Home Ogólnie Kiwi w świecie kur i orłów czyli zwierz i THORN

Kiwi w świecie kur i orłów czyli zwierz i THORN

autor Zwierz
Kiwi w świecie kur i orłów czyli zwierz i THORN

Wita­j­cie zwierz powró­cił z gór i spędz­ił ostat­nie kil­ka godzin na czy­ta­niu najwięk­szego (wśród blogerów) prze­bo­ju lit­er­ack­iego czyli THOR­Nu Jas­nona Hunta znanego niegdyś jako Kominek (zwierz będzie korzys­tał z nazw zami­en­nie – w sum­ie powinien pisać „artys­ta znany niegdyś jako Prince” ;), który się prze­branżow­ił i wydał powieść. Zwierz który ma skłon­ność do dzie­le­nia się opinią na tem­at wszys­tkiego co mu prze­jdzie przez łapy i tu pow­strzy­mać się nie może.

Kiwi-DinoAnimals.pl-2

Ponieważ zwierz będzie wam udowad­ni­ał że wobec treś­ci książ­ki jest niczym Kiwi to będzie nam ono towarzyszyło przez wpis

Zaczni­jmy od tego, że opinia zwierza nie świad­czy o przy­należnoś­ci czy odci­na­niu się od jak­iś bloger­s­kich grup czy klik. Nie ma w niej także przeko­na­nia, że oto opub­likowanie na blogu tek­stu kry­ty­cznego naty­ch­mi­ast kogokol­wiek będzie nobil­i­tować. Oto po pros­tu zwierz przeczy­tał książkę o której dużo się mówi i nieza­leżnie od tego czy napisał­by ją Dan Brown czy Jason Hunt podzieli się swoi­mi prze­myśle­ni­a­mi. Dla tych którzy chcieli­by jed­nak do całego tek­stu dodać jakąś ide­ologię zwierz ma radę by znaleźli poprzed­nie dwie recen­z­je (obie są na blogu) książek Komin­ka. Zna­jdziecie w nich mniej więcej podob­ną do obec­nej poniżej mieszan­inę wrażeń pozy­ty­wnych i negaty­wnych. Co przy­na­jm­niej zdaniem zwierza świad­czy o stałoś­ci uczuć. Nie mniej niech będzie wiadome, że zwierz nie czy­tał książ­ki dla beki, ani z założe­niem że będzie mu się nie podobać. Dostał ją z naj­goręt­szym polece­niem i sam trwał w nadziei że będzie to powieść, która mu się spodoba.

kiwi3

Zasad­nic­zo rzecz biorąc zwierz ma cztery główne uwa­gi odnośnie książ­ki. Zaczni­jmy od tej jed­noz­nacznie pozy­ty­wnej. THORN to chy­ba najpiękniej wydana książ­ka jaką zwierz miał ostat­nio w ręku. Nieza­leżnie co się sądzi o samym pomyśle na różne czcion­ki, zmi­anę wielkoś­ci liter, pojaw­ian­ie się wer­sa­lików – wszys­tko to razem tworzy piękną całość – która jak zwierz pode­jrze­wa, była przez auto­ra z daw­na prze­myślana i która – nieroz­er­wal­nie łączy się z treś­cią książ­ki. Pod tym wzglę­dem zwierz musi zgodz­ić się z autorem że jedynie sprawu­jąc samemu nadzór nad całym pro­ce­sem wydawniczym moż­na mieć pewność że do ręki czytel­ni­ka trafi dokład­nie to co sobie autor wymarzył. I odkłada­jąc na bok czy autor wymarzył sobie wielką książkę czy śred­nią – nie sposób nie szanować wysiłku włożonego w sam pro­ces redak­cyjny. Zwłaszcza, że jest to jed­na z tych powieś­ci, gdzie widać że autor nie chce się tylko baw­ić treś­cią ale też for­mą. Jasne takie a nie inne rozrzuce­nie tek­stu nieco kry­je fakt, że w isto­cie powin­na być to powieść zde­cy­dowanie krót­sza (tak na oko przy nor­mal­nym składzie o 1/3 jeśli nie o 1/2) ale z drugiej strony – jeśli sobie autor tak wymarzył – jego pra­wo. W każdym razie tu trud­no się czepi­ać, choć zwierz przyz­na wam szcz­erze, że jak ma zdanie napisane wer­sa­lika­mi, to jest aut­en­ty­cznie wściekły. Tak jak­by autor książ­ki nie wierzył,że zwierz sam nie domyśli się co jest dla auto­ra czy bohat­era ważne (czcionka jako prze­jaw brak wiary w czytel­ni­ka – to był­by ciekawy tem­at do rozważań). I choć zwierz wie, że jest w tym zamysł to nadal uważa, że ten fajny pomysł zapisu który wystar­cza zde­cy­dowanej więk­szoś­ci pis­arzy na całym świecie, nie wyma­ga daleko idącej rewolucji. Chy­ba że myślimy o Lib­er­aturze ale zwierz ma dzi­wne pode­jrzenia, że Jason Hunt niekoniecznie chce się wpisy­wać w ten nurt myśle­nia o lit­er­aturze. Albo inaczej – wpisu­je się weń nie do koń­ca świadomie. Co nie zmienia fak­tu, że książkę czy­ta się niesamowicie szy­bko. Zwierz zaczął czeka­jąc na pociąg w Krakowie a skończył gdzieś tak koło Mszc­zonowa (pani siedzą­ca przed zwierzem w pociągu miała włąc­zony GPS i głośno infor­mowała gdzie jesteśmy).

Brown-Kiwi-Images

Zach­wyci­wszy się wydaniem czas prze­jść do kole­jnych trzech uwag. Pier­wsza doty­czy warst­wy fab­u­larnej a właś­ci­wie zagad­ki umieszc­zonej w książce. Oto zwierz przechadza­jąc się po internecie znalazł mnóst­wo ludzi którym rozwiązy­wanie zagad­ki jaką zaplanował autor spraw­ia mnóst­wo radoś­ci. Liczą, szyfru­ją, deszyfru­ją, szuka­ją, włażą do Wikipedii i siedzą tam godz­i­na­mi. Zwierz rozu­mie, że dla nich to wiel­ka radość, zwłaszcza że książ­ka istot­nie obiecu­je wielką zagad­kę ze spek­taku­larnym rozwiązaniem. Prob­lem w tym, że zwierza cała ta zagad­ka w ogóle nie zain­tere­sowała. Abso­lut­nie – wszelkie opuszc­zone koś­cioły, ludzie którzy są tam gdzie ich być nie powin­no, sym­bol­iczne cyfry, kody, strony itp. Nic z tego nie wzbudz­iło w zwierzu nawet najm­niejszego zain­tere­sowa­nia. Dlaczego? Nie dlat­ego, że zwierz nie lubi zagadek, czy zwykł śmi­ać się z sym­bo­l­i­ki. Po pros­tu nigdzie w cza­sie lek­tu­ry nie pojaw­ił się wątek który został­by napisany na tyle intrygu­ją­co, że zwierz musi­ał się dowiedzieć, o co właś­ci­wie chodzi. Przy czym sam wątek krymi­nal­ny (czy być może para­nor­mal­ny nawet) wcale nie jest zły, po pros­tu jakoś w tym wszys­tkim braku­je odpowied­niego nas­tro­ju tajem­ni­cy. Nawet wtedy kiedy ludzie pojaw­ia­ją się tam gdzie ich być nie powin­no i mówią dzi­wne rzeczy zwierz jedyne co czuł to jakąś daleko idącą obo­jęt­ność. Książ­ka – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza – nie speł­nia dość pod­sta­wowego wymogu – nie tworzy żad­nych nas­tro­jów. Co praw­da ma być bard­zo sen­ty­men­tal­nie a niekiedy nieco tajem­ni­co, ale zdaniem zwierza wyko­rzys­tane środ­ki lit­er­ack­ie były zbyt proste i ostate­cznie zaw­iodły. Być może dlat­ego, że sam bohater- którego losem zwierz powinien się prze­j­mować nie wzbudz­ił w nim żad­nych cieple­jszych uczuć.

Kiwi

No właśnie tu czas na uwagę drugą. Otóż jeśli zwierz dobrze rozu­mie cała his­to­ria dzieje się w Stanach. To znaczy w sum­ie nigdzie nie jest jed­noz­nacznie powiedziane gdzie się dzieje, ale biorąc pod uwagę, że bohaterowie liczą w milach, nazy­wa­ją się po ang­iel­sku i zara­bi­a­ją dolary zwierz pode­jrze­wa że mamy jed­nak do czynienia ze Stana­mi Zjed­noc­zony­mi. Prob­lem w tym, że przy­na­jm­niej w przy­pad­ku tych częś­ci książ­ki które – bez więk­szego trudu – moż­na odcyfrować jako prze­r­o­bione (i podra­sowane jak zwierz mniema) wspom­nienia samego auto­ra, to nie są żadne Stany. Nie chodzi o nic wielkiego, ale kiedy człowiek przyjrzy się drob­nym szczegółom widać, że to nasz dobry stary Koło­brzeg czy inna nad­mors­ka miejs­cowość. Oczy­wiś­cie może­my założyć że taki był zami­ar twór­cy ale zdaniem zwierza nic tego nie sugeru­je (a przy­na­jm­niej nie jed­noz­nacznie). Zwierz ma pode­jrzenia, że autor pamię­tał o imionach, miarach i walu­cie ale umknęły mu pewne różnice kul­tur­owe jak cho­ci­aż­by fakt, że chłopak w Stanach prędzej grał­by w Foot­ball amerykańs­ki niż w piłkę nożną, dziew­czy­na mieszkała­by w domku jed­norodzin­nym a nie w bloku itp. itd. Oczy­wiś­cie każdą z tych rzeczy osob­no da się obronić ale razem tworzą dzi­wne wraże­nie jak­by autor był w Nowym Jorku ale niekoniecznie umi­ał przepisać swo­je życie (poza nim) na realia USA. Zresztą zwierz ma podob­nie w przy­pad­ku opisu Nowego Jorku, który – choć prze­cież zwierz wie, że autor tam był nie wychodzi poza jakąś bladą pocztówkę. I ponown­ie zwierz ma wraże­nie, że zawodzi tu w powieś­ci pró­ba styl­i­zowa­nia włas­nych wspom­nień na fabułę. Jasne nie jeden pis­arz – jeśli nie zatr­waża­ją­ca więk­szość – prz­er­abi­ała własne życie na lit­er­aturę. Ale klucz w tym, by jed­nak nie opowiadać w kółko (część z opowiedzianych his­torii zwierz czy­ta chy­ba dru­gi czy trze­ci raz) tych samych historii,tylko znaleźć dla nich odpowied­ni kamu­flaż. Albo odpowied­nie tło. W każdym razem zde­cy­dowanie bardziej wyjść poza siebie niż to czyni autor. Zwłaszcza, że kiedy czy­ta się znane już z wcześniejszych notek czy książek frag­men­ty odnosi się wraże­nie, jak­by Jason Hunt nie miał nic więcej poza swoim życiem. A to – jak­by nie patrzeć, nie jest aż tak niezwykłe.

 

6 day old Kiwi Chicks. New Zealand

Uwa­ga trze­cia doty­czy tego z czym zwierz ma najwięk­szy prob­lem. Otóż to powieść motywa­cyj­na. Określony gatunek lit­er­ac­ki, który zakła­da, że pomiędzy treś­ci czys­to fab­u­larne wpla­ta się pewne ele­men­ty rozważań na tem­aty różne – które to rozważa­nia mają nam coś uświadomić, pomóc czy zmo­ty­wować. Zwierz rozpoz­nał wśród bard­zo wielu z tych treś­ci, tek­sty pub­likowane wcześniej na blogu (więc jeśli jest się fanem to jasne że książ­ka się spodo­ba), a także prze­myśle­nia które już wcześniej pojaw­iały się w książkach Tom­ka. Prob­lem w tym, że zwierz nigdy nie był szczegól­nym fanem filo­zoficznych i życiowych wynurzeń auto­ra. Więcej – jego postawa życiowa jest z nimi w dość drasty­cznej sprzecznoś­ci. Autor kreśli wiz­ję w której człowiek powinien być ego­isty­czny, prze­ci­w­staw­iać się światu i opinii innych, rzu­ca setka­mi przykładów tych na których geniuszu się nie poz­nano. Jed­nocześnie poszuki­wanie szczęś­cia jest poszuki­waniem sukce­su, sukces zaś lic­zony jest bard­zo specy­ficzny­mi osiąg­nię­ci­a­mi. Zwierz czy­tał więk­szość tych mądroś­ci z poczu­ciem, że nie jest to zde­cy­dowanie dro­ga którą chci­ał­by podążać. I że w jego opinii egzys­tenc­ja ludz­ka jest bardziej skom­p­likowana (ale ciekawsza!) niż­by chci­ał autor. Przy czym zwierz miał o życiu zupełnie inne zdanie niż Kominek więc jak­by to, że pod tym wzglę­dem THORN zupełnie do zwierza nie trafia nie powin­no być zaskocze­niem. Jed­nak prob­le­mem jest dla zwierza przede wszys­tkim wmówienia mu powszech­noś­ci pewnych zachowań i uczuć które wcale powszechne nie są. Ileż to razy zwierz przeczy­tał że „wszyscy” i „każdy” czu­jąc jed­nocześnie ros­nące w nim votum sep­a­ra­tum. Zresztą nawet gdy­by zwierz się z poglą­da­mi auto­ra zgadzał, to przyz­na szcz­erze, ma i zawsze będzie mieć prob­lem z wygłaszany­mi ex cathe­dra porada­mi i stwierdzeni­a­mi doty­czą­cy­mi życia. Zdaniem zwierza życie ludzkie jest na tyle skom­p­likowane że nie da się go zmieś­cić w dobrze brzmią­cych ład­nych sen­tenc­jach. Zresztą jeśli o nie chodzi, to THORN jest ich pełen. Przy czym metafo­ra goni tu metaforę, przy­powieść, przy­powieść, mamy przy­toc­zone ekspery­men­ty, zna­jdzie się baj­ka i wciąż pow­tarzane dość jed­nak banalne mądroś­ci. Jed­nocześnie – ponieważ w książce zna­j­du­je się całkiem sporo ele­men­tów auto­bi­ograficznych zwierz miał poważne trud­noś­ci by odd­zielić naszego bohat­era od auto­ra, auto­ra zaś od blogera, blogera zaś od pewnego specy­ficznego sto­sunku do pisa­nia i pop­u­larnoś­ci. Zbyt częs­to w powieś­ci, zwierz miał wraże­nie jak­by czy­tał The Best of… blo­ga Komin­ka. Oczy­wiś­cie może się to podobać, ale kiedy w trak­cie nar­racji ktoś wrzu­ca tek­sty które wyglą­da­ją jak trzy prz­eredagowane not­ki z blo­ga to czytel­nik zaczy­na wąt­pić czy przy­pad­kiem nie czy­ta misz maszu do którego autor wrzu­cił wszys­tko co wiedzi­ał. Zwierz częs­to czuł się zresztą nieco zniechę­cony poziomem reflek­sji – zwłaszcza tych doty­czą­cych relacji damsko męs­kich. Jest w tych tek­stach znien­aw­id­zone przez zwierza przeko­nanie, że ma się zło­ty środek na wszys­tko co się dzieje między dwójką ludzi.

tumblr_lvpd8tGiPX1qes7o5o4_500

No właśnie na koniec uwa­ga czwarta. Otóż – jako, że zwierz należy do grupy której książ­ka nie zach­wyciła, stwierdze­nie o czym jest nieco się rozmy­wa. Oto w warst­wie fab­u­larnej mamy (poza tajem­nicą) his­to­rie dość przy­pad­kowe, być może dla kogoś zabawne, dla zwierza – równie pasjonu­jące jak wszys­tkie wspom­nienia wszys­t­kich ludzi – każdy ma jakieś his­to­rie do opowiedzenia które go niesły­chanie baw­ią a inni tylko kiwa­ją głowa­mi. Mamy chłopa­ka, tajem­nicę, wielkie marze­nie, trochę niepowiedzeń i nieco sukcesów. Jest wątek miłoś­ci – który przy­na­jm­niej zdaniem zwierza charak­teryzu­je się wysokim brakiem ory­gi­nal­noś­ci (ogól­nie co by pisać o miłoś­ci to jed­nak trze­ba umieć pisać, inaczej wątek taki sta­je się trud­ny do zniesienia), podob­nie jak cały wątek amerykańs­ki. Zwierz czy­tał – ciekaw co ma mu do zaofer­owa­nia autor, ale kiedy skończył doszedł do wniosku, że poza sporą dozą iry­tacji i olbrzymią por­cją egzal­tacji niewiele tam jest. To znaczy jest mnóst­wo życiowych mądroś­ci, ale zdaniem zwierza nie ma w nich aż takiej głębi jak by chci­ał autor. Ponown­ie – jeśli powszech­na mądrość doty­czą­ca życia pięknie mieś­ci się w zda­niu napisanym wer­sa­lika­mi to z rzad­ka ma istot­nie jakieś zas­tosowanie. Gdy­by zwierz miał streś­cić książkę za pewne wyszła­by z tego kró­ci­ut­ka now­el­ka. Bywały wielkie powieś­ci w których niewiele się dzi­ało, ale to raczej nie jest ten przykład.

21.12.12 PHOTO MIKE HEYDON The second white kiwi chick to hatch at Pukaha Mount Bruce named Mauriora [3 days old].

Zwierz na pewno nie przeczy­tał najważniejszej książ­ki swo­jego życia, ani nawet najlep­szej książ­ki w cza­sie urlopu. Nadal jest zda­nia, że najlepiej w prozie sprawdza­ją się te mądrości,których nikt nie wpy­cha bohaterom do dialogów (dialo­gi są zdaniem zwierza najsłab­szą częś­cią książ­ki) ale te które przy­chodzą do nas same po lek­turze. Tym charak­teryzu­ją się dobrzy pis­arze. Czy­tamy o jed­nym a kiedy odkładamy książkę, nagle wiemy sporo więcej o czymś zupełnie innym. Bez sztuczek a akapi­ta­mi, bez wer­sa­lików, bez zapowiedzi że ter­az będzie ważne, bez prz­ery­wa­nia nar­racji. Za to z ufnoś­cią w samą siłę opowieś­ci w której wszys­tko się zmieś­ci. Jed­nocześnie zwierz musi po raz kole­jny zaz­naczyć – że sam nien­aw­idzi takiego sty­lu pisa­nia. Jest to jego oso­bista pref­er­enc­ja która odrzu­ca go od wszys­t­kich porad­ników, wykładów motywa­cyjnych, książek które mają zmienić jego życie i nawet od mag­nesów na lodówkę. Zwierz ma na tego typu pisanie alergię i ilekroć ktoś mówi mu w taki sposób jak powinien żyć czu­je wewnętrzny bunt. Nie jest to więc opinia czys­to obiek­ty­w­na (jak­by takie były) bo prze­cież są ludzie którzy takiej lit­er­atu­ry szuka­ją. Więcej- taka lit­er­atu­ra (i takie mag­nesy na lodówkę) doskonale się sprzeda­je. Choć zwierz nie wie czy to jest dobry argu­ment. Nie moż­na też nie zauważyć, że na książkę rzucą się przede wszys­tkim czytel­ni­cy blo­ga dla których powieść na pewno spełni wszys­tkie pokładane w niej nadzieje. Nie ma bowiem wąt­pli­woś­ci kto jest jej autorem – a ci którzy śledzą blog od początku z całą pewnoś­cią zna­jdą naw­iąza­nia do znanych sobie postaci, tek­stów czy wspom­nień autora.

kiwirex9x12etsy_860

Cud­ny obrazek z kiwi (oraz wiele innych cud­nych obrazków zna­jdziecie tu na stron­ie Sebastiena Millona)

Jak wiecie w internecie jest pełno entuz­jasty­cznych recen­zji. Zwierz wie, że tym blogerom których zna książ­ka się aut­en­ty­cznie podobała. Zwier­zowi się aut­en­ty­cznie nie podobała. Być może wyni­ka to z fak­tu, fun­da­men­tal­nej niez­gody na pro­ponowaną przez auto­ra wiz­ję świa­ta, może z tego, że zwierz nie pol­u­bił bohat­era, a nie zna na tyle dobrze Komin­ka czy Tom­ka by dostrzec te najlep­sze auto­bi­ograficzne smacz­ki. Może za dużo w zwierzu trady­cyjnej wiary w moc dobrej his­torii by uznać, że zabawa przy nazwach, cyfrach i kodach może zrekom­pen­sować bra­ki w tym jak przed­staw­iona w książę his­to­ria jest opowiedziana. Może zwierz jest snobem i hip­sterem. Może zwierz ma wyro­bioną od dziecińst­wa niechęć do egzal­tacji (w którą każdy co pewien czas popa­da i każdy powinien się tego wsty­dz­ić). Może zwierz jest za bard­zo społeczny by przyjąć pewną bard­zo ego­isty­czną wiz­ję świa­ta za akcep­towal­ną. Może zwierz nie jest w stanie pogodz­ić się z taką wiz­ją sukce­su jaką lan­su­je autor. Może his­to­ria Van Gogha nie jest dla niego ani zaskaku­ją­ca ani w najm­niejszym stop­niu moty­wu­ją­ca. Może w całej tej książce gdzie tak bard­zo liczy się czy jesteś szy­bu­ją­cym po niebie sukce­su orłem czy dzio­biącą zim­ię codzi­en­noś­ci kurą zwierz się zupełnie nie odna­j­du­je. Najwyraźniej jest ptakiem kiwi.

Ps: Zwierz nie chci­ał­by przeczy­tać w swoich komen­tarzach jak­iś złośli­woś­ci pod adresem innych blogerów. Paradok­sal­nie zwierz nawet mając zupełnie inne zdanie wiele osób ze środowiska lubi i nie czer­pie przy­jem­ność z faktu,że jest staw­iany w opozy­cji do tej grupy

Ps2: Na koniec zwierz przyz­na wam szczerze,że zas­tanaw­iał się czy pisać tą recen­zję czy nie. Zas­tanaw­iał się nad zna­jomy­mi blogera­mi nad tym czy tak­towne jest napisanie niepochleb­nej opinii w środowisku. Wszak zawsze moż­na nic nie mówić. Ostate­cznie jed­nak zwierz doszedł do wniosku,że im bardziej baw­imy się w taką poli­tykę tym bardziej szkodz­imy i tym dobrym złym opin­iom i tworzymy jakąś sza­loną wiz­ję jed­nego fron­tu wszys­t­kich blogerów. Zwierz napisał więc o książce. W końcu ma blo­ga o kulturze.

74 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online