Hej
Po ankiecie wśród czytelników i długich dyskusjach z samym sobą zwierz zdecydował się że o filmie Bogowie napisze jutro (i tak już nie będzie pierwszy :) natomiast dziś podzieli się z wami swoimi uwagami odnośnie pierwszej części finału Doktora Who czyli Dark Water. Zwierz nie ma zamiaru niczego ukrywać więc wpis będzie pełen spoilerów. Co prawda zwierz zgadza się z tymi, którzy uważają że odcinek będzie można w pełni ocenić dopiero po finale ale jak na razie wydarzyło się wystarczająco dużo ciekawych rzeczy by zwierz zareagował na nie w swoim wpisie. Ponownie zwierz przypomina o spolierach także tych wizualnych.
Czego by nie mówić ósmy sezon Doktora ma cudowne plakaty dodatkowe
To było takie nudne i zwykłe – śmierć Dannego na początku odcinka była jak to zwykle bywa w serialach w których bohaterowie co chwilę starają się uniknąć śmierci z rąk kosmitów i jednocześnie zapobiec zagładzie świata, bardzo zwykła. Danny wpada pod samochód zanim Clara jest gotowa opowiedzieć mu o swoich wszystkich niesamowitych przygodach z Doktorem i wyjaśnić dlaczego wcześniej skłamała. Zwierz musi powiedzieć, że jeśli chodzi o śmierć Dannego to ma mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo tej postaci nie lubił i uważał, że jest po prostu źle napisana. Z drugiej – jeśli Danny jest postacią której jedynym zadaniem było zginąć, to zwierz chyba nie lubi tego jeszcze bardziej. W każdym razie im mniej Dannego i jego rozterek w życiu Doktora i Clary tym lepiej. Strasznie zwierza ta postać irytuje. Niezależnie od tego co się o niej wie. Zwierz ma nadzieję, że śmierć Dannego pozostanie mimo wszystko zjawiskiem permanentnym choć prawdę powiedziawszy Moffat ma skłonność do zachowywania się jak Marvel i nie uśmiercania nikogo naprawdę.
Zwierz nie lubi Dannego ale wolałby aby ta postać nie istniała tylko po to by Moffat miał kogo uśmiercić
Siedem kluczy – wielu wielbicieli Doktora uważa że Clara – szantażując Władcę Czasu, że zniszczy wszystkie klucze do TARDIS zachowała się w sposób który nie przystoi towarzyszce. Zwierz ma odmienne zdanie. Raz na jakiś czas serial pokazuje odrobinę psychologicznej prawdy i zdaniem zwierza to był ten moment. Zrozpaczona dziewczyna, jeszcze w szoku (dowiadujemy się, że Clara jakoś nawet za bardzo po śmierci Dannego nie płakała co przynajmniej zdaniem zwierza ma nam zasugerować że bohaterka jest w szoku) nie myśli rozsądnie. Zresztą wydaje mi się, że wszyscy mając dostęp do machiny która pozwala podróżować w czasie, w chwili kiedy ktoś bliski nam umiera (i to w tak idiotyczny sposób) postąpilibyśmy podobnie. Podoba mi się, że Clara Doktora nie prosi i nie błaga. Tylko przejmuje sprawy w swoje ręce. Oczywiście wszyscy wiemy, że tak naprawdę klucz do TARDIAS nie jest Doktorowi potrzebny (raczej wystarczy pstryknięcie palcami) ale nie zmienia to faktu, że ta scena miała sporo dobrego napięcia. Zwierzowi podoba się też reakcja Doktora który doskonale rozumie stan Clary i w pełni świadom tego, że towarzyszka przekroczy wszelkie granice by pomóc Dannemu pomaga jej bez najmniejszych wyrzutów. Zachowanie Doktora pokazuje jak bardzo zbliżył się on przez te wszystkie przygody do swojej towarzyszki.
Zwierzowi z jednej strony podobała się determinacja Clary, z drugiej – w serialu za malo widzieliśmy ją i Dannego by poczuć jak bardzo są związani
Czy ktoś podał panu kawę? – jest zwierz zachwycony wizją biurokratycznych zaświatów, gdzie wypełnia się formularze i pije tą lepszą kawę. To dokładnie taka wizja jaka zawsze wydawała się zwierzowi najciekawsza – podobnie z resztą jak ciekawie brzmi cała argumentacja że nasze życie na ziemi to tylko pewien etap w drodze do nowego zupełnie innego życia. Dotychczas trwaliśmy na zewnątrz teraz trwamy w środku. Moffatowi dzięki doskonałej postaci SEBA (czy tylko zwierz miał wrażenie jakby to była rola pisana z myślą o Gatissie?) który jest po prostu perfekcyjnym pracownikiem uprzejmej korporacji udało się uniknąć pewnych niedorzeczności. W takie biurokratyczne zaświaty jakoś łatwiej nam uwierzyć niż w jakąś bardziej uduchowioną wizję. Jednocześnie wszystko nabiera sensu kiedy okazuje się, że te zaświaty w istocie jednak zaświatami nie są. Co w sumie zwierza ucieszyło bo zdecydowanie to byłoby o jedną podróż za daleko nawet dla Doktora.
Biurokratyczne niebo i usłużny Seb to chyba najlepsze elementy tego odcinka
Trzy słowa – zwierz czytał ostatnio artykuł w którym zastanawiano się nad tym czy Doktor Who nadal jest serialem dla dzieci. Zwierz nie zgadzał się z większością przedstawionych w nim argumentów, ale uważa że akurat ten odcinek zawierał coś absolutnie niedopuszczalnego. Moffat może uważać, że strasznie wizją że dusze zmarłych czują także po śmierci wszystko co robimy im ciałom, jest zabawnym pomysłem. Może to wszystko odwołać kilka scen później. Ale nie zmienia to faktu, że to błaganie by nie poddawać ciała kremacji, które ponoć słychać w tle białego szumu, zdaniem zwierza było zabiegiem niedopuszczalnym. Bo taka wizja zapada w pamięć i potem – zwłaszcza w dzisiejszych czasach kiedy kremacja jest absolutnie powszechna – może wypłynąć w najmniej spodziewanym momencie. To jeden z tych tematów którymi zdaniem zwierza twórcy powinni się bardzo ostrożnie bawić, zwłaszcza w serialach skierowanych do dzieci. Tu zwierz czuł pewien niesmak bo wyobraża sobie, że dla kilkulatka to może być coś co nigdy go do końca nie opuści.
Zwierz powie tak – podobały mu się nawiązania do klasycznych odcinków ale 3W nie podobało mu się wcale
Mroczna Woda – pomysł z wodą jest doskonały ale właściwie od momentu kiedy owa woda się pojawia natychmiast wiemy o co z nią chodzi. I to jest pewien problem bo np. zwierz wolałby się zorientować, jak wyglądają skafandry pokazanych w akwariach szkieletów sam. Tymczasem Moffat jakby niecierpliwie podrzuca to tu to tam wszystkie możliwe podpowiedzi. Sam znak w kształcie oka Cybermana by już zwierzowi wystarczył (zwierz i tak późno się zorientował bo dopiero kiedy zamknęły się podwójne drzwi). Zwierz nie cierpi kiedy mu się tak wszystko podaje na talerzu. Zwłaszcza, ze wybierając Dark Water na tytuł odcinka Moffat niemal kazał nam się wszystkiego domyślić. Z drugiej strony – zwierzowi strasznie podobało się nawiązanie do klasycznych odcinków – zarówno w sposobie w jaki Cybermani wychodzą ze swoich akwariów jak i tam gdzie chodzą po Londynie. To jest coś co zwierz uwielbia w Doktorze Who.
Zwierz nie przepada za scenariuszami które podają mu wszystko na talerzu
Missy, Mistress, Master – słuchajcie czego by o Moffacie nie mówić, to jednak zrobił coś o co naprawdę bardzo wielu prosiło ale się nie spodziewało by ich prośby zostały spełnione. Oto mamy absolutnie kanoniczny przykład ważnego Władcy Czasu (zwierz pomija odcinek Neila Gaimana który zdaje się być bardziej fan fiction niż elementem kanonu Doktora) który regenerował się jako kobieta. Zwierz nie wie czy to zabieg marketingowy czy Moffat poszedł po rozum do głowy ale pomysł jest zrealizowany i to jeśli zwierz może stwierdzić po pierwszym odcinku – zrealizowany dobrze. Missy ma dokładnie wszystko to czego zwierz spodziewał się po Masterze. Absolutną pewność siebie, radość z pogrywania z Doktorem (zwłaszcza udawanie androida było doskonałe) a jednocześnie bezwzględność i naprawdę morderczy plan. Zwierz nie ma problemu z zadawaniem sobie pytania jak Master przeżył bo to nie jest dla niego problem. Natomiast wszystko trochę zależy od następnego odcinka. Jak na razie Missy zaprezentowała się jako Master który naprawdę może stanowić nemezis Doktora. Oby tylko Moffat nie uśmiercił postaci w następnym odcinku. W każdym razie zwierz który jest od samego początku nastawiony na to, że zawiedzie się postacią Missy, na razie zawiedziony nie jest co stanowi sporą poprawę w stosunku do dotychczasowych poczynań Moffata.
Niektórzy są zawiedzeni że Moffat nie kombinował dalej z tożsamością Missy ale na Boga to dopiero byłby koszmar
Tak naprawdę nie dzieje się nic – jakby się tak dokładnie przyjrzeć odcinkowi to ma on jeszcze jedną zaletę. Moffat rozkładając finał na dwa odcinki nie musi się spieszyć. Tak naprawdę w tym odcinku Doktora dzieje się bardzo mało. Oczywiście mamy śmierć Dannego, szantaż Clary i ujawnienie tożsamości Missy ale przez większość odcinka nasi bohaterowie powoli zbierają informacje starając się dowiedzieć co tak właściwie się dzieje wokół nich i gdzie się znaleźli. Zdaniem zwierza bardzo wiele odcinków serialu zyskałoby gdyby było w dwóch częściach (Mumia to doskonały przykład) – właśnie dlatego, że zwykle po dwudziestu –trzydziestu minutach zbierania przez nich informacji i budowania napięcia następuje zdecydowanie zbyt szybkie i proste zakończenie. Tu bohaterowie już mniej więcej wszystko co ważne wiedzą i teraz w drugiej części mogą zacząć działać. Zwierz ma nadzieję, że tym razem akcja rozegra się bez zapętlania czasu – Moffat chyba się powoli tym wątkiem nudzi bo chwilowo jest wręcz zaskakująco linearnie. Gdyby Moffat napisał scenariusz bez zabawy w odwoływanie połowy treści odcinka, mógłby to być całkiem dobry finał.
Tak naprawdę finał będzie można ocenić dopiero po ostatnim odcinku na razie może być różnie
Fakt, że przed zwierzem tylko jeden odcinek ósmego sezonu serialu potwierdził coś co zwierz czuł od dawna. Ten ósmy sezon trochę za długo czerpał korzyści z faktu, że widzowie byli w stanie dawać twórcom kolejne szanse ze względu na Capaldiego w roli Doktora. Tymczasem zwierzowi rysuje się przed oczyma sezon co najwyżej średni z kilkoma zaledwie dobrymi odcinkami i z dwoma na tyle złymi, że budzącymi zniechęcenie u widzów mniej przywiązanych do serii. Zwierz który na debiut Capaldiego czekał niesłychanie na zakończenie pierwszego sezonu z jego udziałem czeka już nieco bez emocji. Wyjawienie tożsamości Missy spodobało się mu z punktu widzenia zabiegu scenariuszowego ale nie wzbudziło takich gwałtownych uczuć jak wtedy kiedy Master pojawił się w serialu (po 2005) po raz pierwszy. Ale nie przejmujcie się. Zwierz naprawdę nie przestanie oglądać Doktora Who. Na co mógłby wtedy narzekać. Na Pogodę?
Ps: Tak zwierz był na Bogach i naprawdę obiecuje długi wpis jutro. Po prostu Doktor szybciej traci posmak nowości.
Ps2: Zwierz pamięta, że miał wam napisać o książkach ma to cały czas w pamięci!