Zwierz spędził wczoraj cały wieczór wysyłając setki maili w sprawie Secret Santa więc jest zmęczony. Nie trochę zmęczony, ale piekielnie zmęczony, ponieważ jednak już jeden wpis nam w tym tygodniu przepadł to zwierz postanowił, że zamiast męczyć się i robić research do wpisu, opowie wam jak zrobić dobry research do wpisu. A przynajmniej – jak nie popełnić kilku błędów.
Zacznijmy od tego, że zwierz wcale nie jest takim królem i Bogiem researchu jak niektórzy sądzą. Jasne informacje trzeba sprawdzić, trzeba cały czas sporo czytać, cały czas zbierać informacje, ale tak naprawdę w przypadku zwierza główną rolę po prostu odgrywa pamięć. Podczas kiedy większość osób zapomina rzeczy które czytało gdzieś kiedyś, albo pamięta jedno czy dwa nazwiska z filmu, zwierz pamięta bez porównania więcej z rzeczy z którymi styka się na co dzień. Co to oznacza? Że dużo łatwiej przywoływać mu z pamięci pewne informacje, które co prawda potem musi potwierdzić szukając odpowiednich tropów w Internecie, ale ich znalezienie zajmuje mniej czasu. To cecha osobnicza zwierza, przydatna, ale pozwalająca w pewien sposób na drobne oszustwo, czyli przywoływanie faktów które sprawiają wrażenie, wyrwanych z brzucha Internetu a w istocie są po prostu wyjęte z odpowiedniej przegródki (zwierz ma przegródki w głowie, jak w dawnym katalogu kartkowym) w głowie zwierza. Jeśli myślicie że to takie super i cool, to zwierz spieszy donieść, że trochę jak u Sherlocka wypiera to z głowy zwierza inne przydatne informacje jak np. co robi następnego dnia. W ostatecznym rozrachunku zwierz plasuje się w średniej ludzkiej pamięci. Nie mniej są ludzie którzy spędzają dużo więcej czasu na poszukiwaniach w necie (np. Mysza która potrafi być kompulsywna czy Misiael który chyba niedługo przeczyta TvTropes) niż zwierz. Pamiętajcie o tym, żeby potem nie było, że zwierz przypisuje sobie zasługę bycia jedyną osobą która przygotowuje się do pisania notek. Sporo osób to robi, zwierz dzieli się tylko swoją perspektywą.
Mózg przed Google – zwierz ma zasadę, że zanim zacznie poszukiwać informacji na jakiś temat w Internecie zaczyna po prostu od tego co sam wie o danej sprawie. Motyw windy w kinematografii? Zanim usiądziemy do szukania w jakich filmach i w jakim kontekście się pojawił najlepiej zadać sobie samemu pytanie co i dlaczego nam się z windą w filmach kojarzy (np. motyw pocałunku w windzie od razu uruchamia ciąg skojarzeń). To myślenie przed czytaniem po pierwsze pozwala nam doprecyzować co wiemy a co nie, a po drugie – pozwala stwierdzić czy wybrany przez nas temat jest bardzo czy średnio egzotyczny.
Informacja przed notką – jedna z popularniejszych swego czasu notek na stronie zwierza dotyczyła kwestii włosów czarnoskórych aktorek w amerykańskiej kulturze. Zwierz nigdy by nie wpadł sam na taki temat. Ale wpadł na informację, że jedna ze scen w jednym serialu wywołała kontrowersje, bo aktorka zdjęła perukę. Taka jedna informacja, która wydaje się ciekawa czy inna oczywiście za cały tekst nie wystarczy, ale zawsze jest doskonałym punktem wyjścia do szukania dalej. Jeśli znajdziemy kilka tekstów na podobny temat i jeśli nie będą one jednolite – voila, właśnie znaleźliście temat wart dalszych poszukiwań.
Najlepsze są najprostsze pytania – widzicie niewiele osób przyjmuje – szukając w Google czy w innej bazie danych zasadę wpisywania tego co ich naprawdę interesuje. Zamiast wpisać poszukiwaną frazę czy kwestię zaczynają kombinować pod górkę. Tymczasem np. interesują was filmy w których są drony to wpisanie w Google frazy „List of movies featuring drones” doprowadzi was do odpowiedniej strony na Wikipedii. Ogólnie to jest jeszcze jedna kwestia – strony takie jak TvTropes czy Wikipedia są doskonałym miejscem gdzie można zacząć szukać informacji. Zwłaszcza w kwestii popkultury, gdzie informacje pojawiają się szybko. Oczywiście nadal należy przyjąć zasadę ograniczonego zaufania ale np. Wikipedia poza tym, że np. ma listy filmów wyprodukowanych w danym roku, czy nagrodzonych określoną nagrodą, czy z określonymi motywami ma dodatkowo mnóstwo linków. Linki są cudowne. Bo one mogą zawierać dużo ciekawsze informacje. Z kolei TvTropes poza przykładami pokazuje wam jak dane zjawisko czy zabieg ma się na tle innych. Często dużo ciekawszych niż to o czym mieliście czytać.
Granice mojego języka – zwierz nie pamięta kiedy ostatnim razem robił research do czegoś po polsku. Oczywiście tematyka którą się zajmuje jest taka, że czytanie po angielsku jest konieczne, ale nie chodzi tylko o to. Zwierzowi zdarzało się po informacje wchodzić też na strony w językach których dobrze nie znał. Perfekcyjna znajomość języka paradoksalnie nie jest w researchu konieczna. Konieczna jest natomiast odwaga by szukać wszędzie tam gdzie może się znaleźć informacja. Zwłaszcza, że na potrzeby zrozumienia tekstu (a nie tłumaczenia go literacko czy do publikacji) Google Translate często wystarczy. Zresztą nie chodzi jedynie o szukanie informacji w językach obcych. Istnieje taki specyficzny język informacji prasowych przysyłanych przez dystrybutorów – można go łatwo rozpoznać po tym że te same zdania pojawiają się na zupełnie różnych stronach. Warto być wyczulonym na powtarzającą się na różnych stronach podobną składnię, bo wtedy nawet jeśli wydaje się nam że czytamy kilka tekstów w istocie czytamy jeden, co więcej, często nie pokazujący wszystkich informacji
Czytać, czytać, czytać – kiedy kilka tygodni temu, zwierz pisał tekst o Quentinie Tarantino i jego problemach z nowojorską policją zrobił to co robi zazwyczaj kiedy chce się dowiedzieć czegoś o wydarzeniach bieżących. Wszedł do Google i przeczytał siedemnaście większych i mniejszych tekstów z pierwszych dwóch stron. Większość z nich zawierała dokładnie te same informacje odnośnie miejsca protestu, ilości osób, głoszonych haseł. Ale raz na jakiś czas można znaleźć informacje dodatkową, cytat czy trop (także w ocenie zjawiska) wcześniej nieobecny. Czytanie rzeczy na dokładnie ten sam temat pozwala znaleźć właśnie to co może okazać się potem kluczowe, tą informację która odróżnia tekst z dobrym researchem od przepisywania cudzej informacji czy wiadomości prasowej.
Jest coś takiego jak za dużo researchu – nie ważne o czym szukacie informacji wcześniej czy później okaże się, że macie ich za dużo. Wybieranie co jest ważne a co nie zajmuje niekiedy więcej czasu niż samo zbieranie danych. Zwłaszcza współcześnie kiedy teks można po prostu przenieść na zasadzie „kopiuj wklej”. Dlatego zwierz poleca robienie sobie z tych elektronicznych artykułów, analogowych notatek. Konieczność przepisania czegoś ręcznie zawsze ale to zawsze wymusza na nas podjęcie decyzji. Czy naprawdę potrzebujemy tej informacji i jak ona się ma do podejmowanego tematu. Na przykład jeśli chcemy napisać tekst o Magic Mike XXL, to trzeba wspomnieć np. o tym jakie znaczenie miał dla Channinga Tatuuma Magic Mike i fakt, że aktor kiedyś pracował w zawodzie stripteasera. Ale to jaką ma fajną żonę niekoniecznie będzie już obowiązkowym elementem naszego tekstu. Nawet jeśli żona Channinga naprawdę jest super. Oczywiście to taki błahy przykład, ale nic nie denerwuje czytelnika tak, jak nadmiar informacji które choć same w sobie ciekawe, nie pozwalają znaleźć myśli przewodniej artykułu. Selekcja informacji czasem bywa trudna, czasem może sprawić, że ktoś nam tą wyrzuconą informację dopisze w komentarzu, ale jest konieczna. A właśnie jeszcze warto dodać, że zwierz często drukuje sobie artykuły z których chce czerpać przy pisaniu tekstu. Dlaczego? Po pierwsze – można czytać Internet tam gdzie nie ma Internetu. Po drugie – ponownie wymusza to ograniczenie. Nie da się przecież wydrukować wszystkiego.
Gdzie się kończą oni a zaczynam ja – pytanie które często pada w przypadku notek do których potrzebny jest duży research to – skoro kto inny już to opisał to właściwie co jeszcze w tym wszystkim robi bloger? Nie wystarczy po prostu podać linków do innych tekstów? Zwierz podchodzi do tej sprawy na dwa sposoby. I ma dwa przykłady – jeden to wielki tekst jaki napisał kiedyś zwierz o Brit Pack – kilku angielskich aktorach którzy zadebiutowali w podobnym momencie, a potem zrobili wielkie kariery. Aby napisać ten tekst zwierz siedział jakieś dzikie godziny wypisując wszystkie informacje i role wybranych aktorów. Ale potem zestawiając je razem wyciągał własne wnioski odnośnie tego jak ułożyła się ich kariera i jak prezentowała się na tle innych. Drugi przykład – tekst o Olivierze. Zwierz nie zamieścił w nim nawet jednej setnej informacji jakie o aktorze i jego wspaniałej karierze można znaleźć w Internecie. Ale fakt, że to on te informacje wybrał – a wybrał te które były najważniejsze dla zwierza, czyni tekst ciekawym i moim. Jeśli więc dopadają nas wątpliwości czy aby nie jesteśmy tylko referentami, podającymi cudzą widzę znaczy że chyba za mało w tekście jest naszych przemyśleń czy naszego klucza doboru faktów. Ale to nie jest trudno poprawić.
Research nie umiera nigdy – zwierz tak naprawdę zawsze szuka informacji. Weźmy wczorajszy dzień. Zwierz przeczytał jedną trzecią autobiograficznej książki Carrie Fisher, artykuł z Empire (sprzed pół roku o Hobbicie) i jeszcze trochę o filmach Jadwigi Smosarskiej. Do tego przeczytał opis celebryckiego ślubu i obejrzał na Youtube kompilację scen z serialu Siostra Jackie. Żadna z tych rzeczy osobno nie brzmi jak przygotowanie się do notki. Ale informacje jakie zwierz znalazł w każdym z tych miejsc kiedyś się przydadzą. Wiedza o kulturze popularnej jest łatwo dostępna i wszechobecna, co oznacza, że właściwie każdego dnia można się czegoś o niej dowiedzieć. Jasne nie wszystko zapamiętamy ale już sama świadomość, że coś gdzieś było jest zdecydowanie lepsza niż błądzenie we mgle. Zwłaszcza czytanie książek na tematy kulturalne czy popkulturalne jest dobrym nawykiem. Głównie dlatego, że obecnie wszyscy biorą informacje z Internetu a w książkach po pierwsze wiadomości jest więcej, po drugie są bardziej uporządkowane no i wciąż jeszcze części informacji w Internecie absolutnie nie uświadczysz, a w książce bez problemu. Podobnie zwierz chciałby wam powiedzieć, że artykuły naukowe, czy raporty z badań nie gryzą. Wręcz przeciwnie, czasem nie musicie nawet czytać całego artykułu. Jeśli ktoś zrobił dobry wstęp, albo dobrą bibliografię może się okazać, że wykonał już za was mnóstwo monotonnej pracy. Poza tym artykuły naukowe potrafią być niekiedy bardziej skandaliczne i szokujące niż największe serwisy plotkarskie.
Nie tylko co, ale też gdzie – na koniec zwierz chciałby was jeszcze uczulić na kwestie nie tylko szukania informacji ale także tworzenia sobie w głowie listy miejsc gdzie informacje na dany temat mogą się pojawić. Czasem najlepsze są działy kulturalne dzienników, innym razem instytucje (wszystko co trzeba widzieć o Oscarach i ich statystykach znajdziecie bez trudu na stronie Akademii) jeszcze w innym przypadku – konkretne profesjonalne blogi. Ilekroć znajdziecie dobre źródło informacji zapisujcie je sobie. Bo potem można przeskoczyć nad Googlem i od razu iść tam gdzie widomo, ze coś będzie. Jednocześnie warto na własne potrzeby zrobić sobie w głowie kategorie źródeł np. jeśli czytacie o kulturze popularnej w Wielkiej Brytanii to jednak wiadomości z Guardiana będziecie traktować nieco inaczej niż z Daily Mail. Im więcej się wie o źródłach, tym jaką mają pozycję i znaczenie tym szybciej znajdziecie i zweryfikujecie informacje.
Nie wszystko na raz – zwierz czasem prowadzi research miesiąc. Nie, nie dlatego że staje się przez miesiąc ekspertem w danej sprawie, po prostu szuka informacji na raty. To jest doskonały sposób. Nie dlatego, że ma się więcej czasu ale też dlatego, że można wyrobić sobie pewien swoisty osobisty stosunek do informacji które pozyskaliśmy. Czy są one ważne, czy są nieważne, czy wyjątkowe czy banalne. Czy rzeczywiście chcemy się nimi podzielić ze światem, czy mamy jakiś sposób jak to zrobić. Jeśli jednego dnia przeczyta się dwadzieścia artykułów trudno je sobie potem ułożyć w głowie. Czas zawsze działa na korzyść piszących. Dlatego większość piszących osób nigdy go nie ma.
Kiedy zwierz pisze ten wpis, poza tym że jest piekielnie zmęczony ma w głowie pomysł na tekst. Przyszedł on zwierzowi do głowy parę tygodni temu, w czasie słuchania komentarza reżysera do filmu, ukształtował się kiedy zwierz czytał książkę o popkulturze, stał się wyraźny kiedy po wstępnym przeczytaniu kilku artykułów zwierz nie znalazł nic naprawdę fascynującego na ten temat. Co jest ciekawe. Jak widzicie gdyby spojrzeć na to z boku zwierz wykonał olbrzymi wysiłek. W istocie po prostu robił to co zwykle, czyli kompulsywnie pożerał wszystko co popkulturalne przypadkowo łapiąc kawałki wiedzy. I chyba właśnie na tym polega sekret dobrych poszukiwań informacji do tekstu. Tak naprawdę nie chodzi tylko o to co uda się zebrać w czasie kilkunastu czy kilku godzin poszukiwań, ale w ogóle o to by być cały czas ciekawym i zbierać nowe informacje. Bo informacja ciągnie do informacji i ostatecznie Google może nam naskoczyć. Zresztą i tak ile by się nie szukało i tak w końcu siedzi się przy tym piętnastym artykule na TV Tropes i zastanawiając się dlaczego znów czytamy o Kucykach.
PS: Maile na Secret Santa rozesłane. Jeśli jesteście z Warszawy koniecznie zajrzyjcie na stronę wydarzenia bo tam zwierz zaczyna powoli organizować Warszawskie spotkanie.
Ps2: Zwierz zasiada już dziś do oglądania Jessicy Jones więc na dniach się wypowie.