twierdzi że słyszał w telewiz­ji że świnie są inteligentne zosta­je pouc­zony, że ma się zdawać nie na opinię innych tylko włas­ną. Co jest idio­ty­czne stras­zli­wie w przy­pad­ku podanego przez media fak­tu naukowego. Zresztą wszys­tkim tech­nolo­giom się dosta­je, dosta­je się też pop­kul­turze (moim ukochanym zdaniem tomu będzie „Było to w przeszłoś­ci kiedy ist­ni­ały jeszcze prawdzi­we teatry) i ogól­nie wszys­tkiemu co reprezen­tu­je ten paskud­ny świat  pełen zła. Do tego co rusz uwa­gi o tym jaka jest zła opieka medy­cz­na w Polsce, o tym że ktoś z kra­ju wyjechał bo “nie wytrzy­mał”, o tym jaki jest paskud­nie wyso­ki VAT, a to że ktoś jest homo sovi­eti­cus bo nie chce pod­pisać pety­cji — przy czym podrzu­cane to tu to tam spraw­ia­ją wraże­nie jak­by autor­ka najpierw kre­owała ide­al­ny świat a potem wle­wała weń gorycz zupełnie bez związku z fabułą. Zwierz rozu­mie, że moż­na tak świat widzieć ale czy naprawdę trze­ba tą wiz­ję wtłaczać do głowy nas­to­let­niemu (taki jest tar­get powieś­ci czytelnikowi).

 

Tak jest lep­iej niż McDusi ale naprawdę nie znaczy to, że jest dobrze

Niedole wieku nieokreślonego – Musierow­icz ma ostat­ni­mi cza­sy poważny prob­lem z pisaniem postaci, których wiek metrykalny zgadza­ł­by się z ich sposobem zachowa­nia. Najlep­szym przykła­dem jest Igna­cy Grze­gorz. Dowiadu­je­my się, że syn Gabrysi jest niesły­chanie zdol­nym stu­den­tem his­torii sztu­ki. Inny­mi słowy dorosłym człowiekiem, który jed­nak powinien się zachowywać jak człowiek dorosły a przy­na­jm­niej jak na stu­den­ta przys­tało – w sposób tą dorosłość sugeru­ją­cy. Tym­cza­sem ilekroć zacznie mówić prezen­tu­je sposób wysław­ia­nia się i inteligencję mniej więcej 15–16 lat­ka a to i tak w wer­sji dość retro, bo na Boga tak jak wyraża­ją się bohaterowie Musierow­icz nikt dziś nie mówi (co jest minusem gdy mówimy o książce która bard­zo chce się dzi­ać tu i ter­az). Podob­nie jak naprawdę nikt ukochanej nie śle długich listów do Wrocław­ia (wspom­nie­nie związku z McDusią) tylko spędza godziny na tele­fonie (z niez­nanych przy­czyn na komór­ki patrzy się w książce Musierow­icz krzy­wo) a na pewno nie wspom­i­na się z taką efazą pocałunków mówiąc przy tym siedem­nas­to­let­nie słuchaczce tych wyz­nań, że jak będzie starsza to zrozu­mie. Serio na takie zachowa­nia to bohater jest dobre kil­ka lat za stary i urod­zony zde­cy­dowanie za późno. Jed­nocześnie autor­ka ponown­ie robi z wiel­bi­cieli poezji ludzi od których należało­by się odpędzać kijem bo nie dość że osądzą po braku poezji w domu (ponown­ie poezję w Polsce kupu­je 2% ludzi i naprawdę nie ma co nad tym biadolić – zawsze tak mniej więcej było), to jeszcze będą ją czy­tać czy się tego chce czy nie – jak dzieci nie przyj­mu­jąc argu­men­tu, że kogoś poez­ja po pros­tu nie obchodzi. Zresztą siedem­nas­to­let­nia Doro­ta bohater­ka książ­ki jest w jak­iś sposób równie dziecin­na. Z jed­nej strony dziew­czy­na dziars­ka zarad­na i hoża (ogól­nie jak na autorkę która pisała przez lata o siedzą­cych z nosem w książkach inteligen­tach Musierow­icz nadzwyczaj wysoko ceni tężyznę fizy­czną i potępia wszelką bladość), niesły­chanie odpowiedzial­na i niemalże dziel­na (jak wiemy cecha u Musierow­icz niesły­chanie waż­na). Z drugiej – ponown­ie dziew­czy­na, która niekiedy zachowu­je się jak 12–13 lat­ka. Serio kiedy ludzie mają kilka­naś­cie lat, to zwłaszcza dzisi­aj, zwłaszcza na wsi­ach są naprawdę dużo dojrzal­si.  Tych prob­lemów z wiekiem zwierz ma w książce sporo.

Dziew­czyny…– zwierz bez bicia przyz­na. Jest istotą zarażoną gen­derem w sposób niemożli­wy do wyko­rze­nienia.  To jaki mod­el bycia dziew­czyną i chłopakiem sprzeda­je się w książkach młodzieżowych zwierz uzna­je za kluc­zowy. Bo to jest moment kiedy ksz­tał­tu­je się przeko­nanie, co jest męskie nie męskie dziew­częce i nie. Musierow­icz w przy­pad­ku kobi­et stoi w pewnym rozkroku – z jed­nej strony mod­el nie dba­nia o urodę zawsze prze­bi­jał się przez jej książ­ki, z drugiej – ta pot­wor­na niechęć jaką nawet na dys­tans mamy czuć do grubej (albo potenc­jal­nie grubej Mag­dusi budzi w zwierzu odrazę. Ale nie o wygląd też chodzi. Dziew­czyny u Musierow­icz win­ny być zaradne, pewne siebie, żad­nych fochów czy narzekań. To aku­rat było zawsze. Tym co stanowi prob­lem jest kwes­t­ia zamążpójś­cia. Z niez­nanych przy­czyn Musierow­icz uznała, że nie przyjmie zmi­any cza­sów i ter­az jej bohater­ki pada­ją w ramiona męskie raz na zawsze zde­cy­dowanie wcześniej niż pewnie 90% społeczeńst­wa. Zakochanie, zaręczyny, ślub i potem liczne potomst­wo. Nawet spec­jal­iza­cję na medy­cynie kobi­eta win­na z myślą o tym potomst­wie wybrać (dro­gie panie – na laryn­gologię). Prob­lem w tym, ze dzisiejsze dziew­czyny choć równie kochli­we naprawdę nie biorą ślubu tak wcześnie, o zaręczy­nach myślą po trzech lat­ach związku, zaś mat­ki nas­to­let­nich synów widząc sym­pa­ty­czną dziew­czynę nie myślą z automatu jaka to by była faj­na syn­owa. Po pros­tu ślub przes­tał być pier­wszą rzeczą o jakiej się myśli, kiedy serce zaczy­na bić szy­b­ciej. Zresztą jest w tej książce ustęp gdzie Ida stwierdza, że Lau­rę udało się bez­piecznie doholować do ramion jej ukochanego polonisty. Co oczy­wiś­cie budzi wewnętrzny sprze­ciw – bo serio życie dziew­czyny i kobi­ety nie pole­ga na tym by dać się do czyichś ramion doholować. O ile zwierz jest w stanie przełknąć fakt, że co chwila pojaw­ia­ją się w książce jakieś religi­jne wtręt (autor książ­ki ma pra­wo prze­cież dawać w niej wyraz swo­jej wiary) o tyle ten prze­jaw niesły­chanie staroświeck­iego myśle­nia zwierza męczy. Zwłaszcza, że wcześniej tego nie było w powieś­ci­ach Musierow­icz. Do tego Doro­ta prze­jaw­ia (a jakże) pode­jś­cie, że sko­ro ktoś pisze poezję i jest mężczyzną to ma prob­le­my (serio?) – na co Igna­cy reagu­je co praw­da sprze­ci­wem ale od razu pod­suwa wier­sz napisany przez kobi­etę. Bo jasne jak facet pisze wier­sze to ma prob­le­my a kobi­eta nie? A kobiecą per­spek­ty­wę łatwiej będzie dziew­czynie zrozu­mieć. Serio? Naprawdę? Ech…

Zwierz cały czas miał wraże­nie, jak­by czy­tał książkę która z jed­nej strony stras­zli­wie chce się dzi­ać dzisi­aj z drugiej jest bardziej staroświec­ka niż książ­ki Musierow­icz pisane te kilka­naś­cie czy nawet kilka­dziesiąt lat temu. 

… i chłopa­ki – paradok­sal­nie jed­nak gen­der naprawdę zadzi­ałał w przy­pad­ku postaci męs­kich. Zwierz zupełnie nie rozu­mie skąd u Musierow­icz nagle taka pochwała Józe­fa, który nic wielkiego w książce nie robi poza tym, że jest prawdzi­wym mężczyzną. Bycie prawdzi­wym mężczyzną oznacza ryc­er­skość, walkę o part­nerkę, odpieranie ataków namol­nych dziew­cząt które na tą męskość dybią (tu w postaci Agat­ki która jest namol­na więc cała rodz­i­na broni przed nią bez­cen­nego Józe­fa). Dodatkowo męskie jest dzi­ałanie, pewność siebie, stanow­cze prowadze­nie samo­chodu, upraw­ian­ie sportów, prze­chodze­nie do rzeczy, pra­ca na budowie, odpowiedzial­ność no dosłown­ie cały zestaw cech które zgod­nie ze wszys­tkim stereo­ty­pa­mi należy przyp­isać temu cud­owne­mu face­towi za którym gani­a­ją kobi­ety. Józef jest uwiel­biany przez rodz­inę (która wcześniej uwiel­bi­ała inteligent­nego Ignacego ale gdzieś po drodze zmienił się obow­iązu­ją­cy u Bore­jków wzór męskoś­ci) i oczy­wiś­cie imponu­je młodym kuzynom (syn­om Natalii) bo człowiek który potrafi grać w piłkę i jeźdz­ić na row­erze to prze­cież taki prawdzi­wy facet. I jeszcze oczy­wiś­cie na Politech­nikę ma iść (ciekawe jak z maturą zdawaną pod kątem dosta­nia się na Medy­cynę) co dopeł­nia wiz­erunku. W kon­traś­cie do super męskiego Józe­fa (który oczy­wiś­cie rozu­mie, że mat­ka się wścieka i jest taki mądry że pozwala jej się wściekać dowoli – ludz­ki pan) mamy Ignacego. Igna­cy poza trag­icznie napisanym charak­terem prze­jaw­ia cechy niemęskie – prowadzi słabo, zamyśla się, nie chce wychodz­ić na świeże powi­etrze, robi sobie krzy­wdę, nie zna się na moto­rynkach, słabo jeździ na row­erze, gubi się, niczego nie umie napraw­ić i co najważniejsze – poin­for­mowany przez Mag­dusię że ta wyjeżdża do Paryża pogrąża się w smutku zami­ast o nią wal­czyć. Tu zwierz robi się czer­wony aż po końców­ki uszu. Bo co to w ogóle znaczy – wal­czyć? Czy facet nie ma prawa dać sobie spoko­ju z dziew­czyną, która zry­wa z nim mailowo? Czy naprawdę nie sposób uznać że istot­nie odległość jest tu zaczną przeszkodą? Nie to jest tylko użalanie się i skon­cen­trowanie na sobie. Podob­nie jak lęk przed owada­mi (fobie są takie śmieszne!). Ta sil­na wiz­ja jak facet powinien się zachowywać i co jest męskie a co nie męskie strasznie odrzu­ca zwierza od lek­tu­ry. Bo to jest coś co niko­mu naprawdę nie wychodzi na dobre. Podob­nie jak zwierz nie cier­pi takiej pozy­ty­wnej przemi­any bohat­era która pole­ga na tym, że nie skarży się już na ból po ukąsze­niu szer­szenia. Jasne bo to jest prze­jaw męskoś­ci. Nie skarżyć się.

Miłość i inne nieszczęś­cia – co strasznie widać po książce to fakt, ze w tej let­niej opowieś­ci obow­iązkowy ele­ment powieś­ci o miłoś­ci kom­plet­nie nie pasu­je.  Po pier­wsze nasi zakochani naprawdę zakochu­ją się w sposób całkowicie książkowy. Po drugie – aby ich ze sobą nie spotkać autor­ka mnoży trud­noś­ci które do pewnego momen­tu baw­ią a do pewnego iry­tu­ją. Zresztą prob­lem pole­ga na tym, że z różnych powodów perypetie mają tu wszyscy inni i ostate­cznie ostat­nie strony odnoszące się bezpośred­nio do tego wątku czy­ta się z lekkim znuże­niem. Dru­ga sprawa obec­ność zakochanych wyma­ga wygen­erowa­nia konkurenta – ten oczy­wiś­cie wiejs­ki chłopak spod sklepu spoży­w­czego – rówieśnik Dorot­ki który zaczął wino pić już w szóstej klasie pod­stawów­ki, jest zarysowany tak gruby­mi lini­a­mi, że pod koniec czytel­nik odczuwa specy­ficzne współczu­cie. Nie jest bowiem winą bohat­era że został napisany tak by potępić przy okazji całą pijącą pod sklepa­mi młodzież wiejską wraz z jej paskud­nym nawykiem niepra­cow­a­nia i wrzu­ca­nia zdjęć na face­booka. Istot­nie bohater jest nie miły ale jeszcze mniej miła jest jego jed­nowymi­arowość. Z resztą sam sklep – teo­re­ty­cznie taki fajny – jest miejscem gdzie naprawdę autor­ka robi co może by jak najbardziej zapętlić akcję, jed­nocześnie dorzu­ca­jąc niesły­chaną mądrość o tym, że w sklepie zde­j­mu­je się z głowy czap­kę.  Zwierz naprawdę ma wraże­nie, że choć chodz­imy do świą­tyń kon­sumpcji to jed­nak jest to wyma­ganie trochę nie z tych cza­sów. Przy czym autor­ka akcję kom­p­liku­je i kom­p­liku­je ale tak naprawdę w książce nie dzieje się wiele. Zaskoczeń nie ma, to jak się wszys­tko potoczy jest jasne, więc zdarza się nad tą książką ziewnąć. Bo tak to jest chy­ba jej najwięk­sza wada – miejs­ca­mi jest trag­icznie nud­na (co nawet kosz­marnej McDusi się nie zdarza­ło – choć tam­ta książ­ka była piekiel­nie iry­tu­ją­ca to akc­ja wcią­gała aż miło).

 

Lat wiele minęło wszys­tkie cór­ki dorosły ale autor­ka o ile doskonale umi­ała je pisać jako dzieci czy nas­to­lat­ki kiedy dochodzi do ich wieku dorosłego czy dojrza­łego nagle albo wypacza im charak­tery albo jakoś od razu wpy­cha w rozważa­nia niemal emerytalne.

 

Tłuszcz i kli­mak­teri­um – obok młodych bohaterów jed­na z głównych bohaterek książ­ki jest Ida. Ida która wyb­ie­ga z domu wściekła na syna że nie zdał na medy­cynę i na męża o to że jej ciągłe robi­e­nie scen przyp­isał menopauzie. Ida jak wiemy prze­chodz­iła w poprzed­nim tomie kryzys tożsamoś­ci. Tu teo­re­ty­cznie wszys­tko wraca do normy. Oga­r­nię­ta sza­leńst­wem zdrowego odży­wia­nia Ida zaczy­na jeść (zarzu­ca­jąc na urlop nawet swój wege­tar­i­an­izm co doskonale pokazu­je jak Musierow­icz postrze­ga niejedze­nie mięsa) choć wciąż oce­nia wszys­t­kich po tym co spoży­wa­ją (widząc od razu że wszyscy są szczu­pli i niechęt­nie wyraża­jąc się o Mag­dusi). Ida udziela też mądrych rad, robi kon­sul­tac­je lekarskie i ogól­nie wyda­je się, ze abso­lut­nie doszła do siebie. Prob­lem w tym, ze jed­nocześnie nie uprzedzi­wszy niko­go zaszy­wa się w głębi lasu. Po czym co praw­da infor­mu­je o tym siostry ale abso­lut­nie zakazu­je przekazy­wa­nia dal­szych infor­ma­cji syn­owi i mężowi. Ci dwaj przyj­mu­ją to zaś z poko­rą i przeko­naniem, że mat­ka musi się odsep­a­rować i pog­niewać sama. Zwierz patrzy na ten układ i powie szcz­erze – nie ma wraża­nia by był on zdrowy. Jeśli ktoś nagle wychodzi z domu a potem oświad­cza, że gdzieś jest ale nie mówi gdzie to chy­ba każdy poczuł­by zaniepoko­je­nie, albo cho­ci­aż­by wyt­worzył w sobie przeko­nanie, ze coś jest naprawdę nie tak. Zwłaszcza, ze w grę wchodzi jeszcze jak­iś wypadek, kon­tuz­ja, ogól­nie wydarze­nie nieza­planowane. Tym­cza­sem wszyscy zachowu­ją się tu tak jak­by nie było w takim braku komu­nikacji, czy ogranicza­niu dostępu do infor­ma­cji nic złego. O ile zwierz nie ma nic prze­ci­wko uzna­niu, ze ktoś potrze­bu­je przestrzeni o tyle cała sytu­ac­ja zaczy­na się tak, że spokój męża i syna przekon­ał­by chy­ba raczej o obo­jęt­noś­ci niż o uczu­ciu. Zresztą w ogóle zwierz ma wraże­nie jak­by cała rodz­i­na Idy ist­ni­ała obok siebie – Ida wciąż przyk­le­jona do Bore­jków, jej młod­sze dzieci, wiecznie pod czyjąś opieką, mąż wiecznie w pra­cy i syn zdys­tan­sowany do oby­d­wo­j­ga. Może to już nie rzu­canie słówkiem (choć jest sug­es­tia, że po 40 to już nor­ma) ale wciąż daleko od sielan­ki. Mimo, że jak zwyk­le sielankę nam się opisuje.

Dobra zwierz kończy  chy­ba swo­je główne uwa­gi zawarł. Książ­ka da się czy­tać i wywołu­je nieco mniejsza potrze­bę rwa­nia włosów z głowy niż tom poprzed­ni, ale wciąż zwierz ma wraże­nie jak­by czy­tał książkę oso­by obrażonej na świat. Obrażonej, że ludzie już nie czy­ta­ją Plutar­cha, że nie lubią poezji, że żyją w mias­tach. To ciekawe ale w tej książce przepełnionej wyz­na­ni­a­mi miłoś­ci i przeko­naniem o byciu potrzeb­nym strasznie dużo jest niechę­ci do świa­ta – bliżej nieokreślonych ludzi, czy pomysłów na życie. Ideałem pozosta­ją rodz­ice Bore­jko – stras­zli­wie starzy już od dobrych kilku tomów – wciąż zaczy­tani (jeden drob­ny wkurza­ją­cy ele­ment książ­ki – siostry roz­maw­ia­ją o książkach wyłącznie poda­jąc ich tytuły anglo­języ­czne – czyż­by czy­tanie w tłu­macze­niu stało się passe?), i tacy ciepli i spoko­jni. Prob­lem jed­nak pole­ga na tym, że ilekroć któreś z nich się odezwie to wychodzi z tego poucze­nie czy wspom­i­nany wyżej wykład wskazu­ją­cy na to, że są to ludzie pełni niechę­ci do współczes­nego świa­ta.  Prob­le­mem jest też fakt, że mimo nagro­madzenia postaci (wszys­tkie zbędne wysłano do miejsc dale­kich) w książce zaskaku­ją­co mało się dzieje. Zwierz nie żąda kina akcji. Ale np. dwóch braci Rojków błą­ka się po książce chy­ba tylko po to by było kogo pouczać. Natalia i Robro­jek są właś­ci­wie niewidoczni, Florkowie – mają chy­ba tylko stanow­ić przykład skutecznego przeszczepi­a­nia ludzi z mias­ta do wsi. Nawet Gabrysia jest tylko po to by się martwić.  To spraw­ia, że książ­ka nieco iry­tu­je, bo co chwilę ktoś o czymś rozmyśla w sposób który poz­wolił­by autorce na wrzuce­nie kilku mądrych myśli i pouczeń.  Bo czy­ta­jąc powieść zwierz cały czas miał wraże­nie jak­by for­muła opowiada­nia his­torii strasznie autorce ciążyła i najchęt­niej pozbyła się wszelkiego zakocha­nia i pouczyła nas jaki piękny jest świat natu­ry a jaki paskud­ny mias­ta i że w tym złym świecie człowiek powinien być dobry. Praw­da że ład­nie to brz­mi? Coś musi­ało pójść naprawdę nie tak, że zwierz czy­ta­jąc w sum­ie dobre przesłanie tak bard­zo zgrzy­tał zęba­mi. I chy­ba to jest najwięk­szy zarzut jaki zwierz ma wobec książki.

Ps: Jutro recen­z­ja niespodzian­ka ale bard­zo warto wpaść na blog zwierza. Tzn. zawsze jest warto ale jutro będzie tak bardziej warto.

Ps2: Dla wszys­t­kich którzy zas­tanaw­ia­ją się czy moż­na już Wnuczkę dostać nor­mal­nie – tak zwierz dostał ją bez prob­le­mu w księ­gar­ni sieci Matras bez abso­lut­nie żad­nych komplikacji.

67 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online