Home Ogólnie Pompa zalewowo- tłocząca czyli zwierz o Bogach

Pompa zalewowo- tłocząca czyli zwierz o Bogach

autor Zwierz

Hej

Rok 2014 był to dzi­wny rok kiedy wszys­tkie zna­ki na niebie i zie­mi wskazy­wały, że ludzie wybier­a­jąc się na pol­s­ki film wychodzili z sean­su nie klnąc i nie złorzecząc na Pol­ską kine­matografię. Wszys­tko zaś za sprawą fil­mu Bogowie, który – nim zwierz zdążył go zobaczyć, zyskał aut­en­ty­czne grono wiel­bi­cieli. Zwierz przez kole­jne dni i tygod­nie obser­wował jak jego najróżniejsi zna­jo­mi, z zupełnie różnych środowisk, dzielili się na face­booku wraże­ni­a­mi po sean­sie Bogów. Niemal wszyscy znani mu blogerzy napisali, że film koniecznie trze­ba obe­jrzeć. Kiedy zwierz kierował swo­je kro­ki ku kinu, film był już niemalże kul­towy. Wobec takiej atmos­fery panu­jącej wokół fil­mu, zwierz wiedzi­ał, że nie tylko musi film zobaczyć, ale też zwal­czyć w sobie przeko­nanie, że idzie na film wybit­ny. Nic bowiem bardziej nie szkodzi pro­dukcji niż zbyt wysoko postaw­ione oczekiwania.

 Zwierz nie lubi kiedy mówi się, że film jest dobry jak na Pol­skie warun­ki zwierz lubi kiedy mówi się o dobrych filmach

Aby nieco uspokoić tych którzy przez tygod­nie dopy­ty­wali zwierza o recen­zję. Zwier­zowi się podobało. Podobało mu się z wielu powodów. Po pier­wsze to film, który nie boi się opowiadać his­torii dra­maty­cznej w sposób zaskaku­ją­co lek­ki. His­torię zma­gań Zbig­niewa Reli­gi z przeszczepa­mi ser­ca spoko­jnie moż­na było nakrę­cić według tak kochanego przez wielu pol­s­kich fil­mow­ców klucza – wszys­tko było źle, gorzej i fatal­nie. Tym­cza­sem twór­cy doskonale wyważyli w filmie patos, ele­men­ty kome­diowe, proste wzruszenia i trud­niejsze pyta­nia. To mieszan­ka ostat­ni­mi cza­sy w Pol­skim kinie bard­zo rzad­ka. Oczy­wiś­cie w ostat­nich lat­ach wypro­dukowal­iśmy sporo filmów na których z całą pewnoś­cią moż­na było płakać, ale z humorem mieliśmy poważne prob­le­my a już o tym jak się łączy jed­no z drugim właś­ci­wie zupełnie zapom­nieliśmy. Bogowie wygry­wa­ją przede wszys­tkim tą doskonale wyważoną mieszanką, która spraw­ia, że ani przez moment widz nie jest znud­zony filmem i czeka na kole­jne sce­ny z niecier­pli­woś­cią – bo nie wie jakie emoc­je zafun­du­ją mu twór­cy. Przy czym pier­wszy raz od bard­zo daw­na zwierz śmi­ał się na pol­skim filmie bo po pros­tu było bard­zo zabawnie – sce­ny budowy ośrod­ka, zwal­ni­an­ie pra­cown­ików, nawet ele­ment jed­nej z nieu­danych oper­acji – wszys­tko to roze­gra­no po mistrzowsku.

Aktorsko film jest praw­ie bezbłęd­ny. Co rzad­ko się w zdarza w fil­mach bez wzglę­du na kraj pochodzenia

Film ma trudne zadanie – z jed­nej strony opowia­da his­torię fas­cynu­jącą, z drugiej – na tyle świeżą, że wszyscy pamię­tamy jakie były wyni­ki dzi­ałań bohaterów. Stąd też film właś­ci­wie bardziej niż o dąże­niu do skutecznego przeszczepu ser­ca (jesteśmy świado­mi, że pró­by zakończą się powodze­niem) jest o dwóch kluc­zowych kwes­t­i­ach – po pier­wsze o przełamy­wa­niu oporu przed tym co nowe i niez­nane (zwłaszcza w medy­cynie gdzie każdy przełom wiąże się z pod­nosze­niem pewnych ety­cznych kwestii) i o zma­gani­ach człowieka z jego włas­ną ambicją. Pier­wszy wątek wyda­je się o tyle ciekawy, ze nie ule­ga przedawnie­niu. Dziś przeszczepi­anie ser­ca nie budzi żad­nych zas­trzeżeń natu­ry moral­nej, nie zas­tanaw­iamy się jakie będzie to miało kon­sek­wenc­je dla natu­ry czy ducha daw­cy. Wiemy już że przeszczepy nie zmieni­a­ją ludzi. Dają nadzieje i szan­sę na dłuższe życie. Są ryzykiem które warto pode­j­mować. Ale jed­nocześnie żyje­my w cza­sach gdzie wciąż dysku­tu­je się o nowych przeło­mach – gdzie wciąż pod­nosi się wąt­pli­woś­ci natu­ry moral­nej jak np. w przy­pad­ku wyko­rzys­ta­nia komórek macierzystych. Być może za trzy­dzieś­ci lat będziemy oglą­dali film o lekarzach zma­ga­ją­cych się z dzisiejszy­mi bari­era­mi na drodze do roz­wo­ju nau­ki. Przy czym co ważne film nie wskazu­je jako win­nych żad­nego środowiska. Lęk przed nowym wyda­je się nie przyp­isany do sta­tusu społecznego, wyz­na­nia czy nawet wieku. Niewiele osób nie boi się pode­j­mować ryzy­ka. To bard­zo dobrze roze­grany wątek, który pozosta­je z widzem na dłu­go po seansie.

Zwierz rzad­ko ma okazję coś takiego napisać ale jak oni pięknie palą

Z kolei his­to­ria demonów dręczą­cych człowieka ambit­nego została roze­grana dobrze ale zwierz ma drob­ne zas­trzeże­nia. Zwier­zowi podo­ba się sposób w jaki pokazano Religę. Lekarza który bard­zo chce ratować ludzi, dawać im szan­sę na dłuższe życie, ale jed­nocześnie jest po pros­tu rząd­ny sukce­su, prag­nie dogo­nić zachód.  Fakt, że Reli­ga nie lubi roz­maw­iać z pac­jen­ta­mi i ich rodz­i­na­mi, że nie chce wiedzieć o nich zbyt dużo pięknie odróż­nia go od zastępów  dobrych lekarzy z wielu filmów i seri­ali, którzy spędza­ją długie godziny poz­na­jąc imiona chomików pac­jen­ta. Jed­nak zdaniem zwierza w tej walce z włas­ny­mi demon­a­mi (napędzany­mi głównie przez ambicję) jeden wątek jest roze­grany nieco gorzej. To kwes­t­ia żony lekarza. Jest obec­na przez cały film ale właś­ci­wie twór­cy nie są w stanie odpowied­nio umiejs­cow­ić postaci w całej tej his­torii. Ostate­cznie dosta­je­my mnóst­wo cichych scen gdzie bohaterowie nic do siebie nie mówią – które trochę nie pasu­ją do resz­ty nar­racji. Jasne zwierz rozu­mie co twór­cy chcieli mu pokazać (poświęce­nie życia pry­wat­nego jest zawsze ele­mentem nar­racji o ambit­nych lekarzach) ale zdaniem zwierza ten wątek wypadł sła­biej. Jak­by twór­cy bali się zawrzeć tu jakichkol­wiek ostrze­jszych słów, czy bardziej dra­maty­cznych scen. Zwierz ma ciche pode­jrze­nie, że wpływ może mieć na to fakt, że od opisy­wanych wydarzeń minęło zbyt mało cza­su by fan­tazjować na tem­at życia prywatnego.

Jedyny słab­szy wątek fil­mu to zdaniem zwierza led­wie nasz­ki­cow­ane relac­je Reli­gi z żoną

Zan­im zwierz prze­jdzie do omaw­ia­nia aktorstwa prag­nął­by zwró­cić uwagę jeszcze na jeden aspekt fil­mu który mu się spodobał. Filmy osad­zone w PRL mają skłon­ność albo do zupełnego ignorowa­nia nieprzy­jem­noś­ci min­ionego sys­te­mu albo udawa­nia, że do 1989 roku w Polsce był nas­trój jak za cza­sów Stal­in­iz­mu. Tym­cza­sem film doskonale odd­a­je atmos­ferę późnych lat 80. Par­tia zaczy­na sama ze sobą hand­lować dolara­mi, lekarze wyjeżdża­ją na zagraniczne stype­n­dia (z których wraca­ją ambit­ni i wye­dukowani), co praw­da ben­zy­na jest na kart­ki, ale za to sprzęt da się załatwić najwyższej klasy. Nie jest ide­al­nie, ale żyje się w tym sys­temie w miarę nor­mal­nie. A i lokalny przed­staw­iciel par­tii może się okazać sojusznikiem, zaś mroczny samochód z jeszcze mroczniejszy­mi typa­mi da się odpraw­ić bez lęku, że następ­nego dnia nie będzie pra­cy. Kogoś nigdzie nie chcą przyjąć do pra­cy, ale dok­torat pozwala­ją zro­bić. Film doskonale pokazu­je zarówno pewną para­no­ję tam­tych cza­sów, jak i fakt że dało się w lat­ach osiemdziesią­tych dzi­ałać i marzyć. Zwierz ma nadzieje, że ludzie którzy będą oglą­dać ten film zrozu­mieją, że PRL nie był okre­sem w którym od początku do koń­ca panowała taka sama atmos­fera a ludzie albo byli w opozy­cji albo stali w kole­jce.  Nieste­ty w ostat­nich lat­ach zro­biono bard­zo wiele by obraz PRL zami­ast się zróżni­cow­ać spłaszczył do jed­nej słusznej wiz­ji. Bogowie ład­nie pokazu­ją, że jed­nak to były nieco bardziej zróżni­cow­ane cza­sy niż wielu młodych ludzi sądzi (zwierz zabrzmi­ał tak staro).

Zwier­zowi bard­zo podo­ba się fil­mowy PRL taki ludzki

Trze­ba też pochwal­ić sposób w jaki w filmie pokazano medy­cynę. Oj zawsze jest z tym u nas prob­lem. Zwyk­le sale oper­a­cyjne w Pol­s­kich fil­mach są niepoko­ją­co czyste, a krew pojaw­ia się jedyne na rękaw­iczkach. A tu proszę w Bogach wszys­tko jest na miejs­cu. Mamy więc krew, narządy, zbliże­nia na stół oper­a­cyjny, które każde­mu wid­zowi który oglą­dał Ostry Dyżur czy Chirurgów (gdzie też jest dość czys­to) powin­ny coś przy­pom­nieć.  Jed­nocześnie film daje doskon­ałą okazję by zad­u­mać się nad postępem medy­cyny. Część prob­lemów z jaki­mi boryka­ją się nasi bohaterowie dziś zupełnie nie stanowi prob­le­mu, część urządzeń niby jest podob­na a zupełnie inna. Sce­ny oper­acji pokazano zaś ciekaw­ie, ale bez przeszarżowa­nia, to nie jest film o wypad­kach z ostrego dyżu­ru tylko o planowanych oper­ac­jach, więc wszys­tko toczy się tu spoko­jnym ryt­mem. Doskon­ała jest roz­gry­wa­ją­ca się w tle roz­mowa anestezjolo­ga z pac­jen­tem – dokład­nie tak roz­maw­ia­ją anestezjolodzy z pac­jen­ta­mi na Sali oper­a­cyjnej kiedy stara­ją się odwró­cić uwagę oso­by leżącej na stole, czy lekko ją zre­lak­sować przed podaniem znieczu­le­nia. Podob­nie pokazano role pielęg­niarek i instru­men­tar­iuszek. Naprawdę nie ma się czego wsty­dz­ić – od tej strony film (oczy­wiś­cie jak na stan­dardy pro­dukcji biograficznej a nie doku­men­tal­nej) jest bez zarzutu.

Film wychodzi poza kwest­ie przeszczepu ser­ca pyta o granice tego co może robić lekarz

Dobra czas prze­jść do aktorstwa, bo to na co ostat­ni­mi cza­sy w pol­skim kinie stras­zli­wie narzekano. Najwyraźniej jed­nak to nie tyle wina aktorów co reży­serów. Gra­ją­cy Religę Tomasz Kot wielokrot­nie pokazy­wał, że umie grać. Ale trze­ba od niego wyma­gać. Tu wyraźnie od niego wymagano i tak mamy na ekranie bohat­era z krwi i koś­ci. Wszyscy chwalą to jak Kot się gar­bi (odrobinę jed­nak widać, że musi o tym pamię­tać) ale zwierz chci­ał­by przede wszys­tkim pochwal­ić jak aktor w tym filmie pali. To jeden z lep­szych obrazów nało­gowego palacza jaki zwierz widzi­ał w kine­matografii nie tylko pol­skiej ale i zagranicznej. Poza tym Kot ma całkiem spory tal­ent kome­diowy i umie go odpowied­nio wyko­rzys­tać – co spraw­ia, że część scen jest po pros­tu cud­own­ie komicznych. Ogól­nie jed­nak tym czym aktor wygry­wa jest ekra­nowa charyz­ma która spraw­ia, że od razu – tak jak jego pra­cown­i­cy – jesteśmy gotowi podążać za nim aż na koniec świa­ta. Przy czym naresz­cie ktoś w Pol­skim filmie klnie w sposób nat­u­ral­ny (tzn. tak jak wszyscy klną). A i jeszcze jed­no – ten film doskonale pokazu­je, dlaczego chirur­dzy mają trudne charak­tery – sce­na kole­jnego zwal­ni­a­nia pra­cown­ików (zwyk­le w sytu­acji stre­sowej) jest pięknym przykła­dem na to jak w sum­ie kome­diowo pokazać, że ktoś by doskon­ałym lekarzem ale śred­nim pra­co­daw­cą.  Nie mniej zdarza­ły się w Polsce filmy, które miały jed­na dobrą rolę i kosz­marne tło. Tu wręcz prze­ci­wnie – naprawdę zwierz doce­nia jak dobrze gra­ją aktorzy w mniejszych rolach. Bard­zo dobry jest Piotr Głow­ca­ki jako Mar­i­an Zem­bala – lekarz niesły­chanie spoko­jny, kom­pe­tent­ny który doskonale dopeł­nia pełnego zapału Religę. Jego z kolei – w lekko kome­diowym due­cie dopeł­nia Szy­mon Warsza­ws­ki jako  Andrzej Boch­enek. Najlep­sze sce­ny w filmie to właśnie te gdzie mamy trzech lekarzy, trzy zupełnie inne style pra­cy, pode­jś­cie do życia, ambic­je i jeden cel. Wszyscy gra­ją kon­cer­towo a ich bohaterowie – naresz­cie!- mówią a nie wygłasza­ją swo­je kwestie.

Olbrzymim zwycięst­wem fil­mu jest że nie stroni od humoru. Dobrego humoru

Ale tu dobre aktorstwo się nie kończy, bo to właś­ci­wie film bez jed­nej złej roli. Englert znakomi­cie sprawdza się w roli scep­ty­cznego ale życ­zli­wego men­to­ra (sek­wenc­ja jego wiz­y­ty w Zabrzu to jeden z najlep­szych kome­diowych kawałków jakie zwierz od lat widzi­ał w pol­skim kinie), doskon­ały jest Władysław Kowal­s­ki w niewielkiej ale prze­cież kluc­zowej roli pro­fe­so­ra Jana Mol­la (jest miarą akto­ra ile potrafi zro­bić kiedy dosta­je w sce­nar­iuszu dosłown­ie kil­ka zdań do powiedzenia). Przeu­roczy jest Rafał Zaw­ierucha jako młody lekarz którego nikt z powodu opozy­cyjnej przeszłoś­ci nie chce zatrud­nić. Przy czym kiedy zwierz pisze że nie ma w tym filmie złych ról to pisze to bez waha­nia. Doskonale sprawdza­ją się aktorzy z wys­tępu­jącej w zaled­wie jed­nej sce­nie komisji ety­cznej, która słysząc że z ciała ma być pobrane serce decy­du­je się zbadać jeszcze raz śmierć mózgu, cud­owny jest wys­tępu­ją­cy dosłown­ie na chwilkę Proku­ra­tor który nie może uwierzyć w to jak niebez­pieczne, niesprawd­zone i ryzykowne są pro­ce­dury przeszczepu ser­ca. Doskon­ali są wszyscy od członków komisji ety­ki zawodowej po lokalnego pier­wszego sekre­tarza, przez dyrek­to­ra kopal­ni. Bard­zo rzad­ko się zdarza by aktorzy w pol­skim filmie grali z taką swo­bodą – jak­by nagle przy­pom­nieli sobie, że nie są w teatrze i kam­era wyma­ga od akto­ra więk­szego luzu i więk­szej sub­tel­noś­ci. Och jak miło się oglą­da dobre pol­skie aktorstwo. Albo inaczej dobre aktorstwo.

Jeśli zwierz miał­by lek­ka pre­ten­sję to chy­ba tylko o to, że to film właś­ci­wie bez kobiet

Czy zwierz ma wobec tego zas­trzeże­nia? Ma. Nie jest to zas­trzeże­nie olbrzymie ale spraw­ia, że zwierz nie uważa pro­dukcji za per­fek­cyjną czy pozbaw­ioną wad. Chodzi o rytm fil­mu. Każdy film jak utwór muzy­czny ma rytm.  W Bogach rytm nieco zawodzi. Najpierw mamy spoko­jny początek, napię­cie, wolne zaw­iązanie akcji, dość łagod­ną nar­rację, potem film przyśpiesza (środ­kowa część jest najlep­sza) – mamy mon­taż, piosenkę, dużo humoru i dynami­ki. Ta część ury­wa się po pier­wszych niepowodzeni­ach. I potem film nie umie zła­pać z powrotem ryt­mu. Wedle sztu­ki robi­enia tego typu pro­dukcji powin­niśmy dostać – dołek i finałową górkę – by znów poczuć tego ducha osiąg­nięć. Tym­cza­sem tu ten koń­cowy dół jest nieco za bard­zo rozwlec­zony – film wygasza się przez dobre kil­ka min­ut ale kiedy ma już nabrać tego ostat­niego odd­echu po pros­tu się kończy. To pozostaw­ia widza paradok­sal­nie bardziej z uczu­ci­a­mi z ostat­niej wygas­zonej częś­ci fil­mu niż z tymi z które towarzyszyły nam w środ­ku pro­dukcji.  Oczy­wiś­cie to skróce­nie do sławnego zdję­cia jest doskon­ałym zabiegiem. Ale bez tej ostat­niej gór­ki film spraw­ia wraże­nie raczej urwanego niż zakońc­zonego. Przy czym zwierz nie mówi, że to dyskredy­tu­je cały film i należy spal­ić kopie (niek­tórzy słowa kry­ty­ki pod adresem ulu­bionych filmów zwyk­li przyj­mować jako wyraz ogól­nej niechę­ci), po pros­tu zdaniem zwierza mimo wszys­tko przy­dał­by się jeszcze jed­na czy dwie sce­ny. Zwłaszcza, że film w kwestii tego jak jest skon­struowany i tak odnosi się do bard­zo znanych stan­dard­ów kina zachod­niego – gdzie podob­ne pro­dukc­je biograficzne nie bez przy­czyny krę­ci się wedle jakiegoś klucza. Zwierz odniósł wraże­nie, że tak straszne twór­cy chcieli wyko­rzys­tać to niesamowicie słynne zdję­cie Religii po oper­acji, że film urwali tak by je wyko­rzys­tać a nie koniecznie tam gdzie dopeł­nia się narracja.

Film jest dobrze zagrany, dobrze napisany choć zdaniem zwierz pod koniec trochę czegoś mu brakuje

Zwierz popełnił czyn który powinien być na grani­cy czynu kar­al­nego czyli po napisa­niu 90% recen­zji zajrzał na forum filmwe­bu. Zaskaku­ją­cym jest jak pięknie opinie podzieliły się na trzy koszy­cz­ki. Tych gotowych Bogów sław­ić pod niebiosa, tych narzeka­ją­cych na dno, które osiągnęła pol­s­ka kine­matografia i w końcu liczną grupę osób kry­tyku­ją­cych fakt, ze ludzie wysoko oce­ni­a­ją film – bo choć dobry to raczej dobry na warun­ki pol­skie a nie w skali kine­matografii świa­towej. Zwierz zamyślił się na chwilę. Jeśli człowiek się śmieje na film to dlat­ego, że jest śmiesznie czy dlat­ego, że to film pol­s­ki? Jeśli się wzrusza? O ile chłod­na oce­na może istot­nie brać pod uwagę kraj pochodzenia pro­dukcji to emoc­je są na to zupełnie odporne. Zwierz nie był­by się w stanie śmi­ać na filmie tylko dlat­ego, że dos­tosował wyma­gania do fil­mu pol­skiego. Jest w stanie odpuś­cić bard­zo powol­ny i trady­cyjny mon­taż, ale jeśli pocią­ga nosem to dlat­ego, że jest mu smut­no a nie dlat­ego, że ostat­ni­mi cza­sy pol­skie pro­dukc­je były od Bogów gorsze. Dlat­ego w takich przy­pad­kach gdy nie wiemy czy nasza sym­pa­tia do fil­mu wyni­ka z jakiegoś kul­tur­owego patri­o­tyz­mu czy po pros­tu z naszych odczuć najlepiej zdać się na emoc­je. Te zaś po pros­tu wskażą nam który film jest dobry a który zły. No i Bogowie są filmem dobrym. A to, ze są dobrym filmem pol­skim może­my trak­tować tylko jako dodatek.

Ps: Zwierz jest wam winien wpis nr. 2 o aktorach z Avenger­sów w innych rolach niż super­bo­haterów ale dziś i jutro idzie na pokaz różnych fajnych pre­mierowych rzeczy o których chci­ał­by wam napisać, więc musi­cie uzbroić się w cier­pli­wość. Ale od nad­mi­aru tem­atów nikt nie umarł (w każdym razie nikt kto posi­a­da blo­ga na którym codzi­en­nie pisze).

44 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online