Home Ogólnie Nie ma życia bez walca czyli zwierz o swoich ulubionych scenach tanecznych

Nie ma życia bez walca czyli zwierz o swoich ulubionych scenach tanecznych

autor Zwierz

Hej

Wszyscy mamy słabość do pewnego rodzaj scen. Niektórzy lubują się w filmowych pocałunkach inni w scenach w których ludzie próbują się wzajemnie zabić jeszcze inni są gotowi oglądać w kółko każdą scenę w której pojawi się szybkie autko. Pod tym względem zwierz niczym nie różni się od większości widzów. Też ma swój ukochany rodzaj scen. I nie jest tu szczególnie oryginalny gdy powie wam że uwielbia sceny taneczne. Przy czym – zwierz najbardziej lubi sceny taneczne w filmach które nie są o tańcu. Począwszy od musicali, przez produkcje takie jak Step Up czy Dirty Dancing filmy kręcące się wokół tańca mają się w naszej kulturze doskonale. Ale zwierz naprawdę lubi kiedy scena jest w filmie wcale nie wokół tańca osnutego. Zwierz nie wie dlaczego takie sceny robią na nim wrażenie – być może dlatego, że wszyscy podświadomie mamy poczucie, że śpiew i taniec to coś co w kinematografii jest elementem niemal pierwotnym. W końcu kiedyś śpiewano i tańczono dość powszechnie nawet w filmach zupełnie z tematem nie związanych. Zdaniem zwierza bawiąca Europejczyków tradycja śpiewu i tańca w każdym niemal bollywoodzkim filmie jest raczej kultywowaniem zapomnianych tradycji z dawnych lat kina które w Europie porzucaliśmy. Przy czym to tylko taka zwierzowa intuicja, wynikająca z faktu, że kiedyś także nam tu na zachodzie nie śniły się filmy rozrywkowe bez tańca i śpiewu. No dobra ale wracając do tematu. Dziś zwierz chce się z wami podzielić swoimi kilkoma ulubionymi scenami tanecznymi z filmów które tańcom nie są poświęcone. Zwierz raz zrobił tak już z piosenkami i wpis się spodobał więc czas na sceny taneczne. Wpis oczywiście nie pełny dyktowany głównie gustem i wrażliwością zwierza.

Dziś będzie o scenach tanecznych w filmach ale uwaga, w filmach które nie są o tańcu. Tak więc niezależnie od tego jak bardzo lubicie Dirty Dancing (zwierz nie lubi, był za stary kiedy zobaczył film po raz pierwszy) dziś o nim nie będzie.

Zapach kobiety – podobno każdy kto próbuje zrobić taką listę bez dodania sceny z Zapachu Kobiety dostaje telefon z pogróżkami od Ala Pacino. Ale tak serio – zwierz ma wobec filmu mieszane uczucia – widział go chyba zbyt późno, wiedząc zbyt wiele o fabule, dialogach i postaciach co osłabiło doznania. Co nie zmienia faktu, że zwierz poddał się absolutnie kiedy chodzi o słynną scenę tańca. Dla tych którzy nie widzieli filmu – bohater grany przez Ala Pacino jest niewidomy ale bez lęku prosi do tańca śliczną młodą dziewczynę. Dziewczyna trochę się wacha, trochę się boi ale ostatecznie się zgadza. Streszczanie takich scen nie ma sensu – bo chodzi przecież przede wszystkim o zgranie tańca, muzyki i gry aktorów. Ale prawda jest taka, że ta scena jest doskonała między innymi dlatego, że oglądamy ją z bardzo ciekawej perspektywy. Jesteśmy trochę jako widzowie jak ta  śliczna dziewczyna w ramionach Ala Pacino. Nie wiemy co będzie dalej – czy bohater który nie widzi nas nie skompromituje, czy się nie potknie, nie zgubi partnerki? Pierwszy niepokoju odchodzi po kilku taktach muzyki. Dobrze, już wiemy, to nie będzie kompromitacja. Ale wtedy dochodzi do nas ile emocji jest w takim tangu – i podobnie jak bohaterka dajemy się porwać, najpierw nieśmiało wciąż z jakimś podskórnym lękiem o to co będzie dalej, a potem czerpiemy już z całej sceny i z samego tańca radość. przy czym co zwierzowi strasznie się podoba to właśnie fakt, że tango zostało tu przedstawione nie jako ten niesamowicie poważny taniec ale jako taniec łaskawy dla tancerza, dający mu pole do kreatywności i właśnie radość gdy coś wyjdzie. Zwierz uwielbia tą scenę.

  Zwierz zawsze jest pod wrażeniem jak dobrze Pacino kontroluje oczy – nie jest łatwo na nic ani na nikogo nie patrzeć.

Knight’s Tale – zdaniem zwierza i pewnie wielu innych widzów Knigt’s Tale to film zdecydowanie niedoceniany. Wielu krytyków nie zrozumiało, że oglądają przecudowną postmodernistyczną zabawę i próbowali odnaleźć w filmie prawdę historyczną, i odchodzili jak niepyszni. Film zaś z roku na rok ogląda się coraz ciekawiej bo nagle okazuje się, że kojarzy się właściwie wszystkich aktorów nie tylko pierwszego ale i drugiego planu. Scena tańca – oczywiście na uroczystym przyjęciu idealnie pokazuje na czym zasadza się niezwykłość produkcji. Teoretycznie do pewnego momentu wszystko idzie zgodnie z planem – nasz bohater by się nie skompromitować i utrzymać pozory, że jest przybyszem z dalekiego kraju wymyśla naprędce taniec (podając go jako taniec ze swoich stron). Początek sceny zaczyna się więc od ciekawej przeróbki współczesnych gestów na modłę średniowiecznych układów tanecznych by ostatecznie skończyć się zupełnie współczesną dyskoteką. zwierz który uwielbia kontrast jaki pojawia się przy zetknięciu współczesnych gestów i muzyki ze strojami i dekoracjami z epoki (choć w przypadku strojów to raczej mamy na myśl filmowe średniowiecze) bardzo tą scenę lubi. A poza tym zdaniem zwierza fajnie pokazać w filmie – nawet kosztem „prawdy historycznej” ludzi z przeszłości którzy nie są do końca związani gorsetem zwyczajów. Bo przeszłość przeszłością ale zbyt często ludzie w filmach historycznych wyglądają jakby właśnie zeszli ze sceny czy z XIX wiecznej miniatury.

  Zwierz musi przyznać, że ostatnio zastanawiał się ile jest filmów które podobnie łączą przeszłość i teraźniejszość ale nie znalazł w głowie zbyt wielu tytułów

Przeminęło z wiatrem – ja wiecie zwierz ma lekkiego fisia na punkcie filmu i książki. Jednak nawet kochający filmową produkcję zwierz musi przyznać, że film w bardzo wielu miejscach nie oddaje nawet jednej dziesiątej uczuć czytelnika podczas lektury. Tak jest w przypadku zwierza który kocha i książkę i film ale jego uczucia nie zawsze pokrywały się w czasie seansu i lektury. Poza jedną sceną – absolutnie przez zwierza uwielbianą. To oczywiście scena na balu na której Rhett Butler oferuje gigantyczną sumę pieniędzy za taniec ze Scarlett. A Scarlett mimo, że w żałobie po mężu zgadza się bo jest przecież młodą dziewczyną, która ma gdzieś wojnę i żałobę za to chce potańczyć. Zwierz uwielbia tą scenę za psychologiczną prawdziwość i za to, że odwołuje się do tego dziś zużytego ale w sumie zawsze działającego środka kiedy mężczyzna publicznie choć nie bezpośrednio przyznaje się że zależy mu na jakiejś kobiecie – to jeden z tych elementów melodramatów który po prostu nie może pójść źle. Ale miało być o tańcu. No właśnie – zwierz jest pod wrażeniem, że twórcy – którzy dopiero przecież zaczynali swoją przygodę z kolorem w filmie tak doskonale go  wykorzystali. Scarlett odziana w czerń od stóp do głów i Rhett który jako jedyny ubrany jest w czarny frak a nie w wariację na temat munduru. Ta pierwsza elegancka ale i czarna para na przedzie kolorowej grupy ustawionej do tańca. I kiedy zaczyna grać radosna muzyka a Scarlett zaczyna tańczyć to ta żałobna czerń jej sukni tak idealnie kontrastuje z wesołym tańcem i radością dziewczyny której nareszcie udało się wyrwać z choć na chwile z żałoby której nie czuje i która jest dla niej przykrym obowiązkiem. Och jak zwierz uwielbia ta scenę – właśnie za to jak cudownie wykorzystano tak prosty środek. Pisząc ten wpis zwierz obejrzał ją ze trzy razy za każdym razem z podobnym radosnym uczuciem, które zapewne musiało wówczas towarzyszyć Scarlett.

  Zwierz jest pod wrażeniem wykorzystania koloru – zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że tak właściwie mówimy o czymś co jest nowością

Anna Karenina – zwierz ma potworną słabość do ekranizacji Anny Kareniny z 1997 roku. Słabość nie ma wiele wspólnego z wiernością powieści ani nawet z jakością filmu – po prostu zwierz oglądał go wiele razy w dobrym towarzystwie i zawsze mu się ten film dobrze kojarzy. Jednak nawet jeśli zwierz podchodzi krytycznie do niektórych aspektów produkcji to sama kto wie czy nie kluczowa dla całej historii scena balu i walca Kareniny z Wrońskim jest idealna. Dlaczego? Rytm sceny wyznacza tu przede wszystkim muzyka – dokładniej walc Czajkowskiego z Jeziora Łabędziego. Scena zaczyna się od pierwszych taktów i aż do końca (spiętego tak piękną wyraźna klamrą wizualną przechodzenia przez kolejne ustawione w amfiladzie pokoje) muzyka towarzyszy zdarzeniom. Z jednej strony reżyser nie traci z oczu wszystkich bohaterów – spojrzenia Wrońskiego, budzącego się zauroczenia Anny, zawiedzionych nadziei Kitty . Ale z drugiej strony dostajemy absolutnie cudowną scenę balu – jak pięknie tańczą idealnie zgrane pary (och te filmowe bale gdzie wszyscy znają choreografię) jak cudownie rytm sceny dopasowany jest do rytmu muzyki. I jak pięknie wszystko rozegrane jest z szacunkiem właśnie dla muzyki – niewiele pada tu zdań dialogu, właściwie wszystko jest nam opowiedziane spojrzeniami pomiędzy bohaterami. Jeśli przyjrzycie się dokładnie scenie widać, że konieczny był spory skrót (w sumie nigdy nie dowiadujemy się w filmie jak Wroński „przejął” Annę w tańcu) ale jakoś nie wytrąca to widza z rytmu. Och jak zwierz absolutnie uwielbia tą scenę i jak bardzo nie lubi jej odpowiednika w najnowszej ekranizacji Anny Kareniny. Tam reżyser zdecydował się nie tylko na powtórkę zabiegu z Dumy i Uprzedzenia (gdzie pozostali tancerze znikają) ale i na udziwnioną choreografię jakby nie umiejąc zrozumieć, ze cała siła tej sceny polega właśnie za zestawieniu tego bardzo intymnego momentu z tym tłocznym publicznym balem. A poza tym – trzeba ufać walcom. Zwłaszcza w kinematografii.

  Zwierz uważa że wszyscy mamy takie sceny – które absolutnie uwielbiamy nawet jeśli mamy uwagi co do całości filmu.

Big Lebowski – zwierz nie będzie się bawił w interpretacje sceny – bo prawda jest taka, że bracia Coen napchali do tej dość krótkiej sekwencji mnóstwo tropów. Zwierz wie, ze to nie jest klasyczna scena taneczna ale zawiera tyle przecudownych nawiązań do tych bardzo bardzo klasycznych scen tanecznych z filmów rewiowych że zwierz nie może się powstrzymać. Oczywiście to tylko jeden z powodów – innym jest fakt, że  zwierz nigdy nie przepuści okazji by wstawić gdzieś nawiązanie do Big Lebowskiego który jest darem od braci Coen dla kinematografii i wielbicieli kręgli na całym świecie. Scena jest idealna, cudowna zarówno wizualnie jak i po prostu zabawna – zwłaszcza początek gdzie Jeff Bridges udowadnia, że po prostu urodził się by zagrać głównego bohatera filmu i tylko siebie może winić za to, że potem przez lata wszyscy kojarzyli go głownie z tą produkcją. Trzeba było grać mniej przekonująco Dude.

  Trzeba kochać braci Coen za to, że potrafią wstawić do swojego filmu takie sceny. Na tym polega kino

Pulp Fiction – podobno kiedy nie uwzględnia się tej sceny w spisie najlepszych scen tanecznych do drzwi puka Samuel L Jackson z pistoletem. Ale tak na serio zwierz uwielbia tą scenę głównie za to, że działa na trzech poziomach. Po pierwsze mamy Tarantino jako twórcę który cały czas  gra nie tylko z rzeczywistością filmową ale i poza filmową. Właśnie dlatego w filmie, który przywracał nieco zapomnianego Travoltę kinu aktor znany głównie z ról tanecznych dostaje scenę taneczną. To jest tak bardzo w stylu Tarantino mrugnąć do widza, przekroczyć granicę między rzeczywistością a fikcją. Ale nie tylko o to chodzi. To także scena która pasuje do Tarantino reżysera, który nie boi się (na tym polega jego absolutny geniusz) wstawić do gangsterskiego filmu o zapętlonej akcji sceny tanecznej. Co więcej sceny tanecznej potraktowanej na poważnie – jasne widz się uśmiecha (choć powiedzmy sobie szczerze – wszyscy kopiowaliśmy wcześniej czy później te ruchy) ale bohaterowie się nie śmieją. To jest dokładnie sposób działania Tarantino który nagle wyrywa nas z pewnego rytmu narracji i wstawia coś czego nie powinno tam być. Na przykład długą scenę tańczenia twista. Której nie powinno tam być ale jest. No i na koniec scena gra w ramach opowieści – w tym momencie bohaterowie już wiedzą, ze się sobie podobają i to jest dla ich obojga niebezpieczne. A najlepsze w tej scenie jest to, że działa nawet wyjęta z filmu. Pulp Fiction będzie obchodziło dwadzieścia lat ale na Boga jaki to jest doskonały film za każdym razem kiedy się go ogląda.

  Zwierz ilekroć ogląda tą scenę ma takie dziwne uczucie, że nigdy tak wyraźnie nie widział jak się robi historię kina

Silver linings Playbook zwierz nie przepada za filmem i uważa go nawet miejscami za szkodliwy ale jednego mu nie odmówi – ta ostania scena taneczna – nie do końca udana, ale przecież ujawniająca sporo w tym co wydarzyło się pomiędzy bohaterami od początku trwania filmu bardzo się reżyserowi udała. Przy czym zwierz przekonał się do niej dopiero za drugim czy trzecim razem – kiedy jednak się przekonał to już na całość. Przy czym zwierzowi podoba się, że widz ponownie trochę jak sami bohaterowie obserwujący ten popis jest w sytuacji gdzie nie wie czego się dalej spodziewać. Oglądamy tą scenę życząc bohaterom jak najlepiej a jednocześnie wiemy, że nie prezentują mistrzowskiego poziomu. Jednak od pewnego momentu nie ma to znaczenia bo przecież nie tańczą o nagrodę tylko po to by sami sobie coś udowodnić. Zwierz uważa zresztą że dopiero w tej scenie włącza się chemia między Bradleyem Cooperem a Jennifer Lawrence ( która przy okazji jest w niej naprawdę doskonała), której wcześniej bardzo w filmie brakuje. Co ciekawe w następnej już typowo romantycznej scenie między bohaterami jest zdecydowanie większy dystans A przy okazji tańca i doskonale chemii to zwierz uwielbia scenę z klubu w American Hustle – tam z kolei gra Bradley Cooper z Amy Adams i  to jest ekranowo genialnie dobrana para. Ale to już nieco inny temat

  Cudownie jest kiedy nareszcie komuś kto nie ma prawa wygrać rzeczywiście ie wychodzi idealnie. Plus znakomity jest podkład muzyczny

Harry Potter: Czara Ognia – zwierz nie będzie ukrywał jest o jedna z jego ulubionych scen we wszystkich ekranizacjach Pottera. Dlaczego? Cóż zwierzowi podoba się, że twórcom udało się połączyć to takie trochę szkolne marzenie każdej (ok nie każdej ale wielu) dorastającej dziewczyny by wziąć udział w jakimś balu, z nastrojem szkolnej potańcówki która ostatecznie zawsze kończy się rozczarowaniem. Ale sam układ taneczny bardzo zwierzowi się podoba, podobnie jak muzyka. Prawda jest jednak taka, ze zwierzowi najbardziej podoba się w scenie fakt, że Potter źle tańczy. Co więcej -nie taki był zamysł twórców – po prostu kiedy wszyscy ćwiczyli Daniel Radcliffe kręcił inne sceny (chyba te ze smokiem), więc nauczył się swojego tańca po prostu gorzej. Aktor skarżył się zresztą wówczas w wywiadzie że jego zdaniem byłóby super gdyby Potter okazał się znakomitym tancerzem ale niestety sam nie posiada tanecznych zdolności. Zabawnie się te zapewnienia ogląda wiedząc, że za kilka lat wystąpi na Broadwayu tańcząc i śpiewając w musicalu. Wracając jednak do źle tańczącego bohatera, który – paradoksalnie – doskonale zgrywa się z filmem, gdzie Potter pewnie też nie miałby czasu  nauczyć się kroków tańca starając się nie zginąć, ocalić świat i być może wygrać turniej trójmagiczny. Zwierz był zawsze pod wrażeniem jak bardzo udało się w tej scenie zawrzeć wszystko co niesie za sobą szkolny bal, potańcówka czy dyskoteka. Właśnie za taką idealnie współczesną szkolną scenę w samym środku tej  magicznej opowieści zwierz uwielbia ten fragment.

  Zupełnie jak na szkolnej potańcówce. Mieli rację Anglicy zatrudniając do ekranizacji tego tomu reżysera znanego z komedii romantycznych bo sceny obyczajowe wypadły doskonale

Beauty and the Beast – możecie się ze zwierza śmiać ale nawet po tylu latach od premiery zwierz doskonale pamięta jak niesamowicie zauroczył go taniec Pięknej i Bestii w animacji Disneya. Zwierz oglądał tą scenę wiele razy i wie, że działa tu przede wszystkim idealne zestawienie muzyki z obrazem. Ale nie tylko o to chodzi. W scenach tanecznych tak często mamy ten schemat pewnego siebie prowadzącego mężczyzny i kobiety która dopiero w tańcu uświadamia sobie pełnie swoich emocji. A tu mamy taką pewną siebie Bellę i Bestię który nie za bardzo wie ku czemu to wszystko zmierza. Jeśli jest jakaś scena która jest odpowiedzialna za to, że pod koniec filmu wydajemy jęk zawodu kiedy bestia zamienia się w banalnego księcia to właśnie ten uśmiech Bestii który w czasie tańca chyba uświadamia sobie, że jego uczucia wobec Belli są odwzajemnione. Poza tym – cóż tylko w animacjach można bez poczucia kiczu pozwolić sobie na scenę taneczną w pustej sali gdzie piosenkę bohaterom śpiewa imbryk do herbaty. I wszystko jest na swoim miejscu.

  Och Disney – jedyna wytwórnia która potrafi cię wzruszyć śpiewającym imbrykiem

Only lovers left alive – zwierz pisał już o tym ale zawsze go bawi kiedy w filmach ludzie wstają i natychmiast wykonują idealną choreografię której nie da się osiągnąć bez miesięcy ćwiczeń. Zwierz bardzo rzadko natrafia w filmach na sceny o których myśli – tak właśnie ludzie tańczą. Między innymi dlatego tak strasznie podoba mu się scena tańca w Only Lovers left Alive gdzie bohaterowie tańczą tak, jak zwierz wyobraża sobie, ze tańczą ludzie którzy potrafią złapać rytm (inaczej niż niektórzy blogerzy) i wczuć się w muzykę ale nie wykonują z góry zapisanej choreografii. Ale nie tylko o to chodzi – kiedy bohaterka grana przez Tildę Swinton mówi, że życie (przypomina zwierz że jest to film o wampirach) można spożytkować między innymi tańcząc brzmi to jak taka ładna fraza prosta do napisania helveticą na jakimś rozmazanym obrazku. Ale kiedy w końcu bohaterowie zaczynają tańczyć wtedy rozumiemy o co chodziło. Bo w tym filmowym tańcu widzimy bliskość bohaterów ale także – jakby nie przystającą do ich wieku, doświadczeń i całego świata beztroskę. Ten moment tańca (do doskonale dobranej piosenki) to moment który nawet widza cieszy i  w jakiś sposób odwołuje się do naszych wspomnień i wrażliwości wydobywając radość z tańca. To doskonała scena – być może nie dająca się dokładnie opisać ale zawsze wywołująca uśmiech na twarzy zwierza. jeśli tak wygląda taniec to może rzeczywiście warto mu poświęcić trochę czasu w życiu. Zresztą sam filmowy taniec sprawiał przyjemność też aktorom – do tego stopnia, że odtwórcy roli Adama Tomowi Hiddelstonowi trzeba było przypominać, że jego depresyjny bohater nie powinien się uśmiechać (co w ogóle sprawiało aktorowi problem przez cały czas kręcenia filmu)

  Najtrudniejszą rzeczą przy Only Lovers Left Alive to przekonać znajomych że kolejny film o wampirach jest wart ich uwagi

Artysta – zwierza niemy film nie zauroczył tak jak krytyków (zwierz ma drobne podejrzenie że w roku kiedy Artysta wszedł na ekrany zwierz miał powyżej uszu niemego kina) ale trzeba przyznać, że ostatnia taneczna sekwencja jest przeurocza. oczywiście twórcy nie odkrywają tu ameryki – wręcz przeciwnie wykorzystują schemat sekwencji tanecznych doskonale znanych ze starych filmów. Ale nie przeszkadza to zwierzowi cieszyć się sceną która jednak troszkę bardziej odwołuje się do naszej współczesnej estetyki. Do tego zwierz jest zawsze pod wrażeniem aktorów – przecież nie tancerzy – którym udało się tak dobrze wyuczyć kroków i nie dostać w połowie zadyszki. To jedna z tych scen do której zwierz nie ma żadnej interpretacji – [po prostu ma słabość do ładnie synchronicznie tańczących ludzi na ekranie Przy czym scena kończy się absolutnie przecudowną puentą, która dla zwierza „robi” film. Jeśli zwierz miałby pokazać jak najlepiej wykorzystać dwa słowa w kinematografii to odpowiedź tytułowego artysty na prośbę by zatańczył jeszcze raz na pewno znalazłaby się wysoko na liście.

  Zwierz musi powiedzieć że kocha tą scenę głównie za już nie taneczną końcówkę, ale zawsze ogląda z przyjemnością

Duma i Uprzedzenie – podobno kiedy czyni się taki wpis i nie uwzględni się ani jednego tańca chodzonego  ekranizacji Austen przychodzi losowo wybrany anglik i daje ci książką po łbie. Zwierz przyzna szczerze, że lubi właściwie wszystkie sceny taneczne z ekranizacji powieści Austen ale chyba jak większość fanów kinematograficznych interpretacji jej powieści lubi tą z Dumy i Uprzedzenia gdzie bohaterowie tańczą rozmawiają i jednocześnie zdają sobie chyba powoli sprawę ze sprzecznych uczuć jakie nimi rządzą. Zwierz woli interpretację tej sceny w wykonaniu serialu BBC – głownie dlatego, że poza dobra grą aktorską mamy tu idealne zgranie choreografii z uczuciami bohaterów – taniec który właściwie ich oboje zaskoczył zaczynają jak się wydaje z pewnym poczuciem, że może jest szansa na jakieś porozumienie – chociażby towarzyskie jednak im dalej tańczą tym więcej chyba jest w nich frustracji – wynikającej z faktu, że nie są w stanie jednoznacznie określić ani swoich uczuć ani charakterów. I tu ładnie pokazano to choreografią która na początku stawia bohaterów obok siebie by potem ich rozdzielić – w chwili kiedy dystans się zwiększa (choć jak można mniemać – chęć bycia obok siebie nie słabnie). Zwierz nie jest wielkim krytykiem interpretacji tej sceny w filmie z 2005 ale ponownie – zwierz nie lubi kiedy reżyser zapomina że kręci jednak scenę tańca. Zwierz wybaczyłby wszystko łącznie ze znikaniem innych tancerzy gdyby nie fakt, że w tym skomplikowanym tańcu bohaterowie na chwilę przystają (co dodaje scenie dramaturgii) a wszyscy wokół nich tańczą dalej – w takim układzie na pewno ktoś by się pomylił został bez pary, musiał skorygować kroki. Strasznie zwierza denerwuje takie zawieszanie sytuacji tańca na chwilę.  Plus – bohaterowie mówią zdaniem zwierza zdecydowanie za szybko – najwyraźniej na dłuższe sceny tańca już w filmie miejsca nie było.

  Ekranizacja BBC dlatego jest tak dobra że miejscami nie wydziwia tylko ufa temu co było w powieści. A to wystarczy

No dobra tyle na dziś bo wpis zrobił się niesamowicie długi. Tymczasem to tylko wybór – w którym zwierz trochę postawił na różnorodność, trochę ograniczyły go dostępne w Internecie sceny filmowe – bo np. zwierz uwielbia tango z Pana i Pani Smith (a właściwie to jak doskonale wykorzystano pewien schemat z filmowej sceny tańca) ale niestety nie znalazł w Internecie żadnego filmiku z tą sceną. Zresztą może i dobrze – bowiem zwierz ma gdzieś z tył głowy, że jakoś niedługo (czytajcie za rok jak zwierz sobie przypomni) uraczy was jakimś wpisem o Tango w filmie – czego by nie powiedzieć – to jeden z najbardziej przetworzonych przez kulturę tańców jaki da się znaleźć.  No dobra zwierz kończy wpis bo on ma już osiem stron a wy w przeciwieństwie do zwierza nie macie jeszcze wolnego.  A na jutro zwierz szykuje bardzo rzadki u siebie wpis o tylko jednej osobie. Nie zapomina też o obiecanym wpisie o koszulkach. W ogóle musicie częściej wysyłać zwierza do innych miast, bo wyraźnie nawet jednodniowy odwyk od klawiatury doskonale wpływa na zwierzową kreatywność.

Ps: Zwierz radzi dziś zajrzeć na Seryjnych będzie wpis o nowościach serialowych na lato.

44 komentarze
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online